- Opowiadanie: dawidiq150 - Dwa bieguny

Dwa bieguny

Romans science–fiction. Element romansu pojawia się w drugiej części tekstu, ale jest.

 

Zapraszam do czytania i komentowania!!! :)

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Dwa bieguny

Rok 217 983. Czas kiedy wszystkie dziedziny nauki zostały już dokładnie zbadane.

 

Olbrzymi, ważący miliony ton statek kosmiczny, od tysięcy lat przemierzał bezkresną pustkę. Wewnątrz, znajdował się posiadający kilkadziesiąt serc zamrożony organizm. Stworzenie było ogromne, ale nie miało jakiejś bardzo skomplikowanej budowy. Natomiast komputery i tysiące ton przeróżnego sprzętu znajdującego się na pokładzie, wręcz przeciwnie – to była niezwykle skomplikowana, zaawansowana technologia.

Statek lecąc przez absolutne pustkowie, daleko pozostawił za sobą wszystkie cywilizacje i rasy, wszystkie zamieszkane i nie zamieszkane planety, a także gwiazdy. Ostatni układ gwiezdny został przebyty – jak zanotował komputer – czterdzieści dwa tysiące czterysta sześćdziesiąt lat temu.

Nagle kolos zaczął bardzo szybko zwalniać. Dwudziestokrotnie większa od światła prędkość, z którą się poruszał, w ciągu dziewiętnastu sekund zmalała trzy razy. Gwiezdny okręt natrafił na elastyczną błonę ze związków nieznanych pierwiastków chroniącą inny świat. Ta po zbyt dużym naprężeniu pękła. Okręt z powrotem znalazł się wśród gwiazd i planet. Błona zaś momentalnie zaczęła się zasklepiać.

Komputer sterujący wyhamował i zatrzymał statek, następnie wysłał sondy, mające za zadanie znaleźć w tym nowo odkrytym układzie planety, gdzie kwitło życie. Kilka względnie szybko wróciło z danymi. Jeden odkryty glob był szczególnie odpowiedni. Tam komputer pokierował międzygwiezdny pojazd.

Statek wszedł w atmosferę planety, potem coraz niżej i niżej. Ostatecznie leciał na wysokości do której dolatują niektóre gatunki ptaków. Pod nim był ląd; brązowe łąki i lasy, przejrzyste zielone akweny, pełne ryb. Ptaki, chmary owadów, a także ssaki, gady i płazy najróżniejszych gatunków.

Sztuczna inteligencja sterująca statkiem nie zatrzymała go jednak, aż do momentu jak czujniki wykryły istotę, o bardzo dobrze rozwiniętym mózgu. Wtedy statek momentalnie zwolnił, a chwilę później zatrzymał się i wylądował.

Niedaleko wznosiła się wysoka, srebrna wieża, z której odbierano olbrzymią neuronową aktywność. Maszyny rozpoczęły procedurę rozmrożenia i wybudzenia organizmu o wielu sercach.

Po stu czternastu godzinach proces się zakończył, ociekająca wodą istota wyłączyła „sztucznego kapitana” i przejęła kontrolę nad statkiem. Potem bez zwłoki podjęła kroki zbadania formy życia znajdującej się w wysokiej wieży.

Wysłała wielozadaniowe drony, które miały pobrać jak najwięcej informacji o obcym. Drony przy okazji skanowały wszystko, począwszy od ziarnka piasku, aż po olbrzymie kałamarnice, żyjące w oceanie.

Kilkadziesiąt minut później było wiadomo, że organizm znajduje się wyłącznie w wieży, jakby się tam ukrył. On sam musiał mieć też jakieś czujniki, które wykryły przybysza, gdyż przyrządy zanotowały kilkusekundową nad aktywność. Wyglądało to jakby się przebudził z letargu.

Stwór na statku, z zainteresowaniem studiował różne odczyty, przesłane przez drony. Okazało się, że tutejsze warunki są niemal identyczne, jak na wielu planetach gdzie żyły humanoidy.

