- Opowiadanie: Gruszel - Nie moje

Nie moje

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Obcość” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Otwarte Klatki: https://otwarteklatki.pl

 

Za betę dziękuję Kam-mod, oidrin, ośmiornicy i ZigiemuN <3

 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Nie moje

Łazi pod skórą.

Nie wiem, kiedy to się zaczęło, nie wiem, kiedy TO we mnie zamieszkało.

Wije się jak pluskwa. Drażni nerwy.

Patrzę w lustro, ale długo nie wytrzymuję. Kiedyś skóra lśniła, długie włosy spływały kaskadami, miliony poddanych oglądało moje oblicze z nabożną czcią.

A teraz? Kiedy ostatni raz wyszedłem do ludu? Kiedy witano mnie jak kochanka, brata, męża?

Mój nauczyciel mówił, że aby mnie kochano, muszę najpierw pokochać sam siebie. Ale jak mógłbym, gdy nikt już nie patrzy na mnie tak jak kiedyś? Nic dziwnego, jak mogliby obdarzyć uczuciem kogoś takiego jak ten mizerny śmieć w lustrze? Błędne koło, z którego nie ma wyjścia.

Odwracam się gwałtownie, skupiam uwagę na fresku na suficie. Pomaga tylko na chwilę, TO znów się rusza. Z okolic pępka idzie w górę, skóra pod szatą się napina.

Nie myśleć o TYM.

Podchodzę do okna, patrzę z góry na dostatnią krainę. Piękna. Wszystko jest moje. Każde źdźbło, każda chmura, każda przegniła sztacheta w płocie.

Wszystko poza TYM.

Pełznie dalej, wbija odnóża w skórę na policzku i mknie do oczodołu. Wypycha dolną powiekę, robi sobie miejsce. Pancerzyk trze po gałce ocznej, a ja mimowolnie spinam mięśnie.

TO nie jest moje.

Całe ciało nie jest już moje, a ja nie wiem, kiedy je straciłem.

Śmieję się, ale oczy pozostają zimne. Nie pozbędę się TEGO, zawsze zdąży uciec, a nie dam jeszcze bardziej uszkodzić mojej skóry. Jak coś tak małego, niepozornego… Zawsze myślałem, że to będzie kolos albo wojna, albo starość – ale godna, pełna szacunku.

Ale nie tak, wszystko, tylko nie tak.

Wiosenny wiatr wpada przez okno porywając firanki. Zaciskam dłonie na framudze aż bieleją mi knykcie. Na zewnątrz jest tak spokojnie, cicho. Chmury płyną, zasłaniając słońce, na polach rolnicy zbierają plony, handlarze przekrzykują się nawzajem. Życie toczy się dalej.

Biorę wdech. TO znów wpełza pod powiekę, wije się nad czaszką, chrupie, potem spływa wzdłuż kręgosłupa, aż przechodzą mnie ciarki.

Góry na zachodzie czerwienieją w blasku słońca, takie piękne, nietknięte tragedią. Powinny płakać, tak jak ziemia powinna spływać krwią.

Wychodzę z komnat, idę wzdłuż korytarza, echo kroków odbija się od ścian, zapach kadzideł drażni nos, piecze w oczy. Kiedyś go lubiłem.

Shanu jak zwykle czuwa przed wejściem. Podnosi się na mój widok, za szybko, zbyt nerwowo. Patrzy z tym cholernym współczuciem. On, sługa, pies, robak, patrzy na mnie ze współczuciem, z litością, której nie cierpię bardziej od TEGO.

Staję przed nim.

– Za co? – Sam siebie zaskakuję tym pytaniem. – Shanu, za co?

Chwilę jeszcze mnie obserwuje, po czym spuszcza wzrok.

– Czy zawsze musi być powód? – odzywa się okropnie łagodnym tonem. – Kara? A co jeśli rzeczy dzieją się… tak po prostu?

Milczę. Sługa nadal wpatruje się w podłogę, ale to chyba dobrze. Nie wiem, czy zniósłbym jego spojrzenie.

Kręcę głową i odchodzę, jakbym nigdy nie zadał tego pytania. Co też mnie podkusiło sądzić, że powie coś mądrego? TO miałoby przybyć bez powodu? Bzdura! Musiałem coś zrobić, a teraz trzeba odpokutować. No właśnie, oto odpowiedź!

Odwracam się w stronę Shanu, ale jego wyraz twarzy… jakby patrzył na żebraka.

– Skończony głupcze! – krzyczę, choć nie powinienem. Głos odbija się od ścian i mknie dalej. Energia nagle rozsadza mi klatkę piersiową, w żyłach płynie ogień. Nie mam siły postępować słusznie, nie teraz.

Otwieram usta, ale zamiast coś dodać, odwracam się i wybiegam z korytarza, zostawiając sługę samego.

Co ja zrobiłem? Nie mogę tak… Nie! Dobrze! Wrócę tam i go ukarzę, za tę głupią odpowiedź! Nie, cholera, nie!

Wpadam do zbrojowni, rygluję drzwi. TO znów zaczyna wędrówkę, wzdłuż uda, bokiem do łopatki. Potem przez ramię, w stronę palców.

Łapię TO przez skórę, ale od razu się wyślizguje i dalej brnie przez ciało. Nie wyciągnę go tak, próbowałem.

Nie myśleć o TYM.

Skupiam się na komnacie. Złote ornamenty lśnią na czerwonych ścianach wypolerowane zbroje i miecze pysznie prezentują się na stojakach.

Piękne.

Ale dlaczego? Odbicie zbroi ukazuje moją poszarzałą skórę. Jak wyglądam na tle tej komnaty? Czemu ona wciąż onieśmiela majestatem, kiedy ja… Czemu, skoro jest moja?

Zaciskam pięści. Czemu góry skrzą się śniegiem, czemu słońce świeci jak poprzednio, czemu Shanu wygląda tak samo?

To nie ciało stało się obce, tyko wszystko dookoła. To nie jest moje, nic nie jest moje, ja sam nie jestem swój!

Łapię za najbliższy stojak i rzucam nim o ścianę. Potem z krzykiem chwytam następny. Niszczę, rujnuję, demoluję! Wszystko, wszystko, co obce! Co nie moje!

Zbroje upadają, miecze wzlatują w powietrze, podłoga drży, lampa przygasa. Niech zginie, umrze, wszystko co obce, niech zgnije… TO!

Porywam sejmitar, szukam materiału i obwiązuję ramię. TO tkwi w okolicach nadgarstka. Zanim zdążę pomyśleć, opuszczam ostrze na ramię.

Wyję.

Jeszcze raz, broń zatrzymała się na kości. Pot zalewa oczy, tnę dalej.

Ramię odpada, krew zalewa dywan. No właśnie, krew. Gula podchodzi mi do gardła. Jest ciemna, taka ciemna. Żaden błękit, tylko paskudna, pospolita czerwień. Szkarłat, jak u parobków.

TO wypełza spod skóry, przez odcięte ramię wydostaje się na zewnątrz. Obrzydliwe żyjątko, paskudne… pospolite?

Upada na dywan, lgnie do mnie. Wije się, piszczy. Żałosne. Tak mizerne stworzenie spowodowało mój upadek? Coś tak parszywego odebrało mi wszystko, co miałem?

TO drga spazmatycznie, wyciąga odnóża.

Nigdy nie zobaczyłbym swojej krwi, gdyby nie TO. Klękam, ból przyćmiewa wzrok. Upadam, wiję się jak TO, drapię podłogę, łamię paznokcie, przegryzam wargę. Tacy podobni.

Tak samo żałośni.

Przez moment wydaje mi się, że to ja jestem TYM, a TO mną. Że to nie kara, że TO było we mnie od zawsze.

Ktoś dobija się do drzwi, musiał usłyszeć mój krzyk. Albo pisk TEGO.

Małego, żałosnego, żyjącego czyimś kosztem pasożyta. Współczuję mu, jak współczuję sobie. Może zawsze taki byłem, może moje piękno było ułudą?

Czołgam się w jego stronę, chwytam i przyciągam. Nie jest tak obrzydliwe, jak sądziłem, nie jest też piękne. Po prostu jest.

Z wahaniem, niepewnie, przykładam TO do kikuta. Od razu wyczuwa żywe mięso, odnóżami łapie skórę.

Drzwi upadają, wyważone akurat w momencie, gdy tracę przytomność.

Ze skazą będę piękniejszy?

Koniec

Komentarze

Jakie piękne ostatnie zdanie!

 

Słodki, mały tekst, który dla mnie jest o pięknie wewnętrznym, akceptowaniu siebie, w całości – z całym bagażem wad, przywar i wewnętrznej szpetoty. Idealnie skrojony pod skromny limit – dostajemy krótki wycinek z życia, wystarczający, by zapoznać się z cierpieniem głównego bohatera i posmakować jego akceptacji w finale. I mimo skromnego formatu sprawiłaś, że ta akceptacja czuje się zasłużona.

 

Śliczność no. Klikam.

www.facebook.com/mika.modrzynska

Cześć, Fra Gołe Gruszel!

 

To obce coś jest takie… swoje – fajny kontrast. To trochę jak z wieloletnią kochaną żoną – uwiera, gniecie, ale jakby jej zabrakło, to… bruh! Nie, lepiej nawet nie myśleć!

Ładnie wymalowałaś też śłodkopierdzące wszystko dookoła. Cóż, żyćko nie zawsze jest takie, jakie się wydaje i tu ładnie podsumowała Kam – czasami jest to kwestia zaakceptowania siebie.

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

To trochę jak z wieloletnią kochaną żoną – uwiera, gniecie, ale jakby jej zabrakło, to…

:D :D :D

www.facebook.com/mika.modrzynska

Po komentarzach kam_mod i Krokusa niewiele mam do dodania.

Ta Obcość w tym wydaniu jest jednocześnie nam obca jak i bardzo bliska – bo jakiż człowiek nie ma we współczesnym świecie problemów z samoakceptacją? Całość bardziej niż opowiadaniem fantastycznym zdaje się przypowiastką filozoficzną. Czegoś mi w tym tekście zabrakło – ale do końca nie wiem czego. Być może końcówka półotwarta (bo nie wiadomo czy narrator przeżyje czy nie) tym razem nie okazała się dość satysfakcjonująca (choć zwykle lubię takie półotwarte zakończenia).

Podsumowując – ładny tekst, skłaniający do myślenia.

 

pozdrawiam,

 

Jim

entropia nigdy nie maleje

Hej 

Opowiadanie wydaje mi się napisana typowo pod konkurs i w moim odczuciu skupia się za bardzo na temacie. O tym ,że bohater jest sobie “obcy” tak do połowy tekstu czytało się dobrze, jednak reszta opowiadania już niczym mnie nie zaskoczyła. Odnosi się wciąż do tego co już wiemy o bohaterze i mnie zwyczajnie znudziła. 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Nie umiem pisać tak pięknie, jak wcześniejsi komentujący. W pełni się z nimi zgadzam, z wyjątkiem tego, że ten tekst może znudzić. Mnie zakończenie zaskoczyło, ale ja jestem prosty zwierzak.

Hej Kamczaramczo!

Jakie piękne ostatnie zdanie!

Za radą najlepszych <3

Dzięki za betę i miły komentarz ;*

 

Hej Paw Coc Krokusie!

To trochę jak z wieloletnią kochaną żoną – uwiera, gniecie, ale jakby jej zabrakło, to… bruh! Nie, lepiej nawet nie myśleć!

Hmm… takiego porównania się nie spodziewałam xD Żona pod skórą, wierci dziurę w brzuchu ;P

Dzięki za komentarz!

 

Hej Jimie!

 

Cieszę się, że całość na plus ;P

Czegoś mi w tym tekście zabrakło – ale do końca nie wiem czego. Być może końcówka półotwarta (bo nie wiadomo czy narrator przeżyje czy nie) tym razem nie okazała się dość satysfakcjonująca (choć zwykle lubię takie półotwarte zakończenia).

Hmm… uparłam się na tę końcówkę półotwartą, bo jednak nie każdy “przeżywa” taką próbę. I tutaj, mimo końcowej akceptacji całego siebie, bohater popełnił błędy, których nie jest już w stanie naprawić. Ręka nie odrośnie, a być może nie okaże się wystarczająco silny, by przetrwać próbę. Rozumiem jednak, że mogła nie satysfakcjonować. Dziękuję za twoją szczerą opinię ;)

Dzięki za komentarz!

 

Hej Bardzie!

O tym ,że bohater jest sobie “obcy” tak do połowy tekstu czytało się dobrze, jednak reszta opowiadania już niczym mnie nie zaskoczyła. Odnosi się wciąż do tego co już wiemy o bohaterze i mnie zwyczajnie znudziła. 

Rozumiem, szkoda. Może następnym razem ;) Cieszę się, że wyraziłeś swoją szczerą opinię, to dla mnie ważne.

Dzięki za komentarz!

 

Hej misiu!

Mnie zakończenie zaskoczyło, ale ja jestem prosty zwierzak.

Niesamowicie mnie cieszy, że tekst przypadł Ci do gustu ;) I jaki tam prosty zwierzak? Dostojny miś koala!

Dzięki za komentarz!

“Hej Bardzie!

O tym ,że bohater jest sobie “obcy” tak do połowy tekstu czytało się dobrze, jednak reszta opowiadania już niczym mnie nie zaskoczyła. Odnosi się wciąż do tego co już wiemy o bohaterze i mnie zwyczajnie znudziła. 

Rozumiem, szkoda. Może następnym razem ;) Cieszę się, że wyraziłeś swoją szczerą opinię, to dla mnie ważne.

Dzięki za komentarz!” 

 

Hej 

Proszę bardzo :) Może następnym razem trafi się coś w stylu przygody Szymona, która wspomina nader dobrze. :) 

Pozdrawiam

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Proszę bardzo :) Może następnym razem trafi się coś w stylu przygody Szymona, która wspomina nader dobrze. :) 

Mam taką nadzieję, jeśli jeszcze kiedyś zawędrujesz pod mój tekst ;)

Pozdrawiam

Witaj.

Świetna sprawa, treść jest tak przejmująca i tak rewelacyjnie przekonująca, że czuje się wręcz męczarnie władcy i katusze, przez jakie przechodzi. :) Bardzo oryginalne potraktowanie obcości. Brawa! :)

Pozdrawiam, powodzenia, klik. :)

Pecunia non olet

Hej bruce! Bardzo mi miło, że tekst się tak spodobał;) Wybacz za brak pogrubienia przy nicku, nie wiem jak to się robi na telefonie. Dzięki za komentarz!

Cześć, Gruszel!

 

Złote ornamenty lśnią na czerwonych ścianach wypolerowane zbroje i miecze pysznie prezentują się na stojakach.

Chyba przecinek się zgubił.

 

To nie ciało stało się obce, tyko wszystko dookoła.

Tylko.

 

Mam pół na pół satysfakcji. Koncept wyjściowy i metafora zacne, rezonujące, opko porządnie napisane, ale mam wrażenie, że ociupinkę przegadane. To znaczy wydaje mi się, że clue przekazałaś już w pierwszej połowie tekstu, w każdym razie dość szybko wyłożyłaś karty na stół. Nie powiem, że się nudziłam, bo nie o to chodzi – raczej o to, że każde kolejne podkreślanie tego, co już wiemy, osłabia siłę przekazu i sprawia, że puenta trochę się rozmywa. A szkoda, bo jest taka… niby prosta, a jednak pasująca, a przy tym zwyczajnie ładna.

To zdanie mję się bardzo:

Nie jest tak obrzydliwe, jak sądziłem, nie jest też piękne. Po prostu jest.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Nie mam czego wybaczać, to przecież niepotrzebne; dziękuję i pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Hej ;)

Podczas czytania towarzyszyły mi jednocześnie smutek, zrozumienie i nadzieja. Spodobał mi się sposób, w jaki przedstawiłaś temat. Opowiadanie skłania do refleksji, pochylenia się nad kwestią samoakceptacji czy raczej jej braku.

Przez moment wydaje mi się, że to ja jestem TYM, a TO mną. Że to nie kara, że TO było we mnie od zawsze.

TO, czego nie sposób określić, a jednak jest z bohaterem. Być może każdy z nas choć raz w życiu ma pod skórą TO? Albo żyje z TYM na co dzień? Taka myśl mi przyszła do głowy.

Ze skazą będę piękniejszy?

Czuję w tym zapytaniu bolesną nadzieję – piękne podsumowanie.

Pozdrawiam :)

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Hej gravel!

To znaczy wydaje mi się, że clue przekazałaś już w pierwszej połowie tekstu, w każdym razie dość szybko wyłożyłaś karty na stół. Nie powiem, że się nudziłam, bo nie o to chodzi – raczej o to, że każde kolejne podkreślanie tego, co już wiemy, osłabia siłę przekazu i sprawia, że puenta trochę się rozmywa.

Cenna uwaga. Jednak zastanawiając się, co mogłabym wyciąć, nie jestem pewna. Miałabyś chwilę rozbudować komentarz i wskazać, co byś zmodyfikowała? Mam nadzieję, że to nie kłopot ;) Dzięki za szczerą opinię ;)

To zdanie mję się bardzo:

Chociaż coś dobrego ;)

 

Dzięki za komentarz!

 

bruce

Nie mam czego wybaczać, to przecież niepotrzebne; dziękuję i pozdrawiam serdecznie. :)

Aniele heart

 

Hej Ermirie!

TO, czego nie sposób określić, a jednak jest z bohaterem. Być może każdy z nas choć raz w życiu ma pod skórą TO? Albo żyje z TYM na co dzień? Taka myśl mi przyszła do głowy.

Podejrzewam, że my wszyscy ;P Jung pewnie nazwałby to Cieniem ;P

 

Bardzo się cieszę, że tekst przypadł Ci do gustu ;)

 

Dziękuję za komentarz!

 

Hmm… uparłam się na tę końcówkę półotwartą, bo jednak nie każdy “przeżywa” taką próbę. I tutaj, mimo końcowej akceptacji całego siebie, bohater popełnił błędy, których nie jest już w stanie naprawić. Ręka nie odrośnie, a być może nie okaże się wystarczająco silny, by przetrwać próbę. Rozumiem jednak, że mogła nie satysfakcjonować.

Rzeczywiście nie usatysfakcjonowała (co zaskakujące, bo zwykle takie rozwiązania lubię) – ale już Twoja odpowiedź – jak najbardziej, bo pragnąłem potwierdzenia, że tę półotwartość dobrze zrozumiałem. A skoro zrozumiałem dobrze – to dobrze. Bo jakbym zrozumiał źle – też by było dobrze, ale inaczej ;-)

 

Dziękuję za twoją szczerą opinię ;)

W nieszczerość – nie potrafię ;-)

 

pozdrawiam,

 

Jim

entropia nigdy nie maleje

Doznałam wrażenia dłużyzny mniej więcej w tym fragmencie, który rozpoczyna się po rozmowie z Shanu, ale nie wiem, czy potrafię wskazać dokładnie, które rzeczy nadają się do wycięcia – to może nie być takie proste, bo chodzi nie tyle o wycinanie, co o kondensowanie. Chyba nie czuję się na tyle kompetentna, by podawać przykłady ewentualnych modyfikacji, bo mój pierwszy komentarz oparłam na bardzo ulotnych – i subiektywnych – wrażeniach. Ale jeśli coś mi przyjdzie do głowy, to nie omieszkam dać znać :P

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Jimie

jak najbardziej, bo pragnąłem potwierdzenia, że tę półotwartość dobrze zrozumiałem

Chociaż tyle ;P Hmm… możliwe, że tekst nie pokrył się z twoimi gustami (albo coś zrobiłam nie tak ;P).

 

gravel

 

Rozumiem, dzięki za wyjaśnienie. Przyjrzę się temu fragmentowi (choć na poprawę już raczej za późno). Będę miała nauczkę na przyszłość ;) ).

Hej, Gruszel

 

I ja mam mieszane uczucia. Zaczęłaś dobrze, klimatycznie, i choć tekst jest sprawnie napisany, to nie czytało się zbyt płynnie, może dlatego, że nie potrafiłam wczuć się w ten klimat, a może za dużo napchałaś tam tych krótkich wstawek, np.

 

Nie myśleć o TYM.

Podchodzę do okna, patrzę z góry na dostatnią krainę. Piękna. Wszystko jest moje. Każde źdźbło, każda chmura, każda przegniła sztacheta w płocie.

Wszystko poza TYM.

 

Btw, ja “TO” pisałabym jednak małymi literami, ponieważ jestem fanką subtelności, hehe. Ale to ja, więc się nie przejmuj. ;)

 

Opowiadanie jest krótkie, więc bardzo szkoda, że zdążyłam się nim znudzić, bo przegadałaś problem bohatera.

 

Pozdrawiam i powodzenia w konkursie. :)

Hej Saro!

 

Rozumiem, że tekst mógł nie podejść. Dzięki, że wskazałaś mi co konkretnie Ci się nie podobało i że nie bałaś się napisać wprost, że tekst się nie podobał. Przyznaję, mam upodobanie do krótkich zdań i nie potrafię się go pozbyć ;P Będę zwracać na nie większa uwagę.

Btw, ja “TO” pisałabym jednak małymi literami, ponieważ jestem fanką subtelności, hehe. Ale to ja, więc się nie przejmuj. ;)

A tu się uprę akurat, zdaje mi się, że jest ok ;)

Opowiadanie jest krótkie, więc bardzo szkoda, że zdążyłam się nim znudzić, bo przegadałaś problem bohatera.

Rozumiem, mam nadzieję, że następne będą lepsze <3 

 

Dzięki za komentarz!

Ze skazą będę piękniejszy?

O, jakie ładniutkie to. 

 

Bardzo ładne to napisałaś, Grusio, myślałam, że to będzie znany motyw żyjątka wijącego się pod skórą, ale jak przedmówcy już powiedzieli, widać tu głębszy temat samoakceptacji i walki o nią. Elegancko wyciśnięty limit, dziękuję za szybką i przyjemną lekturkę.

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Obcość jako brak akceptacji siebie – bardzo mi się podoba :) Fajny pomysł, zacne wykonanie, choć mam wrażenie, że dałoby się nieco skrócić, bo on się tak długo nad sobą użala, że w pewnym momencie stracił moją sympatię ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Hmm. Nie uwiodło.

Pomysł konkursowy interesujący.

Ja również odniosłam wrażenie, że całość można mocno skrócić – powtarzasz, że łazi, że poszło do nóżki, że dalej łazi, że zwiedza cały organizm. Tekst leci, a nie dzieje się nic istotnie nowego. A na końcu okazuje się, że bohater sam nie wie, czego chce, a ja nadal nie wiem, czym jest to coś. A może w ogóle tylko omamem, a sługa współczuje bohaterowi szaleństwa?

Babska logika rządzi!

hej Gruszel

 

Czytam komentarz Krokusa i myślę, no ma rację. Czytam komentarz Finkli i mówię, no kurde też ma racje. Ale co ja uważam? Uważam, że to dobrze, że są tak różne od siebie komentarze, że my ludzie, jesteśmy tak różni. Pewne klucze pasują do naszych zamków inne nie i nie wiadomo tylko czy zamki były złe czy klucze też były… złe.

Mi osobiście dobrze czytało się to opowiadanie i wiem co chciałaś przekazać. Czasami są w życiu rzeczy, których się boimy, uważamy, że jest nam z nimi źle. Dopiero kiedy je tracimy, poznajemy ich wartość. 

Pozdrawiam.

Hej sy!

 Cieszę się, że tekst się podobał ;) To chyba pierwsze opowiadanie, o którym mówią, że jest ładnie napisane ^^

Dzięki za komentarz!

 

Hej Irko!

że dałoby się nieco skrócić, bo on się tak długo nad sobą użala, że w pewnym momencie stracił moją sympatię ;)

Nawet nie wiesz jak jestem na siebie zła, że tego nie zrobiłam ;)

Dzięki za komentarz!

 

Hej Finklo!

Rozumiem, że tekst mógł nie podejść. Szkoda ;( Może następnym razem?

Dzięki za komentarz!

 

Hej vrchampsie!

Uważam, że to dobrze, że są tak różne od siebie komentarze, że my ludzie, jesteśmy tak różni. Pewne klucze pasują do naszych zamków inne nie i nie wiadomo tylko czy zamki były złe czy klucze też były… złe.

Masz rację. Z tego co zauważyłam, zdarzają się teksty, które podobają się prawie wszystkim, ale nikomu bardzo. Są też teksty, które niektórym podobają się bardzo, a innym wcale. Ciekawe tylko, co lepsze i czy w ogóle można je w ten sposób ocenić?

Cieszę się jednak, że tekst Ci się podobał ;)

Dzięki za komentarz!

Niezłe, dynamiczne, obrazowe i odpowiednio nieprzyjemne :) Podobała mi się myśl, że nie wszystko, co przykre – choroba, kalectwo, jakaś inna niedogodność – musi mieć powód. Ludzie zawsze go szukają, jest jakaś wewnętrzna potrzeba uzasadnienia. A to po prostu się zdarza i tyle. Przypadła mi też do gustu sugerowana konotacja, że oto władca jest pasożytem. Na czym – wiadomo.

Klikałbym, jakby było trzeba.

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Hej fmsduvalu!

Skupiłeś się na zupełnie innych aspektach tekstu niż reszta. To dla mnie świetna wiadomość, bo znaczy to, że można go różnie widzieć. Bardzo się cieszę z twojej opinii ;)

Dzięki za komentarz!

Co się będę na jakichś tasiemcach skupiać :P Sam pomysł na obcego też był fajny, gdybyś miała wątpliwości :)

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Skupiaj się na czym masz ochotę, ciszę się, że w tekście jest wystarczająco treści, by móc zwrócić uwagę na coś innego, a mimo to być zadowolonym z lektury ;)

Jeszcze raz dzięki heart

Czytało się przyjemnie, fajnie napisane ale końcówka mi się nie podobała. Jakoś nie kupuję wizji, że odciął sobie kończynę i pozwolił temu czemuś wpełznąć spowrotem. Niemniej, bawiłam się nieźle :)

Hej Shanti!

 

Fajnie, że się dobrze czytało, szkoda, że końcówka nie podeszła, jednak rozumiem czemu ;)

Dzięki za komentarz!

Paskudne i niepokojące opowiadanie, czyli dobry horror. Bardzo dobrze pokazałaś odczucia i rozterki bohatera, podczas czytania czułam jego dyskomfort, strach i złość. Mi się końcówka podoba, jest nieoczywista i pozwala na refleksję. Dobry, mocny tekścik i cieszę się, że jest w Bibliotece :)

"Złote ornamenty lśnią na czerwonych ścianach wypolerowane zbroje i miecze pysznie prezentują się na stojakach." – przecinek zaginął ;) Fajne, ciekawe, przewrotne, dobrze się czytające opowiadanko :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Hej Sonato!

 

Cieszę się, że tekst Ci się spodobał ;)

Dzięki za komentarz!

 

Hej NaNo!

 

Fajnie, że tekst się podobał ;) Miło mi. Przecinek już poprawiam!

Dzięki za komentarz!

Bardzo ciekawy tekst. Narracja z pierwszej osoby sprawnie tutaj wywołuje nieprzyjemne odczucia. Zastanawiam się czy dobrze rozumiem zakończenie – TO wróciło do wewnątrz ciała?

Hej nilfheimie!

Cieszę się, że się podobało ;) 

Zastanawiam się czy dobrze rozumiem zakończenie – TO wróciło do wewnątrz ciała?

Tak ;)

Dziękuję za komentarz!

Hej!

 

Trochę ten tekst jest jak pokaz fajerwerków zorganizowany bez okazji. Człowiek zawsze z przyjemnością popatrzy, ale pytanie “po co?” psuje zabawę.

 

Albo drugie wrażenie; ten tekst jest jak spadanie ze schodów w operze mydlanej. Wiadomo że to narzędzie do zwrotu akcji, ale na przestrzeni dziejów rozrosło się do niemal samodzielnego bytu, razem ze swoistą dramaturgią i wariantami osobowymi (można solo lub w duecie). I ten nasz bohater też tak spada. Widowiskowo, efektownie, z udziałem osób trzecich, z wachlarzem emocji i pytaniami o sens własnej egzystencji. Tylko jakoś tak niewiele dla mnie z tego wynika, bo tak jak poczynaniom bohaterów oper mydlanych raczej się nie kibicuje (ważne przecież czyje to dziecko lub kto wybudził się ze śpiączki), tak i tutaj problem stojącego na szczycie świata bohatera raczej jest mi obojętny. Czy ze skazą będzie piękniejszy? A czy jeszcze piękniejszy może być? Cóż, dylemat trochę jak z filmów o Dereku Zoolanderze.

 

Czyli patrzę w niebo, podziwiam, ale chciałbym też, żeby stało za tym coś więcej.

 

Pozdrawiam:)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Hej Anet!

 

Wybacz za późną reakcję! Cieszę się, że opowiadanie jest sympatyczne ;P

 

Dzięki za komentarz!

Hej,

 

spoczko tekst, plusowałbym.

Może tylko nieco pospieszny fabularnie, bo czyż potrafimy docenić tę cząstkę siebie, którą odrzucamy już w tym samym momencie, kiedy się jej pozbywamy? Myślę, że nie. Myślę, że oswajanie tego zła i brzydoty to bardzo długi proces. I według mnie nie jesteśmy po nim piękniejsi, jesteśmy po prostu bardziej sobą ;) #mądrościZpiwnicy

 

Tutaj jeszcze mała wątpliwość (czy raczej kilka wątpliwości):

 

Porywam sejmitar, szukam materiału i obwiązuję ramię. TO tkwi w okolicach nadgarstka. Zanim zdążę pomyśleć, opuszczam ostrze na ramię.

Wyję.

Jeszcze raz, broń zatrzymała się na kości. Pot zalewa oczy, tnę dalej.

Ramię odpada, krew zalewa dywan.

  1. Trochę dużo się nagromadziło tych ramion ;)
  2. O ile wydaje się dość prawdopodobne odcięcie ręki w nadgarstku czy nawet w łokciu ostrym sejmitarem, odcięcie ręki od ramienia IMHO jest rzeczą niezwykle trudną czy wręcz niemożliwą z uwagi na mały zakres ruchu. Przypomnę, że ramię to część ręki od barku do łokcia (jak podaje słownik).

Pozdrawiam!

 

Che mi sento di morir

Nowa Fantastyka