- Opowiadanie: JPolsky - Spowiedź

Spowiedź

Cześć,

 

Taka tam, dość nietypowa spowiedź w kościele.

 

Pozdrawiam czytających.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Spowiedź

– Co chciałbyś mi wyznać synu?

– Powiem szczerze, że… niewiele mam na sumieniu.

– Każdego z nas coś gryzie. A więc?

– A więc… straciłem wiarę ojcze.

– Ach tak… Jesteś zatem w dobrym miejscu.

– Straciłem wiarę w siebie i w ludzi.

– Ach tak… Istnieją zatem lepsze przybytki, do których mógłbyś się udać…

– Chcesz wiedzieć dlaczego?

– Powiedz… skoro już musisz. Odkryj swoją duszę synu.

– Ludzie nie postępują tak, jak chcę. Robią złe rzeczy. Trudno jest nimi zarządzać.

– Hmm… To interesujące. Musisz być bardzo ważną osobą?

– Tak. Można tak powiedzieć. Przynajmniej kiedyś nią byłem.

– Szef?

– Hmm… Jakby to wyjaśnić? Powiedzmy, że jestem szefem wszystkich szefów.

– O mój boże! Kryminalista?

– Nie! Nie jestem nim.

– Uff… Niech bóg cię błogosławi.

– Hehe… Dziękuję. To nawet jest zabawne.

– Jaki więc dokładnie jest twój problem? Dlaczego straciłeś wiarę w ludzi?

– Są przeciwko mnie. Krzywdzą innych.

– Jak?

– Na wiele sposobów. Mamy za mało czasu, aby o tym wszystkim opowiedzieć.

– Wyznaj chociaż część z nich…

– Powiedzmy, że… przestali trzymać się moich wskazówek i zasad. Straciłem nad nimi kontrolę.

– Hmm… To wciąż brzmi tajemniczo. Potrzebujesz kontroli nad ludźmi?

– Tak! Mam przecież władzę absolutną. Powinienem kontrolować wszystko.

– Co za arogancja!

– Nie! Mówię serio. Wszystko i wszystkich bez wyjątku!

– Czy to znaczy, że ja również powinienem być pod twoją kontrolą?

– Tak ojcze! Zwłaszcza ty.

– To już jest bezczelność.

– Nie! To moja praca.

– Co zatem robisz?

– Tak, jak mówiłem. Zarządzam ludźmi i przy okazji całym światem.

– To niedorzeczne!

– Ale to prawda. Mogę nawet to udowodnić i wtedy mi uwierzysz…

– Mów dalej…

– A zatem… Gdybym powiedział, że znam cię ojcze znacznie lepiej niż myślisz oraz jesteś jedną z tych osób, które krzywdzą innych i tym samym są przeciwko mnie?

– Jak śmiesz!

– Ale ja nie żartuję…

– Co to wszystko znaczy?

– Czy przypominasz sobie te wszystkie kłamstwa, którymi karmisz wiernych podczas niedzielnych nabożeństw?

– Słucham?

– Czy pamiętasz tych wszystkich ludzi, od których wyłudzałeś pieniądze pod byle pretekstem?

– Co? Jak to?

– To oczywiście nie wszystko, co mogę ci zarzucić…

– Idź stąd precz! Nie masz prawa…

– Co za arogancja! Oczywiście, że mam prawo.

– Oskarżę cię o pomówienia!

– To już jest bezczelność. Ty oskarżysz mnie? To ja oskarżam ciebie! Jak myślisz? Kim jestem, skoro wiem o twoich wszystkich sprawkach?

– No dobrze… Powiedz kim i czego chcesz?

– Pojawiłem się tutaj, aby cię osądzić i ukarać.

– O mój boże! Co takiego?

– Nareszcie uwierzyłeś. Chociaż nie podoba mi się, że właśnie złamałeś jedno z moich przykazań. Nie pierwszy raz podczas tej rozmowy zresztą…

– Jak to? Co masz na myśli?

– Dam ci szansę. Są dwie drogi, aby rozwiązać ten nasz… nazwijmy to problem. Pierwsza, polega na tym, że wyznasz mi swoje grzechy, a ja postaram się ci przebaczyć. Jestem przecież miłosierny. Druga, wiązać będzie się z surową karą, jeśli mi się nie wyspowiadasz lub zaczniesz kłamać.

– Chyba żartujesz?

– Ja? To niedorzeczne!

– Kim jesteś do cholery? Pytam się ostatni raz!

– Kim jesteś, kim jesteś bla bla bla… i tak w kółko. W ten sposób do niczego nie dojdziemy. Wiesz dobrze kim jestem. Co mam zrobić, żebyś mi uwierzył?

– Wychodzę stąd i dzwonię na policję!

– Spróbuj…

– O mój boże! Tam na zewnątrz nic nie ma! Jest tylko ciemność… Gdzie jest mój kościół! Wszystko dookoła znikło!

– Trzeci raz. Przywołałeś mnie już trzeci raz. Zupełnie niepotrzebnie. Dodam to do listy twoich występków. A więc… Czy jest coś, co chcesz mi powiedzieć?

– To jest jakiś trik! To nie może być prawda…

– O Jezu… że tak sobie zażartuję. Ta konwersacja nigdy nie dobiegnie do końca, jeśli będziesz się tak zachowywał.

– Bo jesteś oszustem i kpisz sobie ze mnie!

– Ach… tracę cierpliwość. To już naprawdę twoja ostatnia szansa. Spójrz do góry, ponad głowę…

– O mój bo… Niebo! Jasne, błękitne niebo tuż nade mną. Jak to zrobiłeś?

– Ojej! Spójrz jeszcze raz…

– Zmieniło się! Teraz jest noc! Widzę ciemne, gwieździste niebo…

– I co? Nadal mi nie wierzysz?

– Wie.. wierzę! Już wierzę! Czego chcesz mój panie?

– Już ci mówiłem. Odkryj swoją duszę synu…

– Dobrze… Zgadza się! Jestem grzesznikiem! Byłem niedobry dla ludzi. Wykorzystywałem ich naiwność wiele razy. Zachowywałem się nieuczciwie i źle wykonywałem swoje obowiązki. Przepraszam…

– Hmm… Żałujesz?

– Tak, żałuję! Przepraszam…

– Czy jest jeszcze coś, co chciałbyś mi powiedzieć?

– Nie… to znaczy tak! Przestanę, poprawię się…

– A czy jest jeszcze jakaś niegodziwa rzecz, którą masz na sumieniu, ale nie powiedziałeś mi o niej?

– Nie! To wszystko!

– Hmm… Nie jesteś ze mną szczery. Rozczarowałeś mnie!

– Jestem mój panie. Nie mam nic więcej do ukrycia!

– Ach tak… A ten chłopiec?

– Jaki chłopiec?

– Ten, którego skrzywdziłeś. Ja wiem przecież wszystko!

– Ach… chłopak. Przepraszam… Zgrzeszyłem… Taki wstyd…

– Zaufałem! Dałem ci szansę, ale ty próbowałeś mnie oszukać! Chciałeś zrobić ze mnie głupca!

– Wybacz mi panie! Jestem słabym człowiekiem… Takim słabym.

– Chciałem ci wybaczyć, ale teraz już nie potrafię.

– Przepraszam… Przepra…

– Spójrz na dół!

– Nie! Nie! Co to jest?

– Dobrze wiesz, co tam jest…

– To ogień!

– Dobrze wiesz, co to za ogień…

– Tak! To ognie piekielne!

– To prawda. Teraz już ktoś inny zajmie się tobą. Miałeś wybór…

– Nie! Nie! Proszę!

– Za późno! Mówiłem ci, że tracę wiarę w ludzi. Wiesz już dlaczego. Szef wszystkich szefów podjął decyzję. Powiedzmy, że… właśnie zostałeś zwolniony. Żegnaj!

 

Nieprzytomny ksiądz został odnaleziony w kościelnym konfesjonale pół godziny później. Przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon, a jako przyczynę śmierci uznano zawał serca.

 

Koniec

Komentarze

devil Więc kto naruszył tajemnicę spowiedzi i ujawnił szczegóły?…cool

dum spiro spero

Witaj.

Tekst wywołał u mnie sporo różnorodnych emocji. Na pewno jest tu fantastyka i fajnie mi było – co zawsze lubię – wyobrażać sobie, jak treści przenoszone są na ekran. :) Nieco uderzył mnie fakt, kiedy to podczas tytułowej spowiedzi słowo “Bóg” ciągle jest pisane małą literą, a przecież jesteśmy w kościele, w konfesjonale, część wypowiedzi płynie z ust duchownego. Może to zabieg celowy? 

Poruszone zostały dość ważkie tematy, trudne i wstydliwe, szczególnie dla sprawców, ale przecież i dla ofiar oraz ich rodzin. Nie chcę wdawać się w szczegóły, bo nie miejsce na takie dywagacje, ale doceniam pomysł na przekazanie uwag o poruszonych kwestiach. To, że skrywamy niektóre swoje grzechy jest niestety rzeczą powszechną, podobnie jak fakt, że ktoś na kimś się zawiódł. Sporo osób czasem nawet nie wie, że grzeszy, zaś nadużywanie imienia Boga, wspomniane tu kilkakrotnie, podobnie jak i cały Dekalog, są traktowane przez wielu (nawet wiernych) z przymrużeniem oka. 

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Jeszcze dwa zdania. Całość doskonale wpisuje się w antyklerykalny pressing dzisiejszego 

lewactwa. Oczywiście – zadzierania z wyznawcami Allacha boja się jak ognia piekielnego…

 

bruce

Nieco uderzył mnie fakt, kiedy to podczas tytułowej spowiedzi słowo “Bóg” ciągle jest pisane małą literą, a przecież jesteśmy w kościele, w konfesjonale, część wypowiedzi płynie z ust duchownego. Może to zabieg celowy? 

Jak najbardziej celowy. To element deprecjonowania przeciwników ideologicznych. Szacunek wobec

osób, bytów czy zjawisk często wymaga użycia dużej litery. Niezależnie od miejsca w którym  się znajdujemy. To podstawowa kindersztuba…

dum spiro spero

Czy ten Bóg jest prawdziwy, czy jest tylko wyobrażeniem przestraszonego umierającego księdza? Chyba nie wiadomo. Ale jego wizja jest przerażająca. 

 

Hej,

 

w moim przekonaniu ten tekst jest drogą na skróty, zbytnim uproszczeniem. Z jednej strony mamy przedstawienie Boga jako mafijnego “silnorękiego”, albo Ojca Chrzestnego – dołącz do mnie, wyznaj grzechy, ucałuj pierścień i będzie ci wybaczone, jeżeli nie – to do rybek (”Luca Brasi sleeps with the fishes”). Z drugiej strony straszna sztampa związana z pedofilią, skrzywdzeniem dziecka, trochę w stylu “każdy ksiądz to pedofil”. Dodatkowo, podobnie jak w dyskusji publicznej, niemal całkowicie pominięty został aspekt ofiary pedofila, skrzywdzonego dziecka, tekst skupia się na grzesznym księdzu, na jego zakłamaniu i karze, a nie np. – na zadośczuczynieniu ludziom, którym zło zostało wyrządzone. Kłóci to się z wizerunkiem Boga, który jest mi bliski…

Być może tekst nie jest do końca na serio, może to taka lekka wizja “karzącego boga”, takiego trochę marvelowskiego, może w stylu Thora, Morbiusa, czy innego bohatera. Moim zdaniem jednak temat jest zbyt poważny na takie lekkie pisanie.

 

Technicznie – IMHO lepiej sprawdziłaby się tutaj forma monologu wypowiedzianego, coś w stylu piórkowego teksty Outty, Jak zostałem…

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Na wstępie zaznaczę, że nie jestem fanką judeo-chrześcijańsko– islamskiego boga. (Bo tak, islam to też religia abrahamowa).

 

JPolsky, twoja wizja Jahwe do mnie przemawia. Megaloman, który nazywa siebie szefem wszystkich szefów, cholerny capo di tutti capi (skoro już go BasementKey przyrównał do ojca chrzestnego – mafijnego bosa).

“Przywołałeś mnie już trzeci raz. Zupełnie niepotrzebnie. Dodam to do listy twoich występków.” – o tak, skrzywdził dziecko, ale do występków koniecznie trzeba dopisać przywoływanie boga nadaremno.

Mamy nieuczciwego, chciwego księdza – pedofila, a bogu zależy najbardziej na tym, żeby ten się przed nim ukorzył i wyznał winy. Kij tam z pokutą, odkupieniem grzechów, zadośćuczynieniem.

Biorąc pod uwagę, co Jahwe wyprawiał wcześniej, choćby w czasach opisanych w Starym Testamencie, no to się chłop już i tak ucywilizował.

 

Zarzucana Ci moda i sztampa na pedofilie w kościele – mnie nie przeszkadza. Temat wypłynął jak przepełnione szambo i tak będzie teraz płynął, dopóki ktoś kompleksowo nie posprząta, a takiego chojraka na razie wśród władz kościelnych nie ma. No to im się z tego szamba będzie ciągle ulewało, tym bardziej, że próbują dopychać kolejne gówna.

