- Opowiadanie: Młody pisarz - Przyjaciel na zimne noce

Przyjaciel na zimne noce

Na wstępie dziękuję Bruce i Zanaisowi za betę. Bardzo mi pomogli. 

Zachęcam do przeczytania krótkiej opowiastki o chłopcu. Nowoczesne miasto, latające auta i... podziały wśród ludzi. 

Chętnie przyjmę każdy komentarz. 

Udanej lektury. 

 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Krokus, drakaina, Użytkownicy IV, Użytkownicy

Oceny

Przyjaciel na zimne noce

Pro­mie­nie za­cho­dzą­ce­go słoń­ca to­pi­ły się w szy­bach wie­żow­ców. Po nie­bie su­nę­ły sznu­ry la­ta­ją­cych aut. Jack szedł po chod­ni­ku i przy­ci­skał do pier­si szma­cia­ne­go kota – je­dy­ną pa­miąt­kę po mamie. Zimny wiatr ude­rzył chłopca w twarz, a pisk opon wbił się w uszy. Bied­niej­si nadal jeź­dzi­li zwy­kły­mi sa­mo­cho­da­mi.

Jack wci­snął głowę w koł­nierz. Po uli­cach po­ru­sza­li się nie­licz­ni lu­dzie. Część z nich miała me­ta­lo­we koń­czy­ny, tak jak w sta­rych fil­mach, które mama pusz­cza­ła mu do snu, zanim nie wy­mie­ni­ła od­twa­rza­cza na je­dze­nie. 

Spoj­rzał w stro­nę ma­łe­go bu­dyn­ku. Nad drzwia­mi wid­niał napis: „Pomoc dla ubo­gich”. W środ­ku świe­ci­ły we­so­ło lamp­ki. Pro­po­zy­cja wy­da­wa­ła się bar­dzo ku­szą­ca, ale Jack wie­dział… Już parę razy pró­bo­wał. Bez­sku­tecz­nie, nie wpu­ści­li go. Brakowało miejsc. Prze­łknął łzy i przy­ci­snął moc­niej do pier­si szma­cia­ne­go kotka.

– Mój przy­ja­ciel – wy­szep­tał.

Do­tarł do pasów. Skrę­cił w bok i pod­szedł do małej budki. W środ­ku sie­dział straż­nik. Jack pod­niósł rękę i po­wie­dział: 

– Wra­cam. 

Męż­czy­zna zmie­rzył go prze­ni­kli­wym spoj­rze­niem. Przez chwi­lę się nad czymś za­sta­na­wiał, aż wresz­cie bez ostrze­że­nia przy­ło­żył czer­wo­ne urzą­dze­nie do nad­garst­ka chłop­ca. Coś pik­nę­ło, a lo­ka­li­za­tor spadł na dłoń straż­ni­ka. 

Jack ob­ró­cił się i spoj­rzał na sy­gna­li­za­cję. Za­pa­li­ło się zie­lo­ne, a ledwo wi­dzial­na ba­rie­ra znik­nę­ła. Chło­piec wie­dział, że gdy przej­dzie, znowu za­mkną wrota.

Po­sta­wił nogę na po­pę­ka­nym chod­ni­ku. Odór ude­rzył go w noz­drza, Jack z tru­dem za­czerp­nął po­wie­trza. Izo­la­cja bied­nej części miasta spra­wi­ła, że w środ­ku dnia cuchnęło. Do­pie­ro wie­czo­rem otwie­ra­no górną ba­rie­rę. Rok temu za­in­sta­lo­wa­no pod­ziem­ną kli­ma­ty­za­cję, ale ta nie do końca roz­wią­za­ła pro­ble­m, chociaż teraz dało się przynajmniej żyć. 

Stare domy to­nę­ły w od­pad­kach, na po­nisz­czo­nych drzwiach za­lęgła się pleśń. Biedę czuć było na każ­dym kroku. Lu­dzie w poplamionych ubraniach szli, patrząc pusto przed siebie.

Jack wszedł w jedną z bocz­nych ulic. Nie zdo­łał jed­nak zro­bić nawet kilku kro­ków, gdy usły­szał czyjś szy­der­czy śmiech.

– Chłop­czy­ku! Masz coś dla nas?

Ob­ró­cił się. Dwóch ro­słych chło­pa­ków za­stą­pi­ło mu drogę. Jack po­bladł. Chciał ucie­kać, ale mię­śnie odmówiły posłuszeństwa. Nogi zdały mu się nagle cięż­kie i przy­spa­wa­ne do brud­ne­go chod­ni­ka.

– Billy, co bie­rze­my? – ode­zwał się jeden z ban­dy­tów. 

– Może tego kotka? Dla mojej sio­strzycz­ki bę­dzie w sam raz, spodo­ba jej się. 

– Dobry po­mysł! Jak ty coś po­wiesz, to tylko mą­dre­go. Bę­dzie za­chwy­co­na. 

Jack chciał krzy­czeć, że nie po­zwa­la, ale wy­do­był z sie­bie tylko nie­wy­raź­ny jęk. Za­sło­nił ple­ca­mi przy­ja­cie­la i za­ci­snął palce na szma­cia­nym ma­te­ria­le. Jeden z chło­pa­ków chwy­cił go za bark i po­cią­gnął. Jack stra­cił rów­no­wa­gę, ale utrzy­mał się na no­gach. Znów stał twa­rzą w twarz ze zło­dzie­ja­mi.

Nie odda przy­ja­cie­la! Za nic na świe­cie, bę­dzie wal­czył. Dla mamy!

Billy chwy­cił ogon kotka i szarp­nął do sie­bie. Jack nie zdo­łał utrzy­mać szma­cia­nej za­baw­ki w dło­niach i upadł na ko­la­na. Po­czuł pie­ką­cy ból, ale po­de­rwał się.

Za późno!

Zło­dzie­je zni­ka­li już w la­bi­ryn­cie uli­czek. Zrozumiał, że nie zdąży ich dogonić. Bła­gal­nym spoj­rze­niem omiótł drugą stro­nę ulicy. Stąd jesz­cze widział budkę, straż­nik też go za­uwa­żył. 

– Po­mo­cy! Pro­szę pana, oni mnie okra­dli. Po­trze­bu­ję po­mo­cy! – wołał Jack, ale męż­czy­zna tylko kwa­śno się uśmiech­nął.

To nie był jego pro­blem. Ta stro­na świa­ta go nie do­ty­czy­ła. Jack od­dy­chał cięż­ko, a łzy ci­snę­ły mu się do oczu. Za­ci­snął pię­ści i prze­łknął ślinę.

Wspo­mnie­nia ude­rzy­ły, tym razem znacz­nie moc­niej. Zo­ba­czył mamę w przy­tul­nym po­ko­iku, uśmie­cha­ją­cą się od ucha do ucha. W rę­kach trzy­ma­ła szma­cia­ne­go kotka. Rzu­cił się jej wtedy w ob­ję­cia.

W tamtych cza­sach żyli jesz­cze w dużym wie­żow­cu, może i bez taty, ale razem. Zanim nie przy­szedł pan w gar­ni­tu­rze z wielką teczką. Mówił coś o długach. Wtedy wszyst­ko się zmie­ni­ło. Mama stała się ma­ło­mów­na, płakała wieczorami. Próbował ją po­cie­szyć, ale nie potrafił. 

Za­ci­snął po­wie­ki i po­cią­gnął nosem.

 

***

 

Jack z umorusaną od płaczu buzią wlókł się po ścieżce oświetlanej przez księżyc. Skrę­cił w bocz­ną ulicz­kę i przypadł do muru. Zza osłony dobiegały rozmowy. Czasem ktoś zaklął, czasem krzyknął, albo zrobił te dwie rzeczy naraz. 

Jack uspokoił oddech. Na czworakach dopadł poniszczonej budy dla psa. Wdrapał się na górę i wyjrzał zza muru. Wokół placu wypełnionego odpadkami kręciło się kilkunastu ludzi. W rękach trzymali pałki, noże i maczety. 

Z dali dolatywał buczący odgłos, a więc transport się zbliżał. Jack przywarł plecami do zimnego muru. Nie było dobrze, było źle. Bardzo źle. Zrozumiał, że będzie musiał znaleźć kolejne wysypisko. Tutaj nie mógł już czuć się bezpiecznie. Zresztą gangi powoli zajmowały całą biedną część miasta, ale od bogatej dzielił je mur nie do przebycia. 

Buczenie narastało. Teraz Jack widział już dokładnie latający pojazd. Nie zdołał policzyć do trzech, gdy śmieciarka zawisła nad placem. Kilka ton odpadów spadło na ziemię. Jack jeszcze nigdy nie widział wysypiska w bogatej części miasta. Śmieci wyrzucano tylko tam, gdzie panowała bieda. 

Coś parę metrów od chłopca uderzyło o ziemię. W sercu Jacka zapaliła się iskra nadziei. Zsunął się z budy i na kolanach zaczął przetrząsać rzadką trawę. 

Pod palcami poczuł metal. Uśmiechnął się i oblizał wargi. Podniósł konserwę z ziemi i w świetle księżyca przyjrzał się jej dokładnie. Nie była napoczęta, a na boku widniał napis “Felgijskie mięso”. 

 

***

 

Jack wskoczył przez okno małego budynku, a właściwie pozostałych ruin i sku­lił w kącie po­miesz­cze­nia. Wyjął spod kurtki koc i po­ło­żył na zim­nym be­to­nie.