Nagle zauważył, że na dysk twardy jednego z dronów spłynęło bardzo dużo plików. Zaczął je otwierać. Okazało się, że zawierają zdjęcia i filmy tutejszej fauny i flory. Przybysz miał niemal stuprocentową pewność, że to ukrywająca się w wieży istota przesłała dane. Takie zachowanie wyglądało bardzo jak przedstawienie się. Bez zwłoki zrobił więc to samo; przekopiował różne informacje z bazy danych statku, na drona i wysłał go.

Tak rozpoczął się pierwszy kontakt stworzeń z dwóch światów, które dzieliła niewyobrażalnie olbrzymia odległość. Jednak, żeby się porozumieć, potrzeba było by obie strony znały ten sam język. Z inicjatywą wyszedł przybysz. Dawno temu rozumne istoty przerobiły już ten problem. Komputerowy kurs został zainstalowany na dronie i mieszkaniec planety po chwili zaczął go przyswajać.

Trwało to trochę ale, nie było powodu do pośpiechu.

Gdy istota z wieży nauczyła się prostego, uniwersalnego języka, zaczął się elektroniczny dialog.

 

&&&

 

„Kiedy wszystkie układy gwiezdne zostały odkryte, a planety zbadane, gdy ostatecznie rozwinięte technologie rozpowszechniły się na każdej zamieszkanej przez inteligentne formy życia planecie, kiedy nikomu niczego już nie brakowało, nie było ani głodu, ani wojen, ludzi i innych humanoidów ogarnęła nuda. Dlatego biliony chciały wyruszyć przez otaczającą universum nicość.

Można było zbudować statek, który pomieściłby milion osobników, ale potrzeba była znacznie większa. Szukano rozwiązania i ostatecznie pomysł naukowcom nasunął pewien mały bezkręgowiec. Miał on zdolność wchłaniania w siebie innych przedstawicieli swojego gatunku. W efekcie regulował liczebność rozrastającej się populacji. Wyhodowano więc organizm działający podobnie, który mógł połączyć wszystkich chętnych do podróży jednocześnie pozbawiając ich ponad dziewięćdziesięciu dziewięciu procent ciała”.

Taką opowieścią uraczył przybysz istotę w srebrnej wieży. Ona zrewanżowała się inną.

„Tutejszy świat jest podobnie bardzo stary, ogromnie rozległy i różnorodny. Technologię tak jak u was rozwinięto maksymalnie, nauka nie ma już u nas tajemnic. I tak nagle po setkach tysięcy lat egzystencji przeróżnych cywilizacji zaczęło się masowe wymieranie. Powodem okazało się niedopatrzenie, które miało katastrofalne skutki. Otóż w wielu miejscach tej planety istniały kopalnie, gdzie wydobywano dość cenny surowiec. Im głębiej, tym był on bardziej wartościowy. Jednak w pewnym momencie, na zewnątrz zaczęły wydostawać się dziwne bardzo małe owady. Kąsały one roznosząc śmiertelną chorobę. Zostało to zignorowane, gdyż nie działo się na dużą skalę. W pewnym momencie, owady zaczęły atakować na coraz większych obszarach. Zauważono, że zagnieździły się na powierzchni, rozmnażając przy tym w ekspresowym tempie. Poprzez tunele przestrzenne dotarły na wszystkie planety pobliskich układów gwiezdnych. Nie było skutecznego sposoby na ich eliminacje, okazały się na wszystko niezwykle odporne. Doszło do tego, że codziennie umierały miliardy ukąszonych, trzeba było coś zrobić. Wybudowano więc takie szczelne wieże i przybywali tu ci, do których ta plaga jeszcze nie dotarła. W wieży przy pomocy zaawansowanej techniki bioinżynierii stworzono specyficzny organizm. Każdy kto nie chciał umrzeć poddawany zostawał operacji przyłączenia do niego swojego mózgu. W efekcie powstała istota posiadająca jeden wielki mózg”.

 

&&&

 

– Minęło wiele czasu – powiedziała istota z wieży. – Myślę, że tamte owady roznoszące śmiertelną chorobę dawno wyginęły, i mam wobec tego ciekawy pomysł, będzie to jednocześnie przypieczętowanie naszej przyjaźni. Połączmy mój i twój gatunek.

– Zgoda – odparł organizm o wielu sercach – ale w jaki sposób chcesz to zrobić?

– Ja sklonuję kobietę, a ty mężczyznę, następnie spłodzą dzieci.

– Wspaniale! Ale trzeba będzie przygotować dla nich mieszkanie i wiele różnych przedmiotów. Mogę się tego podjąć, na statku mam wszystko co potrzebne.

 

&&&

 

Wielofunkcyjne roboty zaczęły budować niewielką chatkę i wyposażać ją. Zgodnie z planem należało teraz powołać do życia samca i samicę.

Zarówno w srebrnej wieży jak i na statku znajdowało się urządzenie, dzięki któremu z kodu DNA można było odtwarzać organizmy. To był prosty przyrząd, znany od bardzo dawna.

Klonowanie nie trwało długo. Następnie dorosłego mężczyznę i kobietę roboty umieściły w przygotowanym domku.

 

&&&

 

Mężczyzna obudził się. W głowie miał mętlik przeróżnych myśli i dziwnych wspomnień. Znajdował się w niewielkim pokoju, a gdy wstał by dokładniej obejrzeć otoczenie, zauważył, że nie jest sam. Na drugim łóżku, pod przeciwległą ścianą leżała kobieta. Miała ciemniejszą skórę niż on. Ocenił, że nie jest może bardzo ładna. Ale obcisły podkoszulek podkreślał jej duże piersi, nie była ani za chuda, ani za gruba a wyraz twarzy wydawał mu się sympatyczny.

Nagle otworzyła oczy. Gdy zauważyła mężczyznę, natychmiast poderwała się i usiadła na łóżku.

– Kim jesteś? – spytała.

– Gdybym to ja wiedział. – odparł.

– Śniły mi się takie dziwne rzeczy…

– Mnie również. Może wyjdźmy na zewnątrz to nam się coś rozjaśni.

Zeszli po niewielkich schodkach. Ich domek znajdował się na wzniesieniu i roztaczał się tu widok na brązowe łąki, i rwącą zieloną rzekę.

– Ten świat wydaje mi się obcy – powiedział mężczyzna.

– A mnie przeciwnie. Czuję jak bym żyła tu tysiąc lat.

– Jesteś głodna? Mam ochotę coś zjeść.

– Och pewnie, ja również.

– Myślę, że należy przeszukać to miejsce.

– To zróbmy to.

Dom posiadał kuchnię. Była tam lodówka, w której znaleźli mnóstwo zapakowanych porcji jedzenia. Mężczyzna wziął dwie i włożył do urządzenia, dzięki któremu po chwili były ciepłe i nadawały się do spożycia.

Oboje zaczęli łapczywie jeść przy tym rozmawiając.

– Wydaje mi się jakbym wiedział wszystko, a jednocześnie nic. Umiem liczyć, znam kilka języków, potrafię robić przeróżne rzeczy, mam to w głowie, ale kim jestem i co tu robię, nie wiem.

– Ze mną jest podobnie. Jak zjemy może przejdziemy się po okolicy? Może znajdziemy jakieś wskazówki.

Po posiłku wstali i ruszyli w dół pagórka, kierując się w stronę rzeki.

– Kolor wody w rzece wydaje mi się nienaturalny. Powinien być błękitny. A trawa na łąkach zielona.

Gdy podeszli bliżej mężczyzna ściągnął buty, następnie wszedł po kolana do rzeki.

– Woda jest bardzo ciepła – skłamał, a gdy jego towarzyszka podeszła bliżej nabrał pełne dłonie i dla żartu ochlapał ją.

– Co robisz wariacie? – roześmiała się jego towarzyszka.

– Popatrz jakie wielkie okazy – wskazał na pływające trochę dalej ryby.

– W ogóle nie są płochliwe – zauważyła kobieta.

W oddali, jakieś trzy kilometry od nich znajdował się las. Mężczyzna wyszedł z rzeki, wzuł buty i zaproponował, by się tam teraz udali.

Na miejsce doszli w pół godziny. Powietrze przepełniał cudowny, świeży zapach, było przyjemnie chłodno i panował tu półcień. Spacerując znaleźli kilka grzybów, jedne wyglądały na jadalne inne nie.

Nagle kobieta chwyciła towarzysza mocno za rękę.

– Co? – popatrzył na nią zdziwiony.

– Popatrz tam – wskazała ręką – Niedźwiedzica z młodymi.

Jednak było już za późno, zwierze ich zauważyło.

– GGGRRRRRRYYYY – ryknęła zdenerwowana samica. I rzuciła się biegiem w ich stronę.

Niespodziewanie z nieba, strzelił zielony promień, który ugodził bestię w brzuch, robiąc dziurę na wylot i uśmiercając drapieżnika na miejscu.

Spojrzeli w górę i ujrzeli niewielki obiekt, który prędko się oddalił.

– Co to takiego było? – zdziwił się mężczyzna.

– Nie wiem, ale to coś właśnie uratowało nam życie. Tu jest niebezpiecznie. Lepiej stąd chodźmy.

Wrócili na pagórek i nie mając nic do roboty, usiedli na krzesłach w tarasie.

– Dlaczego istniejemy? – spytał mężczyzna

– Może odpowiedź przyjdzie podczas snu, albo później. Wydaje mi się, mam niemal pewność, że jesteśmy całkiem sami.

– A ten obiekt który nas ocalił?

– Coś nas chroni, chce byśmy żyli. Mam jakąś pewność, że ten świat jest ogromny, niewyobrażalnie ogromny, a my jesteśmy tu całkiem sami. – powtórzyła.

– Mi się wydaje, tak jak już mówiłem, że nie pochodzę stąd.

Oboje czerpali wielką przyjemność z rozmowy ze sobą. Nawzajem bardzo podobali się sobie. Byli jak dwa bieguny o przeciwnych znakach.

Zaczęło się ściemniać, więc zjedli kolację i położyli się do łóżek. Obojga szybko zmorzył sen.

Gdy następnego dnia rano mężczyzna obudził się, kobieta siedziała na swoim łóżku i patrzyła na niego. Była zatroskana.

– Obudziłam się w środku nocy i nie mogłam już usnąć.

– Dlaczego?

– Bardzo boli mnie głowa.

Mężczyzna wstał, podszedł i dotknął dłonią jej czoła.

– Masz gorączkę. Połóż się, zaopiekuję się tobą.

Posłuchała, a on poszedł i wyciągnął z szafy świeży podkoszulek następnie w łazience zmoczył go w zimnej wodzie. Z takim okładem wrócił i położył jej na czole.

– Jesteś dla mnie taki dobry – powiedziała.

– Muszę, jesteśmy tutaj sami. – odparł i miło się uśmiechnął.

Potem siedział trzymając ją za rękę, aż zasnęła. Następnie wyszedł przed dom i opadł na krzesło. Rozmyślał, a raczej zamartwiał się:

„Jak to możliwe, że coś jej dolega. Ja czuję się doskonale”.

Zdecydował, że będzie przy niej czuwał. Wrócił do domku i usiadł na swoim łóżku wpatrując się w chorą. Godzina mijała za godziną, w pewnym momencie ogarnęło go przerażenie, że może jego kompanka nie żyje. Podszedł blisko niej i uspokoił się, gdy zauważył, że lekko oddycha.

Dzień chylił się już ku końcowi i mężczyzna zdecydował, że obudzi swoją towarzyszkę, by coś zjadła. Poszedł więc przygotować posiłek. Gdy wrócił lekką nią potrząsnął. Spała twardo, ale po chwili otwarła oczy.

– Jak się czujesz? – spytał.

– Gorzej, głowa boli mnie jeszcze bardziej.

Kobieta była bardzo słaba, nie mogła już nawet iść. Przyniósł więc jej porcję jedzenia. Zaczęła łapczywie jeść, co chwilę bezwiednie drapiąc się w jedno miejsce na nodze.

– Co cię tak swędzi? Pokaż! – nakazał.

Odwróciła się tak, by mógł zobaczyć swędzące miejsce. Na udzie znajdowała się świeża rana, prawdopodobnie po użądleniu. Wyglądała fatalnie, zaognione miejsce miało już wielkość okręgu o średnicy kilku centymetrów.