 

Szkoda, że tylko zawał, powinien go nadziać na pal, jak Jarema Wiśniowiecki kozaków.

 

Popraw ostatni akapit:

“Nieprzytomny ksiądz został odnaleziony … lekarz stwierdził zgon, a jako przyczynę śmierci uznano zawał serca.”

Nie mógł zostać odnaleziony nieprzytomny, skoro już nie żył.

“Nieruchomo leżącego księdza odnaleziono …” – coś w tym stylu.

 

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

“Nieprzytomny ksiądz został odnaleziony … lekarz stwierdził zgon, a jako przyczynę śmierci uznano zawał serca.”

Nie mógł zostać odnaleziony nieprzytomny, skoro już nie żył.

Ależ oczywiście że mogło tak być – nieprzytomny, ale zmarł przed przybyciem lekarza.

Prosta sprawa i nie potrzeba tu żadnej “łopatologii”…

Wulgarna erystyka i argumentum ad populum et cetera,  to żałosne. Trzymajmy jakiś poziom…

dum spiro spero

Jeżeli “Wulgarna erystyka i argumentum ad populum” to do mnie, to bardzo proszę o wskazanie, gdzie ja się z kimkolwiek spieram i gdzie używam niemerytorycznych argumentów?

No i przepraszam, ale czyj poziom mam trzymać, żeby był jakiś?

Ja wyraziłam swoje zdanie, odmienne zdanie pozostałych interlokutorów zupełnie mi nie przeszkadza i je szanuję. Jak widać na załączonym obrazku, ktoś tu ma z tym problem.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

cool

Argumentum ad auditorem… Kółko się zamyka – jak w pewnym skeczu S.Tyma…

Też cię lubię, więc za radą pewnego, dawnego, arabskiego mędrca – będę omijał.

smiley

dum spiro spero

Według mnie tekst trochę za szybko odkrywa karty. Myślę, że wyszłoby ciekawiej, gdy całość została napisana na tyle sprytnie, by czytelnik dopiero na koniec dowiedział się, że do konfesjonału przyszedł sam Bóg. Fabularnie nic odkrywczego, a motyw pedofilii, choć aktualny, mnie rozczarował – takie pójście na łatwiznę.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Cześć Wam!

 

Dzięki za przeczytanie. Cieszę się, że tekst wywołał różne, skrajne emocje i okazał się nieco “kontrowersyjny”, gdyż dokładnie taki był mój zamiar.

 

A teraz w kilku zdaniach odniosę się do komentarzy, pozwólcie, że nie będę zwracał się do nikogo indywidualnie tylko ogólnie.

 

słowo “bóg” jest pisane małą literą celowo, gdyż sprawdziłem u źródła, iż w przypadku bezkrytycznego odnoszenia się (wielbienia) jakiejś osoby lub rzeczy (nawet samego siebie) jest to forma dopuszczalna.

 

Czy ten “bóg” faktycznie pojawił się w konfesjonale, czy stary, umierający ksiądz tylko sobie go wyobraził… tego nie wie nikt, nawet autor:)

 

Rozumiem, że tekst mógł nie spodobać się osobom wierzącym i mocno zaangażowanym w religię katolicką, ale jako osoba wychowana w wierze katolickiej, lecz formalnie niewierząca, miałem prawo przedstawić swoja wizję rozmowy “boga” z księdzem, przy uwzględnieniu dość “modnych” ostatnio kontrowersji i nie uważam, że jest to “zbyt poważny temat na takie lekkie pisanie”. Równie dobrze można powiedzieć, że temat II wojny światowej, obozów koncentracyjnych, jest zbyt poważny, żeby traktować go na wesoło, a jednak powstało kilka świetnych filmów, które potrafiły zręcznie połączyć okrucieństwo i tragizm wojen z komedią.

 

Rzeczywiście tekst trochę idzie na łatwiznę, tzn. jest zbyt uproszczony i może trochę zbyt szybko odkrywa karty. Chciałem zmieścić się w bardzo krótkiej formie, ale przyjmuje te uwagi na “klatę”.

 

Traktowanie tego opowiadania jako “antyklerykalny pressing”, czy jako atak na kościół katolicki to duże nadużycie, a nawet spore nieporozumienie. Jest to zwykła, literacka wizja starcia dwóch megalomanów, z których jeden uważał się za Boga (tu już celowo dużą literą) na Ziemi, a drugi za Boga we Wszechświecie. Nie ma tu miejsca na litość, przebaczenie, pokutę. Są zwykłe puste słowa, hipokryzja i udowodnienie swoich racji za wszelką cenę. To naturalne, że nawiązałem do religii katolickiej i tematu pedofilii (chociaż jak już wspomniałem w sporym uproszczeniu i pewnie zbyt płytko), bo jest to coś, co mnie otacza i słyszę o tym często, więc niby czemu miałem pisać o islamie i Allahu? Swoją drogą, to odwiedziłem kilka krajów muzułmańskich, miałem dużą styczność z wyznawcami islamu i osobiście uważam ich religię za jeszcze bardziej hipokrytyczną niż chrześcijaństwo (katolicyzm). 

 

Uważam, że to nie jest odpowiednie miejsce na spory związane z poglądami religijnymi, a służy do oceny wartości danego tekstu literackiego oraz temu jak i komu się spodobał. Dlatego dzięki raz jeszcze za opinię i cieszę się, jeśli ta “przerażająca wizja Boga” w całości lub chociaż fragmentami co niektórym z czytelników się spodobała.

 

Pozdrawiam

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Podobało mi się. Interesujący koncept, lekkość tekstu mi nie przeszkadzała. Ataku na kościół którego niektórzy się doszukują nie dostrzegłem. Sam tekst mógłby być dłuższy, zgodzę się też, że trochę za szybko odkrywane są karty.

smiley

Uważam, że to nie jest odpowiednie miejsce na spory związane z poglądami religijnymi, a służy do oceny wartości danego tekstu literackiego oraz temu jak i komu się spodobał

Słuszna uwaga, więc nie wolno ich prowokować! Tu przebywa wiele osób dla których Bóg (oczywiście, można z małej litery…można nie mówić sąsiadowi dzień dobry…można na wiele innych,

podobnych sposobów okazywać swój stosunek do świata i relacji…) i wiara mają duże znaczenie.

Jak się wkłada kij w gniazdo os to skutki niestety są opłakane… Niezależnie co to za gniazdo.

Dlatego wymieniłem powody dla których powyższy tekst nie kojarzy mi się z Literaturą, niestety…

Do miłego… 

 

 

 

 

dum spiro spero

Fascynator Czy dobrze rozumiem, że napisanie słowa Bóg małą literą i wzmianka o księdzu pedofilu tak cię oburzyły? Wow…

Myślę, że nie ma powodów, by aż tak się stresować ani spierać o takie sprawy. Dla mnie zastanawiającym było po prostu, czemu w kościele ksiądz podczas spowiedzi “wzywa imienia Pana Boga swego” małą literą. Istotnie, co zauważyłam w zadanym pytaniu, to mógł (i był) zabieg celowy. 

Przesłanie tekstu jest jasne i Autor – co sam podkreślił – jak najbardziej miał prawo tak napisać. Problem jest szerszy i wieloaspektowy, w sumie jest mnóstwo zawodów, w których niestety można spotkać takie zachowanie względem dzieci/młodocianych albo też znaleźć “odpowiednich/wygodnych” świadków, nie zawsze oczywiście mówiących prawdę. Ogólnoświatowe zamiatanie pod dywan nie załatwia sprawy i jeśli komuś przeszkadzają takie przestępstwa, ma prawo o tym pisać, co oczywiście – jak słusznie zauważył Fascynator – może wzbudzać kontrowersje i krytykę. 

Sama od dziecka jestem wierząca i praktykująca, żywię wielki szacunek do każdej wiary, ale też do Osób, które nie wierzą, bo to Ich wybór i trzeba to uszanować; miałam wielkie szczęście (o czym tu na Portalu już kiedyś wspominałam przy innych komentarzach) spotykać od najmłodszych lat Księży/Katechetów naprawdę wybitnych – skromność i prostota, zero zakłamania czy żerowania na wiernych, a tym bardziej – dewiacji, lecz przecież trudno stwierdzić, że wszyscy są tacy sami – w każdym zawodzie (a czasem nawet w rodzinie, na szczęście – nie każdej) znajdzie się sadysta, szuja czy zboczeniec, taki jest świat. crying

Pecunia non olet

Hej,

 

Storm – dzięki za opinię, fajnie że przypadło Ci z grubsza do gustu.

 

bruce – praktycznie w 100% się z Tobą zgadzam, nic dodać nic ująć:)

 

Fascynator – po prostu należysz do tej grupy ludzi, dla których jakiekolwiek negatywne pisanie o wierze katolickiej, czy przedstawienie kościoła w “złym” świetle jest trudne do zaakceptowania. Kompletnie nie zgadzam się, iż pisanie słowa “Bóg” z małej litery ma cokolwiek wspólnego ze stosunkiem i szacunkiem do innych ludzi. Mówienie sąsiadom “dzień dobry” i odnoszenie się do ludzi z szacunkiem to kwestie elementarnej kultury osobistej, które nie mają związku z religią. Jako osoba niewierząca nie mam np. obowiązku zwracać się do księdza per “proszę księdza” a wystarczy samo “proszę pana” jak do każdej innej osoby dorosłej i jeżeli taki ksiądz lub osoba postronna się z tego powodu oburza, to świadczy o jej ograniczeniu i małostkowości a nie moim. Jeżeli taki tekst jest Twoim zdaniem prowokacją, której nie wolno robić, to zastanawiam się, co jeszcze zagorzali katolicy będą/mogą zabraniać robić innym ludziom, aby nie czuli, że następuję się im na odcisk.

Ale jesteśmy tylko ludźmi, każdy ma prawo mieć swoje zdanie i ja Twoje jak najbardziej szanuję. Ze swojej strony nie będę już wchodził w szerszą dyskusję, a przynajmniej nie tutaj, tak jak pisałem wcześniej.

 

Pozdrawiam

bruce – praktycznie w 100% się z Tobą zgadzam, nic dodać nic ująć:)

Cieszę się.

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Właściwie mógłbym się podpisać pod komentarzem BasementKeya. Rozumiem, co chciałeś przekazać – chociaż Bóg jest tu raczej staro– niż nowotestamentowy; głodny czci, mściwy i bezwzględny, pomimo tego, że sam nazywa się ,,miłosiernym”. :P W mojej wizji Bóg chrześcijan = Jezusek z owieczką na ramionach błogosławiący dzieci.

Z centralnym (anty)bohaterem też IMO trochę poleciałeś, jakby czytelnikowi na hasło ,,ksiądz” automatycznie powinny nasuwać się skojarzenia ,,chytrus, obłudnik, zboczeniec”.

Forma ogólnie się sprawdza, dopóki nie wchodzimy na bardziej emocjonalne rejestry – pewnie to moja wina, ale sorry, nie jestem w stanie odczytywać takich fragmentów bez didaskaliów, bo robią wrażenie huśtawki nastrojów. Niemalże przeliterowany opis otoczenia też mnie nie kupił.

 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Ciekawa wizja. Niestety zbyt szybko zrozumiałem kto jest kim, jakbyś starał się rozłożyć tropy, ale w pewnym momencie dajesz ich za dużo, że czytelnik domyśla się wszystkiego.

 

Od strony technicznej nie ma się zbytnio do czego przyczepić.

 

lekarz stwierdził zgon, a jako przyczynę śmierci uznano zawał serca.

Może w tym miejscu lepiej wyglądałoby to bez

 pogrubionego słowa? Moim zdaniem nie jest potrzebne i zdanie znaczy bez niego tak samo. Pozdrawiam 

Kto wie? >;

Przeczytałem tekst i komentarze. Zgadzam się z Bruce, ale i z BasementKey, Fascynatorem i SNDWLKR. Myślę, że można by umieścić Boga w konfesjonale, a spowiadającym się z podobnych przewinień, jak u tego księdza, zrobić reprezentanta dowolnego zawodu, ale to by nie wpisało się w aktualny trend i nie wzbudziłoby emocji. Peace.

Cześć, 

 

Dzięki za kolejne opinie – SNDWLKR, skryty, Koala75

 

Trzeba stale pracować nad budowaniem napięcia i konstrukcją tekstu. Nie chodziło akurat, żeby wpisać jakoś na siłę w obecne trendy czy stwarzać wrażenie, iż każdy ksiądz w opinii autora jest taki sam, bo tak nie jest. Myślę, że na odbiór tekstu w dużej mierze wpływa również indywidualna wrażliwość na tematy religijne i umiejętność zdystansowania się do tego.

 

Pozdrawiam

Taka sobie próba wyłożenia kawy na ławę. Niestety, Spowiedź nie przypadła mi do gustu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka