Profil użytkownika


komentarze: 6, w dziale opowiadań: 0, opowiadania: 0

Ostatnie sto komentarzy

"Albo "The other Boleyn girl" - większość widzów, gdyby zobaczyła dosłowny tytuł, pomyślałaby "Jaka znowu Boleyn, do cholery?". A "Kochanice króla" (chociaż tytuł okropny) sugeruje fajnego pornosa i tłumy poleciały do multipleksów ;) "

tu dochodzi jeszcze jedna ważna rzecz dla tłumacza - znajomość kontekstu kulturowego i świadomość, że znaczenie słów jest mocno z tym kontekstem powiązane. Otóż dla ludzi z kręgu kultury brytyjskiej i okolic, "Boleyn girl" jest jasne (najprawdopodobniej), albo przynajmniej wiedzą, że dzwonią, nie wiedzą tylko, w którym kościele. U nas większość widzów po prostu ma małe szanse skojarzyć, o co chodzi.

Kurcze, muszę sobie przypomnieć, bo kiedyś strasznie lubiłam ten temat i pamiętam, że kolekcjonowałam te tytuły, które były przetłumaczone nie dosłownie, a ciąge dostawały u mnie plusa.

Z "Lock, stock & 2 smokin' barrels" w ogóle mam problem, bo jak? :D

To tak samo, jak się sporo osób oburzało, że Requiem for a Dream było przetłumaczone "Requiem dla snu" i że w ogóle, dla marzeń powinno być, czy dla marzenia. A okazało się, że to tłumacz właśnie odwalił kawał dobrej roboty, bo doczytał, że Dream z tytułu jest odniesieniem do "American Dream", które u nas przyjęło się tłumaczyć jako "Amerykański Sen", w związku z czym Requiem powinno być właśnie dla snu.

A wszystkim, którzy mi tu z 2% idiomów wyskakują, proponuję np. popróbować tłumaczenia Gaimana, na ten przykład. Albo ćwiczenie, które mi się kiedyś trafiło w zleceniu: "Rootin'-tootin' vamphunters". Serio, nie zdziwiłabym się jakby ktoś kiedyszrobił film pod takim tytułem. I jak to łykniecie? :D

tak to jest, przerwę na pracę zrobić sobie od różnorakich for. szlag. już tylko 27 dni, a ja do siedemnastego zachrzaniam jak głupia, czyli właściwie 10 dni zostaje? szlag, szlag, szlag, bozia na bieżąco karze za odkładanie swych pasji na bok na rzecz pracoholizmu. młodzieży, ciocia kreska_ ostrzega - strzeż się, młodzieży, pracoholizmu - bestia to straszna, co pożre wam serca, dusze, a - co najważniejsze dla młodej pisarskiej braci - mózgie (tak, albowiem pracoholizm to bóstwo najwyższe zombiech i najchętniej mózgie zajada).

Z serdecznym pozdrowieniem, wierząca w cud, który na pewno nastąpi po siedemnastym i walcząca, (niczym Archanioł Michał) z pożerającą mózgie bestią,

Wasza kreska_

poszło. 

więc, jak śpiewał Bajor Brela:
"Nasssstępny, Nassssstępny!" 

I znów. Dookoła piękna noc. Światła miasta z tej wysokości wyglądają jak nowe niebo, niebo bliższe, bardziej ludzkie, bardziej kolorowe. Stoi na dachu wysokiego budynku. Zachwyt i złudne wrażenie lotu, na które przez chwile sobie pozwala, przerywa nagle poczucie czyjejś obecności. Tak. Ktoś jest obok. Powoli obraca się, by obok siebie zobaczyć zjawisko, które przyćmiewa wszystkie gwiazdy. I te miejskie, i te na wysokim niebie nad nim. Jest piękna. Nie tą pięknością modelek, nie, na wybieg nikt by jej nie wpuścił. Dyskwalifikowałoby ją właśnie to, co w niej było najpiękniejsze – silne, wysportowane ciało, krągłe biodra, lekko pucołowate policzki. Ramą, jakże wspaniale dobraną, jest burza ognistych włosów. Przez chwile patrzą na siebie, porozumiewawczo, każde z nich doskonale wie, co się teraz stanie. On wyciąga miecz…

Obudził się. Znów ten sen. Leżał przez chwilę z zamkniętymi oczami, próbując uspokoić oddech. Choć raz wyśnić ten sen do końca, wiedzieć, co się stanie, z tą pewnością ze snu. Szkoda, że nigdy nie pamięta. Co się tam miało stać? Co się stać miało? Kim ona jest? Kim ja tam jestem? Nie, czekaj, to nie pomaga. Musisz się uspokoić, oddychaj spokojnie, wdech, wydech, wdech, wydech, wdech, tak, dobrze. Nie chce mieć przecież kolejnego ataku. Nie chce przecież znów czuć tej strasznej obręczy w gardle, palenia w płucach, kiedy błagają o tlen, a jednocześnie nie są w stanie go w siebie wtłoczyć. Nie, nie, nie myśl o tym, wdech, wydech, nie jest żadnym facetem na dachu, nie zna żadnej oszałamiającej rudej piękności. Ma 19 lat. Nazywa się E-Julek, tak, to głupie imię, ale to jego imię. Jego imię, z jego urodzin, gdy jego pielęgniarka posądziła jego ojca o niezdrową fascynację światem internetu. Wdech, wydech. Tak, teraz można otworzyć oczy. Nie żeby to zrobiło jakąś różnicę. Świadomość otwartych oczu nic nie dała. Czy na pewno je otworzył? Jeszcze raz, jeszcze raz, jeszcze raz. Nie, nie wierzę, nie, kurwa, kurwa, kurwa, niemożliwe. Nie oślepłem przecież nagle przez sen. No, przecież. – Mamoooooooooooo!

Cisza. Ciemność i cisza. Sięga w górę. Tak, to jego półka nad łóżkiem. Przekręca się i siada. Ostrożnie opuszcza nogi z łóżka. Są, jego kapcie, tak jak je zostawił przed snem. Wstaje powoli i na pamięć, krok za krokiem, z wyciągniętymi rękoma, idzie – nie, wędruje raczej – do włącznika światła. Przez chwilę maca po ścianie. Jest. Włącza. Ciemność. – Mamoooooooooooooooooooooooooo! – Do cholery, E, czego się tak drzesz?!? – Kroki na schodach, na korytarzu. – Mógłbyś czasem przyjść do mnie, jak chcesz czegoś ode mnie, a nie ciągle to "mamo" i "mamo". Przyszła Miecia, wiesz, ta od was z pierwszej klasy, co masz jej fizyki dziś pouczyć. – Skrzypią drzwi. – Jezu Chryste, dziecko! – Powiew powietrza. – Aleś mnie przestraszył, zdejmij, proszę Cię, tę maskę z twarzy. Wiem, że w niej śpisz, ale nie musisz w niej przecież chodzić.

Się pisze, się pisze, może być mała obsuwka (zasada 48h od ostatniej czyjejś publikacji ma pewne wady... ;-)) ale się obiecuje do jutrzejszego wieczora zdążyć.

Ja się zgłaszam! ja się zgłaszam :D że chodziło mi coś takiego po głowie od jakiegoś czasu, to z przyjemnością wezmę udział :D

Nowa Fantastyka