- Opowiadanie: Tarnina - Zaratustra ma was dość

Zaratustra ma was dość

Anonim domyśla się, że niniejszy tekst zostanie zinterpretowany według klucza aktualnie modnego, a nie tego, który go otwiera naprawdę, chociaż jest subtelny jak maras na koksie. Nic to. Anonim przeżyje.

ETA: Tak, Anonim jest Tarniną.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Zaratustra ma was dość

Było raz miasto. By je zbudować, ścięto wielki las, który porastał góry, opowiadał prorok. I przyszły deszcze, a fala wody, której nie wypiły korzenie, spłynęła zboczem i porwała domy.

Prorok głosił tę historię, stojąc na placu brukowanym drewnem, a mieszkańcy grodu mijali go, niosąc deski i skrzynie, ledwie ociosane bale i piękne meble, rzeźby i kosze wiórów.

O was mówi bajka, przekonywał prorok. Nieliczni przystawali, by posłuchać, śmiali się i kręcili głowami.

Pięknie bajesz, starcze, mówili, a potem szli swoją drogą, do warsztatów, do wyrębu, do gwaru karczem.

 

Prorok stanął na placu brukowanym drewnem i uderzył w struny liry. Zaśpiewał o pięknym mieście zbudowanym na piaskach, zaśpiewał o domach z drewna, które powódź rozbija w kawałki, a przechodnie śmiali się i kręcili głowami.

Patrzcie, mówili jeden do drugiego, posłuchajcie! Ten cudak roi sobie, że dorównuje poetom! Brzdąka na rozstrojonej bandurze, jego rymy ranią nasze uszy. Sam jest śmieszny, a jego pieśń, owo beczenie kozła, śmieszniejsza.

Tak mówili i odchodzili, by ścinać drzewa, ciąć deski, rzeźbić figury wedle rysunków dziadów i pradziadów.

 

Rozejrzyjcie się! wołał prorok, chwytając poły płaszczy. Opamiętajcie się! krzyczał na rogach ulic. Nadejdą ulewy, a miasto zginie w powodzi! jęczał na progach domostw. A ludzie śmiali się i kręcili głowami. Bez deszczu nie urosną drzewa, nie urosną zboża, mówili. Niech pada!

Deszcze były, jak świat światem, a nasze miasto przetrwało wszystkie, mówili.

Z czego mielibyśmy robić nasze stoły i misy, domy i drogi, nasze ozdoby, jeśli nie z drewna? pytali i, nie czekając na odpowiedź, szli dalej w swoich sprawach. Ich dzieci rzucały w proroka garściami żwiru, ich kobiety wylewały mu na głowę pomyje, ich psy szczekaniem przepędzały go z miasta.

 

Aż pewnego dnia przygasł blask słoneczny, kłęby chmur zasnuły sklepienie i otworzyły się upusty nieba.

 

Przez siedem dni i siedem nocy deszcz lał strugami na miasto i na wzgórza. Piękne domy i rozległe place, dzieci, kobiety i psy, meble i ozdoby, wszystko połamane i potrzaskane spłynęło dnem doliny.

 

A gdy nad zmytym burzą światem, na czystym niebie zaświeciło słońce, ci, którzy ocaleli, zebrali się na brzegu, kręcąc głowami. Niektórzy wyławiali z wody szczątki swego dobytku, łyżki, koła oderwane od wozów, pięknie rzeźbione puzderka.

Natrafili na ciało proroka, zaplątane w gałęzie krzewu. Zostawili je na miejscu.

Nareszcie przestanie krakać, mówili. Teraz nie będzie nam przeszkadzał przy budowie lepszych dróg i domów. Nie zmyje ich już żaden deszcz, mówili jedni. Takiego deszczu już nie będzie, mówili inni.

A nad ich głowami zbierały się nabrzmiałe śmiechem chmury.

Koniec

Komentarze

To ja poniedziałkowa dyżurna.

Odczytuję Twój tekst jako przestrogę ekologiczną.

Szkoda tylko, że brak formatowania dialogów i dziwne rozbujanie tekstu utrudnia jego czytanie.

Całość nie zachwyciła mnie, ale doceniam przestrogę dla ludzi.

 

Było raz miasto. By je zbudować, ścięto wielki las, który porastał góry, opowiadał prorok. I przyszły deszcze, a fala wody, której nie wypiły korzenie, spłynęła zboczem i porwała domy.

 

Wypowiedź proroka powinna być zapisana jako dialog. https://www.fantastyka.pl/loza/14

 

Bruk to kamienna nawierzchnia drogi. Chyba, że jak w dziecięcym wierszyku „…na drewnianym kamieniu, siedziała młoda staruszka”.

 

O was mówi bajka, przekonywał prorok. Nieliczni przystawali, by posłuchać, śmiali się i kręcili głowami.

Pięknie bajesz, starcze, mówili, a potem szli swoją drogą, do warsztatów, do wyrębu, do gwaru karczem.

To również nieprawidłowo zapisany dialog. Dalej zresztą też.

 

Prorok już drugi raz był na tym brukowanym drewnem placem.

 

Bardziej mi pasuje rozbija na kawałki.

 

rzeźbić figury wedle rysunków dziadów i pradziadów.

 

Czy należy rozumieć, że przodkowie zostawili im podręczniki z wzorami?

 

Lożanka bezprenumeratowa

Mi się podobało. Tylko zastanawiam się z czego najlepiej budować? Może z kamienia?

Bóg umarł. Najfajniejszy jest prorok, niby taki wykształcony, wszystko przewidział, a korkowego pływaka nie zabrał.

Trudno się nie zgodzić, że historia niczego nas nie uczy. Bez wyjątków. Sama historyjka ma swój urok, ale sposób zapisu pozostawia wiele do życzenia. Konstrukcja tekstu ma ułatwiać czytelnikowi czytanie, wszelkie próby łamania zasad przyjętej retoryki sprawdzają się tylko, gdy wiesz, że możesz je złamać bez wywoływania chaosu. U ciebie jestem w stanie zrozumieć zamysł, ale wykonanie niezupełnie Ci wyszło.

Gdybyś część akapitów odznaczył dialogiem, z kilku innych usunął atrybucje dialogowe, to wtedy wszystko się układa, bo głos ma narrator i bohaterowie, powinieneś pamiętać, że nawet połączenie bohatera z narratorem, nie zmienia roli, jaką obaj pełnią w opowiadaniu.

 

placu brukowanym drewnem

Zgodzę się z przedmówczynią, że nie ma czegoś takiego. Plac wyłożony drewnem, ewentualnie po prostu drewniany plac.

 

Sam jest śmieszny, a jego pieśń, to beczenie kozła, śmieszniejsza.

Przedłużasz niektóre zdania, co zaburza rytmikę. Albo dodajesz do ostatniego wyrazu partykułę, albo kasujesz ostatnie słowo. Inaczej brzmi dziwnie, jakbyś nie domknął zdania.

 

Pozdrawiam.

M.

 

Dość sympatycznie (za wyjątkiem źle zapisanych dialogów) napisana historia z klasyczną ludzką ignorancją i krótkowzrocznym myśleniem. Przeczytałem, a jednocześnie brakowało mi jakiegoś tąpnięcia i czegoś, co by zmyliło po drodze. Tak naprawdę od pierwszych reakcji ludzi można było się spodziewać, że narracja obu stron może się nie zmienić.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Szorcik o głupocie ludzkości, która jest i była jedną z najważniejszych cech naszego gatunku.

 

Faktycznie, zapis wypowiedzi jest konfundujący, utrudnia odbiór.

 

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Ciekawy szort, daje do myślenia. Podobał mi się.

Tylko zapis dialogów trochę mnie wstrzymywał przed osiągnięciem płynności.

Pozdrawiam.

Odczytuję Twój tekst jako przestrogę ekologiczną.

Czyli zgodnie z przewidywaniem. A tekst jest subtelny jak maras na koksie…

 Szkoda tylko, że brak formatowania dialogów i dziwne rozbujanie tekstu utrudnia jego czytanie.

Co rozumiesz przez "dziwne rozbujanie"? Powtórzenia, instrumentacja głoskowa (na ile wyszła, bo mam wrażenie, że nie do końca się udała) i dialog włączony w tekst, a nie wyróżniony typograficznie są elementami stylizacji. Podobnie biblijno-mitologiczne zwroty ("upusty nieba") nie są tu przypadkiem. Przykład:

A gdy wędrowali ze wschodu, napotkali równinę w kraju Szinear i tam zamieszkali. I mówili jeden do drugiego: «Chodźcie, wyrabiajmy cegłę i wypalmy ją w ogniu». A gdy już mieli cegłę zamiast kamieni i smołę zamiast zaprawy murarskiej, rzekli: «Chodźcie, zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób uczynimy sobie znak, abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi».

A Pan zstąpił z nieba, by zobaczyć to miasto i wieżę, które budowali ludzie, i rzekł: «Są oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę, i to jest przyczyną, że zaczęli budować. A zatem w przyszłości nic nie będzie dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić. Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich język, aby jeden nie rozumiał drugiego!»

Przykład drugi:

«A to co się ma znaczyć, zdziwiony Chłop krzyknął,

To ty w nagrodę dobrego czynu

Jeszcze chcesz mnie ukąsić? A ty żmii-synu!»

I wnet porwawszy dubasa

Tnie Węża raz pod ucho, drugi raz w pół pasa

 

Jest też przykład w "Amerykańskich bogach", ale oczywiście nie mogę go znaleźć. Z pamięci:

Była raz dziewczyna, napisał pan Ibis, i jej wuj sprzedał ją w niewolę.

Podobną rolę pełni drewniany bruk:

 Bruk to kamienna nawierzchnia drogi.

Zdaję sobie z tego sprawę. Chodziło o podkreślenie, że w tym mieście wszystko jest z drewna i jego mieszkańcom nie mieści się w głowach robienie rzeczy z czegokolwiek innego. Oni są głupi i tacy mają być, ponieważ bajka mówi o głupocie. Nie mogę powiedzieć, że coś jest złe, nie mówiąc o tym (chociaż…?). Zawsze, kiedy czegoś nie rozumiesz, rozważ – czy jest możliwe, że autor zrobił to specjalnie? A jeśli tak, to po co? Kiedy nie widzisz w tym żadnego sensu, to prawdopodobnie autor skrewił. Jeśli widzisz, ale Cię on nie przekonuje – to autor skrewił, ale mniej, ewentualnie nie skrewił, po prostu Ci z nim nie po drodze. Jeśli widzisz dopiero na drugi rzut oka – to może skrewił, a może jest geniuszem. Ja nie jestem geniuszem. Ale drewniany bruk został ułożony z premedytacją.

 Bardziej mi pasuje rozbija na kawałki.

Nie rozumiem?

 Czy należy rozumieć, że przodkowie zostawili im podręczniki z wzorami?

Tak. Oraz, że mają zbyt ciasną wyobraźnię, żeby zrobić cokolwiek nowego.

 Mi się podobało.

Miło mi.

 Tylko zastanawiam się z czego najlepiej budować? Może z kamienia?

A może to zależy?

 Konstrukcja tekstu ma ułatwiać czytelnikowi czytanie, wszelkie próby łamania zasad przyjętej retoryki sprawdzają się tylko, gdy wiesz, że możesz je złamać bez wywoływania chaosu.

A utrudnia? Brak wyróżnionych dialogów jest świadomym zabiegiem (możliwe, że nietrafionym, skoro wszyscy się na nim potykają, co na przyszłość zapamiętam – ale świadomym, patrz wyżej), ale element strukturalny, zdaje mi się, wyszedł dość mocny: prorok przekonuje mieszkańców raz, drugi, trzeci, oni za każdym razem odpowiadają tak samo, a potem następuje konkluzja. Także w zdaniach kończących poszczególne części trzymam się zasady "omne trinum perfectum". A to raczej ułatwia czytanie, prowadzi umysł.

powinieneś pamiętać, że nawet połączenie bohatera z narratorem, nie zmienia roli, jaką obaj pełnią w opowiadaniu.

Wyznaję, że nie rozumiem. Narrator cytuje słowa bohaterów, tak, ale sam w sobie jest dość neutralny, stylizacji niczego nie ujmując.

 ewentualnie po prostu drewniany plac

Plac nie może być drewniany, ani kamienny. Wyłożony drewnem, tak. Chodzi o poziomy abstrakcji.

 Przedłużasz niektóre zdania, co zaburza rytmikę. Albo dodajesz do ostatniego wyrazu partykułę, albo kasujesz ostatnie słowo. Inaczej brzmi dziwnie, jakbyś nie domknął zdania.

Jedyną partykułą, która przychodzi mi do głowy, a miałaby sens w tym zdaniu, jest "jeszcze". Proponujesz zatem następujące możliwości:

 

 1. (bez partykuły) Sam jest śmieszny, a jego pieśń, to beczenie kozła.

2. (z partykułą) Sam jest śmieszny, a jego pieśń, to beczenie kozła, jeszcze śmieszniejsza.

 

Możliwość 1. jest niepoprawna. "To beczenie kozła" jest wtrąceniem. Nieprzypadkowym zresztą, choć może faktycznie obyłoby się bez niego. Ale przy tej opcji trzeba by usunąć przecinek i zmienić rolę frazy w zdaniu. Rozbiór zdania oryginalnego i po przeróbce:

Zupełnie inna struktura. Poza tym zanika trochę sens "sam", choć można się go domyślić.

 

Możliwość 2. jest poprawna, ale wydaje mi się osłabiać wymowę zdania. Nie widzę tutaj tego "niedomknięcia", o którym mówisz – nie bardzo wiem, na czym miałoby ono polegać. Zwykle zdanie "domykamy" dopełnieniem (szyk SVO), ale nie jest ono przecież obowiązkowe? Rytm i instrumentacja głoskowa zostały już omówione wyżej. Nie podoba mi się, po namyśle, zdanie:

 A gdy nad zmytym burzą światem, na czystym niebie zaświeciło słońce, ci, którzy ocaleli, zebrali się na brzegu, kręcąc głowami.

Ale w tej chwili nie wiem, jak je poprawić, nie tracąc "biblijności" ani nie czyniąc go (jeszcze…) mniej czytelnym. Jeszcze, co do przedłużania zdań: zdanie jest sztucznie przedłużone, kiedy zawiera pleonazmy, niepotrzebne zaimki, niezręczne pustosłowie, dziwaczne zastosowania strony biernej i inne zbędne, pogarszające czytelność elementy, na przykład (z Internetu):

 

https://niebezpiecznik.pl/ (bardzo cenię Niebezpiecznik, ale piszą drutem kolczastym)

Po drugie, zastanów się, czy hasło, którego używasz do serwisu, jaki przesłał Ci SMS-a na pewno nie jest używane przez Ciebie w innym miejscu.

Powinno być: Po drugie, zastanów się, czy nie używasz nigdzie indziej tego samego hasła, co w serwisie, który przesłał Ci SMS.

 Wiele pociągów zostało mocno opóźnionych, a część w ogóle nie rozpoczęła swoich biegów.

Powinno być: Wiele pociągów miało znaczne opóźnienia, a część w ogóle nie ruszyła.

 …że komentujący pomimo braku posiadania jakiejkolwiek szczegółowej wiedzy na temat incydentu, szybko uznali, że przyczyną dzisiejszego incydentu w PKP musi być atak hackerski.

Powinno być: …że komentujący, nie znając szczegółów na temat dzisiejszych problemów PKP, szybko uznali, że ich przyczyną jest atak hakerski.

https://pl.wikinews.org/wiki/Strona_główna

 Powodem jest dalsze prowadzenie swojej działalności na rynku rosyjskim przez francuską sieć hipermarketów. W wyniku tej decyzji Polskie Radio nie będzie emitować reklam Leroy Merlin na wszystkich swoich antenach.

Powinno być: Powodem jest dalsze prowadzenie działalności na rynku rosyjskim przez francuską sieć hipermarketów. W wyniku tej decyzji Polskie Radio nie będzie emitować reklam Leroy Merlin na żadnej ze swoich anten.

 Kawalerzyści z Tomaszowa Mazowieckiego, po przybyciu do jednostki 37 CBG, doposażeni zostali w sprzęt i uzbrojenie Kanadyjczyków, które spełnia wymogi przetrwania w warunkach arktycznych.

Powinno być: Po przybyciu do jednostki 37 CBG wyposażenie kawalerzystów z Tomaszowa Mazowieckiego zostało uzupełnione o kanadyjski sprzęt dostosowany do użytkowania w warunkach arktycznych.

 W drugim tygodniu marca, w związku z brakiem dementacji tych doniesień przez firmę, w polskojęzycznych mediach Leroy Merlin, wraz z powiązanymi przedsiębiorstwami Auchan i Decathlon, jest krytykowane za działalność w Rosji mimo, że wiele podmiotów bojkotuje ten rynek.

Powinno być: W drugim tygodniu marca, ponieważ firma nie zdementowała tej informacji, Leroy Merlin oraz powiązane z nim Auchan i Decathlon są krytykowane w polskojęzycznych mediach za uchylenie się od bojkotu rynku rosyjskiego.

 

Tyle przykładów. Mam nadzieję, że ilustrują sedno sprawy, na ile ja je pojmuję. Nie wiem natomiast, co Ty miałeś na myśli?

Tak naprawdę od pierwszych reakcji ludzi można było się spodziewać, że narracja obu stron może się nie zmienić.

Napisz raczej "nie może się zmienić"…

 Faktycznie, zapis wypowiedzi jest konfundujący, utrudnia odbiór.

Odnotowane. Ale weź też poprawkę na stylizację.

 Pozdrawiam!

Wzajemnie.

 Ciekawy szort, daje do myślenia. Podobał mi się.

Dziękuję.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

 stojąc na placu brukowanym drewnem

brukować można wyłącznie brukiem, a nie drewnem

 

Dwa akapity zaczynają się podobnie: prorok coś robi na placu brukowanym drewnem – niepotrzebne powtórzenie i nie chodzi mi tu o powtórzenie, że bohater stoi w tym samym miejscu, bo to jest ok, ale o ponowną, zbędną charakterystykę placu. Już z poprzedniego akapitu wiadomo, jaki to plac.

rzucały w proroka garści żwiru

powinno być garściami

 

Trudno napisać szort, który pozostałby w pamięci czytelnika, nie mówię nawet, że na długo, ale chociaż na kilka dni. Tak jest i z tym utworem. Brakuje mi w nim iskierki, tego czegoś, co wyróżniałoby go spośród innych, ale nie czytało się źle, a to już jakiś plus.

niepotrzebne powtórzenie i nie chodzi mi tu o powtórzenie, że bohater stoi w tym samym miejscu, bo to jest ok, ale o ponowną, zbędną charakterystykę placu

Dobrze, a jak mam zaznaczyć, że to ten sam plac, skoro nie ma żadnych innych cech oprócz tego nieszczęsnego, oksymoronicznego drewnianego bruku?

powinno być garściami

Obie formy są poprawne, choć może faktycznie lepiej garściami. Zmieniam.

Brakuje mi w nim iskierki, tego czegoś, co wyróżniałoby go spośród innych, ale nie czytało się źle, a to już jakiś plus.

No i pięknie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bardziej mi pasuje rozbija na kawałki.

Nie rozumiem?

 Czy należy rozumieć,

 

Chodzi mi o poniższe zdanie:

 

Zaśpiewał o pięknym mieście zbudowanym na piaskach, zaśpiewał o domach z drewna, które powódź rozbija w kawałki, a przechodnie śmiali się i kręcili głowami.

