- Opowiadanie: tomaszg - Historii tego swetra i tak nie zrozumiesz

Historii tego swetra i tak nie zrozumiesz

19. A hi­sto­rii tego swe­tra i tak byś nie zro­zu­miał + 4. Góra po­dar­ków

 

Tek­sty w kur­sy­wie: Jo­eMon­ster / Jason Hutt (frag­ment o stat­ku ko­smicz­nym) i Paweł z Tarsu (o mi­ło­ści)

Do­sze­dłem do wnio­sku, że nie mogę na­pi­sać słod­kiej bo­żo­na­ro­dze­nio­wej bajki. Pro­szę spo­dzie­wać się ostrej (?) jazdy bez trzy­man­ki.

Inne tek­sty sko­men­tu­ję za­pew­ne w przy­szłym ty­go­dniu (na pewno przed 24.12)

 

We­so­łych Świąt!

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Użytkownicy II, Użytkownicy

Oceny

Historii tego swetra i tak nie zrozumiesz

Gdzieś w Azji

Para młodych kochanków leżała na dziewiczej rajskiej plaży i podziwiała zachód żółto-brązowego słońca, odbijającego się w krystalicznie czystej niebieskiej wodzie. Chłopak i dziewczyna długo nic nie mówili, czekając, aż zrobi się ciemno.

– Jesteś moją jedyną miłością. Już na zawsze. – Ling zdobył się na odwagę, popatrzył na Ash i w końcu pocałował ją w usta. – Jak myślisz, czy polecimy kiedyś do gwiazd?

– Och głuptasie, ludzie cały czas są w kosmosie. I byli już na księżycu. O! Zobacz! Spadająca gwiazda! – Ash pokazała palcem na poruszający się szybko jasny punkt. – Pomyśl życzenie. Ale nic nie mów, bo się nie spełni.

– Chciałbym być z tobą za rok i za dwa, i aż do skończenia świata.

– Kochanie, miałeś nic nie mówisz.

– Wszystko słyszałaś, więc musisz ze mną zostać – zaśmiał się.

Dziewczyna przytuliła go, i pewnie długo trwaliby w miłosnym uścisku, gdyby nie brudne ciężarówki i koparki, które zjechały z pobliskiej drogi i ustawiły się na skraju plaży, niemiłosiernie chlapiąc olejem i zatruwając wszystko hałasem i smrodem spalin.

– Co wy tu robicie?! – Ling podniósł się gwałtownie, a przerażona Ash stanęła tuż za nim. – Przestańcie!

– Odejdźcie. Plaża zamknięta. – Jeden ze zbirów wymierzył w nich lufę karabinu.

– Nie możecie!

– Tak będzie lepiej. Dla nas wszystkich.

 

Fabryka układów elektronicznych w Azji, rok później

– Han Long, musisz pracować dwudziestego czwartego grudnia. – Barczysty nadzorca ze szramą na policzku uśmiechnął się złośliwie i wskazał długą trzcinką na pracownika, który przez ostatni miesiąc opiekował się chorą matką, a przez to miał gorsze wyniki od innych. – Mamy nadrobić straty i dostarczyć więcej układów.

– Tak jest, szanowny Lee. – Smutny mężczyzna spuścił głowę, myśląc, że znowu będzie trzeba prosić o pomoc panią Jangcy z baraku naprzeciwko.

 

Zebranie zarządu jednej z wielkich korporacji

– Cała branża elektroniczna odnotowuje straty. Ludzie kupują coraz mniej. Winny jest wirus.

– Przeklęty rząd. Co z tym zrobimy?

– Na razie nic. Kości z zeszłego roku starczy góra na miesiąc. Dostawcy na pewno się nie wyrobią.

– To niech ściągają piach ze wszystkich plaży w okolicy. I ludzie mają spać przy maszynach. Musimy dostarczyć te karty.

– Będziemy potrzebować nowych pracowników. W ostatnich zamieszkach zginęła setka, do tego dochodzą liczne wypadki.

– To ich znajdźcie. Za coś wam płacę. – CEO warknął. – Dlaczego nie uciszycie prowodyrów? Wiecie chociaż, kto im przewodzi?

– Niejaki Ling. Podobno zabiliśmy jego żonę.

– A zabiliście?

– A kto tam wie? Tylu ludzi teraz protestuje.

 

Jeden z elektromarketów w Polsce

– Źle to zrobiłeś. Ile razy mam powtarzać, że cena na górze ma być podwyższona, a na dole obniżona?

– Ale kupon za pięćdziesiąt nie może kosztować przed obniżką sto.

– Centrala tak chce, i centrala dostanie.

– To nie ma żadnego sensu.

– Nie za myślenie nam płacą.

– A te karty z podłogi?

– Wrzuć w koszyk przy wejściu.

– Jaką cenę dajemy?

– Jak najniższą, musimy się pozbyć tego gówna.

 

Setki lat później

– Co masz? – Młoda dziewczyna, Ariel, uśmiechnęła się do Amina i pokazała na stertę małych czarnych płytek na stole w środku niewielkiej chatki z drewnianymi ścianami i spadzistym dachem z trzciny.

– Śmieci z wysypiska za górką. Większość zniszczona.

– Na co ci to?

– Przetopię.

– Nie myślałeś może, że to może mieć jakieś znaczenie? – Ariel podniosła jeden z prostokątów z małymi złoconymi paskami. – O, ten jest nawet całkiem ładny.

– Głupia jesteś. Gdyby starożytni byli mądrzy, to świat inaczej by wyglądał. Oni nic nie umieli.

– To po co robili tysiące takich małych rzeczy?

– Nie wiem. Może czcili bogów, nie mieli czym się zająć albo byli próżni.

– Ariel! – Dał się słyszeć z drugiego pokoju.

– Już idę, babciu! – Dziewczyna odwróciła się na pięcie i pobiegła do seniorki rodu.

– Chodź tu do mnie, młoda damo. – Staruszka wsparta o lasce siedziała na krześle i, choć lekko się trzęsła, patrzyła z pełną bystrością umysłu. – Podoba ci się ten chłopak, który pomaga Danielowi, prawda?

– Tak babciu. Różne przydatne rzeczy robi. I ma coś w sobie, że nie daje mi spokoju. – Ariel roześmiała się z wdziękiem dwunastolatki.

– Mam coś dla ciebie. – Stara kobieta pokazała jej naszyjnik z czerwonych drewnianych koralików z czarnym prostokątem w środku.

– A co to właściwie jest? Bo widziałam takie w warsztacie.

– Kamień naszych przodków. Na pewno przyniesie ci szczęście.

– Oj babciu, przecież ja już mam szczęście. Mama i tata są zdrowi, i ty mieszkasz z nami. I pole obrodziło w tym roku.

– Zobaczysz, dziecko moje. Jeszcze zobaczysz.

 

Kilkanaście dni później

Od strony wioski dało się słyszeć dzwon, który stał przy kapliczce i normalnie oznaczał pożar, narodziny nowego członka ich małej wspólnoty albo inne ważne wydarzenie.

– Słyszeliście? – Ludzie pracujący w polu przy zbiorze ziemniaków wyprostowali karki i popatrzyli bez słowa po sobie, tymczasem w ich stronę biegł Ambroży, brat Ariel:

– Ludzie! Ludzie! Górnicy natrafili na resztki chodników w kopalni!

– Nie pierwszy raz – burknął ojciec dziewczynki.

– I znaleźli magiczne płytki starożytnych!

– Tak. Jasne. Znowu się będziemy modlić do starych rzeczy. Chodźcie, bo nam spokoju nie dadzą. – Ojciec dziewczyny machnął ręką i kilkunastu mieszkańców zaczęło się zbierać i iść na plac pośrodku wioski.

– Słuchajcie! Słuchajcie! – Kilka minut później ubrany w skórę kozła i rogi niedźwiedzia kapłan rozpoczął rytuał.

– Słuchamy! Słuchamy!

– Przodkowie nas wysłuchali. I znaleźliśmy wiele starych dobrych przedmiotów. – Mężczyzna obok kapłana wyjął z plecaka krążek, który mienił się wszystkimi kolorami tęczy, i kilka srebrnych nienaruszonych płytek.

– Jak myślisz, do czego ich używali? – Amin szepnął Ariel do ucha.

– A czy to ważne?

– Pomódlmy się. – Zaintonowała starszyzna, podczas gdy górnik położył wszystko na małym skromnym drewnianym ołtarzu.

 

Następnego dnia

– Ariel, masz zanieść bogom ziemniaki. – Matka przygotowała koszyk ze święconką.

– I po co to komu? Jeśli są tacy mocni, to nie potrzebują naszych bulw. A pasibrzuchów nie ma co karmić.

– Nie pyskuj. Strażnicy też muszą jeść. Tak robili moi rodzice, ich rodzice i rodzice rodziców. Tradycja jest najważniejsza.

– Ale…

– Cicho!

– Tak, matko. – Zrezygnowana dziewczyna wzięła koszyk i ruszyła na główny plac w wiosce, gdzie podeszła do oświetlonego słońcem ołtarza i złożyła swój skromny dar.

Dokładnie w tym momencie jeden z prostokątów zapiszczał. Ariel odskoczyła, a strażnik, który drzemał na krześle obok, przeżegnał się i począł bić w dzwon.

– Co się stało? – Najszybciej na miejscu pokazał się naczelnik wioski.

– Cud! Dosłownie cud! Napis pokazał się, gdy przyszła!

– Karta uszkodzona – przeczytał jeden ze starszych, gdy wszyscy dorośli się zebrali. – Ariel, weź to do ręki.

– Mogę?

– Tak.

Dziewczyna podniosła przedmiot i zaczęła go ściskać z pobożną czcią. Nagle z boku odskoczyła klapka, a ona z wrażenia o mało nie upuściła tego cudu techniki.

– I… i… i… i co teraz?

Najmądrzejszy z mądrych założył okulary i wziął od niej urządzenie, i zaczął oglądać je ze wszystkich stron, a potem delikatnie pociągnął za klapkę.

– Mam! – krzyknął z triumfem, pokazując mały prostokąt starożytnych, który wyglądał kubek w kubek jak płytka Ariel.

– A teraz, drogie dziecko, oddaj swój naszyjnik.

– Ale dała mi go babcia. – Dziewczyna położyła rękę na szyi.

– To dar dla bogów. Nie opieraj się. – Mężczyzna wyciągnął rękę, potem wyjął prostokąt z naszyjnika i włożył go na miejsce uszkodzonego.

Urządzenie zapiszczało i po chwili pokazało „System plików uszkodzony. Odtworzono tysiąc pięćset notatek”.

– Ariel, powinnaś zaopiekować się darem od naszych przodków.

– I co mam z nim zrobić?

– Niech oni cię poprowadzą. Uczyłaś się przecież ich języka.

– Ale go nie rozumiem.

– Nic nie szkodzi. Czytaj i dokładnie zapamiętaj co powiedziało urządzenie.

 

***

 

„Przede mną ogromny statek obcych, a ja nie mogę go dotknąć własną dłonią. Próżnia jest piękna i straszna zarazem, taka spokojna i zimna. Każdy ruch musi tu być zaplanowany, każdy haust powietrza dokładnie wyliczony, każda kropla wody wielokrotnie przetworzona. Tu nie ma miejsca na żadną pomyłkę”

 

„Drogi Mikołaju. Nazywam się Eliza, mam dziesięć lat i muszę dostać nową konsolę. To ma być PlayStation 5, a nie jakiś głupi Xbox. Dziadku z brzuchem, daj jeszcze zestaw szminek z Sephory za szkody moralne za gówniane gry z zeszłego roku”

 

„Uprzejmie donoszę, że nie chcę popełnić samobójstwa, ani sama ani przez osoby trzecie. Informuję, że majątków nie posiadam, bo dobrowolnie oddałam je osobom wyznaczonym przez pana premiera. Nic nie chcę od najukochańszego państwa ponad to, żeby zostawiło mnie w spokoju”

 

Jeśli chcielibyście odtworzyć zapach używanego statku kosmicznego, weźcie kilka brudnych pieluch, trochę opakowań po żarciu z mikrofalówki, zużytą torbę na pawia i kilka przepoconych ręczników, to wszystko zamknijcie w metalowym koszu na śmieci i wystawcie na słońce na dziesięć dni. Po tym czasie zdejmijcie pokrywę i dobrze się zaciągnijcie”

 

„Dotąd wszyscy, którzy zginęli w grze, byli fizycznie reanimowani w ciągu trzech minut. Za dużo graczy zdejmowało hełmy, chcąc doznać próżni. Teraz ma to się zmienić. Gametech wprowadza nową funkcję. Bezstronny algorytm zdecyduje, czy ktoś się podłożył czy nie. Oszuści dostaną bana i nie będą mogli wrócić. Nigdy”

 

„Niniejszym zamyka się wszystkie biura, a praca z domu staje się jedyną możliwą formą utrzymania. Koszty uzyskania przychodu, prądu, internetu i wzbogacenia ponosi pracownik. Klucze do VPN i hasło do komputera trzeba wysyłać do ZUS do pierwszego każdego miesiąca, a wideo z kamerek do piątego kolejnego”

 

„Drogi pamiętniczku. Jak ja nie znoszę starszej siostry. Ta zdzira poszła dzisiaj do fajnego chłopca i nie chciała mnie zabrać. Już ja jej dam popalić. Popamięta, że się ze mną nie zadziera. Podłożę jej śmierdzącego tampona albo nasram do puderniczki. Niech wyjmie przy koleżaneczkach, wytapirowanych niuniach, które nie odróżniają całki od różniczki”

 

„Ludzie zbanowani w Gametechu nie tylko byli z niego usuwani, ale ginęli w pełnym tego słowa znaczenia. Przez lata ukrywano ten fakt, a technologia po raz kolejny okazała się sposobem na śmierć milionów nieświadomych i niewinnych istot”

 

„Chciałabym znowu być małą dziewczynką, jeść cukierki, zlizywać wszystko z talerza, malować kredkami i dłubać w nosie, a nie myśleć o tym, czy się spóźnia, jak dotrwać do pierwszego i co dać bachorom żreć. Lekarz na badaniach powiedział, że jestem niedożywiona. A jak mam nie być, jak na stołówce dają tylko wstrętne robale? Robale i robale. Nie mogę już na nie patrzeć. Zabiłabym za steka”

 

„Ludzie są okropni. Nie chcą widzieć najprostszych rzeczy. Polski Ład wszystko zmienił, na gorsze rzecz jasna. Dlaczego nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności?”

 

„Dziękujemy za udział w ogólnoświatowym programie szukania najbardziej posłusznych, sprytnych i odpornych do lotu na Marsa. Kolejny etap tylko z logami apek śledzących kontakty, zaświadczeniem z WHO o idealnym stanie zdrowia i braku wykroczeń przeciw kwarantannie. To samo będzie za dwa lata przy misji na Saturna”

 

„Ludzie są okropni, bo tylko tak nie myślą o tym, że żyją w samotności albo nie mają racji”

 

„Staramy się zakrzyczeć innych, żeby zdobyć uwagę”

 

„Elity chciały nas zamknąć w domach, ale się nie daliśmy. Ich jest mało, a nas dużo. Boją się, bo wiedzą, że nie mają żadnych szans”

 

„To okropne, jak gówniarze traktują rodziców. Matka nosi małego swołcia pod sercem dziewięć miesięcy, potem wychowuje osiemnaście lat, a na koniec dostaje kopa w dupę”

 

„To najlepszy dzień w moim życiu. Dostałam takiego iPhona, o jakim zawsze marzyłam. I ma kartę pamięci, tak dużą, że mogę na niej zapisać całe życie. A Kacper, mój młodszy brat, dostał małe klocki Lego. Dobrze mu tak. Niech się cieszy, że nie ma rózgi”

 

***

 

– Ariel, jak myślisz, czy ta starożytna była szczęśliwa?

– Nie wiem, babciu. To wszystko wydaje się być pomieszane. Czasem mam wrażenie, że jest małą dziewczynką, a czasem… sama nie wiem.

– Czy znalazłaś coś na temat tego, co się stało na świecie?

– Nie, babciu. Wiem tylko to, że mieli wszystko, ale byli tacy samotni i puści w środku.

 

***

 

„Naukowcy mówią, że grozi nam ocieplenie i plamy na Słońcu. Ale ja myślę coś innego. Zabijamy się, zamieniając życie w garść plastikowych błyskotek. Umieramy, produkując to, co nas zatruwa. Mieszkamy obok siebie, ale nie ze sobą. Wciskamy na siłę mniejszości. Kochamy biurokrację i beton. Stawiamy błaznów ponad wszystkim. Płacimy im coraz bardziej śmieszne podatki. Pozwalamy, żeby darmozjady wyssały z nas ostatnie soki. Gonimy za karierą zamiast wychować dzieci. To musi się skończyć. Już”

 

„Prawdziwe dzieła można tworzyć tylko w ciszy i spokoju zmysłów. Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy będą wciskać wyjące laptopy i telefony we wszystkich kolorach tęczy. Zaprawdę powiadam wam, że królestwa dostąpią tylko ci, co używać będą sprzętu i apek pobłogosławionych przez tych, których namaszczę sam osobiście”

 

„Czasem nie trzeba najdroższej konsoli, najlepszej komórki ani futra z norek. Najlepszym prezentem jest czyjaś obecność i to, że ten ktoś nie widzi świata poza nami”

 

„Osoba z męskimi organami rozrodczymi szuka osoby do spłodzenia dziecka. Oferuję 325.75 pkt w systemie praworządności z szansą na dodatkowe 0.5 pkt, brak nieopłaconych mandatów, spraw w sądzie i składek ZUS. Wymagam pozwolenia na jedno dziecko i zgody na brak informacji w systemie przy złym stanie badań prenatalnych”

 

„Don’t make stupid people famous”

 

„Dzisiaj poznałam w metrze mężczyznę. Nie jest idealny, nie ma dwóch metrów wzrostu, ale i tak bardzo go lubię. Jest normalny, bez całej sztuczności i filtrów z instagrama. Ma zainteresowania. Pisze książki, lubi pierdzieć w wannie i znalazł najlepsze lody z bitą śmietaną, jakie w życiu jadłam”

 

„Pod kościołem spotkałam żebraka. Nie był specjalnie brudny i śmierdzący. Stał biedny i samotny i patrzył smutnym wzrokiem na przechodzących, przyspawanych do ekranów, ludzi. Zgadzam się z nim, że są jak zombi. Kupiłam mu kawę i to samo robiłam przez cały tydzień, gdy szłam do pracy. Drogi pamiętniczku, wiesz jak mi podziękował? Zrobił origami. Mam kolegę, który zna się na takich rzeczach, i powiedział, że takiego nie widział i warte jest tysiące. Wiem, że nie chcę tego sprzedać, tym bardziej, że staruszka już nie ma. Zniknął. Odszedł. Chciałabym się pożegnać, a teraz czuję pustkę w sercu”

 

„Miłość jest cierpliwa, nie znosi nienawiści, nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą. Gdy przyjdzie do ciebie na wigilię wędrowiec, wpuść go do domu”

 

„Dzisiaj byłam taka dumna. Syn śpiewał w miasteczku bożonarodzeniowym kolędy. To było takie piękne i wzruszające, takie ciepłe. Ludzie bili brawo, a ja płakałam. Rodzina jest najważniejsza, a życie singla przereklamowane”

 

***

 

– Babciu, ten naszyjnik to najlepsza rzecz, jaką w życiu dostałam. Każda notatka to oddzielna historia, oddzielny prezent, który mogę rozważać w nieskończoność.

– A nie mówiłam?

– Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!

– I pomyśl, że to wszystko przez jedną małą płytkę.

– Starożytni byli jednak bardzo mądrzy.

Koniec

Komentarze

Poszczególne kawałki tego patchworka ze starych swetrów mi się podobały, ale nie zobaczyłam całej tkaniny.

 

– Tak nie możecie!

– Tak będzie lepiej. Dla nas wszystkich.

Taka jakby takoza;)

Lożanka bezprenumeratowa

Witaj.

 

Z technicznych:

Tyle ludzi teraz protestuje. – Tu nie mam pewności: tylu?

– To po (co?) robili tysiące takich małych rzeczy?

Ariel roześmiała się z wdzięcznością dwunastolatki. – wdziękiem? 

– Zobaczysz, moje dziecko moje. – powtórzenie

Od strony wioski dało się słyszeć się dzwon – też

– Mam! – krzyknął z triumfem, pokazując mały prostokąt starożytnych, który wyglądał kubek w kubek jak płytka, którą nosiła Ariel. – i tu

I pomyśl, że to wszystko przez jedna małą płytkę. – literówka

 

Moc różnorakich wiadomości, przeniesień w czasie i odniesień do poprzednich fragmentów, układających się w całość powoli i stopniowo. Osobliwa forma opowiadania. 

W sumie odczytywane z płytki wydarzenia napawają mnie niesłychanym smutkiem. Są baaardzo realne, takie “ogromnie nasze”, ludzkie. 

 

Można zapowiedzieć wulgaryzmy.

 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Przeczytałem całe. Trochę mnie znużyło. Wolałbym krótsze, ale nie umiem wskazać, co usunąć. Interesujące.

Cześć

Napisane z werwą, fajnie się czytało. Całość ma charakter luźno porozrzucanych kartek, które dopiero tworzą całość, gdy się je pozbiera. Zaskakujący zwrot, który zmienia pesymizm i brutalność teraźniejszości w taką coś jakby świąteczną nadzieję – podobał mi się.

Zgłaszam do biblioteki!

 

Na początku miałem wrażenie, że czytam pamiętnik licealistki. Na końcu, że czytam myśli sędziwego starca.

Wydaje mi się, że sam najlepiej podsumowałeś tę opowieść:

Każda notatka to (…) oddzielny prezent, który mogę rozważać w nieskończoność.

 

PS.

Atmosfera świąteczna w tym opowiadaniu jest jak zapach używanego statku kosmicznego, a prezenty wykorzystane w mistrzowski sposób.

Chyba polecę. smiley

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Zapach używanego statku kosmicznego – w zasadzie tak samo pachnie większość paseratti w tedeiku i na gaz. Jako, że nieco kumam o co chodzi, to przy tym kawałku zarechotałem, przy reszcie nieco mniej, bo przy truizmie

Wiem tylko to, że mieli wszystko, ale byli tacy samotni i puści w środku.

niecom spoważniał. Doceniam wrzutkę nostalgiczną.

Mimo szatkowania, historia ma swój rdzeń: święta, elektronika i lekkie postapo.

Autorze, trzymasz poziom, będę nadal szukał perełek w Twoich tekstach. 

Jakkolwiek pisanie tekstów samymi dialogami wychodzi Ci dość dobrze, tak jednak ta forma przy 15k jest dość nużąca, zwłaszcza że przeplotłeś ją pod koniec tylko chaotycznie dobranymi wypowiedziami z kart. Gdyby opowiadanie miało poniżej 10k, zrobiłoby pewnie na mnie lepsze wrażenie, zwłaszcza że troszkę to jest momentami przegadane.

Ale plus za pomysł, zwłaszcza że, jak zaznaczyłam, nieźle radzisz sobie z budowaniem akcji dialogami.

http://altronapoleone.home.blog

Слава Україні!

Mam mieszane uczucia.

Pierwszy akapit mnie nie zachęcił i zwykle w tym momencie porzucam dalszą lekturę, ale nie tym razem. I co ciekawe przeczytałem do końca czując ciekawość. Myślę że zdecydowało coś, co nauczyciele w szkole nazywają “przejrzystością tekstu”. Śródtytuły, liczne wcięcia akapitowe. Kojące na oczy i umysł, który wie, że może przerwać, wrócić i się nie zgubić. Ale żeby nie było różowo, wzrok opadał co kilka linijek podczas czytania notatek z telefonu. Dużo, za dużo. 

Przejdźmy do tego pierwszego akapitu.

Para młodych kochanków leżała na dziewiczej rajskiej plaży i podziwiała zachód żółto-brązowego słońca, odbijającego się w krystalicznie czystej niebieskiej wodzie. Chłopak i dziewczyna długo nic nie mówili, czekając, aż zrobi się ciemno.

To jest absolutne czepialstwo z mojej strony, ale są tacy czytelnicy (ja), którzy nie trawią takich opisów. Żółto – brązowe słońce, krystalicznie czysta, niebieska woda. Dużo tego i IMO kompletnie niepotrzebne. Zaznaczam – IMO. Dla mnie para kochanków podziwiała zachód słońca w oceanie. :-) I tyle.

Jak zauważyła drakaina potrafisz budować napięcie dialogami. Scena w elektromarkecie wyszła super. Inne dialogi… może warto następnym razem pomyśleć, czy wymiana zdań nie jest drewniana, sztywna. Ludzie rzadko rozmawiając odpowiadają sobie na pytania.

– Cześć kochanie, wróciłeś.

– Tak wróciłem, co dziś na obiad?

– Pulpety z Biedronki.

vs.

– Cześć kochanie, wróciłeś.

– O, widzę, że moja żona coś pichci.

– Jak minął dzień?

Ludzie na ogół nie myślą o tym samym w tym samym momencie. Koncentrują się na własnych potrzebach zaspokojenia ciekawości. O jeśli już myślą dokładnie o tym samym, to niekoniecznie w ten sam sposób i tak ścierać się powinny różne punkty widzenia.

Szczególnie nie spodobały mi się kwestie Ariel.

Kolejna rzecz. Ciąg zdarzeń. Troszkę się pogubiłem i to już na początku. Być może niesłusznie, ale się pogubiłem i przyznaję się do tego.

Kochankowie sobie leżą, wpadają koparki. Lufa karabinu.

Kolo w zakładzie produkcyjnym karze rozkopywać plaże i ok, ale zaraz dowiaduję się, że jeden z kochanków przewodzi protestom i zabili mu żonę. Zatem, jaka była kolejność? Na plaży byli kochankami, nie małżeństwem. Zatem w tej scenie nie mogli jej zabić. 

I przechodzimy do rozkazu kopania plaży. Jeśli minął jakiś czas od akcji pierwszej sceny, to kopanie nie jest nowością. Robili to więc wcześniej i tym samym braki w zaopatrzeniu to standard, z którym musieli sobie radzić w przeszłości.

Dalej.

Nie wiem skąd się wziął smartfon w rękach Ariel. Leżał na ziemi, położony na ołtarzu? Wrócę do dialogów. Nie przekonała mnie postawa czarownika, czy tam kapłana. Jakby miał rozdwojenie jaźni. Zabiera dziewczynie naszyjnik, ta protestuje, ale wykonuje rozkaz, a następnie kapłan oddaje. Na jego miejscu, będąc kapłanem nie oddałbym tajemnicy. 

Ale to znów IMO.

Jeśli Cię teraz zasmuciłem, wróć do początku mojego komentarza. I zapamiętaj, co spowodowało, że zostałem przy lekturze i przeczytałem do końca z zaciekawieniem.

 

Zmęczył mnie ten tekst. Pewnie moja wina, bo nieszczególnie przepadam za opowiadaniami, które składają się głównie z dialogów. Ponadto miałam wrażenie pewnego chaosu i niejasności, przez które również trudno mi było się wciągnąć i podtrzymać zainteresowanie historią.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Tomaszu!

 

No, niestety ten tekst mnie nie przekonał. Forma nieco chaotyczna, i tak jak niektórym mogłaby się podobać, tak mnie wymęczyła. A szkoda, bo na początku poczułem potencjał na naprawdę ciekawą historię, jednak się nieco zawiodłem. Ale językowo było okej.

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Ciekawy pomysł, tych odnalezionych urywków może ciut za dużo, pierwszy akapit, jak już ktoś zauważył lekko kiczowaty, a chyba jednak nie taki był zamiar.

W komentarzach robię literówki.

Ciekawy pomysł, ale szkoda, że był taki limit znaków, bo przydałoby się więcej miejsca, żeby go w pełni rozwinąć. Nie do końca zrozumiałam, czy te notatki były na jednej karcie pamięci i to było życie jednej osoby, czy może kilku.

 

Pozdrawiam

Szczególne to opowiadanie jak na dzieło konkursowe, nie dostrzegłam w nim zbyt wiele świątecznej atmosfery, ale czytało się nieźle.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej!

Ciekawe pomysły, ale opowiadanie było dla mnie za dużym streszczeniem. Niektóre dialogi trochę sztywne. Niestety im dalej, tym byłam coraz bardziej znużona :( Niektóre notatki interesujące, ale wydaje mi się, że w tekście jest za dużo pomysłów. Brakowało mi też świątecznej atmosfery.

Pozdrawiam!

Wybacz, ale powtórzę to, co pod Twoim tekstem napisano już parę razy – niestety, ale mi się dłużyło. A szkoda, bo pomysł na fabułę miałeś niezły, a i pomysł na to, żeby opowiadanie w znacznej mierze składało się z dialogów i notatek z dziwnej, momentami dystopijnej przeszłości, warto docenić.

Pozdrawiam!

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Hej, hej, hej!

Dziękuję Ci, Tomaszu, za udział w krokusie!

Poniższy komentarz jest pisany jeszcze przed wstawieniem obrazka jurorsko-konkursowego :)

Chyba najprościej będzie napisać, że do mnie nie trafiło. W ostatnim fragmencie ostatecznie scaliłeś większość tekstu, ale chyba nie wszystko udało mi się pod to podciągnąć. Obawiam się, że było za mało miejsca na zbyt dużo rzeczy.

No właśnie, na opis świata i bohaterów było zdecydowanie za mało miejsca – dużo jest niedopowiedzeń, które mnie ciekawią, ale też kilka rzeczy mi zgrzytnęło logicznie – myślę, że dałbyś radę ja wyjaśnić przy większym limicie.

Wykonane bardzo fajnie, nie potykałem się na babolkach, dałem radę dość sprawnie przez tekst przebrnąć.

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Hej tomaszu!

No więc tak. Tekst jest nieco poszatkowany, można wręcz odnieść wrażenie, że fabuła to pretekst, by coś przekazać. I mi osobiście nie przeszkadzają teksty z morałem, jeśli ten morał jest dobrze podany i w jakiś sposób ciekawy, oferuje nowe spojrzenie, jakąś teorię, coś, nad czym mogłabym się zastanawiać. A tutaj dostaję przekazem po twarzy, rzuconym wprost, a do tego niezbyt odkrywczym. Świat zmienia się na gorsze, a ludzie, zaślepieni przedmiotami, nie dostrzegają najważniejszego, pozostając “samotnymi i pustymi w środku”. Nic z tego nie wydaje mi się nowatorskim pomysłem, większość tych tez wszyscy znają, a więc i radości z odkrywania nowych myśli, rozważania innego punktu widzenia tu niewiele. Do tego w tle mamy Polski Ład, kwarantannę i mniejszości. Narracja nie pozwala mi samodzielnie myśleć i oceniać poczynań postaci, przekaz jest tu oczywisty i z góry narzucony.

Z zapisów odkrytych przez Ariel niewiele wywnioskowałam, były dość porozrzucane, nie wiem, czy tworzyły spójną całość. Niektóre zapiski osobno były całkiem niezłe, może nie szalenie odkrywcze, ale mogłyby dobrze uzupełniać całość. Ich styl też był dobry, nie boisz się używać kolokwializmów, to wszystko brzmiało naturalnie i całkiem wiarygodnie. Byłam w stanie uwierzyć, że ktoś naprawdę mógłby coś takiego napisać.

Z fabułą też miałam problem, nie ma tu konkretnego głównego bohatera, a są szybko skaczące scenki. To nie pozwala mi się zaangażować w historię, bo komu miałabym kibicować? Tutaj główną rolę gra świat i przekaz, postacie są po to, by pomóc im zaistnieć, by wypowiedzieć pewne słowa. Stąd też struktura fabuły praktycznie nie istnieje, czytając, nie czułam, bym zbliżała się do środka historii, napięcie nie narastało.

A więc, podsumowując, historii tego swetra nie zrozumiałam.

Dziękuję za lekturę!

 

Witaj, tomaszu:P

 

Przy lekturze tekstu nasunęły mi się w zasadzie dwie uwagi:

* Po pierwsze wciąż nieczytelne wydaje mi się połączenie początku z końcem. Wciąż, bo – jeśli dobrze pamiętam – podobnie miałem przy Twoim tekście na Planety (choć w trochę mniejszym stopniu). Tu ten związek (szczególnie między parą na plaży i losami Ariel), jest jeszcze bardziej mglisty, choć nie wykluczam, że gdybym wczytał się dużo bardziej, to gdzieś bym go dostrzegł. Innymi słowy – zamiast serwować jedną historię, podajesz kilka mniejszych, ale połączonych dużo bardziej w tle. No i to generalnie utrudnia odnalezienie tego sensu:P

* Drugi wątek dotyczy przekazywanego przesłania. Niezależnie od tego, czy się z nim zgadzam, czy nie, mam wrażenie, że brakuje Ci w tym subtelności. To znaczy swoje tezy/hipotezy/przemyślenia piszesz zbyt wprost; do tego stopnia, że tekst sprawia wrażenie dodatku do tych przemyśleń – a powinno być (jeśli chcesz zwiększyć szansę na przekazanie tego przesłania) na odwrót:P

Слава Україні!

No, też miałam wrażenie chaosu i natłoku wątków i postaci.

Z narady korporacyjnej dowiedziałam się, że spada im popyt, więc muszą raptownie zwiększyć podać. Nie skleja mi się to.

Wydaje mi się, że główną część opowiadania stanowi garść luźnych uwag na temat współczesności lub bliskiej przyszłości.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka