Profil użytkownika


komentarze: 9, w dziale opowiadań: 9, opowiadania: 2

Ostatnie sto komentarzy

…oj, nader dyplomatycznie, droga Bruce) Ale rozumiem, trza szanować wspólnotę – i nawet jeśli tak naprawdę nie odpowiedziałaś, czy zgadzasz się z ich emocjonalnym podejściem (vide: “fatalne”;) – to też w sumie szanuję…

 

Pozdrawiam uporczywie-ponownie (i obiecuję wkrótce nie gadać o tym, jak IMHO powinny wyglądać recenzje – ale wg praktyki uskutecznianej z kilkorgiem znajomych – spróbować komentować w opowiadaniach innych to, co – moim skromnym zdaniem – tak naprawdę czyni opowieść wartą rozwijania/czytania/oglądania).

 

Bo tutaj jednak podpiszmy protokół rozbieżności: poprawa składni, literówek, czy stylistyki jest oczywiście megaważna (jak wspomniałaś: błędy wytrącają z śledzenia opowieści…), ale sam wybór i rozwój konceptu, pracy nad dialogiem i bohaterami jest na zdecydowanie wyższej półce “in my book” – i chyba fajniej się o tym rozmawia na forum?

 

I nawet ewidentnie świetna językowo Regulatorzy – z jakichś względów…– skupia się tylko na tym wcześniejszym poziomie opowieści. I, uhm, robi to cokolwiek emocjonalnie (spoko, motto zobowiązuje, przecież szanuję to jako złośliwiec;)…ale SERIO NIE ODBIERAM PERSONALNIE NICZEGO, CO JEST KONKRETNE (tym bardziej, że – jak wspomniałem – włożyłem kij w mrowisko w kraju-mateczniku JP2, więc się spodziewałem skrajnych reakcji…;)

 

I w sumie szkoda (re: Regulatorzy)…bom serio ciekaw, czy ma jakieś konkretne przemyślenia konceptowo-tematyczno-postaciowo-dialogowe.

 

…Maybe next time (I’ll be back: spodobało mi się ubieranie pomysłów, które ciężko sfilmować – w opowiadania. I fajnie też w sumie – re: gruba skóra – że zmuszacie mnie do pracy nad literacką polszczyzną – trochę mnie skrzywił jeszcze inny zawód;)

You should listen to your heart and not the voices in your head...

Bruce, znów jesteś tu dobrym duchem, ale…nie dajmy się zwariować. Ja naprawdę mam grubą skórę Od 8 lat pisanie dla filmu jest jednym z moich zawodów…co oznacza, że musiałem mieć do czynienia z uwagami producentów, reżyserów i kierowników literackich – z którymi czasem się nie zgadzałem, ale nauczyłem się, że gotowy efekt (a przynajmniej umowa opcji…;) jest zawsze lepszy niż ego.

 

Ale…serio uważasz, że te powyższe komentarze były dobrą/obiektywną recenzją? Jasne, było sporo niedoróbek (daaaaawno nie pisałem opowiadań), ale i najlepsi pisarze mają od takich rzeczy redaktorów. Jeśli 99 procent “recenzji” polega na wyłapywaniu błędów stylistycznych, czy składniowych (jakby to one stanowiły o głównej wartości story-tellingu…), to coś tu jest chyba nie tak? Nie uważam, że to było jakieś super opowiadanie, ale – w duchu CELOWO wspomnianych inspiracji – było przynajmniej kompetentne. A tymczasem…wszystkie najważniejsze kryteria oceny (chyba, że ktoś serio uważa, że bycie “grammar Nazi” stanowi kluczową kwalifikację wyroczni w temacie jakości tekstów) zostały – w najlepszym wypadku (bo kolegi-buddysty nawet na to nie było stać;) – zawarte w jednym akapicie. W którym wiodącym epitetem było “fatalne”. Tak poważnie: uważasz, że koncept, konstrukcja świata, bohaterów, przebieg fabularny i odniesienia tematyczne zamykają się w wspomnianym epitecie? I JEDNYM akapicie? Czemu nikt nie skomentował tematyki dystopii czy jak w fikcji jest przedstawiane chrześcijaństwo?

 

Za pomoc językową przecież podziękowałem…wspominałem o grubej skórze, ale w życiu na wycieczki osobiste też po prostu rewanżuję się szpilami – albo przynajmniej próbuję zrozumieć z czego dane wycieczki osobiste (zwłaszcza na forum literackim) wynikają.

 

Tym bardziej, że Ty jakoś umiałaś – mimo wspomnianych “uczuć religijnych” – zachować się profesjonalnie i nieinfantylnie. Wiem, że jestem tu nowy (i postaram się w końcu udzielać w recenzjach – za tydzień się odkopię z wspomnianych deadlinów;), ale…tak to chyba powinno wyglądać, jeśli piszący mają sobie pomagać?

 

 

PS. I jak zawsze – wybacz, Bruce -

 

Też pozdrawiam serdecznie i do nieczytania się…heh.

 

Szkoda. Tyle się można było od Ciebie nauczyć. “Heh.” Ale przecież nie po to tu jesteś, by komuś pomagać, prawda?)

 

Rewrittenverze2, a gdzie z niechęcią z mojej strony spotkałeś się po raz pierwszy?

 

Moje pierwsze opowiadanie tu – “Imidż” – było, powiedziałbym, naprawdę fajnie przyjęte (też z komentarzami tematycznymi i dyskusją o inspiracjach). Twój komentarz był jedyny, który opisałbym jako, uhm…”tendencyjnie-emocjonalny”?)

 

Damn. Tak naprawdę miałem napisać tylko “serdecznie pozdrawiam i dziękuję za komentarze”. Naprawdę cenię to czasopismo, a np Sapkowski i jego “Maladie” (choć nie tylko) swojego czasu zainspirował mnie do wyboru tematu magisterki.

 

Well, “serdecznie pozdrawiam i dziękuję za komentarze”. Serio doceniam Wasze fachowe rady językowe (nawet jeśli nie umiem czasem nie skomentować nastawienia…;)

 

 

You should listen to your heart and not the voices in your head...

Zastanawiająco epicki powiew niechęci (po raz drugi…;) i ciekawie emocjonalnie-zlewcze podejście do prawideł recenzji (koncept, przebieg fabularny, konstrukcja świata, bohaterów czy dialogów) – mógłbym to skomentować podobnym epitetem jak Twój, ale nie jesteśmy w piaskownicy, prawda?) Za to sporo konkretów językowych, więc tutaj – serio – pięknie dziękuję (trochę odwykłem od pisania opowiadań…) – i jak Twojemu duchowemu koledze: życzę miłego wieczoru!;)

You should listen to your heart and not the voices in your head...

Doceniam na pewno podkreślenie ślepej wiary, działania ludzi na pokaz, powtarzania regułek, wykutych na pamięć, wskazywania wszelkich wad przysłowiowych dewotek, bo to zaprezentowałeś doskonale. W moim odczuciu poszedłeś nieco za daleko w ukazywaniu postaci Jezusa. “

Wiesz, jak w „Żywocie Briana” – Jezus i to, co głosił było spoko – to, co z nim robią tzw. wierzący jest już inną bajką…;p (dałem też aluzję do przepisywania Biblii przez kolejne sekty – fajnie to prześledził np Artur Sandauer)… Jak w scenie z trędowatym, który się skarżył, że Jezus go uzdrowił – teraz bowiem o wiele trudniej się żebrze… PS. Jeszcze raz dzięki za pomoc w wyłapywaniu niedoróbek i biorę się za poprawki)

 

 

PS.

 

Każdy ma czasem dołek… wink

 

Och, wierzę na słowo, kolego…pewnie niełatwo być trollem (i obyś był z tych opłacanych, bo inaczej to Twoje siedzenie w piwnicy mamusi i radowanie się błędami bliźnich swoich jest jeszcze smutniejsze…tym bardziej więc: miłego dnia/życia, chłopie!;)

You should listen to your heart and not the voices in your head...

Hej, bruce! Wielkie, wielkie dzięki za zwyczajowo profesjonalną reakcję…Czułem, że będzie to trochę włożenie kija w mrowisko (ale nie umiem inaczej niż po bandzie – choć z reguły pisząc dla filmu…). Dałem wprawdzie disclaimer, ale, uhm zdarza się, że niektórzy nawet kilku linijek nie umieją przeczytać uważnie (np że nie porównuję się z poziomem słynnych autorów, ale podaję referencje tonalne/inspiracje).

 

Ty zaś mimo wspomnianych “uczuć religijnych”, potrafiłaś się nad to wznieść. Jeszcze raz: chapeau bas! I obiecuję wprowadzić te poprawki jak najszybciej (gdy wyczołgam się spod deadline’ów). Co do dziwnego formatu: tym razem z jakiegoś względu miałem problemy z akapitami w formularzu zgłoszeniowym…ciekawa sprawa. Muszę z tym poeksperymentować (widzę, że jest funkcja wklejania z Worda – może chodzi o to, że wklejałem z Pages?)

 

Generalnie celowałem w lekko dystopijny świat a la wiele odc “Black mirror” (choćby “Nose dive”) z posmakiem Mrożka/Hellera i wizją ludzkości/cywilizacji/religii rodem z “Żywota Briana”. Pozdrawiam serdecznie!!

 

PS. BTW, koncept płacenia tantiemów za mokre sny rozwalił kilkoro z moich znajomych (również tych piszących zawodowo) – trochę jestem zdziwiony, że tutaj zupełnie nikomu nie podeszło;)

 

You should listen to your heart and not the voices in your head...

Dzięki, Bardjaskier! Dokładnie – choć koszmary z reguły wybierają dla nas inni a – paradoksalnie – tutaj bohaterka sama się nim stała w próbie niezależności. I chyba nie trzeba wszystkiego po freudowsku dopowiadać?;)

You should listen to your heart and not the voices in your head...

Dzięki! PS. A Saint Maude widziałeś? Szumna recenzja, ale…dla mnie ten sam poziom, a nawet momentami ciekawsze przez akcenty “religijne”.

You should listen to your heart and not the voices in your head...

Pięknie dziękuję – i cieszę się, że zabiegi formalne i temat Ci podeszły…a przede wszystkim: że poczułaś to. Zamysłem było połączenie wszystkich elementów opowieści motywem imidżu/wizji (świata/rodziny/pracy/miłości), ale…to by przecież nie miało żadnego znaczenia bez poczucia bohaterki. Pozdrawiam!

You should listen to your heart and not the voices in your head...

Hej, hej…dzięki wielkie za uwagi! (poprawiłem te ewidentne babole) I obiecuję postarać się tu udzielać…;p Tylko jedna rzecz: zaznaczyłem kilkukrotnie, że to nie jest fantastyka (nawet w referencjach) – ba, nawet gatunkowo do wyboru był horror (tutaj psychologiczny).

You should listen to your heart and not the voices in your head...

Nowa Fantastyka