Zamiast w kawałki, wolałabym na kawałki. 

 

Tak. Oraz, że mają zbyt ciasną wyobraźnię, żeby zrobić cokolwiek nowego.

Mało przekonujące takie podręcznziki.

Lożanka bezprenumeratowa

A utrudnia? Brak wyróżnionych dialogów jest świadomym zabiegiem (możliwe, że nietrafionym, skoro wszyscy się na nim potykają, co na przyszłość zapamiętam – ale świadomym, patrz wyżej)

Mi, jako czytelnikowi utrudnia. Również polecam spojrzeć wyżej, napisałem, że rozumiem zamysł, ale jednocześnie uważam, że coś nie wyszło.

 

Wyznaję, że nie rozumiem. Narrator cytuje słowa bohaterów, tak, ale sam w sobie jest dość neutralny, stylizacji niczego nie ujmując.

To, czy narrator jest neutralny, czy w jakiś sposób zaangażowany, zależy tylko od typu użytego narratora. Nie ma to wiele wspólnego z tym, jaką funkcję narrator pełni w opowiadaniu. Użyta przez Ciebie stylizacja sprawia, że potykam się praktycznie w każdym akapicie i na to zwróciłem uwagę.

 

Jedyną partykułą, która przychodzi mi do głowy, a miałaby sens w tym zdaniu, jest "jeszcze". Proponujesz zatem następujące możliwości:

Nieprawda, że proponuje możliwości w oparciu o partykułę, która przyszła Ci do głowy. Uprzejmie proszę, żebyś nie przypisywał mi rzeczy, których nie zaproponowałem. Napisałem, jakie mam odczucia względem tego zdania. Po prostu wybija mnie z rytmu. Napisałem również, że można to zrobić inaczej, ale nie podałem konkretnego przykładu.

 

Tyle przykładów. Mam nadzieję, że ilustrują sedno sprawy, na ile ja je pojmuję. Nie wiem natomiast, co Ty miałeś na myśli?

Wystarczyło dopytać, zamiast snuć domysły. Chętnie doprecyzuję: Nawet poprawnie zapisane zdanie może brzmieć sztucznie.

 

Jeśli chodzi o wskazane przeze mnie rzeczy, to pamiętaj, że dla mojego szczęścia nie musisz nic zmieniać. Twój tekst, Twoje prawo. Moim prawem jako czytelnika, jest wyrażać wątpliwości, jeśli tekst ma wady.

 

Pozdrawiam.

M.

 

Pozostaje nadzieja, że kiedyś prawda dotrze do ludzi.

Szort napisany dość szczególnie, ale rozumiem Twój zamysł, Anonimie.  

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Anonim, może być: prorok, stojąc tak na placu czy prorok stojąc na tym samym placu. Tyle wystarczy. Będzie wiadomo, że chodzi o ten sam plac. W trakcie lektury zwykle zakłada się, że mówimy o jednym placu, dopóki autor nie zasugeruje, że chodzi o inny. W przeciwnym razie można by bez końca opisywać szczegóły, przedmioty tymi samymi słowami, aby dać do zrozumienia, że wciąż mówimy o tych samych.

A czy to nie jest tak, że prorokować katastrofę to sobie może każdy, bo kiedyś ona i tak nastąpi? Nie czyni to go jednak ani lepszym, ani wyższym moralnie. I to ci, którzy się podnoszą i odbudowują po katastrofie żyją naprawdę.

I nie bardzo rozumiem zarzuty wobec stylu i rozbujania. Forma służy tu jak najbardziej treści.

Zamiast w kawałki, wolałabym na kawałki.

A, teraz widzę. Po prostu jakoś mi to umknęło. Mnie brzmi lepiej pierwsza opcja, mniej rezonująca, ale to może być kwestia osobistego słuchu.

 Mało przekonujące takie podręcznziki.

Istniały. Zdaje się, że od Renesansu, choć nie mogę nic pewnego powiedzieć na podstawie researchu robionego ho-ho jak dawno i już zapomnianego. Gdzieś tu leżą moje notatki… zresztą okropnie narzuca się myślom ruch Arts and Crafts, a to przecież dopiero XIX wiek.

 Również polecam spojrzeć wyżej, napisałem, że rozumiem zamysł, ale jednocześnie uważam, że coś nie wyszło.

Tak, rozumiem. Przyjmuję, że nie wyszło, próbuję tylko zrozumieć, co dokładnie.

 Użyta przez Ciebie stylizacja sprawia, że potykam się praktycznie w każdym akapicie i na to zwróciłem uwagę.

I teraz wiem, o co chodzi.

 Nieprawda, że proponuje możliwości w oparciu o partykułę, która przyszła Ci do głowy.

Zgoda, nie proponujesz tego, co mi przyszło do głowy. Proponujesz jednak albo usunięcie ostatniego słowa, co jest jednoznaczne, albo dodanie partykuły, co muszę zinterpretować. Nie mogę dodać ani jakiejś przypadkowej, ani partykuły ogólnie, zatem muszę jakąś wybrać. Jaką Ty byś wybrał?

 Uprzejmie proszę, żebyś nie przypisywał mi rzeczy, których nie zaproponowałem.

Uprzejmie przepraszam i raz jeszcze pokornie zapytuję, co w takim razie chciałeś zaproponować? I czy w ogóle coś?

 Wystarczyło dopytać, zamiast snuć domysły.

W ten sposób dopytuję. Tu, na mojej bezludnej wyspie, niewiele jest okazji do konwersacji i trzeba czasem popracować za rozmówcę. Ponadto warto objaśnić, co się ma na myśli, kiedy się używa jakiegoś pojęcia, bo interlokutor może je rozumieć zupełnie inaczej. Zdarzały mi się i takie problemy.

 Chętnie doprecyzuję: Nawet poprawnie zapisane zdanie może brzmieć sztucznie.

Oczywiście. Nie przeczę, że to konkretne zdanie może być cokolwiek nieczytelne i właściwie nie zaszkodziłaby mu chyba ta partykuła.

 Jeśli chodzi o wskazane przeze mnie rzeczy, to pamiętaj, że dla mojego szczęścia nie musisz nic zmieniać. Twój tekst, Twoje prawo. Moim prawem jako czytelnika, jest wyrażać wątpliwości, jeśli tekst ma wady.

Zdaję sobie z tego sprawę i podzielam wyrażony przez Ciebie pogląd.

 Szort napisany dość szczególnie, ale rozumiem Twój zamysł, Anonimie.  

Bardzo się cieszę.

 Anonim, może być: prorok, stojąc tak na placu czy prorok stojąc na tym samym placu.

No, nie wiem. To z kolei zaburzałoby stylizację. Powtórzenia są cechą stylu biblijno-mitologicznego.

 W trakcie lektury zwykle zakłada się, że mówimy o jednym placu, dopóki autor nie zasugeruje, że chodzi o inny.

Zwykle tak, ceteris paribus. Ale (chyba nie widać tego wyraźnie) prorok wygłasza swoje przepowiednie przez czas bardzo długi, latami. Zdaje się, że mi to uciekło.

 W przeciwnym razie można by bez końca opisywać szczegóły, przedmioty tymi samymi słowami, aby dać do zrozumienia, że wciąż mówimy o tych samych.

Trzymajmy się złotego środka, dobrze? Oczywiście, literatura nie polega na zanudzaniu czytelnika niekończącymi się opisami tego samego, ale nie można też poprzestać na "księżniczka miała blond włosy i różową sukienkę". Patrz dalej.

 A czy to nie jest tak, że prorokować katastrofę to sobie może każdy, bo kiedyś ona i tak nastąpi? Nie czyni to go jednak ani lepszym, ani wyższym moralnie. I to ci, którzy się podnoszą i odbudowują po katastrofie żyją naprawdę.

Twój optymizm zreinterpretował moją alegorię w sposób absolutnie niespodziewany, a jednak piękny. Anonim serio myślał, że tutaj istnieją tylko dwa możliwe klucze – ten, który zamierzył i ten, którego nie zamierzył… I dlatego między innymi alegoria nie jest najwyższą formą fantastyki, choć bywają takie dni w życiu żółwia, że inaczej nie da rady. Choć zwróć uwagę, że oni się niby podnoszą i odbudowują, ale metodą "róbmy dalej to samo, a skutki będą inne". Ale Twoja interpretacja i tak leje balsam na uschłą duszę mą.

 I nie bardzo rozumiem zarzuty wobec stylu i rozbujania. Forma służy tu jak najbardziej treści.

A, tak. Pochylmy się nad tym. Otóż, jak mówi sylogizm LeGuin, artysta oddaje w swoim tworzywie to, czego nie da się oddać słowami. Tworzywem pisarza są słowa. Zatem: pisarz oddaje słowami to, czego nie da się oddać słowami.

Otóż myśl (to, co ma oddawać powyższy tekścik) jest tu następująca: ludzie będą robili to samo, co zawsze robili, niezależnie od tego, jak usilnie się ich błaga, żeby przestali, bo nie mają wyobraźni i nie potrafią żyć inaczej. Oto i ta myśl, zapisana wprost, słowami dobranymi wyłącznie ze względu na ich desygnat, bez zwracania uwagi na konotacje, skojarzenia, kontekst kulturowy etc. Sama w sobie nie jest ona opowiadaniem. Więcej, w takiej abstrakcji zdaje mi się jednak jakoś uboższa od warstwy myślowej szorta, który na niej wyrósł, choćby dlatego, że nie mogłabyś mnie zaskoczyć, reinterpretując ją tak, jak to zrobiłaś – mogłabyś z nią tylko polemizować.

Ale coraz bardziej przychylam się do zdania Tolkiena w Wielkim Sporze Tolkiena i Lewisa o alegorię (czy jest najwyższą formą fantastyki, czy w ogóle jest prawdziwą fantastyką, czy jednak nie). Oto, dlaczego:

Lewis, zwracając w swoich bardziej filozoficznych pracach ("Cztery miłości") uwagę na wartość rzeczy samych w sobie, w praktyce skłania się ku alegorii, która może być tylko narzędziem przekazywania myśli. Widać to zwłaszcza tam, gdzie próbuje czytelnika ewangelizować. Ale alegorię trzeba odczytać, a można ją odczytać niezgodnie z zamiarem autora. Ty tak zrobiłaś. Czy zrobiłaś źle? Myślę, że nie. Wręcz przeciwnie. Moje dziełko nie jest może najlepszym przykładem wartości, by tak rzec, dodanej (tutaj więcej na ten temat: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842830), ale jest czymś więcej, niż tym myślowym szkieletem. Jest sobą. Małym i cokolwiek kulawym, ale sobą. Ziemkiewicz wyjaśnia to tym, że autor "pisze najwyżej dwie godziny dziennie, a myśli cały czas", ale chyba trafia kulą w płot. Bo owszem, autor (czegokolwiek) wkłada w to cokolwiek swoje obserwacje, i tekst bywa (całkiem często) mądrzejszy od twórcy, a przynajmniej staje się taki in captu lectoris, częściowo dzięki tym obserwacjom, które czytelnik zrozumie ze swojej perspektywy, może lepiej (przykładem Ziemkiewicza był Dostojewski, najwyraźniej znakomity obserwator, ale rozumiejący pewne rzeczy bardzo stronniczo, jeśli w ogóle). Jest różnica, czy napiszemy:

 Litwo, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie!

czy

 Kuchnia, fajnie tu na tej Litwie i wyjeżdżać się nie chce.

A forma powinna współgrać z treścią. Nie każdy but pasuje na każdą nogę, nieprawdaż? W ontologii tomistycznej, którą przyjmuje Tolkien (i wygina się potem w paragraf, usiłując wyjaśnić zachodzenie w swoim świecie reinkarnacji, na guzik tam niepotrzebnej – ale nawet najwięksi miewają dziwne pomysły) dusza jest formą ciała – czyli ciało nie przyjmie jakiejkolwiek duszy! I tak samo jest z tekstem mniej lub więcej literackim – myśl nie może zamieszkać w jakichkolwiek słowach, i nie można go pokroić na kawałki i zszyć tych kawałków, jak to koniecznie chcą robić niektórzy, łącząc mniej lub bardziej niedobrane elementy w potwora Frankensteina. Anonim wyznaje, że dał się i tej sekcie skusić, ale otrzeźwiał.

Choć może nie widać po nim tej trzeźwości.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

O! Wpadnę później, Tarnino :P

Known some call is air am

Otóż myśl (to, co ma oddawać powyższy tekścik) jest tu następująca: ludzie będą robili to samo, co zawsze robili, niezależnie od tego, jak usilnie się ich błaga, żeby przestali, bo nie mają wyobraźni i nie potrafią żyć inaczej. Oto i ta myśl, zapisana wprost, słowami dobranymi wyłącznie ze względu na ich desygnat, bez zwracania uwagi na konotacje, skojarzenia, kontekst kulturowy etc. Sama w sobie nie jest ona opowiadaniem. Więcej, w takiej abstrakcji zdaje mi się jednak jakoś uboższa od warstwy myślowej szorta, który na niej wyrósł, choćby dlatego, że nie mogłabyś mnie zaskoczyć, reinterpretując ją tak, jak to zrobiłaś – mogłabyś z nią tylko polemizować.

może Anonim przeskoczył samego siebie i napisał tekst aplikowalny a nie alegoryczny?

Hm… Kiedyś zabrałam się za “Tako rzecze Zaratustra”, toteż już po tytule spodziewałam się takiej formy. Uważam, że ten charakterystyczny styl został tutaj bardzo dobrze odtworzony. :) Tylko ostatnie zdanie:

A nad ich głowami zbierały się nabrzmiałe śmiechem chmury. – trochę od tego stylu odbiega. Ale to już trudno. xD

 

Przesłanie… Hm… Obok ekologicznego – nie znalazłam jakiegoś drugiego dna. ^^’ Swoją drogą, zastanawiam się, czy powszechne wykorzystywanie drewna rzeczywiście jest takie szkodliwe. Alternatywą jest metal, kamień, ale też beton, plastik i różne inne sztuczne świństwa…

 

Czytało się ciekawie, ale głównie ze względu na formę i język. O.

 

Pozdrawiam :)

 

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

O! Wpadnę później, Tarnino :P

… no, cześć, Outta.

Z ciekawości – połapałeś się po samym tekście, po długości i rozględzeniu komentarzy, po marasie na koksie? Tak czy siak, rada będę.

 może Anonim przeskoczył samego siebie i napisał tekst aplikowalny a nie alegoryczny?

Anonim, znaczy się, Smeagol, znaczy się, ja, nie jest taki bystry.

 Kiedyś zabrałam się za “Tako rzecze Zaratustra”, toteż już po tytule spodziewałam się takiej formy.

Podziwiam. Ja zdołałam tylko zasnąć nad Sartrem. Parę razy.

 Uważam, że ten charakterystyczny styl został tutaj bardzo dobrze odtworzony. :)

Merci ^^

 Obok ekologicznego – nie znalazłam jakiegoś drugiego dna. ^^

No, jaaasne. A naprawdę jest subtelne jak maras na koksie, chociaż przyznaję, że moje poczucie humoru i pokrewne dyspozycje miewają… hermetyczne wyniki. Znaczy się, ja mówię żart, który mnie szczerze śmieszy, a ludzie robią tak:

 Swoją drogą, zastanawiam się, czy powszechne wykorzystywanie drewna rzeczywiście jest takie szkodliwe.

Nie nadużywaj metafory… Do powstania tego tekściku przyczynił się między innymi fakt, że włodarze miasta Gdańska brukują i betonują wszystko. Plac przed Politechniką za moich studiów wyglądał tak: https://static2.s-trojmiasto.pl/zdj/c/n/9/1742/620x0/1742249.jpg

A teraz wygląda tak: https://s-trojmiasto.pl/zdj/c/n/9/1742/620x0/1742239-Przestrzen-przed-Gmachem-Glownym-po-i-przed-zmianami.jpg Od samego patrzenia można dostać depresji. A potem się to-to dziwi, że są powodzie i ludzie toną w środku Wrzeszcza…

 Czytało się ciekawie, ale głównie ze względu na formę i język. O.

To i fajnie.

 Pozdrawiam :)

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć Tarnina!

 

Dobrze napisane, niezbyt optymistyczne. Gdzieś już widziałem podobną historię, nie pamiętam tylko, czy to było na portalu czy bardziej w realu. Nie znam Zaratustrianizmu ani twórczości F. Nietzschego (poza tytułami), więc pewnie niektórych rzeczy nie złapałem, ale wyszło całkiem przyjemnie. Nieco epicko, trochę przypowieściowo, jedynie coś więcej fantastyki zabrakło.

Tylko nie patrz w górę ;-) Ludzie są tylko ludźmi, nie lubią zmieniać przyzwyczajeń czy torów myślowych, wolą naciągać rzeczywistość do swojej wizji, by przypadkiem nie obudzić mechanizmów poznawczych albo innego sumienia. Nieco “zawiodłem się” na zakończeniu, bo szczerze “liczyłem”, że prorok przeżyje i zostanie wygnany albo powieszony za sprowadzenie nieszczęścia. A tu psikus, tylko psy na nim powiesili.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Ostatnio nie mam jakoś weny na komentowanie, ale parę słów spróbuję naskrobać. Trochę szkoda, że nie zdążyłem zastanowić się nad autorstwem tej historii przed jego ujawnieniem; nie wydaje mi się, aby rozwiązanie tej zagadki było nieosiągalne, zwłaszcza po wzięciu pod uwagę komentarzy.

Interpretacja tekstu? Jest tutaj i warstwa ogólniejsza o naturze człowieka, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi, i szczegółowsza o ekologii, że kiedy wytniemy las na wzgórzach i gleba wyeroduje do skały macierzystej, miasta w dolinie dotknie powódź (dobrze jeszcze, jeżeli nie lawina błotna). Ten Wrzeszcz, który przytaczasz jako przykład, ma choć tyle szczęścia, że dolinę górnej Strzyży objęto rezerwatem przyrody. Gdyby ją uregulowano, byłoby pewnie już całkiem źle. W każdym razie obydwie te warstwy w tekście się znajdują i trudno czynić czytelnikowi zarzut z tego, że obie je odczyta – niezależnie od tego, którą w większym stopniu zamierzyłaś w procesie twórczym. A gdybyś to pokazała starożytnemu, pewnie by nie pomyślał o jednym ani drugim (może po nakłonieniu i wysiłku umysłowym, jeżeli błyskotliwy by się trafił), tylko wpierw wziąłby morał, aby szanować dziadów proszalnych, bo przez nich czasem przemawia wola boża.

 

Teraz trochę rozgrzebię szczegóły tekstu. Dla przykładu ten plac brukowany drewnem… Jako Tarnina łatwiej możesz robić takie rzeczy, masz tu już wyrobioną markę i wszyscy wiedzą, aby szukać trzeciego dna. Anonim – sama widziałaś, zostaną potraktowane jako zwykły błąd rzeczowy, a nie wyraz głębi. Pomyśl o Mickiewiczu i jego “Polały się łzy me czyste, rzęsiste…”, traktowanym jako najwyższy stopień wysublimowania poezji, bo to Mickiewicz napisał; liryki lozańskie spod pióra amatora wysyłającego swoje próby do lokalnej gazetki zostałyby wzięte za skończoną grafomanię.

Pięknie bajesz, starcze, mówili

Forma wydała mi się poprawna, ale na wszelki wypadek sprawdziłem w słowniku. Co mnie dopiero zdziwiło, to że jest jedynie poprawna (najwyraźniej nie dopuszcza się formy bajasz).

Rozejrzyjcie się! Wołał prorok, chwytając poły płaszczy. Opamiętajcie się! Krzyczał na rogach ulic. Nadejdą ulewy, a miasto zginie w powodzi! Jęczał na progach domostw.

Ogółem zapis wypowiedzi adekwatny, staroświecki, pasujący do stylizacji tekstu. W tym miejscu zatrzymuje, chyba wprost błędny. Pisałbym po wykrzyknikach od małych liter (jak zresztą robisz za chwilę):

Z czego mielibyśmy robić nasze stoły i misy, domy i drogi, nasze ozdoby, jeśli nie z drewna? pytali i, nie czekając na odpowiedź, szli dalej w swoich sprawach.

I wreszcie najciekawsze zdanie:

Sam jest śmieszny, a jego pieśń, to beczenie kozła, śmieszniejsza.

Jest poprawne. Jednak podczas lektury automatycznie odbierasz tę strukturę jako “jego pieśń to beczenie kozła” (definiendum metaforyczne czy co?), potem dopowiedzenie “śmieszniejsza”, czyli mamy bardzo już rzadką strukturę typu “ten dach jest jak śnieg, bielszy” (w znaczeniu: bielszy od śniegu – jeżeli nie czyta się dużo XIX-wiecznej i starszej literatury, wymaga to chwili zastanowienia), aż wreszcie przypominam sobie “sam jest śmieszny”, zaczynam się zastanawiać, czy punktem odniesienia śmieszności jest prorok, czy beczenie kozła, zwracam uwagę na raniący tę strukturę przecinek przed “to” i dopiero z trudem widzę, jaka jest prawdziwa konstrukcja zdania. Jak uniknąć tego kłopotu? Biorąc jeszcze pod uwagę obraną przez Ciebie stylizację, najprościej chyba nieznacznie odmienić wtrącenie, aby nie myliło:

Sam jest śmieszny, a jego pieśń, owo beczenie kozła, śmieszniejsza.

Ogółem, ciekawy eksperyment. Pozdrawiam serdecznie!

Czy to drugie przesłanie to było to, że ludzie się nie zmienią, choćby się im tłukło do głów? Aha, bo jeśli tak, to ja to raczej uznałam za… ee… element treści? Bardziej niż przesłanie? ;) Pff. Siedzę cicho. xD

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

A witam, witam krara!

 Nieco “zawiodłem się” na zakończeniu, bo szczerze “liczyłem”, że prorok przeżyje i zostanie wygnany albo powieszony za sprowadzenie nieszczęścia. A tu psikus, tylko psy na nim powiesili.

W pierwszej wersji miał przeżyć, ludzie mieli do niego iść i poprosić o radę. Ale uznałam to za obrzydliwie optymistyczne i naiwne. W drugiej wersji miał zginąć, ale kogoś jeszcze uratować, co jakoś nie grało, nie wiem, czemu. Nie ma tekstów dokończonych :)

 

Witaj i Ty, cny brzuchonogu.

 Ostatnio nie mam jakoś weny na komentowanie, ale parę słów spróbuję naskrobać.

Znam i podzielam. heart

 Ten Wrzeszcz, który przytaczasz jako przykład, ma choć tyle szczęścia, że dolinę górnej Strzyży objęto rezerwatem przyrody.

Ano, prawda – każda wyprawa do Warszawy eroduje resztki mojej, i tak schorzałej oraz wyjałowionej, duszy. Beton, beton, beton, szkło, metal, centra handlowe. A pośrodku jeszcze pomnik Mordoru. Ble.

 trudno czynić czytelnikowi zarzut z tego, że obie je odczyta

Ależ wcale go nie czynię! Wiem, do kogo mówię i jakim językiem, szkoda mi tylko, że – chociaż nie ukryłam warstwy ogólniejszej (naprawdę jest subtelna jak maras na koksie) – warstwa konkretna pozostaje jedyną odczytaną. A jak niby opowiedzieć o czymś ogólnym? Można stworzyć dzieło naukowe, można pisać Summę, ale jak poznajemy abstrakty? Czy jednak nie poprzez konkrety? Możemy abstrakty podsumować, oczywiście, ale nie możemy ich pokazać. Zresztą ten abstrakt też narzucił mi się poprzez pewien (nieekologiczny) konkret. Dostrzegłam cechy wspólne, więc pomyślałam o tym abstrakcyjnie, tak. Literatura jest w pewnym stopniu zawsze abstrakcyjna i taka ma być (zajrzyj do Tolkiena "O baśniach"), w tym między innymi jej siła, że każdy odczyta trochę co innego. Ale też nie chodzi o to, żeby abstrahować aż do neoplatońskiej Jedni, zwykle przynajmniej.

 A gdybyś to pokazała starożytnemu, pewnie by nie pomyślał o jednym ani drugim (może po nakłonieniu i wysiłku umysłowym, jeżeli błyskotliwy by się trafił), tylko wpierw wziąłby morał, aby szanować dziadów proszalnych, bo przez nich czasem przemawia wola boża.

Zapewne. Ale wehikułu czasu, niestety, nie mam.

 Jako Tarnina łatwiej możesz robić takie rzeczy, masz tu już wyrobioną markę i wszyscy wiedzą, aby szukać trzeciego dna. Anonim – sama widziałaś, zostaną potraktowane jako zwykły błąd rzeczowy, a nie wyraz głębi.

Hmmmmm. Z jednej strony – niewątpliwie masz rację. Ale z drugiej… może nie zawsze mi to wychodzi, ale staram się oceniać ten tekst, który czytam, bez oglądania się na autora i jego dorobek. Jeżeli oksymoron zostaje zinterpretowany jako oksymoron tylko na tej podstawie, że "a, to wyrobione pióro, na pewno coś ma na myśli", a jako błąd tylko na tej, że "noob nie ma słownika", to chyba jednak autor nie jest taki dobry, jak mu się wydawało. Swoją drogą, anonimowość okazała się uwierać zdumiewająco mocno. A schowałam się specjalnie po to, żeby być oceniana jako "nowa"…

Tak czy owak, jeśli mam być wieszczem, to w stylu Waligórskiego: https://waligorski.art.pl/liryka.php?litera=k&nazwa=102 i https://waligorski.art.pl/liryka.php?litera=r&nazwa=203

 Co mnie dopiero zdziwiło, to że jest jedynie poprawna (najwyraźniej nie dopuszcza się formy bajasz).

Nigdy się nie spotkałam z taką formą…

 W tym miejscu zatrzymuje, chyba wprost błędny. Pisałbym po wykrzyknikach od małych liter (jak zresztą robisz za chwilę)

Kurczę, bo miało być po wykrzyknikach małymi literami! Znów robi mi wstyd autokorekta (tutaj – LibreOffice). Ale powinnam jej pilnować (z dużym kijem). Zaraz poprawię.

 Jak uniknąć tego kłopotu? Biorąc jeszcze pod uwagę obraną przez Ciebie stylizację, najprościej chyba nieznacznie odmienić wtrącenie, aby nie myliło: Sam jest śmieszny, a jego pieśń, owo beczenie kozła, śmieszniejsza.

Oo, dobra myśl. Po prostu nie przyszło mi to do głowy.

 Pozdrawiam serdecznie!

heart

 Aha, bo jeśli tak, to ja to raczej uznałam za… ee… element treści? Bardziej niż przesłanie? ;)

A przesłanie nie jest elementem treści? :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć, Tarnino!

 

Napisane XD jakieś blokady już puściły ;) Cieszę się :)

Ekologia to ten modny klucz, a drugi, to że ludzie się nie zmieniają i zawsze mówią, że “to mi się nie przydarzy”? Nawet bym powiedział, że to drugie wyszło na pierwszy plan. Napisane w formie przypowieści, choć niekoniecznie biblijnej. Przyjemnie!

Ach, ale te odstępy między akapitami?!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Hm… Przesłanie jest bardziej… dorozumiane, trzeba je sobie dopowiedzieć, wysnuć wniosek. Ale nie twierdzę, że znam się na przesłaniach, toteż się nie kłócę. xD

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Napisane XD jakieś blokady już puściły ;) Cieszę się :)

Żebyś nie pożałował…

 Ekologia to ten modny klucz, a drugi, to że ludzie się nie zmieniają i zawsze mówią, że “to mi się nie przydarzy”?

Ekologia to ten modny klucz. Drugiego nie zamierzam ujawniać, dopóki nikt na niego nie wpadnie, a niezmienność natury ludzkiej – to jest to, co dwa klucze mają wspólnego.

 Ach, ale te odstępy między akapitami?!

Ale że co odstępy? I proszę bez aktywistów pod moimi tekstami. Są przecież postacie komiksowe.

 Przesłanie jest bardziej… dorozumiane, trzeba je sobie dopowiedzieć, wysnuć wniosek.

Niewykluczone ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

O, Tarnina znowu pisze!

Cieszę się :) 

Piękne domy i rozległe place, dzieci, kobiety i psy, meble i ozdoby, wszystko połamane i potrzaskane spłynęło dnem doliny.

Zwizualizowałam sobie te połamane i potrzaskane dzieci, kobiety i psy ;)

Fajne, podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Witaj i Ty, cny brzuchonogu.

Jakże mi przyjemnie być powitanym tak wzniosłymi słowy!

warstwa konkretna pozostaje jedyną odczytaną. (…) Ekologia to ten modny klucz. Drugiego nie zamierzam ujawniać, dopóki nikt na niego nie wpadnie, a niezmienność natury ludzkiej – to jest to, co dwa klucze mają wspólnego.

Wnoszę, że i ja nie przegryzłem tego tekstu aż do jego ostatniej głębi. Cóż, zdarza się. Niejasno domniemywam, że może chodzić o coś z kreatywnością – wykonywanie wszystkiego z drewna i według wzorców, krytyczne komentarze na temat twórczości proroka – nie zamierzam Cię naciągać na zwierzenia. Jest tutaj jeszcze dużo zręczniejszych autorów i czytelników, może trafi się ktoś, kto przeniknie Twój zamiar od pierwszego wejrzenia.

A jak niby opowiedzieć o czymś ogólnym? Można stworzyć dzieło naukowe, można pisać Summę, ale jak poznajemy abstrakty? Czy jednak nie poprzez konkrety?

Myślałem zawsze, że abstrakt poprzez konkrety poznaje i wyrozumowuje jeden geniusz, a potem podaje pokoleniom na tacy. Dla przykładu: gdybym miał z człowieka, jeża, nietoperza, wieloryba, kangura, prakolczatki… wyabstrahować ssaka, i tak kolejno w każdej dziedzinie wiedzy, życia by mi nie starczyło. Może nie do końca to masz na myśli, w końcu znasz się na tych rzeczach dużo lepiej ode mnie.

Zapewne. Ale wehikułu czasu, niestety, nie mam.

Widział ktoś gdzieś TARDIS?

Jeżeli oksymoron zostaje zinterpretowany jako oksymoron tylko na tej podstawie, że "a, to wyrobione pióro, na pewno coś ma na myśli", a jako błąd tylko na tej, że "noob nie ma słownika", to chyba jednak autor nie jest taki dobry, jak mu się wydawało.

Myślę, że ten efekt dotyczy nawet najlepszych autorów. Im więcej wiesz o czyjejś twórczości, im bardziej ją cenisz, tym chętniej będziesz interpretować wszelkie wątpliwości (a te zawsze się pojawią!) na jego korzyść.

Tak czy owak, jeśli mam być wieszczem, to w stylu Waligórskiego

Kompromitację wieszcza znam na pamięć, drugi wymieniony tekst też bardzo lubię.

Znów robi mi wstyd autokorekta (tutaj – LibreOffice). Ale powinnam jej pilnować (z dużym kijem).

Pogrzebawszy w ustawieniach, dałoby się ją chyba wyłączyć.

 

Przy okazji takie pytanie… Zdarzyło mi się ostatnio, że naskrobałem przypadkowo dosyć dziwny, raczej krótki tekst. Szkoda, aby się zmarnował, więc myślę, czyby go nie pokazać tutaj w dziale “Publicystyka”. Dotyczy jednak logiki i może trochę teologii, na jednym i drugim (zwłaszcza drugim) znasz się lepiej ode mnie, a nie chciałbym dzielić się bzdurami. Czy gdybym Ci ten wytwór przesłał wiadomością prywatną, zgodziłabyś się go pobieżnie zrecenzować, choćby tylko w formie “publikuj – wyrzuć i zapomnij”?

O, Tarnina znowu pisze! Cieszę się :)

Muszę jakoś usprawiedliwiać moją bezsensowną egzystencję :) cieszę się, że się cieszysz.

 Zwizualizowałam sobie te połamane i potrzaskane dzieci, kobiety i psy ;)

 

heart

 Myślałem zawsze, że abstrakt poprzez konkrety poznaje i wyrozumowuje jeden geniusz, a potem podaje pokoleniom na tacy.

Hmmm. Jeden – na pewno nie. Trzeba stanąć na ramionach olbrzymów, to tylko w popularyzatorskich programach telewizyjnych wszystkie odkrycia są proste.

 Myślę, że ten efekt dotyczy nawet najlepszych autorów. Im więcej wiesz o czyjejś twórczości, im bardziej ją cenisz, tym chętniej będziesz interpretować wszelkie wątpliwości (a te zawsze się pojawią!) na jego korzyść.

Mmm, chyba tak. Takie jest życie, nie?

 Pogrzebawszy w ustawieniach, dałoby się ją chyba wyłączyć.

Zapewne dałoby się… zawsze zapominam w szale twórczym.

 Dotyczy jednak logiki i może trochę teologii, na jednym i drugim (zwłaszcza drugim) znasz się lepiej ode mnie,

Na teologii specjalnie się nie znam – liznęłam tyle, ile to się filozofom zdarza (a święty Tomasz leży na kupce i czeka, aż będę miała czas…). Ale mogę zerknąć.

Czy gdybym Ci ten wytwór przesłał wiadomością prywatną, zgodziłabyś się go pobieżnie zrecenzować, choćby tylko w formie “publikuj – wyrzuć i zapomnij”?

Nie wiem, czy to jest możliwe technicznie, spróbuj. W razie czego zwrotną wiadomością prześlę Ci maila.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ej, nie mówiłam, że mi się ta wizualizacja nie podobała ;)

Przecież mógłby istnieć taki drewniany świat, z drewnianymi ludźmi i zwierzętami, i wszystkim ;)

Przynoszę radość :)

Hmmm. Jeden – na pewno nie. Trzeba stanąć na ramionach olbrzymów, to tylko w popularyzatorskich programach telewizyjnych wszystkie odkrycia są proste.

Racja. Znakomicie wychwytujesz niezręcznie sformułowane uwagi, a ta naprawdę była zbyt uogólniona, trochę naiwna. A jednak chyba wiem, co właściwie miałem na myśli. Weźmy dla przykładu twierdzenie Banacha o kontrakcji i punkcie stałym (to, które – oprócz pojęcia przestrzeni Banacha – głównie sprawia, że jest najczęściej cytowanym polskim naukowcem i jednym z najczęściej na świecie): oczywiście nie działał w próżni, tylko na owych ramionach olbrzymów, nie on pierwszy znał pojęcie punktu stałego i próbował go znajdować – ale on pierwszy wyabstrahował, rozpoznał w największej ogólności, cechy wspólne wszystkich odwzorowań zwężających – i odtąd wszyscy korzystają.

Na teologii specjalnie się nie znam – liznęłam tyle, ile to się filozofom zdarza

Czyli na pewno lepiej ode mnie. Tak, filozofii także to dotyczy.

Nie wiem, czy to jest możliwe technicznie, spróbuj.

Powinnaś już mieć tekst w portalowej skrzynce odbiorczej. Niestety, przez weekend będę bardzo zajęty i na wszelkie ewentualne uwagi lub konwersację dam radę odpowiedzieć najwcześniej w niedzielny wieczór, pewnie raczej w poniedziałek albo i wtorek.

Miś ucieszył się widząc, że sama też piszesz. Z komentarzy dowiedział się, że tekst wcześniej był anonimowy. Przecież jest mądry. Pisanie jako anonim? Dlaczego? Po co? Proszę, nie rób tego więcej. Misię (tak) podobało.

Miś ucieszył się widząc, że sama też piszesz. Z komentarzy dowiedział się, że tekst wcześniej był anonimowy. Przecież jest mądry. Pisanie jako anonim? Dlaczego? Po co? Proszę, nie rób tego więcej. Misię (tak) podobało.

Powinnaś już mieć tekst w portalowej skrzynce odbiorczej. Niestety, przez weekend będę bardzo zajęty i na wszelkie ewentualne uwagi lub konwersację dam radę odpowiedzieć najwcześniej w niedzielny wieczór, pewnie raczej w poniedziałek albo i wtorek.

Już mam. Ale też mi się trafił weekend dla rodziny :)

Miś ucieszył się widząc, że sama też piszesz.

Czy jest to dla Misia niespodziewajką?

Przecież jest mądry. Pisanie jako anonim? Dlaczego? Po co? Proszę, nie rób tego więcej. Misię (tak) podobało.

Czy taki mądry… czasami anonimowość daje pewną swobodę. A czasami nie… Niczego nie obiecuję.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Yo!

 

Z ciekawości – połapałeś się po samym tekście, po długości i rozględzeniu komentarzy, po marasie na koksie? Tak czy siak, rada będę.

Po tematyce, elokwencji, poprawnej konstrukcji, która jednak nie jest zbyt popularna (chodzi mi o atrybucje dialogowe). No i oczywiście po pierwszych komentarzach, które, choć pozbawione gifów, to są rozbudowane i często wyczerpują temat, a jeśli go nie wyczerpują, to skłaniają do merytorycznej dyskusji :)

 

Na temat samego utworu rozpisywać się nie będę, bo rzeczywiście przesłanie jest:

A tekst jest subtelny jak maras na koksie…

Bardziej ciekawi mnie to, kogo Zaratustra ma dość. Jakoś cieżko mi uwierzyć, że Tarnina napisała tekst, który jest TYLKO o tym, że ludzie są głupi, nie słuchają tego, co się do nich mówi, a kiedy okazuje się, że to niesłuchanie było błędem, wolą zanegować swoją głupotę, odnajdując jakies pozytywy w swojej wynikłej z ich własnej ignorancji sytuacji – nawet jeśli tym pozytywem jest myślenie życzeniowe, nie podparte żadną logiką, oraz fakt, że ten, kto miał rację nie zyje i nie będzie mógł więcej mówić im o tym, że się mylą. Tutaj jest na pewno drugie dno, zresztą sama to przyznajesz w jednym z komentarzy – jest klucz, którego nikt jeszcze nie odkrył.

No dobra, to tera Outta sobie zwerbalizuje swoje podejrzenie, i pewnie dostanie bęcki, ale, żeby nie było, nie chcę nikogo urazić. Pisząc tutaj, wdając się w dyskusje, tworząc teksty, komentując, gifując, jawisz mi się często jako osoba, która zna swoją wartość, próbuje edukować tych mniej wyedukowanych (jak ja) i przekazać swój punkt widzenia. Jednocześnie bywasz okropnie wręcz zblazowana, wymagająca od innych więcej, bo więcej wymagasz od siebie – Twoje wołania o TARDIS, o więcej czasu, Twoje narzekanie na głupotę i ignorancję ludzi, z którymi masz kontakt i zaklęte w słowach facepalmy, rzadko przetykane serduszkami i emotkami, łagodzącymi wydźwięk. Nie potrafię pozbyć się wrażenia, że tym tekstem próbujesz powiedzieć, że masz dość powtarzania tych samych rzeczy po raz enty, poprawiania cudzych błędów, w nadziei – często niestety płonnej – że to coś da i autor X więcej nie popełni wytkniętych błędów. I w sumie Cię rozumiem, choc sam jestem jednym z tych profanów, którym Twoje rady nie zawsze wbijają się w czaszkę tak głęboko, jak powinny. Ale, żeby nie było, to uważam Twoje komentarze za jedne z cenniejszych tutaj, na forum.

Niestety jesteśmy tak skonstruowani, że wolimy komfort ignorancji, połączony z nadzieją, że następnym razem się uda lepiej, tak samo z siebie, mimowolnie, bo nauka wejdzie w jakiś magiczny sposób w głowę i podświadomość nie pozwoli popełnić wytkniętych już kiedyś błędów, niż zastanowienie się nad uwagami, żmudną pracę i utrwalanie zdobytych informacji <ulubiona_emotka_Baila>.

Teraz można mnie już kopać i wyprowadzać z błędu ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

No dobra, to tera Outta sobie zwerbalizuje swoje podejrzenie, i pewnie dostanie bęcki, ale, żeby nie było, nie chcę nikogo urazić.

Eeee…

jawisz mi się często jako osoba, która zna swoją wartość, próbuje edukować tych mniej wyedukowanych

… to naprawdę nie są moje widzące się misie… Cóż. Świadomie o tym nie myślałam, przynajmniej nie w nowofantastycznym kontekście. Ale nie mogę wykluczać, że ogólna frustracja artystyczno-życiowa się tutaj wkradła. Bo…

tekstem próbujesz powiedzieć, że masz dość powtarzania tych samych rzeczy po raz enty, poprawiania cudzych błędów

no, trochę mam. Wydawało mi się, że to jest cenne, ale teraz nie wiem. Czuję się trochę jak Syzyf, a przecież autorzy do biczowania poprawiania coraz to nowi i nic dwa razy się nie zdarza… I albo znajdę inną metodę usprawiedliwienia swojego bytowania na tej Ziemi, albo… ?

Pisanie – tańsze od psychoterapii.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

no, trochę mam. Wydawało mi się, że to jest cenne, ale teraz nie wiem. Czuję się trochę jak Syzyf, a przecież autorzy do biczowania poprawiania coraz to nowi i nic dwa razy się nie zdarza… I albo znajdę inną metodę usprawiedliwienia swojego bytowania na tej Ziemi, albo… ?

Ale to jest cenne. Tylko nie dla każdego. Zastanawiam się tylko, po co chcesz szukać jakiegokolwiek usprawiedliwiania swojego bytowania. Przecież wiadomo, że jedyny sens naszego istnienia to… istnienie ;) A jak będzie Ci wyjątkowo z tym źle, to wpadnij do mnie, na Śląsk, zastosujemy alternatywne źródła terapii, które pokażą Ci, że nie jest tak źle jak myślisz. Chcę przez to powiedzieć, że zostawię Cię z moimi synami na weekend :D

 

Known some call is air am

Przecież wiadomo, że jedyny sens naszego istnienia to… istnienie ;)

Filozoficznie tak, ale psychologicznie? Mam (od dawna…) ogólny kryzys formy, zaufania i wiary. Anet właśnie robi mi na privie kurs asertywności :) ale asertywność też jest tylko środkiem. Do jakiego celu? (Nie rymować tutaj!)

Jak to ujmuje Ursula Vernon: It was told to die, leave no name, no memory, no bones where real people might eat them. But It did not die. It has no name. But It will paint. After It is bones. After all real people are bones, after all names are eaten, someone will find pictures, maybe will not matter then that It doesn't have a name. Someone will remember pictures.

Chcę przez to powiedzieć, że zostawię Cię z moimi synami na weekend :D

To znęcanie się nad dziećmi :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Choćby do tego, żebyś się wyspała w końcu. Ostatecznie, jak masz pilnować dzieci Outty, musisz mieć siły ;)))))

Przynoszę radość :)

Kurs asertywności. To może ja też się zapiszę. I mylisz się co do znęcania nad dziećmi, bo to będzie znęcanie się nad Tarniną. Ostatnio spóźniłem się po młodego (7 lat) do szkoły, dosłownie pięć minut, i na przywitanie usłyszałem "Zawiodłeś mnie jako ojciec", tak więc, tego…

Known some call is air am

Mam wersję skróconą kursu: po prostu wypowiadasz słowo “nie”. Na głos. Kiedy ktoś czegoś od ciebie chce.

Koniec kursu.

Przynoszę radość :)

Nie. Nie zgadzam się na kurs skrócony. Zdałem? ;)

Known some call is air am

Nie.

:)))))))))))))))))))

Przynoszę radość :)

yes

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

O, przez tę anonimowość prawie mi Twoje opko umknęło.

Zasadniczo: a gdzie tu jest fantastyka?

Można interpretować ekologicznie, można westchnąć nad głupotą porównywalną z rozmiarami Wszechświata. W komentarzach wspominasz o betonozie. Na to bym nijak nie wpadła – w Łodzi nie mamy powodzi, co najwyżej jakieś lokalne podtopienia – że po ulewie samochody na parkingu stoją do pół koła w wodzie, że na przejściu dla pieszych woda po kostki, że pod jakimś wiaduktem nie da się przejechać… A betonozę też mamy. Kiedyś było tu coś koło dwudziestu rzeczek. Teraz płyną kanałami. :-(

Wiesz, to, co się widzi, zależy od tego, co już się wie. Człowiek, który mi to powiedział, użył przykładu katedry gotyckiej do zilustrowania tezy. Co innego widzi geolog, co innego teolog, co innego malarz, co innego historyk, co innego architekt…

Ale co ma do tego wszystkiego Zaratustra?

Poszłam więc inną drogą, trącącą sylogizmem: Zaratustra => “Tako rzecze Zaratustra” => “Bóg umarł”

prorok umarł

=> prorok był bogiem.

Nietypowym, bo z niewielką mocą sprawczą, słabo ingerującym, zdolnym tylko do śmierci, chociaż ma rację. Wypisz wymaluj – Natura. Ergo: Natura jest Bogiem. Ale wątpię, że to chciałaś przekazać.

Babska logika rządzi!

Zasadniczo: a gdzie tu jest fantastyka?

Drewniany bruk? Ulubiona_emotka_Baila.

Wiesz, to, co się widzi, zależy od tego, co już się wie.

A, tak, bez wątpienia. O, choćby – przy każdym tekście mi się wydaje, że walę łopatą, a sądząc po reakcjach na ten… może nie?

Poszłam więc inną drogą, trącącą sylogizmem: Zaratustra => “Tako rzecze Zaratustra” => “Bóg umarł”

prorok umarł => prorok był bogiem.

Wprawdzie Zaratustra w tytule jest aluzją (maras na koksie…), ale w życiu bym nie pomyślała, że można to doprowadzić do takiego wniosku. Nagroda Starożytnych Kosmitów dla Finkli!

Nietypowym, bo z niewielką mocą sprawczą, słabo ingerującym, zdolnym tylko do śmierci, chociaż ma rację. Wypisz wymaluj – Natura. Ergo: Natura jest Bogiem. Ale wątpię, że to chciałaś przekazać.

Nope. Od panteizmu jestem jak najdalsza.

 

Tak swoją drogą – czy ja mam huśtawkę nastrojów?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tak swoją drogą – czy ja mam huśtawkę nastrojów?

Mnie pytasz?

Babska logika rządzi!

Pytam, bo nie umiem tego ocenić obiektywnie, a moje interakcje społeczne są niezadowalające.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Za mało danych.

Psiakrew, Tarnino, ze mną sobie o odczuciach i nastrojach nie pogadasz. Ja gram w jednej lidze ze Spockiem. Jeśli dostarczysz mi serię obserwacji własnego nastroju w czasie (najlepiej liczną, z różnych pór dnia i roku, żeby dało się odsiać wahania sezonowe (rozumiesz problem?)), to zdołam Ci skonstruować jakąś tam analizę przebiegu tej funkcji – amplitudę i takie tam. Ale nawet wtedy nie powiem, czy to rozkład zwyczajny dla populacji, czy nie.

Babska logika rządzi!

Nie masz. Po prostu Ci się poprawia, więc jesteś nieco zdezorientowana. Ale nie panikuj, przyzwyczaisz się.

:)

Przynoszę radość :)

Zakładasz, że to mój pierwszy raz…

Finklo:

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Funny thing… Ten gest – dwa palce z jednej strony, dwa z drugiej. Mój dziadek podobno odgarniał tak włosy. Jego potomkowie bez problemu potrafią to powtórzyć. Dla reszty rodziny rzekomo jest niewygodny lub wręcz niewykonalny (Heloł! Co jest trudnego w takim ułożeniu palców?). Wygląda, że Spock jest moim kuzynem. ;-)

Niech Ci się te emocje ustabilizują na jakimś ładnym płaskowyżu.

Babska logika rządzi!

Wygląda, że Spock jest moim kuzynem. ;-)

Wiedziałam, że jesteś kosmitką :) Jedni tak potrafią, inni nie.

Niech Ci się te emocje ustabilizują na jakimś ładnym płaskowyżu.

Wszystkim nam się ustabilizują dwa metry pod kwiatkami.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dlatego umieściłam tam cząstkę -wyżu. :-)

Babska logika rządzi!

Srebrzysko leży na górkach. Jest tam nagrobek z moim nazwiskiem (i prababcią pod spodem). Ulubiona_emotka_Baila.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

OMG. Jeszcze momencik i wyjedziesz z himalaistami, którzy zamarzli w drodze na czubek góry. Nawet przyzwoitego grobu nie mają. A nie można utrzymywać, że szczytują nawet po śmierci? Always look on the bright side. ;-)

Babska logika rządzi!

