- Opowiadanie: krar85 - Wśród wilków i niedźwiedzi [Teaser]

Wśród wilków i niedźwiedzi [Teaser]

Szort, który nieco się roz­rósł. Nieco al­ter­na­tyw­nie i z nie­wiel­ką dawką hie­ro­gli­fów, ale za to swoj­sko, siel­sko i… z pi­ra­mi­dą (tak – uwaga spo­iler – mumia też się za­ła­pa­ła). Mo­men­ta­mi wieje grozą, chwi­la­mi bywa nie­bez­piecz­nie, ale w za­my­śle jest to opo­wieść o doli dzie­ci w cza­sach nie­spo­koj­nych. Za­pra­szam do lek­tu­ry i kon­struk­tyw­nej kry­ty­ki. (I cicho za­sta­na­wiam się, czy ktoś roz­po­zna miej­sce akcji)

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Wśród wilków i niedźwiedzi [Teaser]

– Może ta? – za­pro­po­no­wa­ła Ewe­li­na, wyj­mu­jąc z szafy kre­mo­wą su­kien­kę.

W świe­tle usta­wio­nych na stole świec ubiór pre­zen­to­wał się do­sko­na­le.

– Nie, pa­nien­ko. – Róża po­krę­ci­ła głową. – Musi być biała, jak moja.

– Ale ja nie mam żad­nej bia­łej su­kien­ki! – Ewe­li­na de­mon­stra­cyj­nie tup­nę­ła nogą, krzy­żu­jąc ręce na pier­si. – Tym bar­dziej je­dwab­nej!

– Nie musi być je­dwab­na, choć po­win­na. Na­to­miast musi być biała, nie kre­mo­wa czy błę­kit­na. Naj­le­piej śnież­no­bia­ła. Ina­czej czar pry­śnie. – Róża zaj­rza­ła do szafy. – Może po­szu­ka­my w innym po­ko­ju?

– Sio­stry nigdy by mi nie wy­ba­czy­ły… – za­czę­ła Ewe­li­na. Rap­tem coś huk­nę­ło w od­da­li, aż szyby za­drża­ły. Z su­fi­tu po­sy­pa­ły się białe dro­bi­ny…

 

[Resz­ta w dro­dze do an­to­lo­gii]

Koniec

Komentarze

Panowie, dziękuję wszystkim za betę, nic tak nie podnosi jakości tekstów – przynajmniej moich – jak czytelnicy punktujący słabe strony. Pozmieniałem niewiele (prace remontowo budowlane zajęły więcej, niż przewidywałem, ale wreszcie, mam solidne stanowisko do pracy), dodałem kilka zdań i rozbudowałem przedmowę.

Jeszcze raz wielkie dzięki za pomoc! Sława wam i chwała i co tam jeszcze do szczęścia potrzebne.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Dobrze się czytało, tekst wciąga, jest fajnie pomyślany, dostatecznie zagadkowy, żeby intrygować, ale też jednocześnie dostatecznie dużo wyjaśniający, żeby dać satysfakcję czytelnikowi. Zaskoczył mnie finałowy twist, choć, przyznam, nie do końca było to zaskoczenie pozytywne – nie przepadam za zabiegiem typu “X przez cały czas był rodzajem złola”. Ale to tylko moja prywatna czytelnicza opinia, nie obiektywna negatywna ocena tekstu jako takiego. Generalnie uważam go za udany i ciekawy.

ninedin.home.blog

której bose stopy prawie nie zapadły się w lepkiej ziemi. ← ??? 

Ciekawy tekst, ale mam odczucia odnośnie zakończenia jak ninedin.

Cześć ninedin

 

Zaskoczył mnie finałowy twist, choć, przyznam, nie do końca było to zaskoczenie pozytywne

Jakoś tak mam, że lubię tych złoli, a czytelnicy – na przekór – wolą lżejszych i pozytywniejszych bohaterów. Obiecuję, że to ostatni tekst o złolu i jego niecnym zwycięstwie w najbliższym czasie ;-)

Generalnie uważam go za udany i ciekawy.

Bardzo mnie cieszy, że pomimo mieszanych uczuć odnośnie końcówki, tekst spodobał ci się. Dzięki wielkie za dobre słowo i klika.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hmmm. Wolę Twoje SF. Tam wiadomo, o co chodzi. Tutaj wszystko jest oniryczne. Idą, nie wiedzą, po co. Spotykają żołnierzy, więc tańczą, aby ich odstraszyć. Podejrzewam, że normalny żołnierz prędzej by zgwałcił tańczącą pannę niż uznał za straszną zjawę. Jeszcze by to sobie racjonalizował, że taka wariatka nie może liczyć na porządnego chłopa, więc wyświadcza jej łaskę.

Wilki skojarzyły mi się z Niemcami, a niedźwiedzie, oczywiście, z ruskimi. Czyli wygląda na II światową. Wilczy Szaniec?

Babska logika rządzi!

Cześć Koala75!

 

Ciekawy tekst, ale mam odczucia odnośnie zakończenia jak ninedin.

Dlaczego mnie to nie dziwi. Biłem się z myślami, w którą stronę to ma iść, ale ostatecznie zdecydowałem się na smutną, wojenną rzeczywistość i niezbyt szczęśliwe zakończenie (przynajmniej dla szlachetnie urodzonych)

Wielkie dzięki za lekturę i komentarz!

 

 

 

Finkla

 

Wolę Twoje SF.

Bardzo mnie to cieszy (bo właśnie piszę kolejne) ;-)

Tam wiadomo, o co chodzi. Tutaj wszystko jest oniryczne.

Czy oniryczne, miało wyjść baśniowo (czyli miks bajki, fantastyki i gore). Chciałem pokazać minimum, tak by czytelnik mógł dopowiedzieć sobie resztę.

Podejrzewam, że normalny żołnierz prędzej by zgwałcił tańczącą pannę niż uznał za straszną zjawę.

Róża – co pokazałem w końcówce dostatecznie, mam nadzieję – nie była człowiekiem i żołnierzy się nie bała. Żołnierze patrzyli, co zrobi pies. Widząc, że ucieka, również uciekli. Wilki i niedźwiedzie dobrze skojarzyłaś, to jest też element całej układanki, podobnie jak piosenka Róży.

Czyli wygląda na II światową. Wilczy Szaniec?

Nie, ale blisko (w sensie geograficznym). Poczekam, może ktoś zgadnie (zanim drakaina przeczyta tekst)

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hej, Krar!

 

Dołączam do teamu odrobinę rozczarowanego zakończeniem. 

Mnie też wilki skojarzyły się z Niemcami, a Niedźwiedzie z Rosjanami i wyczułam tam klimat II WŚ. Przywiązałam się do tej myśli i podobało mi się takie oniryczne, złowieszcze przedstawienie niepokojów tamtego czasu i ucieczki przed złem. Ale na koniec się pogubiłam i zostałam z poczuciem, że wolałabym, żeby to poszło w jakąś inną stronę. Podobał mi się klimat, choć czuję, że wolałabym wrócić i napisać komentarz za jakiś miesiąc, gdy mi się to opowiadanie uleży w głowie :-) 

Ja akurat lubię mroczne postaci i gdy ktoś okazuje się inny, niż czytelnik się spodziewał. Róża budziła we mnie niepokój i stwarzała nieustanne wrażenie pośpiechu, w którym nie ma miejsca na oddech, a to dobrze zagrało z jej finalną zdradą. Choć z drugiej strony – gdy dało się słyszeć wystrzały i wyobraziłam sobie, że zginęła, próbując odciągnąć nadjeżdżających, poczułam silniejszą emocję, niż gdy na koniec okazało się, że znalazła się wśród zgromadzonych “złoli” :-) I myślę, że może nawet to podobałoby mi się bardziej, gdyby nieumyślnie, chcąc dobrze, wprowadziła ich do paszczy lwa.

 

Parę drobiazgów:

– Kiedy wróci Mutti? – zapytał Maksymilian, nie odrywając twarzy od okna.

Szyby w oknach zadrżały ponownie.

Wilczur był coraz bliżej, w końcu wyskoczył, lądując zaledwie kilka kroków od służki.

(…)

Z zewnątrz dobiegło huk wystrzału. Potem kolejny.

 

Co do miejsca – piramida w Rapie? 

 

Pozdrowienia,

eM

Cześć, Krar!

 

Podaję hasło: Hochwald!

Kurczę byłem taki zadowolony z tekstu, aż doszło do końcówki i… no jakoś tak nie podeszła. Nie zawsze musi być happy end, nawet w tekście o wojnie, ale po bardzo fajnie poprowadzonej ucieczce spodziewałem się czegoś więcej. Nie mogę natomiast umniejszać jakości większej części tekstu – pomysł z tańcem przed żołnierzami całkiem spoko, choć żeby się powiodło, musiałaby najpierw między żołnierzami krążyć odpowiednia plotka. Nie przekonuje mnie zachowanie psa – da się je wytłumaczyć fantastyką i magicznymi zdolnościami, ale… no takie psy raczej nie zwróciłyby uwagi na skok i krzyk.

Egipskie motywy wplecione raczej pod konkurs – można je zastąpić bardziej pasującymi pod klimat mazurskich lasów.

 

Pozdrawiam i powodzenia w krokusie!

 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cześć em­li­sien!

 

Do­łą­czam do teamu odro­bi­nę roz­cza­ro­wa­ne­go za­koń­cze­niem. 

Wojna jest okrut­na ;-) Ale widzę, że nie na­le­ży tego po­ka­zy­wać w taki spo­sób. Za­pa­da w pa­mięć, ale roz­cza­ro­wu­je czy­tel­ni­ka, a to nie o to cho­dzi :/.

Ale na ko­niec się po­gu­bi­łam i zo­sta­łam z po­czu­ciem, że wo­la­ła­bym, żeby to po­szło w jakąś inną stro­nę.

Koń­ców­ka jest szyb­ka, ale miało to od­da­wać po­ło­że­nie bo­ha­te­rów, w końcu to nie spa­cer po lesie. Muszę pa­mię­tać, że lu­dzie lubią w opkach happy endy (bo ja jakoś lubię je wy­krę­cać ;-) )

choć czuję, że wo­la­ła­bym wró­cić i na­pi­sać ko­men­tarz za jakiś mie­siąc, gdy mi się to opo­wia­da­nie uleży w gło­wie :-) 

Gdyby doba miała 48 go­dzin… ;-)

Wiel­kie dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz. Sia­dam do po­pra­wia­nia błę­dów. Lokalizację odgadłaś, czyli jednak ktoś coś o tym słyszał ;-)

 

 

 

Kro­kus

 

ale po bardzo fajnie poprowadzonej ucieczce spodziewałem się czegoś więcej.

Przed wojną nie ma ucieczki, ale chyba faktycznie większość czytelników woli inne klimaty ;-)

Nie mogę natomiast umniejszać jakości większej części tekstu

;-)

Egipskie motywy wplecione raczej pod konkurs – można je zastąpić bardziej pasującymi pod klimat mazurskich lasów.

I tak, i nie. Miałem chęć pokazać coś z lokalnego podwórka, nawiązującego do lokalnego folkloru, którym obrosło.

 

Wielkie dzięki za lekturę i pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć, krarze :)

Wybacz, że nie pomogłem na becie, ale życie mnie znów dopadło. Przeczytałem wczoraj i kliknąłem, bo to dobre opowiadanie, bardzo sprawnie napisane, jednak mam też jedno małe zastrzeżenie. A to zastrzeżenie to piramida w lesie i jej mieszkaniec, a także jego służka – nie do końca pojmuję zależność pomiędzy upiorem a Eweliną. Skoro to jej dziadek, to czemu chciał ją zjeść, po co? Z tego co rozumiem, to Ewelina jest szlachcianką albo coś w ten deseń, bo ma błekitną krew. No dobra, może upiór potrzebuje takiej krwi do funkcjonowania, nie będę wnikał, ale dlaczego łaknie akurat krwi swoich potomków? A może to właśnie jest ten warunek funkcjonowania – krew potomków, bo inaczej koniec? Nie wiem jak to odczytać, choć pomysłów mam kilka, jednak żaden mnie nie satysfakcjonuje. Czytało się naprawde dobrze, ani na moment mnie nie znudziłeś, jednak ta końcówka jakoś dziwnie wybrzmiała, nie do końca mi to podeszło. Ale to i tak kawał solidnej roboty, więc klik się należał ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Cześć Outta!

 

Przeczytałem wczoraj i kliknąłem, bo to dobre opowiadanie

yes

Skoro to jej dziadek, to czemu chciał ją zjeść, po co?

Kto siedział w piramidzie i czy to mówiła Róża jest prawda, zostawiam już czytelnikowi. Opko miało trzymać w napięciu i mieć twista, chociaż chyba nie do końca na takie zakończenie wszyscy liczyli ;/

Czytało się naprawde dobrze, ani na moment mnie nie znudziłeś, jednak ta końcówka jakoś dziwnie wybrzmiała, nie do końca mi to podeszło.

Bądź tu mundry i wymyśl tekst z happy endem ;-) Ale chyba tego czytelnicy bardziej szukają, więc trzeba będzie pomędrkować.

 

Dzięki wielkie i pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Ja się tylko przypomnę, że podałem hasło: Hochwald.

Nie słyszę fanfarów, ale też brak jęków zawodu…

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Krarze!

 

No sprostować muszę, bo się uduszę!

Wojna jest okrutna ;-) Ale widzę, że nie należy tego pokazywać w taki sposób. Zapada w pamięć, ale rozczarowuje czytelnika, a to nie o to chodzi :/.

Mnie rozczarowało samo zakończenie z odjechanymi złolami i zdradą :-) Sama idea pokazania wojny i zaangażowanych w nią prawdziwych złoli (wilki i niedźwiedzie) bardzo przypadła mi do gustu! Czapkę bym zdjęła, gdybym akurat na sobie miała!

Muszę pamiętać, że ludzie lubią w opkach happy endy (bo ja jakoś lubię je wykręcać ;-) )

Hell, noł! Ja tam lubię MROKI :-D Tylko akurat ten mnie nie przekonał, bo myślałam, że to będzie mrok przez duże eM, rho i q! A wyobraziłam sobie zabandażowane wilkołki :-)

 

eM

Ja się tylko przypomnę, że podałem hasło: Hochwald.

Pudło. Przepraszam, że początkowo przegapiłem, ale jestem w niedoczasie do jutra. Cała nadziej w weekendzie. emilsien trafiła ;-)

 

zabandażowane wilkołki :-)

Brzmi ciekawie, ale postawiłem na miks mazurskich legend. Tekst powstał jako króciak, ale motyw z tańcem i białymi strojami jeszcze gdzieś wcisnę, bo wychodzi na to, że całkiem się podobał.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Zakończenie kompletnie zaskakujące, ale jak dla mnie trochę takie “od czapy”. Za to podobała mi się cała droga i fortel z żołnierzami.

 

Wilczur był coraz bliżej, w końcu wyskoczył, lądując zaledwie kilka kroków o[d] służki.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć Ambush!

 

ale jak dla mnie trochę takie “od czapy”.

:/ Już wiem jak twist nie powinien wyglądać ;-) Byłem pewien, że te kilka jaskółek wystarczy. Wielkie dzięki za lekturę i komentarz!

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Wilki – Niemcy, niedźwiedzie – Ruscy; właściwie bać się należało i jednych i drugich. Ale grobowiec pruski, dziewczyna pyta o Mutti, Róża śpiewa po niemiecku, a jednocześnie strzelanina jest z wilkami, podobnie, jak scena z psem. Ewelina to raczej polskie imię, Maksymilian – na dwoje babka wróżyła. Błękitna krew w Prusach Wschodnich – raczej Deutsche, tym bardziej, że potomkowie von Fahrenheidów. I kim w końcu były dzieciaki?

Dzieciaki ufały Róży, więc raczej znały ją dłużej. Czemu akuraat na koniec wojny zdecydowała się zabrać je do piramidy?

Czytało się dobrze, wciągnęło mnie, bo fajnie stworzyłeś klimat. Mocno to było zagadkowe i cieszyłam się na chwilę, w której okaże się, co za tym wszystkim stoi. I trochę się rozczarowałam, bo zakończenie wydaje mi się nieco od czapy. Ni cholery nie rozumiem, co się tam na końcu stało. Czy to faktycznie był dziadziuś? I czemu miał ochotę zjeść potomków? Czy może coś innego, a jeśli tak, to co.

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć Anet!

 

Dzięki za przeczytanie!

 

Irka

 

tym bardziej, że potomkowie von Fahrenheidów.

yes

Czemu akuraat na koniec wojny zdecydowała się zabrać je do piramidy?

Od napaście Niemiec na ZSRR do końca wojny droga jeszcze daleka.

I trochę się rozczarowałam, bo zakończenie wydaje mi się nieco od czapy.

Kolejna opinia odnośnie zakończenia. Miał być twist, wyszło od czapy, cóż, pozostaje wyciągnąć wnioski ;-) Zbyt dużo tych niedopowiedzeń zostawiłem.

Wielkie dzięki za lekturę i komentarz.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Od napaście Niemiec na ZSRR do końca wojny droga jeszcze daleka.

Początek wojny? Z geografii nigdy dobra nie byłam, ale czy to przypadkiem nie były jeszcze Prusy Wschodnie?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Pudło. Przepraszam, że początkowo przegapiłem, ale jestem w niedoczasie do jutra. Cała nadziej w weekendzie. emilsien trafiła ;-)

I ja przegapiłem, info, że Emlisien trafiła, a przecież było w tym samym poście – czyli jednak jęk zawodu, ale nie ma tego złego. Idę obczaić co to za miejsce ;)

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Początek wojny?

Tak, wszak to Wilki zaatakowały Niedźwiedzie, czerwiec 1941.

Idę obczaić co to za miejsce ;)

Miejsce ciekawe z ciekawą historią, do dzisiaj są ludzie, którzy jak im krowa padnie albo samochód ukradną to uważają, że to klątwa piramidy. Nie wiem, jak teraz, ale kiedyś ponoć lokalna młodzież często przyjeżdżała tam po dyskotekach na schadzki (Pohulać pod piramidą ;-) ), a teraz sumienie gryzie (klątwa działa)

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Witam krar85 !!!

 

Jedno z bardziej oryginalnych opowiadań konkursowych. Ciekawa wartka akcja. Na początku zapomniałem, że to mam być opek z mumią. :) Nie wiem czy robiłeś specjalnie research bo w pewnych momentach zaimponowałeś mi wiedzą. Na przykład piosenka po niemiecku i na początku scena jak kobieta się ubiera. Mężczyźni raczej nie mają takie wiedzy.

 

Pozdrawiam serdecznie!!!

 

 

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Mnie nie porwało. Pomysł niby ciekawy, ale czegoś mi zabrakło. Wilki i niedźwiedzie na plus. Na minus trochę zbyt wiele niedopowiedzeń, przeczytałam i w sumie nadal nie wiem co się stało i dlaczego. Ale to moje subiektywne marudzenie :) Obiektywnie napisane sprawnie i pomysłowe.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Hej, Krarze :)

 

Od razu powiem: I cicho zastanawiam się, czy ktoś rozpozna miejsce akcji

Mazury + piramida = grobowiec Fahrenheidów w Rapie, 1811

 

Po pierwsze tak: bardzo mnie cieszy, że nie poszedłeś w te najprostsze medialne opowieści o genezie grobowca. Aczkolwiek teoretycznie ta mumia to by mogła być córka Fahrenheida, ta, którą rzekomo miał dzięki piramidzie uczynić nieśmiertelną. Niemniej nawet gdyby tak było, nie jest to najbardziej prostackie wykorzystanie tych pogłosek.

 

I jeszcze tak: ogólnie mi się podobało, nastrój narastającej grozy jest, dzieci udało Ci się pokazać fajnie z ich lękiem i postrzeganiem rzeczywistości trochę baśniowo, ale od kiedy Róża odgoniła psa, czułam, że z nią nie jest całkiem w porządku. Twist na końcu jest okej, ale byłby bardziej okej, gdyby opowiadanie miało bardziej rozbudowane tło. Wiem, to w obranym typie narracji jest bardzo trudne: masz akcję na oczach czytelnika i dzieci jako punkt widzenia, nie ma jak wpleść dodatkowych informacji, chyba że wprowadziłbyś inny punkt widzenia. Na przykład Róży, ale tak, żeby nie było wiadomo, że to ona.

A może coś więcej z hieroglifami?

No i pytanie: czym się wcześniej żywiła mumia i jakie ma teraz zamiary?

 

Może zresztą w tej formie jako szort by się lepiej sprawdził, bo fabuły tu jak na lekarstwo, a jako scenka grozy funkcjonuje całkiem nieźle, podczas gdy końcówka w rozbudowanej formie pozostawia z pytaniami?

 

Do Biblioteki oczywiście dobijam.

http://altronapoleone.home.blog

Cześć dawidiq150!

 

Jedno z bardziej oryginalnych opowiadań konkursowych.

Są jakieś pozytywy, uff. Wielkie dzięki za lekturę i komentarz.

Na przykład piosenka po niemiecku i na początku scena jak kobieta się ubiera.

Miało być vintage, więc mały reaserch zrobiłem. Czy to jest vintage? Nie wiem, mam nadzieję, że będzie to opowieść niesamowita, choć mocno bazująca na domysłach.

 

mindenamifaj

 

Na minus trochę zbyt wiele niedopowiedzeń, przeczytałam i w sumie nadal nie wiem co się stało i dlaczego.

Taki urok szorta, w zamyśle rolę przewodnią miał mieć klimat, sceneria pozostawiała wiele do interpretacji. Niedopowiedzeń jest rzeczywiście sporo, ale cóż, trzeba próbować by znaleźć złoty środek ;-)

Obiektywnie napisane sprawnie i pomysłowe.

Wielkie dzięki za lekturę i komentarz!

 

 

drakaina, odpiszę za kilka godzin.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Mazury + piramida = grobowiec Fahrenheidów w Rapie,

Dobrze oczywiście ;-)

Po pierwsze tak: bardzo mnie cieszy, że nie poszedłeś w te najprostsze medialne opowieści o genezie grobowca.

Poszperałem trochę i pozmieniałem oczywiście, bo opowieści jest sporo. Lokalne legendy to istna kopalnia pomysłów.

Twist na końcu jest okej, ale byłby bardziej okej, gdyby opowiadanie miało bardziej rozbudowane tło.

Zdecydowanie tak, ale chciałem postawić na szorta. Dodatkowo bardzo chciałem uniknąć natłoku infodumpów.

Na przykład Róży, ale tak, żeby nie było wiadomo, że to ona.

Taki pomysł miałem początkowo, ale jakbym tego nie pokazał, to wychodziły zgrzyty logiczne z późniejszymi wydarzeniami. Wychodziło sztucznie albo zbyt abstrakcyjnie.

Do Biblioteki oczywiście dobijam.

Za co jestem Ci bardzo wdzięczny. Wielkie dzięki za komentarz i merytoryczne podsumowanie całości. To faktycznie niewiele więcej niż scenka, ale w moim odczuciu tylko taka groza przechodzi, bo innej jakoś nie czuję.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Dobrze oczywiście ;-)

W tym roku w związku z rocznicą, która zainspirowała Mumie, jeździłam po Polsce z wykładem o egiptomanii i ten grobowiec oczywiście był na jednym ze slajdów XD Bo to poza wszystkim dzieło jednego z najwybitniejszych rzeźbiarzy epoki, Thorvaldsena, autora m.in. warszawskiego pomnika księcia Poniatowskiego

http://altronapoleone.home.blog

Bo to poza wszystkim dzieło jednego z najwybitniejszych rzeźbiarzy epoki, Thorvaldsena, autora m.in. warszawskiego pomnika księcia Poniatowskiego

Jakich to się ciekawych rzeczy można na forum dowiedzieć ;-) I to w dodatku islandzkiego pochodzenia… jaki ten świat mały i niesamowity jednocześnie.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Thorvaldsen był Duńczykiem, więc i ja się dowiedziałam właśnie teraz o tym, że jego ojciec był islandzkiego pochodzenia XD

http://altronapoleone.home.blog

Cześć krarze! Przechodząc od razu do rzeczy, tym razem, niestety, twoje opowiadanie mnie nie porwało. Wydaje mi się, że miałeś jakiś pomysł na historię o losie dzieci podczas wojny i jakąś koncepcję tekstu o krwiożerczej mumii, okultystycznych germanach, piramidach i wszystko jak należy.

A potem, w moim mniemaniu, popełniłeś błąd starając się połączyć te dwie zupełnie rozdzielne opowieści :-) I tak mamy baśniowe wprowadzenie, alegoryczne potraktowanie wojny, które ciekawie byłoby utrzymać przez cały utwór. Za chwilę jednak tekst robi zwrot i już wiemy, że to wojna, że Prusacy i Rosjanie. Traci tu swój oniryczny charakter, a sama fabuła przestaje się kleić, bo czemu pruska rodzina z Mazur miałaby uciekać przed Niemcami, a matka chodzi sobie po miasteczku opanowanym przez Rosjan? Zakładam, że czas akcji to raczej I wojna światowa, bo inaczej ten ich dworek by ktoś po prostu zbombardował.

Podobnie sytuacja z napotkanymi żołnierzami. W baśniowej konwencji wypadłaby przekonująco, jednak sprowadzając ją do przyziemnych realiów wojny przestaje mieć sens. Cała reszta też mi się nie klei – skąd pobojowisko pełne żołnierzy, kto im rozszarpał gardła, dlaczego część z nich siedzi na dole, pozostając jak mniemam w mocy mumii, czy mumia to ich przodek, kto zaprowadził matkę do piramidy, jeśli to ich przodek to czemu ich pożera? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.

Podsumowując, według mnie mogły wyjść z tego dwa bardzo ciekawe teksty, a wyszedł jeden mocno średni :-)

Cześć krzkot1988!

 

Wydaje mi się, że miałeś jakiś pomysł na historię o losie dzieci podczas wojny i jakąś koncepcję tekstu o krwiożerczej mumii, okultystycznych germanach, piramidach i wszystko jak należy.

Nie do końca. Na początku (albo w przedmowie) zbyt mało widać zaznaczyłem czas i miejsce akcji (ale byłem też szczerze ciekaw, kto rozpozna). Samo opowiadanie bazuje na opowieściach i legendach o pewnej mazurskiej piramidzie.

Traci tu swój oniryczny charakter, a sama fabuła przestaje się kleić, bo czemu pruska rodzina z Mazur miałaby uciekać przed Niemcami, a matka chodzi sobie po miasteczku opanowanym przez Rosjan?

Czyli nie wyszło ;-( W zamyśle początkowa baśniowość miała kontrastować z okrutnym i nie do końca zrozumiałym dla bohaterów zakończeniem, będąc streszczeniem perspektywy porzuconego dziecka w czasach wojny.

Zakładam, że czas akcji to raczej I wojna światowa, bo inaczej ten ich dworek by ktoś po prostu zbombardował.

Pudło. Czerwiec 1941, napaść Niemiec na ZSRR. Wydaje mi się, że solidnie to zarysowałem.

 

Mam nadzieję, że kolejny mój tekst nieco bardziej Ci podejdzie ;-) Ten jest – wychodzi na to – zbyt hermetyczny (trzeba by rozwinąć…) Wielkie dzięki za lekturę i merytoryczny komentarz.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Po lekturze mam głównie wrażenie pewnej dezorientacji i pomieszania, wydaje mi się, że trudno przeniknąć zamysł autorski. Przyczyny i następstwo zdarzeń są dosyć niejasne, trudno zrozumieć, czemu bohaterowie uciekają i kryją się przed niemieckimi żołnierzami (dopiero pod koniec domyślamy się, że to Róża prowadziła ich w pułapkę pod pretekstem poleceń Mutti), czemu antenat został potworem (zakończenie trochę diabolus ex machina: trwająca przez cały tekst ucieczka okazała się drogą na śmierć, wszyscy giną, koniec). Reakcja żołnierzy na widok Róży rzeczywiście nie sprawia wrażenia prawdopodobnej. Jako czas akcji obstawiałem raczej I wojnę światową, po pierwsze dlatego, że wcześnie w toku wojny była na Mazurach rosyjska ofensywa, po drugie – że wtedy jeszcze arystokracja odgrywała większą rolę. W każdym razie przekonałeś mnie pod względem ogólnej wojennej atmosfery chaosu i wszechobecnego zagrożenia, kreacji dziecka nierozumiejącego, co się dzieje i skąd tak gwałtowne zmiany w planie dnia.

Z drobiazgów:

Mutti kazałby mnie wychłostać, gdyby panience wdało się zakażenia.

Proponuję: Mutti kazałaby mnie wychłostać, gdyby panience wdało się zakażenie.

Dziewczyna zagryzła zęby, napięła się i resztką sił wgramoliła do sarkofagu.

“Napięła się” brzmi, w mojej opinii, bardzo potocznie – może lepiej “napięła mięśnie” lub coś w tym rodzaju?

Róża, której bose stopy prawie nie zapadły się w lepkiej ziemi.

Koala już zwracał na to uwagę, może trochę niejasno: powinno raczej być “nie zapadały się”, bo to czynność trwająca.

I jeszcze zastanawia mnie w tym względzie taka rzecz:

Róża, której bose stopy prawie nie zapadły się w lepkiej ziemi.

– Drzazga. – Róża podniosła stopę dziewczyny nieco wyżej. (…) Ewelina obróciła głowę i zobaczyła, jak służka oblizuje zranione miejsce, co chwilę mocno je uciskając.

Czy służąca w posiadłości wschodniopruskich arystokratów na początku I, a tym bardziej II WŚ, naprawdę nie miałaby żadnych butów? Czy najpilniejszym zajęciem podczas ucieczki przed wojną przez bagnisty las byłoby wylizywanie ranki po drzazdze? Nasuwa mi się, aby skomentować tę tendencję scenograficzną pewnym cytatem z Kaczmarskiego:

Wobec Kosmosu – skłonność do błahostek

winna napełniać mnie poczuciem winy.

Rodzą się gwiazdy, a ja – z krost wyrostek –

wciąż nie wyrosłem z napięć do pęciny.

Słońce w koronkach chmur – widoku kostek,

co aż się proszą o tło krynoliny,

nawet w pustyni nie zdoła mi zaćmić,

choć jego żar i blask są dla mnie braćmi…

Pozdrawiam!

Coś długo nie odpisujesz – pewnie po prostu jesteś zajęty, ale po namyśle chciałbym się upewnić, czy nie napisałem niczego zbyt ostro. Rzeczywiście wiele innych Twoich opowiadań podobało mi się bardziej od tego, ale i w tym wiele rzeczy doceniam, chociażby plastyczny opis okoliczności i zróżnicowanie psychologiczne bohaterów. Zastanawiam się, czy całokształt komentarza nie wypadł odrobinę zbyt krytycznie. Warto było przeczytać, a już na pewno nie pragnąłbym Cię przypadkiem urazić.

Cześć Ślimaku!

 

Coś długo nie odpisujesz – pewnie po prostu jesteś zajęty

Niestety, ale czasu na portal mam ostatnio mało (a jak mam, to Mumie czytam). Brakuje czasu by do własnych tekstów zaglądać pomiędzy weekendami…

Zastanawiam się, czy całokształt komentarza nie wypadł odrobinę zbyt krytycznie.

Nie, na sensowne, merytoryczne i wartościowe komentarze zawsze czekam, bez dobrej krytyki nie ma postępu, a ja tutaj pozwoliłem sobie na sporo niedopowiedzeń i byłem zwyczajnie ciekaw reakcji (oraz odnalezienia się) czytelników.

Przyczyny i następstwo zdarzeń są dosyć niejasne, trudno zrozumieć, czemu bohaterowie uciekają i kryją się przed niemieckimi żołnierzami

Raz dają zbyt mało niedopowiedzeń, innym razem zbytnio na nich polegam… Tutaj mamy ten drugi przypadek. Dezorientacja miała oddawać perspektywę dzieci, widocznie trochę zbyt dużo jej zaaplikowałem (albo przydałoby się rozbudować tekst, by mocniej zarysować scenę, albo rzucić kilka kotwic…)

Reakcja żołnierzy na widok Róży rzeczywiście nie sprawia wrażenia prawdopodobnej.

Kluczowy jest czas i miejsce akcji. Po napaści na Związek Radziecki wielu niemieckich żołnierzy obawiało się, że podzieli los wojsk napoleońskich. W takim klimacie Wagner i widma na polach robią swoje imho ;-)

Jako czas akcji obstawiałem raczej I wojnę światową

Pudło, czerwiec 1941, operacja barbarossa (trochę althist, bo pod samą Gołdapią niewiele się wtedy działo – przynajmniej ja nic nie znalazłem)

W każdym razie przekonałeś mnie pod względem ogólnej wojennej atmosfery chaosu i wszechobecnego zagrożenia, kreacji dziecka nierozumiejącego, co się dzieje i skąd tak gwałtowne zmiany w planie dnia.

Uff, trafiły się jakieś plusy dodatnie ;-)

Czy służąca w posiadłości wschodniopruskich arystokratów na początku I, a tym bardziej II WŚ, naprawdę nie miałaby żadnych butów? Czy najpilniejszym zajęciem podczas ucieczki przed wojną przez bagnisty las byłoby wylizywanie ranki po drzazdze?

Ale właśnie te motywy mają budzić wątpliwości odnośnie tego kim jest Róża i co tu się naprawdę dzieje. Już sama początkowa scena z suknią i żołnierzami wygląda – imho – osobliwie, ale takie to właśnie ma być… Opowieść niesamowita ze smutnym zakończeniem.

 

Wielkie dzięki za lekturę i komentarz. Mam nadzieję że następnym razem dam radę szybciej odpisać. Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

W takim razie cieszę się, że nie sprawiłem Ci przykrości i jesteś zadowolony z komentarza! Co do natury Róży – po ponownej lekturze muszę przyznać, że nie zwróciłem na ten wątek uwagi, a przecież zwłaszcza w ostatniej scenie widać, że ona sama jest istotą nadprzyrodzoną i świadomą swojej roli.

trochę althist, bo pod samą Gołdapią niewiele się wtedy działo

Dlatego też wyglądało mi bardziej na I WŚ.

Nowa Fantastyka