- publicystyka: Biutiful Pokrzyw – SIERPNIOWIEC 2013

publicystyka:

Biutiful Pokrzyw – SIERPNIOWIEC 2013

 

Był smutny i chodził nago,

Z kotami się w kłębek zwijał.

Do grobu go wreszcie kładą.

Kopyta płótno owija.

 

„Sto razów” za życia zdychał

I zbierał – przez długie lata.

Nikt go już o nic nie pyta.

Po brzozie wyrośnie platan.

 

Las cały, gdzie o poranku

Faun oczaruje nas fletem.

Widzicie? To „Sztuka w zaścianku”.

Tam Bogna zaraża śmiechem.

 

Brud za paznokciami Matta Damona na przodzie, odrzutowy smok pełen boskości strzeże fantastycznych tyłów, czyli sierpniowiec nareszcie wpadł w moje ręce.

Przebrnąłem przez pierwsze parę stron reklam, przywitałem się z Jakubem Winiarskim i Jerzym Rzymowskim i ruszyłem dalej.

 

„Elizjum” pięknie zareklamowano i, na szczęście, nie zajęło to więcej niż dwie strony. Godne podziwu jest to, że Jan Żerański – autor tego „filmowego” artykułu – w tak minimalistycznym tekście zahaczył o mitologię grecką, filozofię, futurologię, a nawet ONZ! Krótko, zwięźle i na wiele tematów. Film z pewnością obejrzę.

 

Szósta strona przed nami i wywiad z Anną Kańtoch – tekst, na który czekałem, ponieważ cenię sobie jej „Przedksiężycowych”.

Na zdjęciach pisarka drażni się z wężem boa i z gniewnym, prawdopodobnie przez to i mniej świętym, Mikołajem, ale o tym w samym wywiadzie ni chuchu. Taka tajemniczość mi nie przeszkadza, jeśli nie odbija się na całości…

Pytania padają interesujące, często gabarytowo pokaźniejsze od odpowiedzi, a pani Kańtoch przez pierwszą stronę nad niczym się głębiej nie zastanawia, niczego nie zakłada, nie postrzega i dopiero w dalszej części rozmowy daje się z niej wycisnąć parę interesujących spostrzeżeń.

W jakimkolwiek kierunku ta zdolna pisarka pójdzie lub nie pójdzie, może być pewna, że będę jej kibicował.

 

Reszta publicystyki „przedopowiadaniowej” minęła mnie szerokim łukiem, w dodatku po zewnętrznej, choć fantastyka socjologiczna z królem Zajdlem i Wawrzyniec Podrzucki z popularnonaukowym artykułem o cyber-darwiniźmie przykuły moją uwagę na parę chwil. Zachwytów co do „Łowcy śmierci” nie podzielam, a i na kolejny film dla pararomantycznych nastolatek wybrać się nie zamierzam. Rozumiem jednak, że redaktorzy starają się zadbać o każdego ze swoich czytelników i nie chcę się na nikogo obrażać.

O tym natomiast, że z nagrodą im. Janusza Zajdla źle się ostatnio dzieje wiedzą chyba wszyscy, ale cieszę się, że NF (w postaci Jerzego Rzymowskiego) wypowiedziała się w tym temacie. Niech przynajmniej ten laur nie opiera się na kunktatorstwie.

 

Dobrnęliśmy, nie bez wysiłku, do opowiadań. Papier zmienia się na toaletowy z odzysku, a Adam Przechrzta zaprasza nas do „Archiwum’. Miesiąc temu narzekałem, że magazyn niepotrzebnie daje się wciągnąć w różne pseudo polityczne dyskusje, to w tym miesiącu dopiero dołożyli do pieca!

Powstanie Warszawskie dzieli Polaków ponoć i na facebooku. To jeden z tych tematów (patrz na felieton Rafała Kosika z 71 strony NF), na które wręcz trzeba mieć swoje zdanie, w jednej z dwóch, skrajnie odmiennych, opcji do wyboru.

Samo opowiadanie może się podobać, a i posłowie pewnie nie trafi w próżnię. Całość czyta się łatwo, a pomysł dotyczący okultystycznej mapy przeznaczonej dla muzeum ateizmu naprawdę przedni. Boję się tylko, że następne w kolejce czekają opowiadania o mamie Madzi, obrońcach krzyża i ofiarodawcach zegarków.

Wiem, wiem. Przesadzam i szargam świętości, ale ja w NF szukam inteligentnej rozrywki, a historycy mogliby toczyć swoje spory gdzie indziej.

Szklane kulki, kształtne piersi bohaterki, „płonąca skóra pod jego ustami”, zatracanie się w męskim dotyku tego nie rekompensują. Lecz jeśli liczą się emocje, to może tu leży klucz, by przyciągnąć liczne zastępy czytelników? Tylko, czy koniecznie trzeba się „zOnecić”?

 

Przeszedłem od razu do kolejnego z opowiadań, bo ani mnie „Archiwum” nie znużyło, ani ni nasyciło czytelniczego głodu.

I dostałem to, co chciałem. „Sztukę w zaścianku” Jakuba Małeckiego.

 

Tego dnia ze wszystkich stron atakowano mnie emocjonalnie. Wpierw spotkałem koleżankę ze studiów, z którą nie widzieliśmy się zdecydowanie zbyt długo, później żona męczyła mnie dokumentem telewizyjnym o dwudziestoparolatku, który przegrywa walkę z alkoholizmem, a wreszcie NF drukuje wspomniane opowiadanie.

Od dwóch dni zastanawiam się, co takiego mnie w nim ujęło. Powinienem pewnie rzucić jakimiś mądrymi słowami, zaszufladkować nimi wspomniany tekst, ewentualnie gorąco go polecić. Jedynie do tego ostatniego można mnie bez trudu namówić.

 

Małecki obejrzał obraz Malczewskiego (pod tym samym tytułem; warto też zwrócić uwagę na grafikę Daniela Grzeszkiewicza, łączącą oba te dzieła) i napisał przejmującą opowieść o faunie, niby-diabelskim (wizualnie przynajmniej) i niby-świętym Pokrzywie, który boryka się z brakiem akceptacji, bólem, śmiercią i poniekąd samotnością, zresztą jak niektórzy z nas. Szczęśliwie, w większości przypadków, w mniej makabrycznym zakresie.

Czcionka znacznie zmalała, ale nie przeszkodziło mi to w błyskawicznej aklimatyzacji. Być może jestem sentymentalny i bardziej niż mi się to wcześniej wydawało wrażliwy? A może wieczorami hormony w krwio(o)biegu inaczej krążą, jakoś tak niezgodnie z ruchem wskazówek biologicznego zegara, i skłaniają do przemyśleń?

Jest jeszcze jedna opcja: to opowiadanie jest bardzo dobre. I tej wersji zamierzam się trzymać.

 

Temat terroryzowanych nieszczęśników jest co prawda oklepany jak plecy czołowych polityków, a i o nas – Polakach, ludziach, społecznościach – wszystko już napisano, ale nie każde klepnięcie klepnięciu równe.

Nie przeszkadza mi ta – raczej pozorna – fabularna banalność. „Sztuka w zaścianku” do tego stopnia mnie „ukoiła”, że od następnych opowiadań odbiłem się jak od żelbetonowej ściany wprost z architektonicznego modernizmu. Tak mocno nasyciłem się poprzednim tekstem.

Czytając „Ucznia Abdulla Al Hazzreda” Bartosza Kalinowskiego czy kolejne teksty z działu prozy zagranicznej wciąż myślami wracałem do cierpiącego Pokrzywa, do tej dziwnej stylizacji tekstu, do tego fabularnego oklepania i wreszcie przestałem z tym walczyć, odłożyłem NF i podumałem sobie nad parszywością świata.

 

A żeby dzień mój zakończyć wysokim C, to w ostatnich jego minutach załapałem się na wyemitowany przez HBO film „Biutiful” Alejandro Gonzáleza Iñárritu (reżysera, scenarzysty, producenta; „21 gramów”, „Babel”, „Amores perros”).

Moją ukochaną Barcelonę, miasto pełne blasków i mrocznych cieni, pokazano od strony, której wolimy nie zauważać podczas turystycznych eskapad. W rezultacie całego dnia zmagań z własną wrażliwością nawet mi łezka zakręciła się w prawym, wrażliwszym oku, ale ponieważ prawdziwi mężczyźni nigdy nie płaczą, to nie pozwoliłem jej spłynąć po zarośniętym od regulaminowych trzech dni policzku.

 

Następnego dnia doczytałem recenzje sierpniowej NF (gratulacje dla dja Jajko za debiut na łamach magazynu – połamania… skorupki?), prokrólewski felieton Sullivana i ekstremalnie „nasz” Rafała Kosika, by zatrzymać się na dłużej przy tekście Tymoteusza Wronka – wspominkach dotyczących Richarda Mathesona.

U nas niedoceniany, na świecie kochany. Mam nadzieję, że doczekamy się tłumaczeń kolejnych jego dzieł, bo na razie jest to tylko skromnych parę procent. I dobrze, że dzień wcześniej na ten tekst nie trafiłem, bo bym się już całkiem rozkleił.

 

Felieton Orbitowskiego i pozostałe opowiadania odłożyłem na „za parę dni”, a szereg rewelacyjnych pomysłów na super i jak najbardziej mega wypierdziaśną recenzję sierpniowca na wieczne nigdy.

A wszystko przez jednego, klimatycznego Pokrzywa, drugiego samotnego i schorowanego Uxbala (zagranego genialnie przez Javiera Bardema) oraz przyjaciółkę sprzed lat. O alkoholizmie anonimowego młodzieńca nie wspomnę, bo nikt nie chce już takich rzeczy czytać…

 

A może ze mnie jest obrane jajo na miękko, a nie twardziel z żarskich slumsów?

 

O tym, że świat jest straszny, ludzie podli, a zwierzęta śmierdzą wiadomo przecież od dawna. Jednak warto czasem przypomnieć sobie, że ma się w tym podłym życiu więcej szczęścia niż rozumu, a rozumu więcej niż nieszczęść.

Przynajmniej ja, czego i Wam wszystkim życzę.

 

P.s. Wielkie brawa dla Rodrigo Prieto za niesamowite zdjęcia do wspomnianego filmu i podziękowania dla tych, którzy dorzucają „Czas fantastyki” do kopert z NF.

Obrazek pochodzi ze strony www.kresy.pl.

Komentarze

Moja impresja(?) na sierpniowcowy temat. Od serducha i z wierszem. :) Zapraszam do lektury i dyskusji (palce Janka zawisły lub zawisnęły nad klawiaturą…). ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Palce wiszą i wiszą na niewidzialnych sznurkach, czekając aż Władca Marionetek wróci z…(ubikacji? przedpokoju? zakupów? podróży kosmicznej? wizyty u dentysty? krainy Oz?) . Tyle pytań, tyle możliwości…Już wiem! Od fryzjera – ale przecież od dawna jest łysy… Z opowiadania o Pokrzywie najbardziej podobała mi się końcówka. W drodze do pracy mijam niemal codziennie taką grupkę pseudo– pokrzywów. Jeden zawsze grał na harmonijce wkoło Macieju trzy dźwięki, ale pewnego dnia usiadł na Parapecie Śmierci i więcej się nie pokazał. No i recenzję przeczytałem i też się rozkleiłem…Może obejrzę sobie "Za wszelką cenę" Eastwooda, żeby się dobić.  

No no, rzeczywiście jest emocjonalnie. Zwrócę jeszcze tylko uwagę, że musiałeś pisać w Wordzie i tak jak u mnie uparcie twierdził, że miałeś na myśli Aleję Hazzreda ;)

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Zapowiada się kolejny hit Koika… ;-) Jak znajdę czas, to przeczytam.

Dzięki wszystkim. @Diriad – faktycznie, przebrzydły word. :) Zaraz poprawię. @Janek – bardzo spodobał mi się Twój komentarz. Szczerze. @Wojtek – duuużo wolnego czasu Ci życzę. ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Hitkoika to moja dobra znajoma, młoda Japoneczka.  Może trzeba będzie przeprowadzić "demokratyczne" głosowanie i wykluczyć koika z udziału w konkursach  na kolejne "owce"? Jeślli -mc– trzymałby się zasad political corectness , to tym razem wygrać powinna jakaś dama, ewentualnie Lenny Kravitz.

Wykluczyć (demokratycznie!) Koika?! Pięknie, Panie Janek! Pięknie! :) Ja raczej obstawiałbym damę.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Albowiem przepowiednia mówi: kto trzy razy zwycięży w "owcu", ten strzyc barany będzie do końca życia swego (w Pieninach, nie w Irlandii) , a ostrza  tępe, oj tępe będą…  ?  ?  ? Wezmę może jakieś proszki…

A może lepiej nie bierz? :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Znalazłem czas. Pisarski szał minął i muszę trochę odetchnąć. Sięgam więc po Twoją recenzję. "Wow!" – trzeci raz z rzędu. :-) Mnie też spodobało się opowiadanie o Pokrzywie. Zapada w pamięć. Twój tekst jest zdecydowanie najlepszy w stawce. Życzę powodzenia! ;-) A swojej recenzji raczej nie dodam, bo w tym miesiącu nie przeczytałem całego numeru i już raczej się nie wyrobię. Zresztą… Pisanie recenzji to fajna sprawa, ale wolę poświęcić czas dla tworzenia opowiadań. Recenzje naskrobię jakieś w bliżej nieokreślonej przyszłości, to nieuniknione, ale na na razie będę trzymał się prozy… Tym bardziej, że czasu jest niewiele. ;-)

Dziękuję, Wojtku. Ja też nie doczytałem sierpniowca do końca i gdyby nie Pokrzyw, to pewnie bym ten miesiąc odpuścił, bo nie lubię skupiać się na negatywnych odczuciach, a tych parę było. Pozdrawiam i trzymam kciuki za Twoje opowiadania.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

A ja jakoś nie mogę napisać. Widocznie sierpień to dla mnie miesiąc wakacyjnych, powalonych krótkich form. Mam już dwie nowe, ale tak mną poniewierają w komentarzach, że nie wiem czy wrzucę :( Chyba, że moim życiowym celem jest osiągnięcie i nawet przebicie dna :) Koik, myślisz, że można napisać recenzję sierpniowca w formie drabbla albo chociaż wierszyka? Z udziałem Czuby Aka? :)

Myślę, że Czyba Ak(a) nie zostanie celebrytą, ale spróbować zawsze można… :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

"Czuby Aka kontra twarz z okładki" Czy to we Wrocławiu, Poznaniu, Dublinie, Czuby uwielbiał spacerować wśród rozradowanych na jego widok homo sapiens. Na Dworcu Centralnym w Warszawie lubił zatrzymywać się przy jednym kiosku, którego sprzedawczyni na widok kosmity za każdym razem uroczo się czerwieniła. Tak jak teraz, w tym niemożebnie gorącym, sierpniowym dniu. Czuby już miał zagadać swoim nieziemskim falsetem, gdy jego wzrok padł na twarz z okładki pewnego czasopisma. Zamiast zagadać, zaryczał przeraźliwie: – On tu jest! Montta Mada! Łowca Czubaków! Czuby nie czekał. Wyciągnął z plecaka teleporparsekotacyjne gumiaki i pędzikiem wcisnął w nie dolne kończyny. – Arrivederci Earth! – zakrzyknął i… wrócił tu po mniej więcej trzech milionach lat. Kiosk owszem, stał, ale w środku siedział jakiś z lekka obleśny, pitolący na fleciku pokrzywiony gościu. Na widok Czubego mruknął tylko: – Witaj w epizodzie ósmym.  Czuby westchnął i kiwnął mu głową. Nie mając nic do stracenia, rzucił na ladę galaktyczną dychę i zakupił kosmikomiczne papierosy. END

Aj, jaka szkoda, że nie ma tej edycji komentarzy…Wtrąciłbym jeszcze, że za Czubym stało SPO – Stado Prze-tworzonych Owiec :)

Lubię konikowe recenzje ;)

Mee!

Dzięki Kożka San.:) Janku, jeśli zrobisz Czubemu krzywdę, to nie podarujemy. Palenie szkodzi…

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Kózka, a nie Kożka. Szybszy od klawiatury… :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ja konika nie poprawiam ;)

Mee!

I słusznie. :) A Polacy nie wpupili…

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Janie, słyszałeś może kiedyś, że jeden żart powtarzany zbyt często staje się nudny?   Koiku, nie wiem czy się nie obrazisz, ale Twoje recenzje są lepsze od opowiadań : ) Chociaż ta jakby gorsza niż ostatnie ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Berylu, nie Janie, tylko Janku. Jan przebudzi się ze snu we wrześniu. Groza padnie wtedy na cały portal, Janek to przy Janie pikuś.

IYO, Berylu :P :)

Nie obrażę się. Dzięki.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Zawsze wyrażam tylko swoją opinię, bo kogóż by inną? :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Spokojnie, żartowałem i wiem, wiem. :) Tę recenzję napisałem od ręki; tak jak… siedziałem, i osiągnąłem to, co sobie założyłem wstępnie, czyli by wciąż ciepłe wrażenia z lektury przerzucić na "papier". Skupiłem się na odczuciach, a nie na samej formie i dlatego może Ci się wydawać ta recenzja inną, gorszą od poprzednich. Trochę eksperymentuję, ale po to tutaj publikujemy, by wybadać reakcje czytelników. Tym razem chciałem sobie zrobić jakieś rankini, doać dużo humoru, ale Pokrzyw mnie załatwił i wyszło… jw. ;) Osobiście lubię, gdy recenzent skupia się na emocjach, bo wtedy najbliżej mu do zwyklego, zjadającego chleb czy bułki, czytelnika. :) Z trudem przedzieram się (osobiście, IMO:P) przez czystotechniczne teksty; analizy od A do Z. A z opowiadaniami to inna para kaloszy. Podobnie z poezją, bajkami; zresztą sam wiesz. Bardzo się cieszę, że zaglądasz do tej mojej "publicystyki". Dzięki.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

rankingi*

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Rankini Doać… ech, lepiej nie, już dam (sobie) spokój  :)

Powiem jeszcze, że wziąłem się za Sierpniowca, ale też po łebkach. Być może zakończę tekst wzruszającą sceną z Czubym …

Mam cud (pewnie chińskiej) techniki, który można sobie nie powiem co (bo nie każdy lubi). Bezprzewodowa klawiatura, która połyka literki. Najnowsze baterie nie pomagają. Muszę pisać ciut wolniej i wtedy jest ok.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Nie dość, że można ją nie powiesz co, to w dodatku połyka. Dziwne klawiatury robią ci Chińczycy :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Szykowałem odpowiedź, ale by nas obu z portalu wywalili. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

To może rzeczywiście lepiej nie : ) Na szczęście na przyszłym portalu będą wiadomości prywatne ;p

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka