Profil użytkownika


komentarze: 19, w dziale opowiadań: 0, opowiadania: 0

Ostatnie sto komentarzy

Oj, Bellatrix, a o poetach Ty słyszała? I dlaczego chcesz robić badania statystyczne? Przecież to poroniony pomysł. Ludzie używają patosu. Po prostu. Deal with it:D Tak samo jak używają określeń "fajna d..pa". Rozmawiamy o tekście literackim, a tam – taka siurpryza – używa się czegoś takiego – kolejna siurpryza – jak zabiegi artystyczne. Na przykład patos. Ciebie to kuje w oczy, po prostu. Ale to niczego nie udowadnia. "Tłumaczyłam powyżej, spróbuję jeszcze raz, dobitniej: nie jesteś dla mnie partnerem do jakiejkolwiek dyskusji, dopóki nie nauczysz się jej prowadzić w sposób cywilizowany." - jak na "nie bycie partnerem" bardzo chcesz być partnerką. Napisałaś, że masz dosyć, potwierdziłam, że okej, kończymy, a ty pytlujesz dalej. Chyba lubisz "niecywilizowane dyskusje" :D Inna rzecz, że dywagacjami na temat poziomu tej rozmowy i propozycjami badań wymigujesz się od prostych próśb i pytań przeze mnie postawionych. Ale dość już tego. To jest wmanewrowywanie w gadanie głupot i rozmywanie tematu, a to już z kolei nie mój poziom (gadał dziad do obrazu) ;) <ukłon>

@Bellatrix, oto cytat z twojego dekalogu nienawiści: 10. Jest skrajną egoistką i wszystko musi być podporządkowane jej zachciankom – inni się nie liczą i wszyscy są definiowani poprzez Annę i stosunek do niej. Powiedz mi gdzie ty w tym punkcie (i kilku innych też) opierasz się na cytatach z tekstu? Nie opierasz się, a uważasz, że się opierasz. Jesteś w tej "polemice" niekonsekwentna, jesteś też nielogiczna. Faktycznie, skończmy to. Co chciałam udowodnić, udowodniłam. P.S. A i głupim nikogo nie nazwałam, a Ty piszesz, że nazwałam. Lenistwo intelektualne to nie jest synonim głupoty, choć objawy ma podobne (nie boli) ;)

O, wreszcie jakieś poruszenie:D Byłam pewna, że ktoś w końcu wspomni, że tak naprawdę jestem autorką w przebraniu, incognito, która przybyła na forum robić rozwałkę z krytykantów. Tyle razy już to słyszałam (bo i tyle razy wytykałam recenzyjne głupotki na różnych forach), że jakby się tak zastanowić, to miałabym na swoim koncie dziesiątki publikacji (idąc tym tokiem rozumowania) ;) No ale co czynić, kiedy argumentów brak, najlepiej jakiś plot twist zaproponować:P To samo tyczy się "przyjaciółeczki" – ładunek emocjonalny był i w powyższym recenzoidzie. Czy to znaczy, że recenzentka nie znosi autorki opowiadania od lat przedszkolnych? Wątpliwe. Każdy ma własny styl formułowania myśli – jedni piszą w komentarzach ugrzecznione rozprawki, inni prawią złośliwości;) @lakeholm – niekiedy czytelnicy potrzebują kilku potrząśnięć, by w ogóle zacząć myśleć podczas czytania. Jak w recenzjach wypisują głupotki, to nie jest już tylko i wyłącznie kwestia tego, że całość nie przypadła im do gustu. To jest kwestia intelektualnego leserstwa. A ja lubię wsadzać kij w mrowisko. Bo czemu nie? @Bellatrix – nie odpowiedziałaś na moje kontrargumenty. Zakładam, że odpowiedzi po prostu nie masz:) No cóż, przybyłam tutaj z nadzieją na jakąś porządną, ale i sensowną polemikę (od czasu do czasu nawiedzam to forum, żeby zrobić drakę). Argumenty w recenzjach dwóch pań były wg mnie idiotyczne i świadczyły o tym, że brakuje takich tekstów, jak "Sztuka latania". Tekstów nieoczywistych, przy których trzeba pogłówkować, a nie tylko gładko przyjąć, że ktoś wyszedł, postrzelał z pistoletu i odparł inwazję "złego". A co do samego tekstu-kości niezgody, nigdzie nie napisałam, że jest to opowiadanie idealne, które pierwszym zdaniem podbiło moje serce. Nie jest to jednak historia, która zasługuje na takie cięgi tylko dlatego, że ktoś się przyssał do powierzchni, ale nie chciał/nie potrafił podjąć się interpretacji (tak jak w szkole, przed maturą – pamiętacie? Czy już nie?). No i tak, polemiki nie było, było za to oskarżanie, że rozpacz, że zemsta, że autorka "in disguise", że niedźwiedzia przysługa "przyjaciółeczki". Syndrom oblężonej twierdzy. Jak zwykle zresztą;)

Bellatrix – podasz mi utwory, które byś określiła jako "lepsze" od tych rzekomo przeze mnie czytywanych? Niekoniecznie publikowane w NF? Jeśli przebijesz Samuela Becketta, będę musiała zdjąć kapelusz:> "naprawdę, serdecznie współczuję i polecam czytać lepsze utwory. Nie trzeba nawet szukać daleko – ot w bieżącym numerze NF mamy cztery opowiadania i w każdym z nich można znaleźć bohatera pobocznego, który ma własną osobowość i nie wyznaje protagonisty" – Niestety, z tego komentarza wynika, że kompletnie nie zrozumiałaś tego, co napisałam. Nigdzie nie stwierdziłam, że bohaterowie poboczni mają "wyznawać" protagonistę, czy że mają nie mieć własnej osobowości. Absolutnie nigdzie. Swoją obecnością, zachowaniem, wypowiedziami, reakcjami mają POMÓC CZYTELNIKOWI w poznaniu, w zrozumieniu głównego bohatera. Pełnią jakąś rolę. Nie są wciśnięci w tekst od tak, żeby tam jakiś dialog był, a nie same opisy. Przybliżają czytelnikowi protagonistę – sobą. I to miałam na myśli, a nie jakieś bzdurstwa o braku osobowości O.o A teraz main part: 1. No faktycznie, bo jak autorka napisze na przykład: "chmury były szare, jak jej oczy", to nie będzie źle, źle będzie, jeżeli zastosuje zabieg stylistyczny, ale wtedy przyjdzie wkurzona czytelniczka i uzna to za patos i "naginanie świata pod bohaterkę". Zdanie z chmurami to tylko element introdukcji, nic innego jak sposób oznajmienia, że bohaterka miała oczy tego i tego koloru. Uprasza się o nieco empatii czytelniczej, zwykłego myślenia. Podobnie patetyczne (Twoim zdaniem) określenia nie padają od narratorki, tylko są przytaczane jako wypowiedzi innych bohaterów. Guess what: ludzie mają zwyczaj do używania takich sformułowań. Nie ma celu rugować ich z tekstu. Tobie po prostu nie gra stylistyka autorki i od razu – z tego powodu – skreślasz tekst. To jest po prostu przykre. 2. Czy Ty aby czytałaś ten tekst? Tam jest dosadnie powiedziane, że ona widzi takie rzeczy – dziwne rzeczy – że miejsca wydają się żyć, ale bohaterka nie jest pewna, czy to nie jest tylko jej wyobraźnia. To wszystko jest subiektywnym opisem odczuć protagonistki. Jesteś przykro przyziemna, traktując wszystko dosłownie. Powiedziałby kto, że od osoby czytającej fantastykę można się byłoby spodziewać nieco bardziej otwartego umysłu. A wpadłaś na to, czytelniczko droga, że Chemik w ogóle nie istniał? Są tropy w tekście. Doczytaj, poszukaj, nie wściekaj się, percypuj. 3. Faktycznie, w mroku, z bliska, można tylko spudłować. Przecież jest napisane, że dotknęła swój cel. Zaraziła się, ergo: daleko nie stała. Były utrudnienia, mimo małej odległości, ale trafiła. To nie jest nielogiczne, mrok nie oznacza kompletnego braku światła – do SJP odsyłam, nie znasz znaczenia tego słowa. Twój tekst o noktowizorze jest ponownie przykro przyziemny. 4. "to zawsze wie co robić i zawsze okazuje się, że trafia." – I właśnie dlatego przez pierwszą część tekstu błądzi. Właśnie dlatego popełnia błąd, zarażając się "smolistością" dzikiego miejsca. Faktycznie, bezbłędna, nietykalna, niebłądząca bohaterka. Ale okej, ukatrupmy ją, bo tak sobie życzy przykro przyziemna czytelniczka. Już na wstępie tekstu. Będzie dobre opowiadanie. 5. Strażnicy nie rozstępują się dlatego, że uznają jej wyższość, tylko dlatego, że ją znają. Ona się w Azylu wychowała, ale o tym oczywiście zapomniałaś – bardzo wygodnie. Sara – a zauważyłaś, że Anna jej przyznaje rację? Nie, szkoda. To zauważ. Doczytaj. Podobnie argument z "mówieniem głupot". Tam nie ma imperatywu narracyjnego, tam jest zwyczajne, logiczne zrozumienie. Sara rozumie, że Anna nie będzie z jej marzeniami szczęśliwa, będzie tylko ze swoimi. To jest tak proste, że aż. Trzeba być bardzo zacietrzewionym, żeby tego nie doczytać. Po co wzmianka o słuchaniu opowieści na placu? Zastanowiłaś się, czy po prostu wściekle brnęłaś przez tekst, bo Ci się bohaterka nie podobała, bo nie kupiłaś konwencji? I nie, tam nie ma pokory. Tam jest miłość. Siostrzana i matczyna. Smutne, że tego nie widzisz. 6. Jakże wygodnie wycinasz jedno zdanie, zapominając o całej rozmowie, w której Astronom tłumaczy Annie elementarne rzeczy. Których sama (przecież tak "przezayebista") nie umiała dostrzec. No faktycznie, chodząca zagubiona marysuiczna mądrość z niej. Podobnie lekceważąco rozmawia z nią Chemik. I trafia w czułe punkty. 7. O symbolice jak rozumiem, przykro przyziemna czytelniczka nie słyszała. Nie zauważyła też, że podporządkowana protagonistce przyroda wystawia ją na chłód i głód, o czym jest mowa kilkukrotnie. No faktycznie, argument wyjątkowo wybiórczy z Twojej strony. Smutne. Szekspira jak rozumiem też poniewierasz, grzmoty u niego też były nie raz. 8. To już jest zarzut mówiący więcej o zarzucającej, niż o tekście. Umarły-nieumarły mężczyzna uśmiecha się (żeby dosłownie) – musi kochać. Chłopiec patrzy się przy bramie na bohaterkę – zapewne się w niej kocha. Stary facet mądrali się na dachu – och, pewnie ma sprośne myśli o protagonistce. I pewnie dlatego komplementuje ją tekstami typu "wyglądasz jak gówno". Trólover, iście z blogaskowych opowiadań. Czy Ty widzisz, jakie ty zarzuty czynisz autorce? 9. Ahaś, bo walka (realistyczna, jakkolwiek to możliwe w tak przedstawionym świecie, którego Ty po prostu nie chcesz rozumieć) to clue tego tekstu. Z ludźmi sobie radzi bez problemu (zgadnij dlaczego – albo nie, nie zgaduj, wiem co powiesz: bo jest Mary Sue, masz tylko jedną interpretację). Ale nie kłam, mówiąc, że sobie radzi bez problemu z wilkami. Bo nie radzi, jest cała wielka scena na ten temat. Przeczytaj uważnie. Albo nie, zacytuję, bo jeszcze nie znajdziesz: "Wybierz urwisko – poradził. – To lepsze od napotkania z watahą." Pytanie dla Ciebie, czemu Annie śni się, że jest wilczycą? 10. Ależ oczywiście, że jest, no przecież. Dlatego szuka pomocy u tych, którzy się tak nie liczą. Dlatego uznaje ich rady, ich mądrość. Astronom jest przecież tak klasycznie mentorskim typem, że już bardziej nie można. I niby co jest podporządkowane jej zachciankom i jakie to zachcianki? Ona nie ma zachcianek, ona chce być wolna. Chodzi gdzie chce, nie robi tego, co inni i tyle. Jak rozumiem, powinna zostać w Azylu, gdzie czuła się nie na swoim miejscu, żyć w nieszczęściu, bo to by nie było – czytelniczki zdaniem – marysuiczne. Zatem wszystkich bohaterów w historii literatury, tych poszukujących wolności, wrzucamy do wora marysuizmu, zakręcamy pętelkę i chlup do wody. Bo oni mają zachcianki, niedobre bohatery. No i skoro inni się nie liczą, to dlaczego szuka porady (i siły) u tych innych? Na to pytanie masz pewnie odpowiedź? Alleluja.

Rzeczywiście, powyższy tekst to twór recenzjopodobny i tak fikuśno-frykaśny, że wzrok grzęźnie w nim jak łycha w gęstej zupie… Ale to już inna bajka, w końcu nie mamy tu do czynienia z autorką beletrystyki, a "recenzoidów":D Ale do rzeczy. Opinia o "Sztuce latania", tym się teraz zajmiemy. Dużą radochę zawsze sprawia mi proste pytanie przy tak kategorycznych sądach, jak "twór bohateropodobny/klasyczna Mary Sue" – a co to jest klasyczna Mary Sue, wg Ciebie, droga recenzentko? Czego brakuje bohaterce opowiadania, by była ledwie "tworem bohateropodobnym"? Może jakiś cytat, wskazanie cech? Uwielbiam internautów, którzy zapluwają się od używania określeń i pojęć, których zwyczajnie… nie rozumieją:> "[…] choć niektóre elementy zostały zeń przeszczepione żywcem" – a które to elementy? Wskażesz, droga autorko? Bo, jak rozumiem, czytujesz regularnie tego typu blogi, skoro te elementy rozpoznajesz? Chyba, że… tylko gdzieś, coś, od kogoś, kiedyś tam słyszałaś i teraz piszesz, żeby dodać sobie animuszu? :> "Każdy bohater, który się pojawia, jest tylko po to, by podkreślać wszechcudowność Anny" – no wiesz co? Trochę się komentować nie chce i tłumaczyć, że zwykle w książkach fabuła kręci się wokół głównego bohatera (to tak zwane podstawy), i każdy bohater poboczny ZAWSZE służy określaniu i doprecyzowaniu protagonisty. Ale ja tutaj widzę większy problem – brak zrozumienia tekstu, rażący. Czytelnicze lenistwo. Niechęć do interpretacji. Aż ma się ochotę napisać: "Wam bajki iść czytać, a nie recenzje pisać" (że tak zmodyfikuję słynne powiedzonko Piłsudskiego), ale nawet w niektórych bajkach jest drugie dno, więc mógłby być problem… "Autorka malowniczo opisuje zniszczony świat, postapokalipsę wywołaną przez jakąś bliżej niesprecyzowaną katastrofę naukową, gdzie ciężko o żywność, gdzie w każdej chwili coś cię może zjeść, gdzie szerzą się nietypowe choroby. A czym się zajmuje nasza bohaterka? Włóczy się. Ot tak. Czasem coś przehandluje, czasem coś znajdzie i przyniesie, ale tak naprawdę niewiele tego. Generalnie nie robi NIC." – guess what, w dzisiejszych czasach mnóstwo młodych ludzi postępuje dokładnie tak samo:P Ale nie o tym chciałam, to był tylko wtręt. Widzę tu kolejny problem, a mianowicie – Ty się, autorko, nie zgadzasz z czyjąś wizją. W Twojej wizji główny bohater postapokaliptycznego świata zachrzania jak mróweczka i próbuje ten świat odbudować. Otóż nie. To wynik jakiejś tajemniczej kalki, skojarzeń z filmami i innymi historiami postapo. Po prostu, droga recenzentko, nie polubiłaś takiej bohaterki, bo była… mało swojska ;] A to nie był typ bohatera, którego ma się lubić. Nie temu służył ten bohater. Ot i cała filozofija. "Z innych bohaterów mamy oczywiście legendarnego Chemika, którego rola z legendy zostaje zredukowana do uniżonego kochanka (bo nawet nie ukochanego)" – tutaj przydałoby się jakieś powiedzonko w stylu "każdy widzi to, co chce widzieć" i "każdy mierzy wszystko swoją miarą". Kiedy czyta się tekst, który jest nieoczywistą, wielowarstwową opowieścią, nie powinno się skupiać na dosłowności. "[…] może nie powala oryginalnością, ale jest autentycznie ciekawy" – nie powala? A to może podaj mi tytuły dzieł, w których występuje podobna wizja postapokalipsy? "Co z tego, jak ewidentnie widać, że świat też był wyprodukowany tylko po to, by bohaterka na jego tle wydawała się doskonalsza." – bogowie, a skąd taka konstatacja? Bohaterce daleko do doskonałości, to raz, a dwa – jakie elementy świata, czyli dekoracji tak na dobrą sprawę, wpływają na doskonałość/niedoskonałość protagonisty? Bardzo pokrętne logicznie to stwierdzenie. "Tak samo ma się fabuła, prosta jak konstrukcja cepa (żeby nie było, nie mam nic przeciwko prostym fabułom, ale wtedy niech choć kreacja świata i bohaterów będzie ciekawa) i podporządkowana jednemu konkretnemu celowi – Annie." – a teraz uwaga: cały ten fragment recenzji (poświęcony "Sztuce latania") jest skonstruowany tak, fakty dobrane tak, a słowa dopasowane tak, by wszystko pasowało do postawionej tezy. Co to znaczy fabuła prosta jak konstrukcja cepa, na czym taka fabuła polega? I wreszcie, skoro nie masz nic do prostych fabuł, to skąd to narzekanie? P.S. To nie jest prosta fabuła. Prosta byłaby wtedy, gdyby Anna przyszła do Azylu i pomogła odeprzeć mieszkańcom atak króla ptakostworów i jego armii, i na tym by się tekst skupił i zakończył. Jednak obawiam się, że wówczas żadne uwagi w stylu "ale to prosta i niewymagająca historyjka" by się nie pojawiły, niestety… "Jestem pełna podziwu, bo udało się jej doprowadzić mnie do tego, że już pod koniec pierwszej kolumny zaczęłam życzyć bohaterce długiej, bolesnej i efektownej śmierci i do końca trzymałam kciuki w nadziei, że ktoś odstrzeli tę idiotkę." – wcześniej było stwierdzenie, że bohaterka ocieka "wszechzayebistością". Polemizowałabym. Wiem natomiast, że poprzez stworzenie takiego tekstu Ty niebezpiecznie zbliżasz się do chęci ociekania takowym czymś:> A co do cytatu – ta bohaterka naprawdę Cię złości!:D Widzę tutaj duży ładunek emocjonalny:D All right, that's all folks! ;) Wgryzłabym się w tego recenzoida bardziej, ale trochę nie ma powodu. To bardzo zakurzony zakamarek sieci, gdzie wystarczy tylko dyskusyjka, której przyświeca hasło "bo ktoś nie miał racji w Internecie" :) Cheers!

Nosz kurde, nie dacie mi zostawić tego forum w spokoju.

@ eszet - jaki Pągowski? Nie rozmawiałam tutaj z Pągowskim a z malakhiem. I to o nim myślałam, pisząc "kozioł ofiarny". I nie ma żadnej nienawiści (oraz żadnej Twojej racji, co dowiodłeś powyższym postem - sorry;P). No, żegnam już.

W ramach pożegnalnego posta :D

@ Semiramida - coś dzwoni, ale nie wiadomo, w którym kościele. Polecam sprawdzić definicję słowa "hamletyzowanie" w tymże słowniku, w którym chciałabyś umieścić tę sytuację. Zaręczam, że żadnego hamletyzowania w tej dyskusji nie było.

@ eszet - Przeinaczanie to fajny zabieg erystyczny, ale trochę szkoda mi czasu na mozolne "odinaczanie". Powiem tylko tyle - kozioł ofiarny na własne życzenie stał się kozłem ofiarnym. Jest takie fajne powiedzenie, które świetnie pasuje na ostatnie słowa: "God have mercy on him. People won't".

Gratulacje dla finalistów (oby zasłużone:D) i... adiós!

@ Myon - ale nie mówimy o skrajnościach. To jasne, że jeżeli tekst od samego początku jest słaby, to i po dwóch stronach da się przewidzieć, że poprawy nie będzie. Ale skoro redaktor dotarł do strony dziesiątej, to znaczy że to nie był tekst z kategorii "potenrzny wampir i nastolatka". Nie bierz mnie, za osobę nieinteligentną. Nie sądziłam, że będę i to musiała tłumaczyć. Nikt tu nie mówił przecież o skrajnościach.

I chwała mu za ten gest:)

Chwileczkę, a skąd ten wniosek, że nic nie wiem? Nie wypowiadaj się może na temat kogoś, jeśli nic o nim nie wiesz:> I ironizowanie w takim wypadku też jest dość niebezpieczne. Napisałam, że nie czytam polskiej fantastyki - bo to prawda. Nie czytam jej obecnie, od... jakiegoś czasu, z drobnymi wyjątkami. Wcześniej czytałam ją namiętnie, przez wiele lat, ale człowiek się starzeje;) O organizacji konkursów wiem bardzo wiele, bo tam się składa, że mój zawód ma m.in. z tym sporo do czynienia. Nie muszę bronić "konkursowiczów", ale... mogę. I zauważ, że Ty też wypowiedasz się w imieniu wszystkich - nie znając zdania wszystkich:) 

@ eLANo - absolutnie nie. W tym tłumie są też zadowoleni. Właśnie Ci, którym ta sytuacja nie przeszkadza, nie widzą w niej nic złego. Ale są i tacy, którym się to nie podoba, widzą w tym zgrzyty. Być może chcieliby, by coś się zmieniło. Nie występuję w imieniu wszystkich, niczego takiego nie napisałam. Możesz łatwo sprawdzić, cała rozmowa jest dostępna. 

@ sz.p. redaktorze - Gdyby nie było obrońców ludu, nadal ze łzami w oczach czekałbyś na to, aż kolejny władca pomacha Ci z karety:D I to byłby najpiękniejszy moment Twojego życia:P

@ Ceterari - "Nie rozumiem, czemu wszyscy tak bronią redaktorów NF." A ja rozumiem:D Jak się jest bardzo zaangażowanym w jakieś środowisko, w jakiś świat właściwie, to osoba na "wyższym" stanowisku, być może starsza, rozstacza wokół siebie nimb - to duży autorytet. Taki redaktor to musi być gość, a jeszcze ma moc spełnienia marzeń - czyli publikowania tekstów. Aż chce się osłonić go własną piersią, jak się pojawia wichrzyciel u bram:P

@ malakh - nikogo nie interesuje, co się za drzwiami redakcji dzieje. Niszczarka, anioły? Nie, wystarczyło po prostu nie pisać nic. As simple as that. Milczenie jest złotem.

A tak poza tym, to kłamiesz w żywe oczy i kompletnie ignorujesz dyskutanta. W swoich poprzednich postach, przed postem dzisiejszym, przynajmniej czternaście razy zdradziłam swoją płeć. Co innego przeoczyć jedno miejsce, co innego czternaście (będąc redaktorem w dodatku). Powiadają, że mężczyzn odróżnia się od chłopców tym, że potrafią przyznać się do błędu. To jak, panie redaktorze, czytasz ty uważnie te posty nasze, czy je kompletnie olewasz i jeszcze nie umiesz się przyznać do ignorowania dyskutanta? O błędach nie wspominając, hm?:D

"Malakh - szkoda Twojego czasu na tę dyskusję. Zajmij się czymś konstruktywnym :)." - właśnie, na przykład nauką pokory:D

@ beryl - "Niektórzy chyba nie radzą sobie z odrzuceniem przez redakcję i potrzebują się nieco wyżyć w wątku." Zadziwiające, że brakuje Ci nawet przez internet, nawet anonimowo, odwagi na to, żeby zwrócić się do mnie bezpośrednio. Przykro mi Cię rozczarować, ale mojego tekstu redakcja nie odrzuciła. Nie brałam udziału w konkursie, a o całej szopce dowiedziałam się... dwa dni temu? Jestem tutaj, ponieważ lubię wstawiać się za ludźmi, którzy nie mają odwagi wyartykułować swoich słusznych pretensji i żali. I nie znoszę braku profesjonalizmu. Jak to się czasem mówi: I am the personal army of those who remain silent:) Wstrętnie górnolotne, ale you get the idea. Nie każdy ma na tyle siły, by stanąć w szranki z np. z panem redaktorem.

Nawet jeśli to strata czasu, cieszy mnie, że część z Was poczuła się "poparta", a nawet zdecydowała się przyznać mi rację (reszta, po cichu, wie o co chodzi;)). 

