- Opowiadanie: Pendragon - Zmierzch żywych trupów

Zmierzch żywych trupów

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Zmierzch żywych trupów

Zmierzch żywych trupów (szort)

 

Zostaliśmy tylko my dwoje – ja i Marlena.

W zasadzie nie mamy już dokąd uciekać. Oni są na każdej ulicy, wychodzą z piwnic, z domów, które jeszcze niedawno zajmowaliśmy my. Przewodzi im ten jeden, najważniejszy, łaknący naszej śmierci. Oni zrobią wszystko, cokolwiek on rozkaże. Pójdą bezmyślnie wszędzie tam, gdzie ich pośle. Ach, gdyby udało się go zabić.

Ale jeszcze próbujemy znaleźć drogę ucieczki. Gdyby udało się wydostać poza miasto, dotrzeć do lasów, może moglibyśmy zgubić pościg. Zastanawiam się, jak prześlizgnąć się przez zaciskający się kordon. Musimy zrobić coś zaskakującego, czego oni się nie spodziewają. Tylko tak możemy ich zmylić.

Skręcamy w stronę opuszczonej fabryki. Wiem, że tamci tego oczekują, że zaganiają nas w tę stronę. Pozwalam im myśleć, że nie wiem o ich planie. Marlena biegnie za mną. Ufa mi. Myślę intensywnie. Muszę szybko opracować plan. Liczę, że widząc nas wchodzących w pułapkę stracą czujność.

Przebiegamy przez otwartą bramę i kierujemy się w stronę hali produkcyjnej. Gdy wchodzimy do środka, próbuję zamknąć wysokie drzwi hangaru. Stawiają opór, więc Marlena pomaga mi. Wspólnymi siłami udaje nam się poruszyć wrota, ale nie jesteśmy w stanie ich zatrzasnąć. Coś zacięło się i zablokowało. Łapię Marlenę za rękę i biegniemy w głąb budynku.

Szybko odnajduję wyjście na dach i wychodzimy na zewnątrz. Ostrożnie kierujemy się w stronę, skąd dobiegają ich głosy i łoskot kroków. Zerkam ponad krawędzią dachu w dół. Widzę ich, zbliżających się uliczkami. Już zablokowali drzwi wejściowe, już wchodzą do środka. Któryś spojrzał w górę, więc cofam się.

Rozglądam się. Z naszego dachu na dach sąsiedniego obiektu prowadzi stalowa rura o ponad metrowej średnicy. Podsadzam tam Marlenę, potem ona podaje mi rękę, żebym mógł się wspiąć. Sunąc ostrożnie, krok za krokiem przechodzimy na drugą stronę. Gdy jesteśmy nad drugim budynkiem oddycham z ulgą, ale przy zeskakiwaniu Marlena upada. Widzę, że noga wygina się pod nienaturalnym kątem. Pomagam jej wstać i razem próbujemy maszerować dalej, ale nie da się.

Pozwalam jej usiąść i podwinąwszy nogawkę spodni patrzę na kość sterczącą z przebitej skóry. Złamanie otwarte. Gdyby Marlena żyła jeszcze, wyłaby i krwawiła. Ale jej krew zgniła już, podobnie jak i gardło. Patrzy na mnie przerażona, a ja nie wiem, co powiedzieć. Powinienem ją zostawić i ratować się samemu. Ale nie potrafię.

Zostaliśmy sami – ja i Marlena, dwoje ostatnich zombi. Otoczeni ze wszystkich stron przez setki szukających nas żołnierzy pod dowództwem jego, wielkiego pogromcy żywych trupów, który zwykł był nożem patroszyć takich, jak my. Pomagam Marlenie usiąść, sam przysiadam obok, patrząc w jej pełne lęku oczy. Cóż, wy ludzie, po raz kolejny wygraliście, ale przyjdzie czas, że nie dacie rady pokonać nadciągającego mroku. A wtedy ja stanę w pierwszym szeregu i zacznę was zabijać. Przysięgam!

Drzwi otwierają się. Ściskam dłoń Marleny patrząc jak na dach wychodzą żołnierze, jak otaczają nas półkolem mierząc do nas z broni. Za nimi wolnym krokiem idzie on – inkwizytor

i zabójca. Wysoki, surowy, o twarzy poszatkowanej bliznami. Podnosi w górę karabin i seria pocisków rozrywa głowę Marleny rozpryskując wokół kawałki czaszki i zielonego mózgu. Mnie chcą żywcem. Będą mnie badać w labolatorium. Poddaję się. Wiem, że niczego nie wskóram. Ale jest we mnie nadzieja, że jednak wywrę na ludziach swoją zemstę. Nawet jeśli mnie zabiją.

Bo ciemność w końcu nastanie.

 

Koniec

Komentarze

A to odwrócenie ról ciekawe! Przyznam:)

A ja się bezczelnie domyśliłem. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ja też się domysliłem, co nie zmienia faktu, że pomysł jest.   Pozdrawiam

O masz! A czy ja napisałem, że się nie domyśliłem?;)

A ja się nie domyśliłem i już chciałem się zacząć wyzłośliwiać, że znowu zombi, że nieoryginalne i nudne itp. itd. A tu zonk. I bardzo dobrze :)

@Unfall – uff:)

A ja się domyśliłam, bo, oczywiście, najpierw przeczytałam komentarze. Grrrrr…  Ale i tak dobrze się bawiłam. Tylko mam taki filmowo skrzywiony obraz zombiaków i nie mogę sobie jakoś wyobrazić, jak one biegną. Dla mnie one zawsze lezą powoli i pokracznie (a i tak każdego dopadną, hmmm…).

Kurcze, zepsułam sobie efekt, zerkając na komentarze!;-) A tylko chciałam zobaczyc jakie długie! Ale fajne. Lubię żywe trupy – to znaczy panicznie się ich boję, rzczej lubię klimaty. Pozdrawiam!

Nie będziesz czytał wpierw komentarzy – pierwsze przykazanie!:)

Właśnie!;-)

Ja przy szortach nie czytam komentarzy; tylko przy dłuższych tekstach, by zobaczyć, czy warto się zagłębiać. :)

Ten zielony mózg to straszne fuj. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

dzięki za komentarze, cieszę się, że Wam się podoba :-)

Ocha – bieg biegowi nie równy. Nigdy nie widziałaś staruszka, który krzyczy "już biegnę", po czym sunie podpierając się laską? Może dla zombi "bieg" też znaczy coś innego, niż dla nas ;)

A, no może, Unfallu. To jeszcze, gdybyś mógł, wyjaśnij mi, jak one, te zombiaki znaczy się, to robię, że wlokąc się niemiłosiernie, każdego dopadną :).  Dręczy mnie to od dawna. Wdzięczna będę za każde wyjaśnienie :). 

"Idą" na ilość. Osaczają! :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Szoszoon zaspoilerował, bo tekst krótki, a mnie natychmiast w oko wpadła jego wzmianka o zamianie ról ; P Podoba się koncepcja. Zakończenie może takie trochę nie tego (ostatnie zdanie aż ocieka grozą i mrokiem), ale co tam. Na plus ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ostatnie zdanie ociekające mrokiem i grozą – niestety mam tendencję do takich nadymanych i napuszonych zdań. Ale postaram się poprawić w kolejnych tekstach :-). Dzięki za uwagę.

No, rzeczywiście, Koiku:). Ja jeszcze myślałam o zabójczej konsekwencji. Tak drobnym, powolnymi, pokrcznymi kroczkami do przodu. Coś jak w bajce o wyścigu zająca i żółwia. Przeciwnik ma dość, a tu, po godzinie, dwóch, po dniu lub tygodniu, ni z tego, ni z owego – kuku! Zombiak! Przepraszam Autora za te dygresje, ale jak mi już coś utkwi w głowie, to koniec. Drążę i drążę :). Pozdrawiam.

Nie da się wiecznie uciekać. :) Ja ma za to inny z nimi problem – nigdy mnie nie kręciły filmy o nich. Nie wiem, czemu, ale mnie raczej bawią i tutaj tekst Pendragona wpasował się w moje gusta.

Już wolę głupawy o potworkach zmutowanych, gdzie sobie chociaż na FX popatrzę.

Chociaż nie! Residenty Evile jeszcze potrafię obejrzeć, ale tam mniej ślamazarności i Mila J. … :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ja nie lubię zombi w tej wersji pop, tak samo jak po ostatnich pseudomłodzieżowych filmach przestały mnie w jakikolwiek sposób kręcić wampiry (może poza Kate Beckinsale – który facet nie chciałby być ukąszony przez takiego wampira?). Pewnie dlatego, że moimi ulubionymi autorami są Barker i Lovecraft. U nich zło nie jest szablonowe, a na pewno nie ma tam hord ledwie poruszających się truposzy (którzy mimo to jakimś cudem potrafią każdego dogonić :-), a do których strzelają z dwururek amerykańscy bohaterowie. Chociaż jest pewien wyjątkowy wyjątek, gdzie jest wszystko to, o czym napisałem powyżej, a i tak zombich oglądasz z przyjemnością. Gindhouse: Planet terror i Rose McGowan z karabinem zamiast nogi. Ale to już całkiem inna historia.

Ale dlaczego oni chcieli zabijać zombie, skoro te w Twojej wersji myślały i normalnie funkcjonowały (poza zgniłą krwią i zielonym mózgiem…)? Przecież mogłyby egyzstować na równi z żywymi (pomijając fakt, że byłoby to dla żywych nieco obrzydliwe, ale zabijanie myślących jak ludzie istot jest niehumanitarne!).

Podobał mi się element zaskoczenia:D

incognito96 najmniej humanitarną istotą na świecie jest człowiek – vide obozy zagłady, łagry, wyprawy krzyżowe i dżihady, azteckie ofiary z ludzi, broń atomowa i tatarskie hordy itd. itp. A dlaczego chcieli je zabijać? Mógłbym napisać, że ludzie nienawidzą inności, że nie ma tolerancji… Pisząc szczerze stworzyłem short, cieszę się, że taki jest odzew, ale nie zastanawiałem się głębiej nad całą historią. Może kiedyś napiszę z tego coś dużego, wtedy wszystko wyjaśnię :-)

Inkwizytor pewnie by się ich rozumnością nie przejmował. Nasienie szatana! :) Tak sobie myslę, ale zobaczymy, co na to Pedragon. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Nawet bez głębszego sensu, short jest genialny:)

Hm, jakby się zastanowić, to temat na dysputę filozoficzną. "Nie dla zabijania zombi: nowy rodzaj rasizmu".

Jak zabić zombie, skoro już nie żyje? Hę? :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Nowa Fantastyka