- Hydepark: O fanfikach

Hydepark:

inne

O fanfikach

Ja wiem, że na tym portalu utwory na podstawie istniejących już dzieł nie cieszą się popularnością. Widziałam też inne prę tematów w HD w tym temacie, ale tam chodziło głównie o kwestie prawne. Za mną zaś chodził od pewnego czasu pomysł na temat, gdzie możnaby było porozmawiać o nich na luzie, więc:

– Czy ktoś zaczynał swoją przygodę pisarską od pisania fanfików?

– Czy czytacie fanfiki?

– Jeśli tak, to jakie są wasze ulubione i znienawidzone motywy często powtarzane w tworach fanowskich?

Komentarze

obserwuj

Hej :)

Ja może nie zaczynałam pisania od fanfika, ale było to w tych okolicach i były to Kroniki Merlina (kontynuacja Kronik Corwina R. Zelaznego). Tylko, że wtedy jeszcze nie wiedziałam, że coś takiego jak fanfik istnieje :).  Niestety nie skończyłam go, ale z sentymentem wspominam te próby i nawet zbieram się, żeby do tego zajrzeć.

Ja wiem, że na tym portalu utwory na podstawie istniejących już dzieł nie cieszą się popularnością.

Oj, weź, nie rób z siebie na dzień dobry prześladowanej :)

Czy ktoś zaczynał swoją przygodę pisarską od pisania fanfików?

Dygresja “zaczynanie przygody” to mój najnieulubieńszy idiom ostatnio :) Co do meritum... eee... yyy... nie będę dawać linka, ale... ummm... tak jakby ja. Trochę. Powiedzmy. Wcale nie wiszą gdzieś w sieci. Wcale nie pisałam innym fanfikowcom komentarzy długości trasy S7 XD

– Czy czytacie fanfiki?

Tak, ale ostatnimi czasy brakuje mi na to czasu. A szkoda, bo lubię, szczerze mówiąc. Niektóre dla odmóżdżenia i/lub pośmiania, ale są i takie z autentyczną wartością literacką, trzeba tylko poszperać.

– Jeśli tak, to jakie są wasze ulubione i znienawidzone motywy często powtarzane w tworach fanowskich?

Eeee... what? Nie lubię w hurt/comfort sprowadzania pierwszej pomocy do podania środków przeciwbólowych, bo to idiotyzm (życie boli, deal with it), ale poza tym nie uogólniam.

Oczywiście, jako się rzekło, są fanfiki tak złe, że aż dobre, na przykład:

  • ten, w którym bohaterowie sami muszą się torturować, bo Dalekowie nie mają rąk (halo, autorko, szybko na to wpadłaś XD)
  • ten (nie pamiętam tytułu...) w którym źliiiii “naukowcy” (cudzysłów, bo autorka ma o naukowcach pojęcie jeszcze słabsze, niż o teologii i metafizyce) torturują kosmitę, który jest miły, gada po angielsku, udziela dobrych rad, a w chwilach wolnych od torturowania bawi się matematyką... ponieważ kosmita “nie ma duszy”. Really. Śmierdzi Ameryką na kilometr.
  • cała seria pełna zapewniania, że OC “ma wybuchowy temperament, nie serio!” chociaż wkurza się może trzy razy i zawsze z uzasadnionych powodów

Same sobie znajdźcie :) A pierwszy w ogóle fanfik napisałam w podstawówce, w ramach pracy domowej z polskiego, do “Janka Muzykanta” i przysięgam, że nie pamiętam, co w nim było XD Ale teraz wolę mieć trochę więcej swobody, a przynajmniej tak mi się wydaje.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Odpowiedzi: 1) NIE, 2) NIE, 3) wynikające z tego: NIE WIEM, aczkolwiek czasem słyszę, że irytuje mnie “fanficzkowość” czegoś, co zasadniczo fanfikiem nie jest, więc zakładam, że takie cechy istnieją ;)

Oczywiście na potrzeby zabawy, np. portalowej, zdarza mi się pisać rzeczy, które wykorzystują istniejące światy lub bohaterów, ale nie jestem pewna, czy którykolwiek z tych tekstów podpada mimo to pod kategorię “fan fiction”.

 

ten, w którym bohaterowie sami muszą się torturować, bo Dalekowie nie mają rąk (halo, autorko, szybko na to wpadłaś XD)

Ale właściwie dlaczego tortury wymagają rąk? cool Całkowicie sobie wyobrażam daleka torturującego za pomocą przetykaczki do rur i łopatki miksera.

 

 

PS. Sama nie możesz, ale poproś kogoś z adminów/modów, żeby wyedytował możnaby → można by

 

 

http://altronapoleone.home.blog

Ale właściwie dlaczego tortury wymagają rąk? cool Całkowicie sobie wyobrażam daleka torturującego za pomocą przetykaczki do rur i łopatki miksera.

Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia :) ani czasu, żeby sprawdzać. Ale skoro Dalekowie mają pola siłowe i statki kosmiczne, to chyba z torturami też by sobie poradzili...

 

ETA: Ale co mnie w tym fanfiku szczególnie uradowało, to kapiący z niego paaaatos. Tak, przez kilka “a”. Przecież Dalekowie nieumiejętnie torturujący to czarna komedia, jak ta lala, a tu mi autorka wmawia, że to jest taaaakie głębokie, i poważne, i traaagiczne! Aaah, jakże tragiczne! Jaja jak berety :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ach, fanfiki, moje comfort zone i guilty pleasure w jednym. Uczyłam się angielskiego na gejowskich fikach do Sherlocka :D

Do tej pory lubię ff, chociaż ostatnio mam mało czasu na czytanie i wolę jednak sięgnąć po książkę, głównie, żeby nie męczyć wzroku ciągłym gapieniem się w ekran. Ale czasami złapie mnie faza na przekopywanie AO3 i zwykle kończy się to maratonem kilku/kilkunastu fików pod rząd...

Generalnie uważam, że jak się dobrze poszuka, to można znaleźć naprawdę świetnie napisane i wartościowe opka; tylko trzeba przy tym zrobić spory przesiew.

I pisałam fanfiki, a jakże. Od tego zaczynałam właściwie, ale jak sobie teraz o tym pomyślę, to jednak lepiej puścić ten etap życia w niepamięć ;)

 

Jeśli tak, to jakie są wasze ulubione i znienawidzone motywy często powtarzane w tworach fanowskich?

Tricky question. Zawsze mnie odrzucały PWP, szczególnie te opierające się na non-con albo bardzo dziwnych kinkach (omegaverse, mpreg... pewnych rzeczy się nie odzobaczy i nie wyrzuci z głowy przez lata). Nie lubię “sztandarowych tumblrowych AU” typu coffeeshop albo soulmates, bo trudno znaleźć coś oryginalnego.

Najbardziej lubię fiki mocno oparte na kanonie i wykorzystujące go w sposób mądry i świadomy. A jeśli do tego postaci nie są OOC, a autor potrafi pisać, to jestem w siódmym niebie :D

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Tarnino, ja się nie czuję prześladowana. Po prostu NF to portal nakierowany na oryginalne teksty, gdzie czasem trafia się jakiś fanfik. Były do Wiedźmina, jeden do “Miraculum: Biedronka i Czarny Kot” oraz Wojowników (tej serii o dzikich kotach).

A odpowiadając na własne pytania:

– Moje pierwsze “fanfiki” pisałam do dobranocek w okresie przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Przez pisanie rozumiem tutaj rysowanie na papierze do drukarek starego typu (tego łączonego jak papier toaletowy, z odrywalnymi paskami z dziurkami) z tekstem zastępowanym przez poziome linie (bo tak widziałam w kreskówkach).

– Podczytuję, choć nie lubię czytać z ekranu długich tekstów. Niektóre, jeśli mnie zainteresują, to śledzę (jak na przykład ten, o którym wspominałam dzisiaj w wątku o tłumaczeniach).

– Jeśli chodzi o motywy, to kilku nie lubię jako takich, ale to zależy jak sam autor je wykorzysta. Jak choćby w tym samym fanfiku, co wcześniej: kanoniczna, nieciekawa przeszłość bohatera zostaje w fanfiku podkręcona do dziesiątej potęgi, aby było więcej angstu. W tym przypadku przynajmniej fluff jest dobry. Innym takim zabiegiem, jeśli tekst dotyczy romansu problematycznej pary (np. trzynastoletni arystokrata i jego demoniczny kamerdyner w ciele młodego mężczyzny), jest zmienianie tylko jednego z tej pary, drugiego zostawiając w spokoju, aby wyeliminować problematyczny element (rzeczony arystokrata w fiku ma osiemnaście lat, demoniczny kamerdyner jest taki sam).