Wziął do rąk kon­ser­wę i szarp­nął za uchwyt. Wiecz­ko pstryk­nę­ło i od­sło­ni­ło ka­wał­ki mięsa, a Jack z lu­bo­ścią za­nu­rzył palce w sosie. Jesz­cze ty­dzień temu miał łyżkę, do­pó­ki nie za­brał jej jakiś wred­ny osi­łek.

Jack jadł szyb­ko i łap­czy­wie. Ból w żołądku powoli ustawał. 

Gdy opróż­nił pusz­kę, od­rzu­cił me­ta­lo­we pu­deł­ko w bok. Przez chwilę korciło go, żeby sięgnąć do kieszeni i wyjąć z niej kawałek mięsa schowany na czarną godzinę, ale szybko odrzucił tę myśl. Musiał racjonować żywność.

Po­ło­żył głowę na kocu i przy­mknął oczy. Nie miał się do kogo przy­tu­lić, ani z kim po­roz­ma­wiać. Dzi­siaj za­bra­li mu ostat­nie­go przy­ja­cie­la. Stracił wszystko. 

Prze­wró­cił się na plecy i spoj­rzał w niebo. Po suficie pozostał jedynie niewielki ślad w rogu budynku. Gwiaz­dy były ledwo do­strze­gal­ne. Nawet tu, w bied­nej dziel­ni­cy świa­tło sta­rych lamp przy­ćmie­wa­ło złote punk­ci­ki.

Pa­mię­tał jesz­cze do­brze, że kie­dyś sia­da­li wraz z mamą na ławce i parzyli ku górze. Ciepła mat­czy­na dłoń gła­dzi­ła jego włosy. Kie­dyś gwiaz­dy były bar­dziej wi­docz­ne, pięk­niej­sze. Mama mó­wi­ła, że tam wy­so­ko jest tata i pa­trzy na nich z góry.

Teraz może oboje ro­dzi­ce pa­trzą na niego? Gar­dło mu się ścisnęło. Chciał po­wę­dro­wać tam, gdzie oni, ale nie wi­dział drogi do gwiazd. Nie było żad­ne­go mostu, po któ­rym mógł­by przejść, ani żad­nej dra­bi­ny, po któ­rej mógł­by się wdra­pać.

Coś zaszeleściło, ktoś znowu przy­szedł go okraść? Było mu to obo­jęt­ne. Prze­wró­cił się na bok. Nie obu­dzą go, choć­by chcie­li. Nie bę­dzie ucie­kać. Nie dzi­siaj. Za­ci­snął po­wie­ki i wsłu­chał się w ciszę. Przez chwi­lę odnotowywał ostroż­nie sta­wia­ne kroki, a póź­niej i ten od­głos za­milkł.

Wstrzy­mał od­dech i za­drżał. Chciał, żeby to już na­de­szło, bo naj­gor­sza była nie­pew­ność. Wy­pu­ścił po­wie­trze i wtedy po­czuł na po­li­ku coś mo­kre­go.

To było takie przy­jem­ne, a jed­no­cze­śnie nie­spo­dzie­wa­ne. Może to mama wróciła po niego? Gdy leżała w kałuży krwi, obiecała, że się jeszcze spotkają. Teraz przyszła? Nie, na pewno nie… Ale w takim razie, co go dotykało?

Otwo­rzył oczy i zo­ba­czył nad sobą fu­trza­sty łeb.

– Pies? – wy­szep­tał z nie­do­wie­rza­niem.

Zwie­rzę za­skom­la­ło i prze­su­nę­ło ję­zo­rem po jego po­li­ku. Na twa­rzy Jacka za­go­ści­ło coś na kształt uśmie­chu.

– Spo­koj­nie, pie­sku, spo­koj­nie. Co tu ro­bisz?

Po­dra­pał zwie­rzę za uchem. Mała dłoń uto­nę­ła w fu­trze, a Jack po­czuł dziw­ne cie­pło, choć na dwo­rze było zimno.

– Pewnie głodny jesteś? – zapytał i sięgnął do kieszeni. 

Odwinął folię i podał psu kawałek mięsa. 

– Jedz, nie krępuj się. Jutro coś sobie znajdę. 

Zwierzę musiało być naprawdę głodne, bo jednym kłapnięciem pożarło posiłek. Serce chłopca płonęło szczęściem, chociaż przed chwilą oddał prowiant zachowywany na czarną godzinę. 

– Zo­sta­niesz ze mną? Mam już dla cie­bie nawet imię. Jey, po­do­ba ci się?

Zwie­rzę trąciło go łbem. Jack uśmiech­nął się, a w jego oczach zabłysły łzy. Tej nocy, jak nigdy wcze­śniej, było mu szcze­gól­nie cie­pło.

 

Koniec

Komentarze

Witam Cię serdecznie, Młody Pisarzu, dziękuję za betę i gratuluję raz jeszcze ogromnej wrażliwości, wyraźnie widocznej przy tym opowiadaniu.

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Do mnie nie trafiło. Mam za to pytanie: czy chcesz, żebym bardziej szczegółowo wyjaśniła dlaczego, czy ta krótka informacja wystarczy?

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Nie na pewno nie… ---> przecinek po Nie.

<>

Klasyczne wykorzystanie schematu, lecz (w gruncie rzeczy) udanie napisana historia.

Cześć, gravel.

Rozbudowaną opinię chętnie przygarnę, bo bardzo pomaga :) Ale już sama informacja, że nie trafiło, jest przydatna. 

Dzięki za komentarz. 

Pozdrawiam serdecznie!

 

Witaj, AdamKB.

Poprawiłem błąd. 

Cieszę się, że uważasz historię za udaną. Faktycznie, fabuła i zamysł nie są zbyt oryginalne. Będę próbował dalej. 

Pozdrawiam serdecznie!

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Na tym to polega, Młody Pisarzu – na gromadzeniu doświadczeń dobrych, takich sobie i kiepskawych, a potem ich wykorzystywaniu. Wiem, niczego nowego nie napisałem, ale skoro to akurat prawda i recepta…

Powodzenia!

Dobrze, zatem skoro wystawiasz się na moje kły i pazury, to kimże ja jestem, by Ci odmawiać ;) Zanim jednak polecimy z koksem, podkreślę, że to co nastąpi dalej, to wyłącznie wyrażenie moich subiektywnych wrażeń i opinii. Wynikają one z równie subiektywnych upodobań oraz alergii na pewnego rodzaju teksty. Podejrzewam, że mogę być jednak w mniejszości, zatem absolutnie nie musisz się moją opinią przejmować.

Zatem.

Uważam, że ten tekst to w dużej mierze szantaż emocjonalny. Wszystkie elementy zostały sklejone w taki sposób, by stworzyć obraz przemawiający do wrażliwości i empatii czytelnika. Mamy tu bowiem małego, skrzywdzonego chłopca, obojętne społeczeństwo, młodocianych prześladowców, pieska… To wszystko aż krzyczy: Czy możesz przejść obojętnie wobec takiego ogromu cierpienia, czytelniku? Czy nie rozczulisz się opowieścią o przyjaźni między samotnym dzieckiem a zwierzęciem, które jest jedynym światełkiem w czarnym tunelu beznadziei i dystopii?!

Nie wątpię, że nie takie były Twoje zamiary i chciałeś po prostu opowiedzieć historię, która wpadła Ci do głowy. Nie wątpię, że wielu czytelnikom Twoje opowiadanie się spodoba. Ja po prostu jestem uczulona na takie teksty i takie próby zaangażowania mnie emocjonalnie w tekst. Widzę tu zagranie na czytelniczej empatii z pominięciem innych elementów, które powinny się składać na zajmującą opowieść. Fabuły prawie nie ma, a świat przedstawiony został pobieżnie, tylko na tyle, by dało się mu przyczepić łatkę fantastyki. Kreacja postaci również nie wypaliła: mamy stereotypowych bullies, którzy ukradną nawet pluszową zabawkę, bo tacy są źli i mamy Jacka, o którym mogę powiedzieć jedynie tyle, że jest… No dobra, gdzieś w tle przewija się także nieobecna matka oraz zimni i obojętni stróże prawa. Znowu: to za mało, żebym poczuła zaangażowanie.

Przepraszam za marudzenie i za ostre słowa, ale dla mnie ten tekst po prostu nie zadziałał. Ani jako historia, ani jako próba wzbudzenia we mnie konkretnych emocji.

 

Niemniej, życzę powodzenia w dalszych próbach pisarskich. Z pisaniem jest o tyle fajnie, że rzadko dokonuje się regres ;)

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Gravel ma rację, jest to szantaż emocjonalny, ale jako betujący w ogóle na to nie patrzyłem. Taką sobie autor historię wymyślił, to niech taką sobie napisze.

Skupiłem się raczej na poprawie warstwy technicznej tekstu oraz logice świata. Tu i tu można jeszcze się bawić, ale nie o to chodzi, żeby całkowicie wyrugować autora z jego własnego dzieła, tylko aby wskazać pewne aspekty, które, miejmy nadzieję, będą poddane bardziej szczegółowej analizie w kolejnych tekstach.

To nie jest skomplikowana historia. To nie jest skomplikowany bohater. Ale jest to skończony tekst, który na pewno stanowi jakiś etap w pisarskim rozwoju.

Zanaisie, nie zamierzam nikogo z niczego wyrugowywać. To brzmi jak zbyt dużo roboty, a ja jestem leniwa ;)

Ale teksty pisze się z reguły po to, by komuś je pokazać, i trzeba liczyć się z tym, że jakiś ich odbiór będzie. Gdybym ten tekst betowała, też pracowałabym na tym, co mi autor wręczył, bez narzucania mu jakiejś swojej wizji. Ale jako czytelnik, który dostaje w łapki skończone dzieło, czuję, że mam prawo trochę ponarzekać, zwłaszcza że naprawdę nie robię tego złośliwie (nawet jeśli tak brzmię momentami). Starałam się jedynie wskazać, co mi w tym tekście nie zagrało i dlaczego.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Gravel,

dziękuję za rozwinięcie opinii. 

Uważam, że ten tekst to w dużej mierze szantaż emocjonalny.

Całkowicie rozumiem. Chciałem pokazać brutalną przyszłość, w tym nieczułość ludzi, bo do tego wszystko obecnie zmierza, ale jak tak teraz myślę, to chyba przesadziłem. 

Kreacja postaci również nie wypaliła: mamy stereotypowych bullies, którzy ukradną nawet pluszową zabawkę, bo tacy są źli i mamy Jacka, o którym mogę powiedzieć jedynie tyle, że jest

Słuszna uwaga, jeszcze bardziej utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że muszę poświęcać więcej czasu na kreowanie bohatera :)

Przepraszam za marudzenie i za ostre słowa, ale dla mnie ten tekst po prostu nie zadziałał. Ani jako historia, ani jako próba wzbudzenia we mnie konkretnych emocji.

Dziękuję za konstruktywną krytykę. Nie padły tu żadne ostre słowa, a przecież jeśli uważasz tekst za… Delikatnie mówiąc mocno przeciętny, to nie ma sensu ukrywać prawdy. :D 

Następnym razem postaram się napisać coś z bardziej intrygującą fabułą i lepszymi postaciami. Dłuższy tekst powinien mi dobrze zrobić, przy krótkich mam problem z opowiadaniem historii. Miniaturki mniej wybaczają. 

Pozdrawiam serdecznie! 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Miniaturki mniej wybaczają.

Oj tak. W jakiś pokrętny i bezsensowny sposób długie teksty łatwiej jest napisać. W miniaturce wszystko musi być tip top.

 

Pozdrawiam również i powodzenia przy kolejnych tekstach!

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Gravel

Ja nic nie zarzucam, bardziej sam się usprawiedliwiam, czemu mocno nie ingerowałem w fabułę ;)

Gdybym ten tekst betowała, też pracowałabym na tym, co mi autor wręczył, bez narzucania mu jakiejś swojej wizji. Ale jako czytelnik, który dostaje w łapki skończone dzieło, czuję, że mam prawo trochę ponarzekać,

Mam dokładnie takie samo podejście.

I z pewnością Młody jest zadowolony, że dostaje konstruktywną krytykę :)

 

Młody pisarz, muszę przyznać, że w stosunku do twojego poprzedniego tekstu, który czytałam, zrobiłeś bardzo duże postępy :) Masz tutaj konkretny pomysł i starasz się go pokazać, nie pędząc przy tym, jak po torze wyścigowym. :)

Bardzo mi się podobało, że skupiłeś się na pokazywaniu emocji i wzbudzaniu ich u czytelnika. Zgadzam się z opinią gravel, ale jestem pewna, że następnym razem potraktujesz temat bardziej subtelnie. Cieszę się, że tłumacząc uniwersum i sytuację dziecka, nie poszedłeś w ekspozycje. Zgrabnie wplatałeś w tekst informacje o jego rodzinie oraz o świecie. Sam bohater wyszedł jednak dość papierowo, ot sierotka, jakich wiele. Mógłbyś spróbować nadać mu trochę więcej indywidualnych cech. Nie wiem, jaki jest jego cel, jakie jest pragnienie, czego najbardziej się boi itp., przez co nie za bardzo mu współczuję. 

Moment utraty kotka był momentem kulminacyjnym tego opowiadania, dlatego uważam, że wydarzyło się to za szybko. Chłopiec spokojnie mógłby najpierw zdobyć konserwę, nacieszyć się maskotką i tą namiastką bliskości, którą dzięki niej miał, żeby potem jej strata mocniej wstrząsnęła czytelnikiem. Nie jestem też pewna zakończenia. Chłopiec za szybko stracił kotka, żebyśmy mogli się tym przejąc i za szybko zdobywa nowego przyjaciela, żebyśmy zdążyli mu współczuć. Przy zakończeniu odniosłam wrażenie, jakbyś przestraszył się, że zasmucisz czytelników. Na przyszłość nie miej dla nas litości. ;)

Cześć, Młody Pisarzu!

 

To ja, Twój piątkowy dyżurny!

Zimny wiatr uderzył chłopca w twarz, a pisk opon wbił się w uszy.

przestraszyłem się, że coś mu się stało, bo pisk opon zazwyczaj zwiastuje wypadek – a tu nic – trochę mnie to zdezorientowało.

 

Cóż, tekst o cieple, jaką daje przyjaźń z czworonogiem – jest mi to szczególnie bliskie, bo psiaka sam posiadam i jest dla mnie naprawdę ważny.

Ogólnie oceniam tekst pozytywnie, technicznie, oprócz powyższe wzmianki, nic mnie nie ubodło.

Natomiast co do samego bohatera, to od początku kreujesz go, jako kogoś, kto kompletnie nie ma nic i nic nie potrafi. A jednak żyje, mimo ciężkich warunków. Mógłbyś uwiarygodnić realia, gdyby bohater wcale nie był takim ostatnim przegrywem, tylko zaznaczył kilka zdolności, jak np. umiejętność obserwcji ulicy, unikania kłopotów, itd. – ogólnie czegoś, co by pokazało, że nie od dzisiaj żyje na ulicy i nie jest mu to obce. Potrafi to ogarnąć, jest ulicznym cwaniaczkiem, a jednocześnie w głębi serca to czego mu brakuje, to właśnie bratniej duszy.

 

Pozdrówka i powodzenia w dalszej pracy twórczej!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cześć, Ośmiornico

Bardzo mi miło, że zajrzałaś pod moje opowiadanie.

Masz tutaj konkretny pomysł i starasz się go pokazać, nie pędząc przy tym, jak po torze wyścigowym.

O! A wiesz, że twoja beta bardzo mi w tym pomogła? Świadomość, że będę musiał przepisać całe opowiadanie… No cóż, zapamiętałem. Chociaż teraz też mi się zdarza, ale już nie tak często. :) 

że następnym razem potraktujesz temat bardziej subtelnie.

Obiecuję! :D 

Sam bohater wyszedł jednak dość papierowo, ot sierotka, jakich wiele.

Mówi to już trzecia osoba, nie ma bata bym zapomniał. Z poradników (przez ciebie podesłanych) dowiedziałem się, że bohater musi zaskakiwać czytelnika, nie może być jednowymiarowy. No tak, ale co z tego, jak popełniam taki błąd w swojej historii. Na szczęście mnie pilnujecie ;) 

Moment utraty kotka był momentem kulminacyjnym tego opowiadania, dlatego uważam, że wydarzyło się to za szybko. Chłopiec spokojnie mógłby najpierw zdobyć konserwę, nacieszyć się maskotką i tą namiastką bliskości, którą dzięki niej miał, żeby potem jej strata mocniej wstrząsnęła czytelnikiem.

Prawda. Nie mogę się nie zgodzić. Ale znowu… Dopiero to zauważyłem, a przecież o tym czytałem. Ech, cały ja. 

Na przyszłość nie miej dla nas litości.

Nie będę miał. Obiecuję :P

Pozdrawiam serdecznie! 

 

Witaj, Krokusie.

przestraszyłem się, że coś mu się stało, bo pisk opon zazwyczaj zwiastuje wypadek – a tu nic – trochę mnie to zdezorientowało.

Pomyślę nad tym. 

Ogólnie oceniam tekst pozytywnie, technicznie, oprócz powyższe wzmianki, nic mnie nie ubodło.

Bardzo mnie to cieszy :) 

Natomiast co do samego bohatera, to od początku kreujesz go, jako kogoś, kto kompletnie nie ma nic i nic nie potrafi. A jednak żyje, mimo ciężkich warunków. Mógłbyś uwiarygodnić realia, gdyby bohater wcale nie był takim ostatnim przegrywem, tylko zaznaczył kilka zdolności, jak np. umiejętność obserwcji ulicy, unikania kłopotów, itd. – ogólnie czegoś, co by pokazało, że nie od dzisiaj żyje na ulicy i nie jest mu to obce. Potrafi to ogarnąć, jest ulicznym cwaniaczkiem, a jednocześnie w głębi serca to czego mu brakuje, to właśnie bratniej duszy.

Bardzo słuszna uwaga. Widzę, że porządnie poległem na kreacji bohatera. Szkoda, może następnym razem uda się zrobić to lepiej. 

Dziękuję Ci za klika oraz konstruktywną opinię i cieszę się, że tekst przypadł ci do gustu :) 

Pozdrówka i powodzenia w dalszej pracy twórczej!

Przyda się :P Pomimo licznych mankamentów widzę u siebie duży progres, więc tym bardziej nie zamierzam się poddawać. 

Pozdrawiam serdecznie! 

 

 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Team Gravel. Odebrałam szort jako historię, która ma wzruszać. Wszystko tu do mnie krzyczy, że powinnam się wzruszyć losem malutkiego, biednego chłopca. Ale wiesz, takie wrzaski uruchamiają przekorę.

