- Opowiadanie: syberyjska - Kwiat Zapomnienia

Kwiat Zapomnienia

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kwiat Zapomnienia

 

Witam, to mój pierwszy tekst więc liczę na konstruktywną krytykę i sugestie co poprawić.

 

Lilia siedziała w autokarze wpatrując się w mijający za szybą krajobraz. Wracała właśnie z wakacji swoich marzeń, spędzonych wraz z rodzicami w Holandii. Dziewczyna pierwszy raz była za granicą i wyprawa ta wiele dla niej znaczyła, tym bardziej, że pierwszy raz od niemal półtora roku mała okazję zobaczyć rodziców. Matka i ojciec Lilii wyjechali do Holandii szukać szczęścia, ona sama została jednak w Polsce by móc nadal uczyć się w ojczystym kraju. Taka przynajmniej była wersja oficjalna, którą to obie strony przyjmowały, by nie musieć przyznawać się przed samym sobą i drugą stroną do tego, jak sytuacja wygląda naprawdę.

 

Zaczął padać deszcz, kropelki znaczące szybę szybko przeradzały się w niewielkie strumyczki, kiedy to jedna kropla łączyła się z drugą, a potem już lawinowo z kolejnymi. A Lilia nadal myślała o pobycie w obcym kraju i nie tylko o tym. Pamiętała, dlaczego rodzice zdecydowali się na wyjazd. Kiedyś wszyscy mieszkali na wsi, szybko jednak okazało się, że z kawałka pola nie da się wyżyć, dlatego też sprzedali ziemię i wyjechali do miasta. Ale i w mieście im się nie poszczęściło. Maleńkie mieszkanko w bloku jednej z kiepskich dzielnic miasta– tylko na to było ich stać. Owszem sprzedali pole, ale za te pieniądze kupili mieszkanko. Kiepska pensja, jaką ojciec i matka otrzymywali za pracę dla tak zwanej „Zieleni Miejskiej” zwyczajnie nie wystarczała ma utrzymanie trzyosobowej rodziny. Dlatego też wyjechali, a Lilia została sama w domu, doglądana i dokarmiana codziennie przez starszą sąsiadkę. Rzecz jasna, staruszka za tę grzeczność dostawała stosownej wielkości „podziękowanie”. Kiedy jednak przyszły wakacje, rodzice postanowil,i na czas ich trwania zabrać dziewczynę do siebie. Bardziej niż faktyczna chęć spotkania z córką, kierowała nimi potrzeba uspokojenia wyrzutów sumienia. Miała to być także pokazówka dla sąsiadów, by tamci zobaczyli, że jednak matka i ojciec troszczą się o swoje dziecko. Tak, więc Lilia spędziła wspaniałe dwa miesiące w malowniczej Holandii. Przecudowne miejsce pracy jej rodziców stanowiła ogromna plantacja tulipanów. Na samo wspomnienie tego miejsca, mimowolnie na ustach czternastolatki pojawiał się delikatny uśmiech. Miliony barwnych kwiatów otaczające całą posiadłość, zdolne były pobudzić nawet najbardziej ograniczoną wyobraźnię. Jednak wyobraźnia Lilii nie była w żadnym razie ograniczona, dlatego też nastolatka spędzała wiele czasu włócząc się pomiędzy rzędami kwiatów i upojona ich zapachem zagłębiała się we własnych myślach.

 

Czasem przyłączał się do niej Ogrodnik. Na wspomnienie mężczyzny dziewczyna drgnęła gwałtownie. Ogrodnik – tak go nazywała w myślach – był w rzeczywistości właścicielem planacji i pracodawcą jej rodziców. To on zresztą, wspaniałomyślnie zachęcił swych pracowników by zaprosili córkę do jego posiadłości. Z racji tego powinna, więc docenić to, że tak ważna osoba towarzyszy jej w wędrówkach. Lilia, nie potrafiła jednak jednoznacznie ocenić czy polubiła starszego człowieka. W jego zachowaniu było coś, co powodowało w niej jakiś rodzaj pierwotnego lęku, którego w żaden sposób nie potrafiła nazwać czy chociażby określić jego źródła. Sytuacji, nie polepszało zachowanie mieszkańców pobliskiego miasteczka – na wzmiankę gdzie tymczasowo mieszka i dlaczego, zachowanie tak ufnych i sympatycznych Holendrów zmieniało się diametralnie. Nagle zaczynali patrzeć wrogo lub często nawet odchodzili – bez słowa wyjaśnienia czy pożegnania. Dziewczyna nie przywiązywała jednak do tego zbyt wielkiej uwagi, ciesząc się czasem spędzonym w malowniczej scenerii, bliskością rodziców po długiej rozłące, brakiem obowiązków i wreszcie dostatkiem gotówki. I wszystko byłoby idealnie, gdyby nie obecność Ogrodnika, który jak jej się zdawało, ciągle ją obserwował. Cóż, musiała jednak przyznać, iż nie był w tym jakoś mocno natarczywy, nie robił też tego w sposób wulgarny czy nasuwający erotyczne skojarzenia – ot patrzył bardziej jak ktoś żywo zainteresowany niezwykłym i ciekawym zjawiskiem.

 

Pewnego dnia Ogrodnik zrobił coś dziwnego, i na samo wspomnienie tego, co mogło się wówczas stać, Lilii robiło się niedobrze. Po długim wspólnym spacerze pośród barw i upajających woni mężczyzna zaprosił nastolatkę do swojej piwnicy. Początkowo Lilia był tak odurzona zmysłowymi doznaniami, iż nie myślała trzeźwo, na co się zgadza. Dotarło to do niej w chwili, kiedy za Ogrodnikiem zatrzasnęły się ciężkie piwniczne drzwi. Wówczas to, zdała sobie sprawę, że chociażby krzyczała ile sił w płucach i tak nikt jej nie usłyszy. Wtedy przestraszyła się nie na żarty. Starszy mężczyzna nie zrobił jednak nic niestosownego. Zaprowadził ją do sporej okrągłej sali, gdzie na pięciu wysokich stolikach stały dziwne kwiaty. Początkowo Lilia nie zdołała im się przyjżeć, gdyż blask lamp oświetlających pomieszczenie był tak intensywny, iż ciężko było cokolwiek dostrzec. Dopiero, kiedy oczy przywykły a Ogrodnik wskazał jej miejsce pośrodku półokręgu, w jakim ustawione były kwiaty, dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, co widzi. A patrząc, nie była w stanie uwierzyć własnym oczom. Miała oto przed sobą najpiękniejsza kwiaty, jaki widziała w życiu. Była także całkowicie przekonana, że są to najwspanialsze okazy flory, jakie w ogóle istniały na tym świecie. Każda z roślin, miała pojedynczy kielich najbardziej przypominający kwiaty Datur tyle, że trzykrotnie większe i przy łodydze bardziej pękate. Każdy z nich miał także po dwa słupki zakończone czymś, co przypominało– przynajmniej Lilii – oczy. Wspólną cechą wszystkich kwiatów była gruba, zielona łodyga oraz biały kolor dna kielich. Na tym jednak podobieństwo roślin się kończyło. Każdy, bowiem kwiat zachwycał niepowtarzalną feerią barw, plamek, cieńszych i grubszych pasów koloru od jaśniejszych barw po ciemnie – nigdy jednak czarne. Ciężkie, barwne kielichy w całej swej okazałości delikatnie kołysały się, na wdzięcznie wygiętych łodygach. Każdy kwiat zdawał się poruszać i jakby szeptać coś do tego, kto na niego patrzył. Lilia stała i patrzyła na niezwykłe kwiaty, nieświadoma upływu czasu. Wiedziała, że mogłaby tak stać i patrzeć przez wiele godzin i ciągle odkrywać coś niezwykłego w wyglądzie każdego z kielichów. Dziewczyna, patrząc na cudowne zjawisko, była świadoma tego, jak niezwykle została wyróżniona przez Ogrodnika mogąc podziwiać jego tajemną kolekcję. Kiedy wreszcie była zdolna wydobyć z siebie głos, zapytała z niemal nabożną czcią:

 

– Panie Meyer, czy te kwiaty mają jakaś nazwę?

 

– Oczywiście, że tak – odparł staruszek z tajemniczym uśmiechem kładąc jej dłonie na barkach – nawet kilka. Jedni zwą je Cierpiętnicą inni Kwiatem Zapomnienia, ja jednak najbardziej lubię nazwę, którą zdradziła mi kiedyś pewna staruszka, która nazywała je Kwiatem Opowieści.

 

– Czy wie pan skąd się wzięły te dziwne nazwy?

 

– Cierpiętnica wzięła się od tego, że patrząc na piękno tych roślin doznaje się niemal fizycznego cierpienia i poczucia własnej niedoskonałości – wyjaśnił Ogrodnik.– Kwiat Zapomnienia wziął się zapewne z tego, iż łatwo jest zapomnieć o otaczającym nas świecie, kiedy na nie patrzymy.

 

– A Kwiat Opowieści? – zapytała dziewczyna.

 

– Słyszysz jak szepczą? – Odparł pytaniem na pytanie. – Ale to nie wszystko. Widzisz, tak piękny kwiat może wyhodować niewielu, dlatego też tak niewiele ludzi wie o jego istnieniu. Jest tak trudny w hodowli, gdyż na równi z wodą, słońcem i glebą potrzebuje on naszych opowieści. Im więcej mu opowiadasz, o sobie i o ludziach ze swego otoczenia, tym piękniejszy staje się jego kwiat. Bez historii nie wyrośnie i nigdy nie rozkwitnie. Spójrz na jego barwy – kolory to emocje a plamki i kreseczki, które go znaczą to konkretne opowieści, wyróżniające się na tle ówczesnego życia osoby, opowiadającej.

 

– Czyli on pokazuje przeszłość osoby, która do niego mówiła? – Lilią wstrząsnęło to przypuszczenia.

 

– I tak i nie. Widzisz kielich pokazuje emocje, uczucia, tęsknoty, ale nie tylko. Jego pąk pozostaje zwiniętydo czasu, kiedy opowiesz mu wszystko, nie tylko o swej przeszłości, ale i o teraźniejszości. A kiedy już się rozwinie, na jego brzegach zobaczysz także swoją przyszłość – stąd inna jeszcze jego nazwa – Kwiat Przepowiedni.

 

Tego już jednak dziewczyna nie słuchała. Myślami, bowiem była gdzie indziej. „Skoro kwiat pokazuje wszystkie tęsknoty i pragnienia mogłabym pokazać, jak bardzo ich kocham. Może zrozumieliby jak brakowało mi miłości, której nigdy nie okazywali. Jeśliy zobaczą mój własny kwiat, zrozumieją ile dla mnie znaczą i bardziej postarają się mnie pokochać”. I wtedy podjęła decyzję.

 

– Panie Meyer, czy mogłabym dostać od pana jedną cebulkę – tylko jedną błagam! – Zapytała Ogrodnika. – Przyrzekam, że zajmę się nią jak najcenniejszym skarbem i obiecuj pokazać panu kwiat, który z niej wyrośnie.

 

Plantator spojrzał na nią w zamyśleniu. Po chwili uśmiechnął się dziwnie, a na widok wyrazu jego twarzy Lilii dreszcz przeszedł po plecach. Była pewna, że Meyer odmówi, ten jednak zaskoczył ją bardzo:

 

– Oczywiście Lilio, z przyjemnością ofiaruje ci cebulkę, o którą prosisz. – Powiedział, a na potwierdzenie swoich słów podszedł do niewielkiej komody, która stała w kącie sali, a której czternastolatka wcześniej nie zauważyła. Z jednej z szuflad wyjął cebulkę, po czym schował ją do pudełka.O pakowanie z cenną zawartością wręczył Lilii, wyjaśniając jak należy się roślinką opiekować.– Proszę– powiedział.

 

Może gdyby dziewczyna nie była tak zaaferowana, zobaczyłaby wyraz jego twarzy, kiedy wręczał jej pakunek.

Czternastolatka, nie była w stanie uwierzyć we własne szczęście. Nareszcie będzie mogła zrobić to, co przez całe swe życie próbowała osiągnąć różnymi sposobami. Miała już nawet plan, jak to wszystko zorganizować.

 

********************************************

 

– Mamo zaprośmy pana Meyera do nas na święta Bożego Narodzenia. – Zwróciła się do matki Lilia przy wspólnej kolacji, na którą staruszek zaprosi całą jej rodzinę. – Przecież nasze miasto jest wtedy takie piękne. A i Wigilia u nas jest taka wyjątkowa jak nigdzie indziej na świcie, zobaczysz będzie wspaniale!

 

– Ależ skarbie – matka była wyraźnie zmieszana propozycją, która zdecydowanie była jej nie w smak.– Pan Meyer na pewno woli spędzić święta u siebie zamiast włóczyć się po Polsce. A nasze malutkie mieszkanko nawet do pięt nie dorasta jego pięknej posiadłości!

 

– Ależ ja bardzo chętnie zobaczę jak wyglądają święta w Waszym kraju. Małe mieszkanie nie jest też dla mnie czymś strasznym, kiedyś mieszkałem w gorszych warunkach. To bardzo miła propozycja Lilio i chętnie na nią przystanę, jeśli oczywiście zechcecie mnie Państwo gościć. – Ostatnie zdanie skierował wprost do rodziców dziewczyny. Tamci, pośpiesznie zapewnili, że oczywiście serdecznie zapraszają i jak to już się cieszą na wspólne święta.

 

„Tak jasne, na pewno bardzo się cieszycie, mnie te wasze sztuczne miny nie oszukają.” Myślała dziewczyna, ale było jej w gruncie rzeczy wszystko jedno. Po świętach i tak wszystko miało się zmienić.

 

*****************************************

 

Kiedy dotarła już do kraju, od razu po przyjeździe zasadziła cebulkę tak, jak polecił to zrobić Ogrodnik. Każdego dnia po szkole, siadywała przed powolutku rosnącą roślinką i opowiadała jej wszystko, absolutnie wszystko o wszystkim. Mówiła o szkole i tym, co ją w niej spotkało, o rodzicach, dzieciństwie wypełnionym tęsknotą by była dla nich czymś więcej niż piątym kołem u wozu. Wspominała o swych pierwszych miłostkach, zauroczeniach, przyjaźni a nawet o starej sąsiadce, która codziennie ją odwiedzała. I tak nie wiedzieć, kiedy nadszedł grudzień a wraz z nim zapowiedź świąt i powrotu rodziców.

 

Ale pierwszego dnia grudnia Lilia gorzej się poczuła, nie poszła więc do szkoły. Leżąc w łóżku zastanawiała się, co jeszcze może opowiedzieć swoje ukochanej roślince, dzięki której czas tak szybko jej mijał. I wtedy zorientowała się, że opowiedziała jej już wszystko, o czym tylko pamiętała. Każdą nawet najmniej znaczącą historię ze swojego życia – ot chociażby wczorajsze niemiłe spotkanie z obleśnym żulikiem w podziemiach.

 

I z chwilą, kiedy uświadomi sobie, że nie ma już nic więcej do opowiedzenia zobaczyła, że płatki stulonego dotąd pąku zaczynają się rozchylać. Lilia patrzyła z napięciem niepewna tego, co ujrzy wewnątrz kwiatu. Jednak widok zapierał dech w piersiach. Kielich pełen był barw: słonecznej żółci tuż za podstawą – koloru szczęśliwo dzieciństwa, kiedy to nieświadoma jeszcze problemów bawiła się beztrosko w sadzie. Kolor ten przechodził w pomarańcz – czas uświadamiania sobie, kim jest i jak wygląda jej życie. Dalsze kolory były już przytłumione i bardziej szare – to czasy, kiedy Lilia już wiedział, że rodzice jej nie kochają. Ten okres zaznaczony był na kielichu odcieniami niebieskiego, granatu, brązu oraz szarości. Gdzieniegdzie poznaczony paseczkami i kropkami w bardziej radosnych i żywych kolorach – te nieliczne radosne wspomnienia, które w niej przetrwały. Dalej był cienki paseczek intensywnej czerwieni – okres pobytu w Holandii. Blisko obrzeży było mnóstwo żywej soczystej zieleni. To czas szczęścia, które czerpała z bliskości, jaką dawał jej Kwiatem Opowieści oraz nadziei, że już niedługo wszystko się zmieni.

 

Wówczas dziewczyna przypomniała sobie słowa Ogrodnika o tym, iż kwiat potrafi przepowiadać przyszłość. Szybko zerknęła, więc na sam skraj kwietnego kielicha. To, co zobaczyła przeraziło ją dogłębnie. Obrzeża były, bowiem czarne. A czarny – o czym Lilia doskonale wiedziała – to kolor śmierci. I wtedy zrozumiała, jaka czeka ją przyszłość, nie chciała jednak przyjąć tej prawdy do wiadomości. Przypomniała sobie inną nazwę swojej ukochanej rośliny – Kwiat Zapomnienia i zrozumiała, że ogrodnik nie powiedział jej całej prawdy. Lilia rzuciła się po swoją komórkę, ale ta gdzieś zniknęła, podobnie jak komputer osobisty. Dziewczyna opadła zupełnie z sił i pełna najgorszych przeczuć powlokła się do komody, gdzie rodzice trzymali album rodzinny. Zgodnie z jej podejrzeniami, na tych nielicznych zajęciach, na których powinna być wraz z rodzicami nie dostrzegła siebie. Lilia przestała istnieć. Nagle poderwała głowę i z całą nienawiścią, na jaką było ją stać krzyknęła w stronę Cierpiętnicy:

 

– Ty podły, niewdzięczny chwaście dbałam o ciebie, dawałam ci wszystko, co najlepsze całą swoją uwagę, otoczyłam cie troską a ty tak mi się odpłacasz?! Spowodowałeś, że zniknęłam, że już nikt o mnie nie pamięta. Nienawidzę cię!

 

I wtedy kwiat zaczął umierać, a wraz z nim umierała też Lilia. Była tego świadoma i chociaż starała się ze wszelkich sił to powstrzymać, już nic nie dało się zrobić, bowiem pąk rozchylił już swe płatki. Kwiat Zapomnienia usychał i Lilia uschła wraz z nim.

 

*******************************************

 

Kiedy trzy dni przed Wigilią państwo Brandysowie, wraz z towarzyszącym im gościem, weszli do swojego mieszkania przeżyli wstrząs. W grubej warstwie kurzu, pośród swoich zdjęć, zobaczyli wyschnięta ciało dziecka. Przerażeni, nie byli w stanie nawet się poruszyć. Pan Mayer– ich gość– poszedł przyjrzeć się zwłokom. Obszedł cały pokój, zatrzymując się jedynie na krótką chwilkę przy stoiku z doniczką, po czym wrócił do swoich gospodarzy.

 

– Trzeb zadzwonić po policję, sami nic tu nie wymyślimy – powiedział. Gospodarze tylko przytaknęli.

 

********************************************

 

Z raportu policyjnego:

 

Dnia 21.12.2012 w bloku przy ulicy Jarzębinowej 3/6 znaleziono zwłoki nastolatki. Patolog określił wiek ofiary na mniej więcej trzynaście– czternaście lat. Nie udało się precyzyjnie określić ile lat miała denatka zważywszy na stan w jakim znajdowały się zwłoki. Jako przyczynę zgonu podano skrajną anemię i długotrwałe odwodnienie. Na podstawie ustaleń patologa i pozostałego zgromadzonego materiału dowodowego można przyjąć, że ofiara była najprawdopodobniej anorektyczką, która uciekła z domu by nie musieć poddać się leczeniu. W mieszkaniu Brandysów przebywała krótko, gdyż poza doniczką – której posiadania właściciele zdecydowanie się wyparli– nie zostawiał po sobie żadnego śladu. Sąsiadka opiekująca się mieszkaniem, była od miesiąca w szpitalu i nie potrafiła wyjaśnić, co w tym czasie działo się z pomieszczeniami Brandysów. Próby ustalenia, kim jest ofiara i odnalezienia jej rodziny nie powiodły się. Badania profilu DNA nie wniosły do saprawy żadnych istotnych faktów. Portretu pamięciowego nikt nie rozpoznał. Próby zidentyfikowania zawartości doniczki, którą dziecko miało ze sobą, także nie przyniosły rozwiązania. Zdaniem uniwersyteckich botaników nastolatka hodowała roślinę nieznanego gatunku. Państwo Brandysowie nie potrafili stwierdzić, kim jest i skąd wzięło się dziecko w ich mieszkaniu. Ich słowa potwierdza zebrany wywiad, który jednoznacznie stwierdza, że ludzie ci nigdy dzieci nie miel,i a ponadto od półtora roku mieszkali za granicą. Wkrótce po całym zajściu, zabrali z mieszkania resztę rzeczy i na stałe przenieśli się do Holandii. Mieszkanie sprzedano. Jako że nie stwierdzono udziału osób trzecich w śmierci nastolatki, śledztwo w tej sprawie zostało zamknięte.

 

Policjant zajmujący się sprawą, jeszcze raz przeczytał raport końcowy, westchnął poprawił literówkę i wydrukował. Następnie odpowiednio podstemplował arkusz i wpiął go do teczki. Przypomniał sobie pogrzeb nieznanego dziecka. Mała mogiła przykryta została ziemią, jak wszystkie inne na ogromnym miejskim cmentarzu. Na tabliczce przymocowanej do krzyża, napisano tylko: „Dziewczynka, lat ok. 14, zmarła grudzień 2012” to wszystko. Na pogrzebie był tylko on i świecki przedstawiciel państwa, który nadzorował pochówek. Funkcjonariusz poszedł tam, ze zwykłej, ludzkiej przyzwoitości i trochę, dlatego, że nieznane dziecko było mniej więcej w wieku jego córki. Było mu też żal dziewczynki, której nikt nie szuka. On jednak chciał pamiętać i nawet przez jakiś czas mu się to udawało, później jednak sprawy żyjących tak go pochłonęły, że zwyczajnie zapomniał. W podtopionej przez wiosenne roztopy piwnicy, akta sprawy uległy zniszczeniu. Dozorca dbający o porządek na cmentarzu, znalazł przewrócony krzyż obok nieznanej mogiły. Obiecał sobie, że go odnowi i umieści z powrotem na miejscu, jednak dwa dni później został zwolniony z pracy za spożywanie alkoholu. Niewielka mogiła zarosła chwastami.

 

******************************************

 

Kwiat-Lilia delikatnie rozchylił płatki. Ktoś do niej mówił, nie potrafiła jednak powiedzieć, kto to jest. Wsłuchiwała się, więc w miły, spokojny i serdeczny ton nieznajomego. Nagle drgneła „Przecież to on, to musi być on!” Kwiat-Lilia podniosła swój kielich, a dwa słupki zakończone kuleczkami-oczami spojrzały w uśmiechniętą twarz starszego człowieka. „To naprawdę on, mój Ogrodnik to on mnie wyhodował!”– Kwiat-Lilia aż zadrżała z podniecenia, pierwszy raz widziała swego twórcę. On patrzył na nią z prawdziwą fascynacją, a kiedy się napatrzył rzekł:

 

– Witaj piękna mała Lilio, cieszymy się, że jesteś tu z nami.

 

„Cieszymy się? Jacy my?”– myślała Kwiat– Lilia i wtedy podniosła kielichowatą główkę i delikatnie nią zakołysała. Obok niej, na takich samych podestach, na którym stała ona zobaczyła pięć innych, podobnych do niej kwiatów. Wszystkie kwiaty cichuteńko – jak podmuch wietrzyku – szeptały: „Witaj Lilio, cieszymy się, że wreszcie rozkwitłaś”. Uradowana, odpowiedziała delikatnym szeptem na pozdrowienia reszty kwiatów. Była szczęśliwa, że mogła do nich dołączyć, wiedziała, że i one czekały na jej rozkwit.

 

Ale najbardziej cieszyła się patrząc w twarz Ogrodnika, który nadal wpatrywał się w nią z zachwytem. Zaraz też wyciągał rękę i dotykiem, delikatnym jak muśnięcie motyla, pogładził kruche płatki. Kwiat-Lilia zaszemrała z rozkoszy, znała ten dotyk od samego początku jej istnienia.

 

– Opowiedz nam jakąś historię mała Lilio.– Poprosił jej hodowca.– O może tę tutaj.– Palcem dotknął jednej z wyróżniających się plamek na samym dnie kielicha.

 

„Jakąś historię? O tak, znam tak wiele historii!” Kwiat-Lilia już chciała zacząć opowiadać, jednak coś w samym sercu jej jestestwa nagle ją przed tym powstrzymało.”Może nie powinnam nic mówić?”– pomyślała. Jednak, kiedy spojrzała w oczy Ogrodnika wszelkie obawy zniknęły. Ona sama zaś, zaczęła szeptać opowieść, głosem delikatnym jak jej własne płatki. Kwiat-Lilia już wiedziała, poznała to nowe uczucie, którego nigdy dotąd nie zaznała: Ogrodnik kochał Lilię a Lilia kochała Ogrodnika.

Koniec

Komentarze

Na początek wywal cudzysłów z tytułu. Potem zajrzyj do hyde parku -  http://www.fantastyka.pl/10,4550.html, by sprawdzić, jak się zapisuje dialogi. Zrobiłaś to źle. Poza tym - przed myślnikami trzeba zrobić spację.

Rany, myślę, że na nowej stronie Fantastyki powinna być taka opcja, by przed dodaniem pierwszego opowiadania, wyskakiwało okienko z automatyczną sugestią: Debiutancie! Zanim dodasz opowiadanie, zastanów się, czy na pewno jest ono gotowe. Zajrzyj tu (tu link) i sprawdź, czy Twój tekst nie zawiera któregoś z najczęściej popełnianych błędów. Powodzenia!

Albo coś w tym stylu.

Fanto, byłoby wtedy mniej wesoło... :) Dobry pomysł.
@syberyjska -- Strasznie dużo powtórzeń; dodam od siebie i pozdrawiam.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Oprócz dialogów, o czym wspomniano powyżej, szwankują przecinki oraz mignęły mi literówki. Sam pomysł nie najgorszy, ale wykonanie trochę słabsze.

 

Pozdrawiam

Mastiff

od niemal półtorej roku - od niemal półtora roku

Panie Mayer, Państwo - w tekście małą literą 

ich gość poszedł przyjrzeć się zwłoką -zwłokom 

Jeszcze jakieś błędy w końcówce. Przecinki. Trochę nieporadności językowej.

Nie jest źle, całkiem sympatyczne opowiadanie. Raport policyjny - trochę naiwne. DNA można odczytać nawet ze skamielin sprzed milionów lat. 

Ale dałaś radę wprowadzić klimat. Opowiadnie jest naiwne, ale ma swój klimat. Jak na pierwszy raz - całkiem nieźle. Jak dla mnie.

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Skoro fanta już napisała powyższe, ja już sobie daruję. Są błędy, to fakt (chyba wszystkie spacje, z małymi wyjątkami, użyte są źle:). Ale łatwo się tego pozbędzisz. Poczytaj o tym tylko. Wiem jak to jest, sama walczę z technicznymi szczegółami, które innych tak drażnią:)

Poza tym nie mam wątpliwości, że potrafisz pisać. Początek czyta się lepiej, potem te błędy trochę gęstnieją. Ale fabuła na tyle mnie wciągła, że nie przeszkadzały mi techniczne niedociągnięcia. Ładne to było, barwne, może trochę drastyczne z tą śmiercią bohaterki, ale finał takie poczucie łagodzi. Ogólne wrażenie mam dobre. Jeszcze tylko zastanawiam się nad tym raportem policyjnym, czy nie jest zbyt rozbudowany - zbyt ludzko napisany:) Takie raporty są, tak myślę, pisane lakoniczniej i nie tak opisowo. Np. nie, "patolog uznał to i to", ale  samo "to i to", bez "patolog uznał" - inaczej powiem: za dużo czasownilów. Chyba, że policjant to były polonista, który nie znalazł pracy we wcześniejszym zawodzie:)

Pa:)

 

 

(te spacje oczywiście przy myślnikach:)

Polonista, który nie znalazł pracy w zawodzie?! :D

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Znam osobiście. Kierowniczka sklepu w jednej z sieciówek:)

I policjanta kryminalnego, jak ja po historii, też znam:)

Wiem, wiem. Żartowałem. Większość polonistów nie może znaleźć pracy w zawodzie. Troche ich się na produkowało... :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Może przeczytam, kiedy będą poprawione wspomniane już spacje, przecinki (których cała masa brakuje) i powtórzenia. Póki co skutecznie odpycha mnie to od zapoznawania się z historią Lilii.

Dziękuje wszystkim za komentarze. Tekst poprawiłam najlepiej jak umiałam, ale przyznam się tu że mam duży problem z literówkami i interpunkcją. Cóż ,jestem dyslektyczką (z papierami nawet że się tak wyrażę ;)) i mimo że staram się nad tym panować, nie do konca mi to wychodzi. Także z całą pewnością jeszcze jakieś błędy się znajdą i za nie przepraszam. Zastosowałam się też do Waszych rad i poprawiłam budowe wypowiedzi, zlikwidowałam większość powtórzeń, skróciłam zdania żeby się lepiej czytało, raport policyjny przerobiłam na bardziej zwięzły, tylko akapitów nie udało sie wstawić mimo że poprawiałam to kilka razy. mam nadzieje że teraz tekst jest lepszy w ogólnym odbiorze i że bedzie sie lepiej czytać. Jeszcze raz dzięki za sugestie i nawet w przypadku niektórych - miłe słowa. Pozdrawiam

Bóg stworzył ko­ta, żeby człowiek mógł głas­kać tygrysa.

Nowa Fantastyka