- Opowiadanie: HollyHell91 - Dwie twarze

Dwie twarze

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Obcość” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Otwarte Klatki: https://otwarteklatki.pl

Serdecznie chciałam podziękować bruce za zmotywowanie mnie do wzięcia udziału w konkursie. Co prawda miała na myśli nawiązanie do innego napisanego przeze mnie tekstu, jednak okazało się, że nie umiem dwa razy pisać o tym samym. Tak czy owak efekt jest taki, że po raz pierwszy biorę udział w konkursie, o czym bym jeszcze niedawno nawet nie pomyślała.

P.S. Tekst nie był betowany, ponieważ zasady w konkursie co do bety były dla mnie dość mętne, więc wolałam nie ryzykować. Miłego czytania!

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Dwie twarze

Edward miał dosyć samotności. Z tyłu głowy ciągle coś mu podpowiadało, że nigdy nikogo sobie nie znajdzie, że nikt nie będzie chciał się związać z takim dziwolągiem jak on. Miał dosyć tego głosu i po raz pierwszy w życiu postanowił go nie słuchać. 

Odłożył książkę i spojrzał na telefon. 

– Nie odważysz się. – Usłyszał zbyt dobrze znajomy mu głos. 

– Zamknij się – syknął Edward. 

Położył rękę na słuchawce, otworzył notatnik z adresami. Wyszukiwał palcem imienia. W końcu znalazł Marię. 

Zdecydowanym ruchem wykręcił numer do znajomej. Jedną ręką ujął słuchawkę, a drugą wytarł z potu o spodnie. Nogą tupał nerwowo o posadzkę. 

Już chciał ulec obawom i odłożyć telefon, gdy usłyszał ciepły głos Marii: 

– Słucham? 

Edward odchrząknął głośno. Za sobą usłyszał złośliwy chichot. 

– Maria? – zapytał nieśmiało. 

– Przy słuchawce. Z kim rozmawiam? 

Poprawił się na krześle. Chichot z tyłu się nasilił. 

– Tu Edward Mardroke. Chciałem zapytać, czy miałabyś ochotę zjeść ze mną kolację? 

Cisza. Wskazówki zegara zwolniły, spocona dłoń ledwo trzymała słuchawkę. Nawet głos umilkł, czekając w napięciu. 

Po drugiej stronie rozległo się westchnienie. 

– Już myślałam, że nigdy nie zapytasz. – Usłyszał Edward i natychmiast się rozluźnił. Głos Marii brzmiał szczerze. 

– Świetnie. – Przełknął ślinę. – Świetnie. To… do zobaczenia! 

– Poczekaj! Gdzie, kiedy, o której…? 

– Ach, tak! Rany, przepraszam cię… yy… znasz może restaurację “Lancelot”? 

– Oczywiście, mają wyśmienite dania. 

– Świetnie, świetnie… może być jutro? Godzina… dziewiętnasta? Zarezerwuję stolik! – krzyknął zbyt entuzjastycznie. 

– Oczywiście. – Maria zaśmiała się lekko. – Do zobaczenia, Edwardzie. 

Znajoma odłożyła słuchawkę, gdy Edward swoją nadal trzymał w dłoniach. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. 

Najwyraźniej twarzy z tyłu głowy również odebrało mowę. Już nie chichotała. 

 

 

Nie miał pojęcia, jak doszedł do restauracji na tak miękkich nogach i jak w ogóle przeżyje spotkanie. Nigdy wcześniej nie umawiał się z żadną kobietą, kompletnie nie wiedział, jak postępować. 

– Sir Mardroke? – Kelner wyrwał go z zamyślenia. Edward przytaknął. 

– Proszę za mną. 

Dobrze Edwardowi znana restauracja dziś wydawała się obca. Kryształowe żyrandole zdecydowanie zbyt mocno oświetlały tapety w beżowo-zielone pasy. Piękne, brązowe obrusy wymieniono na przerażająco białe. Dodatkowo kelner wskazał mu stolik na samym środku sali. 

– Przepraszam, ale wyraźnie prosiłem o stolik pod ścianą… – powiedział Edward cicho. 

– Ach, przepraszam! Nie poznałem pana! Proszę wybaczyć… oczywiście, pan u nas zawsze siada pod ścianą… 

Nerwowym uśmiechem zaprosił gościa do ustronnego stolika. 

– Dziękuję – powiedział nieszczerze Edward. Jeszcze nie doszło do spotkania, a on już został zbity z pantałyku. Wybrał krzesło stojące tuż pod ścianą obok drewnianego parawanu. 

Kelner odszedł, a noga Edwarda samoistnie zaczęła drżeć. 

– Nie dasz rady. – Usłyszał znienawidzony głos. – To piękna i inteligentna kobieta, w mig się zorientuje, co z ciebie za wybryk natury. Zamierzasz całe życie stać przed nią przodem? 

– Nie, zamierzam się ciebie pozbyć – syknął Edward. – Znajdę na ciebie sposób. 

Rozległ się głośny śmiech. Goście restauracji spojrzeli w stronę Edwarda, który był zmuszony udawać wesołość. 

– Możesz się uciszyć? – warknął do twarzy. 

– Mogę, ale i tak nigdy się mnie nie pozbędziesz. W końcu jestem twoim bratem, a rodzinę powinno trzymać się blisko, prawda? 

– Nie jesteś moim bratem, jesteś demonem! 

– A mi się jakoś wydaje, że… 

– Zamknij się, Maria przyszła. 

Istotnie do lokalu weszła szczupła, ciemnowłosa dama. Jej koszula była bielsza od restauracyjnych obrusów, a chabrowa, opięta spódnica nadawała kobiecości i powabu. Edward wstrzymał oddech. 

Niezdarnym gestem zaprosił Marię do stolika. Kobieta rozpromieniła się na jego widok. 

– Edwardzie, jak ja cię dawno nie widziałam! – Próbowała go objąć, lecz ten chwycił ją za dłonie, którymi energicznie potrząsnął. 

– Ja również cieszę się, że cię widzę. 

Zauważył zduszony zapał i zdziwienie na twarzy Marii. 

– Na co masz ochotę? – zapytał, po czym zakłopotany schował się za ogromną listą dań. 

 

 

– Nie poszło dobrze. Oj, zdecydowanie nie poszło. 

Edward chodził nerwowo po gabinecie lekarza i ze wszystkich sił starał się ignorować głos brata. 

– Doktorze, błagam… Musi być jakiś sposób! – wykrzyczał błagalnie. 

Doktor Lambert usłyszał wyraźny chichot zza pleców pacjenta. 

– Na co ten cały ambaras? – odezwał się demoniczny głos. – Przecież nigdy nie jesteś sam. Masz mnie. 

– Całe życie mi wmawiasz, że jestem do niczego – jęknął Edward. – Co noc wmawiasz mi, że to przeze mnie umarła matka. Nigdy nie zaznam spokoju ani miłości. Przez ciebie. 

– Ale za to zawsze będziesz miał dodatkową głowę na karku. – Demon parsknął śmiechem. 

Edward był pacjentem doktora od wielu lat, a mimo to specyficzne dialogi między nim i jego bratem wciąż wprawiały Lamberta w zdumienie. Bardzo współczuł pacjentowi. 

– Doktorze, sam pan słyszy, jaka to złośliwa kreatura! Ja przez niego wyląduję w psychiatryku! – Edward prawie płakał. 

– Świetnie, może tam kogoś znajdziesz. – Głos zaśmiał się paskudnie. 

Doktor rozłożył ręce. 

– Edwardzie… nie pierwszy raz odbywamy tę rozmowę. I zawsze kończy się ona tak samo. Niestety nie ma dla pana ratunku. Jeśli ten… demon umrze, umrze i pan. Rozdzielenie braci syjamskich graniczy z cudem, również wtedy, gdy mają odrębne, acz tylko zrośnięte ciała. A pan z bratem dzieli wszystko… nawet mózg. 

Edward zasłonił przednią twarz dłońmi. Gorycz wypełniła mu serce. Gdy nie mogła się w nim już pomieścić, wypłynęła na wierzch w postaci łez. 

 

 

Sir Mardroke przeglądał się w lustrze, odziany w drogi frak. Z zadowoleniem uznał, że prezentuje się odpowiednio. 

– Po co się tak stroisz, skoro i tak w piwnicy nie będzie cię widziała – zakpił brat. – Bo chyba tylko w takim miejscu masz szansę na udaną randkę… 

– Nie spotykam się z Marią. 

Głos zamilkł. Edward poprawił rękawy. 

– No, teraz mogę godnie odejść. 

– Odejść… gdzie? 

– Tam, gdzie nie będziesz mnie już prześladował. 

Edward podszedł do sekretarzyka i wyjął z niego sporej wielkości buteleczkę leku na sen. Trzymając ją w ręce ułożył się wygodnie na łóżku. 

– Zaraz… co robisz? – zaniepokoił się demon. 

Edward nie odpowiedział. Nie wahając się, wypił naraz całą zawartość buteleczki. 

Po raz pierwszy w życiu zasnął z uśmiechem na twarzy. 

Koniec

Komentarze

Intrygujący tekst. Aż sobie musiałam tego Edwarda wygooglać, bo mnie zafascynowało. Dobrze, że dałaś się bruce zmotywować.

Z tyłu głowy ciągle coś mu podpowiadało, że nigdy nikogo sobie nie znajdzie

Uroczo przewrotne :)

wybity z pantałyku

Chyba raczej “zbity z pantałyku”? Nie spotkałam się nigdy z formą “wybity”.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

mindenamifaj,

 

dziękuję za odwiedziny i komentarz, miło heart

Z tyłu głowy ciągle coś mu podpowiadało, że nigdy nikogo sobie nie znajdzie

Uroczo przewrotne :)

Prawda?

 

Chyba raczej “zbity z pantałyku”? Nie spotkałam się nigdy z formą “wybity”.

Faktycznie, nie mówi się tak… Błąd poprawiony :)

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Cześć,

 

słyszałam wcześniej o Mordrake’u , dlatego od początku wiedziałam, kim jest głos z tyłu głowy. Samo opowiadanie ciekawe, chociaż mam drobne “ale” – nie jestem pewna, czy nie mieszają się realia. Mordrake to XIX wiek, wzmianki o nim po raz pierwszy pojawiły się chyba na przełomie XIX i XX, więc on sam musiał żyć pewnie w 2 połowie XIX. To randkowanie wydało mi się zbyt współczesne.

 

 

Witaj.

Tak mnie ucieszyłaś i jednocześnie zdumiałaś tą przedmową, że… zaniemówiłam (a to rzadko się zdarza, serio:)) ). Ogromnie się cieszę, że Cię skusiłam. :)

I ja zrezygnowałam z bety z tego samego powodu. :)

Wpadło mi w oko kilka mniej ważnych wyrazów podobnych, stojących obok siebie oraz literówka:

Goście restauracji spojrzeli w stronę Edwarda, który był zmuszony udawał wesołość. 

 

Bardzo dobra rzecz! Smutna, przytłaczająca, uderzająca w człowieka ze sporą siłą! Brawa! yes

Przypomniało mi to nieco oglądaną przed wieloma laty sztukę teatralną, w której bohaterka dopuszczała się często bezprawnych czynów, co jej psychiatra tłumaczył działaniem “siostrzyczki”, więc potem każdą złą rzecz. jaką zrobiła, zwalała na ową wymyśloną krewną. 

Pozdrawiam, powodzenia, klik. :)

Pecunia non olet

OldGuard,

No właśnie nie byłam pewna, który to był wiek, strzelałam, że XIX albo końcówka XX. A może masz pomysł, jak “postarzeć” sposób umawiania się na randki? Bo mi nie przychodziło do głowy nic innego niż zwyczajny telefon…

Dziękuję za odwiedziny i komentarz :)

 

 

bruce,

Tak mnie ucieszyłaś i jednocześnie zdumiałaś tą przedmową, że… zaniemówiłam (a to rzadko się zdarza, serio:)) ). Ogromnie się cieszę, że Cię skusiłam. :)

Ja też się cieszę, że mnie skusiłaś i że Cię “zaniemówiłam” :p

 

Literówka poprawiona, a co do wyrazów podobnych, to zerknę jeszcze potem trochę świeższym okiem.

Przypomniało mi to nieco oglądaną przed wieloma laty sztukę teatralną, w której bohaterka dopuszczała się często bezprawnych czynów, co jej psychiatra tłumaczył działaniem “siostrzyczki”, więc potem każdą złą rzecz. jaką zrobiła, zwalała na ową wymyśloną krewną. 

Super, cieszę się, że opko naprowadza myślami na inne tory i może być interpretowane również metaforycznie, nie tylko dosłownie :)

Dziękuję pięknie za wszystko: za motywację, komentarz i klika!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

nie jestem pewna, czy nie mieszają się realia. Mordrake to XIX wiek, wzmianki o nim po raz pierwszy pojawiły się chyba na przełomie XIX i XX, więc on sam musiał żyć pewnie w 2 połowie XIX. To randkowanie wydało mi się zbyt współczesne.

Miałam podobne odczucia co OldGuard, tylko nie umiałam ich ubrać w słowa i odpuściłam :) Zarówno randkowanie, jak i określenie “psychiatryk” wydały mi się anachroniczne.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

heartkiss

Pecunia non olet

HH91,

 

kurczę, nie bardzo siedzę w tych czasach, są pewnie inni, lepiej ogarnięci, ale jeśli miałabym w coś celować, to liściki ;) Mógł naskrobać krótki liścik do Marii, a podczas jego pisania, złol by wyśmiewał w podobny sposób, jak w przypadku rozmowy telefonicznej. 

mindenamifaj,

Zarówno randkowanie, jak i określenie “psychiatryk” wydały mi się anachroniczne.

Szukałam starszego określenia do “psychiatryka”, bo też mi się wydawało zbyt współczesne, ale nie mogłam znaleźć nic innego oprócz po prostu “szpitali psychiatrycznych”.

 

 

OldGuard,

Racja, listy byłyby bardziej adekwatne do czasów Edwarda, ale ze względu na limit słów potrzebowałam natychmiastowej odpowiedzi Marii.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Szukałam starszego określenia do “psychiatryka”, bo też mi się wydawało zbyt współczesne, ale nie mogłam znaleźć nic innego oprócz po prostu “szpitali psychiatrycznych”.

Azyl?

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Hej 

Ja też słyszałem o Edward Mordake :) i też myślałem nad historią związaną z tym przypadkiem ale odpuściłem ostatecznie. Opowiadanie fajnie napisane ale nie przekonuje mnie że zabił się z powodu braku kontaktów z kobietami. Temat wydaje mi się mroczniejszy i bardziej zagadkowy a twoje opowiadanie chyba trochę spłyciło potencjał tej historii. 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

mindenamifaj,

 

Azyl to całkiem co innego wg SJP, więc nie może być.

 

 

Hej Bardjaskier,

 

Powód popełnienia samobójstwa został przedstawiony tutaj:

– Całe życie mi wmawiasz, że jestem do niczego – jęknął Edward. – Co noc wmawiasz mi, że to przeze mnie umarła matka. Nigdy nie zaznam spokoju ani miłości. Przez ciebie.

Akcja toczy się w momencie, gdy bohater już jest na granicy – podjął ostatnią próbę polepszenia swojego bytowania i po raz kolejny się nie udało. No, ale skoro nie zrozumiałeś tego w ten sposób, najwyraźniej muszę popracować nad przekazem.

Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Azyl to całkiem co innego wg SJP, więc nie może być.

szpital dla umysłowo chorych?

HollyHell91

 

 

Hej 

Może źle to napisałem :) chodzi mi o to, że historia skupia się na spotkaniu z dziewczyną. Jasne jest poruszone to, że kolacja to tylko epizod który przelał czarę goryczy. Jednak to trochę mi psuje, jak już pisałem wcześniej potencjał, tej historii . 

 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Azyl to całkiem co innego wg SJP, więc nie może być.

Teraz tak. Ale mam wrażenie (może jakiś specjalista mnie poprawi), że dawniej mówiło się “azyl dla obłąkanych”

 

EDIT: A jak nie azyl, to może przytułek?

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Oryginał:

– Doktorze, sam pan słyszy, jaka to złośliwa kreatura! Ja przez niego wyląduję w psychiatryku! – Edward prawie płakał. 

Wersja OldGuard:

– Doktorze, sam pan słyszy, jaka to złośliwa kreatura! Ja przez niego wyląduję w szpitalu dla umysłowo chorych! – Edward prawie płakał. 

Wersja mindenamifaj:

– Doktorze, sam pan słyszy, jaka to złośliwa kreatura! Ja przez niego wyląduję w azylu dla obłąkanych! – Edward prawie płakał.

EDIT: Wersja mindenamifaj_2:

– Doktorze, sam pan słyszy, jaka to złośliwa kreatura! Ja przez niego wyląduję w przytułku dla obłąkanych!! – Edward prawie płakał.

 

Głosowanie! Która wersja najlepsza? :p

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Sympatyczne, aczkolwiek trudno w tak krótkim tekście wydobyć odpowiednią “mroczność” i “gotyckość” tekstu.

Może spróbowałabyś go rozwinąć? Bo tu akcja rwie – spotkanie z Marią, doktor, śmierć. Brak tu oddechu, aury mroku i beznadziei.

A szkoda, bo pomysł ma duży potencjał. Może tak objętość x2?

No i drobiazgi:

– “Przy słuchawce” – raczej: “przy telefonie”;

– “Nawet głos umilkł, czekając w napięciu” – czyj głos?

 

Smaczne jak krupniok, ale brak odrobiny doprawionej krwi ;)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Cieszę się, że bruce Cię przekonała do udziału w konkursie. bruce jest jak taki dobry duszek tej strony, która dla każdego ma dobre słowo w chwilach zwątpienia – gdybyż się dało ją sklonować i każdemu wysłać po jednym egzemplarzu ;-) Bez obrazy bruce :)

Ale dość hymnów pochwalnych o bruce, teraz o opowiadaniu – może nie hymny, ale jednak słowa pochwały: bardziej mi się to podobało na pewno niż Twoja bajka o wróbelku. Historia opowiedziana szybko (Staruch chyba nie ma racji, że za szybko), ciekawie, zajmująco.

Randkowanie rzeczywiście nie wydaje się odpowiednim słowem, ale nie znam drugiej połowy XIX wieku na tyle dobrze (może drakaina? choć ona twierdzi, że ostatnich 30 lat XIX wieku nie lubi to pewnie i tak więcej wie o tym od nas, szaraczków) – by się wypowiadać, wydaje mi się jednak, że nasza “randka” może i ma krótką historię, ale już rendez vous brzmi starożytnie (pewnie dostanę po głowie jakąś encyklopedią, że wcale nie) – i może w Wiktoriańskiej Anglii też był jakiś odpowiednik tego rytuału godowego (czy wszystko mogły załatwić jakieś swatki? nie mam zielonego pojęcia jak wtedy to wyglądało). Tak czy siak – mnie to nie raziło – a jeśli by było zbyt rażące, to zawsze można akcję przenieść w przyszłość i uczynić bohatera – współczesnym :)

Ogólnie – opowiadanie proste w odbiorze, nieskomplikowane, dobrze się czytało.

Offtop: Sam się zastanawiam czy wziąć udział w tym konkursie / naborze, skoro tak dużo tu dobrych tekstów (przeczytałem już kilka i każdy dobry i każdy niepowtarzalny). Pomysł niby mam ale czas nie jest z gumy.

 

Życzę powodzenia i pozdrawiam,

 

Jim

 

entropia nigdy nie maleje

Nie słyszałem o Edwardzie M, więc wyobraźnia uruchomiona przez Twój tekst pracowała. Wciągające i budzące współczucie dla bohatera oraz zrozumienie jego decyzji.

Staruszku,

Może spróbowałabyś go rozwinąć? Bo tu akcja rwie – spotkanie z Marią, doktor, śmierć. Brak tu oddechu, aury mroku i beznadziei.

A szkoda, bo pomysł ma duży potencjał. Może tak objętość x2?

Bardzo chętnie bym rozwinęła, niestety reguły konkursu mi na to nie pozwoliły, musiałam się zmieścić w 1000 słowach.

Dziękuję za miłe słowa.

 

 

Jimie,

 bruce jest jak taki dobry duszek tej strony, która dla każdego ma dobre słowo w chwilach zwątpienia

Dokładnie tak.

 

bardziej mi się to podobało na pewno niż Twoja bajka o wróbelku

Mi też :) i to był gołąb, ale mniejsza z tym ;p

 

Dziękuję za miły komentarz.

Pewnie, napisz coś, bardzom ciekawa, co się tworzy w Twojej głowie :)

 

 

Misiu,

dziękuję za gwiazdki i miły komentarz, pozdrawiam Cię serdecznie :)

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Cieszę się, że bruce Cię przekonała do udziału w konkursie. bruce jest jak taki dobry duszek tej strony, która dla każdego ma dobre słowo w chwilach zwątpienia – gdybyż się dało ją sklonować i każdemu wysłać po jednym egzemplarzu ;-) Bez obrazy bruce :)

laugh Jimie, mnie jest bardzo trudno obrazić. Powyższe słowa uznaję za ogromny komplement, absolutnie niezasłużony, niemniej serdecznie za nie dziękuję. heart

Rzeczywiście, każdy tekst w moim odczuciu posiada to “coś”, a każdy Autor/Człowiek ma ogromny talent. :)

Pecunia non olet

Holly!

 

Kurczę, niepotrzebnie sprawdzałem kim był Mordrake xD

Ale fajnie, podeszłaś do tematu gotycko, oryginalnie. Może czasami wypowiedzi brata demona wydawały mi się nieco zbyt… przerysowane? Ale to tylko subiektywna opinia.

No, a poza tym to całkiem niezły tekst, dobrze się czytało. Jest obcość, z której nie można się wyrwać, bo trwa ona ciągle przy tobie. Smutne.

I klikam!

Pozdrawiam!

 

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Bardzo ciekawe opowiadanie. Edward Mordrake wydaje się postacią historyczną i wykorzystanie go fabularne jest świetnym pomysłem. Nie chcąc nikomu dokuczać, kreacja dużo bardziej wiarygodnia niż “Cierpienia młodego Wertera”.

Dla mnie opowiadanie jest bez zarzutu. Gratulacje!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Ciekawostka, nie słyszałam o tym panu, a tu proszę – prawdopodobnie potwierdzona historycznie postać. :)

Pecunia non olet

BarbarianCataphract,

albo ja niepotrzebnie napisałam o nim w przedmowie…

Dziękuję bardzo za miły komentarz i klika!

 

 

Radku,

no właśnie kiedyś myślałam, że jest postacią historyczną, a potem gdzieś doczytałam, że jest jedną z postaci wymyślonych przez pewnego pisarza, który stworzył również inne: 

https://www.newspapers.com/clip/81960531/the-wonders-of-modern-science-by/

Więc nie wiadomo już do końca. Ja wolę myśleć, że to legenda ;p

Tobie również dziękuję za miły komentarz i klika!

 

bruce,

Powyższe słowa uznaję za ogromny komplement, absolutnie niezasłużony, niemniej serdecznie za nie dziękuję.

Jak najbardziej zasłużony ;) nawet teraz mam wrażenie, że jesteś dobrym duszkiem, bo pilnie śledzisz, co pod moim opowiadankiem się dzieje :) czuję się zaopiekowana :)

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Jak najbardziej zasłużony ;) nawet teraz mam wrażenie, że jesteś dobrym duszkiem, bo pilnie śledzisz, co pod moim opowiadankiem się dzieje :) czuję się zaopiekowana :)

heart

Pecunia non olet

Intrygujący szorcik.

Historia wciągająca, mimo konkursowego limitu słów. Dało się odczuć nieco gotyckiego klimatu, plus za wykorzystanie legendy, której przyznam szczerze nie znałem. 

Podobało się :)

Storm,

dziękuję pięknie :)

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Ciekawy pomysł, dobrze ograny fabularnie. Stylistycznie IMHO czasem przydałoby się podszlifować, bo nie zawsze stylizacja wydaje się w 100% przekonująca (“”jej koszula była bielsza od restauracyjnych obrusów” brzmi IMHO nie najlepiej), ale to generalnie, moim zdaniem, zupełnie udany tekst.

ninedin.home.blog

Hmmm. Nie słyszałam wcześniej o bohaterze. Ale skoro kiedyś żył naprawdę (a przynajmniej niektórzy wydają się w to wierzyć), to gdzie tu jest fantastyka?

Przerąbane facet miał. To już Voldemort w gościach na czyjejś głowie zachowywał się lepiej.

W kwestii głosowania na starszy odpowiednik psychiatryka głosowałabym na przytułek. Albo idź całkiem w inną stronę – “w kaftanie bezpieczeństwa”. On istniał co najmniej od XVIII wieku.

Randkę można zastąpić schadzką, chociaż ona chyba bardziej sugeruje seks.

 

Babska logika rządzi!

Hej ninedin,

 

ach, z tą moją stylistyką zawsze problem ;/ ale przynajmniej wiem, jakiej kwestii powinnam więcej poświęcić uwagi.

A jeśli mimo tego nadal uważasz, że to

zupełnie udany tekst.

to dziękuję pięknie :)

 

 

Hej Finkla!

Uff, już się bałam, że mnie pominiesz ;p

Ale skoro kiedyś żył naprawdę (a przynajmniej niektórzy wydają się w to wierzyć), to gdzie tu jest fantastyka?

Po pierwsze, nie wiemy tego, a po drugie na wszelki wypadek opisałam brata jako wcielenie demona… chyba że ktoś arbitralnie wierzy w demony, to wtedy faktycznie mamy problem.

 

Z tym przytułkiem czy kaftanem to się zastanowię i sprawdzę, czy zmiana nie przekroczy limitu słów.

Mi też schadzka kojarzy się ze spotkaniem w jednym, konkretnym celu. Nie wydaje mi się, by randka była słowem nieodpowiednim, bo jest to chyba galicyzm od rendez-vous, a te pojawiały się w Polsce od XVII wieku.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Uff, już się bałam, że mnie pominiesz ;p

Nie no, toć nie pominę. Tylko mam poślizg…

No to może to rendez-vous albo inne tete-a-tete? Swoją szosą, ciekawe, za ile słów liczą się takie konstrukcje z dywizem.

Babska logika rządzi!

Cześć!

Ciekawy pomysł, choć widziałam już go w innym utworze, no ale co z tego. Początek fajny, podobało mi się, jak już z przejęcia miał odkładać słuchawkę bez podania szczegółów, było to bardzo ludzkie :) Ogólnie Twoje dialogi są sympatyczne, ale sądzę, że zabrakło Ci znaków, żeby doprowadzić do finału. Nie znaczy to, że nie jest wiarygodny, dobrze wytłumaczyłaś, dlaczego główny bohater zdecydował się na taki krok, ale nie zdążyłam się tym przejąć. Ot, po prostu skończyło się opowiadanie. Niemniej czytało się dobrze i uważam, że na bibliotekę zasługuje.

Pozdrawiam!

Cześć, HollyHell!

 

Jej koszula była bielsza od restauracyjnych obrusów, a chabrowa, opięta suknia nadawała kobiecości i powabu.

ej, tak się da? Suknia i koszula? Czy to nie powinna być spódnica? (ja pytam poważnie, bo może da się to jakoś nosić ze sobą, ale nie potrafię sobie tego wyobrazić)

 

U-hu-hu. Ponury tekst. Chociaż, jak widzę, oparty na innej historii (co sprawdziłem już po zakończeniu tekstu). W trakcie na myśl przychodził mi Janus, zresztą sam tytuł zdradzał o czym będzie.

Początkowo nie mogłem się zorientować w realiach czasowych.

Cóż, nie chciałbym mieć takiego obcego, chyba żeby podpowiadał dobrze na klasówkach, ale później? Hmm… przychodzi mi na myśl kilka drastycznych rozwiązań ;)

Napisane całkiem ok.

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

ej, tak się da? Suknia i koszula? Czy to nie powinna być spódnica? (ja pytam poważnie, bo może da się to jakoś nosić ze sobą, ale nie potrafię sobie tego wyobrazić)

Krokusie, wiesz że mnie to też w pierszej sekundzie ugryzło? Bo współcześnie tego co nazwiemy “suknią” czy “sukienką” nie łączy się z koszulą. Ale wydaje mi się, że historycznie owszem. Pytanie jeszcze czy coś takiego funckjonowało w czasach i w miejscu, gdzie akcja się dzieje, ale tu trzeba chyba specjalisty żeby rozsądzić.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Finklo,

może po prostu zastąpię randkę spotkaniem? Chyba tak zrobię.

 

 

avei,

Dziękuję, że doceniłaś poszczególny fragment – denerwowałam się tak samo, jak bohater (tym bardziej że nienawidzę telefonów ;p). Słusznie zauważyłaś – limit słów był bardzo ograniczający, gdyby nie on, opowiadanko wybrzmiałoby lepiej.

Ślicznie dziękuję za komentarz i klika!

 

 

Krokusie!

No, w końcu się doczekałam Twoich odwiedzin :)

Masz rację co do spódnicy/sukni. Powinna być spódnica! Już to poprawiam. Cóż, to tylko pokazuje, jak “kobieca” jestem – nie odróżniam sukni od spódnicy i w sumie nigdy mnie to nie interesowało… ;p

Dziękuję za odwiedziny i klika!

 

 

mindenamifaj,

macie z Krokusem rację, to powinna być spódnica, a nie suknia. Wtedy łączono koszule ze spódnicami, a suknia stanowi jedną całość.

 

 

Widzę, że opowiadanko dostało się do Biblioteki, czego, szczerze mówiąc, kompletnie się nie spodziewałam. To moje pierwsze opowiadanie na konkurs, a limit słów okropnie utrudniał realizację…

Dziękuję Wam wszystkim serdecznie, you made my day!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

ej, tak się da? Suknia i koszula? Czy to nie powinna być spódnica? (ja pytam poważnie, bo może da się to jakoś nosić ze sobą, ale nie potrafię sobie tego wyobrazić)

Spódnica też może być, zależy jak to sobie Autorka wyobraziła. Ale sukienka plus koszula też jest możliwa – kilka(naście) lat temu spotykało się takie zestawy. A historycznie – o ile mi wiadomo, koszula była traktowana jak bielizna, na nią nakładano szaty wierzchnie. Tylko natenczas koszuli żaden obcy nie oglądał (jak obecnie gatek czy stanika). Ale, hej, czy ktoś zna taką głupotę, której nie wymyśli moda? Od ilu lat ludzie latają w podartych portkach?

Zresztą, były stroje z rozcięciami w rękawach, a przez te dziury wyglądało to, co człowiek miał pod spodem. Może i koszula…

Babska logika rządzi!

Cześć,

 

Wow… Bardzo fajne opowiadanie, świetnie się czytało. Trochę skradłaś mi pomysł, bo również chodzi mi po głowie napisanie opka o tzw. “drugim obliczu”, czy rozdwojeniu jaźni, jak zwał tak zwał. Może trochę w innej formie. 

Był humor, było realistyczne przedstawienie wydarzeń, były emocje targające bohaterem i czytelnikiem, tylko w końcówce zrobiło się trochę smutno.

 

Pozdrawiam i powodzenia.

Finklo,

słusznie zauważyłaś, że kilkaset lat temu koszula obecnej koszuli raczej nierówna… Ale (jeszcze) nie wiem, czy nazywali po prostu koszulę koszulą, czy jakoś inaczej.

 

 

JPolsky,

Dziękuję za tę jakże pozytywną opinię ;) nic nie stoi na przeszkodzie, byś zrealizował swoje opko o drugim obliczu… chętnie takowe przeczytam.

Pozdrawiam serdecznie :)

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Witaj HollyHell!

 

Temat rodzeństwa syjamskiego jest fascynujący. Tym bardziej, kiedy chodzi nie o dwie głowy, ale dwie twarze w (na?) jednej głowie. Z drugiej strony nie jest łatwo wczuć się w to, co taki delikwent sobie może myśleć i jak właściwie wygląda interakcja między nim, a “tym drugim”. Tobie udało się pokazać tę relację w sposób na tylke atrakcyjny, że czytałem z zapartym tchem, ciekaw jak to wszystko się skończy. Końcówka pesymistyczna, ale właściwie logicznie wynika z treści opowiadania.

Dobrym zabiegiem było też stopniowe ujawnianie na czym polega dziwactwo Edwarda. I chociaż w pewnym momencie zacząłem się domyślać o co chodzi, to ta towarzysząca mi niepewność, dodawała historii uroku. Powiem nawet, że miałbym ochotę przeczytać “pełnokrwiste” opowiadanie o losach Edwarda, o jego zmaganiu się z rzeczywistością i widzeniu świata. Temat wymagający głębszej eksploracji!

 

Po przeczytaniu komentarzy innych, podzielam opinię Avei, że trochę zabrakło przejścia z głównej fabuły do końcowej decyzji bohatera (według mnie wystarczyłoby kilka dodatkowych zdań). Ale w sumie to drobiazg, który nie psuje pozytywnego odbioru całości.

ale sądzę, że zabrakło Ci znaków, żeby doprowadzić do finału. Nie znaczy to, że nie jest wiarygodny, dobrze wytłumaczyłaś, dlaczego główny bohater zdecydował się na taki krok, ale nie zdążyłam się tym przejąć.

 

Hej Kronosie,

wow, jaki pozytywny komentarz, aż serduszko rośnie, dziękuję!

 

Kto wie, może kiedyś napiszę na ten temat “pełnokrwiste” opowiadanie, jeśli mi się uda, bo, jak wspominałam w przedmowie, na razie nie wychodzi mi pisanie dwa razy na ten sam temat…

 

Tak, zdaję sobie sprawę, że zbyt szybko przeskoczyłam z głównej fabuły do końcowej decyzji, niestety limit słów na konkurs uniemożliwił rozwinięcie historii i dodanie bardziej płynnego (płynniejszego?) przejścia.

 

Jeszcze raz dziękuję za motywującą opinię, arigato!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Ciekawy klimacik i dzięki tobie też poczytałem o tym ludziu:)

Po spojrzeniu na tytuł od razu zobaczyłam w głowie profesora Quirrella z twarzą Voldemorta z tyłu głowy xD Jak widać, przeczucie mnie nie zawiodło, niemniej nie odebrało mi to przyjemności z czytania. Potknęłam się co prawda ze dwa razy na jakichś małych niedociągnięciach, ale wrażenia i tak pozostają pozytywne :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Witaj vrchamps,

dziękuję! Fajnie, że poczytałeś o tej postaci, ciekawa sprawa, prawda? :)

 

NaNa,

o, dawno Cię nie widziałam, miła niespodzianka :)

Umieszczając tytuł taki, a nie inny, byłam pewna, że raczej wszyscy zrozumieją go metaforycznie :) ale dobrze, że i tak czytanie sprawiło Ci przyjemność, mimo że potraktowałaś tytuł dosłownie ;p

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Dobry wieczór,

Oj, to było bardzo, ale to baardzo… smutne. Przeczytałam jednym tchem, zaintrygowana co będzie na końcu, z nikłą nadzieją, że może tego demona (jako zbłąkaną duszę, która dopadła biedną ofiarę, lub jako chorobę psychiczną, którą jednak da się uleczyć albo której objawy da się uśpić), uda się jednak przepędzić. Jednak rzeczywistość, jak to zwykle bywa, okazała się brutalniejsza od najśmielszych podejrzeń. 

To wszystko sprawiło, że pomysł na opowiadanie i wykonanie bardzo mi się podobał :)

Pozdrawiam serdecznie,

Baska.Szczepanowska,

 

dziękuję za odwiedziny i pozytywny komentarz :) jeśli czytałaś jednym tchem, to bardzo dobrze!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

 

Na wstępie plus za świetny pomysł na realizację konkursowego tematu! Ciekawym zabiegiem było też granie niedopowiedzeniami – do czasu sceny u lekarza czytelnik niezaznajomiony z przypadkiem Edwarda Mordrake’a może interpretować „głos z tyłu głowy” jako metaforę lęków bohatera, a nie faktyczną drugą twarz. Niezłe odkrycie kart! ;)

Jako że tekst nawiązuje do opowieści gotyckiej, warto byłoby poświęcić więcej przestrzeni na budowanie nastroju; można by się też pokusić o lekką stylizację języka dialogów. Tutaj jednak opowiadanie nieco traci, momentami wypada zbyt współcześnie. Spotkanie z Marią też przydałoby się obudować konwenansami epoki wiktoriańskiej – na tym etapie znajomości Edward raczej nie miałby okazji widywać się z nią sam na sam (może rozmawialiby na przyjęciu albo poszli na spacer w towarzystwie przyzwoitki).

Zakończenie odpowiednie dla konwencji, choć rozwiązanie akcji wypadło trochę zbyt prosto – czytelnik poznaje tylko ostatni epizod z życia bohatera, a to może być za mało, żeby uzasadnić podjęcie przez niego tak drastycznego kroku.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Hej black_cape,

 

Niezłe odkrycie kart! ;)

Dzięki :) też jestem z tego dumna.

 

można by się też pokusić o lekką stylizację języka dialogów. Tutaj jednak opowiadanie nieco traci, momentami wypada zbyt współcześnie.

Tak, mimo że uwielbiam pisać powieści historyczne, mam z tym duży problem.

 

Spotkanie z Marią też przydałoby się obudować konwenansami epoki wiktoriańskiej – na tym etapie znajomości Edward raczej nie miałby okazji widywać się z nią sam na sam (może rozmawialiby na przyjęciu albo poszli na spacer w towarzystwie przyzwoitki).

Racja.

 

Zakończenie odpowiednie dla konwencji, choć rozwiązanie akcji wypadło trochę zbyt prosto – czytelnik poznaje tylko ostatni epizod z życia bohatera, a to może być za mało, żeby uzasadnić podjęcie przez niego tak drastycznego kroku.

Racja, niestety limit znaków też się do tego przyczynił.

 

Dziękuję za udział w konkursie!

Dziękuję za konstruktywny komentarz!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Nowa Fantastyka