- publicystyka: Wydanie Specjalne 3/2013 - recenzja [minikonkurs]

publicystyka:

Wydanie Specjalne 3/2013 - recenzja [minikonkurs]

Wybaczcie, ale tym razem bez kulinarnych inspiracji, bo deadline goni. Zatem bezpośrednio i wprost przystąpię do omówienia opowiadań z numeru specjalnego.

 

Tekstem otwierającym wydanie specjalne jest „Złodziej Dusz”. I już na dzień dobry, z tym tekstem mam problem. Naprawdę ciekawy prolog (pierwszy akapit) – zaintrygował mnie. Bardzo ładnie zarysowany świat i umiejętne wprowadzenie w realia – bez kawy na ławę, bez zarzucenia czytelnika toną informacji, wszystko odkrywa się powoli i wcale ta powolność nie przeszkadza w rozumieniu świata opowieści. Za to ogromny plus, niezwykle trudno jest uzyskać ten złoty podział, gdzie czytelnik rozumie co czyta i nie czuje się przygnieciony ilością obcych pojęć. Koncepcja z odkryciem tajemnic starożytnego Egiptu i zastosowaniu jej do współczesności już mi trochę zgrzytała uproszczeniami. Natomiast to, co mnie zabolało w tekście najmocniej, to sposób poprowadzenia i rozwiązania fabuły. O ile zaczyna się świetnie i wątek morderstw jest intrygujący, to rozwiązanie i sposób dojścia do niego jest jak dla mnie mocno niesatysfakcjonujący. Brak mi podjęcia gry z czytelnikiem – ot 'morderca' pojawia się znienacka, podany na talerzu i wątek, który zapowiadał się na bardzo ciekawy kryminał ostaje się jedynie standardowym wątkiem akcji. A wielka szkoda. Rozczarowaniem jest również wątek związany z Abigail – mam wrażenie, że ta postać i jej relacje rodzinne wyszły niespójnie. Szczególnie rzuciło mi się w oczy stwierdzenie, że „rodzeństwo było w bardzo dobrych stosunkach, Robert mógł ją zmusić, ale nie chciał”, po czym zostaje wyrzucony za drzwi i jeszcze klnie pod nosem na siostrę, że mu nie 'podpowiedziała'. Być może coś przeoczyłam, ale brak mi również wyjaśnienia, dlaczego w pierwszym akapicie Eliza ucieszyła się, że 'odjechali'. No i to bardzo otwarte zakończenie… Potencjał opowiadania, w moim odczuciu, był dużo większy, zabrakło mi czegoś.

W pewnym miejscu pojawia się nieszczęsne „ubrał je” w odniesieniu do części garderoby. Korekta zaspała.

 

Ze świata cyberpunkowego zostałam przeniesiona do wieku osiemnastego świata naszego, by poznać historię „Krew Casanowy”. Niestety, pozostawiła mnie ona zupełnie obojętną. Coś jest w stylu/sposobie pisania autora, że tekst brzmi beznamiętnie, sucho, wręcz nudno. Szczególnie mi przeszkadzało to powtarzane po wielokroć 'Wenecjanin'. Oraz nieszczęsna 'stróżka śliny' (korekta zaspała po raz drugi). Losy Casanowy ani jego problemy mnie nie poruszyły.

 

I przeskok do futurystycznego świata, gdzie eksperymenty genetyczne i ewolucja doprowadziły do powstania ciekawej krzyżówki. Przede mną „Popiołun”… cóż. Bardzo, bardzo dekadencki i klimatyczny tekst. Już sam tytuł mi mówił, że opowiadanie będzie dobre. Znakomita zabawa słowami i niezwykle plastycznie nakreślona rasa 'ptakoludzi'. Jest intryga, jest element „science” w „fiction”, jest wyjątkowo oryginalny wątek romantyczny oraz świetne sceny walki. Są emocje i zgnilizna świata a wszystko napisane dobrym, oddającym ducha tekstu, stylem. „Popiołun” aż ocieka końcem świata. Jeżeli korekta coś tu przepuściła… a w zasadzie, jakie to ma znaczenie, skoro i tak wszystko toczy się ku zagładzie.

 

No cóż, „Niewolnik” miał tego pecha, że czytałam go po znakomitym „Popiołunie” no i, niestety, nie miał z nim szans. Niby jest pomysł na świat, ale gdzieś wszystko się po drodze rozmywa, odniosłam wrażenie iż świat istnieje tylko jako dekoracja, autorka nie przekonała mnie o jego prawdziwości, skaczemy tylko za głównym bohaterem i poza nim, zdaje się, że nie ma nic więcej. Zabrakło w tym opowiadaniu tego 'czegoś'. Niektóre dialogi sprawiały wrażenie mocno niewiarygodnych, w szczególności teksty typu 'ej ty kundlu z rynsztoka, chcę żebyś wiedział, że cię szanuję'. No i prywatnie męczyło mnie podkreślanie na każdym kroku, jaka to Królowa jest wspaniała. Podobała mi się koncepcja 'sieci umysłów', aczkolwiek to, że się jednak dało w niej niektóre rzeczy zatajać (i to z powodu „potrzebne autorce do rozwiązania fabuły”) trochę to wrażenie popsuło. Na plus, że czytało się całkiem gładko i nieźle, nie „przeskakiwałam” wzrokiem akapitów, jak w przypadku dwóch, ostatnich opowiadań.

 

„Lebensraum” to całkiem ciekawa koncepcja na światy równoległe, przywalona opisami poczynań wyjątkowo nudnych i bezpłciowych bohaterów. O ile jeszcze samego Johna dałoby się znieść, to Erika była już zdecydowanie ponad moje siły a trzeciego z bohaterów w ogóle nie pamiętam, poza tym, że był. Fabuła zaczęła się gdzieś od połowy i nie rzuca się specjalnie w oczy, ginie w opisach. Gdyby zostawić jednego Johna i tekst mocno skrócić, mogłoby z tego wyjść coś ciekawego. A tak mnie znudziło śmiertelnie i od połowy przeleciałam tylko wzrokiem, żeby zobaczyć rozwiązanie fabularne. Co, dodam, nie było wcale łatwe, ze względu na dwa, mocno rozbudowane epilogi…

 

Ostatnie z opowiadań, „Gwiazdy nie kłamią” przeczytałam parę dni później. Na pierwszych stronach ugryzło mnie w oczy wystąpienie konferencyjne głównego bohatera, które wygląda jak skopiowane z filmów amerykańskich. Wykształcony i teoretycznie obyty naukowiec wchodzi na mównicę, rzuca na dzień dobry 'rewolucyjną' hipotezę uderzającą w podstawy nakreslonego świata a jak chce podać argumenty to go wyprowadzają. Wyjątkowo nie lubię tego dość ogranego chwytu, m.in. ze względu na to, iż konferencje *naukowe* wyglądają nieco inaczej, w szczególności autorzy wystąpień wcześniej nadsyłają organizatorom temat wystąpienia. A naukowość została przez autora bardzo starannie podkreślona listą tytułów w pierwszym zdaniu. Do tego przedstawione później tezy, które bohater zamierzał przedstawić na owej konferencji, wydały mi się bardzo ale to bardzo naciągane i niezwykle uproszczone. Tak, wiem, licencia poetica i science fiction. Ale ja lubię, jak to science w fiction jest solidne a nie wysoce umowne. Tym, co mnie za to przykuło na powrót do tekstu, była relacja między Klucznikiem a Bilim (to moja prywatna słabość :). I bardzo, bardzo żałowałam, że z pewnych przyczyn – których tu nie zdradzę – nie została pociągnięta dalej. Świat przedstawiony opiera się na dość spójnej koncepcji, ze sporą dawką odniesień do rzeczywistości nas otaczającej, aczkolwiek całość opowiadania, moim zdaniem, jest stanowczo przegadana. W zasadzie istnieje jeden główny wątek i zamieszanie wokół, rozciągające go do tych 22 stron wydawało mi się zbędne i męczące. Od pewnego momentu leciałam już po łebkach, zastanawiając się, jak autor wybrnie. I w którą stronę. I zdecydowanie morał końcowy o świetle wiary wskazującym kierunek nauce nie przypadł mi do gustu.

Z wpadek korekty: ”potężnnie” na dole 1 kolumny, strona 62. W jednym ze zdań pod koniec pierwszej kolumny na stronie 64 coś zostało urwane i zniknął przez to sens.

 

Podsumowując, tekstem numeru jak dla mnie bezapelacyjnie jest „Popiołun” i dla tego opowiadania, warto było nabyć numer. Jeśli pozostałe teksty Wojciecha Szydy stoją pomysłem i wykonaniem na podobnym poziomie, to śmiało mogę zostać fanboyem (fangirlą:)) jego twórczości. Dalej długo nic, zarówno „Złodziej Dusz”, „Gwiazdy(…)” i „Niewolnik” mają swoje zady i walety. Najgorzej czytało mi się „Lebensraum” a najbardziej obojętną pozostawił, o ironio, Casanova.

Komentarze

Przy "Złodzieju dusz" miałem dokładnie takie same odczucia. Początek niezły a potem autorce zabrakło pomysłu i poszła po najmniejszej lini oporu, byle skończyć.

"mają swoje zady i walety. " – ciekawe. To tak specjalnie? Bo też by paoswało, ale ja nigdy o takim czymś nie słyszałem :) Ogólnie nie kupiłbym tego numeru po tej recenzji. Ale i tak mam zamiar zaprenumerować, tylko szkoda, że nie zrobiłem tego razem ze zwykłą NF. No i jeszcze – "Popiołun" poodbno był najlepszy, a "przeskakiwałaś akapity? Jakos mi tak nie pasuje, chociaż – może… :)

Mee!

deadline :) "…wprowadzenie (pierwszy akapit) – zaintrygowało mnie. Bardzo ładnie zarysowany świat i umiejętne wprowadzenie…" "…jest „Popiołun” i, dla tego…" – – przecinek przesuń. "Stróżka" w fantastyce? Muszę przeczytać! :) A zady i walety są znane wśród starszych, Panie Kózka San. Bardzo lubię Twoje recenzje (choć czytałem dopiero dwie:). Wnikliwa i wymagająca z Ciebie czytelniczka. Super.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

" A zady i walety są znane wśród starszych, Panie Kózka San. " – no cóż, ja się za starszego nie uważam, więc miałem prawo twierdzić, że to pomyłka prawda? ;)

Mee!

Uf, pojawiła się choć jedna recenzja… Czekam do końca dnia, może ktoś jeszcze coś napisze – i jutro/pojutrze powinienem wklejać podsumowanie ;-)

No, jak na razie Bellatrix jest murowaną faworytką :)

Mee!

Dobra – ja też coś dosmaruję na ten konkurs ; )

I po co to było?

Koik80 – dzięki, poprawiłam:) cieszę się że recka Ci się spodobała, uczucie w każdym razie jest wzajemne – ja Twoje też bardzo lubię ;) Ja tam mówię, że "zady i walety" to popularne wśród brydżystów a nie starszych ;) jakoś tak lepiej brzmi ;) W żadnym wypadku w "Piopiołunie" akapitów nie przeskakiwałam, ten manewr wykonałam w dwóch ostatnich opowiadaniach – Lebensraum i Gwiazdy nie kłamią. Łącznie te dwa teksty zajmują ponad połowę numeru i oba czytało mi się dosyć ciężko.

Autorzy Lebensraum i Gwiazdy nie kłamią powinni przeprosić Bellatrix, że nic nie zrozumiała z ich opowiadań. Mi akurat te dwa opowiadania podobały się najbardziej. Obydwa dominują literacko nad resztą, bohaterowie są wiarygodni, a ich treści nie da się zamknąć w smsie albo w serii zdjęć na smartfona.

Cóż, podejmę wyzwanie – "Prawda, wiara czy władza – wybór należy do ciebie" – 49 znaków, mniej niż 1/3 smsa, czy coś pominęłam, jeśli chodzi o treść "Gwiazdy nie kłamią?" :)  

Ostro :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Bellatrix Tak, pominęłaś nominację do nagrody Hugo dla Gwiazdy nie kłamią. Jakoś nie słyszałem, żeby amerykańscy wydawcy rozpytywali o prawa autorskie opowiadań, które uznałaś za lepsze. A kierując się twoją oceną przecież powinni. Zadaj sobie pytanie – oni się mylą czy ty? To naprawdę nie boli.

Szczerze, to też chętnie przyjąłbym przeprosiny od tych autorów.

makoshika, przepraszam, że się wtrącę do rozmowy, ale co to ma oznaczać: "Zadaj sobie pytanie – oni się mylą czy ty?"? I to wcześniejsze, przed tym. Przecież Bellatrix pisze jako recenzentka i to ona ocenia według siebie, co jej się podoba, a co nie. W kwestiach gustu nie ma mylenia i nie-mylenia.

 

No i Bellatrix – pojechałaś po bandzie ;)

Mee!

kozajunior Oceniam właśnie gust Bellatrix. W tej kwestii nie ma u mnie "mylenia i nie-mylenia".

Oceniać gust innej osoby… hm, można, ale po co, skoro wiadomo, że każde gusta są inne? :)

Mee!

Naprawdę w treści opowiadania była zawarta informacja o nominacji do nagrody? Chyba ktoś nie zauważył, że ramka pod tekstem to komentarz redaktora a nie zakończenie opowiadania /ironia off. A poważnie, makoshika reprezentujesz niestety szersze zjawisko, które obserwuję od jakiegoś czasu w Polsce. Ślepe podążanie za tym, co Wujek USA pokaże palcem i nazwie 'dobre'. Polecam przeczytanie starej, dobrej baśni Andersena "Nowe szaty cesarza" i włączenie samodzielnego myślenia. Argument "opowiadanie jest najlepsze bo dostało nominację do nagrody a nikt z pozostałych autorów nie dostał" jest wyjątkowo głupi. Z prostej przyczyny – polscy autorzy tworzą po polsku, nagroda Hugo jest amerykańską nagrodą, dla opowiadań w języku angielskim. I tak, uważam, że nasze, polskie opowiadanie ("Popiołun" Wojciecha Szydy) bije amerykańskie (nominowane do nagrody) na głowę. A teraz możecie mnie zlinczować :]

Zlinczować? Ale za co? Za wyrażanie własnej opinii?

Mee!

gwidon Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś napisał. Tylko po co obnosić się ze swoją ignorancją? Bellatrix Skoro "Popiołun" bije na głowę opowiadanie amerykańskie, to czekam kiedy zostanie zaprezentowany w jakiejś anglojęzycznej antologii najlepszych opowiadań świata ad 2013. Problem polega na tym, że "reprezentujesz, Bellatrix, niestety szersze zjawisko, które obserwuję od jakiegoś czasu w Polsce". Polega ono na tym, że obrona kontuszów i pasów słuckich prowadzi donikąd. Sprowadza się to do stwierdzenia, że w języku angielskim czyta cały świat, w języku polskim tylko Polacy. Cały świat czeka na antologie Hugo, Nebula, ale nikt nie czeka na antologie polskojęzyczne. Czasem warto wiedzieć jakimi nowymi ścieżkami podąża światowa literatura fantastyczna, jakimi zajmuje się problemami, co stawia na ostrzu noża, nawet jeśli w treści opowiadania nie była zawarta informacja o nominacji do jakiejś nagrody.