No i brakuje mi tu fantastyki. Przejawia się ona wyłącznie w gadżetach – bariera przy biednej części miasta, latająca śmieciarka. Cała reszta jak w zwyczajnych slumsach ze zwyczajnym slumdogiem – ale tamta historia miała swoją fabułę.

Babska logika rządzi!

Witaj, Finkla

Team Gravel. Odebrałam szort jako historię, która ma wzruszać. Wszystko tu do mnie krzyczy, że powinnam się wzruszyć losem malutkiego, biednego chłopca. Ale wiesz, takie wrzaski uruchamiają przekorę.

Całkowicie rozumiem, postaram się w przyszłości nie popełnić takiego błędu. 

Dzięki za przeczytanie i komentarz. 

Pozdrawiam serdecznie. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Nie łapię zakończenia. Tak po prostu do nieszczęśliwego chłopca przyszedł pies i razem zasnęli? Biorąc pod uwagę biedę, to w tej dzielnicy już żadnych zwierząt być nie powinno ;) Chyba że to zakończenie w stylu dziewczynki z zapałkami i metafora śmierci?

Tekst jest napisany poprawnie, ale mam wrażenie że od strony składniowej mocno szarpany. Prawie każde zdanie to inny podmiot, przez co brakuje płynności. Jest to szczególnie widoczne przy partiach opisowych. Tam gdzie masz rozważania chłopca fragmenty są bardziej spójne i lepiej się je czyta.

Historia sama w sobie nie zrobiła na mnie wrażenia z kilku powodów. Po pierwsze za mało wiem o głównym bohaterze, a to, co wiem, jest bardzo sztampowe. Zabrakło czegoś odbiegającego od standardowej historii. Po drugie wrzucasz w tekst elementy, z których niewiele wynika. Są, bo są. Przykładowo, szmaciany kotek – ulubiona zabawka o wartości sentymentalnej, którą chłopcu zabrali. I właściwie tyle. Myślałam, że jakoś to połączysz z zakończeniem, ale pojawił się pies. Skoro kotek był najcenniejszym skarbem chłopca, dlaczego szedł z nim na widoku? Dlaczego ukradli mu łyżkę, a nie akurat buty albo ubranie? Świat przedstawiony wydaje się być scenografią do opowiedzenia wzruszającej historii o biednych chłopcu. Tło pełni funkcję rekwizytu, a nie pełnoprawnej części historii.

 

Stare domy tonęły w odpadkach, na poniszczonych drzwiach zaległa się pleśń. – zalęgła się, ewentualnie zalegała

 

Na czworakach doczłapał do – nie wiem, czy na czworakach da się człapać, tego słowa używa się raczej o chodzeniu na dwóch nogach

 

siadali wraz z mamą na ławce i wznosili głowy. – z kontekstu co prawda wiadomo, że chodzi o patrzenie na gwiazdy, ale to zdanie źle brzmi. Jakby czegoś brakowało. Może: wznosili ku niebu/gwiazdom/ patrzyli w górę?

 

Wyjął z kieszeni koc – to musiała być bardzo duża kieszeń albo bardzo mały koc ;)

 

It's ok not to.

Wyjął z kieszeni koc – to musiała być bardzo duża kieszeń albo bardzo mały koc ;)

Mam świetny koc – ciepły, a mały. Spokojnie zmieszczę go w kieszeni. Tak tylko mówię ;)

Skoro kotek był najcenniejszym skarbem chłopca, dlaczego szedł z nim na widoku?

Hm, tutaj sprawa wydawała mi się dość oczywista: szmaciany kotek to przytulanka, nosisz ją w rękach, a kto może chcieć szmacianego kotka? Ma wartość sentymentalną. Trudno sobie wyobrazić członka gangu kradnącego szmaciaka, natomiast jakiś młodociany hultaj kradnący dla siostry? Dla mnie wydawało się możliwe.

Hm, tutaj sprawa wydawała mi się dość oczywista: szmaciany kotek to przytulanka, nosisz ją w rękach, a kto może chcieć szmacianego kotka? Ma wartość sentymentalną. Trudno sobie wyobrazić członka gangu kradnącego szmaciaka, natomiast jakiś młodociany hultaj kradnący dla siostry? Dla mnie wydawało się możliwe.

 

Możliwe tak, czy przekonujące? Już mniej. Może to kwestia urwania tego wątku, tego, że właściwie nic nie wynikło z całej tej sytuacji z kradzieżą kotka. Inna sprawa, że chłopiec żyje w tej części miasta i wie, jakie rządzą tam zasady. Nie tyle czepiam się samego wątku kradzieży przytulanki, co jego słabego umocowania w świecie przedstawionym i zbytniej szkicowości tego świata.

It's ok not to.

Witaj, dogsdumpling

Miło mi, że zajrzałaś pod mój tekst :)

Nie łapię zakończenia. Tak po prostu do nieszczęśliwego chłopca przyszedł pies i razem zasnęli? Biorąc pod uwagę biedę, to w tej dzielnicy już żadnych zwierząt być nie powinno ;) Chyba że to zakończenie w stylu dziewczynki z zapałkami i metafora śmierci?

Tak, tak po prostu. Prawdopodobnie za bardzo przegiąłem w jedną stronę, na początku biedna dzielnica była całkiem spokojna. 

Tekst jest napisany poprawnie, ale mam wrażenie że od strony składniowej mocno szarpany. Prawie każde zdanie to inny podmiot, przez co brakuje płynności. Jest to szczególnie widoczne przy partiach opisowych. Tam gdzie masz rozważania chłopca fragmenty są bardziej spójne i lepiej się

je czyta.

Bardzo Ci dziękuję za zwrócenie na tę część uwagi :) Dała mi do myślenia. 

 

Faktycznie, niektóre wątki mógłbym bardziej rozbudować. Następnym razem spróbuję zrobić to lepiej. 

Dzięki za przeczytanie, wyłapanie chochlików i konstruktywną opinię :D 

Pozdrawiam! 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

A ja jestem zwykłym czytelnikiem, któremu czasem odbija i wtedy coś coś napisanego przez siebie wpycha na NF. Mnie ta historia poruszyła. Jeszcze nie żyję w takim świecie i mam nadzieję nie dożyć, ale wiele wskazuje, że do takiego świata zdążamy. Warto o tym przypominać. “Dziewczynka z zapałkami” może nie wystarczyć, bo nie z takiego świata jest.

Cześć, Koala

Bardzo się cieszę, że historia poruszyła. Moim głównym celem było wyeksponowanie problemu, który narasta. Z przeprowadzonych badań wynika, że inteligencja emocjonalna maleje. W przyszłości wielu ludzi może być obojętnych na los innych. 

I to chciałem pokazać. Miło mi, że zauważyłeś :) 

Dziękuję za komentarz.

Pozdrawiam serdecznie! 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Bardzo dobrze Ci się to udało, Młody Pisarzu. Jak pisałam Ci na początku bety, ja się od razu poryczałam. To jest mocno wzruszający tekst. 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Jeszcze raz dziękuję Ci bruce, aczkolwiek po powyższych komentarzach wiem, że dla niektórych przekroczyłem barierę, następnym razem postaram się bardziej uważać :) 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Pamiętaj, że tę barierkę każdy sobie stawia indywidualnie, gdzie mu pasuje. Żebyś nie miał zbyt łatwo… ;-)

Babska logika rządzi!

Oczywiście, pamiętam, ale coś wymyślę. Następnym razem będzie lepiej, obiecuję… ;P 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Otóż to właśnie, Finkla ma rację. :)

Dla mnie tekst jest super. 

Pecunia non olet

Młody pisarzu, domyślam się, że ta historia, będąca opisaniem zaledwie epizodu z nie wiem jak odległej przyszłości, miała wzruszyć czytających i mnie nawet wzruszyła, ale po chwili pojawiła się myśl – chłopiec i pies niedługo będą cieszyć się sobą, bo pewnie źli ludzie odbiorą mu zwierzaka i go zjedzą.

Cieszę się, że piszesz coraz lepiej. :)

 

albo zro­bił te dwie rze­czy na raz. → …albo zro­bił te dwie rze­czy naraz.

 

Wyjął z kie­sze­ni koc i po­ło­żył na zim­nym be­to­nie. → Jak dużą musiałby mieć kieszeń mały chłopiec, by zmieścić w niej koc, choćby i niewielki?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witaj, Reg

Dziękuję za komentarz i wyłapanie chochlików.

ale po chwili pojawiła się myśl – chłopiec i pies niedługo będą cieszyć się sobą, bo pewnie źli ludzie odbiorą mu zwierzaka i go zjedzą.

Niedługo po opublikowaniu naszły mnie podobne myśli, ale już nic nie zmieniałem. Dobrze, że zwróciłaś uwagę, w przyszłości będę zadawał sobie więcej pytań, by wyłapać pewne nielogiczności i poprawić fabułę. 

Cieszę się, że piszesz coraz lepiej. :)

Ja również, pomoc tutejszej społeczności jest niezastąpiona :D

Pozdrawiam serdecznie!

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Niedługo po opublikowaniu naszły mnie podobne myśli, ale już nic nie zmieniałem. Dobrze, że zwróciłaś uwagę, w przyszłości będę zadawał sobie więcej pytań, by wyłapać pewne nielogiczności i poprawić fabułę. 

To nie jest nielogiczność. Reg ma rację, ale to nie znaczy, że takie spotkanie chłopca z psem jest niemożliwe. Przecież stworzyłeś świat, w którym ani chłopiec, ani pies nie mają szansy na przeżycie. Co nie znaczy, że obaj nie próbowaliby znaleźć w nim odrobiny szczęścia.

…w przyszłości będę zadawał sobie więcej pytań, by wyłapać pewne nielogiczności i poprawić fabułę. 

I to jest bardzo dobre postanowienie. Młody pisarzu, życzę Ci coraz lepszych opowiadań. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zanais, nieprecyzyjnie się wyraziłem. W tym wypadku nie chodziło mi o nielogiczność, a bardziej o fabułę, bo jeśli na końcu mogła się pojawić wątpliwość, że pies umrze w najbliższym czasie… Nie zależało mi raczej na takim efekcie. Chociaż, może to nie wybrzmiewa źle? Odbiór pewnie zależy od czytelnika.

Jeszcze nad tym pomyślę, jak nad każdą inną uwagą. Ostatecznie wnioski muszę wyciągnąć sam, nikt za mnie tego nie zrobi ;) 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Doprecyzuje w drugim komentarzu, bo nie chciałbym być źle zrozumianym. Wybaczcie za zamieszanie. 

Koniec miał wywoływać ciepłe skojarzenia. Co prawda, chłopiec nie znalazł sposobu na przeżycie, ale dzięki przyjaźni z psem odzyskał wiarę w lepsze jutro. Dlatego uwaga Reg dała mi do myślenia, czy przypadkiem nie przesadziłem z brutalnością świata.

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Cyberpunk podchodzący pod dystopię i mała sierota z bezdomnym psem? Innego końca nie może być ;)

Świat jest brutalny, lecz na pewno piesek pomógł. Ja odebrałam go jako ratunek dla chłopca, zapowiedź nadziei i lepszego jutra. Chłopak rozpaczał, bo stracona zabawka była naprawdę wyjątkowa, lecz oto niespodziewanie zastąpił ją przyjaciel, który także potrzebuje ciepła i miłości. Ich przyjaźń to teraz taki rodzaj symbiozy – obaj pomagają sobie nawzajem. :)

Pecunia non olet

Świat jest brutalny, lecz na pewno piesek pomógł. Ja odebrałam go jako ratunek dla chłopca, zapowiedź nadziei i lepszego jutra. Chłopak rozpaczał, bo stracona zabawka była naprawdę wyjątkowa, lecz oto niespodziewanie zastąpił ją przyjaciel, który także potrzebuje ciepła i miłości. Ich przyjaźń to teraz taki rodzaj symbiozy – obaj pomagają sobie nawzajem. :)

heart

Taki efekt chciałem uzyskać, pewnie brakło mi umiejętności, by zrobić to dobrze, ale cóż, mam jeszcze przed sobą wiele historii, które mogę napisać :D 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Taki efekt chciałem uzyskać, pewnie brakło mi umiejętności, by zrobić to dobrze, ale cóż, mam jeszcze przed sobą wiele historii, które mogę napisać :D 

 

Nie, dlaczego, Młody Pisarzu

Udało się. :)

A na Twoje kolejne historie oczywiście także czekam. :)

Pecunia non olet

A na Twoje kolejne historie oczywiście także czekam.

Bardzo mi miło :) 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Trzeba na spokojnie podchodzić do pisania. 

Każdy szlifuje to i owo, nikt nie rodzi się geniuszem. :)

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

 No cóż, Młody pisarzu, skoro chętnie przyjmiesz każdy komentarz, to czas na dołączenie do grona nieszczęśliwców, których teksty skomentował krwiożerczy Osvald. Taczka już załadowana aż po brzegi bagiennym szlamem miałkich przemyśleń, więc bez zbędnej zwłoki przystępuję do zrzutu.

Wyszła Ci z tego opowiadania “Dziewczynka z zapałkami” w przyszłości. Dużo tu podobieństw. Chłopiec ma po matce kota, dziewczynka miała pantofle, obojgu łobuzy te rzeczy zabrały, nikt nie zwraca na bohaterów uwagi, są zamarznięci, głodni i nie mają dokąd iść. Tylko zakończenia inne. Chyba że Jack jednak umarł, a pies jest odpowiednikiem babci. Takie natężenie podobieństw przekreśla ten tekst, bo powstaje wrażenie wtórności, a ponieważ jeszcze do tego przeładowałeś tekst nieszczęściami, to prawie Andersena przebiłeś poziomem smutku, przekraczając graniczę wytrzymałości czytelnika. Zabrakło przemyślenia i stonowania tej opowieści. Po lekturze trudno powiedzieć, co Ty tu właściwie chciałeś opowiedzieć.

Promienie zachodzącego słońca topiły się w szybach wieżowców.

Nie ma gorszego sposobu na rozpoczęcie opowiadania niż opis słońca, pogody itp. To nie jest interesujące. Do tego wrzuciłeś tu dość kiepską metaforę, podczas gdy w dalszej części tekstu się nimi nie posługujesz. Pierwsze zdanie wygląda więc jak doklejone na siłę.

Po niebie sunęły sznury latających aut.

Czyli świat jak z Jetsonów, wieżowce i latające auta.

 Jack szedł po chodniku i przyciskał do piersi szmacianego kota – jedyną pamiątkę po mamie.

I już w trzecim zdaniu czytelnik dostaje w twarz tragedią bohatera. Zamiast pokazać bohatera, Ty go definiujesz, odzierając z osobowości. Po przeczytaniu wiem, co Jacka spotkało, ale nie wiem jaki jest, jak odbiera rzeczywistość.

Zimny wiatr uderzył chłopca w twarz, a pisk opon wbił się w uszy. Biedniejsi nadal jeździli zwykłymi samochodami.

Te dwa zdania nie wnoszą absolutnie nic. Jack idzie chodnikiem, a potem nagle następuje pisk opon i nie wiadomo, czy ma to jakikolwiek związek z bohaterem. To zaśmiecająca informacja.

Pisk opon wbił się w uszy? Grafomania.

Część z nich miała metalowe kończyny, tak jak w starych filmach, które mama puszczała mu do snu, zanim nie wymieniła odtwarzacza na jedzenie. 

Już tutaj widać, że będzie to światotwórczy śmietnik. Kreacja świata jest zupełnie nieprzemyślana. Odtwarzacz? Odtwarzacz czego? Ludzie mają latające samochody, ale używają odtwarzaczy filmów. A przy okazji drugi emocjonalny liść ląduje na twarzy czytelnika. Zanim matka Jacka umarła, to musieli oddać ten odtwarzacz za jedzenie.

Spojrzał w stronę małego budynku. Nad drzwiami widniał napis: „Pomoc dla ubogich”. W środku świeciły wesoło lampki. Propozycja wydawała się bardzo kusząca, ale Jack wiedział… Już parę razy próbował. Bezskutecznie, nie wpuścili go. Brakowało miejsc. Przełknął łzy i przycisnął mocniej do piersi szmacianego kotka.

To po co tam poszedł? Nic z tego nie wynika. Mogłeś tę scenę pokazać, byłoby bardziej sensownie.

Skręcił w bok i podszedł do małej budki.

A da się skręcić w innym kierunku?

Odór uderzył go w nozdrza, Jack z trudem zaczerpnął powietrze. Izolacja biednej części miasta sprawiła, że w środku dnia cuchnęło. Dopiero wieczorem otwierano górną barierę. Rok temu zainstalowano podziemną klimatyzację, ale ta nie do końca rozwiązała problem, chociaż teraz dało się przynajmniej żyć. 

Co to ma być? Biedna część miasta jest izolowana, ale każdy może wychodzić i wchodzić kiedy chce. Przytułek dla biednych poza częścią dla biedoty? Podziemna klimatyzacja? To ta część jest pod ziemią? I na pewno klimatyzacja? W tym się nic nie zgadza, tu nie ma nawet odrobiny logiki.

Stare domy tonęły w odpadkach, na poniszczonych drzwiach zalęgła się pleśń. Biedę czuć było na każdym kroku. Ludzie w poplamionych ubraniach szli, patrząc pusto przed siebie.

Nie, to jest już poziom beznadziei, który zamiast poruszać, zaczyna śmieszyć.

Obrócił się. Dwóch rosłych chłopaków zastąpiło mu drogę. Jack pobladł. Chciał uciekać, ale mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Nogi zdały mu się nagle ciężkie i przyspawane do brudnego chodnika.

Cała scena z zabieraniem maskotki jest po prostu sztampą.

Nie odda przyjaciela! Za nic na świecie, będzie walczył. Dla mamy!

Znowu tandetna gra na uczuciach czytelnika.

W tamtych czasach żyli jeszcze w dużym wieżowcu, może i bez taty, ale razem. Zanim nie przyszedł pan w garniturze z wielką teczką. Mówił coś o długach. Wtedy wszystko się zmieniło. Mama stała się małomówna, płakała wieczorami. Próbował ją pocieszyć, ale nie potrafił. 

I kolejny tragiczna wiadomość. Ojciec też zginął i jeszcze długi zostawił.

Jack z umorusaną od płaczu buzią wlókł się po ścieżce oświetlanej przez księżyc.

Więcej rozpaczy, bo do tej pory było zbyt optymistycznie.

Zza osłony dobiegały rozmowy. Czasem ktoś zaklął, czasem krzyknął, albo zrobił te dwie rzeczy naraz. 

Naraz? Czyli ktoś krzyczał przekleństwa. A po co czytelnikowi ta informacja?

W rękach trzymali pałki, noże i maczety. 

Fajnie, bo uzbrojonych bandytów jeszcze nie było.

 

Jack jadł szybko i łapczywie, by zaspokoić głód.

„By zaspokoić głód” psuje zdanie. Nic to nie wnosi, gdybyś dodał „jak najszybciej” to jeszcze by uszło.

 

Może się mylę, ale piszesz w sposób charakterystyczny dla początkujących autorów, którzy zdecydowanie za mało czytają. Pisząc tego rodzaju wprawki, można nauczyć się podstaw, ale wtedy istnieje też ryzyko, że się na nich utknie. Dlatego nie ma co się bać bardziej złożonych i ambitnych historii.

Przede wszystkim masz problem z pokazaniem bohatera. Zupełnie nie ma w tym tekście kreacji świata, równie dobrze mogłyby to być współczesne slumsy. Przez to, że uparłeś się na kreowanie przyszłości, to sama historii wypada jeszcze gorzej. Napisałeś ponad 8 tys. znaków i właściwie nic się tu nie wydarzyło. Chłopiec przeszedł do dzielnicy biedoty, stracił szmacianego kota, znalazł konserwę a potem psa. Trudno stwierdzić, ile Jack ma lat, z jednej strony niczym pięciolatek targa ze sobą maskotkę, ale z drugiej jakoś się w tym świecie orientuje.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Młody Pisarzu

Gdybyś poczytał wiele poradników, zauważyłbyś, że co jeden, to inne zastrzeżenia: opowiadania nie powinno się rozpoczynać od opisów pogody, dialogu, akcji, opisów miejsca i tak dalej. Aż dziwne, że w ogóle zaczyna się jakieś opowiadania ;)

Jak chcesz, wszystkie powyższe zarzuty wyjaśnię Ci na privie – nie jest tak źle, jak się wydaje. Nie daj sobie tego wmówić.

Młody Pisarzu, opowiadanie jest wzruszające i pełne ważnych przekazów – nadal tak twierdzę. A Ty piszesz bardzo ciekawie. 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Witaj, Osvaldzie

Cieszę się, że zajrzałeś do mojego tekstu. 

Czyli świat jak z Jetsonów, wieżowce i latające auta.

Tutaj akurat nie rozumiem zarzutu. To przecież jasne, że w przyszłości pojawią się latające auta. 

Te dwa zdania nie wnoszą absolutnie nic. Jack idzie chodnikiem, a potem nagle następuje pisk opon i nie wiadomo, czy ma to jakikolwiek związek z bohaterem. To zaśmiecająca informacja.

Cenna uwaga. 

Ludzie mają latające samochody, ale używają odtwarzaczy filmów.

Dzisiaj ludzie mają radia, ale używają gramofonów.

Ale przemyślę ten fragment, bo być może nie wystarczająco dobrze zaznaczyłem, o co mi chodzi. 

To po co tam poszedł? Nic z tego nie wynika. Mogłeś tę scenę pokazać, byłoby bardziej sensownie.

Masz rację. Szkoda, że nie wpadłem na to wcześniej. 

Nie, to jest już poziom beznadziei, który zamiast poruszać, zaczyna śmieszyć.

Faktycznie, mogłem przesadzić. 

„By zaspokoić głód” psuje zdanie. Nic to nie wnosi, gdybyś dodał „jak najszybciej” to jeszcze by

uszło.

Racja, zaraz zmienię. 

 

Dziękuję za komentarz. Nie do wszystkiego się odniosłem, ale każdą uwagę przeanalizowałem i z większością się zgadzam. Prawdopodobnie przesadziłem trochę z emocjami. Dałem ich za dużo, co potwierdza wiele powyższych opinii. 

Pozdrawiam serdecznie!

 

Zanais, dziękuję, ale nie trzeba.

nie jest tak źle, jak się wydaje. Nie daj sobie tego wmówić.

Nie zamierzam. Nadal będę pisał i czytał. Z każdym miesiącem widzę poprawę, więc dlaczego miałbym się poddawać? ;) 

 

Bruce

wiem, że muszę się jeszcze wiele nauczyć, a każda uwaga mi w tym pomaga :) 

 

 

 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Tutaj akurat nie rozumiem zarzutu. To przecież jasne, że w przyszłości pojawią się latające auta. 

Być może się pojawią, ale to bardzo oklepany motyw. Sztuczka polega na tym, żeby korzystając z ogranych motywów, dodać do nich coś charakterystycznego i rozwinąć w spójną kreację. Mówiąc inaczej, z punktu widzenia bohatera te auta nie mają żadnego znaczenia. W dobrym opowiadaniu wszystkie elementy (fabuła, bohater, świat) na siebie wzajemnie oddziałują. Doradzam Ci przeanalizowanie tego tekstu albo kolejnych pod kątem właśnie takich oddziaływać.

Czy i jak w opowiadaniu bohater ma jakikolwiek wpływ na fabułę?

Czy i jak kreacja świata oddziałuje na bohatera?

Czy i jak fabuła wynika z kreacji świata?

Zadawanie sobie takich pytań pomaga uniknąć nielogiczności i może też ułatwić konstruowanie fabuły. Zwłaszcza w sf warto też się zastanawiać, jak oddziałuje technologia na społeczeństwo i bohatera.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Ależ oczywiście, że niektóre elementy świata przedstawionego nie muszą mieć żadnego wpływu na bohatera i fabułę. Latające samochody są przedstawieniem konwencji i czasu akcji, pozwalają wejść w świat, uporządkować go, tak samo, jak przedstawienie pogody. Jeśli tworzysz w miarę “standardowe” opowiadanie, to pokaż czytelnikowi kiedy, gdzie, kto. Latające samochody są lepszym wyznacznikiem czasu niż napisanie “był rok 2078” czy coś takiego.

Jeśli wszystko kręci się wokół bohatera, tworzy się iluzję, że świat został stworzony na potrzeby historii danej postaci, a nie że postać w nim żyje.

Ależ oczywiście, że niektóre elementy świata przedstawionego nie muszą mieć żadnego wpływu na bohatera i fabułę.

A czy ja napisałem, że każdy element świata przedstawionego musi mieć wpływ na bohatera? Napisałem, że główne trzy elementy, czyli fabuła, bohater i świat mają na siebie oddziaływać.

Latające samochody są przedstawieniem konwencji i czasu akcji, pozwalają wejść w świat, uporządkować go, tak samo, jak przedstawienie pogody. Jeśli tworzysz w miarę “standardowe” opowiadanie, to pokaż czytelnikowi kiedy, gdzie, kto. Latające samochody są lepszym wyznacznikiem czasu niż napisanie “był rok 2078” czy coś takiego.

Latające samochody mówią tyle, że jest to przyszłość, a zastosowane jako jedyny wyznacznik konwencji powodują odczucie sztampy. Tak jak napisałem w komentarzu, akcja równie dobrze mogłaby się dziać w czasach obecnych.

Jeśli wszystko kręci się wokół bohatera, tworzy się iluzję, że świat został stworzony na potrzeby historii danej postaci, a nie że postać w nim żyje.

Teraz to mnie ubawiłeś. 

Właśnie oddziaływania na siebie świata i bohatera jest gwarantem tego, że będzie wrażenie, że postać faktycznie żyje w danych realiach. To opowiadanie Młodego pisarza, jest przykładem sytuacji, w którym bohater i świat to oderwane od siebie elementy. Świat to tylko dekoracja, która można zmienić bez wpływu na bohatera i fabułę.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

A czy ja napisałem, że każdy element świata przedstawionego musi mieć wpływ na bohatera? Napisałem, że główne trzy elementy, czyli fabuła, bohater i świat mają na siebie oddziaływać.

Tutaj powiedziałeś:

Mówiąc inaczej, z punktu widzenia bohatera te auta nie mają żadnego znaczenia.

Latające samochody mówią tyle, że jest to przyszłość, a zastosowane jako jedyny wyznacznik konwencji powodują odczucie sztampy. Tak jak napisałem w komentarzu, akcja równie dobrze mogłaby się dziać w czasach obecnych.

No tak, mówią, że to przyszłość. Dla Ciebie sztampa, dla mnie nie. Szort nie musi mieć rozbudowanego tła, kilka słów wystarczy, by naprowadzić na odpowiedni czas. Akcja wielu opowiadań może się dziać w różnych czasach. Tutaj opowieść jest na tyle uniwersalna, że mogłaby się wydarzyć chyba w każdej epoce. Ale którąś trzeba wybrać.

Właśnie oddziaływania na siebie świata i bohatera jest gwarantem tego, że będzie wrażenie, że postać faktycznie żyje w danych realiach.

Chyba nie do końca rozumiesz. Opis świata nie musi dotyczyć jego oddziaływania na bohatera. Powtórzę – świat nie może składać się TYLKO z elementów oddziałujących na bohatera.

To opowiadanie Młodego pisarza, jest przykładem sytuacji, w którym bohater i świat to oderwane od siebie elementy. Świat to tylko dekoracja, która można zmienić bez wpływu na bohatera i fabułę.

Dostajesz archetypową postać i fabułę, po czym narzekasz na możliwość jej umieszczenia w dowolnym świecie? Serio?

Chłopiec używa bransoletki, aby powrócić do innej dzielnicy, ukrywa się przed gangami i zjada mięso z puszki. Po pierwsze możesz to przenieść w dowolne realia, po drugie to szort, po trzecie to tekst, dzięki któremu autor się uczy. Beta nie służy do zmiany całego opka i wywaleniu autora z jego własnego dzieła. Czy ja bym zostawił wszystkie elementy tak, jak tu są? Zdecydowanie nie. Cieszę się, że beta naprawiła pewne kwestie – nie wszystkie, bo nauka powinna być stopniowa. I na pewno nie nazwałbym tego fragmentu grafomanią:

Pisk opon wbił się w uszy

Ale przecież wiemy, że lubisz to słowo, prawda? ;)

Witaj, Młody Pisarzu :)

 

Na wstępie: zastanawiam się, czy jak już dostaniesz się do Biblioteki, to zmienisz nick na Pisarz w Średnim Wieku, a jak dostaniesz piórko – na Stary Pisarz? ;)

 

Bo jedno można powiedzieć: robisz postępy i Biblioteka imho jest w zasięgu ręki (to pokazała już Złota wyspa), a co do piórek… Myślę, że jak się postarasz, to i piórko może spaść.

Dlaczego tak uważam?

Bo w tej w zasadzie niewiele więcej niż scence widać, że chcesz coś opowiedzieć. I że to jest cel nadrzędny i jakkolwiek środki są wciąż niedoskonałe, styl momentami o krok od nieporadności, a fabuła prościutka i w zasadzie pretekstowa, to jak dla mnie paroma kreskami rysujesz całkiem przekonujący obrazek. Że jakoś tam znany, że przepisujesz pewne schematy? Do pewnego stopnia wszyscy to robimy.

Na tych niespełna dziesięciu tysiącach znaków dowiadujemy się całkiem sporo o świecie. Można uznać samą wizję za naiwną, bo elementy fantastyczne są w dużej mierze sztafażem, rzecz mogłaby się rozgrywać we współczesnych, realistycznych slumsach, ale osobiście uważam, że zbudowanie prawdziwej bariery i cały ten futurystyczny kostium coś literacko daje, bo wzmacnia obraz świata, w jakim tak naprawdę żyjemy – w którym granice między światami nędzy i bogactwa są równie przekraczalne (da się wjechać do innej dzielnicy) i nieprzekraczalne jednocześnie. Czyli sztafaż fantastyczny staje się metaforą.

Oczywiście, gdyby chcieć napisać według tego szkicu bardziej mięsiste światotwórstwo i mocniej zarysować bohatera i fabułę, która go dotyczy, można by np. zasugerować, że z jakichś powodów Strażnik pozwala mu przechodzić. Że np. na co dzień robią to głównie gangsterzy, ale Jack ma w sobie to coś, co sprawia, że bezduszni strażnicy przymykają oko.

I tu Ci się może narodzić taka futurystyczna urban fantasy. W której pluszak nie jest po prostu pluszakiem – bo przyznam, że ponieważ jest to tekst fantastyczny, to spodziewałam się fantastycznego rozwiązania fabularnego. Np. że pluszak zamienił się w prawdziwego zwierzaka.

Przemyśl zrobienie z tego pomysłu i tej scenki pełnokrwistej fantastyki, niekoniecznie sci-fi, może czegoś bardziej z okolic realizmu magicznego? Bo zakończenie aż się o to prosi, a wtedy wszelkie zarzuty o brak realizmu, jakie tu padły, mogą iść się bujać.

Co do bohatera zaś – tak, warto by mu dać jakieś pragnienie albo też troszkę więcej tła. Np. nie wiemy, jak dawno stracił matkę, czemu nie było ojca, co spowodowało długi i – jak rozumiem – przenosiny do strefy nędzy? Mimo to uważam, że z prezentacją sytuacji Jacka i świata poradziłeś sobie nieźle.

Scena ze śmieciarką jest wręcz bardzo dobra w swym ascetyzmie i na dodatek uzasadnia latające samochody. Najsłabiej wypada konfrontacja z bullies.

Ale ogólnie moim zdaniem tu jest potencjał na solidny kawałek takiej właśnie urban fantasy czy realizmu magicznego w betonowej dżungli.

 

Nie robiłam łapanki, bo czytałam z komórki.

http://altronapoleone.home.blog

Tutaj powiedziałeś:

Mówiąc inaczej, z punktu widzenia bohatera te auta nie mają żadnego znaczenia.

Otóż nie, tutaj powiedziałem, że auta nie mają znaczenia z punktu widzenia bohatera.

Szort nie musi mieć rozbudowanego tła, kilka słów wystarczy, by naprowadzić na odpowiedni czas. Akcja wielu opowiadań może się dziać w różnych czasach. Tutaj opowieść jest na tyle uniwersalna, że mogłaby się wydarzyć chyba w każdej epoce. Ale którąś trzeba wybrać.

Ale te kilka słów powinno się układać w jakąś logiczną całość, przynajmniej w ogólnym zarysie. Jeśli podawane informacje powodują dezorientacje i wrażenie chaosu, to albo jest za mało wyjaśnione, albo informacje są sprzeczne. Zadaniem autora jest też zastanowienie się, czy kreacja świata, która wymyślił jest odpowiednia na szort.

Chyba nie do końca rozumiesz. Opis świata nie musi dotyczyć jego oddziaływania na bohatera. Powtórzę – świat nie może składać się TYLKO z elementów oddziałujących na bohatera.

Obracasz tego kota ogonem tak intensywnie, że zaraz dostanie zawrotów głowy. Nigdzie nie napisałem, że świat ma się składać tylko z elementów oddziałujących na bohatera, napisałem, że bohater i świat powinni na siebie oddziaływać. To nie jest to samo. I nigdzie nie napisałem, że opis świata ma dotyczyć jego odziaływania na bohatera, to powinno być pokazane, a nie zawarte w żadnym opisie.

Dostajesz archetypową postać i fabułę, po czym narzekasz na możliwość jej umieszczenia w dowolnym świecie? Serio?

Narzekam na oderwanie bohatera od świata. Archetyp nie ma tu nic do rzeczy.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Otóż nie, tutaj powiedziałem, że auta nie mają znaczenia z punktu widzenia bohatera.

No właśnie.

Nigdzie nie napisałem, że świat ma się składać tylko z elementów oddziałujących na bohatera, napisałem, że bohater i świat powinni na siebie oddziaływać.

I Jack oddziaływuje na świat (i odwrotnie) w odpowiednim zakresie. To nie bohater, który tylko wędruje, a obok coś się dzieje.

Osvaldzie,

Czy i jak w opowiadaniu bohater ma jakikolwiek wpływ na fabułę?

Czy i jak kreacja świata oddziałuje na bohatera?

Czy i jak fabuła wynika z kreacji świata?

Przydatne pytania, na pewno z nich skorzystam. Dziękuję za podesłanie. 

 

I na pewno nie nazwałbym tego fragmentu grafomanią:

Pisk opon wbił się w uszy

Ale przecież wiemy, że lubisz to słowo, prawda? ;)

Teraz to mam lekki mętlik w głowie. Można tak pisać, czy raczej nie? 

 

Witaj, drakaino

Bardzo mi miło, że wpadłaś pod mój kolejny tekst i zostawiłaś merytoryczny, a jednocześnie motywujący komentarz. Dziękuję. 

Na wstępie: zastanawiam się, czy jak już dostaniesz się do Biblioteki, to zmienisz nick na Pisarz w Średnim Wieku, a jak dostaniesz piórko – na Stary Pisarz? ;)

Optymistyczne myślenie, ale podoba mi się :) Mój siódmy tekst zebrał pierwsze kliki, do czego z pewnością przyłożyli się betujący. Pamiętam swoje pierwsze opowiadanie, które było napisane naprawdę źle. Brak przecinków pomiędzy czasownikami, dużo niepotrzebnych zaimków itp. Wiem, że jeszcze dużo pracy przede mną, ale z każdym miesiącem jest lepiej, a to mnie cieszy. 

Spróbuję napisać coś nieco dłuższego. Mam już fabułę, więc chętnie zobaczę, co z tego wyjdzie. 

Oczywiście, gdyby chcieć napisać według tego szkicu bardziej mięsiste światotwórstwo i mocniej zarysować bohatera i fabułę, która go dotyczy, można by np. zasugerować, że z jakichś powodów Strażnik pozwala mu przechodzić. Że np. na co dzień robią to głównie gangsterzy, ale Jack ma w sobie to coś, co sprawia, że bezduszni strażnicy przymykają oko.

Ciekawy motyw, bardzo mi się podoba. Masz rację, świat mógłbym zdecydowanie polepszyć, tak samo jak kreację bohatera. Obecnie niczym się nie wyróżniają.

Np. że pluszak zamienił się w prawdziwego zwierzaka.

Dobre! Ale… nie wpadłem na to. 

Co do bohatera zaś – tak, warto by mu dać jakieś pragnienie albo też troszkę więcej tła.

Zgadzam się, jasno określony cel mógłby pomóc, tak jak wyżej wspomniałem. Myślę, że bohater jest trochę za bardzo “typowy”. Nie ma żadnej cechy, która by go wyróżniała. Obecnie to taki stereotypowy chłopiec. 

Jeszcze raz dziękuję za komentarz. Twoje uwagi dały mi do myślenia. 

Pozdrawiam serdecznie! 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Myślę, że bohater jest trochę za bardzo “typowy”. Nie ma żadnej cechy, która by go wyróżniała. Obecnie to taki stereotypowy chłopiec. 

Ale wiesz, to samo w sobie nie jest złe – tradycja Jedermanna czy Everymana jest stara, ale jara. Na moje oko sam Jack nie musi być bardziej wyrazisty. Nie jestem fetyszystką tego, że punkt widzenia musi działać i być ośrodkiem zdarzeń, wchodzić w interakcje z wszystkim, co pojawia się w tekście, i tak dalej. Może być równie dobrze obserwatorem, może też dać się nieść akcji, zdarzeniom. To wcale nie jest zbrodnią na literaturze, bohatera/narratora/punkt widzenia można bardzo rozmaicie osadzić w wydarzeniach lub wobec nich. Weź choćby takiego doktora Watsona, który opowiada o tym, co robi Sherlock Holmes. Weź Pilota z “Małego Księcia”.

Naprawdę, punkt widzenia nie musi być ośrodkiem działań ani bohaterem wchodzącym z czymkolwiek w interakcje.

I Jack równie dobrze może być takim przewodnikiem-obserwatorem. On jest przecież małym dzieckiem, więc można tę perspektywę z całą jej naiwnością napisać. I nagle wokół niego zaczynają się dziać rzeczy niezwykłe, których on sam nie rozumie. Strażnik toleruje jego spacery tam i z powrotem, zabawka zamienia się w żywe zwierze i ucieka prześladowcom i tak dalej. To oczywiście zupełnie inny tekst, ale zarazem opowieść, która dawałaby w tym ponurym świecie, który zarysowałeś, cień nadziei. Choćby i była tylko wyobraźnią…

http://altronapoleone.home.blog

I na pewno nie nazwałbym tego fragmentu grafomanią:

Pisk opon wbił się w uszy

Ale przecież wiemy, że lubisz to słowo, prawda? ;)

Teraz to mam lekki mętlik w głowie. Można tak pisać, czy raczej nie? 

 

Od strony językowej zdanie jest poprawne. I teraz możesz ugryźć kwestię z dwóch stron.

Pierwsza – czy Ci się podoba/chcesz mieć je w tekście/uważasz je za fajne?

Druga – bardziej miarodajna niż pierwsza, ale też bez szans na jednoznaczną odpowiedź – czy to zdanie robi z czytelnikiem to, co chcesz, żeby robiło? (I czy wiesz, w jakim celu umieściłeś je w tekście?)

It's ok not to.

W inkryminowanym zdaniu o pisku opon jak dla mnie najmniej trafione jest “wbił się w uszy”. Różne oklepane “rozdarł ciszę” albo “wyrwał Jacka z zamyślenia” byłyby neutralniejsze, dzięki czemu nawet marudy przeszłyby zapewne nad tym do porządku dziennego.

http://altronapoleone.home.blog

wiem, że muszę się jeszcze wiele nauczyć, a każda uwaga mi w tym pomaga :)

 

Każdy musi się wiele nauczyć, Młody Pisarzu

Jedni – pisania, inni – lepszego wykonywania swojej pracy, jeszcze inni – kultury osobistej.

Robisz postępy i masz wielką wrażliwość, a to opowiadanie jest tego najlepszym dowodem.

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Dziękuję za pomoc. Już rozumiem :) 

 

drakaina, różnie jest z tymi bohaterami, póki co mam spory problem z ich kreacją, ale dziękuję za kilka wskazówek. W sumie, wszystko zależy od tego, jak się kogoś przedstawi, a zrobić to dobrze, jest sztuką :) 

 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Mocno emocjonalny koncert fajerwerków. W moim wypadku wyszło “o jedną emocję za dużo” – w sensie w pewnym momencie losy Jacka były już tak nędzne, że przestałem się interesować tym, co mu się przytrafi. Gravel zaznaczyła motyw szantażu emocjonalnego, u mnie po prostu w którymś momencie nadmiar negatywnych emocji po prostu wyłącza z historii.

Sam tekst jednak ma koncept na siebie. Wykonanie dla mnie chrobotliwe – sporo tutaj krótkich żołnierskich zdań, które nieprzetkane przez chwilę dłuższymi dały dla mnie efekt zmęczenia.

Podsumowując: mocno emocjonalny koncert fajerwerków, aż nazbyt mocno dla mnie. Tym niemniej koncept definitywnie jest.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Cześć, NoWhereMan.

Miło Cię widzieć.

Dzięki, że zwróciłeś uwagę na zbytnią emocjonalność tekstu. Jeszcze bardziej utwierdzasz mnie w przekonaniu, że następnym razem z emocjami muszę uważać.  

Pozdrawiam.

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Jack z trudem zaczerpnął powietrze

 A nie powinno być “powietrza”?

 

Opowieść, choć bardzo krótka, zdążyła mnie poruszyć. Satysfakcjonujące zakończenie – ucieszyłam się, że bohater będący w kiepskiej sytuacji przynajmniej znalazł sobie przyjaciela, i to nie byle jakiego.

Nie rozumiem dosyć wielu głosów niezadowolenia w komentarzach… nie wiem czy to wynika z równania [więcej czytasz = więcej wybrzydzasz]..? Mi się szorcik bardzo podobał. Tekst czytało się płynnie, a przeczytawszy odczułam rozczarowanie: to już koniec? Co bardzo rzadko mi się zdarza.

Porównując tego szorta do ostatniego Twojego dzieła, które przeczytałam (”Magiczna biblioteka”) moim zdaniem poczyniłeś ogrooomne postępy. Możesz być z siebie dumny.

Daję tutejszego lajka, czyli klika do Biblioteki.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Również wyczułam tutaj przeładowanie nieszczęśliwych zdarzeń i wspomnień, a to streszczenie jednego dnia z życia. Z opisu wydaje mi się, że bohater jest dzieckiem, ale nie jestem pewna. Jednak najbardziej przeszkadzał mi brak “dopięcia” historii. Może, gdyby chłopiec dwukrotnie walczył ze sobą, żeby nie zjeść zachowanego na czarną godzinę mięsa, a później lekko zawahał się, ale ostatecznie oddał je psu… To tylko przykład “klamry” → trochę słaby, ale oddaje obraz.

Ogólnie pomysł mi się podobał. Wykonanie gorzej, bo technicznie widzę, że wykonałeś super pracę, ale nie wyciągnąłeś całego potencjału z pomysłu. Jednak śledząc twoje postępy myślę, że z tym też się szybko uporasz. Będę wracać to i sprawdzę :)

Witaj, HollyHell91.

Dziękuję za wizytę.

A nie powinno być “powietrza”?

Faktycznie, dzięki za wyłapanie :) 

Cieszę się, że opowiadanie Cię nie zawiodło, a nawet poruszyło i zakończenie okazało się satysfakcjonujące. 

Nie rozumiem dosyć wielu głosów niezadowolenia w komentarzach

Z tego co zrozumiałem, włożyłem w tekst zbyt wiele nieszczęśliwych zdarzeń i wielu osobom się nie podobało. To całkowicie normalne w tego typu historii, nastawionej na wiele emocji. Brakowało mi doświadczenia, więc mogłem nieco przesadzić :) .

Miło mi, że widzisz progres. Staram się pisać coraz lepiej, mam teraz w roboczych dłuższą historię – mój faworyt ;) (Coś mi się psuje formatowanie w komentarzu)

Możesz być z siebie dumny.

Dziękuję za pozwolenie, chętnie skorzystam angel

Pozdrawiam serdecznie.

 

Witaj,  M.G.Zanadra. 

Miło Cię widzieć po przerwie i to pod swoim opkiem :) 

Również wyczułam tutaj przeładowanie nieszczęśliwych zdarzeń i wspomnień, a to streszczenie jednego dnia z życia.

Wiem, wiem, przesadziłem, ale następnym razem będę bardziej uważny. Obiecuję :)

Dopięcie historii na pewno mogłoby być lepsze, ale już nie miałem pomysłu, Twój wydaje się ciekawy.

Cieszę się, że “ogólny koncept” przypadł Ci do gustu, też myślę, iż mogłem z niego więcej wycisnąć, ale no cóż… 

Jednak śledząc twoje postępy myślę, że z tym też się szybko uporasz. Będę wracać to i sprawdzę :)

Bardzo mi miło. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę :) 

Pozdrawiam serdecznie!

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Hej Młody pisarz !!!

 

Bardzo przyjemnie mi się to czytało. I powiem ci, że to opowiadanie bardziej mi się spodobało niż poprzednie, które skomentowałem. Jest tu mnóstwo nowatorskich, fajnych pomysłów. Fajne historie tworzysz! Pisz dalej będę ci kibicował!

 

Nie wiem jak z tym klikaniem do biblioteki, bo jeszcze chętniej bym kliknął. To chyba się punkt pojawi po pewnym czasie, bo wszystko dobrze zrobiłem.

 

Pozd.

Jestem niepełnosprawny...

Cześć, Dawid

Cieszę się, że to opko bardziej Ci podpasowało, bo i ja je bardziej lubię od “Czaszki…”.

Pisz dalej będę ci kibicował!

Dzięki, oczywiście nie zamierzam przestać, bo pisanie to zbyt dobra zabawa :D 

Nie wiem jak z tym klikaniem do biblioteki, bo jeszcze chętniej bym kliknął. To chyba się punkt pojawi po pewnym czasie, bo wszystko dobrze zrobiłem.

Tak, żeby kliki się pokazały, trzeba poczekać na lożę. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Nowa Fantastyka