 

Edit: Gravel, z kinkami to zależy. Pewnym nie lubię, na inne uodpornił mnie DeviantArt. Mam też jeden, który, jeśli nie myśli się zbyt głęboko o pewnych motywach, jest całkiem sympatyczny.

A te często powtarzające się motywy fanfikowe, to myślę, że na podstawie niektórych dałoby się napisać przyzwoite oryginalne opowiadanie.

Fanfiki cieszą się złą sławą – głównie przez twórców fanfickow. Jest to bezpośrednio związane z tym, co mi w fanfikach najbardziej przeszkadza, to jest realizacje mokrych snów ich autorów, brak umiaru i odklejenie od klimatu pierwowzoru. 

Prawie nigdy nie czytam fanfickow, chyba, że tutaj jakiś się trafi i sprawia niezłe wrażenie. 

Jasne, pisałem fanficki, mam też pomysły na kilka, myślałem nawet o konkursie fanfickowym, ale z powodów praw autorskich nie ma na to szans. 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Nigdy nie napisałem fanfika. Ale często pisywałem scenariusze do RPG dawno temu, do Warhammera, do D&D, do Nemezis i jeszcze kilku innych, jednak nie wiem czy to można pod fanfik podpiąć :)

Czytywałem kiedyś, dla relaksu, NAKW. Pamiętam analizę serii fanfików o “Piratah z Karaibów” – płakałem ze śmiechu, i to bardziej z powodu tego co autorka pisała, niż z uszczypliwości analizatorów.

Ale ogólnie fanfiki niet, chyba, że fanfikami nazwiemy książki z serii “Metro” nie napisane przez Glukhovsky’ego. Aha, jeszcze czytałem kiedyś dwie powieści osadzone w “Gears of war” – słabe były okropnie. No i potworka w postaci “Thorgala”, ksiązki na podstawie komiksu, kiedyś łyknąłem – to było mega złe.

 

Known some call is air am

chociaż ostatnio mam mało czasu na czytanie i wolę jednak sięgnąć po książkę, głównie, żeby nie męczyć wzroku ciągłym gapieniem się w ekran

O, to, to właśnie.

Po prostu NF to portal nakierowany na oryginalne teksty, gdzie czasem trafia się jakiś fanfik.

What’s wrong with that? ;)

Jest to bezpośrednio związane z tym, co mi w fanfikach najbardziej przeszkadza, to jest realizacje mokrych snów ich autorów, brak umiaru i odklejenie od klimatu pierwowzoru. 

W rzeczach oryginalnych też się to wszystko zdarza. To kwestia autora, nie fanfikowości. Czasem po prostu człowiek chce napisać coś, co wymaga tła, i bierze to tło skądś, bo sam nie ma czasu go cyzelować. Droga na skróty.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Gravel, z kinkami to zależy. Pewnym nie lubię, na inne uodpornił mnie DeviantArt. Mam też jeden, który, jeśli nie myśli się zbyt głęboko o pewnych motywach, jest całkiem sympatyczny.

A te często powtarzające się motywy fanfikowe, to myślę, że na podstawie niektórych dałoby się napisać przyzwoite oryginalne opowiadanie.

Wszystko zależy od autora. Jeśli ma talent i potrafi mi dany pomysł “sprzedać”, to jasne, każdy motyw może okazać się podstawą dla przyzwoitego tekstu.

Po prostu niektóre motywy są jakieś takie... włochate.

 

Czytywałem kiedyś, dla relaksu, NAKW. Pamiętam analizę serii fanfików o “Piratah z Karaibów” – płakałem ze śmiechu, i to bardziej z powodu tego co autorka pisała, niż z uszczypliwości analizatorów.

Kurczę, tęsknię za czasami, kiedy NAKWA analizowała głównie fanfiki, niektóre były naprawdę wybitne.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Nie znam wielu szczegółow, ale jakiś czas temu była spora afera, po której chyba NAKWA przerzuciła się na analizowanie opek książkowych.

Rozmowa w temacie o Wattpadzie przypomniała mi o jeszcze jednym częstym motywie w fanfikach (i harlekinowatych romansach ogólnie), mianowicie przymusowym łączeniu w pary. Zazwyczaj jest tak, że bohaterowie nie będący jeszcze razem, skłóceni albo sobie obojętni romantycznie zostają postawieni w sytuacji, kiedy muszą ze sobą razem przebywać przez długi czas i wtedy dopiero rodzi się między nimi uczucie.

Jak wszystkie inne wątki, i ten da się fajnie rozegrać (odnajdywanie się w nowej sytuacji, budowanie relacji poprzez poznawanie przymusowego partnera), jednak często dla mało doświadczonych pisarzy jest to tani chwyt, odwalający za nich pół roboty, coś jak rozpędzone ciężarówki wysyłające bohatera do alternatywnego świata.

Pod tą kategorię zaliczam wszelkie porwania przez idola, przymusowe małżeństwa, udawanie pary pod publiczkę. “Ciekawe” pomysły na to widziałam szczególnie w fandomie HP. gdzie Hermiona i Draco, jako prefekci naczelni, dostawali własne dormitorium albo rzucono na nich zaklęcie, przez które nie mogli się od siebie oddalać, co skutkowało spaniem w tej samej sypialni.

 

^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jako dziecko nie zaczynałam od fanfików, bo nie miałam za bardzo książek na własność, musiałam wypożyczać z biblioteki i oddawałam się przepisywaniu ulubionych fragmentów do zeszytów, żeby mieć je choć trochę na własność. :) Pisałam swoje wypociny w zeszytach i nawet nie myślałam o fanfikach.

 

A później nadeszła era Internetu i odkryłam fanfiki. Sporo czytałam tych z „Harry'ego Pottera” i „Dragon Balla”, więc siłą rzeczy zaczęłam tworzyć też swoje. ;) Jedno opowiadanie pisałam nawet z przyjaciółką w lato w ogrodzie i miałyśmy przy tym tyle frajdy, że samo wspominanie tego czasu wywołuje uśmiech na mojej twarzy. :)

 

Fanfiki dobrze napisane potrafią być prawdziwymi perełkami. Z ciekawostek, czytałam kiedyś połączenie „Wiedźmina” i „Gwiezdnych Wojen”. Jednak pisanie takich rzeczy ma to do siebie, że nigdy nie będą czymś, co możemy wydać, co możemy pokazać jako w 100% nasze. Są fajne jako zabawa i szkolenie warsztatu. Tyle.

 

Pisałam jedno opowiadanie wiele, wiele lat i dało mi (oprócz poznania na żywo kilku osób), moc doświadczeń.

Czego nie lubie w fanfikach? Braku kanonu. Kiedy nagle okazuje się, że osoba niesympatyczna, bez powodu jest miła, a normalna bohater zmienia się w irytującego dupka tylko po to, aby autor mógł coś ugrać.

 

Odkopałam temat szukając czegoś innego, ale jak już zajrzałam, to się wypowiedziałam. ;)

Lubię fanfiction. Lubię zarówno jako coś do poczytania, jako zjawisko do analizowania / badania i jako coś, co się pisze.

Tu jest materiał na bardzo długi komentarz i spróbuję go napisać w odcinkach.

Punkt 1. Jestem stara. To znaczy, kiedy w sieci eksplodowała scena fanfiction, w późnych latach 90., byłam dorosła. Czytać fiki uczyłam się metodą prób i błędów – najpierw szukając po prostu kontynuacji mocno niszowych powieści fantastycznych, jakie lubiłam, potem powoli odkrywając, że obok uzupełnień i kontynuacji istnieje mnóstwo innych sposobów przerabiania materiału źródłowego.

Lubię fanfiction dokładnie za przeciwne rzeczy, niż, powiedzmy, literaturę oryginalną. Czyli w praktyce przede wszystkim za przewidywalność. Widzicie, czasem mam ochotę przeczytać bardzo konkretnie zdefiniowany tekst – no niech będzie, na przykład, analizę psychiki Charlesa Xaviera po awanturze na Kubie w finale “X Men: pierwsza klasa”. I to analizę pod konkretnym kątem – na przykład mój mózg domaga się rozwinięcia idei “C. X. jest wściekły na siebie”, wcale niekoniecznie najbardziej oczywistej interpretacyjnie. Albo, z kolei, mam wyjątkowo konkretne zapotrzebowanie tematyczne: “Chcę urban fantasy o szkole dla syrenek, w kosmosie, z duchami, gdzie jedna z bohaterek będzie charakterem przypominała Xenę i będzie motyw z zejściem w zaświaty i nie będzie romansu”. No gdzie ja takie rzeczy znajdę? No w fanfiction, trzeba się tylko uzbroić w umiejętności obsługi tagów i wyszukiwania :)

Tak jak w prozie publikowanej oficjalnie lubię nieprzewidywalność, komplikacje, złożone fabuły, zaskoczenie, tak w fanfiction w sumie przeciwnie. Te dwie grupy tekstów zaspokajają moje zupełnie inne czytelnicze potrzeby.

CD miejmy nadzieję N

 

PS. Pogadamy o erotyce w fanfiction?

ninedin.home.blog

Czyli w praktyce przede wszystkim za przewidywalność. Widzicie, czasem mam ochotę przeczytać bardzo konkretnie zdefiniowany tekst – no niech będzie, na przykład, analizę psychiki

 

Hm, nie zastanawiałam się nigdy nad tą przewidywalnością, ale coś w tym jest, też zdarzało mi się szukać czegoś konkretnego, czego zabrakło w książkach. Na pewno fajne są tak zwane „łatki”, w których mamy wyjaśnienie pewnych zachowań postaci brakujących w książce. 

Mi zdarzało się szukać w fanfikach stałych motywów, które lubiłam, i które autorzy przedstawiali na kilka różnych sposobów. 

 

 

PS. Pogadamy o erotyce w fanfiction?

 

Możemy. :) Zdarzało mi się pisać erotyki z bohaterami, których coś łączyło, ale oczywiście brakowało pokazania tego w fabule wprost. Czasami pisarze nie mogą z różnych względów pokazać pewnych rzeczy, bo nie o tym jest dane dzieło, podobnie w filmach. Nikt nie wstawi Hana Solo i Lei do sceny pod kołdrą. :) Autor fanfiction zrobi to z premedytacją i bez żadnego wstydu. 

Problem jest taki, że sporo tego typu utworów to grafomania tak straszna, że nie starczy godzin, aby to opisać. Mimo że pisać długo (zbyt długo) potrafię.

O, stałe motywy tak!

 

 

i jeszcze jedno. Część moich fandomów to rzeczy dość niszowe, mało znane, często niezbyt długie, a człowiek chce więcej – ergo, jak miałam ostrą fazę na coś, to szukałam wszystkiego, co się z tym wiązało, nawet jeśli oznaczało motyw “dwaj bohaterowie z obcej planety w dalekiej przyszłości, jeden zimny morderczy wampiryczny geniusz, drugi – regularnie podrywający bohaterki twardziel, wojownik związany ze zbrojnym ramieniem tutejszego kościoła – tańczą w lesie z pod gwiazdami do piosenki ABBY” (nie zmyśliłam tego!).

ninedin.home.blog

dwaj bohaterowie z obcej planety w dalekiej przyszłości, jeden zimny morderczy wampiryczny geniusz, drugi – regularnie podrywający bohaterki twardziel, wojownik związany ze zbrojnym ramieniem tutejszego kościoła – tańczą w lesie z pod gwiazdami do piosenki ABBY” (nie zmyśliłam tego!).

 

Ło matko i córko, co to za motyw, skąd to jest?! Po prostu z tego szoku, zaciekawiłaś mnie tak, że mi się mózg zawiesił przy próbach wyobrażenia sobie czegoś takiego xd. 

Taniec OCZYWIŚCIE z fanficzka, bohaterowie z genialnego IMHO cyklu “Trylogia Zimnego Ognia’ C. S. Friedman.

ninedin.home.blog

Taniec OCZYWIŚCIE z fanficzka, bohaterowie z genialnego IMHO cyklu “Trylogia Zimnego Ognia’ C. S. Friedman.

He he, że taniec z ficzka to się domyśliłam, a za cykl dziękuję, nie czytałam i muszę się skusić jak skończę cykl, który ma 10 tomów, a zaczęłam pierwszy i na pewno trochę to potrwa. :)

Plotki głoszą, że większość ludzi zaczynało “przygodę z pisaniem” (nie umiem znaleźć zła w tym stwierdzeniu) właśnie od fanfica. Co prawda Nobel, Piórko, Nebula czy Hugo za to raczej nie grożą, ale przy pierwszym tekście i tak szanse nie są najwyższe.

– Czy czytacie fanfiki?

Tak, moim ulubionym był Ostatni władca pierścienia (wtedy jeszcze nie miał podtytułu z Sauronem).

– Jeśli tak, to jakie są wasze ulubione i znienawidzone motywy często powtarzane w tworach fanowskich?

Traktowanie nonszalancko świata stworzonego przez kogoś innego jest poza moją tolerancją. Np. jeśli miecz świetlny nie ma regulowanej długości w oryginale, to ma nie mieć w fanficu, chyba że “szalony naukowiec”.

 

Na tym portalu napisałem jednego fanfica (pierwszego w życiu) i nawet się dostał do biblioteki, więc nie zostałem prześladowaną mniejszością. Potem się zresztą okazało, że nikt oryginału nie czytał :-)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Na tym portalu napisałem jednego fanfica (pierwszego w życiu) i nawet się dostał do biblioteki, więc nie zostałem prześladowaną mniejszością. Potem się zresztą okazało, że nikt oryginału nie czytał :-)

 

O widzisz, jak coś jest mało znane, to nie każdy się zorientuje. :D Miałam podobną sytuację całe lata świetlne temu, kiedy istniał jeszcze Onet i jako dziecko pisałam pewne opowiadanie z bohaterami dobrze wszystkim znanymi. Aż tu nagle pojawił się komentarz osoby, która nie znała oryginału i postanowiła czytać... A słysząc, że istnieje oryginał, stwierdziła, że ten w ogóle jej nie interesuje. XD 

 

Bo fanfiki mają to do siebie, że często na podstawie dramatu można pisać komedię, na podstawie komedii romans, przy przygodówce nagle okazuje się, że hard sf jest możliwe, a ze zwykłego fantasy można zrobić urban fantasy. Zależy, co kto lubi. :)

@Ananke: yeah, zanim obejrzałam jakikolwiek kawałek anime Gundam Wings, znałam świat i postacie z fików (long story – lubiłam autorkę, najpierw czytałam jej teksty do “moich” fandomów, a potem, bo mi się podobało, jak pisze, inne jej teksty, także związane ze źródłami, których nie znałam. A miala serię 100+ odcinków opartą o to właśnie anime, którego nie znałam... :D :D

 

@Radek: moim ulubionym “oficjalnym” fanfikiem uznanego autora jest na pewno opowiadanie Neila Gaimana “Studium w szmaragdzie”. Kocham je miłością nieopisaną.

ninedin.home.blog

O widzisz, Ninedin, czyli to nie był odosobniony przypadek. :) Mi się nie zdarzyło coś takiego, więc ze swojej strony byłam zdziwiona, ale to pewnie częste, kiedy czyta się różne teksty jednej osoby. :)

Jakby ktoś chciał mój artykuł (naukowy, ENG) o strategiach pisarskich Gaimana w tym tekście, to mam pdf i mogę podesłać #bezczelnaautoreklama

ninedin.home.blog

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ależ fajny temat :)

 

Fanfików nie pisuję, nigdy nie próbowałam.

Ale przeczytałam tego w życiu sporo, głównie jako wypełnienie pustki po tym, jak skonsumowałam oryginał. Zasada ta nie dotyczy moich ulubionych dzieł (dziurę po nich zapycham czytając/oglądając od nowa aż mi bokiem wyjdzie).

Dodatkowy plus – szlifowanie angielskiego, który to język opanowałam już jako osoba dorosła, ale głównie przy okazji literatury fachowej. Prosty język fanfików, zwłaszcza tych osadzonych we współczesnych okolicznościach był idealny, żeby lepiej poznać język zwykłych ludzi. Niestety nigdy nie natknęłam się na godny uwagi fanfik po polsku.

Przy okazji trafiłam na kilka perełek, które chwyciły mnie za serce, zachwyciły pomysłowością lub po prostu rozbawiły do łez, crackfiction to jest temat rzeka.

Szerokim łukiem omijam dziwne (w moim pojęciu) shipy, nikt i nigdy mnie nie przekona do tego, że Hermiona z Draco, albo Wiedźmin z Jaskrem. No nie ma takiej opcji. Nie gustuję w fanfikach niepotrzebnie ociekających seksem. Dobra scena erotyczna nie jest zła, ale podstawa to jednak fabuła. I lubię, gdy bohaterowie są charakterologicznie zgodni z oryginałem.

 

Prosty język fanfików, zwłaszcza tych osadzonych we współczesnych okolicznościach był idealny, żeby lepiej poznać język zwykłych ludzi.

Ha, ha, na fanfikach (Final Fantasy VI...) uczyłam się tłumaczyć ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

MaLeeNa, też nie przekonam się nigdy do dziwnych shipów, ale ludzie takie tworzą, ta Hermiona i Draco to absurd, ale dałabym radę przeczytać, przynajmniej tak myślę, choć nie czytałam, bo nie przepadałam nigdy za postacią Draco. Czasami migały mi fanfiki Harry/Snape i zastanawiałam się, czy ludzie naprawdę w to wierzą, czy po prostu chcą aż tak szokować. W każdym razie – też nie moje klimaty, choć akurat Snape był moją ulubioną postacią. ;)

 

Odnośnie angielskiego to zazdroszczę, ja tłumaczyłam komiksy „Gwiezdnych Wojen”, bo nie wszystkie zostały wydane po polsku, a że ciekawiła mnie historia, to na przemian z mężem tłumaczyliśmy (po kilka stron i zmiana). Sporo tego było, ale mój angielski dalej jak podstawowy tak podstawowy. XD

Nie wiem, na jakim poziomie tam jest słownictwo, ale może spróbuj szczebelek wyżej? Żebyś musiała szukać nowych słów i konstrukcji. Powtarzanie matką wiedzy, ale samym powtarzaniem tego, co już znasz, niczego nowego się nie nauczysz :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Słownictwo tam było specyficzne, bo sporo nawiązań do GW, wyrażenia z konkretnych społeczności, czasami inne języki, także super łatwo nie było, ale tłumaczyliśmy, bo po polsku nie znaleźliśmy wtedy (kto wie, jak jest teraz). Jak oglądałam „Doctora Who” po angielsku to też szło mozolnie... Ale to kwestia specyficznego języka, trzeba oglądać coś neutralnego, a nas jakoś takie obyczajowe seriale nie ciekawiły...

Czasami migały mi fanfiki Harry/Snape

Tylko migały? Takich chyba jest najwięcej...

Zawsze zastanawiało mnie to, skąd taka mnogość tego typu motywów w fanfikach, tzn. niekanoniczne pary homoseksualne. Niespełnione fantazje? Wiele razy spotkałam się z sytuacją, gdy autor(ka) fanfika wprowadzał(a) do swojej historii swoje osobiste, najczęściej trudne doświadczenia – trauma, choroba, niepełnosprawność itd. Oczywiście, że najłatwiej pisać o tym, co się dobrze zna, ale efekt terapeutyczny pewnie też jakiś jest.

 

Doctora Who w oryginale chyba nie dałabym rady obejrzeć, za słabe ucho mam na brytyjskie akcenty :)

Doctor Who jest całkiem dobry do nauki. Zwłaszcza Christopher Eccleston mówi bardzo wyraźnie :)

Ale tak na początek polecałabym raczej napisy – gry przygodowe (Monkey Island ^^) – nie IF, IF jest trudne (dla początkujących za trudne) i nie każdy lubi. Piosenki. Gwiezdne wojny (oryginalne!). Niektóre kreskówki. No i książki – moją pierwszą książką po angielsku był “Hobbit”, gwizdnięty potem przez koleżankę XD wypisywałam dłuugie listy niezrozumianych słów, ale jakoś szło. A potem było z górki.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka