- Opowiadanie: mr.maras - Ostatnia bitwa

Ostatnia bitwa

A znalazłem takie coś, wywalając stare, niepodpisane dokumenty z Google dysku. To był rok 2018. Pamiętny pojedynek na drabble pomiędzy OneTwo, Wybranietz i mną. Tematem był tamburyn. Zająłem zaszczytne miejsce pośrodku stawki. Przywołuję ten tekścik nie bez powodu... 

Oceny

Ostatnia bitwa

– Dlaczego nie ruszamy? Skąd to bębnienie?

– Spokojnie, Giroch. – Stary Vul strzyknął śliną i poprawił tarczę. – Może jeszcze zobaczysz swoją rudą Mirien.

Drugi szereg nadstawił uszu. Vul przemawiał rzadko. Wieśniacy, kowale, młynarze – żaden nie wiedział o wojaczce tyle, co Vul.

– Widzisz fircyków z tamburynami? To kapłani. Odstawiają swoje kapłańskie tańce i przyśpiewki. Jeśli bogowie uznają, że to nie jest dobry dzień na bitkę, bitki nie będzie.

Szereg zafalował. Mężczyźni z nadzieją wpatrywali się teraz w roztrzęsione tamburyny, mamrotali modlitwy.

Tylko Vul milczał, zamyślony.

To miała być jego ostatnia bitwa…

Spojrzał na podrygującego kapłana przeciwnej armii.

Przymknął oko.

Zważył topór w dłoni.

 

Koniec

Komentarze

No całkiem przyzwoite wszak. Aż chciałbym przeczytać większe opowiadanie i dowiedzieć się czegoś więcej o Vulu i jego kompanach. Niby drabble, ale jest klimat, jest regularna fabuła nawet. Łał. Jak już dorosnę (bo duży raczej nigdy nie będę) to chcę pisać tak jak Ty, marasie.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Cześć, 

według mnie bardzo ciekawy drabble, aż kusi by stworzyć z tego coś dłuższego. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

"Przywołuję ten tekścik nie bez powodu.."

Marasie, zaintrygowałeś mnie. Zgaduję, że nie chodzi o nowe wyzwanie literackie.

Zgadzam się, że to brzmi jak scenka z jakiejś historii, o której chciałoby się wiedzieć więcej. Fajnie się czyta, bo choć krótkie, zostawia czytelnika z pewnymi konkretnymi wrażeniami na temat świata i bohaterów. Oraz, i to już zupełnie offotopowo, sytuacja nieco przypomniała mi pewną anegdotę z historii Rzymu, w której występował wódz, który chciał bitwy, kapłani, bez których decyzji nic nie mogło się zacząć, oraz święte kury, od których wszystko zależało :D :D

ninedin.home.blog

Witaj, Gnoomie!

Cieszę się, że przyzwoite. Odpowiem w tajemnicy, że taki jest plan, żeby Vala wskrzesić, tylko czekam z tym na pewien jesienny konkurs. Fajnie, że poczułeś jakiś klimat i doszukałeś się tutaj fabuły. W sumie dzieje się pewnie dopiero po tym, co zrobi(ł) Vul i taki był zamysł. No ale pewnie i wcześniej działo się co nieco. A pisać, to zawsze pisz jak Gnoom. Mam wrażenie, że całkiem nieźle Ci idzie.

Dziękuję za wizytę i komentarz!

 

Hej, Młody pisarzu

To dobrze, że ciekawy, a coś dłuższego majaczy niewyraźnie na zamglonym, jesiennym horyzoncie. Fajnie, że zajrzałeś i zostawiłeś ślad. Ja oczywiście pamiętam, że obiecałem zajrzeć do Twojego tekstu.

 

Cześć, Ando

Marasie, zaintrygowałeś mnie. Zgaduję, że nie chodzi o nowe wyzwanie literackie.

– masz rację, Ando, nie będzie, póki co, wyzwania, bo wcześniejsze wyzwanie s-f cały czas sobie dobrze radzi i wciąż żyje :). 

Tu nie ma nic intrygującego, odgrzebałem przypadkiem tekst, a że mam pomysł na jakieś krótkie heroic fantasy, to mi się bohaterowie napatoczyli jak znalazł. 

Dzięki za wizytę.

 

Witam, Ninedin

Pomysł był, jak pamiętam, żeby ostatnim zdaniem otworzyć przed czytelnikiem dalszy ciąg tej opowiastki. Zatem skoro Twoim zdaniem uzyskałem efekt „chciałoby się wiedzieć więcej”, to w sumie mogę być zadowolony.

Oraz, i to już zupełnie offotopowo, sytuacja nieco przypomniała mi pewną anegdotę z historii Rzymu […]

– od kur zawsze dużo zależy. A anegdotkę chętnie poznam, więc liczę, że ją przytoczysz :)

Dzięki za odwiedziny i miłe słowo.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Miś lubi drabble. Fajny. Czy Vul rzuci toporem?

Hej, Koala75!

 

Fajnie, że fajny :). Domyśliłem się, że lubisz drabble, bo sam często je piszesz.

Czy Vul rzuci toporem? Hmm. Nie chciałbym psuć zabawy, pozostawiam otwartą furtkę czytelnikowi, ale… Niby Vul powinien pomyśleć o kompanach, którzy mają szansę uniknąć bitwy i być może śmierci, jednak jak znam Vula, to chyba trafił prosto w czerep…

Dzięki za odwiedziny!

Po przeczytaniu spalić monitor.

Miś jest za celnym rzutem. smiley

Dzwonił Val, kapłan mocno dostał, ale podobno wyliże się z tego.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Zachęca do dalszego czytania, a dalszego ciagu ni ma. ;-)

Podobało się, zobaczyłam armię, wyczekiwanie, i dźwięki przyspieszających tamburynów.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Istotnie, wygląda na początek czegoś dłuższego, aczkolwiek przyznam, że na fantasy jakoś ostatnio nie bardzo mam apetyt.

 

Zakładam, że z kurami chodzi o “jak nie chcą jeść, to będą piły” i wrzucenie ich do morza, wojny punickie ;)

 

A co to za jesienny konkurs, tak btw?

http://altronapoleone.home.blog

OFFTOP

@Drakaina: dokładnie o te kury chodziło. Skądinąd, koleś od kur był przodkiem mojego ulubieńca Klodiusza, jakże niezaskakująco :D

 

Dla nieznających – historyjka.

 

Było tak. Był rok 249 p.n.e. Trwała pierwsza wojna Rzymu z Kartaginą. Rzymską flotą dowodził konsul Publiusz Klodiusz Pulcher, nie pierwszy tego nazwiska, ale pierwszy tego przydomka (Piękniś). Klodiusz bardzo chciał stoczyć bitwę, ale omeny, dla Rzymian absolutnie święte, nie pozwalały – święte kury, wożone w klateczce, nie chciały jeść zboża i w tej sposób dać zgody bogów na bitwę. Klodiusz w końcu się wściekł i wyrzucił klatkę z kurami do morza, mówiąc “Bibant, quoniam edere nollent”, “Nie chcą jeść – niech piją!”. Bitwę pod Drepanum wydał, przegrał sromotnie (stracił 180 z 200 okrętów, było 8000 zabitych, a 20 000 ludzi trafiło do niewoli), a potem w Rzymie sądzono go za niekompetencję (chyba słusznie) i bezbożność, ale się wymigał grzywną.

ninedin.home.blog

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Hej, Asylum!

 

To drabble, ma zawierać w sobie jakąś większą opowieść zamkniętą w stu słowach. Oczywiście pewnie są lepsze drabble, takie, które stanowią same w sobie zamkniętą opowiastkę, a ja postawiłem na „suspens” i nierozstrzygnięty finał, który zapowiada pewne dalsze możliwości rozwoju wydarzeń. A jeśli zobaczyłaś armię, wyczekiwanie i to walenie w tamburyny, to znaczy, że mi się udało :)

Dzięki za odwiedziny!

 

Witam, Drakainę

 

To nie początek nawet tylko otwarta scenka w formie drabbla. A fantasy tu tyle, co kot napłakał. Sam jestem zdziwiony tym, że jeszcze nikt nie zapytał "a gdzie tu fantastyka?". [konkurs jesienny to ten na heroic fantasy, o którym Gekikara przebąkuje}

Dzięki za wizytę.

 

Witam ponownie, Ninedin!

 

Specjalnie nie googlałem. Dzięki wielkie za wyjaśnienie i rozwinięcie kurzego wątku. Naprawdę ciekawa historia. Znałem gęsi kapitolińskie, teraz jeszcze kury „kartagińskie”. Rzymianie mają jakąś słabość do drobiu.

 

Hej, Anet!

 

No to się cieszę :)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Imiona są echt fantasy :P

http://altronapoleone.home.blog

Oczywiście pewnie są lepsze drabble

Na Twoje, odpowiem: „I, tam”.  Udało się, mnie zwiesiłeś, choć ze mnie mizerny znawca fantasy. ;-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Cześć!

 

Zdecydowanie zwięźle i zgrabnie napisane, ale jak dla mnie zbyt krótkie aby poczuć klimat sytuacji. Wyobraźnię jednak rozbudza, bom ciekaw co było wcześniej i co będzie dalej.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hej, Krar85!

 

Zwięźle (zgrabnie) i krótko, bo to drabble i tylko sto słów. Jedni, jak widzę w komentarzach, poczuli klimat, inni nie, ale skoro pobudziło Twoją wyobraźnię, to chyba dobrze dla autora. 

Dzięki za wizytę i komentarz.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Niby kilka zdań, a znalazła się w nich wojna, religia, miłość… Ciekawe, co było dalej.

Witam, M.G. Zandara

 

Rzeczywiście, trochę ten drabble napakowany. Co było dalej? Hmm. Myślę, że jeśli Vul trafił, to pewnie bitwa :). A jeśli rzucił i nie trafił, to pewnie też bitwa ;)

 

Dzięki za wizytę i komentarz.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Taki trochę drabble-zajawka.

Kto mówi trzecią kwestię, Vul?

It's ok not to.

Hej, Dogsdumpling!

 

Masz rację, to taki drabble-zajawka. To był turniej drabblowy z limitem paru godzin. Liczyłem głównie na dobry cliffhanger w finale. 

Trzecią kwestię wypowiada oczywiście Vul. Myślałem, że po wcześniejszym wprowadzeniu: drugi szereg nadstawił uszu, Vul przemawiał rzadko, nikt nie wiedział tyle, co Vul o wojaczce itd., to będzie dosyć jasne. Może się trochę przeliczyłem.

Dzięki za wizytę!

Po przeczytaniu spalić monitor.

A do mnie nie przemówiło. Jest klimat wyczekiwania, prawda, ale nie ma fabuły, bo nic się jeszcze nie zdążyło zadziać. To dopiero wstęp.

Babska logika rządzi!

Hej, Finkla!

 

Na tym polegał mój pomysł na tego drabbla: cliffhanger w finale i pozostawienie czytelnikowi domysłów, co się wydarzy za chwilę. To tylko drabble, w jednym z najkrótszych opowiadań fantastycznych w historii (”Pukanie” Fredrika Browna) również nie mamy fabuły, tylko w zasadzie zapowiedź fabuły i to nam wystarcza: Ostatni człowiek na Ziemi siedział samotnie w pokoju. Nagle rozległo się pukanie do drzwi…

Dzięki za wizytę i komentarz.

Po przeczytaniu spalić monitor.

No, ale żeby cliffhanger należycie zadziałał, musi nam zależeć na tym bohaterze, który wisi nad przepaścią. A ja Vula praktycznie nie znam.

Babska logika rządzi!

Ja tego ostatniego człowieka na Ziemi też nie znam, a jego los mnie jednak zainteresował.

W swoim drabble chciałem doprowadzić do małego konfliktu interesów: przestraszona zbieranina modląca się, żeby bitwy nie było, a z drugiej strony ich kompan, dla którego bitka to nie pierwszyzna i który zaplanował sobie, że to będzie jego ostatnia bitwa. I z tego powodu zamierza zaingerować w szopki kapłanów jednoznacznym rzutem topora. Wydawało mi się to zabawne, ale jak wiadomo od dawna, nie zadowolisz każdego :)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Pozostaje domyślanie się, czy determinacja Vula do stoczenia ostatniej bitwy spowodowała, że kapłan przywitał się z gruntem. ;) Ale fajne, bo Twój tekst to dowód na to, że wykorzystując mało znaków można pokazać bardzo dużo. W sumie to taki zapalnik, bo całe domniemanie, co dalej, dzieje się w głowie czytelnika i w zależności od interpretacji może pojawić się tam dużo iskier.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Cześć, Sagitt!

 

"Zapalnik" to dobre określenie. Masz rację, ten drabble miał być właśnie takim „domniemaniem”. Cieszę się, że uważasz, że przy użyciu stu słów udało mi się pokazać dużo. A co do kapłana, to chyba można założyć, że przywitał się z tym gruntem.

Dzięki za odwiedziny i komentarz!

Po przeczytaniu spalić monitor.

Bardzo zacna powtórka z rozrywki sprzed paru lat. Tamburyny wybrzmiały wtedy donośnie, a ich dźwięk niesie się do dziś. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Podobało mi się. Wyczuwam tu potencjał na ironiczno-kpiarskie podejście do historii i ciekawa jestem, czy moje przypuszczenie się potwierdzi, kiedy napiszesz rozwinięcie :)

Witam, Reg!

Skoro zacna to powtórka z rozrywki, z rozrywki powtórka (słuchają jej biura, słuchają podwórka) to się cieszę. Dziękuję za wizytę :)

Ps. Czyli też wciąż słyszysz te tamburyny? Już myślałem, że mam omamy słuchowe… 

 

Hej, BarbaroJ

Fajnie, że się podobało. Czy się potwierdzi… Być może pewien jesienny konkurs rozwieje wątpliwości i przypuszczenia.

Dzięki za odwiedziny i komentarz.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Marasie, jeśli słyszysz tamburynowy dźwięk tamburynów, to dobrze słyszysz, to nie są omamy. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka