- Opowiadanie: Bardjaskier - Przemiana

Przemiana

Hej jest jedno czy dwa wulgarne słowa jednak nie jestem pewien czy należy oznaczyć go jako 18 + 

regulatorzy mam nadzieje, że lekcję odrobiłem:) . Miłej lektury i zachęcam też do przeczytania Kuriera jest już poprawiony zgodnie z wskazówkami regulatorów :) 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy, Użytkownicy II, Użytkownicy III

Oceny

Przemiana

Philip siedział na kanapie wpatrując się w telewizor, który od ponad piętnastu minut wyświetlał blok reklamowy. 

 

Drżą­cą dło­nią zdo­łał tra­fić w od­po­wied­ni przy­cisk pi­lo­ta. Kanał zmie­nił się, lecz na kolejną re­kla­mę. Przed­sta­wia­ła męż­czy­znę w BMW. Oma­wia­nym pro­duk­tem jak są­dził, był sa­mo­chód. Choć słu­cha­jąc głosu nar­ra­to­ra, który in­for­mo­wał go o sa­tys­fak­cji i speł­nie­niu, wcale nie był tego taki pe­wien. 

Zmru­żył oczy przy­glą­da­jąc się go­ścio­wi w aucie. Facet miał taki wyraz twa­rzy, jakby na miej­scu pa­sa­że­ra sie­dzia­ła nie­zła laska i ro­bi­ła mu do­brze. Phi­lip nie bar­dzo ro­zu­miał, co to wszyst­ko miało wspól­ne­go z sa­mo­cho­da­mi. 

 

Po­ja­wi­ła się nowa reklama. Mło­dzi lu­dzie. Bar­dzo po­bu­dze­ni tań­czy­li, ska­ka­li, byli nie­zwy­kle ra­do­śni, do tego stop­nia, że Phi­lip po­my­ślał, iż bę­dzie to re­kla­ma wódki. Po­my­lił się jednak, głos z ekra­nu mówił o przy­jaź­ni, za­spo­ko­je­niu po­trzeb, o tym że lu­dzie są ważni. Słowa "po­trzeb­ny", "szczę­śli­wy", “ważny” głos po­wta­rzał ni­czym man­trę. W końcu mło­dzi lu­dzie znik­nę­li, za­stą­pie­ni bia­łym na­pi­sem na czer­wo­nym tle wy­peł­nia­ją­cym ekran. Wraz z po­ja­wie­niem się blon­dyn­ki, my­ją­cej zęby z takim prze­ję­ciem, jakby trzy­ma­ła w dłoni pe­ni­sa, a nie szczo­tecz­kę do zębów, Phi­lip do­szedł do wnio­sku, że to ko­niec. Czas naj­wyż­szy był na prze­obra­że­nie. 

 

Wy­prę­żył się i poczuł, że krę­go­słup pękł w kilku miej­scach. Tułów zwi­sał chwi­lę bez­wład­nie. W końcu Phi­lip zdo­łał go dźwi­gnąć do pionu. Już wy­pro­sto­wa­ny, po­czuł jak ko­la­na wy­gię­ły się w stro­nę ple­ców, skóra pękła w oko­li­cy ko­stek, gdy twar­dy chi­ty­no­wy pan­cerz od­nó­ży wy­cią­gnął ciało w górę. 

 

Za­mru­gał bar­dzo szyb­ko, czu­jąc swę­dze­nie w oczo­do­łach. Pod­niósł dło­nie, któ­rych palce po­pę­ka­ły. Skóra zwi­sa­ła z ostrych wło­sków pa­ty­ko­wa­tych od­nó­ży, wy­ro­słych w ich miej­scu. Się­gnął nimi do twa­rzy i wy­grze­bał gałki oczne. Po­cią­gnął nieco skórę, by nowe mo­zai­ko­we oczy, wy­peł­nio­ne setką om­ma­ti­diów, mogły w pełni ob­ser­wo­wać oto­cze­nie. 

 

Tylne od­nó­ża ugię­ły się; po czym sko­czył i przy­warł do su­fi­tu przy­lga­mi, w które wy­po­sa­żo­ne były nowe palce. Po­czuł dła­wie­nie, roz­warł usta, z któ­rych wy­le­ciał długi obły kształt. Zwi­sał chwi­lę, a na­stęp­nie, za­czął się zwi­jać. Philip po­pra­co­wał nad nim chwi­lę, tre­nu­jąc ssaw­kę. Od­kry­ł, że może po­ru­szać nią spraw­nie w róż­nych kie­run­kach. Po obu stro­nach twa­rzy, w miej­scu gdzie wcze­śniej były po­licz­ki, wy­su­nę­ły się dwie żu­wacz­ki, po­wo­du­jąc, że zbęd­na już teraz szczę­ka, zwi­sła ode­rwa­na od resz­tek czasz­ki na ka­wał­ku skóry. Upar­cie dyn­da­ła i nie chciała od­paść.

 

Wtedy drzwi miesz­ka­nia na trze­cim pię­trze bloku, uchy­li­ły się. Wszedł mały czło­wiek w gar­ni­tu­rze i z tecz­ką.

 

"Wy­bor­nie" – po­my­ślał Phi­lip, był okrop­nie głod­ny po prze­obra­że­niu. Nie bar­dzo wie­dział, jak ko­rzy­stać z no­we­go ciała, więc sku­pił się na tym, co miał opa­no­wa­ne.

Sięgnął ssawką do komody i otwarł szufladę. Czło­wiek okrą­żał go, mam­ro­cząc coś nie­zro­zu­mia­le. Phi­lip od­bie­rał te dźwię­ki całym sobą, wło­ski na 

ple­cach re­ago­wa­ły na każde drga­nie po­wie­trza, gdy czło­wie­czek mówił z coraz więk­szym prze­ję­ciem.

 

Ssaw­ka wśli­zgnę­ła się do szu­fla­dy i od­na­la­zła to czego szu­kał, nóż my­śliw­ski. Owi­nę­ła się wokół rę­ko­je­ści. Było mu nieco wstyd, że musi się po­słu­gi­wać na­rzę­dziem, mając do dys­po­zy­cji tak wspa­nia­łe atry­bu­ty. "Przyj­dzie na to czas" – po­my­ślał. Jesz­cze na­uczy się z nich ko­rzy­stać, teraz miał chęć na praw­ni­ka. A ten tu wy­glą­dał mu na praw­ni­ka.

 

Philip za­czął peł­znąć po su­fi­cie w stro­nę go­ścia cho­wa­ją­ce­go się za ka­na­pą, wy­ma­chiwał ostrzem w wi­ją­cej się ssaw­ce, ni­czym żą­dłem. Czło­wiek za­sła­niał się tecz­ką, jak tar­czą, co rusz uni­ka­ł pchnięć, lub od­bi­ja­ł je. Phi­lip zi­ry­to­wa­ny zwi­nął na­rząd, ni­czym motyl trąb­kę, po czym wy­strze­lił, mio­ta­jąc nożem w stro­nę ofia­ry. 

 

Miał wra­że­nie, że tra­fił ostrzem w pod­brzu­sze. Praw­nik oparł się o ścia­nę, na­stęp­nie prze­su­nął wzdłuż niej. Wy­ma­cał drżą­cą dło­nią fotel i usiadł w nim cięż­ko

.

Phi­lip opu­ścił się na pod­ło­gę. W kilku szyb­kich ru­chach zna­lazł się przy opar­ciu. Ssaw­ką oto­czył szyję po­ję­ku­ją­cej ofia­ry. Żu­wacz­ki za­ci­snę­ły się na gło­wie praw­ni­ka, prze­su­wa­jąc się cen­ty­metr po cen­ty­me­trze. Philip za­czął po­ma­łu pochłaniać pierw­szy owa­dzi po­si­łek. 

 

****

 

Ar­thur z te­le­fo­nem ko­mór­ko­wym przy uchu słu­chał żony, in­for­mu­ją­cej go o czym nie może za­po­mnieć w dniu dzi­siej­szym. Mó­wi­ła tonem, któ­re­go nie zno­sił. Wszyst­ko­wie­dzą­cym, w ten sposób dawała mu do zro­zu­mie­nia, że trze­ba mu każdą spra­wę tłu­ma­czyć. W prze­ciw­nym wy­pad­ku z pew­no­ścią o czymś za­po­mni, jakby miał sześć, a nie pra­wie sześć­dzie­siąt lat. Przez to, cała roz­mo­wa za­mie­ni­ła się w jej mo­no­log prze­ry­wa­ny, od czasu do czasu, po­ta­ki­wa­niem Arthura.

 

Stał tak długo w korku spo­wo­do­wa­nym świa­tła­mi, że za­po­mniał, iż po­wi­nien zmie­nić pas. Gdy tylko za­pa­li­ło się zie­lo­ne świa­tło, wrzu­cił kie­run­kow­skaz i skrę­cił. Mer­ce­des na pasie obok nie za­mie­rzał go wpu­ścić. Za­ha­mo­wał w ostat­niej chwi­li, kie­row­ca mer­ce­de­sa po­ka­zał mu wy­mow­ny gest. 

 

– Kurwa mać – wy­ce­dził do słu­chaw­ki, wście­kły na sie­bie, że nie prze­ło­żył te­le­fo­nu do dru­giej ręki, zmu­szo­ny teraz zmie­nić bieg lewą. 

– Co pro­szę? – ode­zwa­ła się żona. 

– Nie, to nie do cie­bie – wy­ce­dził. Świa­tło zmie­ni­ło się na czer­wo­ne. Na szczę­ście, na pasie, na który za­mie­rzał zje­chać, ko­bie­ta w toy­ocie zli­to­wa­ła się nad nim. Kiw­nął jej i zajął wolne miej­sce do skrę­tu w prawo. 

– Co się z tobą dzie­je? Zro­bi­łeś się ner­wo­wy i taki or­dy­nar­ny ostat­ni­mi czasy – cią­gnę­ła żona. 

– Ko­cha­nie prze­pra­szam, stoję od dwu­dzie­stu minut w korku, a je­stem tuż przy miesz­ka­niu ojca. Wiesz jaki tu ruch pa­nu­je, a przez te pie­przo­ne świa­tła kor­ku­je się jesz­cze bar­dziej. 

– Jakie świa­tła? – za­py­ta­ła. 

– Prze­pra­szam – wes­tchnął – o wszyst­kim będę pa­mię­tał. Jed­nak w pierw­szej ko­lej­no­ści muszę pod­je­chać do ojca, żeby pod­pi­sał te­sta­ment, po po­praw­kach które z takim tru­dem na­nie­śli­śmy w ze­szłym ty­go­dniu. Chyba pa­mię­tasz jak trud­no, w obec­nym sta­nie, było prze­ko­nać go do nich. Wszyst­ko jest już przy­go­to­wa­ne, po­trze­bu­ję tylko pod­pi­su ojca. 

– Do­brze, pa­mię­taj o wa­rzy­wach i wi­dzi­my się wie­czo­rem. 

– Ko­cham cię. – Za­koń­czył roz­mo­wę. 

 

Gdy świa­tło zmie­ni­ło się na zie­lo­ne, skrę­cił na osie­dle. Oczy­wi­ście ni­g­dzie nie było miej­sca do za­par­ko­wa­nia. W końcu sta­nął na ko­per­cie, mo­dlił się w duchu, o szyb­kie za­ła­twie­nie spra­wy i po­wrót, nim po­ja­wi się straż miej­ska. 

 

Wbił kod do do­mo­fo­nu i w ostat­niej chwi­li przy­po­mniał sobie, że za­po­mniał dokumentów. Wró­cił się do sa­mo­cho­du. Po­rwał tecz­kę z miej­sca pa­sa­że­ra. Po­now­nie zna­lazł się na klat­ce. Po­wtó­rzył kom­bi­na­cję, by do­stać się do środ­ka. Nie cze­ka­ł na windę, ru­szył na trze­cie pię­tro. Wy­cią­gnął klu­cze do miesz­ka­nia ojca, otwo­rzył zamek i wszedł. 

 

Sta­ru­szek sie­dział na ka­na­pie i pa­trzył w czar­ny ekran te­le­wi­zo­ra.

– Cześć tato – po­wie­dział do Phi­lipa. Sta­ru­szek nie za­re­ago­wał. Gdy mu się przyj­rzał, w od­bi­ciu ki­ne­sko­pu spo­strzegł, że oj­ciec także go ob­ser­wu­je, ko­rzy­sta­jąc z od­bi­cia wy­ga­szo­ne­go ekra­nu. Ar­thur za­mknął ostroż­ne drzwi za sobą, a gdy się ob­ró­cił, oj­ciec już wstał i prze­miesz­czał się, dro­biąc krocz­ka­mi w stro­nę ko­mo­dy. 

-Tato, przy­je­cha­łem w spra­wie te­sta­men­tu, pa­mię­tasz? – Phi­lip spoj­rzał na syna. Uśmie­chnął się, grze­bając w szu­fla­dzie. 

Ar­thur pod­szedł bli­żej i zła­pał ojca za ramię. 

– Wszyst­ko w po­rząd­ku tato? – za­py­tał. 

 

Sta­ru­szek od­wró­cił się, za­mach­nął na Ar­thu­ra my­śliw­skim nożem. Ten od­sko­czył w ostat­nim mo­men­cie. Phi­lip, mimo że drob­ny­mi krocz­ka­mi, prze­miesz­czał się wy­jąt­ko­wo szyb­ko. Skró­cił dy­stans i już miał go na dłu­gość ra­mie­nia, wtedy nóż po­now­nie wy­star­to­wał w stro­nę Ar­thu­ra.

Tym razem za­sło­nił się tecz­ką, w którą ostrze wbiło się z ci­chym stuk­nię­ciem. Ar­thur po­cią­gnął ak­tów­kę, li­czył że wy­rwie nie­bez­piecz­ne na­rzę­dzie z ręki ojca. Nóż jednak po­zo­stał w dłoni Philipa.

 

Ar­thur po­sta­no­wił spró­bo­wać innej tak­ty­ki. Od­su­nął się od star­ca i od­gro­dził od niego ka­na­pą, gdy ten był coraz bli­żej, prze­cho­dził na drugi jej ko­niec. My­ślał go­rącz­ko­wo, co zro­bić z go­ściem, z tak da­le­ce po­su­nię­tą de­men­cją, iż ata­ku­je nożem wła­sne­go syna. "Może za­dzwo­nić po po­go­to­wie?" – od­rzu­cił tę myśl.

Gdy przy­ja­dą i zo­ba­czą Phi­li­pa w takim sta­nie, to może za­po­mnieć o pod­pi­sie i wszyst­kich zmia­nach, które wpro­wa­dzi­li do do­ku­men­tu. Prze­szło mu przez myśl, żeby obez­wład­nić ojca i zmu­sić go do pod­pi­su, a potem za­dzw­onić po pomoc. Po raz drugi okrą­ży­li ka­na­pę, gdy Phi­lip za­trzy­mał się i spoj­rzał na Ar­thu­ra mru­żąc oczy. 

 

– Po­słu­chaj, dosyć tego sza­leń­stwa – po­wie­dział Ar­thur. Wtedy ręka Phi­lip wy­strze­li­ła do przo­du, nóż prze­le­ciał przez dłu­gość ka­na­py i wbił się w brzuch Ar­thu­ra.

Spoj­rzał na rę­ko­jeść i ostrze wy­sta­ją­ce z ciała. Za­chwiał się. "Tylko spo­koj­nie" – po­my­ślał. "Tylko spo­koj­nie". Prze­szedł w stro­nę fo­te­la i usiadł.

Wy­cią­gnął drżą­cą ręką te­le­fon i wy­brał numer na po­go­to­wie. Nim ode­zwa­ła się cen­tra­la, Phi­lip szu­ra­jąc kap­cia­mi, zbli­żył się do opar­cia fo­te­la. Na­chy­lił się, gła­dził Ar­thu­ra po po­licz­ku. 

– Już do­brze tato, nic mi nie bę­dzie, zaraz przy­je­dzie pomoc – po­wie­dział Ar­thur. Twarz ojca przy­ci­snę­ła się do głowy syna. I nagle Ar­thur uświa­do­mił sobie, że oj­ciec liże go po czole. Wy­da­wał przy tym dziw­ne dźwię­ki, przy­wo­dzą­ce sko­ja­rze­nie cmo­ka­nia lub bzy­cze­nia. 

koniec

 

Koniec

Komentarze

Witaj.

 

Na początek sugestie i uwagi co do spraw językowych, które pojawiają się podczas lektury (decyzja zawsze należy ostatecznie do Ciebie – Autora):

 

Przy nielicznych wulgaryzmach na pewno nie ma potrzeby zamieszczania dopisku „18+”, natomiast chwała Ci, że o nich uprzedziłeś tagiem oraz w przedmowie. :)

 

Kolejnym aspektem jest tag o erotyce, który powinien się tu znaleźć.

W przedmowie nie musisz pisać, że poprawiłeś inne opowiadania, widniejąca przy nich gwiazdka na pewno wskaże czytelnikom, że są tam nowe komentarze (np. Twoje). :)

 

Od dobrych 15 minut leciały reklamy. – trochę zgrzyta tu styl

 

Przekaz był tak strasznie mało subtelny, a treść właściwie całkowicie niezrozumiała. – tu podobnie

 

Właśnie wyświetlał się mężczyzna w samochodzie. – i tutaj

 

Zmrużył oczy przyglądając się gościowi w aucie. Miał taki wyraz twarzy, jakby na siedzeniu pasażera siedziała niezła laska i robiła mu dobrze. Nie bardzo rozumiał, co to wszystko miało wspólnego z samochodami. – nie do końca jasny jest podmiot zdania drugiego, bo wcześniej był nim Filip; podobnie z podmiotem zdania trzeciego

 

Na kolejnym ujęciu skakali, byli bardzo radośni. – znowu zgrzyta mi styl

 

W końcu młodzi ludzie zniknęli, zastąpieni białym napisem na czerwonym tle wypełniającym ekran. Wraz z pojawieniem się blondynki, myjącej zęby z takim przejęciem, jakby trzymała w dłoni penisa, a nie szczoteczkę do zębów, doszedł do wniosku, że to koniec. Czas najwyższy (przecinek) by się przeobrazić. – podmiot zdania jest całkiem niejasny; dlaczego teraz był najwyższy czas na przemianę?

 

Wyprężył się, czując jak kręgosłup łamie się w kilku miejscach. Kolana wygięły się w stronę pleców, skóra pękła w okolicy kostek, gdy twardy chitynowy pancerz odnóży wyciągnął jego ciało w górę. Tułów zwisał chwilę bezwładnie. W końcu dźwignął się powoli, aż udało mu się uzyskać pion. – w tym fragmencie znowu posypała się składnia, podmiotem przedostatniego zdania jest tułów, ale w następnym piszesz o nim, że się dźwignął do pozycji pionowej

 

Zamrugał bardzo szybko, czując swędzenie w oczodołach. Podniósł dłonie, których palce popękały. Skóra zwisała z ostrych włosków patykowatych odnóży, które wyrosły w ich miejscu. Sięgnął nimi do twarzy i wygrzebał gałki oczne. Pociągnął nieco skóry, by jego nowe mozaikowe oczy, wypełnione setką ommatidiów, mogły w pełni spojrzeć na świat owadzimi oczyma.

Tylne odnóża ugięły się, po czym wybił się i przywarł do sufitu przylgami, w które wyposażone były jego nowe palce. – czyli – jak rozumiem – podczas tej przemiany palce zostały odbudowane i wyrosła na nich nowa skóra?

 

Zwisał chwilę, a następnie, zaczął się zwijać. Popracował nad nim chwilę, trenując ssawkę. Nie tylko się zwijała, lecz poruszał nią sprawnie w różnych kierunkach. Po obu stronach twarzy, w miejscu gdzie wcześniej znajdowały się policzki, wysunęły się dwie żuwaczki, powodując że zbędna już teraz szczęka, (zbędny przecinek?) zwisała oderwana od resztek czaszki na kawałku skóry, uparcie chwiejąc się i nie chcąc odpaść. – sporo powtórzeń w jednym akapicie; trzeba tu też poprawić styl zdań

Wtedy drzwi mieszkania, (zbędny przecinek?) na trzecim piętrze bloku, uchyliły się.

 

Ssawka chwyciła uchwyt szuflady, pociągnął i ta wysunęła się. – powtórzenie; niezrozumiała druga część zdania – podmiotem jest tu ssawka, zatem – co pociągnęło?

 

Zaczął pełznąć po suficie za swą ofiarą, wymachując ostrzem w wijącej się ssawce, niczym żądłem. – gdzie zatem była ofiara?

 

Człowiek jednak zasłaniał się teczką, jak tarczą, co rusz unikając pchnięć, lub odbijając je. Zirytowany zwinął narząd, niczym trąbkę motyla, po czym wystrzelił, miotając nożem w stronę ofiary. – tutaj znowu sypie się składnia – najpierw podmiotem jest człowiek, a potem zwija on narząd

 

Wszystkowiedzący i dający do zrozumienia, że trzeba mu wszystko tłumaczyć. W przeciwnym wypadku z pewnością o czymś zapomni, jakby miał sześć, a nie prawie sześćdziesiąt lat. Przez to wszystko, cała rozmowa zamieniła się w jej monolog przerywany, (przecinek trzeba przesunąć o wyraz wcześniej) od czasu do czasu, (zbędny przecinek) jego potakiwaniem. – znów sporo powtórzeń w tym samym, dość krótkim akapicie

 

 

A zatem pod kątem kwestii technicznych trzeba popoprawiać starannie całość, ja już dalszych usterek nie wypisuję.

 

Bardzo dobrze, że ćwiczysz teraz na krótszych tekstach, ale nie zamieszczaj ich tak szybko jeden po drugim, bo nie nadążysz z poprawianiem, a i czytelników może być mniej. Ważne, aby skupić się na jednym czy dwóch opowiadaniach, ale podszlifować w nich, co się da i dopiero publikować. Ciągle pojawiają się u Ciebie te same usterki – powtórzenia, składnia i styl. Na tym musisz się skupić. Przy okazji warto zwrócić uwagę na wyraz „się”, bo i jego powtórzeń w całym szorcie jest mnóstwo (bywa, że zdanie po zdaniu i w każdym też jest niejedno „się”).

 

Cała przemiana, opis monstrum, jego zachowanie i wygląd są bardzo ciekawe.

 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Hej! Zgadzam się z przedmówczynią, że tekst wymaga trochę poprawek, może jakiegoś “odleżenia”, żeby spojrzeć na niego świeżym okiem? Co do +18, to do jego zamieszczenia prędzej przekonałaby mnie właśnie początkowa erotyka, niż kilka drobnych wulgaryzmów. Właściwie nie jestem pewien, czemu te reklamy ze wstępu służą w całym tekście? Są jakimś zapalnikiem w postępującej chorobie starca? Jego instynkty robią się bardziej pierwotne, przez co wszędzie dostrzega prymitywny popęd? A ostatnie reklamy o szczęściu i byciu potrzebnym? To jakieś przesłanie o tym, że sam Filip stał się bezwartościowy w oczach swojej rodziny, która chce go tylko wydoić z pieniędzy? Sam nie jestem pewien.

Natomiast opis przemiany wyszedł sugestywnie i “mięsiście”, choć początkowo myślałem, że tekst będzie jednak “straszył” jakąś piorącą mózg formą reklamy w telewizorze. Tak czy inaczej, wyszło nawet fajnie, czytało się przyjemnie mimo wypisanych wyżej potknięć.

A i jeszcze jedno pytanie: czemu właściwie Filip ma polską pisownię swojego imienia, a Arthur już zagraniczną? Matka była obcokrajowcem, czy może to tylko taki wybór stylistyczny?

Pozdrawiam.

 

Hej 

Super dzięki za wszystkie wskazówki. Pod Kurierem trochę mi zabrakło informacji na temat stylu. Fajnie, że wyszła też składnia. Co do powtórzeń muszę sprawdzić jeszcze raz wydawało mi się że się ich pozbyłem jednak wychodzi na to że nie do końca :). 

 

Czekam z niecierpliwością na informację co do fabuły. Czy się nie ciągnie, a może jest czegoś za mało. No już nie wspominając o klimacie. Czy są choć trochę niepokojące w końcu oba to horrory a czym jest opowiadanie grozy jeśli nie ma w nich jej choć odrobiny :D

 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Groza jest i elementy horroru z pewnością są, podobnie jak i fantastyka, skoro następuje przemiana bohatera w takie przerażające monstrum, w dodatku atakujące ludzi i dochodzi do kolejnych wstrząsających wydarzeń. :) Jednak wielu czytelników zraża ilość usterek technicznych i nie kończą nawet opowiadania, o komentowaniu nie wspominając. 

Najlepiej przeczytać sobie tekst na spokojnie na głos i poprawiać stopniowo. Każdy z nas tak robi. Jak już Ci wcześniej wspomniałam, nie ma ludzi nieomylnych. :)

Pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Morgoth

 

 

Hej 

Dzięki za przeczytanie i wskazówki. Co do imion bohaterów to przeoczenie powinny być angielskie :). 

 

 

 

“Właściwie nie jestem pewien, czemu te reklamy ze wstępu służą w całym tekście? Są jakimś zapalnikiem w postępującej chorobie starca? Jego instynkty robią się bardziej pierwotne, przez co wszędzie dostrzega prymitywny popęd? A ostatnie reklamy o szczęściu i byciu potrzebnym? To jakieś przesłanie o tym, że sam Filip stał się bezwartościowy w oczach swojej rodziny, która chce go tylko wydoić z pieniędzy? Sam nie jestem pewien.” 

 

 

 

Bardzo mnie cieszy że zwracasz na to uwagę i wspominasz o tym. Ilość pytań które postawiłeś oznacza, że ten fragment opowiadania spełnił swoje zadanie :)

 

 

Morgoth i bruce

 

Super że potów się podoba :) dzięki 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Plastyczna, przerażająca i pełna błędów wizja.

Sugeruję betowanie.

 

Postanowił innej taktyki.

Spróbował, lub postanowił użyć innej taktyki.

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush

 

 

Hej 

Dzięki i chyba faktycznie skorzystam następnym razem z betowania bo ja ich zwyczajnie nie widzę do chwili gdy nie zostaną mi wytknięte :) 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Warto zajrzeć do Hyde Parku, gdzie są ciekawe konkursy z super nagrodami dla Nowych Użytkowników (np. “Przygoda z cytatem”). :)

Pecunia non olet

bruce

 

“Groza jest i elementy horroru z pewnością są, podobnie jak i fantastyka, skoro następuje przemiana bohatera w takie przerażające monstrum, w dodatku atakujące ludzi i dochodzi do kolejnych wstrząsających wydarzeń. :) Jednak wielu czytelników zraża ilość usterek technicznych i nie kończą nawet opowiadania, o komentowaniu nie wspominając. 

Najlepiej przeczytać sobie tekst na spokojnie na głos i poprawiać stopniowo. Każdy z nas tak robi. Jak już Ci wcześniej wspomniałam, nie ma ludzi nieomylnych. :)

Pozdrawiam, powodzenia. :)” 

 

 

Hej 

Dzięki za podpowiedzi właśnie zabieram się za wprowadzanie poprawek :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

bruce 

 

 

 

Hej 

Poprawione. Prawie całość :)

 

 

 

“W końcu młodzi ludzie zniknęli, zastąpieni białym napisem na czerwonym tle wypełniającym ekran. Wraz z pojawieniem się blondynki, myjącej zęby z takim przejęciem, jakby trzymała w dłoni penisa, a nie szczoteczkę do zębów, doszedł do wniosku, że to koniec. Czas najwyższy (przecinek) by się przeobrazić. – podmiot zdania jest całkiem niejasny; dlaczego teraz był najwyższy czas na przemianę?”

 

 

Nie wiem czy o to chodziło ale dodałem tam imię bohatera dla pewności że to właśnie on postanowił się przeobrazić. Jeśli chodzi o kwestię dla czego akurat ta chwila była dla Phila najbardziej odpowiednia to tego nie wie nikt po za nim samym :)

 

 

“Zamrugał bardzo szybko, czując swędzenie w oczodołach. Podniósł dłonie, których palce popękały. Skóra zwisała z ostrych włosków patykowatych odnóży, które wyrosły w ich miejscu. Sięgnął nimi do twarzy i wygrzebał gałki oczne. Pociągnął nieco skóry, by jego nowe mozaikowe oczy, wypełnione setką ommatidiów, mogły w pełni spojrzeć na świat owadzimi oczyma.

Tylne odnóża ugięły się, po czym wybił się i przywarł do sufitu przylgami, w które wyposażone były jego nowe palce. – czyli – jak rozumiem – podczas tej przemiany palce zostały odbudowane i wyrosła na nich nowa skóra?”

 

 

 

 

Tak :) Pękły stare a w ich miejscu wyrosły nowe, które były owadzie więc nie miały skóry. To co z nich zwisało to stara skóra z popękanych palców. ( popękane palce, zwisająca skóra owadzie odnóża teraz jak na to paczę to faktycznie wyszło dość makabrycznie :) ) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardjaskierze, dziękuję za te wyjaśnienia, ale ważne, aby w jakiś sposób wpleść je do tekstu. Skoro najpierw piszesz, że palce popękały, nie mogą potem nagle pojawić się nowe, w dodatku z przylgami, jeżeli w międzyczasie opowiadałeś szczegółowo o całej przemianie, lecz o palcach – wcale. Tutaj podałam Ci konkretny przykład, jak bardzo trzeba zwracać uwagę na wszelkie szczegóły.  

 

Co do podmiotu, jeśli go wyjaśniłeś, jest ok. 

 

Jeżeli według Ciebie jako Autora tylko bohater wie, dlaczego w danym momencie był najlepszy czas na przemianę, też powinieneś o tym napisać tak, jak napisałeś w komentarzu. Przemiana jest tytułem i najważniejszym elementem całości opowiadania, zatem nie można zostawiać tutaj zbyt wielu niedomówień. :)

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

bruce 

 

 

Hej

“Bardjaskierze, dziękuję za te wyjaśnienia, ale ważne, aby w jakiś sposób wpleść je do tekstu. Skoro najpierw piszesz, że palce popękały, nie mogą potem nagle pojawić się nowe, w dodatku z przylgami, jeżeli w międzyczasie opowiadałeś szczegółowo o całej przemianie, lecz o palcach – wcale. Tutaj podałam Ci konkretny przykład, jak bardzo trzeba zwracać uwagę na wszelkie szczegóły.”

 

 

 

Pozwolę sobie na obronę, bo ta kwestia jest wyjaśniona fragment zamieszczam niżej :

 

“Podniósł dłonie, których palce popękały. Skóra zwisała z ostrych włosków patykowatych odnóży, które wyrosły w ich miejscu”

 

 

 

 

 

“Jeżeli według Ciebie jako Autora tylko bohater wie, dlaczego w danym momencie był najlepszy czas na przemianę, też powinieneś o tym napisać tak, jak napisałeś w komentarzu. Przemiana jest tytułem i najważniejszym elementem całości opowiadania, zatem nie można zostawiać tutaj zbyt wielu niedomówień. :)”

 

 

 

Zastanawiałem się nad tym komentarzem i nie jestem do końca przekonany :). Przemiana Philipa jest enigmatyczna to prawda. Nie wiemy jak potoczyło się jego życie , jaki wpływ na niego ma starzenie się, że w swoim umyśle przeobraził się w owada, jak i co z tym wszystkim miały wspólnego reklamy choć wiadomo, że były zapalnikiem do niej. To właśnie zastanowienie się nad tym, co dzieje się w głowie Philipa uważam za najbardziej interesujące :) Wyjaśnienie tych kwestii zaburza całą koncepcję. Ale rozumie, że położenie nacisku na ten element historii może być dla Ciebie mało przekonujący :)

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

To znaczy, wspomniane kwestie są zawsze tylko sugestiami, pojawiającymi się podczas czytania. 

Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości, przytocz mu te argumenty, bo ważne, abyś jako Autor potrafił wybronić się i wiedział, co chciałeś w danym miejscu przekazać. :)

Pozdrawiam, powodzenia. ;)

Pecunia non olet

Hmm, Bardjaskierze, nie pozostaje mi nic innego, jak zgodzić się z przedmówcami. Fabularny pomysł jest mocny, zaskakujący i dobrze przemyślany. Dobrze celuje w odczuwany przez nas wszystkich i lepiej lub gorzej skrywany strach przed starością, chorobą psychiczną i utraceniem tej złudnej pewności, że wiemy co jest realne, a co nie. Duży plus za to.

Niestety, wykonanie tego zamysłu jest w mojej opinii słabe, zarówno ogólnie pod względem językowym, jak i ilości popełnionych błędów. Na ten moment, przebrnięcie do końca tego krótkiego przecież tekstu wciąż pozostaje wyzwaniem. A szkoda, bo warto doczytać, czym historia się kończy.

Pozdrawiam!

krzkot1988 

 

 

Dziękuję za wskazówki cieszę się że przebrnąłeś przez całość. No i cóż pozostaje mi szlifowanie tego co kuleje :) Na pewno w przyszłości najpierw też będę korzystał z bety.

 

 

I mam pytanie po tych uwagach, które już padły. Czy w takim układzie przerobić całość tekstu pozostawiając pomysł czy ratować to co już jest :)? 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Myślę, że możesz poprawiać to, co jest, ponieważ pewne rzeczy już tu widziałeś, nanosiłeś poprawki, będzie Ci chyba łatwiej. 

Powodzenia, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Hej

Kolejne poprawki wrzucone. Mam nadzieje że podziałały na lepsze :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Wiedz, Bardziejaskrze, że niezwykle podoba mi się Twoje opowiadanie, ale cóż… Niezmiernie żałuję, że wykonanie nie pozwalało mi w pełni skupić się na treści, skutkiem czego nie mogę mówić o pełnej satysfakcji. A szkoda, bo stworzyłeś historię tyleż zajmującą, co absurdalną, zadbałeś o należytą atmosferę godną horroru i zaskoczyłeś ostatecznym rozwiązaniem.

Mam nadzieję, że w przyszłości pomysłów Ci nie zabraknie, a kolejne opowiadania będą napisane coraz lepiej. ;)

 

Trzę­są­cą się dło­nią udało mu się tra­fić w od­po­wied­ni przy­cisk pi­lo­ta. Kanał zmie­nił się, jed­nak tre­ści nawet o jotę. Po­ja­wił się, męż­czy­zna w BMW. → Siękoza.

Proponuję: Drżącą dło­nią zdołał tra­fić w od­po­wied­ni przy­cisk pi­lo­ta. Kanał zmie­nił się, jed­nak tre­ści nawet o jotę. Znów widział męż­czy­znę w BMW.

 

jakby na sie­dze­niu pa­sa­że­ra sie­dzia­ła nie­zła laska… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …jakby na miejscu pa­sa­że­ra sie­dzia­ła nie­zła laska

 

do tego stop­nia, że Filip po­my­ślał, iż bę­dzie to re­kla­ma wódki. → W pierwszym zdaniu napisałeś: Phi­lip sie­dział na ka­na­pie wpa­tru­jąc się w te­le­wi­zor… → Czy mamy do czynienia z tym samym panem?

Różna pisownia imienia starszego pana pojawia się także w dalszej części opowiadania.

 

Czas najwyższy by się prze­obra­zić. Wy­prę­żył się, czu­jąc jak krę­go­słup łamie się w kilku miej­scach. Tułów zwi­sał chwi­lę bez­wład­nie. W końcu Phi­lip zdo­łał go dźwi­gnąć do pionu. Gdy się wy­pro­sto­wał, po­czuł jak ko­la­na wy­gię­ły się w stro­nę… → Siękoza.

Proponuję: Czas najwyższy na przeobrażenie. Wy­prę­żył się, czu­jąc trzaskanie kręgosłupa w kilku miej­scach. Tułów zwi­sał chwi­lę bez­wład­nie. W końcu Phi­lip zdo­łał go dźwi­gnąć do pionu. Już wyprostowany, po­czuł jak ko­la­na wy­gię­ły się w stro­nę

 

Pod­niósł dło­nie, któ­rych palce po­pę­ka­ły. Skóra zwi­sa­ła z ostrych wło­sków pa­ty­ko­wa­tych od­nó­ży, które wy­ro­sły w ich miej­scu. → Powtórzenie.

Proponuję w drugim zdaniu: Skóra zwi­sa­ła z ostrych wło­sków pa­ty­ko­wa­tych od­nó­ży, wy­ro­słych w ich miej­scu.

 

Po­cią­gnął nieco skóry… → Po­cią­gnął nieco skórę

Chyba że pociągnął kilka skór.

 

zwi­sła ode­rwa­na od resz­tek czasz­ki na ka­wał­ku skóry, upar­cie chwie­jąc się i nie chcąc od­paść. → Coś, co zwisa, będzie raczej majdać się/ dyndać. Chwiać się może ktoś/ coś kto stoi, np., nietrzeźwy, lub coś, np., stół czy krzesło z jedną krótszą nogą.

Proponuję: …zwi­sła na kawałku skóry, ode­rwa­na od resz­tek czasz­ki, upar­cie dyndając i nie chcąc od­paść.

 

Wszedł mały czło­wiek w gar­ni­tu­rze z tecz­ką. → Czy dobrze rozumiem, że garnitur miał teczkę?

A może miało być: Wszedł mały czło­wiek w gar­ni­tu­rze i z tecz­ką.

 

Ssaw­ka chwy­ci­ła uchwyt szu­fla­dy… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Ssaw­ka złapała/ capnęła uchwyt szu­fla­dy

 

zwi­nął na­rząd, ni­czym trąb­kę mo­ty­la… → …zwi­nął na­rząd, ni­czym motyl trąb­kę

 

Ostrze wbiło się, jak mu się wy­da­ło, w pod­brzu­sze. Praw­nik oparł się o ścia­nę… → Lekka siękoza.

Proponuję w pierwszym zdaniu: Miał wrażenie, że trafił ostrzem w podbrzusze.  

 

Miała ten swój ton, któ­re­go nie zno­sił. → A może: Mówiła tonem, któ­re­go nie zno­sił.

 

iż po­wi­nien zmie­nić pas. Gdy tylko sy­gna­li­za­cja zmie­nia­ła się na zieloną… → Powtórzenie.

Proponuję w drugim zdaniu: Gdy tylko zapaliło się zielone światło

 

kie­row­ca Mer­ce­de­sa po­ka­zał mu wy­mow­ny gest. → …kie­row­ca mer­ce­de­sa po­ka­zał mu wy­mow­ny gest.

Nazwy pojazdów piszemy małymi literami. https://rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=285:pisownia-marek-samochodow&catid=44&Itemid=58

 

ko­bie­ta w Toy­ocie zli­to­wa­ła się nad nim. → …ko­bie­ta w toy­ocie zli­to­wa­ła się nad nim.

 

– Co się z tobą dzie­je? Zro­bi­łeś się ner­wo­wy i taki or­dy­nar­ny ostat­ni­mi czasy – żona cią­gnę­ła dalej w słu­chaw­ce. → Czy mogła ciągnąć coś od początku? Wiadomo, że to rozmowa przez telefon.

Proponuję: – Co się z tobą dzie­je? Zro­bi­łeś się ner­wo­wy i taki or­dy­nar­ny ostat­ni­mi czasy – cią­gnę­ła żona.

 

Chyba pa­mię­tasz jak cięż­ko, w jego sta­nie, było prze­ko­nać go do nich.Chyba pa­mię­tasz jak trudno, w obecnym sta­nie, było prze­ko­nać go do nich.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html

 

prze­miesz­czał się, dro­biąc ma­ły­mi krocz­ka­mi w stro­nę ko­mo­dy. → Zbędne dookreślenie – kroczki są małe z definicji.

Proponuję: …prze­miesz­czał się, dro­biąc krocz­ka­mi w stro­nę ko­mo­dy

 

-Tato, przy­je­cha­łem w spra­wie te­sta­men­tu, pa­mię­tasz? → Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

 

Sta­ru­szek od­wró­cił się, za­ma­chu­jąc na Ar­thu­ra my­śliw­skim nożem.Sta­ru­szek od­wró­cił się i za­ma­chnął na Ar­thu­ra my­śliw­skim nożem.

 

Ar­thur po­cią­gnął za ak­tów­kę… → Ar­thur po­cią­gnął ak­tów­kę

 

Po­sta­no­wił innej tak­ty­ki. → Pewnie miało być: Po­sta­no­wił spróbować innej tak­ty­ki.

 

Od­su­nął się od star­ca, od­gra­dza­jąc się od niego ka­na­pą, gdy ten się zbli­żał, prze­cho­dził na drugi jej ko­niec. → Lekka siękoza.

Proponuję: Od­su­nął się od star­ca i od­gro­dził od niego ka­na­pą, a gdy ten był coraz bliżej, prze­cho­dził na drugi jej ko­niec.

 

"Może za­dzwo­nić po po­go­to­wie?" – od­rzu­cił myśl."Może za­dzwo­nić po po­go­to­wie?" – od­rzu­cił myśl.

 

Prze­szło mu przez myśl, że obez­wład­nił ojca i zmusi go do pod­pi­su, a potem za­dzwo­ni po pomoc. → Prze­szło mu przez myśl, żeby obez­wład­nić ojca i zmusić go do pod­pi­su, a potem za­dzwo­nić po pomoc.

 

nóż prze­le­ciał przez dłu­gość kanpy… → Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy

 

 

Dziękuję za wszystkie wskazówki. Mam nadzieję, że nic nie zostało pominięte i wszystkie zostało poprawione:). Twoja pomoc jest nieoceniona. Fajnie że sama fabuła Ci się podobała. Nie ukrywam, że wrzucając zarówno Kuriera jak i Przemianę miałem nadzieję głównie na informację czy to co piszę jest interesujące. Choć nie spodziewałem się że oba teksty będą zawierały aż tyle błędów :). 

Zgodnie z wskazówkami bruce skupie się na krótszych tekstach. Mam trochę opowiadań ale nie chcę żeby podzieliły los Kuriera i popracuję nad ich formą. Oczywiście kolejny tekst najpierw wrzucę na betę by nie kaleczyć oczu innych użytkowników :) 

Pomysły są na kolejne historie jest też trochę już napisanych :) 

Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardziejaskrze, jest mi niezmiernie miło, że uznałeś uwagi za przydatne i tak szybko poprawiłeś tekst.

Dodam jeszcze, że możesz być spokojny – to, co napisałeś, przynajmniej w Przemianie, spodobało mi się nad wyraz, a skoro poprawiłeś usterki, myślę że mogę udać się do klikarni.

Cieszy Twoje wyznanie, że nie narzekasz na brak pomysłów, a w zanadrzu masz gotowe opowiadania.

Uważam też, że betowanie tekstów przed publikacja to słuszna decyzja. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To ja tylko dodam, że po wszystkich poprawkach wygląda to już znacznie lepiej i czytelniej, więc też dorzucę swojego bibliotecznego klika :-)

regulatorzy

 

 

 

“Bardziejaskrze, jest mi niezmiernie miło, że uznałeś uwagi za przydatne i tak szybko poprawiłeś tekst.

Dodam jeszcze, że możesz być spokojny – to, co napisałeś, przynajmniej w Przemianie, spodobało mi się nad wyraz, a skoro poprawiłeś usterki, myślę że mogę udać się do klikarni.

Cieszy Twoje wyznanie, że nie narzekasz na brak pomysłów, a w zanadrzu masz gotowe opowiadania.

Uważam też, że betowanie tekstów przed publikacja to słuszna decyzja. ;)” 

 

 

 

 

 

Nie wiem co napisać, więc żeby nie napisać głupoty ograniczę się do dziękuję :)  

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Nie wiem co napisać, więc żeby nie napisać głupoty ograniczę się do dziękuję :)  

I to jest bardzo dobre podejście do sprawy! ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

krzkot1988

 

 

Hej 

Super dziękuję :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Pojawiła się nowa sytuacja.

Tu się trochę zgubiłem. Czy chodzi o “pojawiła się nowa scena” w domyśle tej samej reklamy, a może “nowa reklama”?

Czas najwyższy by na przeobrażenie. 

Bez “by” byłoby lepiej?

Wszystkowiedzący i dający do zrozumienia, że trzeba mu każdą sprawę tłumaczyć.

Proponowałbym: Wszystkowiedzący i przepełniony irytacją, że trzeba mu nawet najprostsze rzeczy tłumaczyć.

 

Pierwsza transformacja zajęła bohaterowi sporo czasu, druga – odbyła się błyskawicznie. Wypadałoby to fabularnie jakoś zaznaczyć, że Philip (przykładowo) nabrał wprawy.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Ostatni zdanie totalnie mnie rozwaliło, świetne. Czytając pierwszy fragment, odczuwałam w tekście sporo chaosu. Dlaczego Philip przełączał kanały drżącą ręką? Może wcześniej zobaczył coś w wiadomościach? Dlaczego nie rozumiał reklam? Co go w nich zaskakiwało? I dlaczego nagle zaczął zamieniać się w muchę? Do tego scena łapania potencjalnego prawnika. Dlaczego ofiara nie przeraziła się i nie uciekła z mieszkania? 

Drugi fragment w rewelacyjny sposób odpowiedział na te pytania. Mam tylko jedno “ale”. Narracja w pierwszej części nieźle oddawała demencję bohatera, jednak nadal czytelnik mógł ją odebrać jako po prostu niedopracowaną. Gdybyś pisał w ten sposób trochę dłużej, a scena byłaby bardziej pasywna, pewnie bym odpadła. Może warto trochę bardziej zaznaczyć demencję, mocniej podkreślić tę dezorientację bohatera? Skoro umieściłeś opowiadanie na portalu fantastyki, sama przemiana w muchę nie musi wcale świadczyć o zaburzeniach psychicznych ;)

Zgłaszam do biblioteki, bo tekst naprawdę fajny i z dobrym twistem.

Radek 

 

 

“Tu się trochę zgubiłem. Czy chodzi o “pojawiła się nowa scena” w domyśle tej samej reklamy, a może “nowa reklama”?”

 

 

Chodziło o uniknięcie powtórzeni :) Więc użyłem sformułowania nowa scena

 

 

“Bez “by” byłoby lepiej?”

 

Byłoby :) poprawione 

 

“Proponowałbym: Wszystkowiedzący i przepełniony irytacją, że trzeba mu nawet najprostsze rzeczy tłumaczyć.” 

 

 

Hmm muszę się zastanowić. Dziękuję za podpowiedź 

 

 

 

“Pierwsza transformacja zajęła bohaterowi sporo czasu, druga – odbyła się błyskawicznie. Wypadałoby to fabularnie jakoś zaznaczyć, że Philip (przykładowo) nabrał wprawy.”

 

 

Wpis od ośmiornica fajnie tłumaczy tę kwestię 

 

Dziękuję za komentarz :)

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

ośmiornica

 

 

Hej 

Dziękuję bardzo cieszę się, że się spodobało :) i dziękuję za zgłoszenie :D 

 

 

“Mam tylko jedno “ale”. Narracja w pierwszej części nieźle oddawała demencję bohatera, jednak nadal czytelnik mógł ją odebrać jako po prostu niedopracowaną. Gdybyś pisał w ten sposób trochę dłużej, a scena byłaby bardziej pasywna, pewnie bym odpadła. Może warto trochę bardziej zaznaczyć demencję, mocniej podkreślić tę dezorientację bohatera? Skoro umieściłeś opowiadanie na portalu fantastyki, sama przemiana w muchę nie musi wcale świadczyć o zaburzeniach psychicznych ;)”

 

 

 

Słuszna uwaga. Temat do przepracowania :) 

 

Dziękuję za komentarz :D 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej, Bardzie!

 

Na początek marchewka: to jest fajny pomysł na horror. Naprawdę fajny, pomysłowy; dobrze, że nie poszedłeś w wyjaśnianie, czym – w sensie jaką istotą – jest Philip, tylko zostawiasz niedopowiedzenia, aczkolwiek od strony fabularnej intrygowałoby mnie, czy w finale po prostu zmienia nosiciela, czy też będzie ich dwóch? oraz kim był wcześniej i jak znalazł się w tym konkretnym mieszkaniu. To są troszkę dziury logiczne, które być może nie rzucałyby się w oczy, gdyby wykonanie nadążyło za pomysłem, o czym za moment.

Podoba mi się też, że pierwsza część jest z punktu widzenia drapieżcy, a druga kolejnej ofiary (ponieważ to ojciec i syn, to podejrzewam, że “Philip” zamierza jednak zmienić nosiciela), choć mam wrażenie, że coś tam się sypie z imionami na końcu. No i mam jeszcze taki problem: ta druga część jest pisana z punktu widzenia Arthura, syna, jak rozumiem, bezimiennego “prawnika” z części pierwszej. I tam pada imię “Philip” – czy to jest imię ojca? Jeśli tak, to czemu potwór w pierwszej części ma od razu, przed wlezieniem w prawnika, na imię “Philip”? I dlaczego, jak mamy perspektywę Arthura, pada imię “Philip“? On raczej tak o ojcu nie myśli. A jeśli na koniec znów zmieniasz perspektywę, to wydziel kawałek Philipa odrębnym rozdzialikiem albo zrób płynne przejście od perspektywy do perspektywy. To też imho dziura logiczna, chyba że wykonanie sprawiło, że czegoś nie załapałam.

Pewnym problemem jest też opis samej przemiany. Z jednej strony trochę mało dynamiczny, za bardzo ekspozycyjny: opowiadasz, zamiast pokazywać. Z drugiej zaś – to chyba nie jest pierwsza przemiana? On chyba wcześniej, o ile dobrze zrozumiałam, jest jakimś innym człowiekiem, tym sprzed telewizora z reklamami, ale znudziło mu się poprzednie ciało (zestarzało się?)? On się przenosi do innego mieszkania po przemianie, tak poza tym? Tu jednak fabularnie troszkę mi się to nie klei. Natomiast, by wrócić do przemiany: jeśli nie jest ona pierwsza w życiu owada-potwora czy obcego, czy wampira, czy czymkolwiek on jest (jak pisałam, okej, że tego nie precyzujesz, to jest dobre), to czemu to opisujesz, jakby on tego doświadczał po raz pierwszy? Jeśli założenie jest takie, że zapomina, a dopiero kiedy ofiarę dopada choroba czy demencja, czuje zew przemiany, ale nie pamięta, jak to jest, to warto by to zaznaczyć, bo kolejna dziura logiczna i, co więcej, narrative device, bo tak to przedstawiasz dla własnej autorskiej wygody.

Przyznam też, że nie bardzo widzę logikę przejścia od znudzenia reklamami do przemiany, zwłaszcza w kontekście drugiej części ;) W zasadzie tylko ta “drżąca dłoń” wskazuje, że on siedzi w ciele starca, ale to w razie czego warto by podkreślić. Choćby kosztem opisu reklam, który nic nie wnosi, natomiast mocno skupia na sobie uwagę czytelnika i kieruje podejrzenia ku jakiemuś horrorowi z telewizorem w roli głównej. Taki red herring byłby okej, gdyby był celowy, albo gdybyś np. w drugiej części też dał ojcu Arthura telewizor z reklamami jako pewną klamrę fabularną. (Jest telewizor, to na plus, może to rozwiń).

Podsumowując: jest tu bardzo duży potencjał, a wszystkie wymienione dziury są do załatania, natomiast tak naprawdę opko zyskałoby kolosalnie na solidnej redakcji językowej oraz kilku niezbyt dużych dopowiedzeniach. I mogłoby stać się naprawdę dobrym horrorem. Na razie nie mogę kliknąć.

 

Bo, niestety, wykonanie jest, nie będę owijać w bawełnę, bardzo złe i sprawia, że nader trudno jest się tym horrorem przestraszyć. Sugerowałabym wrzucanie tekstów na betę przez jakiś czas, żeby użytkownicy pomogli Ci ogarnąć kwestie czysto językowe.

Główne problemy systemowe to:

1) nadużywanie konstrukcji z imiesłowem przysłówkowym współczesnym (tym kończącym się na -ąc; zob. obrazek na dole). Masz ich 54 w krótkim tekście czyli bardzo dużo. I w 99% niepoprawnie, bo taki imiesłów stosujemy w przypadku dwóch czynności, które naprawdę wykonujemy równocześnie, a nie jedna po drugiej. Plus jest to konstrukcja, przy której wyjątkowo łatwo o pomieszanie podmiotów, plus zazwyczaj nie brzmi szczególnie dobrze, zwłaszcza w nagromadzeniu. Ergo: lepiej starać się jej unikać. W większości przypadków da się ją zastąpić innymi sformułowaniami; skądinąd, walka z tą imiesłowozą, jeśli ją podejmiesz, będzie dla Ciebie niezłym ćwiczeniem stylistycznym ;)

2) zaimkoza, choć ta nie jest aż tak drastyczna, niemniej absolutnie wszystkie warianty zaimka dzierżawczego “swój”, który jest paskudnym śmieciem, mogą z tekstu wylecieć, podobnie jak wszystkie albo większość “jego”

3) mieszanie podmiotów

4) unikanie spójników (to nader rzadko jest stylistycznie dobre, trzeba być Hemingwayem, żeby pisać takimi skrótowymi zdaniami i to było czytelne, a i tak warto w wielu przypadkach użyć średnika lub dwukropka zamiast przecinka)

5) nadużywanie “jednak”, nie zawsze poprawnie użytego

6) trochę problemów interpunkcyjnych, choć to akurat nie jest radykalne

7) zbytnia “szczegółowość” w sensie niepotrzebnych dookreśleń, dopowiedzeń. Szczegóły są dobre, ale te potrzebne.

Do tego dochodzi monotonny, nijaki styl, no i to, że relacjonujesz, a nie opowiadasz.

 

A teraz garść przykładów (tylko część, bo niestety prawie wszystkie zdania proszą o remont). Nie wypisuję błędnych konstrukcji imiesłowowych, bo musiałabym przepisać prawie cały tekst, zastąpiłam to obrazkiem poglądowym na końcu.

 

Philip siedział na kanapie wpatrując się w telewizor, który wyświetlał blok reklamowy, od ponad piętnastu minut. 

Albo “Philip od ponad piętnastu minut siedział na kanapie wpatrując się w telewizor, który wyświetlał blok reklamowy” (nawiasem mówiąc, lepsze byłoby np. “w którym leciał blok…” albo w ogóle “w blok reklamowy na ekranie telewizora” albo coś jeszcze innego), albo “Philip siedział na kanapie wpatrując się w telewizor, który od ponad piętnastu minut wyświetlał blok reklamowy. 

 

Kanał zmienił się, jednak treści nawet o jotę.

To przykład niezbyt zgrabnego zdania z unikaniem części składniowej dla efektu stylistycznego. Szyk przestawny: “Zmienił się kanał, a treści nawet o jotę” nieco by pomogło, ale nadal nie jest to szczególnie udane zdanie.

 

Reklama przedstawiała, mężczyzna w BMW. Omawianym produktem jak sądził, był samochodu, choć słuchając głosu narratora, który informował go o satysfakcji i spełnieniu, wcale nie był tego taki pewien.

Tu się sporo rzeczy posypało. “Reklama przedstawiała mężczyznę w BMW” to punkt pierwszy. “Omawianym produktem” brzmi fatalnie, jak ze sprawozdania. “Jak sądził” między dwoma przecinkami, no i “był samochód”. I dalej masz pomieszane podmioty z powodu konstrukcji imiesłowowej, bo słuchał Philip, ale podmiotem wcześniej jest samochód, a później głos narratora, więc cała konstrukcja gramatycznie i na sens się totalnie wali.

 

Pojawiła się nowa sytuacja.

Raczej obraz czy po prostu reklama. Owszem, powtórzeń należy unikać, ale nie na siłę. Jeśli nie ma dobrego synonimu albo możliwości zastąpienia powtarzanego słowa dobrym omówieniem, lepiej zostawić powtórzenie, można je zresztą ograć stylistycznie, choć to odrobinę wyższa szkoła jazdy.

 

, do tego stopnia, że Philip pomyślał, będzie to reklama wódki.

To nadal jest powtórzenie konstrukcji składniowej, a “iż” jest na tyle staroświeckie, że tym bardziej rzuca się w oczy. Tu można to dość łatwo ominąć: “aż Philip pomyślał, że będzie…”, aczkolwiek zdanie też jako całośc jest takie sobie.

 

Jednak pomylił się, głos z ekranu mówił o przyjaźni,

“Jednak” nie stawiamy na początku zdania. Jeśli już, to: “Pomylił się jednak”. No i tu zamiast przecinka koniecznie albo dwukropek, albo średnik, albo półpauza, ewentualnie, choć tu nie bardzo pasuje, wielokropek.

 

o tym[+,] że ludzie są ważni.

W końcu młodzi ludzie zniknęli, zastąpieni białym napisem na czerwonym tle wypełniającym ekran. Wraz z pojawieniem się blondynki,

To jest klasyczne non sequitur, bo blondynka nijak nie wynika z poprzedniego zdania. Tu by się prosiło inne przejście do tego obrazu. Np. “Kiedy zaś na tym tle pojawiłą się blondynka…”. Dopowiedzenie o wypełnaniu ekranu całkowicie zbędne, to jedno z tych nadmiarowych dookreśleń.

 

myjącej zęby z takim przejęciem, jakby trzymała w dłoni penisa, a nie szczoteczkę do zębów, Philip doszedł do wniosku, że to koniec. Czas najwyższy by na przeobrażenie. 

No i tu człowiek ma wrażenie, że to będzie o telewizji, reklamach, społeczeństwie konsumpcyjnym i tak dalej, bo dlaczego akurat ten obraz wywołuje w nim potrzebę przemiany?

 

Wyprężył się, czując jak kręgosłup pękł w kilku miejscach.

Oczywiście imiesłów zły (”i poczuł”), ale przede wszystkim “jak kręgosłup pęka…”, bo po polsku nie ma zjawiska następstwa czasów i w takim przypadku musi być czas teraźniejszy. Sorry, taki mamy język ;)

 

Tułów zwisał chwilę bezwładnie. W końcu Philip zdołał go dźwignąć do pionu. Już wyprostowany, poczuł jak kolana wygięły się w stronę pleców, skóra pękła w okolicy kostek, gdy twardy chitynowy pancerz odnóży wyciągnął jego ciało w górę. 

Tu skupiamy się na tułowiu, więc mimo że Philip wchodzi jako podmiot w środku, dalsze zdania (od już wyprostowany) wydają się nadal gramatycznie odnosić do tułowia.

 

Podniósł dłonie, których palce popękały.

A może po prostu o popękanych palcach? (albo połamanych, to by chyba miało więcej sensu)

 

Sięgnął nimi do twarzy i wygrzebał gałki oczne.

Rozumiem, że wyłupił te ludzkie? Wygrzebał nie bardzo tu pasuje. No i zaczęło mnie zastanawiać, co on zrobił z resztkami ciała. Mógłby je zjeść i po problemie ;)

 

Pociągnął nieco skórę, by jego nowe mozaikowe oczy

To mi wpadło z całym akapitem, ale wytnij większość zaimków dzierżawczych, nie trafiłam w całym tekście na ani jeden, który byłby potrzebny.

 

wypełnione setką ommatidiów

Hmm, on znał taki termin?

 

Tylne odnóża ugięły się, po czym skoczył i przywarł do sufitu przylgami, w które wyposażone były jego nowe palce.

Trochę pomieszane podmioty. Wystarczy zresztą dodać: “Tylne odnóża ugięły się; Philip skoczył…” (koniecznie po średniku).

 

Poczuł dławienie, rozwarł usta, z których wyleciał długi obły kształt. Zwisał chwilę, a następnie, zaczął się zwijać. Popracował nad nim chwilę, trenując ssawkę.

Tu znów przez to, że pozostawiasz podmioty domyślne, one się mieszają. Ostatnie zdanie gramatycznie odnosi się do obłego kształtu.

 

Odkrywając, że może poruszać nią sprawnie w różnych kierunkach.

Tu, pominąwszy imiesłów, zastanawiałam się, czy on naprawdę to wszystko odkrywa, bo nigdy wcześniej się nie przemieniał (ale w takim razie skąd wiedza o przemianie?), czy też wszystko to jest wyłącznie niezbyt sprawnie przeprowadzoną ekspozycją. W sumie lepiej byłoby akurat te informacje wplesć w scenę ataku, która jest mocno skrócona w porównaniu z opisem przemiany.

 

Wtedy drzwi mieszkania na trzecim piętrze bloku[-,] uchyliły się.

Po co informacja o trzecim piętrze bloku? Plus tu jest jeden z logicznych problemów: on siedzi w mieszkaniu przyszłej ofiary czy poprzedniej?

 

"Wybornie" – pomyślał Philip, był okropnie głodny po przeobrażeniu. Nie bardzo wiedział, jak korzystać z e swojego nowego ciała, więc skupił się na tym, co miał opanowane.

Tu masz kliniczny przykład niepotrzebności zaimka: wiemy, że chodzi o jego ciało, a nie czyjekolwiek inne ;) Natomiast gorsze jest didaskalium, gdzie brakuje spójnika, np. “bo”. Albo kropka i “był okropnie…” jako osobne zdanie.

 

Ssawka złapała uchwyt szuflady, za jej pomocą wysunął ją.

To jest bardzo niezgrabne, takie techniczne i wybija z nastroju. I rozwleczone. W sumie wystarczyłoby, że otwarł ssawką szufladę ;)

 

Było mu nieco wstyd, że musi się posługiwać narzędziem, mając do dyspozycji tak wspaniałe atrybuty. "Jednak na to przyjdzie czas" – pomyślał.

Na co przyjdzie czas? Potem okazuje się, że on znów wpełza w człowieka, więc jakoś ta owadzia wspaniałość mu nie bardzo pasuje…

 

A ten tu wyglądał mu na prawnika.

Zaczął pełznąć po suficie

Uważaj na podmioty domyślne, bo tu zdecydowanie po suficie pełznie prawnik…

 

Zaczął pełznąć po suficie w stronę gościa chowającego się za kanapą, wymachując ostrzem w wijącej się ssawce[-,] niczym żądłem.

Tu wyjątkowo konstrukcja imiesłowowa ujdzie z punktu widzenia podmiotu, choć zdanie mogłoby być lepsze.

 

Żuwaczki zacisnęły się na głowie prawnika, przesuwając się centymetr po centymetrze po jego twarzy. Zaczął pomału połykać swój pierwszy owadzi posiłek. 

Znów: prawnik połykał? Plus czy owad połyka? Do tego potrzebne jest gardło ;) Pochłaniać?

 

 

Mówiła tonem, którego nie znosił. Wszystkowiedzący i dający do zrozumienia, że trzeba mu każdą sprawę tłumaczyć.

Wszystkowiedzacy i dającym… Plus wychodzi na to, że tłumaczyć trzeba tonowi.

 

Stał tak długo w korku spowodowanym światłami

Trochę to przesadzone, bo korek to jednak coś więcej niż stanie na światłach, plus “spowodowanym” brzmi jak z notatki policyjnej.

 

Jednak mercedes na pasie obok nie zamierzał go wpuścić. Zahamował w ostatniej chwili, kierowca mercedesa pokazał mu wymowny gest. 

“Jednak” j.w. Plus: mercedes zahamował, a kierowca pokazał własnemu samochodowi fucka? Podmioty, podmioty…

 

po poprawkach[+,] które z takim trudem nanieśliśmy w zeszłym tygodniu.

Infodump. Nikt w sposób naturalny nie powie tak do bliskiej osoby, która na dodatek to wie. To jest zdanie napisane do czytelnika, a na dodatek informacja jest całkowicie zbędna, nic nie wnosi do fabuły. Jeśli koniecznie chcesz ją mieć, to niech Arthur sobie to w złości pomyśli, ile się natrudził, będzie to minimalnie bardziej prawdopodobne.

 

chyba pamiętasz jak trudno, w obecnym stanie, było przekonać go do nich.

J.w., ale bardziej.

 

modląc się w duchu[-,] o szybkie załatwienie sprawy i powrót[-,] nim pojawi się straż miejska.

zapomniał teczki. Wrócił się do samochodu. Porwał teczkę z miejsca pasażera.

Tu akurat pierwszą teczkę możesz łatwo zastąpić papierami albo dokumentami.

 

– Cześć tato – powiedział Philip. Jednak staruszek nie zareagował. Gdy mu się przyjrzał, w odbiciu kineskopu spostrzegł, że ojciec także go obserwuje, korzystając z odbicia wygaszonego ekranu. Arthur zamknął ostrożne drzwi za sobą

No i tu się pogubiłam. Czy Arthur jest Philipem i wysysa tatę, czy też Philipem jest tato?

 

-Tato, przyjechałem w sprawie testamentu, pamiętasz? – Philip spojrzał na syna. Uśmiechając się grzebał w szufladzie. 

Philip zwraca się do taty? Arthur myśli o tacie po imieniu?

 

– Wszystko w porządku[+,] tato? – zapytał. 

 

Philip, mimo że drobnymi kroczkami, przemieszczał się wyjątkowo szybko.

Philip?

 

Myślał gorączkowo, co zrobić z gościem[-,] z tak dalece posuniętą demencją,

O kim tu mowa? I kto mówi? Predator Philip, Arthur o swoim ojcu?

 

Gdy przyjadą i zobaczą Philipa w takim stanie, to może zapomnieć o podpisie i wszystkich zmianach, które wprowadzili do dokumentu.

A tu już oczywiste, że Arthur? A Philip to ojciec? Czy jakiś inny klient? Przyznam, że się pogubiłam.

 

A tu obiecane screeny z “ąc” (nie wszystkimi, tylko z największym zagęszczeniem), sam wyciągnij wnioski i poćwicz styl na zmienianiu tych konstrukcji w poprawne zdania:

 

http://altronapoleone.home.blog

drakaina

 

 

Hej 

Super dziękuję za obszerny komentarz :) Co do fabuły to świetnie do niej odnoszą się komentarze krzkot1988 i ośmiornica. Twoje przemyślenia są równie interesujące :) Jednak bezbłędnie w to co chciałem przekazać trafili właśnie krzkot1988 i ośmiornica. 

 

W kwestii spraw technicznych bardzo ci dziękuję za wszystkie uwagi bo jako dyslektyk mam z nimi sporo problemów i często ich nie widzę w tekście. Mam nad czym pracować a dzięki tobie wiem na czym się skupić :)  

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej, dysleksja dysleksją, ale tu są problemy składniowo-gramatyczne głównie oraz po prostu potrzeba pracy nad stylem.

Sugeruję betę oraz strategię wrzucania kolejnych tekstów w większym odstępie czasowym.

Powodzenia!

 

Edyta: doczytałam komentarze (nie możesz wymagać od kolejnych czytelników, żeby jeszcze komentarze w całości czytali…) i jeśli to miał być obraz demencji, to… Hmmm. Do mnie nie przemówił, może dlatego, że za bardzo osobiście i boleśnie miałam niedawno do czynienia z demencją.

Natomiast jako horror, gdzie przemiana jest rzeczywista, mi pasuje ;)

No i w drugiej części w takim razie mieszasz perspektywy i to powoduje bałagan.

Ale wszystko jest do naprawienia.

http://altronapoleone.home.blog

drakaina

 

 

“Hej, dysleksja dysleksją, ale tu są problemy składniowo-gramatyczne głównie oraz po prostu potrzeba pracy nad stylem.

Sugeruję betę oraz strategię wrzucania kolejnych tekstów w większym odstępie czasowym.

Powodzenia!” 

 

 

Tak zrobię :) jeszcze raz dzięki za wszystkie wskazówki :) 

 

 

“(nie możesz wymagać od kolejnych czytelników, żeby jeszcze komentarze w całości czytali…)”

 

 

Nie wymagam chciałem tylko zwrócić Twoją uwagę, że te świetnie pokazują o czym pisałem :)

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Dlatego przeczytałam :)

 

Btw. tekst już opublikowany możesz wycofać do kopii roboczych, poprawić na spokojnie albo i dać na betę, i następnie przywrócić. To jest metoda fair wobec osób, które już skomentowały.

 

Chyba nikt Ci tego jeszcze nie zapodał pod opowiadaniami, ale tu masz sporo rzeczy wyjaśnione, a jak czegoś brakuje, to daj znać w komentarzach ;) Portal dla żółtodziobów

http://altronapoleone.home.blog

drakaina

 

 

Portal dla żółtodziobów chętnie odwiedzę dzięki za link :)

 

“Btw. tekst już opublikowany możesz wycofać do kopii roboczych, poprawić na spokojnie albo i dać na betę, i następnie przywrócić. To jest metoda fair wobec osób, które już skomentowały.”

 

 

Muszę to przemyśleć ale dzięki :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Podałam Ci ten link do Poradnika autorstwa Drakainy przy wcześniejszym Twoim opowiadaniu – “Kurier”. :)

Pecunia non olet

Hej Bruce możliwe tyle jest tych linków : ) że mogłem o jakimś zapomnieć

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej Bruce możliwe tyle jest tych linków : ) że mogłem o jakimś zapomnieć

 

Możliwe, bo trochę ich faktycznie jest. ;))

Pecunia non olet

drakaina

 

 

Hej 

“ąc” końcówki zredukowane , “jego” i “swój” usunięte :) Co do przykładów. Część poprawiona zgonie z wskazówkami jednak nie wszystkie bo wynikają z fabuły. Co do słowa “jednak” też zwróciłem na to uwagę. Jeszcze raz dziękuję za podpowiedzi mam nadzieje, że tekst teraz jest czytelniejszy :)

 

Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

No, to jest przemiana bohatera jak się patrzy. Szkoda, że po lekturze drugiej części zaczęłam podejrzewać, że ona się tylko staruszkowi przywidziała.

BTW, interpretuję tekst tak, że to scena widziana z dwóch różnych perspektyw. No i różnice w postrzeganiu sugerują, że to nie musi być fantastyka.

Pomysł ciekawy (zwłaszcza, gdyby uwypuklić fantastykę), ale wykonanie mimo poprawek kuleje. Ujmę to tak – zrobiłeś ogromne postępy przez ostatnie kilka miesięcy.

Drżącą dłonią zdołał trafił w odpowiedni przycisk pilota. Kanał zmienił się, lecz na kolejną reklamę. Przedstawiała mężczyzna w BMW. Omawianym produktem jak sądził, był samochodu.

Za dużo literówek jak na poprawiany tekst.

– Cześć tato – powiedział Philip.

A to nie Philip był ojcem?

Babska logika rządzi!

Hej 

Finkla :)

 

Miło mi, że ktoś zajrzał do Przemiany :) Ostatnio robiłem porządki na koncie. Usunąłem opowiadania, które poszły na konkursy i te wymagające poprawy. Ale przy Przemianie zadrżała mi ręka. Może dlatego, że to mój pierwszy tekst, który dostał kliki ( i drugi wrzucony na portal:)), a może mam sentyment do niego. Bo jak zauważyłaś przemiana, zaszła też w autorze tekstu ;). I muszę przyznać, że pisanie do szuflady, choć przyjemne i pewnie rozwijające ( pod kątem tworzenia fabuły), okazuje się niewystarczające ( przynajmniej dla mnie) by stworzyć tekst nadający się dla szerszej publiki :). 

Więc bardzo mnie cieszą postępy, które poczyniłem. I dzisiaj jestem już pewien, że przemianę, która nastąpiła w moim pisaniu, zawdzięczam użytkownikom NF :). Sporo się nauczyłem dzięki wszystkim wskazówkom i radom. 

 

Fabułę rozgryzłaś bezbłędnie :) bo faktycznie cała przemian zachodzi tylko w głowie Philipa :). Fajnie, że tekst się podobał i postaram się go poprawić za jakiś czas, tak jak i inne czekające na na poprawki teksty :). Ale to będzie proces, który zajmie mi więcej czasu. A na razie skupiam się świeżych opowiadaniach, półki mam jeszcze pomysły i czas na ich pisanie :)  

 

– Cześć tato – powiedział Philip.

A to nie Philip był ojcem?

 

Miało być pewnie – powiedział do Philipa ;) poprawione jak i wyłapane przez Ciebie literówki :)

 

Dziękuję za przeczytanie i komentarz i pozdrawiam :) 

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Nowa Fantastyka