Nie bronię kontuszów, po prostu wyrażam własną, osobistą, prywatną opinię. Moją opinię a nie "światowej komisji ds. przyznawania nagród" i świat nie jest w stanie mi wmówić co ma mi się podobać, a co nie – to oceniam ja sama. Lubię czytać po polsku, lubię zwracać uwagę na warsztat pisarza i jego umiejętność operowania językiem – polski stwarza więcej możliwości niż angielski, choćby ze względu na końcówki gramatyczne. Oczywiście, że warto wiedzieć, jakimi ścieżkami podąża literatura na świecie, co nie oznacza, że należy do niej bezkrytycznie podchodzić. "Zmierzch" też uważasz za znakomitą literaturę bo dostał jakąś prestiżową, amerykańską nagrodę? Żeby nie było, akurat opowiadania "Gwiazdy nie kłamią" nie uważam za złe. Po prostu nie jest nadzwyczajne – ma swoje lepsze i gorsze strony i moim głównym zarzutem, poza przegadaniem i sceną wystąpienia konferencyjnego (UWAGA BĘDZIE DUŻY SPOJLER Z TREŚCI) jest . . . . wyciągnięcie zbyt daleko idących wniosków z obserwacji. Bohater widzi w pobliżu planety obiekt, który sam określa jako "podobny do planetoidy" i który zaczyna się poruszać w kierunku Ziemi, po czym decyduje się publicznie ogłosić, że wszyscy żyli w nieświadomości i mylili się co do pochodzenia ludzkości, bo on zaobserwował właśnie boski pojazd, który sprowadził niegdyś ludzi na Ziemię. No litości. To tak, jakby w naszym świecie profesor astronomii z jakiejś poważanej uczelni zaobserwował kometę i ogłosił publicznie, że ma dowód na istnienie zielonych ufoludków, które właśnie jadą nas podbijać. Od bohatera przedstawionego jako naukowiec wymagam jednak podejścia naukowego a nie pochopnego wyciągania wniosków, które to wnioski – wyciągnięte z sufitu – deux ex machina okazują się w 100% trafne. I – o ile jestem w stanie uwierzyć, że autor przekonał ogół społeczeństwa amerykańskiego, że tak wygląda praca naukowca, to mnie to uproszczenie przeszkadza.

makoshika 2013-09-11  11:26

Oceniam właśnie gust Bellatrix. W tej kwestii nie ma u mnie "mylenia i nie-mylenia". - Jak to, sama oceniasz? Nie potrzebujesz do tego obcojęzycznej komisji, której opinię mogłabyś na ślepo poprzeć? Bellatrix 2013-09-12  14:11 Nie bronię kontuszów, po prostu wyrażam własną, osobistą, prywatną opinię. Moją opinię a nie "światowej komisji ds. przyznawania nagród" i świat nie jest w stanie mi wmówić co ma mi się podobać, a co nie – to oceniam ja sama. Lubię czytać po polsku, lubię zwracać uwagę na warsztat pisarza i jego umiejętność operowania językiem – polski stwarza więcej możliwości niż angielski, choćby ze względu na końcówki gramatyczne. Oczywiście, że warto wiedzieć, jakimi ścieżkami podąża literatura na świecie, co nie oznacza, że należy do niej bezkrytycznie podchodzić. - Nic dodać, nic ująć.

Sorry, taki mamy klimat.

Bellatrix: Lubię czytać po polsku, lubię zwracać uwagę na warsztat pisarza i jego umiejętność operowania językiem – polski stwarza więcej możliwości niż angielski, choćby ze względu na końcówki gramatyczne. Gdyby o tym wiedział Szekspir, przeprowadziłby się na dwór Stefana Batorego albo któregoś z Wazów. Bardzo mocna teza, nie poparta żadnymi dowodami. A dowody mówią coś zupełnie przeciwnego, wystarczy zapytać językoznawcę.

Nowa Fantastyka