Profil użytkownika


komentarze: 2, w dziale opowiadań: 0, opowiadania: 0

Ostatnie sto komentarzy

Ja też bardzo przepraszam, jestem tu nowa i nie udało mi się poprawnie wkleić tekstu... Wszystko z powodu pośpiechu;)

                Po zapadnięciu zmroku w jedynej gospodzie w Dalamarze spotkały się trzy ubrane na czarno kobiety. Przy kuflu mocnego piwa dyskutowały na temat zleconej im przez tajemniczego maga wyprawy do Lunaaru, której celem było zdobycie wartościowego, pilnie strzeżonego diademu. Nie było to zwykłe nakrycie głowy. Każdemu, kto go założył zapewniał wieczną młodość. Misja była niebezpieczna, ale złodziejki były wprawione w swoim fachu i umiały walczyć. Jedyne na czym im zależało to pieniądze, a mężczyzna zaproponował niemałą sumę. Obiecał dać im również konie oraz prowiant na drogę. Nie sposób było się więc nie zgodzić. Raiva wyciągnęła zza pazuchy starą mapę , wytartą już trochę na brzegach i rozłożywszy ją na stole powiedziała: - Tu znajduje się Lunaar - Wskazała palcem na niewielki punkt w pobliżu wybrzeża. - Żeby tam dojść napierw musimy przedostać się przez Wielką Puszczę. Chodzą plotki o grasującym tam potworze, jednak nie wiadomo, czym tak naprawdę jest, bo  nikt nie zdołał przeżyć spotkania z nim... - urwała.  - O to się nie martw, ze mną na pewno nie zginiesz - uśmiechnęła się lekko już podchmielona Navira, głaszcząc znacząco przypasany do boku miecz, na co Raiva przewróciła oczami. Milcząca do tej pory Sylva, która już obmyślała plan zagarnięcia dla siebie całego łupu, z łoskotem odłożyła kufel na ławę i roześmiała się. - Chyba każdy wie, jak rwiesz się do bójki. Na twoim miejscu bardziej bym uważała  - Wstała z ławy i naciągnęła kaptur na głowę. - Jeśli jednak mamy wyruszyć  jutro wcześnie z rana, powinnyśmy udać się już na spoczynek. Raiva i Navira pokiwały głowami na znak zgody i kobiety rozeszły się.                                                                                               ***                   Wraz ze wschodem słońca złodziejki spotkały się w ustalonym poprzedniego dnia miejscu. Eskapadę prowadziła Raiva, jako że charakteryzowała się bystrością umysłą i doskonałą orientacją  w terenie. Podróż przebiegała bezproblemowo aż do Wielkiej Puszczy, jednak wkraczając na jej teren należało wzmocnić czujność i wyostrzyć zmysły, ze względu na żyjący tam ogrom zwierząt, które nie były ani trochę przychylne ludziom. Puszcza była tak bardzo zarośnięta, że kobiety były zmuszone pozostawić konie na polanie i dalej przedzierać się pieszo. Chwyciły miecze i rozglądając się uważnie na boki parły do przodu, jedna za drugą.                 Nagle usłyszały trzaski łamanych nieopodal gałązek. Zbliżało się coś dużego. Przejęta trwogą Sylva spojrzała na towarzyszki i na ich twarzach ujrzała taki sam malujący się lęk. Raiva podniosła palec do ust, a następnie wykonała znak ręką, żeby się nie ruszały.                 Cisza.                 Wtem zwierzę wyłoniło się zza drzew i popatrzyło na swoje przyszłe ofiary. Był to potwór podobny do wilka,  jednak trzy razy większy i masywniejszy. Z ogromnego,  zdeformowanego pyska toczyła się piana, a z oczu wyzierał niezaspokojony głód.                 Monstrum rzuciło się na stojącą najbliżej niego Sylvę. Jego cielsko przycisnęło ją do ziemi, tak, że nie była w stanie się ruszyć. Navira i Raiva rzuciły się na niego z mieczami,  jednak wydawało się, że nie przenikną one przez  gęstą i twardą skórę. Odwróciły jedynie chwilowo jego uwagę od Sylvy, która próbowała wydostać się spod ciała bestii. Widząc, że to nie działa, Navira szybkim ruchem ściągnęła z ramienia łuk, naprężyła strzałę i wycelowała prosto w oko kreatury. Jego bolesny ryk rozległ się echem po puszczy. Nie tracąc czasu kobieta pozbawiła go też drugiego ślepia. Kreatura ryczała przeraźliwie i zataczała się się z bólu, aż w końcu Raiva zadała jej ostateczny cios  mieczem w głowę. Upadła na ziemię i więcej się nie poruszyła. - Pięknie go załatwiłyście.  Zaraz wam pogratuluję, ale... mogłybyście mnie stąd wyciągnąć? Strasznie od niego śmierdzi - odezwał się słaby głos Sylvy.                 Kobiety rzuciły się by jej pomóc i podjęły dalszą wędrówkę.                                                                                               ***                   Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy trzy towarzyszki dotarły wreszcie na skraj Wielkiej Puszczy. Droga rozwidlała się tam na dwie ścieżki. - Którędy teraz, droga przewodniczko? - Zapytała Raivę Navira. Raiva sięgnęła ręką za pazuchę i wydała okrzyk zdumienia. - Zgubiłam mapę!- Chwyciła się za głowę.- Pewnie wypadła gdy walczyłyśmy z tą śmierdzącą kreaturą. Co teraz zrobimy? Sylva i Navira spojrzały na siebie wzrokiem pełnym zadumy i konsternacji. Miały do wyboru dwie drogi i nie miały pojęcia,  dokąd prowadzi żadna z nich. - Proponuję wybrać prawą. Najwyżej zawrócimy - zaproponowała Navira i wzruszyła ramionami. - A jeśli zabłądzimy? Kończy nam się prowiant. Wybaczcie, ale jagódkami się nie najem. - Oj, ale masz cykora. Nic nam nie będzie. Idziemy prawą i koniec dyskusji. Navira żwawym krokiem ruszyła przed siebie, nie oglądając się. Sylva i Raiva po chwili ociągania dołączyły do niej. - Jeśli się zgubimy, to będzie twoja wina!- zawołała Sylva do Naviry, na co ta uśmiechnęła się i pogroziła kobiecie palcem. - Pamiętaj, lepiej ze mną nie zadzierać.                                                                                               ***                   Złodziejki szły wytrwale, aż w końcu drogę zagrodziła im rzeka, niezbyt szeroka, o spokojnym nurcie, dzięki czemu kobiety z łatwością przez nią przepłynęły. - Haha, wyglądamy jak zmokłe kury -zaśmiała się Sylva wykręcając wodę z włosów. - Dzięki Bogu, że jest ciepło i ubrania szybko nam wyschną. Lepiej, żeby nikt nas teraz nie zobaczył.                 Jak na zawołanie zza drzew wyłonił się stary pustelnik. Długa, biała broda opadała mu do połowy piersi, a poorana zmarszczkami i bliznami twarz nie sprawiała miłego wrażenia. Miał na sobie podartą, brudną szatę i widać było, że od bardzo długiego czasu nie dbał o higienę.                 Kobiety przez chwilę stały zdumione widokiem staruszka. Jako pierwsza otrząsnęła się Raiva. Nieśmiało podeszła do starca i zapytała o drogę do Lunaaru. Ten ułożył usta w bezzębny uśmiech i powiedział: - Nie mało wiem, nie mało widziałem, drogę wskazać mogę wam. Lecz coś za coś, miłe panie. Navira spojrzała na spoczywający na jej dekolcie piękny wisior, wysadzany rubinem.  Pustelnik to zauważył i pokiwał głową. - Oj tak, naszyjnik piękna rzecz. Ja zadowolić się tym. Zgoda? - Dobrze, dam ci go - Powiedziała z westchnieniem Navira, ponieważ bardzo lubiła swój medalion.  Żadna z towarzyszek nie miała  przy sobie nic cennego, więc musiała go poświęcić. Zdjęła go z szyi, a mężczyzna zatarł ręce z radości. - Ale najpierw informacja. Starzec wskazał im kierunek i wytłumaczył jak tam dojść. Okazało się, że to już niedaleko. - Dziękujemy za pomoc - rzekła Navira i z ociąganiem podała mu naszyjnik. Ten ukłonił się śmiesznie i rzucił się ze zdobyczą w las. - Będzie mi go brakować. - Czego? Staruszka czy medialionu? - zapytała Sylva. - Medalionu, tępoto.                                                                                 ***                   Powoli zbliżały się do miasta. Wyszły już z lasu i teraz kroczyły ścieżką wśród pól. Po chwili zauważyły wielki obronny mur otaczający Lunaar. Brama była zamknięta. Stojący w wieży wartownik spojrzał na kobiety z zainteresowaniem. Jeszcze nigdy nie widział takich piękności. Sylva, Raiva i Navira uśmiechnęły się do niego czarująco i zalotnie zatrzepotały rzęsami. Na otwarcie przejścia nie musiały długo czekać. Wylewnie podziękowały strażnikowi i wtopiły się w tłum. Teraz pozostało im jedynie znaleźć diadem  i zabić jego strażników. Sprzyjał im blask księżyca, który oświetlał z góry ich poczynania.                 Kobiety zakradły się niepostrzeżenie do zamku, gdzie, były pewne, znajdował się diadem. Z łatwością zabijały kolejnych strażników, tak, że żaden z nich nie zdołał nawet jęknąć. W końcu znalazły właściwą komnatę. Wystarczyło kilka machnięć mieczem, a strażnicy leżeli już na podłodze.                 Sylva podbiegła do leżącego na piedestale złotego diademu i chwyciła go z zachwytem do ręki. - Jest mój!  - Chyba żartujesz! Ja go sobie wezmę, a ty zaraz zginiesz! - Zawołała Navira i zamachnęła się z mieczem na Sylvę, godząc ją w samo serce. Kobieta wytrzeszczyła oczy, a po chwili osunęła się bez życia na zimną posadzkę, wypuszczając diadem z ręki.                 Na tę chwilę czekała  Raiva. Gdy Navira schylała się po błyszczący na ziemi przedmiot, Raiva opuściła miecz prosto na szyję towarzyszki, aż trysnęła krew i kobieta osunęła się na ziemię.                   - Dziękuję wam za pomoc, drogie koleżanki - zaśmiała się szyderczo Raiva, chowając diadem do kieszeni.                                                                                                 ***                 Kilka dni później Raiva usiadła w gospodzie w Dalamarze i popijała drogi trunek, z uśmiechem wspominając naiwność koleżanek, a diadem młodości lśnił na jej pięknych, kruczoczarnych włosach.

Nowa Fantastyka