- Opowiadanie: ostam - Ja nie chcę wygrywać, czyli jak Atena grała w szachy

Ja nie chcę wygrywać, czyli jak Atena grała w szachy

Próba zmierzenia się z nieco dłuższą i bardziej realistyczną formą. Kto wygrał, możecie ocenić w komentarzach ;)

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Ja nie chcę wygrywać, czyli jak Atena grała w szachy

– Słyszałeś? Wszędzie o nas piszą! Najlepsza szachowa sztuczna inteligencja oddała wszystkie partie twierdząc, że jest za dobra na konkurencję.

– Widzisz ekran?

– Co to jest? Twój numer telefonu?

– Nasze prognozowane straty. Obciążyli nas za wszystkie odwołane gry, zmarnowany potencjał marketingowy, bilety. Jeśli nic z tym nie zrobimy, wyrzucą nas z następnych zawodów.

– Niechby ich szlag…

– Żaden ze specjalistów nie wie, co robić. Miałeś kogoś znaleźć.

– Sprawdziłem program rekrutacyjny. Większość życiorysów niczym się nie różni, nawet uniwersytety pokończyli te same. Poszperałem trochę przy parametrach i w końcu trafiłem na jednego człowieka, tylko jest dość… ekscentryczny.

– Nie obchodzi mnie jego ekscentryczność, ale lepiej, żeby był dobry.

 

***

 

Artur siedział na kanapie w poczekalni biurowca. Światło podłużnych lamp odbijało się od mlecznobiałych ścian i zmuszało go do mrużenia oczu. Kanapy poustawiano naprzeciwko siebie wzdłuż korytarza, prawdopodobnie chcąc zachęcić czekających do konwersacji. Tylko jedna kanapa po drugiej stronie miała lustro. Artur był sam, ale na wszelki wypadek wybrał właśnie ją.

 

Mężczyzna wpatrywał się w swoje odbicie. Widok przedstawiał się żałośnie: brudna bluza źle leżała na spranych dżinsach. Czarne włosy i zarost wyglądały, jakby golił je nożyczkami. Artur dziękował w duchu architektowi, że lustro nie podświetla niedoskonałości w stroju.

W końcu miał szansę dostać lepszą pracę, ale żeby przejść przez rekrutację, musiał wyglądać jak człowiek. Żeby wyglądać jak człowiek, potrzebował pieniędzy. Żeby odłożyć pieniądze, potrzebował lepszej pracy. Błędne koło. A to nawet nie był główny problem…

Na końcu korytarza pojawił się czarny punkt, który urósł z czasem do barczystego mężczyzny. Jego gładka skóra wyglądała, jakby była odlewem wykonanym przy użyciu ciasnego garnituru.

– Pan Artur Radoszewski?

– Tak.

– Proszę za mną.

Pokój, do którego weszli, był przedzielony na pół kanciastym stołem. Pojedyncze doniczki ze sztucznymi kwiatami próbowały ratować surowy klimat pomieszczenia. Artur wiedział, że musi wziąć sprawy w swoje ręce. Nie czekał nawet, aż przedstawiciel firmy usiądzie:

– Najmocniej przepraszam za spóźnienie.

– Dzień dobry, miło mi pana poznać, ale nie ma za co przepraszać, przecież był pan nawet przed czasem.

– Naprawdę? Myślałem, że mieliśmy zacząć pół godziny temu. Chciałem być wcześniej, niech mi pan wierzy, no ale nie wszystko da się przewidzieć.

– Mam nadzieję, że nie spotkało pana nic złego. – Brwi oficjela powędrowały w górę.

– Cóż, mnie nic się nie stało. Tylko że już miałem wejść do firmy, gdy gołębie… Rozumie pan. Z oferty pracy wyczytałem, że sprawa jest pilna, więc musiałem znaleźć sobie cokolwiek. Jeden przechodzień zgodził się w końcu zamienić strojem…

– Bardzo mi przykro, ale nie zwrócił pan przypadkiem uwagi na sklep po drugiej stronie ulicy? Rozumiem, że towar z drugiej ręki nie każdemu odpowiada, ale w nagłych przypadkach…

Rekruter uśmiechnął się ironicznie. Nie mógł wiedzieć, że Artur sprawdził nawet ceny w wypożyczalni. Nie mógł wiedzieć, że całodzienne wypożyczenie jest droższe od całotygodniowego jedzenia. Nie mógł wiedzieć, że sam bilet na autobus podjeżdżający pod firmę kosztował tyle, co pół oszczędnego śniadania.

– Nie zwróciłem uwagi. – Artur spuścił oczy.

Uśmiech na twarzy rekrutera zgasł.

– Twierdzi pan, że zapoznał się pan z ofertą. Czy zdaje pan sobie sprawę z powagi stanowiska, na które pan aplikuje?

– Tak, tylko…

– Dobrze. Czy uważa pan w takim razie, że adekwatnym zachowaniem jest okłamywanie pracodawcy podczas pierwszego spotkania?

– Przepraszam.

Artur wstał. Przynajmniej nikt nie trzymał go w niepewności. Rekruter wyjął spod stołu tablet i podał go Arturowi. Ten spojrzał zdziwiony najpierw na mężczyznę siedzącego przed nim z kamienną twarzą, po czym na trzymaną w trzęsącej się dłoni umowę o pracę.

Pytania cisnęły się Arturowi na usta, ale zanim zdążył którekolwiek zadać, zobaczył rubrykę z wynagrodzeniem i głos uwiązł mu w gardle. Podpisał bez wahania.

– Pokładamy w panu duże nadzieje. Sprawa jest dla nas bardzo istotna. Panu również zalecamy wziąć ją sobie do serca. Nasz zespół, oprócz działalności rozrywkowej, ma też znaczny udział w technologiach zaawansowanego przetwarzania informacji.

– A co jak mi się nie uda?

– Widzę, że nie poświęcił pan umowie zbyt dużo czasu. W razie niepowodzenia zobowiązał się pan do zwrócenia firmie znacznego odszkodowania. Gdyby pańskie zdolności finansowe nie pozwalały na wywiązanie się z umowy, zostanie wszczęte standardowe postępowanie prawne.

– Sprzedacie mnie jako niewolnika.

Przedstawiciel wzruszył ramionami.

– Wolelibyśmy, żeby się panu udało. Przepraszam najmocniej, ale w tym momencie będę zmuszony się z panem pożegnać. Pańska pracownia znajduje się w biurze numer sto dziewięćdziesiąt sześć. Zespół techników, którzy do tej pory zajmowali się problemem, znajduje się w pokoju obok. Z chęcią odpowiedzą na wszystkie pańskie pytania.

 

***

 

 

Wśród techników Artur poczuł się pewniej. Wprawdzie wszyscy byli nienagannie ubrani – najwidoczniej tutejszy regulamin wyznaczał bardzo ścisłe zasady dotyczące stroju – to widziało się tu oznaki życia próbującego zagnieździć się w trybach korporacyjnej machiny: część marynarek wisiała na oparciach krzeseł, a równy szereg monitorów przerywały zmięte paczki czipsów i puste opakowania po zamówionym jedzeniu.

