- publicystyka: Fantastyczno-naukowy numer - [wrześniowiec 2013]

publicystyka:

Fantastyczno-naukowy numer - [wrześniowiec 2013]

W wrześniowym numerze „NF” tradycja, to co stare łączy się z nowym. Postludzie chcą zastąpić archaicznych ludzi, czyli nas, kobiety mężczyzn, a irracjonalizm spiera się z racjonalizmem i empiryzmem.

Artykuł „Czy pan istnieje panie Tichy” Michała Hernesa traktuje o nowym filmie na motywach „Kongresu futurologiczny” Stanisława Lema. Ta minipowieść przedstawia kierunek rozwoju cywilizacji, czy też raczej patologicznych zmian, jaki może zajść w przyszłości. Adaptacje twórczości S. Lema to praktycznie odrębny temat. Nie ma ich wiele, nie satysfakcjonują, są przedmiotem dużego rozczarowania jak druga adaptacja „Solaris” autorstwa Soderbergha, które z oryginałem nie ma wiele wspólnego. Charakter tych filmów podkreśla sławne „Wy durak” Lema (Soderbergh został określony jako bałwan) wypowiedziane, na planie pierwszej adaptacji „Solaris”, do rosyjskiego reżysera Andrieja Tarkowskiego. Podobne niepokojące informacje dochodziły na temat najnowszej ekranizacji. Ijona Tichego zastąpiła kobieta Robin Wright, która na dodatek jest autentyczną aktorką grającą, w tym filmie, jak gdyby samą siebie. W „Kongresie futurologicznym” jest scena w której Tichy ulega wypadkowi samochodowemu. W celu ratowania życia lekarze postanawiają przeszczepić jego mózg w ciało młodej czarnoskórej dziewczyny. Na szczęście potem okazuje się, że to był niejako koszmar senno-halucynogenny. Niestety w kontekście „ożywienia” Ijona Tichego na łonie kina ta drastyczna operacja zmiany płci stała się koniecznym faktem. Mimo tych kontrowersji wydaje się, że film powinni obejrzeć koneserzy filmu oraz miłośnicy Lema. Mam nadzieje, że to nie koniec adaptacji twórczości pisarza urodzonego we Lwowie. Swego czasu ciekawą pogłoską było, że James Cameron jest zainteresowany sfilmowaniem „Śledztwa”, jednak po „Avatarze” brzmi to jak żart.

Z problemem płci głównego bohatera, czy raczej suberbohatera, jest związany również inny artykuł wrześniowego numeru. Jest to problem o którym wcześniej nie przypuszczałbym, że może zaistnieć. Na fali mody na filmy o suberbohaterach uświadomiono sobie brak dobrego dzieła tego typu, który by posiadał protagonistkę, a nie protagonistę.

Konkursowe opowiadanie „Drobnoustroje” Piotra Mirskiego przepełnia duszna, niepokojąca, neurotyczna atmosfera w której na pierwszy plan wysuwa się lęk, żyjących w związku, młodych ludzi przed ciążą, przed pojawieniem się w ich życiu dziecka. Początkowo jest to tekst obyczajowo– psychologiczny, który potem sprytnie i niespodziewanie zostaje połączony z klasycznym motywem kontaktu ludzkości z cywilizacją pozaziemską, żeby potem przejść w horror. Ciekawa jest forma opowiadania. Tekst jest podzielony na swoiste fragmenty, które umożliwiają autorowi zabawę w kotka i myszkę z próbującym zrozumieć fabułę czytelnikowi. Najpierw wydawało się mi, że głównym bohaterem jest młody mężczyzna będący freelancerem, który żyje w związku z dziewczyną. Następnie, że chodzi o tego samego freelancera, lecz w dwóch alternatywnych odsłonach, podobnie jak to było w niedawno drukowanym „Po drugiej stronie” Willa McCintosha, gdzie życie bohaterów niespodziewanie rozdzieliło się na dwa stany kwantowe. Na końcu zajarzyłem, że chodzi o równoległe losy dwóch odrębnych protagonistów, żyjących z dziewczyną, freelancera i ginekologa. W „Drobnoustrojach” okazuje się, że prawda może być subiektywna, przebieg wydarzeń można różnie interpretować. Z punktu widzenia freelancera prawda wygląda irracjonalnie, a z punktu widzenia ginekologa jest przynajmniej bardziej racjonalna. Byłem tym nieco skonfundowany, gdyż można połączyć również doświadczenia obu bohaterów w jedną obiektywną wykładnie. To jest ciekawsza strona opowiadania. Utwór można też traktować jako grę postmodernistyczną, która bawi się z pewną dozą pomysłowości różnymi motywami. Tutaj można zarzucić, że szwy łączące różne gatunki są zbyt grube. Trochę nie pasuje łączenie poważnego realizmu obyczajowo-psychologicznego z inwazją obcych z kosmosu. Wątek science – fiction sprawia wrażenie jakiejś niepasującej groteski. Mam wrażenie, że Piotr Mirski chciał się podzielić refleksjami egzystencjalnymi swojego pokolenia, dotyczącymi trudności bycia w dorosłym związku z kobietą, po czym dowiedziawszy się o konkursie „NF” trochę na siłę postanowił to połączyć z ogranymi motywami fantastyki. Mimo tych zastrzeżeń uważam, że to jest najciekawszy tekst z czterech dotychczas przeze mnie przeczytanych opowiadań konkursowych ( nie zapoznałem się tylko z opowiadaniem z numeru sierpniowego).

Punkt wyjścia „Demona Maxwella” Tadeusza Soleckiego jest podobny do „Formuły Lymphatera” S. Lema. W obu utworach pojawia się kloszard, który wyjaśnia przypadkowej osobie, że jego aktualny stan jest konsekwencją rewolucyjnego odkrycia. Mamy tutaj wykłady z termodynamiki i mechaniki kwantowej . Okazuje się, że nawet w racjonalnej fizyce istnieją demony. Nie przekonuje hipoteza karkołomnie i trochę na siłę łącząca mechanikę kwantową z antropologią, na podstawie której zostaje stworzony amutal, przyrząd służący do sterowania przypadkiem, czyli rozkładem szczęścia i pecha.

„Oni” Michała Lelonka również wiąże się z antropologią. Autor przedstawia człowieka z perspektywy przedstawicieli innej, obcej cywilizacji. Wizja ta jest pesymistyczna. Przypomina obraz człowieka w twórczości S. Lema, który został określony przez Wojciecha Orlińskiego jako mizantropijny humanizm. Utworowi jednak brakuje typowych cech opowiadania jakimi są fabuła, bohaterowie, postacie drugoplanowe czy dialogi i opisy. „Oni” składają się głównie z suchych raportów różnych grup badawczych kosmitów. To powoduje, że opowiadanie czyta się jak referat z Akademii Górniczo-Hutniczej, której absolwentem jest autor, a nie jak pełnokrwistą beletrystykę.

„Fale” Kena Liu to gwóźdź programu. Marcin Zwierzchowski pisze, że „twórcom science-fiction chyba powoli kończą się pomysły”. W świetle tego stwierdzenia opowiadanie Kena Liu może jawić się jako synteza różnych idei transhumanizmu, czyli przemian człowieka w różne formy podczłowieka w ramach postępu, które były obecne dotąd w science-fiction. W „Falach” nowe walczy z starym. Mimo drastycznych zmian tradycja jest tutaj zachowywana poprzez opowiadanie

pierwotnych opowieści w formie mitów i wierzeń. Przekazuje je kolejnym pokoleniom/formom postludzi główna bohaterka Maggie, która sama ulega przeobrażeniom. Mity opowiadają o początkach człowieka, lecz milczą o tym dokąd zmierza. Autor postanowił dopisać tą brakującą część. Końcówka sugeruje połączenie irracjonalnych wierzeń z empiryczno-racjonalnym światopoglądem.

Problem z opozycją religii i nauki ma też Peter Watts. Przy okazji tworzenia nowej powieści dzieli się swoimi wątpliwościami co do nauki i zastanawia się nad zastąpieniem jej w poszukiwaniu prawdy przez religię… Dowiedziałem się też dlaczego tak niekomfortowo czytało mi się „Ślepowidzenie”. Rafał Kosik zastanawiając się nad tym dlaczego człowiek coraz bardziej zmienia swoje środowisko na sztuczne przypuszcza, że jesteśmy na drodze prowadzącej do przeobrażenia się w postludzi.

„Przejście w biel” Catherynne M. Valente jest antyutopią postapokaliptyczną, umiejscowioną w alternatywnej historii. Niemcom pod koniec drugiej wojny światowej udało się zbudować bombę atomową, co spowodowało wojnę nuklearną, której początkiem był atak Amerykanów na Hiroszimę i Nagasaki. Konsekwencją tej wojny totalnej było to, że tylko nieduży odsetek Amerykanów pozostał płodny oraz powstanie jakiegoś niszczącego środowisko morza płynnego srebra, co w dalszym skutku spowodowało powstanie z demokratycznego USA państwa totalitarnego. Jednak ten ciekawy kontekst jest mało istotny w opowiadaniu, gdyż Valente woli skupiać się na emocjach piętnastoletnich Martina i Sylvie, których czeka Dzień Prezentacji, na którym zostaną przydzielone im odpowiednie role w dorosłym społeczeństwie totalitarnym. Mózgi nieletnich bohaterów są zmacerowane, niezdolne do prawidłowej oceny rzeczywistości. System społeczny jest podporządkowany mówiąc prosto rozmnażaniu. Ideologia władzy wymusiła na społeczeństwie utrzymywanie pozorów moralności typowej rodziny patriarchalnej klasy średniej z epoki polowania na komunistów senatora McCarthy'ego, który w alternatywnym świecie tego opowiadania został prezydentem.

Ciekawie wygląda połączenie amerykańskiego stylu retro życia klasy średniej z lat pięćdziesiątych z totalitarną codziennością. Opisywane w opowiadaniu filmy propagandowe mają w sobie coś z reklamy coca-coli z tamtych lat. Być może autorce za inspiracje posłużył między innymi trend w kulturze, który zaistniał podczas zimnej wojny, wyrażający lęk przed wojną nuklearną, lecz trzeba pamiętać, że to zagrożenie nadal istnieje.

Poza tym w publicystyce pojawił się pierwszy artykuł z nowego cyklu mającego zamiar przedstawiać literaturę fantastyczną, która prawie lub w ogóle nie jest obecna na polskim rynku. Na pierwszy ogień poszło RPA. Nie jest to dziwne. Kilka dni temu obejrzałem w tv „Dystrykt 9”, gdzie przybysze z kosmosu ciekawie wkomponowali się w krajobraz socjologiczny tego południowo-afrykańskiego państwa, a wcześniej miałem okazję zobaczyć „Elizjum” również korzystający z podobnej scenerii. Okazuje się, że na mapie lieratury i filmu fantastycznego to Niemcy i Francja są krajami bardziej egzotycznymi niż RPA.

W numerze wrześniowym „NF” pozytywnym dla mnie zaskoczeniem jest to, że wszystkie opowiadania można zaliczyć do science-fiction. Najlepsze są opowiadania zagraniczne oraz felieton Wattsa. Mimo wad polskich opowiadań jest to bardzo dobry numer, przynajmniej mi przypadł do gustu.

Komentarze

"…W numerze wrześniowym numerze „NF”…" – wywal powtórzenie.

Faktycznie wrześniowiec bardzo S-Fowy. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Żadne z opowiadań raczej mnie nie zainteresowało, ale paczę – cykl o fantastyce w różnych krajach? Jeeeee! To czekam na Portugalię, Szwajcarię i Finlandię :D

"Kongresu futurologiczny"; "Kongresie futurologicznym"; "Śledztwa"; "Avatarze" – to jakieś nowe produkcje kinowe?

Miło, że wyłapałeś tę propagandową stylistykę rodem z czasów zimnej wojny, którą Valente zastosowała w swoim opowiadaniu. Mnie też bardzo spodobał się ten zabieg – od razu stają przed oczami filmiki takie, jak ten: http://www.youtube.com/watch?v=h3iWXYVV_SY.

@JeRzy – wymykasz się mojej  rzeczywistości.  Ja już nie wiem…

Możesz rozwinąć tę myśl?

  Niezły filmik, ale nie ma tam nic o bombie atomowej, tak jak to było w czwartej części Indiany Jones'a.

Nowa Fantastyka