@malakh - "O kurcze, większych bzdur niż to dawno nie czytałem." Wiesz, staram się napisać tak, abyś zrozumiał. Ale każdy mój wysiłek bierze w łeb. Już jaśniej nie mogłam napisać, że rozumiem, że nadesłane prace trzeba niszczyć i nie ma na nie miejsca w redakcji. Chodziło mi o empatię - piszesz ludziom o ich pracy. Niedelikatnie. To raz. Dwa można było konkurs lepiej zorganizować logistycznie. Trzy - zanim napiszesz coś głupiego, przeczytaj drugi raz to, do czego się odnosisz. Potem trzeci. Aż zrozumiesz:D Jeszcze raz, specjalnie dla Ciebie: EMPATIA I LOGISTYKA, nie niszczenie prac. Pytanie do publiczności - jeez, on tak zawsze?

Wyrzucanie prac po 10 stronach jest sprzeczne z tym, co pisałeś wcześniej - że 90% utworu da się uratować. Że 90% utworu można poprawić. To może jednak powienieneś wstrzymać się w ogóle z pisaniem czegokolwiek na ten temat, bo ktoś jeszcze może uznać, że 50% tekstu miał znakomite, a połowe do poprawki... ale redaktor cisnął to w kąt. I jeszcze tak się plątał na forum.

A płeć, to też wpadka. Jesteś redaktorem, powinieneś być uważny, czytać uważnie. I ze zrozumieniem. Dalekoidący wniosek: skoro takich niuansów nie wyłapujesz, to jak Ty opowiadania selekcjonujesz:P Nick mam jak najbardziej kobiecy, kończy się w końcu na "a":D Sprawdź sobie końcówki kobiecych imion może:D

I jeszcze raz błagam - czytaj ze zrozumieniem. Ludzie patrzą. A jesteś redaktorem. Czytanie bez zrozumienia fatalnie wpływa na Twoją opinię:P

@ malakh - oj, koleżanko, dyskusja robi się kuriozalna, bo i kuriozalne rzeczy się tu dzieją. Zanim przejdę do zabawy, wyjaśnię Ci, skąd Twoja złość. Otóż, wkurza Cię to, że ktoś śmie podważać autorytet redaktora (omylnego, jak każdy człowiek) oraz to, że ktoś przyłapał Cię na publicznym pisaniu komunałów (co, oczywiście, redaktorom nie przystoi – a właściwie nie przystoi nikomu) :)

Kategoryczność moich sądów wynika z faktu, że mam równe prawo do opinii, co Ty. Kwestionuję decyzje redakcji, bo między innymi po to człowiek myśli – by się nie zgadzać z innymi, kiedy widzi ku temu powód. Kategoryczność wynika też z faktu, że ilość popełnionych przez Ciebie, koleżanko, faux pas w temacie konkursu jest imponująca. Przyznanie się do tego, że się opowiadania rzuca w kąt po 10 stronach – faux pas. Przyznanie się do tego, że „złe opowiadania” się niszczy – faux pas (rozumiem, że w redakcji miejsca może brakować na „makulaturę”, ale w takim razie wystarczy odrobina logistyki. Można było przyjmować prace drogą mailową, w końcu i tak z godeł zrezygnowaliście. Nie byłoby problemu z ponowną dosyłką prac do opiniowania. Logistyka to przyjaciel człowieka, uwierz). Przekroczenie wszelkich konkursowych terminów – faux pas. Wyróżnienie jednego tekstu przed końcem konkursu – faux pas. Niedźwiedzia przysługa w stosunku do pana Pągowskiego – faux pas. No i na koniec, moje ulubione. Napisałaś, koleżanko, że 90% opowiadania można poprawić, byleby pomysł był, co jest oczywistą bzdurą. Królową Bzdur nawet. Bo wyżej swoich możliwości autor nie podskoczy, jeśli nie operuje odpowiednim narzędziem (czyli językiem). Nawet najlepszy pomysł go nie uratuje. Przemilczę fakt, że idąc tym tropem, można by właściwie zorganizować konkurs na konspekt opowiadania – na 3 stronach napisać sobie o pomyśle, et voila. Masz te swoje 10%, a 90% się potem dorobi. Na to samo wyjdzie:P

Empatii Ci brakuje, ewidentnie. Nie pisze się takich rzeczy osobom, które oczekują na wyniki, które mają na coś nadzieję. To nieprofesjonalne i tyle. Choćbyś nawet palił te teksty w umywalce, demonicznie się przy tym śmiejąc jak Feliks W. Kres, takie rzeczy po prostu się przemilcza.

Jedna gafa ciągnie za sobą kolejne.

„Jeszcze raz, dużymi literami: do finału trafiały WSZYSTKIE interesujące teksty, bez limitów, bez maksimum ani minimum liczby opowiadań. Do finału trafiały teksty NIE idealne, ale ciekawe.” – wątpię:) Naprawdę, bardzo wątpię. Statystycznie nie możliwe, skoro po 10 stronach wypieprzałeś większość w kąt. 11 strona mogła być tą przełomową. Wstyd. 

I na koniec a propos kondycji polskiej fantastyki i Twojej uwagi na jej temat (i na temat kondycji sztuki w ogóle) – hells bells, eureka. Pisałam o tym wyżej. Jednak inne spojrzenie ma się na tę sytuację, kiedy jest bliższa. Kiedy redaktor na forum tenże kicz wyróżnia, własnoręcznie. Redaktor, z którym użytkownicy są na tym forum na „Ty”. I on daje im przykład – patrzcie, to jest właśnie to, co zwraca naszą uwagę. Tak piszcie, to was zauważymy. I co się okazuje?

Stąd ta cała awantura i oburzenie. Brak profesjonalizmu wkurza. Nie chce się takich ludzi w ogóle słuchać i dziwi się… skąd im się ta fucha trafiła? Zasłużyli? Są w czymś dobrzy, są cenionymi ekspertami i autorytetami? Fani fantastyki, których teksty „niszczycie” to wszystko, co macie. Nikt inny tego pisma nie kupuje. A Ty tak nieroztropnie z nimi postępujesz, koleżanko Malakh. Co gorsza, oni w tej chwili boją się tupnąć na to nogą, bo się jeszcze obrazisz, zapamiętasz ich nicki/nazwiska/maile i nigdy w życiu nie dasz im szansy na publikację. Więc są cichutko, znoszą cierpliwie arogancję. Well, mnie nie zależy na Twoich humorach. Więc kwestionuję. Howgh.

PS. Następnym razem będziesz zwracać uwagę na to, jaką płeć ma Twój interlokutor. Koleżanko.

@ Neuron - rozumiem, ale nie można zasłaniać jawnej niesprawiedliwości tym, że redaktor miał jakieś odczucia:P Prawda jest taka, że ten słaby tekst zajął miejsce, które być może było szansą dla o wiele lepszej, innej pracy kokursowej. Wiem, co teraz będzie - że redaktorzy wybrali prace wg nich najlepsze. No, ale mamy piękny dowód na to, że jednak na wyborach redaktorów trochę trudno w tym wypadku polegać, nieprawdaż?:> 

Żadnego prawa nie śmiem Ci odbierać:D Wiele jest na internecie tekstów, które wywołują sympatyczne wrażenie. Ale czy naprawdę sądzisz, że to ulotne sympatyczne wrażenie jest wystarczające, by tekst został AŻ TAK wyróżniony? Zawsze myślałam, że jednak tekst musi trzymać bardzo, bardzo, bardzo wysoki poziom (zarówno pod względem warsztatu, pomysłu, treści, jak i tego wrażenia - choć nie zawsze sympatycznego), żeby w poważnym konkursie zajść aż tak daleko:)

Nie szkodzi, że przed redakcją. Wierzę, że należy samemu walczyć z tekstem do upadłego, nim gdziekolwiek się go wyśle. Pokazywać znajomym, nanosić poprawki, konsultować się i obcinać nadmiar wyrazów. A dopiero potem do akcji wkracza redaktor, i najlepiej żeby niewiele w tym tekście zgrzytów znalazł. I właśnie o to mi chodzi - że jednak wybrane teksty powinny być solidne na dzień dobry, a nie tylko napisane:> I ja dobrze wiem, że wiele osób z tego grona czuje dokładnie to samo, co ja w tym temacie zwerbalizowałam. Tylko... milczą.

 O KOS-ie się już wcześniej zdążyłam wypowiedzieć (choć krótko). Wg mnie jest to tekst przeciętny, ale przynajmniej widać, że autor bardziej panuje nad tym, co pisze. 

@ Keta27 - też chętnie poznałabym te tajemnicze motywy:D 

No to do roboty:)

@malakh - "Język to jeden z aspektów utworu." No i pocóż truizm w tej rozmowie? Po co sprowadzać dyskusję do poziomu oczywistości? Mnie nie musisz tłumaczyć, z czego składają się utwory - innym ludziom na tym forum też nie. A może w takimk razie Maciek Parowski robił to o 30 lat za długo? Bo ten przykład pokazuje, że albo jednak nie wiedział, co robi, ale przejrzał opowiadanie nadzwyczaj pobieżnie, albo nie potrafi obiektywnie podejść do zadania. I, niestety, jak widać 30 lat doświadczenia nie oznacza, że redaktor jest wyrocznią.

@ Cellular - dzięki za backup, fajnie wiedzieć, że ktoś się tym przejmuje:D Cała polska fantastyka to może i nie (jest w końcu AS, Dukaj, Kres i... hm, zabrakło mi wybitnych polskich pisarzy, może jeszcze coś mi się przypomni). Jednak oprócz malutkiej garski wydaje się mnóstwo pisarzy przeciętnych (to ładne określenie, mogłam być bardziej surowa), których książki nie są w stanie przekazać czegoś wartościowego.

@ Sengir - wiwaty i brawa:D Widzicie, jednak są tutaj ludzie, którzy myślą podobnie do mnie - potrzebowali tylko iskierki, żeby się obudzić:)

@ Neuron - kurcze, to mnie zawsze zadziwia: używanie miliona "pojęć", które właściwie nie niosą ze sobą jakiegoś konkretnego przekazu. Oczywiście, że podanym tekście wszystko jest inne (i bardzo przeciętne) i oczywiście, że pośród finałowych tekstów mogą kryć też naprawdę dobre. Ale jak to świadczy o redakcji, dlaczego wybory redakcji nie trzymają się jednego poziomu (podpowiem: wysokiego poziomu)? I nie zgodzę się - gusta gustami, ale teksty, które przechodzą do finału, powinny sobą reprezentować coś więcej, niż jakiś wątpliwy "potencjał", jak to nazwałeś. A poza tym, to gdzie ten potencjał? Potrafisz mi go wskazać?

Sam konkurs, jak widzę, nie ma nawet porządnego regulaminu. Dziwny to konkurs, któremu zasad brak... 

"Po trzecie i ostatnie: zgadzam się z opinią, że język opowiadań fantastycznych niekoniecznie przystaje do obowiązujących standardów (które i tak robią się już coraz bardziej płynne). To język często ekstremalny, niekiedy trudny w odbiorze." Zaraz, zaraz, zaraz... Ale co to w ogóle znaczy? Że można pisać niechlujnie, że teksty z gat. fantastyki mogą sobie pozwolić na stylistyczne zgrzyty? Ekstremalny, trudny w odbiorze język? Czyli że tak zachwaszczony, że przebrnięcie przez zdanie jest nieprzyjemne? A może dlatego, że we wczesnej karierze autorów, redaktorzy przymknęli oko na słowne krzaki, hm?:> I nie, to nie jest jak z wierszem. Błędy to błędy - albo są, albo ich nie ma. Nie mają nic wspólnego z tym, czy "tekst trafił pod mój odbiór", jak to ująłeś (ja bym powiązała to z targetem). Utwór albo jest poprawny i prezentuje ciekawe wartości, albo nie. To całkiem proste:D

@ Alfred - na temat literatury wypowiem się wkrótce, teraz czas biura i korporacji:P

Ekhem, Saramago to trochę inny kaliber, drogi panie;) Przypomina mi się kawał o Janku Muzykancie, który siedział pod drzewem i wzdychał: "Beethoven umarł... Mozart nie żyje... eh... i ja się nienajlepiej czuję." :P To tak jak używanie argumentu: "A bo J. Joyce w ogóle przecinków nie stawiał i nikt mu uwagi nie zwrócił do tej pory". A tak btw, żeby innowacyjność i pomysł były zjadliwe, trzeba je dobrze ubrać w słowa. Inaczej tracą czar.

Kochani, czytamy uważnie.

@ Alfred - podaj mi, proszę, przykład wartościowego, bardzo dobrze napisanego utworu (no i świeżego):) odniosę się do Twojej propozycji. Choć mam wrażenie, że minąłeś się z tym, co wyraźnie przekazuje mój post. No, ale poza gatunkiem też nie jest za dobrze - 50 twarzy Greya nadal sprzedaje się jak świeże bułeczki.

@ Zoee - Owszem. And?

Nie bardzo rozumiem, o co Ci chodzi. Jasno napisałam - skoro taki tekst zasługuje na pochwały z ust redakcji, to ja wolę nie wiedzieć, co sobą reprezentują inne, jeszcze bardziej chwalone teksty. Ponadto, nawet jeśli w finale znajdą się opowiadania genialne, nie z tej ziemi, niemalże Nobel w kieszeni, to nadal coś z tą selekcją jest bardzo nie tak. Przepuszczenie tak zachwaszczonego tekstu - wyróżnienie tak zachwaszczonego tekstu - jest niepokojące. Nie wiem, co kryje się pod innymi tytułami (oby coś lepszego), no ale skoro to się podobało (inaczej! to się podobało warsztatowo), to obawiam się, że inne prace konkursowe mogą być "w podobnej kondycji".

"(tekst odsunięty, ze względu na wcześniejszą publikację na Fahrenheicie - swoją drogą, polecamy przeczytać i przekonać się, jak trzeba pisać, by być w finale)"

Wyście chyba powariowali. Tekst jest tak zakrzaczony, że po pierwszych akapitach ma się ochotę rzucić go w kąt (tak, to wyrażenie to eufemizm). Jeśli to jest "wzór do naśladowania" to śmiem wątpić, że przejście do finału to jakakolwiek nobilitacja... w takim towarzystwie. Oczywiście wiem, co wywoła mój komentarz: "zazdrosna, bo się nie dostała. Sfrustrowana. Pewnie sama pisać nie umie." Cóż, udziału w konkursie nie brałam i fantastyki polskiej od lat - Bogu dzięki - nie czytam. Chyba właśnie dlatego. Że naprawdę fatalnie napisane teksty uchodzą za perły wśród plastikowej biżuterii. Wstyd. 

PS. Nie wspomnę już o tym, jakie świadectwo o redaktorze (który powinien być autorytetem) daje taka opinia.

Nowa Fantastyka