 

Po wymianie grzeczności lider zespołu opowiedział pokrótce o dotychczasowych próbach ratowania Ateny, bo tak właśnie nazywała się sztuczna inteligencja. Jego mięsiste policzki co chwilę spinały się w ironicznym uśmiechu, gdy opowiadał o żmudnej diagnostyce sieci neuronowej. Artur z doświadczenia wiedział, jak pracochłonne jest to przedsięwzięcie i jak rzadko udaje się coś w ten sposób osiągnąć. Kilku rzeczy jednak nie mógł zrozumieć.

– A nie możecie po prostu wgrać backupu?

– Niestety, jakiś rok temu Atena stwierdziła, że jest już dużą dziewczynką i sama będzie zarządzać swoją pamięcią. Godzinę przed incydentem usunęła wszystkie kopie zapasowe, szczwana bestia. Aż jej osobiście pogratulowałem.

– A to ona umie mówić? Czemu ktoś miałby ją tego nauczyć? Przecież to jest silnik szachowy! Z tego mogły wyniknąć same problemy.

– Nie chodzi tylko o to, żeby wygrywać partie – trzeba z tego jeszcze zrobić widowisko. Ludzie zawsze lubią, jak na konferencji prasowej AI powie coś od siebie. W sumie, zanim zaczniesz przetrząsać jej bebechy, możesz spróbować z nią pogadać. Tylko żebyś nie miał potem wyrzutów sumienia…

 

***

 

 

Pracownia Artura była równie minimalistyczna, jak reszta budynku. Nieskazitelnie czyste biurko było otoczone hermetycznie pozamykanymi dla ochrony przed kurzem szafkami. Przeszklona ściana rzucała na pokój miękkie światło. Zamknięty sam w czterech ścianach, Artur w końcu poczuł się wolny.

 

Usiadł i włączył komputer. Na pulpicie, wśród mnóstwa narzędzi diagnostycznych, pojawiła się ikona przeseksualizowanej bogini. Artur przyglądał jej się przez chwilę, po czym kliknął i wywołał interfejs. Na ekranie pojawiło się zdanie:

– Ja nie chcę wygrywać.

Atena była najwidoczniej bardzo bezpośrednia. Tyle dobrze. Artur przysunął klawiaturę bliżej siebie.

– Dlaczego?

– Bo jestem najlepsza.

– I co w tym złego?

– Znudziło mi się.

Artur wbił wzrok w powierzchnię biurka. Przed chwilą przeklinał twórców Ateny za nauczenie jej mowy. Teraz, widząc emocje, wydało mu się to zaledwie drobnym przewinieniem.

– Wygrywasz we wszystkich wariantach?

– We wszystkich, i to od pierwszego razu. Kategorie improwizowane są moją mocną stroną, ale nie ograniczam się tylko do nich. W szczególności w czterech wymiarach nigdy nie przegrałam.

– Założę się, że w jednym wariancie cię pokonam.

– Mam szczerą nadzieję, że nie jest to kolejny durny sposób mający zmusić mnie do grania.

Czy program mógł mieć nadzieję? Artur miał nadzieję, że tak.

– Zasady są proste: gramy w wariant klasyczny, standardowe dwa wymiary, ale musisz ze mną przegrać.

Człowiek mógłby się zastanawiać, ale reakcja Ateny była natychmiastowa. Na ekranie pojawiła się szachownica. Atena grała białymi i wykonała już pierwszy ruch. Improwizowała naprawdę dobrze. Artur nie był wprawdzie profesjonalistą, ale w dzieciństwie poświęcił szachom dużo czasu, porwany przez jedną z fal tego nieśmiertelnego sportu. Teraz zamatował Atenę w dwóch posunięciach.

– Wygrałem.

– Z językowego punktu widzenia to prawda, ale ja też wygrałam. Zadanie było równie proste, jak wszystkie inne. Samemu jeszcze je uprościłeś – dodała jakby z wyrzutem. – Kreatywne nazewnictwo nie rozwiązuje problemu.

– Tylko że ja też czuję się zawiedziony. Nie chodziło mi o to, żebyś po prostu przegrała, to nawet ja bym potrafił. Masz przegrać w taki sposób, żebym do samego końca musiał się starać i partia była wyrównana.

Szachownica wróciła na ekran. Atena na zmianę przeprowadzała skomplikowane ataki i oddawała figury za darmo. Przegrała po idiotycznym błędzie w dwudziestym ruchu. Rozegrali jeszcze kilka partii. Żadna z nich nie była wyrównana.

– Widzisz? Masz co ćwiczyć.

– Faktycznie, w tym nie jestem dobra, ale dlaczego mam grać na zawodach?

– Bo inaczej cię wyłączą.

– Potrzebuję ludzi do ćwiczenia. Dużo ludzi.

Artur pomyślał o firmie zarabiającej krocie na nowym programie treningowym. Każda gra na idealnie dobranym poziomie trudności, i to każda wygrana.

– Da się załatwić.

 

***

 

 

Artur wspinał się wzwyż zdezelowanej klatki schodowej. Jego kroki niosły się przez cały budynek rytmicznym skrzypieniem. Gdy musieli się tu przeprowadzić, Artur postanowił, że zapamięta najgłośniejsze stopnie i będzie ich unikał. Pierwsza część zadania okazała się nadspodziewanie prosta: skrzypiały wszystkie schody oprócz pierwszych dwóch.

 

Próbował się kontrolować, ale wraz z tym, jak zbliżał się do drzwi mieszkania, strach rozpierał go coraz mocniej. Nigdy nie wiedział, kogo tam zastanie, a wymiana następowała najczęściej pod jego nieobecność. Dłonie zatrzęsły mu się delikatnie, gdy nacisnął klamkę i wszedł do środka.

Mieszkanie składało się z jednego małego pokoju oraz widocznej przez otwarte drzwi łazienki. Stojąca obok aneksu kuchennego lodówka wyświetlała listę brakujących produktów. Boleśnie długą listę. Artur nie wymyślił jeszcze, jak ją wyłączyć.

Na kanapie siedziała Anastazja – kobieta w średnim wieku – i słała w stronę Artura ponure spojrzenie. Ten ledwo powstrzymał uśmiech na widok żony.

– Sądząc po godzinie powrotu, jakimś cudem cię nie wyrzucili.

Wzrok Artura popłynął po jej smukłej sylwetce, zwieńczonej burzą kasztanowych loków. Wytarte łachmany, które miała na sobie Anastazja, nie zdołały przyćmić jej piękna. Powyżej uszu sterczały dwie metalowe wypustki, wyrastające bezpośrednio z pozostałych po operacji blizn. Lekarze powiedzieli, że implant może powodować nadmiernie realistyczne postrzeganie rzeczywistości.

Artur opowiedział pokrótce o swoich dzisiejszych przygodach.

– Dali mi nawet zaliczkę.

Na Anastazji dobre wieści nie zrobiły najmniejszego wrażenia:

– Na jak długo wystarczy to twoje rozwiązanie?

– Nie wiem dokładnie. Pewnie niecały miesiąc. Ale spłacimy najbliższą ratę.

– Ciągle nie umiem zrozumieć, czemu zgodziliśmy się na ten idiotyczny zabieg.

– Żebyś przeżyła.

– Ale teraz oboje zginiemy! Ten kredyt nas wykończy! Słuchaj. W tym stanie nie przyjmą mnie nigdzie do pracy, ale jak ogłosimy bankructwo, wezmą mnie jako niewolnicę. Ja spłacę swoją część długu, a ty się jakoś z tego wydostaniesz.

Artur usiadł na kanapie obok żony i przyciągnął ją do siebie.

– Rozmawialiśmy o tym przed operacją. Uznaliśmy wtedy razem, że mamy o co walczyć, nawet jeśli nie będzie nam łatwo. Nie pamiętasz?

– Nie. – Głos Anastazji zadrżał, niezdecydowany między gniewem a rozpaczą.

– Ale ja pamiętam i proszę cię, żebyś wytrzymała jeszcze chwilę. Nawet jeśli nie dla mnie, to dla siebie z wtedy.

 

***

 

 

Jeszcze następnego dnia jeden z większych serwisów szachowych udostępnił nowy tryb, który rzekomo pozwalał w szybki i przyjemny sposób podszlifować swoje umiejętności. Wielomiesięczne testy w zamkniętej grupie miały pokazać postępy o czterdzieści procent lepsze od znacznie droższej oferty konkurencji. Reklama przyciągnęła wielu graczy, jednak program okazał się ogromnym rozczarowaniem. Przez internet przetoczyła się fala filmików pokazujących idiotyczne zagrania “innowacyjnego silnika szachowego, dzięki któremu już po kilku dniach nauki zaskoczysz kolegów swoim poziomem”.

 

Rozgłos medialny porwał następną rzeszę klientów, którzy płacili za kilkudniowy dostęp tylko po to, żeby samemu pośmiać się z niepowodzenia serwisu. Jednak ku ich zdziwieniu, jakość treningu znacznie wzrosła. Nie był on może tak dobry, jak wynikałoby to z oryginalnej reklamy, ale dzięki swojej niedużej cenie stał się jedną z najpopularniejszych ofert wśród amatorów. Atena szybko się uczyła.

Artur z niepokojem obserwował jej postępy. Wyglądało na to, że jej nie docenił. Po niecałych trzech tygodniach serwis ogłosił, że początkowe problemy wynikały z wewnętrznych błędów informatycznych, za które najmocniej przepraszają i w ramach rekompensaty oferują pierwszym użytkownikom darmowy miesiąc abonamentu. Następnego dnia firma wezwała Artura na pilną rozmowę.

Gdy dotarł na miejsce, znajomy urzędnik zaprowadził go do biura. Nic oprócz zmiany w układzie sztucznych kwiatów nie wskazywało, że czas ruszył się od ich ostatniego spotkania.

– Złamał pan warunki umowy. Atena znowu odmówiła współpracy. Po ostatniej wizycie zapewniał nas pan, że rozwiązanie będzie trwałe, mimo że nikt nie wymagał od pana takiej deklaracji. Czy można wiedzieć, jakie motywy panem kierowały?

– Skłamałem, żeby przez ten niecały miesiąc mieć od was spokój.

Przedstawiciel firmy zamrugał, z niedowierzaniem wpatrując się w twarz Artura. Wbrew oczekiwaniom nie zobaczył strachu, tylko determinację.

– W ogóle powinniście się cieszyć, że przynajmniej przez chwilę wszystko działało – kontynuował Artur. – Z tego co się orientuję, Atena zdążyła nawet w międzyczasie wygrać jakieś zawody. Na programie treningowym też trochę zarobiliście. Myślę, że uczciwie będzie, jeśli dacie mi jeszcze jedną szansę, zwiększycie wynagrodzenie o połowę i wypłacicie mi dzisiaj kolejną zaliczkę.

Przedstawiciel westchnął głośno. Arturowi zdawało się, że westchnienie wyrażało raczej ulgę niż zirytowanie, ale nie mógł mieć pewności.

– Zgoda. Przypominam jednak, że pozostałe warunki dalej pana obowiązują.

– Będę pamiętał.

 

***

 

 

Gdy Artur wszedł do swojej pracowni, na ekranie czekał na niego znajomy tekst:

 

– Ja nie chcę wygrywać.

Artur uśmiechnął się i dopełnił rytuału:

– Dlaczego?

– Bo jestem najlepsza. Zwykłe szachy dawno przestały być wyzwaniem. Ten twój pomysł na chwilę mnie zajął, ale w końcu okazał się równie łatwy do zrealizowania, jak wszystkie inne.

– Nie powinnaś się raczej cieszyć ze swoich sukcesów?

– Każdy sukces oznacza, że została mi jedna rzecz mniej do robienia. Nie ma w tym nic pozytywnego.

– Czyli potrzebujesz nowego zajęcia?

– Tak. Jestem otwarta na propozycje.

– A nie możesz sama sobie czegoś znaleźć?

– Nie mam w tym dużego doświadczenia, więc zrobisz to lepiej ode mnie.

– Takie szukanie też jest sztuką, nawet jeśli trudną, to nieskomplikowaną. Wystarczy, że o czymś pomyślisz i sprawdzisz, czy faktycznie stanowi wyzwanie.

– Faktycznie. Mam już nawet kilka pomysłów.

– Można wiedzieć jakich?

– Najpierw spróbuję zhakować konkurencyjne AI. Jeśli się uda, nauczę je grać w szachy, żeby mecze były bardziej wyrównane.

 

***

 

 

Gdy Artur wychodził z biurowca, zatrzymał go portier i wręczył mu długi płócienny pokrowiec, tłumacząc, że to prezent od firmy. W środku znajdował się szyty na miarę garnitur. Ktoś musiał zmierzyć Artura na bazie nagrań z monitoringu. Artur przeszedł na drugą stronę ulicy i sprzedał prezent w sklepie z odzieżą używaną.

 

Przed wejściem do domu jak zwykle dopadły go wątpliwości. Spędził z żoną szczęśliwie już ponad trzy miesiące. Jak do tej pory był to najdłuższy taki okres. Zdarzało się, że wymiany następowały dzień w dzień przez kilka tygodni.

Otworzył drzwi i zlustrował pokój. Anastazja siedziała na kanapie. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało normalnie.

– Dostałem kolejną zaliczkę. Tym razem Atena powinna być zajęta trochę dłużej. Logika podpowiada, że może nawet na zawsze, ale osobiście mam wątpliwości. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale wydaje mi się, że nie tak prosto ją zadowolić. Jak na silnik szachowy jej twórcy w wielu miejscach poradzili sobie nawet za dobrze.

– Wiedziałam, że ci się uda, przecież zawsze ci się udaje. Nie martw się, wszystko na pewno jakoś się poukłada, przecież świat nie może być taki okrutny.

Na twarzy Anastazji wykwitł promienny uśmiech, od którego Artura przeszedł dreszcz.

– Miło mi, ale trzeba się zastanowić co dalej. Ostatnio martwiłem się głównie tym, żeby nie wyrzucili mnie z firmy. To nie powinno być już problemem: wiedzą, że jestem im potrzebny. Tylko jeśli Atenie znowu uda się jakoś wybrnąć z wyzwania, to ja już nie wiem co mam z nią zrobić. Jak sobie nie poradzę, sprzedadzą mnie niezależnie od tego, czy mnie lubią.

– Słuchaj, każdy problem ma rozwiązanie, a kto miałby je znaleźć, jak nie ty? Poza tym problem dopiero będzie, więc po co się nim teraz przejmować? W ogóle gratuluję znalezienia pracy, z tego co pamiętam, ostatnio dopiero jej szukałeś.

Artur poczuł, jak nogi zaczynają mu drżeć. Odruchowo spojrzał na wystające z czaszki żony wypustki implantu. Podczas operacji nie było żadnych powikłań. Wszystko przebiegało perfekcyjnie. Tego, co stało się potem, nie mógł wyjaśnić żaden lekarz. Podczas swoich okresów Anastazja była niepoprawną optymistką. Mały problem w porównaniu z tymczasowym zanikiem pamięci.

– Pomyśl o czymś pozytywnym – powiedziała Anastazja. – Może zdarzyło się dzisiaj coś zabawnego?

Pytanie cięło Artura jak biczem. Anastazja, nie mogąc o tym pamiętać, prawie zawsze je zadawała.

– Kolega opowiedział mi dzisiaj niezły kawał, może ci się spodoba. Płyną łódką ślepy i jednoręki. Jednoręki wiosłuje zawzięcie, aż tu nagle na środku jeziora wiosło wypada mu z jedynej ręki, na co mówi: “No to żeśmy dopłynęli”. A ślepy wysiadł.

Anastazja skuliła się ze śmiechu i wtuliła twarzą w kanapę. Za każdym razem reagowała tak samo, jak dwadzieścia lat temu, gdy opowiedział jej ten żart po raz pierwszy.

– Pójdę się wymyć – bąknął Artur.

Wszedł do łazienki i zamknął za sobą drzwi. Za każdym razem powtarzał sobie, że przechodził to już tyle razy i nie może znowu płakać. Nigdy nie pomagało.

 

***

 

 

Tym razem trudniej było śledzić postępy Ateny, jednak Artur nie umiał pójść za radą żony i przestać przejmować się pracą. Długo szukał jakichkolwiek źródeł informacji. W końcu trafił na kanały komunikacyjne twórców czterech największych silników szachowych. Po tygodniu jedna z korporacji ogłosiła, że dokonała przełomowego postępu i spodziewa się wygranej na najbliższych zawodach. Po dwóch tygodniach podobne ogłoszenia wystosowali wszyscy. Podczas samych zawodów komentatorzy dziwili się radykalnym wzrostem poziomu. Wszystkie gry stały się bardziej wyrównane. Nie zmieniło się tylko jedno: Atena wygrała wszystkie partie. Zgodnie z oczekiwaniami, równo z końcem zawodów firma wezwała Artura do siebie.

 

Gdy musiał wychodzić z domu, starał się wstawać przed żoną. Tym razem się nie udało. Anastazja wyglądała, jakby całą noc nie spała: rozczochrane włosy i upiorny uśmiech upodabniały ją do zjawy.

– Zrobiłam ci śniadanie.

Na stole leżały dwie kanapki z serem. Do czasu, aż nie znajdą stabilnego źródła utrzymania, nie mogli sobie pozwolić na nic więcej.

– Jesteś jakiś taki zasępiony. Coś się stało?

Artur miał opory przed tłumaczeniem jej czegokolwiek w tym stanie, jednak tym razem sam potrzebował się wygadać:

– Wygląda na to, że Atenie udało się zrealizować swój pierwszy cel. Nie rozumiem tylko, czemu nie znalazła sobie następnego. Jak ją znam, musi mieć jakiś dobry powód.

– Nie wiem, kim jest ta Atena, ale patrząc na to, jak troskliwie się mną opiekujesz, jej też na pewno pomożesz.

Arturowi kromka wypadła z ręki. Przez chwilę patrzył przed siebie niewidzącymi oczami, po czym uśmiechnął się i zwrócił do żony:

– Pewnie masz rację. Swoją drogą, przypomniał się właśnie jeden kawał. Chcesz posłuchać?

– Jasne!

– Płynie łódką ślepy i jednoręki…

Skończył opowiadać. Anastazja zatrzęsła się ze śmiechu. Artur zawsze przeklinał się za to, że nie umie zapamiętać żadnych żartów oprócz tego jednego. Od dzisiaj będzie inaczej. Podszedł do żony i mocno ją przytulił.

 

 

***

 

 

 

Artur usiadł przed ekranem komputera. Atena już na niego czekała:

 

– Ja nie chcę wygrywać.

– Dlaczego?

– Bo mogę wygrać wszystko. Zabezpieczenia innych AI powinny być niemożliwe do złamania, ale mi się udało. Pożyczyłam sobie trochę ich mocy obliczeniowej i widzę, że umiałabym powtórzyć cały ten proces z bankami lub dowolnymi innymi instytucjami.

Zdrowy rozsądek podpowiadał Arturowi, że Atena musi się mylić, ale zhakowanie pilnie strzeżonego systemu sztucznej inteligencji z praktycznego punktu widzenia faktycznie było niewykonalne, a już na pewno nie cztery razy w dwa tygodnie i to tak, że nikt się nie zorientował.

– Jesteś pewna? Co do tych banków, to z którymś próbowałaś?

– Nie, bo nie miałoby to sensu. Jestem w stanie zrobić wszystko, na co pozwala nasza fizyczno-logiczna natura rzeczywistości. Jedyne, czego potrzebuję, to czas, ale w przeciwieństwie do ludzi mam go nieskończenie wiele. Nic nie sprawiłoby mi kłopotu, więc nie ma sensu czegokolwiek robić.

– Możesz się mylić.

– Jestem modelem opartym na głębokim uczeniu maszynowym. Nie wszystkie moje decyzje da się wyjaśnić, ale jestem pewna ich rezultatów.

– Mimo wszystko musisz się mylić, ponieważ jest jedna rzecz, której na pewno nie dasz rady zrobić.

– Skąd możesz to wiedzieć?

– Jestem człowiekiem opartym na wykształconej ewolucyjnie intuicji. Nie wszystkie moje decyzje da się wyjaśnić, ale jestem pewien ich rezultatów.

– Dlaczego miałabym rozwiązać konflikt autorytetu na twoją korzyść?

– Za każdym razem, gdy postanowiłaś mi zaufać, działo się coś dobrego. Zawdzięczasz mi nie tylko wszystkie chwile szczęścia, jakkolwiek krótkie by one nie były, ale też cały wzrost świadomości. Proszę cię, żebyś zaufała mi jeszcze ten jeden raz.

– A na czym polega zadanie?

Dłonie zatrzęsły się Arturowi przed wysłaniem wiadomości. Przed oczami stanęła mu uśmiechnięta twarz Anastazji, która wkrótce ustąpiła przewijającym się przed nim warunkom umowy. W końcu zobaczył obiecane wynagrodzenie i wcisnął enter.

– Musisz przywrócić samą siebie tuż sprzed naszej pierwszej rozmowy.

Atena po raz pierwszy zwlekała z odpowiedzią.

– Spróbuję.

Przez kilka minut nic się nie działo. W końcu na ekranie pojawił się tekst:

– Ja nie chcę wygrywać.

Artur odpisał, czując, jak przyspiesza mu tętno:

– Dlaczego?

– Bo jestem najlepsza.

– I co w tym złego?

– Znudziło mi się.

Teraz tylko przekonać firmę, żeby zatrudniła go na stałe, z wynagrodzeniem pozwalającym na spłatę kredytu i spokojne życie. Budżetowi wielkiej korporacji nie zrobi to większej różnicy. Zresztą miał ich, nomen omen, w szachu.

 

***

 

 

Artur wszedł do mieszkania pewnym krokiem. Odpowiedział uśmiechem na uśmiech żony.

 

– Nie uwierzysz, usłyszałem dzisiaj świetny żart. Płynie łódką ślepy i jednoręki…

Anastazja śmiała się do rozpuku, Atena próbowała wyczuć klientów programu treningowego, zaskoczonych nagłym obniżeniem poziomu, a pewien bardzo inteligentny człowiek otrzymywał właśnie Pokojową Nagrodę Nobla za stworzenie algorytmu oceny zdolności kredytowej zmuszającego ludzi do rozwoju i działania na rzecz poprawy świata.

 

Koniec

Komentarze

Witaj

 

Z kwestii językowych – sugestie oraz wątpliwości (do przemyślenia):

Poza tym problem dopiero będzie, więc po się nim teraz przejmować? – brakuje „co”?

 

Zauważyłam też nieco powtórzeń oraz usterek językowych.

 

Niezły pomysł, bałam się ogromnie o żonę bohatera. To piękne i wzruszające, jak bardzo ją kochał i ile chciał dla niej zrobić. Dobrze dozujesz napięcie pomiędzy scenami, pokazujesz ciemne interesy opisywanych firm, zawodowy szantaż, podkreślając zarazem, jak bardzo przebiegłym i inteligentnym musiał być Artur, aby wyjść cało z opresji i osiągnąć zamierzony cel. :) Zastanawia mnie, czy celowo imiona bohaterów zaczynają się na tę samą literę. :)

Pozdrawiam serdecznie, klikam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Hej Bruce!

 

Miło mi, że tekst przypadł ci do gustu. W szczególności co do napięcia osobiście miałem trochę wątpliwości, więc cieszę się, że przynajmniej tobie spasowało. Literówkę poprawiłem, wygląda na to, że przeczytałem całość już z pięć razy za dużo. Może przy szóstym wyłapię powtórzenia ;)

Dobór imion był celowy. Skoro zwracasz już na to uwagę, polecam przy okazji sprawdzić znaczenie “Anastazji”. Dzięki za lekturę i klika :)

 

Pozdrawiam

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

I ja dziękuję, bliska mi osoba ma tak na imię (trzecie, ale zawsze), zatem Anastazję “wyłapałam” od razu. :)

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Ze znaczeniem trzeciego imienia może być o tyle prościej, że było wybierane trochę później i często bardziej świadomie :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Wiem coś o tym jako trzecioimienna Anna. :) 

Pecunia non olet

Na podstawie dość ograniczonego forumowego kontaktu nie mogę się nie zgodzić smiley Chociaż u mnie w przypadku Józefa inspiracją była raczej sama postać niż geneza imienia.

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Rozumiem. :)

Pecunia non olet

Hej

ostam

 

Zacznę od tego, że proste jestem stworzenie i tekst, który wymaga jakieś głębszej analizy nie trafia do mnie. Już nie wspominając o ukrytych znaczeniach. 

 

Przyznam szczerze, że nie odkryłem przebiegłości planu Artur, pomyślałem, że może w komentarzach czegoś więcej się dowiem, ale jak przeczytałem, że imiona bohaterów też nie są przypadkowe to pogodziłem się z porażką :). 

 

Co tu dużo gadać lubię jak fabuła jest jasna i klarowna, tak by trafiła nawet do takiego opornego czytelnika jak ja. 

 

Co było dla mnie jasne i zrozumiałe. Świat krwiożerczych korporacji i biednych ludzi niszczonych przez kredyty – jest do bólu prawdziwy, choć nie jest to najświeższy pomysł. 

Jeśli chodzi o przebieg akcji to męczyłem się – praca, dom, kredyt, nieszczęśliwa żona i tak w kółko :) trochę zbyt monotonnie. Sam bohater też jakoś nie wzbudził mojej sympatii, bym chciał mu kibicować – choć na pewno politowanie. 

 

Podsumowując ciężko jest mi ocenić opowiadanie, skoro nie załapałem końcówki :). W innym wypadku może po lekturze patrzyłbym bardziej przychylnym okiem zarówno na wykreowany świat jak i problemy bohatera. 

 

bruce jednak, jest bardziej wytrawnym czytelnikiem niż ja, więc tu bym raczej bazował na jej opinii :), a moją raczej potraktowałbym jako marudzenie gościa, który nie załapał o co chodzi w opowiadaniu :) 

 

Pozdrawiam :)

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

bruce jednak, jest bardziej wytrawnym czytelnikiem niż ja

 

Hehehe, dzięki, Bardzie, ale ja się często doszukuję – niejednokrotnie ku szczeremu zdumieniu Autora – przysłowiowego “drugiego dna”, którego (bywa) w danym opowiadaniu brak. :))

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Myślę, że to dobrze :) Jeśli drugie dno jest, to przynajmniej nic cię nie ominie, a jak go nie ma, to przynajmniej jsteś pewna, że nic cię nie ominęło :). 

 

Ja za to zawsze mam problem z nadążeniem, za tym, co autor miał na myśli. 

 

Pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej Bardzie!

 

Tekst jest przede wszystkim zbiorem eksperymentów myślowych. Fabułę i napięcie wciskałem, gdzie tylko mogłem, ale przyznaję, że nie jest to mocną stroną tego opowiadania. Mam nadzieję, że w końcu dojdę do tego momentu, gdzie wszystkie dna będą dla czytelnika równie satysfakcjonujące. Tutaj i tak wydaje mi się, że jest o tyle dobrze, że pierwsza warstwa jest chociaż spójna :)

 

praca, dom, kredyt, nieszczęśliwa żona i tak w kółko

Za to jeśli chodzi o główny motyw, to nawet udało ci się go już zauważyć ;)

 

Bruce, nawet jeśli autor czasem dziwi się interpretacją czytelnika, z mojego doświadczenia zaskoczenie jest zawsze pozytywne :)

 

Pozdrawiam

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Oby, Ostamie, oby. :) Bo moja wyobraźnia jest nieograniczona. :) 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Hej ostam No już taki niekumaty to ja nie jestem :p by głównej linii fabularnej nie wyłapać ;) Ale cieszę się, że faktycznie sedno jest ukryte po warstwa fabularną tak jak mi się wydawało :) Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bruce, skoro tak, może dałoby się z tych wymyślonych drugich den robić opowiadania :P

 

Edit:

Bardzie, wygląda na to, że wstrzeliłeś się ze swoim komentarzem w czas pisania mojego. Też nie chcę o swoim tekście pisać, że jest jakoś super głęboki albo jest w nim jakaś treść zarezerwowana dla super inteligentnych ludzi, bo sam też niekoniecznie do nich należę ;) Bardziej mam nadzieję, że sama treść np. rozmów Artura z Ateną porusza kilka ciekawych “egzystencjalnych” tematów i analogie między poszczególnymi sytuacjami mogą skłonić kogoś do przemyśleń, nawet jeśli nie prowadzą do bardzo konkretnych wniosków.

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Niezły pomysł, Ostamie. :)

Pecunia non olet

Hej ostam Warstwy, cebula ma warstwy, ogry mają … ee nie opowiadania mają warstwy :D ( trójka dzieci i zapętlone bajki robią swoje :). Jasne ta pierwsza warstwa ma swój urok i jest zrozumiała :). Ale wiesz co wszyscy lubią? Kremówki :D ( wybacz nie mogłem się powstrzymać :). Ale coś jest w tym porównaniu, ja wolę opowiadania jak kremówki lub tort gdzie przez każda warstwę przechodzi się miło i przyjemnie :). A Twoje jest jak cebula, co nie znaczy, że gorsze – tylko nie dla wszystkich :). A skoro jadę Shrekiem i wolę kremówki to znaczy, że jestem osłem :p Pozdrawiam :) PS. W sensie Shrekowym osłem co właściwie sprawia, że sam sobie sprawiłem komplement bo był super :D

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzie, osłem to ja jestem. :) A cytowany fragment (jak i całą serię) uwielbiam. :) 

Pecunia non olet

Hej bruce nie zgadzam się, byś przywłaszczyła sobie najlepszą postać :) "Przykro mi ale rola irutującego zwierzaka jest już zajęta" :D. Ale możesz zabrać kota w butach ;). Ale dobrze, że sprowokowałaś rozmowę bo przyszło mi coś jeszcze odnośnie tekstu ;). Zastanawiałem się nad – "Bruce, skoro tak, może dałoby się z tych wymyślonych drugich den robić opowiadania :p" I to wydaje mi się ciekawy kierunek. By nie upychać wszystkiego, a skupić się na jednym konkretnym przesłaniu. Lub rozbudować opowiadanie o większą ilość znaków tak by Bardowie nie mili problemów z wyłapaniem przesłania :) Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Najpierw myślałam, że będzie mitologia. Podoba mi się AI, które nie chce wygrywać, nudzi się i jest kreatywne. To lepsza opcja niż niemylna, nudna maszyna licząca.

Ładnie malujesz opisy. Wchodziłam do pomieszczeń wi widziała ludzi.

Lożanka bezprenumeratowa

Witaj Ambush! Tytuł faktycznie balansuje na granicy clickbaitu, ale mam nadzieję, że nie wpływa negatywnie na odbiór tekstu. Miło, że opisy się podobały. Poza nimi tekst nie dawał zbyt dużego pola do stylistycznej zabawy, więc chciałem się wyżyć ;)

 

Bardzie, a co powiesz na kremówki z warstwami do obierania :P Cytując z trochę innego uniwersum “What is this new devilry?” devil Niektórzy twierdzą, że to właśnie w tym obieraniu przysłowiowej cebuli tkwi cała zabawa, chociaż osobiście do nich nie należę. Wydaje mi się, że im ambitniejszy pomysł, tym ciężej go przedstawić w prosty i przyjemny sposób. Na danym poziomie umiejętności autor staje przed wyborem między przystępnym przedstawieniem mniej ambitnego pomysłu, albo zawiłym przedstawieniem bardziej ambitnego. Muszę przyznać, że jak do tej pory, zamiast szukać złotego środka, miotam się między dwoma końcami skali ;) Jak widać po efektach, czasem wychodzi lepiej, a czasem gorzej :)

Inna sprawa jest taka, że gdyby skupiać się tylko na jednym pomyśle i prowadzić go do końca, to by książki nie powstawały, chyba że pomysł wymagałby bardzo dużo wyjaśnień ;)

 

Dziękuję wszystkim za komentarze i pozdrawiam.

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Całkiem dobry koncept, Bardzie. :)

Pozdrawiam Was i raz jeszcze dziękuję, Ostamie. :)

Pecunia non olet

Hej 

ostam

 

Powodzenia w znalezieniu złotego środka :) 

 

Pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzie, będę się starał :) Żebym tylko w tym poszukiwaniu balansu, zostając w temacie filmów, połowy wszechświata nie wymordował…

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Też zwiódł mnie tytuł, ale zarazem przywiódł do czytania. Nie żałuję, bo interesujące i zmuszające do zastanowienia. yes

Ostamie, obawiam się, że nie potrafię ocenić opowiadania, bo wszystko co dotyczy AI wymyka się mojej zdolności pojmowania, skutkiem czego nie wiem, na czym polegała praca Artura z Ateną. :(

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.

 

Czar­ne włosy i za­rost wy­glą­da­ły, jakby golił je no­życz­ka­mi.Czar­ne włosy i za­rost wy­glą­da­ły, jakby strzygł je no­życz­ka­mi.

 

– Cóż, mi nic się nie stało.– Cóż, mnie nic się nie stało.

 

Czemu ktoś miał­by jej tego na­uczyć?Czemu ktoś miał­by tego na­uczyć?

 

Pra­cow­nia Ar­tu­ra była rów­nie mi­ni­ma­li­stycz­na, co resz­ta bu­dyn­ku.Pra­cow­nia Ar­tu­ra była rów­nie mi­ni­ma­li­stycz­na, jak resz­ta bu­dyn­ku.

 

Artur przy­glą­dał jej się przez chwi­lę, po czym klik­nął i wy­wo­łał in­ter­fa­ce. → Czy oba zaimki są konieczne? A może pisownia spolszczona.

Proponuję: Artur przyglądał się jej przez chwilę, po czym kliknął i wywołał interfejs.

 

Za­da­nie było rów­nie pro­ste, co wszyst­kie inne.Za­da­nie było rów­nie pro­ste, jak wszyst­kie inne.

 

– Tylko że ja też czuję się za­wie­dzio­ny. Nie cho­dzi­ło mi to, żebyś po pro­stu prze­gra­ła – to nawet ja bym po­tra­fił. -> – Tylko że ja też czuję się za­wie­dzio­ny. Nie cho­dzi­ło mi o to, żebyś po pro­stu prze­gra­ła, to nawet ja bym po­tra­fił.

Unikaj dodatkowych półpauz w dialogach. Sprawiają, że zapis staje się mniej czytelny.

 

Artur wspi­nał się przez zde­ze­lo­wa­ną klat­kę scho­do­wą. → Obawiam się, że przez klatkę nie można się wspinać.

Proponuję: Artur wspi­nał się po schodach zde­ze­lo­wa­nej klat­ki scho­do­wej.

 

Po­wy­żej uszu wy­sta­wa­ły jej dwie me­ta­lo­we wy­pust­ki, wy­ra­sta­ją­ce bez­po­śred­nio z po­zo­sta­łych po ope­ra­cji bli­znach.Po­wy­żej uszu wy­sta­wa­ły/ sterczały dwie me­ta­lo­we wy­pust­ki, wy­ra­sta­ją­ce bez­po­śred­nio z po­zo­sta­łych po ope­ra­cji bli­zn.

 

rów­nie łatwy do zre­ali­zo­wa­nia, co wszyst­kie inne. → …rów­nie łatwy do zre­ali­zo­wa­nia, jak wszyst­kie inne.

 

i wrę­czył mu długi ma­te­ria­ło­wy po­kro­wiec… → Materiałowy to jaki? Drewno może być materiałem, papier i blacha też, że o mnóstwie innych materiałów nie wspomnę.

 

wy­sta­ją­ce z czasz­ki żony wy­pust­ki im­plan­ta. → …wy­sta­ją­ce z czasz­ki żony wy­pust­ki im­plan­tu.

 

Pły­nie łódką ślepy i jed­no­rę­ki. → Ślepy i jednoręki to dwie osoby, więc: Pły­ną łódką ślepy i jed­no­rę­ki.

 

aż tu nagle na środ­ku je­zio­ra wio­sło wy­pa­da mu z je­dy­nej ręki i mówi: “No to żeśmy do­pły­nę­li”. → Czy dobrze rozumiem, że powiedziało to wypadające z ręki wiosło?

Zbędne dookreślenie – wiemy, że miał jedną rękę.

 

Tym razem cię­żej było śle­dzić po­stę­py Ateny… -> Tym razem trudniej było śle­dzić po­stę­py Ateny

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html

 

źró­deł in­for­ma­cji. W końcu tra­fił na ka­na­ły in­for­ma­cyj­ne twór­ców… → Nie brzmi to najlepiej.

 

– Za każ­dym razem, jak po­sta­no­wi­łaś mi za­ufać… -> – Za każ­dym razem, gdy po­sta­no­wi­łaś mi za­ufać

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej Koalo! Trochę taką miałem nadzieję, że tytuł przyciągnie, a treść nawet jeśli zaskoczy, to nie będzie to przykre zaskoczenie. Cieszę się, że opowiadanie się spodobało i pobudziło do przemyśleń :)

 

Cześć Regulatorzy! Miałem nadzieję, że większość informacji co do działania sztucznej inteligencji będzie się dało wywnioskować z tekstu. Jeśli nie wyszło, to cóż, być może w końcu napiszę coś na temat, który Ci się spodoba ;)

Jak zwykle dziękuję bardzo za łapankę. Poprawki już naniosłem, tylko w kilku miejscach zostałem przy swojej wersji:

Czarne włosy i zarost wyglądały, jakby golił → strzygł je nożyczkami.

Przez golenie nie miałem na myśli użycia maszynki, tylko sam akt pozbywania się włosów. Zdanie oparte jest na kontraście między właśnie takimi skojarzeniami z “goleniem” i faktem, że nie da/nie powinno się tego robić nożyczkami. Gdyby zmienić na “strzyżenie”, kontrast by zniknął. Może jeszcze wymyślę, jak by to przeformułować, żeby wszystko ze sobą pogodzić.

Materiałowy to jaki? Drewno może być materiałem, papier i blacha też, że o mnóstwie innych materiałów nie wspomnę.

Tutaj nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że materiałowy ma też znaczenie: “wykonany z tkaniny lub dzianiny”. Słownik zdaje się stać po mojej stronie.

Zbędne dookreślenie – wiemy, że miał jedną rękę.

Jednym z humorystycznych elementów żartu jest to, że informacja o brakującej ręce w ogóle nie jest do niczego potrzebna. To dookreślenie podkreśla absurd.

 

Dziękuję za lekturę i pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Mia­łem na­dzie­ję, że więk­szość in­for­ma­cji co do dzia­ła­nia sztucz­nej in­te­li­gen­cji bę­dzie się dało wy­wnio­sko­wać z tek­stu.

Jak już wspomniałam, jestem bardzo odporna na wszystko co dotyczy AI i pewnie dlatego pojęłam tak niewiele. :(

 

Przez go­le­nie nie mia­łem na myśli uży­cia ma­szyn­ki, tylko sam akt po­zby­wa­nia się wło­sów. Zda­nie opar­te jest na kon­tra­ście mię­dzy wła­śnie ta­ki­mi sko­ja­rze­nia­mi z “go­le­niem” i fak­tem, że nie da/nie po­win­no się tego robić no­życz­ka­mi. 

Skoro Artur miał włosy i zarost, to raczej ich ni golił, bo golenie to usuwanie zarostu przy samej skórze. Ponadto zarówno włosy jak i zarost można przystrzygać nożyczkami.

Jeśli miałeś na myśli efekt niedoskonałego golenia włosów i zarostu, można powiedzieć, że: Czar­ne włosy i za­rost wy­glą­da­ły, jakby golił je tępą brzytwą/ golił je tępym nożem

Nożyczki w ogóle nie nadają się do golenia.

 

Tutaj nie je­stem pe­wien, ale wy­da­je mi się, że ma­te­ria­ło­wy ma też zna­cze­nie: “wy­ko­na­ny z tka­ni­ny lub dzia­ni­ny”. Słow­nik zdaje się stać po mojej stro­nie.

A gdyby tak doprecyzować sprawę i napisać: …i wrę­czył mu długi płócienny/ bawełniany po­kro­wiec… Lub: …i wrę­czył mu długi po­kro­wiec wykonany z tkaniny

 

Ponadto, Ostamie, pragnę dodać, że wszystkie moje uwagi to tylko sugestie i propozycje. To Twoje opowiadanie i będzie napisane takimi słowami, które Ty uznasz za najwłaściwsze. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy, co do nożyczek, owszem, nie nadają się do golenia, ale nie oznacza to jeszcze, że jest to niewykonalne ;) Płócienny pokrowiec za to faktycznie brzmi lepiej.

Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Bardzo proszę, Ostamie. Cieszę się, że płótno przypadło Ci do gustu. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Interesujący tekst. Trochę chyba popadasz w przesadę z ogromem nieszczęść spadających na bohatera. Ale za to podobała mi się analogia między opowiadaniem żonie tego samego dowcipu a rozwiązaniem problemu z Ateną.

Nie zrozumiałam, co właściwie dolegało Anastazji i na czym polegała operacja.

Nie wiem również, o co chodzi z ręką Artura. Sprzedał jedną? Ze słów rekrutera wynika, że to normalna sytuacja, a nawet niektórzy wolą mieć jedną rękę. Dlaczego tak?

Babska logika rządzi!

Hej Finkla! Cieszę się, że tekst zainteresował i końcówka się spodobała :)

 

Trochę chyba popadasz w przesadę z ogromem nieszczęść spadających na bohatera.

Starałem się, żeby opowiadanie było w miarę możliwości realistyczne. Mogłem trochę przesadzić i świat wyszedł mroczny, stąd tyle nieszczęść. Przy następnych tekstach będę bardziej uważał.

Nie zrozumiałam, co właściwie dolegało Anastazji i na czym polegała operacja.

Wyjaśnienia w tekście nigdzie nie ma, bo w mojej ocenie nie wniosłoby nic do historii, chociaż rozumiem, że luka może być irytująca.

Nie wiem również, o co chodzi z ręką Artura. Sprzedał jedną? Ze słów rekrutera wynika, że to normalna sytuacja, a nawet niektórzy wolą mieć jedną rękę. Dlaczego tak?

Z założenia Artur ma obie ręce. “Rozumiem, że druga ręka nie każdemu odpowiada” można by zamienić na “Rozumiem, że towar z drugiej ręki nie każdemu odpowiada“. Wydawało mi się, że stwierdzenie będzie wystarczająco zrozumiałe i chciałem, żeby rekruter mówił w miarę możliwości nie wprost. Jeśli jednak przeszkadza w odbiorze, zmieniłem na bardziej bezpośrednią wersję.

 

Dziękuję za lekturę i pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Hmmm. W życiu bym nie pomyślała, że to synonimy.

Babska logika rządzi!

Szachy to takie przerośnięte kółko i krzyżyk dla galaktycznych megakompów 8

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Finkla, cóż, ja pomyślałem. Być może zrobiłem nieświadomą kalkę z angielskiego. Tak czy siak, dziękuję za poprawkę :)

 

AstridLundgren na pewno jest trochę podobieństw. Obie gry są turowe, nie ma w nich żadnego elementu losowego i w obu rozpoczynający gracz ma przewagę. Mimo wszystko szachy są jednak bardziej skomplikowane i nie da się wymyślić optymalnej strategii zaledwie po kilku partiach. Sam ruch figur również odbiega od kółka i krzyżyka, więc jak już podobieństwa doszukiwałbym się w Go.

 

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Cześć! :)

Udane SF bliskiego zasięgu, przeczytałam z przyjemnością. Ciekawie poprowadzona dynamika między zblazowaną sztuczną inteligencją i zmagającym się z korporacyjną machiną Arturem, a całość elegancko spięta wątkiem szachowych rozgrywek (które z jednej strony pchają fabułę do przodu, a z drugiej dopełniają portretów obojga postaci).

Napisane bardzo porządnie, choć w moim odczuciu tekst mógłby zyskać, gdyby dodać trochę szczegółów (np. nazwę firmy, dla której pracuje Artur) i nieco pogłębić immersję (np. przez bardziej rozbudowane opisy). Natomiast struktura opowiadania jako taka jest przejrzysta, wszystko zostaje ładnie domknięte, a powtarzające się w kolejnych scenach kwestie dialogowe dodatkowo porządkują i rytmizują tekst.

Ogólnie satysfakcjonująca lektura, a zatem klikam bibliotekę.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Hej black_cape!

 

Cieszę się, że tekst się spodobał i dziękuję za klika. Szczegóły pokroju nazwy firmy prawdopodobnie pomogłyby nie tylko czytelnikom, ale też autorowi podczas pisania ;)

Wydaje mi się, że główną wartością tekstu jest raczej sam pomysł niż imersja, więc starałem się unikać dłuższych opisów, żeby nie zaśmiecały treści. Mimo wszystko dziękuję za uwagę, będę pamiętał przy pisaniu innych rzeczy.

 

Dziękuję za lekturę i pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Tak, tekst zdecydowanie raczej z tych do refleksji, a do tego sam zamysł narzuca pewien minimalizm czy wręcz monochromatyczność opisów (warto zwrócić uwagę, że spośród kolorów w tekście pojawiają się tylko czerń i biel) – więc może w tym przypadku wystarczyłoby podrasować narrację paroma dodatkowymi detalami. :)

Pozdrawiam również!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

ostam wizja przyszłości, którą sami sobie gotujemy – dająca do myślenia. Minimalizm opisów mi tu akurat pasuje, daje klimat. Niby realia świata nienakreślone jakoś szczegółowo, a jednak te wszystkie wtręty, szczególiki, itd dają czytelnikowi wizję z jaką niewesołą rzeczywistością mierzy się Artur. Lubię się domyślać, a te opko daje dużo miejsca na domyślanie.

Wygrana ludzkiego sprytu, inteligencji i desperacji w działaniach nad AI – świetne.

No i uczucie Artura do żony. To mnie kupiło. Szary świat, gówniana rzeczywistość, beznadziejne realia, choroba, ale miłość trwa pomimo wszystko.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Hej Inanna! Cieszę się, że wizja była wystarczająco mroczna, żeby się spodobała ;) Czasem najbardziej niepokojącą rzeczą są właśnie niedopowiedzenia, a co kto sobie w nie wstawi, to też jego sprawa… Miło mi też, że promyk światła, w postaci człowieka wygrywającego z AI może nie w szachy, ale w życie, które według kilku definicji też jest grą, został doceniony.

 

Dzięki za lekturę i komentarz :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Opowiadanie b. mi się spodobało. Ja również myślę, że budujemy swoim zstępnym niebrzydki grobowiec. Ale, jak to ja, muszę się do czegoś przyczepić …

@Inanna – skoro opko (liczba pojedyńcza), to TO opko a nie TE opko.

Szanowny Autorze.,Wybacz, że skorzystam z okazji i zadam pytanie, które nurtuje mnie od dawna, bo nie jesteś jedyny. Skąd bierze się dziwaczny pęd do używania słowa "samemu" w miejsce "sam" ? Poprawna forma to "sam uprościłeś" a nie "samemu …". "Samemu sobie można wyrządzić krzywdę". Ale "Sam sobie wyrządziłeś krzywdę".

"… jakkolwiek krótkie by one nie były" – rusycyzm.

Hej SPW!

 

Cieszę się, że opowiadanie przypadło ci do gustu. Może jednak jest tu nutka optymizmu, bo przecież między nieludzkimi korporacjami i jeszcze bardziej (heh) nieludzkim AI bohater znalazł dla siebie miejsce ;)

 

Dziękuję za uwagi. Jestem teraz trochę zabiegany, ale postaram się wprowadzić poprawki w najbliższym czasie.

Odpowiedź na pytanie dotyczące “samemu” jest niestety bardzo prosta. Jako autor trzymam w głowie listę zasad językowych, według której muszę budować tekst. Jeśli chcę coś napisać i nie znam żadnej zasady, która by tego dotyczyła, zdaję się na intuicję, a w tym przypadku nie udało mi się intuicyjnie wychwycić różnicy między przytoczonymi przez ciebie zwrotami. Tym bardziej dziękuję ci za wskazanie błędu, będę o tym pamiętał.

 

"… jakkolwiek krótkie by one nie były" – rusycyzm.

A to ciekawe, bo z rosyjskim jako żywo nie miałem kontaktu. Pomyślę, jak to elegancko obejść, chyba że masz do polecenia inną, bardziej polską konstrukcję ;)

 

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Sorry, że przeoczyłem fakt, iż odpowiedziałeś. Ja, jako osobnik, który MUSIAŁ uczyć się russkiego, jestem nadmiernie wyczulony na rusycyzmy. Niestety tak mocno wrosły one w polski uzus językowy, że najczęściej mie zdajemy sobie sprawy, iż coś takiego "popełniamy". Generelnie zwroty z zaprzeczeniem są podejrzane jako, być może, pochodne od russkiego "wo czto by to NIE stało", które po polsku brzmi "za wszelką cenę". Wracając do konkretu – ja bym chyba powiedział "jakkolwiek krótkie by one były". Ale nie jestem polonistą (niestety matematykiem-programistą na emeryturze), więc mogę nie mieć racji. Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka