Profil użytkownika


komentarze: 2, w dziale opowiadań: 2, opowiadania: 2

Ostatnie sto komentarzy

Ha, dziękuję serdecznie za wskazanie błędów technicznych :). Chociaż jestem teraz ciutkę zawiedziony własną spostrzegawczością, bo przegapiłem je w czasie dwóch czytań...

 Ha, jestem nieco zaskoczony ilością komentarzy co do tego opowiadania... Za wszystkie jednak dziękuję, zarówno te dobre, jak i te... "ostre" ;).

 Czytając je jeszcze raz, tym razem pod kątem komentarzy krytycznych, muszę zgodzić się z jedną rzeczą- widzę teraz, że starając się zbudować jak najlepiej "atmosferę" opowiadania, zrobiłem sporo nieścisłości. Jak choćby sprawdzenie nie tylko temperatury, ale i ciśnienia, pod którym zamarza tlen. Ale cóż... To też jest lekcja dbałości o szczegóły, a człowiek uczy się na błędach. Cieszą mnie opinie o w miarę poprawnej narracji.

 Teraz sprawa polemik z kilkoma komentarzami:

- Na początek sprawa napędu i technologii kombajnów... Tak, tu widzę swój jeden błąd, który rozpętał jak widzę burzę... Użycie słowa "benzyna". Pisząc opowiadanie, zakładałem, że zarówno "Matka" jak i tleniarki są połączone czymś w rodzaju symbiozy. To ona produkuje paliwo dla kombajnów, które (jak słusznie zauważano) są o kilka szczebelków rozwoju dalej, niż nasze poczciwe "Ursusy" ;) Skład tego paliwa? W swojej wyobraźni "zaprojektowałem" system opierający się na używaniu resztek organicznych, produkowanych przez Matkę. Matka to w założeniu gigantyczna, jeżdżąca farma zaprojektowana do misji na innych planetach, która produkuje gigantyczne ilości biomasy. Początkowo miało to być wspomniane w akapicie o babci, jednak koniec końców zrezygnowałem z tego, bo zdanie to nie bardzo pasowało mi stylistycznie, odsłaniało za dużo technicznej strony świata, która dla bohaterki byłaby tak oczywista, że niemal niezauważalna. Pozostawiłem jednak nieszczesną "benzynę", mając cały czas na myśli "ichnie" znaczenie tego słowa, zamiast użyć niekontrowersyjnego "paliwa". Zwykle jestem zwolennikiem szkoły pisania, w której czytelnik ma jak największe pole do popisu w uzupełnianiu realiów świata wedle swoich domysłów... Jak widać na swoją zgubę. Ale to może i dobrze, jak juz mówiłem, dobrze jest się nauczyć, by potem lepiej sprawdzać dobór słów i uniknąć kontrowersji.

- Nie znam ani pracy Kołodziejczaka, ani gry Lost Planet, ale chyba chętnie uzupełnie te braki, choćby po to, żeby porównać podejście do tematu i wyciągnąć wnioski ;).


- Furiat, bardzo słuszny argument, postaram się w kolejnej pracy dodać nieco więcej "życia" do fabuły.

Nowa Fantastyka