- Opowiadanie: Tarnina - Lekko Surrealistyczny Drabelek, albo miejska dżungla

Lekko Surrealistyczny Drabelek, albo miejska dżungla

Czyli: co się dzieje, kiedy słowa tracą relację ze światem. Zauważcie, że użycie tu słowa "lekko" jest, ściśle biorąc, błędem - ale ponieważ służy on pewnemu celowi, usprawiedliwia go licentia poetica. Ha!

Oceny

Lekko Surrealistyczny Drabelek, albo miejska dżungla

Nisko nad drogą polatywał modraszek, ale ja miałam tylko jeden żółty ręcznik. Cały mój sprzęt został w obozie. Chciałam już odpuścić, ale nagle zza rogu wyjechał autobus. Modraszek natychmiast rzucił się na niego. Poklepałam wiercący się na moich kolanach ręcznik, a kiedy byłam już pewna, że potwór jest zajęty, wypuściłam go. Wystrzelił jak woda z kranu. W paru skokach dopadł modraszka, chrupiącego w najlepsze. Mój ręcznik oplótł go i ścisnął, a na wpół pożarty autobus osunął się na trawę z żałosnym trzaskiem. Spomiędzy skrętów ręcznika posypał się szarłat. Macając kieszenie w poszukiwaniu szydełka, obliczałam w myśli, ile lemoniady dostanę za taką zdobycz.

Koniec

Komentarze

Lubię absurd, że tak powiem, obrazowy obrazek, ale nic nie skumałem. :) Czyli pogratulować? :)

“Poklepałam wiercący się na moich kolanach ręcznik, a kiedy byłam już pewna, że potwór jest zajęty, wypuściłam go.“ – warto byłoby to inaczej złożyć, aby nie było wątpliwości kto jest wypuszczany.

 

“Wystrzelił jak woda z kranu.“ – zbyt realistyczne, warto zmienić na coś bardziej “odjechanego”.

 

“W paru skokach dopadł modraszka, chrupiącego w najlepsze. Mój ręcznik oplótł go i ścisnął,“ – usunąłbym “mój ręcznik” lub przeniósł na sam początek. W tej chwili burzy dynamikę.

 

 

Zapraszam: www.jacek-lukawski.pl

Historyjka na tyle osobliwa, że nic z niej nie zrozumiałam. :(

Drabble to sto słów, a Twój tekścik, Tarnino, liczy ich sobie aż sto dwa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jakoś nie przekonuje mnie ten drabbelek, ale może, aż tak nie przepadam za absurdem.

Hmmm…

Czy to znaczy, że można przekupić Cię lemoniadą? ;)

 

Zauważcie, że użycie tu słowa "lekko" jest, ściśle biorąc, błędem

Przecinek chyba też ;P

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

nic nie skumałem. :) Czyli pogratulować? :)

Sukces :D

 warto byłoby to inaczej złożyć, aby nie było wątpliwości kto jest wypuszczany

Racja. Nie zamierzam poprawiać tego, ekhm, dzieła, bo ma służyć jako demonstracja idei, a nie poważne czytadło, ale rację masz bez wątpienia.

 warto zmienić na coś bardziej “odjechanego”

Na przykład?

 usunąłbym “mój ręcznik” lub przeniósł na sam początek. W tej chwili burzy dynamikę.

Myślisz? Może faktycznie trochę spowalnia akcję, ale nawet w dżungli zżeranie musi trochę potrwać.

 Historyjka na tyle osobliwa, że nic z niej nie zrozumiałam. :(

O to chodziło – to głos w dyskusji, którą znajdziesz tu.

 Drabble to sto słów, a Twój tekścik, Tarnino, liczy ich sobie aż sto dwa.

Wiem! Wyszły sto dwa i nie mogłam się zdecydować, co wyciąć, wrrr. Może ten "mój ręcznik" sprzed dwóch komentarzy – jak myślisz?

 Czy to znaczy, że można przekupić Cię lemoniadą? ;)

Mnie nie, narratorkę – tak. Ale musisz mieć dużo lemoniady.

 Przecinek chyba też ;P

Tak po mojemu, podtytuł to dopowiedzenie do tytułu – ale jeśli ktoś mi wykaże, że się mylę, to w porządku. A co z meritumem, mości Hrabio? :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

O to cho­dzi­ło – to głos w dys­ku­sji, którą znaj­dziesz tu.

Obawiam się, Tarnino, że jeszcze jakiś czas będę musiała trwać w nieświadomości, bo do rzeczonej dyskusji będę mogła zajrzeć dopiero po przeczytaniu opowiadania Primagena. ;)

 

Wiem! Wy­szły sto dwa i nie mo­głam się zde­cy­do­wać, co wy­ciąć, wrrr. Może ten "mój ręcz­nik" sprzed dwóch ko­men­ta­rzy – jak my­ślisz?

Zdecydowanie dobry wybór. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mocno absurdalne, ale mi się spodobało :)

Nie rozumiem :(

Przynoszę radość :)

Chyba zrozumiałam. Zjadliwe ;-)

It's ok not to.

A ja wszystko zrozumiałem: przebywanie w towarzystwie ręcznika może być szkodliwe dla otoczenia. Pozostaje pytanie: czy dotyczy to tylko ręcznika, czy też może kąpieli jako takiej. Reasumując (a tak, zna się trudne słowa) : częste mycie skraca życie.

Po prostu absurdalny obrazek. Nic wielkiego, ale podobało się :) Pozdrawiam!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

No więc opcje są dwie:

  1. Nie zrozumiałem o co chodzi.
  2. Zrozumiałem o co chodzi, ale nie rozumiem co z tego wynika.

W sumie na jedno wychodzi. :)

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

Panowie i damy – ten tekst ma tyle sensu, co ta piosenka. I właśnie o to chodzi, bo chciałam wyjaśnić Hrabiemu i śniącej, o co chodzi, na przykładzie (bo przykład jest najważniejszą ze sztuk :) ).

Ale – homar, kurczę, jesteś wielki jako interpretator :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Miałam się nie odzywać, ale skoro już mnie wywołałaś…

Coraz wyraźniej widzę, że nadajemy na różnych falach. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co tym wybitnie absurdalnym drabelkiem chciałaś wyjaśnić. Czego to ma być przykład? Tego, że nawet najbardziej pokręcony absurd ma swoich miłośników? Ma, dla mnie to nic nowego, aczkolwiek ja się do nich nie zaliczam. Jak jest fajnie napisany, potrafię to docenić, ale nie zmuszam się do zrozumienia. 

Porównywanie tekstu Hrabiego do tego drabelka dla mnie wygląda jak porównywanie astona DB9 do kenwortha W900. Oba auta piękne, wartościowe, ale w swoich klasach. Porównujesz dwa skrajnie różne gatunki i jeden ma być przykładem dla drugiego. Przykro mi, ale ja tego tak nie widzę. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

No cóż, Tarnino, przeczytałam opowiadanie Hrabiego, a potem wskazaną dyskusję pod nim i muszę wyznać, że w jej świetle Twój tekścik, wcześniej niezrozumiały i osobliwy, teraz stał się niezrozumiały i osobliwy po wielokroć. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Skoro zatem niezrozumiałość mojego tekściku nie spełniła swojego zadania :( muszę się zająć rzeczą w sposób systematyczny. Po pierwsze, streszczenie dyskusji do tej pory:

  • Tarnina skomentowała tekst Hrabiego.
  • Śniąca skomentowała komentarz, głosząc, co następuje: Pewnie, można napisać wiele zdań inaczej i zabić styl. Tylko po co? Żeby czytać ledwie poprawny tekst, który nie wzruszy, nie wymaluje przed oczami żywych obrazów?
  • Na co Tarnina stwierdziła, że: Mnie właśnie błędy językowe i mieszane metafory przeszkadzają we wzruszaniu się
  • A śniąca odparła:  Logikę bardzo lubię i szanuję, ale czasem warto dać jej odrobinę wolnego i poluzować więzi. Jak jest to dobrze zrobione, to można oderwać stopy od ziemi i poszybować na skrzydłach wyobraźni.
  • Tarnina w dłuższym poście spróbowała (chyba nieskutecznie) objaśnić, dlaczego: Brak zasad wcale nie wyzwala
  • Włączył się Hrabia, twierdząc, że:  Wydaje mi się, że absolutna poprawność językowa jednak podcina skrzydła stylowi. Literatura staje się jak woda destylowana – wyjałowiona z ozdobników i smaczków.
  • Tarnina wyraziła przypuszczenie, że Hrabia i śniąca posługują się inną, niż ona, definicją poprawności: poprawność, jaką ja widzę, jest organiczna – Wy uważacie ją za coś mechanicznego, sztucznego i słusznie to odrzucacie.
  • W tym miejscu dyskusja zdegenerowała w rozważania o bieganiu na włosach :)

Z tego, co wyżej wyszczególniłam, można wydobyć następujące stanowiska dyskutantów:

  • Śniąca i zgadzający się z nią Hrabia: poprawność językowa przeszkadza artystycznej funkcji języka. Logika krępuje wyobraźnię. Uroda stylu wymaga ozdobników (niepoprawnych językowo, p. punkt 1).
  • Tarnina: poprawność jest koniecznym warunkiem spełniania przez język jego funkcji artystycznej. Wyobraźnia nie może działać bez logiki.

Tyle na podstawie powyższego. W tym miejscu należałoby ustalić definicje, czego nie będę robić, bo wymagałoby to paru miesięcy Waszej współpracy. Powiem tylko, co ja o tym wszystkim myślę:

 

Myślę, że piękno to harmonia. Jak mawiał Likurg, zły to szewc, który na każdą nogę robi równie wielki but. Myślę też, że brak logiki rodzi wyłącznie chaos – sztuka właśnie potrzebuje ograniczeń. Przykład? (Może mało ą-ę, ale za to wyraźny.) George Lucas. Pierwsze Gwiezdne Wojny były fajne, drugie – niespecjalnie, te najnowsze mnie osobiście ani ziębią, ani grzeją. I przynajmniej częściowo odpowiada za to, moim zdaniem, fakt, że w latach siedemdziesiątych Lucas nie miał tyle forsy, możliwości technicznych, ani nie był otoczony takim kultem, jak teraz. Nie mógł robić pierwszej rzeczy, jaka mu wpadła do głowy, musiał się postarać i pomyśleć – a skoro już pomyślał, musiał się zastananowić, czy to pasuje. Reguły, naturalnie, można łamać – ale świadomie. Po coś.

 

Mój LSD (zauważył ktoś, że wychodzi taki skrót? hmm?) miał pokazać, że słowa mają desygnaty – kiedy piszę "modraszek" Wy widzicie coś takiego:  raczej, niż coś takiego:  – a tu nagle wcina autobus. Bez sensu – tak, czy nie? Oczywiście, że bez sensu. Zwykle, kiedy ludzie utrafiają nie w to słowo, w które celują, trafiają bliżej, ale ja usiłowałam jak najbardziej przejaskrawić przykład.

 

Słowa desygnują. Do tego są. Kiedy ktoś się bawi w Wittgensteina, musi o tym uprzedzić, albo nie zostanie zrozumiany, po prostu. Czy niezrozumiałość służy pięknu? Hmm, chyba niekoniecznie. Wydaje mi się, śniąca, że przypisujesz mi chęć narzucenia wszystkim mojego standardu zrozumiałości – ale ja tego nie robię. Uznaję istnienie ogólnego standardu, którego bronię, bo (jak widać) nie ma porozumienia bez ogólnie obowiązujących kryteriów.

 

Teraz – logika. Co to jest? Wg. Malinowskiego "Logiki ogólnej" (zaraz na pierwszej stronie):

 

 Logika jest nauką o sposobach jasnego i ścisłego formułowania myśli; o regułach poprawnego rozumowania i uzasadniania twierdzeń.

A więc – oczywiście, konieczność sprostania wymogom logiki ogranicza wyobraźnię – ale ogranicza ją w sposób pożądany, eliminując nonsensy. Wyobrazić też nie można sobie wszystkiego: są twory matematyczne, które da się opisać, ale nie "zobaczyć", są też nielogiczności, których nie można sobie wyobrazić, i nie ma co po nich płakać.

Ozdobniki. Primo – nie ozdabia się tego, co już nie jest przynajmniej ładne (w mojej rodzinie funkcjonuje powiedzonko "perfumować g…o", oznaczające próby postępowania niezgodnie z tą zasadą). Secundo – nadmiar i zły dobór ozdób daje efekt śmieszności, sztuczności i/lub kiczu – ale urody? Co zaś do barokowego stylu, niech przemówi ktoś mądrzejszy ode mnie: Miguel de Cervantes Saavedra (tłum. Walenty Zakrzewski):

Zachwycał się dziwną jasnością jego prozy, a zawiłości mowy jego wydawały mu się cudem sztuki pisarskiej; szczególniej też podziwiał jego listy miłosne i uczuciowe, w których unosił się nad najpiękniejszymi ustępami, jak na przykład taki: "Nieuwaga zniewagi, którą sprawujesz w mojej rozwadze, tak niszczy równowagę mojej uwagi, iż nie bez wagi żalić się odważam na twojej piękności przewagę." Albo ten drugi, gdzie powiada: "Wysokie i wspaniałe nieba, które w boskości przymiotów twoich bosko wraz z gwiazdami cię umacniają i dają zjednać godności wyjednanie, która przejednała zacność twoja." Zagłębiając się w takie mądrości, nasz biedny szlachetka tracił po trosze rozum i zachodził w głowę, szukając w nich sensu, a podziwiając je tym bardziej, im mniej rozumiał.

Dixi. Teraz czekam na Wasze oburzenie ;P A, i jeszcze:

 

 Porównywanie tekstu Hrabiego do tego drabelka dla mnie wygląda jak porównywanie astona DB9 do kenwortha W900. Oba auta piękne, wartościowe, ale w swoich klasach. Porównujesz dwa skrajnie różne gatunki i jeden ma być przykładem dla drugiego.

Nie porównuję gatunków i nie stawiam się absolutnie w jednym szeregu z Hrabią – przykład miał ilustrować tezę, a nie dyktować Hrabiemu, jak ma robić to, co robi. Czy to jest zrozumiałe?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Po pierwsze, zacytuję samą siebie: 

Coraz wyraźniej widzę, że nadajemy na różnych falach.

Po drugie, uważam, że nadinterpretujesz pewne rzeczy i nie potrafisz przyjąć do wiadomości cudzej interpretacji, ale ze względu na pierwsze, nie będę wdawać się w szczegóły i dyskusję, bo widzę i że tak nie doprowadzi ona do niczego. 

 

Po trzecie: 

Teraz czekam na Wasze oburzenie

Nie widzę powodu do oburzania się, bo – patrz po pierwsze. 

Powtórzę – mamy różne gusta, różne spojrzenie na świat, otaczającą rzeczywistość, sztukę i tak dalej. I w momencie, gdy usiłujesz przekonać mnie, że w tych kwestiach nie mam racji, to, wybacz, ale nie dogadamy się. 

I w tym miejscu kończę dyskusję. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Raczej całkiem surrealistyczny stuwyrazowiec…

Pozdrówka.

Powtórzę – mamy różne gusta, różne spojrzenie na świat, otaczającą rzeczywistość, sztukę i tak dalej. I w momencie, gdy usiłujesz przekonać mnie, że w tych kwestiach nie mam racji, to, wybacz, ale nie dogadamy się.

Skoro już rzuciłaś we mnie piłką, to chciałam trochę pograć. No, cóż. Próbowałam z całych sił, ale skoro po raz trzeci powtarzasz, że nie chcesz dyskutować, to chyba byłoby głupotą, a i nieuprzejmością wobec innych, gdybym to ciągnęła. Ave atque vale.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Absurd drabelka przeleciał wysoko nade mną. Ale po to powstał.

A co do dyskusji. Hmmm. Zgadzam się, że zasadniczo tekst powinien być poprawny (jasne, że są wyjątki), ale… Ludzie są różni. Mają na różnych wysokościach poprzeczki poprawności. Dla jednego te przykłady z Cervantesa będą śliczną zabawą słowem, dla drugiego powtórzeniami bez sensu. A dla tłumacza wyzwaniem. Żaden z tych ludzi nie ma monopolu na rację.

Babska logika rządzi!

Cudowne. Przeczytałam w środkach komunikacji miejskiej zaraz po wstawieniu i mnie zachwyciło, ale mojej komórki najwyraźniej nie, bo odmówiła wpisania komentarza. A potem nie bardzo miałam czas i dopiero teraz przypomniałam sobie, że nie skomentowałam.

Rewelacyjna odpowiedź na cytowaną dyskusję. I to przechodzenie w niespodziewane ciągi dalsze, które okazują się całkowicie sensowne.

Btw w kwestii poprawności stoję po stronie Tarniny, czego nie zdążyłam również wyartykułować pod tekstem Hrabiego.

Ode mnie kliczek.

http://altronapoleone.home.blog

Drakaino, drabli nie da się bibliotekować.

Babska logika rządzi!

Tak mi się też wydawało początkowo, ale kiedyś kliknęłam sobie przez przypadek kombinację biblioteka+drabble i coś mi wyskoczyło, więc myślałam, ze jednak. W takim razie wirtualny kliczek.

 

Edytka: tak, są dwa. Jeden z zeszłego roku.

http://altronapoleone.home.blog

Oba są wyjątkami. Pierwszy dostał piórko na starej stronie, a potem wszystkie opierzone teksty z automatu dostały się do Biblioteki. A drugi chyba musiał najpierw być wstawiony jako szort, a dopiero potem zmieniony na drabelka. W sumie nie wiem czemu, bo słów ma za dużo.

Babska logika rządzi!

No trudno. Jak rzekłam – pozostaje wirtualny.

http://altronapoleone.home.blog

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przyszło mi do głowy Jumanji. Bohaterka wydaje się nie być bohaterką, a jedną z dziwadeł, które wylazły po rzuceniu odpowiedniej ilości oczek na kościach. Bohaterka jest jakąś zjawą, intruzem w naszym kochanym świecie. Fantasmagorią. Kiedyś Dżungla pojawiła się pod domem Muminków w animacji. Zawsze mnie to fascynowało, jak pojawienie się dżungli obok miejsca zamieszkania, pozwalało na zadzianie się niesamowitościom.

 

Ciekawi mnie co autorka miała na myśli i czy utożsamia się z fantasmagoryczną łowczynią z innego świata, która przyszła robić zamieszanie w stałości szkła i betonu. Oczywiście ci istniejący w tych klatkach będą zmuszeni do strachu i posłuszeństwa. Jednak należy pamiętać, że ta hegemonia fantasmagoryczna musi sama walczyć ze swoimi własnymi wrogami czy ofiarami. Nie pojawiła się osoba, a cały świat. Myśliwa kobieta i jej złowrogie ptaszki i małpki nie zostały w krainie niesamowitości odciętej od tej realności. Ciekawa rzecz. Przyszła obca i przerażająca, ale sama ma problemy, które za sobą ciągnie mimo pozornej przewagi (Boooo! dżungla w mieście jest straszna, prawda?).

Autorka próbowała napisać coś zupełnie bez sensu XD udało się, nie?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Autorko, udało się, bo napisałaś, jak chciałaś; nie udało się, bo ma sens. :)

A mnie uczono, że zasady są po to, aby je łamać… ale dopiero po tym, jak się je pozna i opanuje na poziomie mistrzowskim. Było tam także coś o celowości takiego zabiegu… Hmm

Czekałam jakiś czas. Wypatrywałam. Poddałam się także… i wtedy znienacka pojawiło się, spod ręki Tarniny, absurdalne dzieało. Piękne!

Hmmm… 

Ciekawe, ciekawe, ciekawe, ciekawe… No to tak. Mi ten ręcznik przypomina coś w stylu jastrzębia, którego wypuszcza się, żeby schwycił małego ptaszka. W tym wypadku sytuacja jest inna, ale… Mam nadzieję, że wynagrodzenie było godne i lemoniada smakowała. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

10.07.18

Pięcią już roków minęło… XD

Jakie to pomniki (trwalsze od spiżu!) powstają z dziwnych dyskusji… laugh

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Euforia musiała przysłonić mi tę informację. Nie jest mi głupio, wszak to zwykłe niedopatrzenie. Wypatrywać będę znów…

Oby było coś do wypatrywania…

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka