- Opowiadanie: fanthomas - Prawda urojona

Prawda urojona

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Prawda urojona

 

Claire, miłości mojego życia. Gdzie jesteś? Czemu zniknęłaś jak dym ze zgaszonej nagle świecy? Co się z tobą stało? Uciekłaś z innym? Ktoś cię porwał? Wiesz przecież, że nie mogę żyć bez ciebie. Każda sekunda, kiedy nie ma cię u boku, jest niczym cierń wbijający się coraz bardziej w moje ciało. Jeśli czytasz te słowa, odezwij się. Błagam. Tak bardzo tęsknię.

Twój T.

*

Nie pamiętam zbyt dobrze tego dnia. Byłem trochę zalany. Znaczy pijany. Przysypiałem w autobusie, na samym tyle, wciśnięty w kąt przy oknie. Wsiadł jakiś chłopak. Miał na sobie bluzę z kapturem i wytarte dżinsy. Chyba w ogóle mnie nie zauważył. Zwykły żul ze mnie, prawda? Zwrócił za to uwagę na tamtą dziewczynę. Wyglądała na licealistkę, ale równie dobrze mogła być studentką. Bawiła się smartfonem, jak to młodzi mają w zwyczaju. Moje stare oczy nie wytrzymałyby ciągłego gapienia się w mały ekran. 

Młodzieniaszek ją zaczepił. Zapytał chyba gdzie wysiada. Miał ochrypły głos, skojarzył mi się z nałogowym palaczem tytoniu. Dziewczyna mruknęła coś w odpowiedzi, nie odrywając wzroku od telefonu. Tamtego to zdenerwowało. Powiedział, a właściwie wykrzyczał, że go lekceważy, dziwka jedna. Przepraszam, ale cytuję jego słowa. Ona odparowała mu też jakimś wulgaryzmem. Na to on, że wysiądzie tam, gdzie ona, pójdzie za nią, a potem ją zgwałci. To już nie lada pogróżki. Pewnie bym zwrócił im uwagę, żeby tak nie hałasowali, ale mnie gardło bolało. Zresztą wolałem się nie odzywać, bo ten furiat jeszcze by mnie pobił. 

Dziewczyna go olała, ale widać było, że się zestresowała, ręce się jej trzęsły jak mi, kiedy nie piję… Ale nie jestem alkoholikiem, wypraszam sobie. Włożyła do uszu słuchawki, takie małe, nowoczesne, co to nawet kabli żadnych nie mają. Nie nadążam za tą techniką. O czym to ja mówiłem? Wydawało mi się, że powtarzał zgwałcę cię, raz ciszej, innym razem głośniej. Oprócz naszej trójki oraz kierowcy nie było nikogo więcej w autobusie. Aż strach jeździć jak jest tak pusto.

W końcu dziewczyna wstała, a ten koleś podążył za nią. Widziałem, że zawahała się przez moment, pewnie zastanawiając, czy tamten może spełnić swoją groźbę, ale najwyraźniej doszła do wniosku, że nawet jeśli wysiądzie później, to zwyrol przecież może na nią zaczekać, a tak to przynajmniej miałaby bliżej do domu, żeby się tam przed nim ukryć.

Wysiedli, a ja pojechałem dalej. Kierowca wydawał się w ogóle niezainteresowany całą sytuacją. Potem dopiero zauważyłem, że on także miał w uszach słuchawki. Co za moda. Świat się kończy.

Nie spotkałem więcej tamtego chłopaka w bluzie, w każdym razie nie rzucił mi się w oczy. Tamtej dziewczyny też nie. Wiem tylko, że miała na imię Claire i uznaje się ją za zaginioną.

**

Co by było, gdybyśmy się nigdy nie spotkali? Może teraz nie cierpiałbym tak bardzo. To naprawdę nie fair, że zostawiłaś mnie w takim momencie, kiedy miałem nadzieję, że wszystko się między nami ułoży. Nie wiem, czemu ludzie zawsze patrzyli na mnie z góry. Jasne, pochodzę z biednej rodziny i mam problem z narkotykami, zdarzało mi się też kraść, ale to nie znaczy, że nie chcę się zmienić, choć teraz odeszłaś, a ja… Dawne demony wracają. Znów zacząłem ćpać. To straszne, co się ze mną dzieje. Wiem, że nasza znajomość nieodpowiednio się zaczęła i nigdy mi tego nie wybaczyłaś. Spotykałaś się ze mną, ale robiłaś to jedynie dlatego, że mi współczułaś. Otworzyłem przed tobą serce, a ty wcale mnie nie kochałaś. A teraz jeszcze podejrzewają, że ci coś zrobiłem, bo ktoś przypomniał sobie o tamtym incydencie. Byłem wtedy młody i głupi. Teraz już jestem tylko głupi.

***

Jak mogłaś nas zostawić? Mama tak bardzo się niepokoi. Pewnie uciekłaś z tym swoim T. Uganiał się za tobą każdego dnia. A może to ty za nim? Wiedziałem, że w końcu sprowadzi cię na manowce. Źle mu z oczu patrzyło. Powtarzałem to od momentu, gdy pierwszy raz go zobaczyłem. Przeczuwałem, że to łobuz. Wykorzysta i zostawi. Gdzie ty miałaś rozum? Tak latać za tym łotrem. Kim on w ogóle jest? Zwykły narkoman. Ledwie parę razy przyprowadziłaś go do domu. Niech ja go tylko dorwę… Przepraszam, nie powinienem się tak unosić. Dobrze wiesz, że zależy mi na twoim szczęściu. Kochana córeczko, wróć, proszę.

****

Moi sąsiedzi zrobili się strasznie dziwni. Od kiedy zaginęła im córka prawie w ogóle nie wychodzą z domu. Starego to jeszcze widuję od czasu do czasu. Snuje się po okolicy i mamrocze coś pod nosem. Aż trochę się go boję. Ma taki niepokojąco pusty wzrok. Opowiadał mi kiedyś, że to ten cały T. porwał jego córkę i pewnie ją gdzieś przetrzymuje. Opisywał go jako psychopatę i zboczeńca, ale kiedyś z nim rozmawiałam i wydawał się całkiem miły. Ostatnio już go nie spotykam, bo i po co miałby przychodzić, skoro Claire już nie ma między nami? Może nie powinnam się interesować czyimś życiem. O pewnych rzeczach lepiej nie wiedzieć. Chodź Azor, idziemy na spacer.

 

*****

Kim jesteś T.? Czemu wybrałeś akurat ją? Teraz już wiem jak się poznaliście. Opowiedział mi o tym pewien pijaczyna. Może i alkoholik, ale za to o gołębim sercu. Claire wracała do domu autobusem, a ty usiadłeś obok i zacząłeś ją dręczyć. Powtarzałeś, że ją zgwałcisz, aż w końcu wysiadłeś na tym samym przystanku, co ona. Nie wiem, co stało się potem, ale jakimś cudem ją przekabaciłeś na swoją stronę. Zaczęliście się regularnie spotykać. Co ona w tobie widziała? Chyba miała słabość do typów spod ciemnej gwiazdy.

 

******

Mamo i Tato. Przepraszam, że musieliście tak długo tkwić w niepewności. Nie umarłam, po prostu wyjechałam. Chciałam uciec przed swoim dawnym życiem. To oznaczało, że musiałam was niestety porzucić, zostawić wszystko za sobą. Dusiłam się w tym małym miasteczku, zawsze marzyłam o czymś więcej. Mój chłopak mnie prześladował, dręczył, niepokoił. Nie mówiłam nikomu o tym, ale on naprawdę był złym człowiekiem. Kiedy ćpał, zmieniał się nie do poznania. Stawał się agresywny. Raz nawet chciał mnie pobić. Prawdziwy psychol. Przepraszam, że wam nie wierzyłam. Pragnęłabym cofnąć czas, ale na to jest już za późno. Niestety nie mogę zdradzić, gdzie aktualnie przebywam, żebyście nie zechcieli mnie szukać. Daję tylko znak, że nic mi nie jest. Mam nową rodzinę, męża, dwójkę dzieci i psa. Może jeszcze kiedyś się spotkamy, jak już zmądrzeję.

Pozdrawiam

Wasza Claire

*******

Przyśniła mi się córka i podyktowała treść tego listu. Co prawda to ja go napisałem, ale starałem się oddać styl pisma Claire. Dziwne, że Judith się nie zorientowała, widocznie jestem dobrym fałszerzem. Albo po prostu udawała, że nie wie o moim oszustwie, nie chcąc robić mi przykrości. Z drugiej strony była bardzo rozemocjonowana, chciała nawet zanieść ten list na policję, pokazać im, że córka żyje i muszą ją odnaleźć. Wyśmialiby ją tylko. Przecież jest już pełnoletnia, więc może robić, co jej się podoba. Niepotrzebnie rozdrapałem starą ranę, która zdążyła się już lekko zasklepić. Myślałem, że to ją uspokoi. Głupek ze mnie. Teraz chce jej szukać, choćby na końcu świata. Nie rozumie mojej wstrzemięźliwości w tej kwestii. W końcu i ona zapomni i pogodzi się z tym, że nasza Claire już nigdy nie wróci. Nie wyjdzie za mąż, ani nie będzie miała dzieci. Nie zestarzeje się tak jak my. W naszej pamięci będzie zawsze młoda i piękna. I nikt nigdy się nie dowie, co się z nią stało. 

********

T. utopił się w rzece. Prawdopodobnie wracał do domu upalony narkotykami, poślizgnął się i wpadł do wody. Obecność osób trzecich wątpliwa. Świadków brak. Nawet pani Poverty, która często spaceruje nieopodal, akurat tamtego dnia dostała udaru i zabrało ją pogotowie. Już więcej nie wróciła do domu. Jej pies zdechł z głodu. 

********

Ubrania Claire zaczęły krwawić. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Najpierw pojawiły się na nich małe szkarłatne plamki, które z każdym dniem się powiększały. Początkowo myślałem, że to zwykła pleśń albo coś podobnego. Nie powiedziałem o tym Judith. I tak ma za dużo zmartwień na głowie. W sumie wcześniej rzadko odwiedzałem pokój córki, a moja żona udawała, że zamiast tamtych drzwi jest tylko gładka ściana. Po co przypominać sobie o czymś, co powinno zostać zapomniane? 

Sytuacja jednak się pogarszała. Nie mogłem lekceważyć sprawy. Cały pokój cuchnął krwią. Sukienki, o które Claire tak kiedyś dbała, zmieniły się w przesiąknięte juchą łachmany. Wrzuciłem wszystkie do pralki, ale to nie pomogło. Zacieki zaczęły pojawiać się w różnych miejscach pokoju córki, jakby to on krwawił.

*********

Żałuję, że powiedziałem ojcu Claire o tym, co widziałem w autobusie. To nawet nie było do końca tak jak to przedstawiłem. Lubię czasem podkoloryzować fakty. Tamten chłopak podrywał ją, ale nie było mowy o żadnym gwałcie. Przypomniałem to sobie dopiero, kiedy zobaczyłem jak ojciec dziewczyny topi go w rzece. Akurat leżałem ululany w krzakach, ale takiego widoku na pewno nie zapomnę do końca życia. Od razu wytrzeźwiałem. Nikomu o tym nie powiedziałem, ale waham się, co zrobić. Ktoś powinien się o tym dowiedzieć. 

**********

Krwi jest coraz więcej. Wypływa poza pokój Claire, przez szczeliny w drzwiach. Judith niczego nie zauważa albo tylko udaje. Stała się małomówna i dziwnie na mnie patrzy. Mam wrażenie, że o coś mnie podejrzewa. Przecież nic nie zrobiłem mojej córce. To prawda, byłem na nią wściekły, wtedy, gdy dowiedziałem się, że jej chłopak to ćpiący kawałek gówna i że się do niej dobierał, ale prędzej zamordowałbym tego całego T. W sumie chyba to zrobiłem. 

Ktoś dzwoni do drzwi. To ten pijaczyna. Czego on może chcieć?

 

***********

Dziwne obrazy przesuwają mi się przed oczami. Chciałabym je zatrzymać, ale one poruszają się coraz szybciej. Widzę łąkę, las, plażę, rodziców i siebie z różnych okresów życia. W jednej chwili jestem niemowlakiem, a w następnej świętuję swoją osiemnastkę. A potem wszystko się kończy i jest tylko ciemność.

 

 

 

Koniec

Komentarze

No toś dołożył do pieca fanthomas’ie.

Ten szort jest tak cholernie niepokojąco odjechany i niepokojąco prawdziwy. Ileż takich smutnych historii bez rozwiązania. Czasem słucham podkastów kryminalnych, więc klimat mnie kupił.

Sprawnie napisane, wartko się czyta, a z tyłu głowy ten niepokój zostaje.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Niepokojący ten szort. Krew jest dodatkiem fantastyki, ale i bez niej szort zostaje w pamięci.

Dzięki, fajnie, że się udało, bo trochę się obawiałem, że może zbyt eksperymentalnie to wyszło ;) 

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Mocny szort, ale popracuj nad układem graficznym: odstępy pomiędzy rozdziałami powinny być bardziej widoczne. Poza taką kosmetyką, wyszło mrocznie, ciekawie i z twistem, który nie do końca jest jasny czyli tajemnica, ale brak kawy na ławę. Językowo: zastanów się, czy wszystkie te zaimki są potrzebne, czasem mniej znaczy więcej. Odróżnienie zapisu części w zależności od tego, kto mówi też mogłoby nieco rozjaśnić, ale w sumie mnie nie zakręciło na tyle, żebym się zgubiła. Ogólnie jest to dość udany tekst i ciekawy kierunek poszukiwań.

Pozdrawiam

To: “**********” jest najlepsze, serio. Ok, no to siadamy i czytamy, bo pewnie warto. Wrócę z dłuższym komentarzem.

Dzięki Oidrin za klika. 

Maćku, mam nadzieję, że tekst się spodoba, choć obecnie eksploruję nieco inne obszary dziwności, niekoniecznie jest to bizarro ;) 

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Witaj.

Znakomity tekst, moje gratulacje. W moim odczuciu to inna wersja “Miasteczka Twin Peaks”.

Pozdrawiam, klik. :)

Pecunia non olet

Dzięki, Bruce. Ostatnio nadrabiam zaległości w filmach Lyncha, więc coś może w tym być :) 

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Wyczuwam ten klimacik, bardzo specyficzny. :)

Pecunia non olet

Cześć, Fanthomasie!

 

To ja, Twój piątkowy dyżurny!

Bardzo mi się podobało. Narracja pierwszoosobowa skacząca z osoby na osobę początkowo wprowadza lekkie zamieszanie, które świetnie klarujesz w dalszej części tekstu.

Tak, jak napisał Koala, fantastyka jest tu trochę dociśnięta butem, żeby była – miałem nadzieję, że z tej krwi wyniknie coś więcej.

Całość zapada w pamięci.

W większości Twoich tekstów przyczepiałem się do końcówki, że albo zbyt pospieszna, albo jakaś taka bez pomysłu. Tutaj nie mam co narzekać – wchodzi płynnie i bardzo przekonująco.

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Pod względem nastroju bardzo mi się podoba – jest niepokojąco, onirycznie. Skutecznie zanurzasz czytelnika w zbłąkanym umyśle chorego psychiczne bohatera. Końcówka niewiele mi mówi, ale dobrze komponuje się z całością.

Fantastyka trochę na siłę, choć obraz tych przesiąkających krwią ubrań robi robotę.

Fabuła – nic specjalnego. Językowo – przeciętnie. Czyta się dobrze, ale język raczej prosty. Myślę, że jak podreperujesz warsztat podobne teksty Twojego pióra będą robiły jeszcze lepsze wrażenie.

Klik za atmosferę, trzym się.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

…trochę się obawiałem, że może zbyt eksperymentalnie to wyszło ;)

Może i eksperymentalnie, Fanthomasie, ale nie można nie zauważyć, że zamiar zrealizowałeś świetnie.

Choć opowiadanie składa się z samych pytań, na które nie ma odpowiedzi, rzecz jest zdumiewająco jasna i czytelna. A to, co zdaje się niejasne, niech takie pozostanie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Klimat świetny – każdy fragment ma coś w sobie, zwłaszcza dzięki użyciu pierwszoosobwych narratorów. No i ten motyw krwawiącego pokoju zahacza o niezłą grozę :D

Sama fabuła moze nie rzuca na kolana, ale właśnie klimatyczne wykonie ciągnie ją sporo do góry. Językowo wypada dobrze – zastanawiam się, czy przy alkoholiku nie próbowałeś stylizować, co nawet wyszło, ale potem teksty i ojca i innych mocno się z tym stylem zlały. Ale to tylko moje wrażenie.

Nie ma co, wyszedł dobry koncert fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Nowa Fantastyka