– Ugryzł cię zapewne jakiś owad – powiedział zafrasowany.

– Posłuchaj – z trudem wyszeptała – pewnie niedługo umrę. Wiedz o tym, że zakochałam się w tobie w momencie kiedy cię ujrzałam.

Wzruszony przytulił ją czule i cicho powiedział:

– Czułem tak samo, od samego początku.

Wtedy przymknęła zmęczone powieki, a on zostawił ją i ruszył biegiem na zewnątrz. Opadł na kolana i skierował spojrzenie w ciemne niebo.

– Stwórco! – krzyknął – Wiem, że czuwasz nad nami. Proszę nie pozwól by ona umarła. Nie chcę, jej stracić, nie chcę zostać sam.

Jakby w odpowiedzi na jego błaganie, w oddali ujrzał światełko, które szybko się zbliżało. Chwilę później rozpoznał ten sam obiekt, który uratował ich przed niedźwiedzicą. Tajemniczy robot zatrzymał się w odległości metra od niego. Trzymał w szczypcach niewielkie pudełko. Mechaniczne dłonie rozwarły się i prezent upadł na ziemię. Następnie obiekt odleciał.

Mężczyzna podniósł pakunek i pospiesznie go otworzył. W środku znajdowało się kilka zafoliowanych strzykawek z białym płynem. Zrozumiał. Wiedział co ma teraz zrobić.

Prędko wrócił do pomieszczenia, gdzie leżała jego chora towarzyszka i po kolei wstrzyknął jej lekarstwa. Potem usiadł na swoim łóżku i żywiąc wielką nadzieję, że ona przeżyje czekał.

Niewątpliwie leki w jakiś sposób zadziałały. Kobieta zaczęła się bardzo trząść, a po chwili zwymiotowała. Następnie straciła przytomność. Leżała tak kilka godzin, ale żyła. Świadczyły o tym jej jęki i drżące palce dłoni.

Jakaż wielka była radość mężczyzny, kiedy zauważył, że to wszystko powoli mija. W końcu otworzyła oczy. Spojrzała na niego i powiedziała uśmiechając się:

– Czuję się znacznie lepiej. Tylko kręci mi się jeszcze w głowie.

– To wspaniale – odparł szczęśliwy – To coś, co uratowało nam życie w lesie, dostarczyło w nocy leki.

 

&&&

 

Gdy przygotowywali śniadanie, mężczyzna zauważył, że rana po ukąszeniu się zagoiła, została tylko niewielka czerwona kropka. Potem usiedli i zaczęli jeść. Kobieta była bardzo głodna i spałaszowała potrójną porcję.

– Wiesz mój drogi – zwróciła się do przyjaciela – zastanawiałam się i myślę, że nasz stwórca z pewnością chciałby byśmy, no wiesz… poczęli dziecko i żebym je zdrowe urodziła.

– Ja również tego chcę – odparł automatycznie.

Koniec

Komentarze

Witaj, Dawidzie. :)

Nowa odsłona ciekawych pomysłów Twojego autorstwa. :) Cieszy, że nadal tworzysz i masz chęć oraz czerpiesz przyjemność z tego, co robisz. :) Tak trzymaj! 

Nieco spraw językowych jest do poprawy, podobnie jak zapis dialogów, lecz liczy się pasja, a tej Ci nie brakuje. :) 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Moja kochana bruce !!! Serdecznie dziękuję i wzajemnie :)))))))

Jestem niepełnosprawny...

Pozdrawiam, Dawidzie. :)

Pecunia non olet

Hej Dawidq150!

 

Skrótowy opis dziejów cywilizacji przypomina mi trochę Lema i sam w sobie jest całkiem ciekawy. Językowo tekst pozostawia dużo do życzenia. Prawdę mówiąc, błędów i różnego typu nieścisłości jest za dużo, żebym je tu wszystkie wypisał. Zwracaj większą uwagę na to, przed jakimi spójnikami stawia się przecinek, a gdzie nie jest on potrzebny. Mimo tego opowiadanie czytało się zaskakująco płynnie i w żadnym miejscu nie miałem problemu ze zrozumieniem, o co chodzi.

 

Romans dynamicznie napisany i fajnie nawiązuje do wspomnianych wcześniej elementów historii. Zastanowiłbym się tylko, czy nie skrócić trochę opisu lotu statku i jego lądowania. Z perspektywy historii pokazuje on, jak bardzo zaawansowana jest cywilizacja, która wysłała statek. Jako czytelnik zrozumiałem to bardzo szybko i niektóre dalsze fragmenty mi się dłużyły. Na szczęście cały tekst nie jest za długi, więc problem nie był uciążliwy.

 

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Hej ostam !!!

 

Bardzo mnie cieszy taka ocena. Tym bardziej, że zostałem sam jak palec, bo rodzice wyjechali na dwutygodniowe wakacje. Musisz obejrzeć dzisiaj jeden z dziesięciu bo jest Wielki finał. Z tego co piszesz to faktycznie błędów musi być sporo i lepiej tego nie rób, nie chcę by przeze mnie wieszał się portal. :)

 

Dziękuję i pozdro.

Jestem niepełnosprawny...

Tzn. miałem na myśli, żebyś nie poprawiał błędów jeśli rzeczywiście jest ich tak dużo.

Jestem niepełnosprawny...

Tak chyba jest, że konto na którym znajduje się forum ma jakąś tam ograniczoną wielkość. Mam stronę www i wiem, że coś takiego jest.

Dziękuję, że zwróciłeś mi na to uwagę.

Jestem niepełnosprawny...

Nie ma znowu aż tylu błędów, żeby forum mogło zacząć się wieszać ;) Nie wpływają też za bardzo ani na odbiór historii, ani na twoją przyjemność z pisania, a to ona, jak już wspomniała Bruce, jest najważniejsza.

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Adam i Ewa w wersji SF? OK, były już takie próby, może być kolejna.

Trochę mnie zaskoczyło, że nie przejmowali się śmiercionośnymi owadami, bo z początku niewielu ludzi umierało. Idiotyczna strategia.

No i stworzenie dwóch istot pochodzących z różnych światów, z różnych ewolucji, ale należących do jednego gatunku to nie jest taka banalna sprawa. Na początek – skąd pewność, że obie rasy bazują na DNA?

Babska logika rządzi!

Hej Finka !!!!

 

Kurcze czyli zaś braki logiki? No trudno. Mam taką prośbę o link do zasad pisania dialogów, bo sądzę, że już najwyższy czas się nauczyć poprawnie zapisywać :)

 

Wiesz, że pisze kolejne opowiadanie? Akcja dzieje się w Egipcie 2000 p.n.e. Będzie fajnie :))))

Jestem niepełnosprawny...

Namiętnie piszę bo chcę wydać “grubą książkę” :DDDDD

Jestem niepełnosprawny...

Zaskakująca mieszanka różnych motywów i pomysłów świadcząca o bogatej wyobraźni. Brak logiki tylko dodaje uroku opowiadaniu. Specyficzny humor powoduje, że czyta się lekko.

Podobało mi się. Pozdrawiam

Cześć AP !!!!

 

Dziękuję!!! Tak naprawdę taka ocena bardzo wiele dla mnie znaczy. Ogromnie wiele.

 

Pozdrawiam serdecznie!!!

Jestem niepełnosprawny...

Lekko się czytało. Pomysł na Ewę i Adama inaczej. ;)

Przykro mi, ale nie podzielam zdania "przedpiśców". Opowiadanie razi naiwnością i, o dziwo, brakiem wyobraźni. Zbyt dużo błędów logicznych i formalnych, więc podam jedynie przykłady.

Minęły tysiące lat a technologia jest w gruncie rzeczy rodem z przełomu wieków dwudziestego i dwudziestego pierwszego. Komputery, dyski twarde, drony. To tak, jakby jaskiniowcy tworzyli s-f opisując niebywale ostre kamienie do wyrobu toporów, które same karczują puszczę.

Język : "… aż do momentu JAK czujniki …" – "… aż do momentu, GDY czujniki …"

 

Nowa Fantastyka