- Opowiadanie: ramona - Mei

Mei

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Mei

 

 

Nazywam się Mei. Mei Ritz. Jednak nie z tych Ritzów od hoteli na całym świecie, tylko z tych, co zamieszkują suterenę w ubogiej dzielnicy San Francisco. Mam czternaście lat, ale chłopaki już się za mną oglądają. Na zachodnim wybrzeżu dorasta się szybciej. Cnotę straciłam jeszcze w niedzielnej szkółce pastora Smitha. Dwóch starszych kolegów postanowiło mi pokazać zdechłego węża. Okazało się, że gady były dwa, w dodatku całkiem żywe. Jeden z chłopaków dał mi na pociechę paczkę cukierków. Nauczyłam się wtedy zaradności.

 

W San Francisco, jeśli sobie nie radzisz z samym sobą , nie radzisz sobie z niczym.

 

Jak śpiewał Scott McKenzie : „If you're going to San Francisco,be sure to wear some flowers in your hair (jeśli wybieracie się do San Francisco, koniecznie noście kwiaty w swych włosach)” . Ja nie musiałam, sama byłam takim kwiatem. W dodatku każdy facet chciał mnie mieć, choć przez chwilę w kieszonce swojej marynarki.

 

Miłość za paczkę cukierków, miłość za papierek z wizerunkiem Andrew Jacksona. Gdzieś w bramie, albo tanim hotelowym pokoju. „ Love for sale” – jak śpiewała Billie Holiday…

 

.

 

Stałam na bulwarze w kusej kiecce. Co chwila jakiś facet uśmiechał się na mój widok i oblizywał wargi. U niektórych dało się w spodniach dostrzec dużych rozmiarów pęczniejącego węża. Każdy miał go chyba jednak dosłownie w kieszeni, bo od początku dnia, żaden z nich nie sięgnął do portfela by zaprosić mnie na krótki spacer w pobliskie, nadmorskie krzaki. San Francisco lat sześćdziesiątych , to czas rozwiązłości i rewolucji seksualnej, wiec wiele zwykłych dziewczyn robiło nam, profesjonalistkom konkurencje, rozkładając nogi za darmo.

 

Polowałam na marynarzy. Ci zawsze byli wyposzczeni i mieli pełne sakiewki a maszty ich okrętów sterczały dumnie za każdym razem, gdy zdejmowałam majtki. Tym razem jednak z doków portowych wiało nudą. Postanowiłam pójść na plażę na drugim końcu miasta. Może tam trafi się jakiś hojny amator dziewczęcych wdzięków.

 

.

 

Siedziałam na molo wpatrując się w luksusowy jacht, który wpływał właśnie do zatoki. Z odległości kilkudziesięciu metrów dostrzegłam mężczyznę, który stojąc na mostku kapitańskim obserwował wybrzeże przez lornetkę. Nie miałam pewności, jednak wydawało mi się przez chwilę, że zatrzymał swój wzrok dłużej na mojej osobie. Jacht zdradzał zasobność portfela jego właściciela, więc rozchyliłam lekko nogi by pokazać podglądaczowi, że ze względu na upał nie założyłam dzisiaj majtek. Śmiały manewr zadziałał. Jacht zbliżał się w moja stronę. Po chwili znalazł się tuż przy molo. Kapitan opuścił trap i machając do mnie ręka powiedział po angielsku, ale z dziwnym akcentem.

 

– Jeśli masz ochotę na wycieczkę po zatoce mała, wskakuj.

 

.

 

– Możesz mówić do mnie Vlad. Moja rodzina pochodzi z Siedmiogrodu. Z powodów politycznych wyemigrowaliśmy do Ameryki kilkadziesiąt lat temu – powiedział nalewając mi kieliszek Martini.

 

Podając mi alkohol, lewą dłonią musnął moje pośladki. Był pięknym, postawnym mężczyzną koło trzydziestki. Jego ciemne oczy wpatrywały się w moje szczupłe ciało. Przeszedł mnie dreszcz. Wypiłam Martini jednym łykiem, by dodać sobie odwagi. Vlad podszedł bliżej i poczułam jego dłoń pod materiałem sukienki. Gładził moja skórę płynnymi ruchami doświadczonego kochanka. Odłożyłam kieliszek i oparłam się o burtę jachtu. Mężczyzna musnął ustami moją szyję. Wysunął język i przejechał nim od mojego dekoltu do ucha.

 

– Jesteś słona – zauważył– smakujesz morzem.

 

Podął mi dłoń i ruszyliśmy w stronę kajuty. Mocnym pchnięciem rzucił mnie na koje i zadarł moją kieckę do góry. Poczułam ciepły oddech na wewnętrznej części ud. Przeszedł mnie dreszcz.

 

Po chwili jego twarz znalazła się na wysokości mojej. Vlad przyciskał mnie do koi całym ciężarem ciała. Poczułam jak jego męskość wbija się we mnie do samego końca. Bezpardonowo i mocno. Mężczyzna napierał z siłą ogiera a w jego oczach płonął ogień.

 

I wtedy stało się coś przerażającego. Jego twarz wykrzywiła się w straszliwym grymasie. Policzki nabiegły mu krwią a z ust błysnęły mu białe wystające kły. Vlad wbił gwałtownie swoje ostre zęby w delikatną skórę mojej szyi. Poczułam przenikliwy ból i całkiem opadłam z sił. Mężczyzna zaczął ssać moją krew. Byłam przerażona. Strach spowodował, że zemdlałam. Całkowicie straciłam kontrole nad swoim ciałem.

 

.

 

Ocknęłam się na kamienistej, dzikiej plaży kilka kilometrów od miasta. Dotknęłam dłonią szyi. Namacałam dwa świeże zagłębienia. Krew zdążyła już zakrzepnąć jednak rana potwornie piekła. Bolało mnie też tam na dole. Mężczyzna musiał sobie nieźle pofolgować w chwili, gdy straciłam przytomność. Podniosłam się z trudem, patrząc na majaczące w oddali, rozświetlone neonami miasto. W bocznej kieszeni spódniczki znalazłam jakiś zwitek. Wyjęłam i rozprostowałam w pacach studolarowy banknot.

 

– Przynajmniej tyle – pomyślałam i powoli zaczęłam dreptać w stronę miasta. – Co to do cholery było?

 

Spacerowałam wzdłuż bulwaru. Mijający mnie przechodnie z zaciekawieniem przyglądali się mojej pomiętej spódniczce. Zapadał zmrok. Nad taflą oceanu pęczniał księżyc w pełni. Byłam głodna, ale nie w takim sensie jak myślicie. Nie miałam ochoty na hamburgera od pana MacDonalda.

 

Poczułam niespodziewana ochotę na to by…

 

…napić się świeżej ludzkiej krwi.

 

Koniec

Komentarze

Hejka! Przedstawiam wam Mei, moja bohaterkę. Jeśli sie spodoba będe wrzucać kolejne jej przygody. Nie krzyczcie za bardzo w ocenach bo mam 15 lat i dopiero zaczynam.

Dosyć odważne jak na piętnastolatkę, ale ja stary dziad jestem. :)

"Polało mnie też tam na dole. " - Literówka.

Czasem nadużywasz zaimków, ale to sama wyłapiesz. Pomysł w miarę oklepany, ale dla Ciebie penie wszystko jeszcze jest nowe. Nieźle; doczytałem do końca.
Pozdrawiam.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Poprawione :)

Ja też przeczytałam do końca i jestem zaskoczona. Błędy pewnie pokaże Ci Regulatorzy. Mnie się podobało, choć czułam się nieco skrępowana bezpośredniością wypowiedzi. Szczególnie, że zaczęłam od komentarzy i od początku wiedziałam, że autorka ma piętnaście lat. Zawsze sądziłam, że młodzież w tym wieku marzy o słodkich pocałunkach przy świetle księżyca... Mam nadzieję, że tak było w przypadku moich dzieci. Chociaż, kto to wie... Jestem ciekawa, co wymyślisz dalej! 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Chciałam żeby moja Mei była zepsutą dziewczyną. To pierwsza historyjka z serii o małej wampirzycy. Dzięki za komcie:) Niedługo wrzuce coś nowego:)))))

>> Szłam bulwarem, w pomiętej spódniczce, przechodnie przyglądali mi się dziwnie << --- najpierw jest przyczyna, potem skutek, czyli ---> "Spacerując wzdłuż bulwaru, mijający mnie przechodnie z zaciekawieniem przyglądali się mojej pomiętej spódniczce" albo tak, z odwrotnym zapisem skutek-przyczyna: "Spacerując wzdłuż bulwaru, czułam na sobie wzrok przechodniów. Wiedziałam, że zakładając pomiętą spódniczkę, będą się na mnie gapić z zainteresowaniem." ----> zdaję sobie sprawę z błędów w moim proponowanym zdaniu, ale myślę, że będziesz wiedzieć o co mi chodzi :)

 

Ogólnie -- pomysł o wampirach jest oklepany na wszystkie sposoby, i trudno o jakąkolowiek oryginalność w tym zakresie. Ale jak na tekst piętnastoletniej dziewczyny, jest nieźle. Bardzo odważny tekst, bardzo dojrzały. Brakuje w nim trochę do poprawności, ale myslę że wraz z kolejnym co raz lepszymi tekstami, napiszesz bardzo dobry tekst. Masz dobry i miły dla czytelnika styl pisania. I czytaj dużo. Ale innych książek, może znajdziejsz w nich coś co wykorzystasz w późniejszych opowiadaniach. Powodzenia

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Dzięki:))))

Poprawiłam. Obiecuję się rozwijać z każdym opowiadaniem.

Nie zgadzam się z mkmorgothem. Zupełnie nie widzę dojrzałości w tym tekście, nie chodzi mi o to, że napisany jest przez dziewczynke z mlekiem pod nosem, jednak twierdzenie, że tekst jest dojrzały, bo pojawia się seks, jest trochę nie na miejscu. Z tym seksem w tekście to jest tak, jak z seksem i snami - jeśli śnimy o robieniu tego, to sen bynajmniej nie o seksie. Epatowanie seksem i wyłącznie nim jest, wiem, że oprócz tego powinienembył powiedzieć coś jeszcze, nudne. Nie ma tu kszty dorosłości. Wszystko w tym krótkim tekście kręci się wokół jednego, bez zadawania pytań, z góry przyjmując tak ład - dziewczyna + facet = seks. No i faceci to wyjątkowo słabi ludzie, którzy w każdej chwili myślą tylko o jednym. Redukuje się ich do rozporka.

Nie wiem z jakich powodów autorka zakłada, że kapitan jest właścicielem statku. To wcale nie musi być.

Nie rozumiem z jakich powodów Vlad, zaraz po przedstawieniu się, dzieli się hostorią swojego życia, trochę to naiwne.

Bohaterka staje się wampirką i nie powoduje to u niej żadnej psychicznej zmiany,  a jedynie przebiegunowuje jej głód. W momencie przemiany wspomina o McDonaldzie, jakby cała metamorfoza oznaczała po prostu zmianę lokalu. Gdzie tu dorosłość, nie wiem.

Stylisycznie całkiem nieźle, miejscami szwankują przecinki. Treść, jak już się rzekło, odkrywcza nie jest.

Nie jestem przekonany co do dwóch rzeczy, możesz uznać -- mało ważnych. Ciepłego oddechu Vlada (z przyczyn raczej oczywistych) i "dziadka McDonalda". W latach '60 ta sieć, owszem, zaczęła się prężnie rozwijać i zaistniała w masowej świadomości Amerykanów, ale w związku z tym postrzegana musiała być raczej jako coś nowego i świeżego. Skojarzenie z "dziadkiem" nijak do tego nie pasuje, nawet jako przenośnia. Ale -- jak napisałem -- możesz stwierdzić, że to mało ważny szczegół.

Jezyk zaskakujący dobry jak na tak młoda osobę. Zgodzę sie troche z Marksem (brzmi to jak komentarz Engelsa), ale domyślam się, że chciałaś celowo osiągnąc efekt - zderzenia infantylności z prostą seksualnością.

Bardzo podobaja mi sie wstawki "muzyczne" budują klimat tamtych czasów. Swoją drogą szok, że wiesz kim była Billie Holiday a nawet potrafisz zacytowac fragment jednego z najlepszych tekstów Cole'a Portera "Love for sale"

Jeśli akcja sie rozwinie - wróżę perypetiom Mei dobrą przyszłość. Ale niech więcej dzieje się w swerze przygodowej a mniej w erotycznej , bo możesz niechcący znudzić czytelnika tymi wężami w kieszeniach ;)

Jeśli natomiast bardzo sie upierasz na wątek "erotyczny" myślę, że warto sięgnąć po Henry'go Millera. Choc to nie fantastyka - to jest mistrzem w łączeniu sacrum i profanum.

Ale może poczytaj go tak za 2-3 lata ;)

pozdrawiam :)

Zgadzam się chyba z wszystkimi poprzednikami (przynajmniej po części z każdym). Zgadzam się z Marcinem, że potrzeba rozbudowy sfery przygodowej, zgadzam się z koik80 i mkmorgothem, że nieźle napisane ale że pomysł dość oklepany, zgadzam się też z marksem, że nie można powiedzieć, że tekst jest dojrzały - dla mnie dojrzały tekst to nie tekst o prostytucji i seksie, lecz o prawdziwie ludzkich problemach, uczuciach i emocjach (choć ja tam nigdy tekstu dojrzałego nie napisałem i chyba nie zamierzam). W każdym razie, droga Autorko, tekst całkiem udany, zwłaszcza jak przypomniałem sobie jakie ja teksty pisałem w wieku piętnastu lat ;)

Marks - zanim weźmiesz się za komentowanie opowiadań innych - poracuj nad własnymi

Exturio - z tym Maciem masz rację, nie pomyślałam o tym, wydaje mi się ze istnieje od zawsze :))))

Marcin - dziex za rady - poczytam, poczytam :)))) A Billie znam bo mój tata mnie zaraził hippisowską muzyka :)))

Dobra rada na przyszłość, droga Autorko - jeśli czytelnikowi coś się nie podobało, to nie jest jego wina. Nie krytykuj czytelników, jeśli mają zastrzeżenia do Twojego tekstu, a raczej rozważ na spokojnie to, co Ci wytknęli. Jeśli się nie zgodzisz z ich opinią - w porządku, ale czasem mogą wytknąć Ci coś istotnego.

Po tym, jak przygadałaś marksowi, trochę boję się odezwać :). Więc z mojej strony tylko drobiazg językowy:

„If you're going to San Francisco,be sure to wear some flowers in your hair (jeśli wybieracie się do San Francisco, koniecznie noście kwiaty w swych włosach)” - to dosłowne tłumaczenie z angielskiego, w którym zaimki stosuje się nagminnie i obficie. Po polsku powinno raczej być - "(...) kwiaty we włosach" - generalnie z kontekstu wiadomo, że w swoich, nie cudzych :))).

Na więcej uwag się nie odważę :). Całkiem sprawnie napisany tekst, a jak na 15 lat to już w ogóle.

Pozdrawiam

Kael masz rację, poniosło mnie. Marks - przepraszam 

Trzeba się trochę bardziej postarać żeby mnie obrazić, nie trzeba przepraszać. To nie jest ring, gdzie się wchodzi i daje po zębach, warto o tym pamiętać.

Ramono, nie trzeba dobrze pisać, żeby umieć logicznie i składnie skrytykować tekst.

Nazywam się Mei. Mei Ritz. —> musisz kopiować Bonda? Opowiadanie o wampirze, nie sensacyjne, kryminalne itp.

Jednak nie z tych Ritzów od hoteli na całym świecie, tylko z tych, co zamieszkują suterenę w ubogiej dzielnicy San Francisco. —> Niekonsekwentnie pod względem liczby. Najpierw mnoga — nie z tych — potem pojedyncza — suterenę, jedną suterenę zamieszkują. Warto tę różnicę zlikwidować. Tylko z tych — kolokwializm. Lecz z tych.

(...) jeśli sobie nie radzisz z samym sobą (...) —> narratorką jest kobieta; nieprawdaż? Rodzaje powinny się zgadzać. Ze samą sobą.

If you're going to San Francisco,be sure to wear some flowers in your hair (jeśli wybieracie się do San Francisco, koniecznie noście kwiaty w swych włosach)” —> spacja przed „be”. Zbędny zaimek „swych” w tłumaczeniu. Nie nosi się kwiatów w cudzych włosach... Usuń zbędną spację po tłumaczeniu.

(...) choć przez chwilę w kieszonce swojej marynarki. —> ładna metafora, ale brak przecinka po „chwilę”.

Gdzieś w bramie, albo tanim hotelowym pokoju. —> zbędny przecinek.

(...) Holiday… —> po co wielokropek?

Każdy miał go chyba jednak dosłownie w kieszeni, bo od początku dnia, żaden z nich nie sięgnął do portfela by zaprosić mnie na krótki spacer w pobliskie, nadmorskie krzaki. —> „chyba jednak dosłownie” do zastąpienia „również”. Przypuszczenie, że „chyba”, nijak się ma do stwierdzenia, że żaden nie zaprosił. „Od początku dnia” usunąłbym, wystarczy, że „żaden”. Przecinek po „portfela”.

San Francisco lat sześćdziesiątych , to czas rozwiązłości i rewolucji seksualnej, wiec wiele zwykłych dziewczyn robiło nam, profesjonalistkom konkurencje, rozkładając nogi za darmo. —> San Francisco to nie czas, ale miejsce. Lata sześćdziesiąte — tak, to czas. Warto tę sprzeczność usunąć... Przecinek po „profesjonalistkom”. „Konkurencję”, jedną. W tym znaczeniu nie używamy liczby mnogiej. Poza tym zdanie słabo łączy się z poprzedzającym.

>> Nie widziałam w tym niczego dziwnego. Wiele, bardzo wiele zwykłych dziewczyn w San Francisco lat sześćdziesiątych, stolicy / centrum rewolucji seksualnej i rozwiązłości, rozkładało nogi za darmo, robiąc nam, profesjonalistkom, ostrą konkurencję. <<

(...) mieli pełne sakiewki a maszty ich okrętów (...) —> sakiewki to raczej nie ta epoka. Przecinek przed spójnikiem na spacer poszedł?

Tym razem jednak z doków portowych wiało nudą. —> nie pasuje, no nie pasuje to „wianie nudą”...

 

Kończy się strona, więc poprzestaję na powyższym oraz pozostaję z nadzieją, że wzmiankowane powyższe pomoże Tobie w przeanalizowaniu reszty tekstu, a także innych tekstów, pod kątem przeróżnych pomyłek i przeoczeń.

Piszesz, że masz piętnaście lat. Zakładam, że to prawda, a jeśli tak, należą się Tobie wyrazy uznania. W porównaniu do innych — górna strefa stanów średnich. Tak ogólnie. Językowo nie tragicznie, chociaż nie najlepiej, jak widać, plus odejście od sztampy — wietrzna noc na cmentarzu, z grobu wampir wyłazi... — ciekawe, jak rozegrasz to dalej. Ale przed rozegraniem zawrzyj jeszcze bliższą znajomość z polszczyzną — to się zawsze przydaje, zawsze obraca na plus.

" A Billie znam bo mój tata mnie zaraził hippisowską muzyka " - nie jestem pewna czy to hippisowska czy bardziej jezzowa?:)) Mogę źle kojarzyć.

Tekst mi się podobał. Zwłaszcza początek. Tak trzymaj! Pisz, pisz i jeszcze raz pisz.

Pozdrawiam.

Ramona. Bardzo ładny pseudonim, mam skojarzenia... "Pęczniał księżyc" ...Sama to wymyśliłaś? Tak trudno coś napisać nowego o księżycu...Ale masz temperament...Nie lubię o wampirach, ale ogólnie ładnie. Pisz dalej. Pozdrawiam.

Treść Twojego opowiadania, jakkolwiek dość śmiała, w dzisiejszych czasach nie jest bulwersująca. Mimo Twoich piętnastu lat. Ogólne wrażenie dość dobre. Mam nadzieję, że niebawem będę mogła przeczytać Twój kolejny, lepiej napisany tekst.  

 

Mam czternaście lat, ale chłopaki już się za mną oglądają. – Mając tak bogatą przeszłość, Mei winna mówić: Mam czternaście lat, ale chłopaki jeszcze się za mną oglądają. ;-)

 

…sama byłam takim kwiatem. W dodatku każdy facet chciał mnie mieć, choć przez chwilę w kieszonce swojej marynarki. – Kwiatów nie nosi się w kieszonce marynarki, tylko w butonierce. Butonierka to taka dziurka w klapie marynarki. W kieszonce, zwanej brustaszą, nosi się ozdobną chusteczkę – poszetkę.

 

“Love for sale” – jak śpiewała Billie Holiday… – Nie wiem czym zaraził Cię tata – to w związku z wypowiedzią w komentarzu – ale Billie Holiday, zmarła w 1959 roku. Była śpiewaczką jazzową i nie mogła zetknąć się z ruchem hippisowkim. Ten powstał w drugiej połowie lat sześćdziesiątych. Co nie wyklucza możliwości, że hippisi mogli słuchać jej nagrań.

 

U niektórych dało się w spodniach dostrzec dużych rozmiarów pęczniejącego węża. – Ja napisałabym:

W spodniach niektórych dało się dostrzec pęczniejącego węża. Dopóki wąż pęczniał, mógł sugerować, ale jeszcze nie demonstrował pełnych rozmiarów.

 

…bo od początku dnia, żaden z nich nie sięgnął do portfela… – Opuściłabym z nich. Wiemy, że mówisz o przechodzących mężczyznach.   

 

…że zatrzymał swój wzrok dłużej na mojej osobie.Swój – ten zaimek jest zbędny. Nie zatrzymywał wszak cudzego wzroku. Zamiast mojej osoby, wolałabym mnie.

 

…i machając do mnie ręka – Literówka.

 

Możesz mówić do mnie Vlad. Moja rodzina pochodzi z Siedmiogrodu. Z powodów politycznych wyemigrowaliśmy do Ameryki kilkadziesiąt lat temu… – Wynurzenia Vlada brzmią strasznie sztucznie. Czy miałaś zamiar delikatnie zasugerować skłonności osobnika, pochodzącego z Transylwani? Moim zdaniem, imię i obcy akcent, są dostatecznym sygnałem.

 

 

…i poczułam jego dłoń pod materiałem sukienki. – Ja napisałabym: …i poczułam jego dłoń pod sukienką. Wiadomo, że sukienka była z jakiegoś materiału, najprawdopodobniej, tkaniny.

 

Odłożyłam kieliszek… – Ja bym odstawiła.  

 

Mężczyzna musnął ustami moją szyję. – Zdziwiłabym się, gdy ustami muskał swoją szyję. ;-)

 

Wysunął język i przejechał nim od mojego dekoltu do ucha. – Zdziwienie jak wyżej. Dochodzi jeszcze zdumienie długością jęzora, gdyby tak nim merdał po swoim dekolcie i uchu. ;-)

 

Podął mi dłoń… – Literówka. Bo chyba nie podmuchał jej dłoni… ;-) 

 

Mocnym pchnięciem rzucił mnie na koje i zadarł moją kieckę do góry. – Literówka.

Proszę o decyzję – pchnął czy rzucił? Różnica jest mniej więcej taka, jak między pchnięciem kulą i rzutem dyskiem. Myślę, że na luksusowym jachcie było to raczej bardzo wygodne łóżko, nie koja. Jasne jest też, że nie zadarł swojej kiecki. Oczywiste jest także, że nie można zadrzeć kiecki do dołu.

 

Vlad przyciskał mnie do koi całym ciężarem ciała. – Może do materaca? Ale skoro byliście na łóżku, to najlepiej zostawić i koję i materac w spokoju. Proponuję: Przygniatał mnie ciężarem całego ciała.

 

Vlad wbił gwałtownie swoje ostre zęby… – Oczywiście, że zęby były jego.

 

Poczułam przenikliwy ból i całkiem opadłam z sił. Mężczyzna zaczął ssać moją krew. Byłam przerażona. Strach spowodował, że zemdlałam. Całkowicie straciłam kontrole nad swoim ciałem. – Nie zgadza mi się kolejność doznań. Może: Poczułam przenikliwy ból i przerażenie. Mężczyzna zaczął ssać moją krew. Zaczęłam tracić kontrolę nad ciałem. Czułam, że opadam z sił i zemdlałam.

 

Wyjęłam i rozprostowałam w pacach studolarowy banknot. – Literówka.

Bo z pewnością nie miałaś na myśli narzędzi murarskich. ;-)  

 

…pomyślałam i powoli zaczęłam dreptać w stronę miasta. – Wydaje mi się, że zdezorientowana przeżyciami i obolała dziewczyna, raczej powlekłaby się w stronę miasta, poczłapała, poszła powłócząc nogami.  Dreptanie kojarzy mi się raczej z kimś, kto drobnymi kroczkami żwawo się krząta.

 

Nad taflą oceanu pęczniał księżyc w pełni. – Księżyc, skoro był w pełni, nie pęczniał. Już był pękaty. Ale mógł wschodzić nad oceanem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Droga Ramono. Jest mi trochę niezręcznie pisać, bo zgodnie z prawem, jesteś niepełnoletnia. Jesteś prawdopodobnie ładną dziewczyną, mocno zainteresowaną seksem. Poznałem to nie po twoim opowiadaniu, ale po twoim wpisie pod opowiadaniem moim. Twoja scena  na pokładzie jachtu jest całkiem niewiarygodna. Przede wszystkim, jak bohaterka tak chętnie wlazła na łódkę, to właściciel wcale nie musiał rzucać ją na koję. On po prostu kazałby się jej umyć i włazić do łóżka, a ona zrobiłaby to w podskokach. nike zadzierałby jej kiecki, bo ona sama to by zrobiła na jego życzenie. Ponadto robiłby z nią to, co by mu się podobało. I nie dałby jej sto dolców, a najwyżej dziesięć. Sto dolarów dostawały najlepsze dziewczyny na umowie z właścicielami hoteli. Ponadto takie młode dziewczyny miały najczęściej opiekunów, bo marynarze, zamiast płacić, obiliby taką samotną panienkę. Takie były realia, wybacz szczerość. Sprawa z wampirem opisana została tak schematycznie, jakbyś i ty nie miała do niego przekonania. A przy tym wszystkim masz niezłe pióro. Pozdrawiam.

Warto też zauważyć, że dolar z lat '60 miał ponad siedmiokrotnie wyższą siłę nabywczą, niż dzisiaj. Średnia wypłata w tamtym czasie wynosiła około 330$/miesiąc. Odnosząc to do dzisiejszych warunków, to tak jakby Vlad dał dziewczynie 1200$.

@ryszard

Trochę się mylisz. Zauważ, że gdyby sprawa wyglądała tak jak opisałeś, to nie byłaby powtórzeniem jej inicjacji, która odbyła się równie siłowo, co spotkanie z Vladem. Ta siłowość po stronie mężczyzn skazuje dziewczynę na bycie ofiarą, nawet jeśli dawała znaki gotowości, to na znakach się kończyło. Podczas inicjacji dostała cukierki - czyli rekompesatę za krzywdę, z Vladem było podobnie, zapłacił jej, a ją "bolało". Więc ta dzikość, bół i krzywda jest wpisana w każdy jej kontakt. Zdaje mi się, że może być tak, że bohaterka będąc bierną, zachowuje w ten sposób, mimo wszystko, swoją niewinność. Dziewczynka nie chce seksu tak naprawdę, tym czego chce, jest to co dostaje po Vladzie, nie pieniądze, a spojrzenia osób, które widzą jej pomiętą sukienkę = widzą, że jestjuż dorosła. A, że seks skojarzony został przez nią z dorosłością, cóż, to chyba nie dziwne.

I jeszcze jedno. Gdyby Mei zachowywała się, jak gdyby miała jeden tylko organ w ciele i sama zadzierała "kieckę" do góry, to przestałaby funkcjonować jako obiekt pożądania, a o pożądanie względem niej przecież chodzi - te wstające maszty świadczą o tym, że jest już dostatecznie duża=dorosła, by być takim obiektem pożądania. Znowu wracamy do tego co napisałem wyżej. Tutaj nie chodzi o seks.

Nie przesadzaj z tą krzywdą. Bohaterka sama ściąga majtki na plaży, aby wabić. Razem z Exturio czytaliśmy tych samych pisarzy. Prostytutka wysokiej klasy potrzebowała pieniędzy na dobre kosmetyki, ciuchy, ginekologa. Stopniowała umiejętnie doznania partnera, nie pokazywała od razu wszystkiego i musiała dostać sto dolców. Bohaterka wyraźnie pokazuje, że robi to, co robi z ochotą. nikt jej na jacht nie ciągnął. Mało teraz mamy małolat przy hipermarketach? I wcale nie są to ofiary, nękane głodem.Poczytajmy Harlama CobenaTak jak terroryzm nie musi być spowodowany biedą, tak prostytucja nie musi być spowodowana niedostatkiem. Będąc na studiach w Opolu, otrzymałem na dworcu kolejowym niedwuznaczną propozycję od małolaty, doskonale ubranej. Ale ja, ubogi student... Ciekawy jestem zdania koleżanek...

Każdy może obrać stanowisko w dowolnym miejscu szerokiego spektrum możliwości i każdy będzie miał rację...

@Ryszard

Krzywda to przecież nie mój wymysł, dwa razy się pojawia, ja zwróciłem po prostu na te miejsa uwagę, nic więcej. Nie widzę tam stopniowania, jeśli już to jeden stopień - pokazała mu swój niekompletny strój, później jest już wyłącznie bierna, a nawet pije Martini na odwagę, więc nie wiem czy ona jest taka wyuzdana. Po czym wnosisz, że musiała dostać sto dolców? Przecież ona jest tym faktem zaskoczona. A kto mówi, że prostytuacja jest spowodowana biedą? Ja po prostu wskazałem na jej prawdziwą motywację, chce być dorosła.

 

Zauważ, że ten krótki fragment koresponduje z tym, co Freud mówił o fantazji, przytaczając przykład swojej córki. Jego córka fantazjuje o jedzeniu ciastka, ale fantazja nie dotyczy spełnienia jej marzenia - nie mogła jeść ciastka, więc fantazjowała o jedzeniu. Kluczowe jest tło - przyglądający się jej z zadowoleniem rodzice. W tym opowiadaniu, po "zjedzeniu ciastka" Mei widzi na sobie wzrok przechodniów, którzy widzą, że jest dorosła = pomięta sukienka.

 

@AdamKB

Prawie, bo tę prawdę trzeba jeszcze pokazać, najlepiej w tekście, a nie poza nim.

Przeczytałem i mam  wrażenia pozytywne. Jak na swój wiek masz naprawdę niezły styl i zasób słownictwa, oczywiście wiele jeszcze pracy przed Tobą, ale rokujesz dobrze. Ćwicz i pisz dalej.

Przedstawiona historia ma dwie wady. Po pierwsze, jest koszmarnie sztampowa. Po drugie, historia skorzystałaby, gdybyś ją rozbudowała. Wszystko jest zbyt powierzchownie i lakonicznie potraktowane.

 

Pozdrawiam.

Znalazłem jeszcze jednego babola:

"Mężczyzna musiał sobie nieźle pofolgować w c h w i l i, gdy straciłam przytomność". - zdanie sugeruje, że mężczyzna używał tylko przez krótkie moment, w którym traciła Mei przytomność, raczej chodziło coś podobnego - mężczyzna musiał sobie nieźle pofolgować PO TYM jak straciłam przytomność.

@regulatorzy

Cytując czyjąś wypowiedź, kropkę stawiamy po cudzysłowie, a nie przed - "blablabla, zimny deszcz".= KROPKA, a nie "blablabla, zimny deszczKROPKA" ^.-

marks, dziękuję. Nauk nigdy dosyć. Twój "blablabla, zimny deszcz", jest jednocześnie kubłem zimnej wody.

Pozdrawiam. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Heh, to nie zmienia faktu, że w naszej prywatnej rywalizacji, jest wynik 85 : 1 dla Ciebie (bo tyle błędów znalazłaś u mnie, następnym razem postaram się abyś nie powiększyła tej przewagi ;P). Oczywiście, żartuję z tą rywalizacją

Masz pojęcie, ile tych kropek nastawiałam? Wszystko, co ktoś napisał brałam w cudzysłów i już. Zupełnie się nad tym nie zastanawiałam. A przecież myślenia nie powinno się wyłączać. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Treść mnie nie przekonała, ale język całkiem, całkiem.

Dziękuję za wszystkie uwagi. Obiecuję się do nich stosowac! Jesteście wspaniali.

Oj tam.

Ps. Ty również jesteś niczego sobie:) Twój tekst także.

Sprawnie napisana opowiastka - pod względem technicznym, ale fabuła niestety, moim zdaniem, jest mało wiarygodna - dlaczego? - to już wyżej koledzy napisali.

Jeżeli piszesz o konkretnych czasach to niestety trzeba trzymać się faktów. Lepiej jest umieścić akcję w jakieś bliżej nieokreślonej przestrzeni czy czasie - nikt się nie przyczepi do szczegółów kontekstowych.

Nowa Fantastyka