Sama chciała. Sama chciała, panie, panowie i inne płcie. Grooosza rzuć Ericowi Idle!

(Czasem najwłaściwszą reakcją na rzeczywistość jest zwariować – Philip Dick).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

I begin to assemble what weapons I can find

Cause sometimes to stay alive you Gotta kill your mind

Known some call is air am

a fala wody, której nie wypiły korzenie

Niezgodne z definicją użycie słowa “wypicie” https://sjp.pwn.pl/sjp/wypic;2540114.html ponieważ drzewa, o ile mi wiadomo, nie mają żołądków ;) .

Piękne domy i rozległe place, dzieci, kobiety i psy, meble i ozdoby, wszystko połamane i potrzaskane spłynęło dnem doliny.

Dobrze, że dorośli mężczyźni okazali się niespływalni ;) .

 

To tylko takie żartobliwe uwagi.

Ja odczytuję ten tekst tak, że kara może być źródłem jeszcze większej pychy, niż ta, która tę karę spowodowała. Bije z tekstu pesymistyczna antropologia, sugerująca nieuniknioność ludzkich błędów, których skala tylko rośnie w czasie. Wadliwość ludzkiej natury, grzech pierworodny itepe.

 

Tekst jest dla mnie… ok, ale forma na mój gust trochę pretensjonalna. Sam nigdy bym tego tematu w takiej formie nie ujął, bo uznałbym, że brzmi zbyt moralizatorsko i raczej starałbym się taki przekaz przemycić bardziej subtelnie i pośrednio. Zresztą, właśnie z podobnej formy śmiałem się w żarcie, który był chyba pierwszą rzeczą, którą wrzuciłem na portal: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/25876 , więc mój stosunek do niej jest w pewnym sensie jawny od samego początku ;) .

Ogólnie: przypowieściowa forma wymaga dużego autorytetu, żeby mogła być wzięta na poważnie.

 

Polecam Ci Tarnino wzięcie udziału w Grafomanii. DOBRA WIEM JAK TO TERAZ BRZMI ALE SŁUCHAJ XDDDDDD . To nie jest rada w kontekście jakości tego opowiadania, tylko: pisanie bez myślenia i bycia osądzanym jest bardzo wyzwalające i odblokowujące, i jeżeli masz wątpliwości na temat tego czy piszesz prawidłowo pomimo wielkiej pracy intelektualnej wkładanej w pisanie, to warto spróbować całkowicie wyłączyć na chwilę wszelkie mechanizmy kontrolne, żeby przekonać się, jak bardzo zakłócająco one działają.

Łukasz

Niezgodne z definicją użycie słowa “wypicie” https://sjp.pwn.pl/sjp/wypic;2540114.html ponieważ drzewa, o ile mi wiadomo, nie mają żołądków ;) .

“– Jedz ziemię! Pij wodę! Śpij! Bombadil do ciebie przemawia!” Tolkien, Władca Pierścieni w tłumaczeniu jedynie słusznym XD

Dobrze, że dorośli mężczyźni okazali się niespływalni ;) .

Umieli pływać? XD

Bije z tekstu pesymistyczna antropologia, sugerująca nieuniknioność ludzkich błędów, których skala tylko rośnie w czasie.

To nie pesymizm, to realizm ;)

Ogólnie: przypowieściowa forma wymaga dużego autorytetu, żeby mogła być wzięta na poważnie.

No, trudno. Ulubiona_emotka_Baila.

Polecam Ci Tarnino wzięcie udziału w Grafomanii.

Nawet miałam ochotę… ale nie w tej chwili. Moje mechanizmy kontrolne są niewyłączalne, tak w ogóle. Ale tekstu odstresowującego w najbliższej przyszłości nie wykluczam.

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To nie pesymizm, to realizm ;)

Zgadzam się, ale zamiast stronniczego określenia, wolałem użyć takiego, które wydaje mi się, że jest używane w nauce ;) . A przynajmniej kojarzę je z zajęć z filozofii na swoich studiach.

Łukasz

Ano, jest. Ale czy “realizm” taki stronniczy? ;)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Błędy są po to, by je powtarzać. Raz za razem, może te same liczby w tym samym równaniu dadzą w końcu inny wynik. 

 

Szort mi się podoba, o ile głupota ludzka może się podobać, a opowiadanie o głupocie przecież traktuje.

Merci heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

O, jakim cudem wcześniej tego tekstu nie widziałam? Fajnie, że piszesz :) Szkoda, że się na konkurs spóźniłaś. Przesłanie aż wali po oczach, zetniecie las, będziecie cierpieć. I, niestety, wali też po oczach głupota ludzi, po szkodzie równie wielka, jak przed nią. My się chyba nigdy nie nauczymy.

A czemu Ty tam nie masz żadnego kliczka?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

A czemu Ty tam nie masz żadnego kliczka?

A bo ja wiem? :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bo Kliczki teraz mają ważniejsze rzeczy na głowach.

Znaczy, mnie przeszkadzał brak fantastyki.

Babska logika rządzi!

Fajne opko, stylizacja mi się, szalenie realistyczne i metaforyczne.

Zaratustra nie powinien wieszczyć katastrofy, bo i po co straszyć. Bojaźń przedstawiana przez proroków nie działa. Religia nie działa, co więcej prawa moralne też. Ja co prawda nie łączę prawa moralnego z religią/ami, ale nie zaprzeczę, że taki związek niezaprzeczalnie istnieje, chociaż nie wiem, patrząc na religię i jej umocowanie organizacyjne, całą historię, w której wyrastałam. Czy religia/prawo moralne może cywilizować? Może. 

Taka odpowiedź została objawiona Zaratustrze po długiej wędrówce, w czasie której widział wiele niesprawiedliwości, wojen, przemocy. Bolał nad nimi i szukał rady i pocieszenia. Wreszcie, w okolicach Nowego Roku jaśniejąca istota (dobra myśl) zaprowadziła go przed oblicze pana mądrego, a on wyjawił mu przyczyny zła, co było, co się stanie i zasady, jakich ludzie powinni przestrzegać, biorąc udział w walce z kosmicznym złem bogiem Kłamcą. Odtąd Zaratustra głosił wiarę w jednego boga, czcił go jako pana mądrego, emanacji ‚asza” (prawda, ład, sprawiedliwość) i istnienie drugiej istoty, przeciwieństwa dobra.

A co, jeśli kapłani się skorumpują? Chyba statystycznie bez znaczenia, pod warunkiem, że ten układ społeczny działa, bo jeśli przeszedł pewną granicę i sprzeniewierzył się powszechnie swoim ideałom, chyba musi głęboko sięgnąć do źródeł, jeśli sam zachował wiarę. Bardzo trudne i ciekawe pytania stawiasz. Zwłaszcza, gdy podążymy dalej za losami Zaratustry, którego krzewienie wiary przyczyniło się do wojen. 

Moim zdaniem, dopóki jest jeden sprawiedliwy i wierzący, religia, norma istnieje, choćby nawet wszyscy wyrzucili ją na śmietnik.

Interesujące jest również nietzcheański Zaratustra przemawiający do wszystkich i nikogo. Chyba z nim wchodzisz w dialog, Tarnino. Śmiertelną (fatalną) pułapką moralności jest łączenie dobra z altruizmem i życzliwością, a zła z egoizmem i bezinteresownością. Wyjściem jest wola mocy przekraczająca ten dualizm, dusza (poza platonizmem i chrześcijaństwem). Co ciekawe, ścieżka nie jest linearną, lecz raczej rodzajem wiecznych powrotów. 

 

Przedstawiasz koniec cywilizacji jak stworzenie świata świeckiego. Co będzie potem… Kolaps, wszystko się zapadnie i zakończy, może z nadzieją na inny świat, lecz już nie tych którzy mieszkali w brukowanymi drewnem mieście.

 

Świetny szort!.

Skarżypytuję, a myśli wywołuje sto tysięcy i jeden. :-) 

Czemu żeś Ty go nie dała na Las, eh. Szkoda. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Chyba z nim wchodzisz w dialog, Tarnino.

Chyba nie :)

Śmiertelną (fatalną) pułapką moralności jest łączenie dobra z altruizmem i życzliwością, a zła z egoizmem i bezinteresownością.

… ?

Wyjściem jest wola mocy przekraczająca ten dualizm, dusza (poza platonizmem i chrześcijaństwem).

Taaaak. Wola mocy, rzeczywiście. Widziałaś ostatnio wiadomości? </zgryźliwość mode OFF>

Przedstawiasz koniec cywilizacji jak stworzenie świata świeckiego.

… że wut?

Czemu żeś Ty go nie dała na Las, eh. Szkoda. 

Bo nie był wtedy napisany. Ach, czemu nie mogę mieć TARDIS?

 

Dziękuję i życzę wszystkiego najlepszego, niezależnie od różnic ideologicznych. heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, nie odpowiem na komentarze, ponieważ moja wypowiedź jest streszczeniem z pamięci. Splotłam komentarz jak warkocz z mityczno-prawdziwego Zaratustry, bo niewiele o nim wiadomo na pewno i z tego nietzscheańskiego z wolą mocy, która przezwycięża dualizm. A we środek od czasu do czasu wplatałam cienką wstążkę swoich wątpliwości, raczej pytań niż przekonań. Ten nietzscheański, już gdy się pojawił, został odebrany jako obrazoburczy, a z pewnością polemiczny, sadząc po dyskusjach z tamtego okresu, i opowiadał o wymyślonych przez filozofa losach Zaratustry. I jego jest określenie fatalna pułapka dualizmu. Heglowskie to.

 

Ideologie są złe, lecz ich brak również. W opowiadaniu przedstawiłaś przeciwieństwa: las i bogate, dobrze prosperujące miasto; głos jednego przeciw wszystkim, rodzaj wołania na puszczy; życie teraźniejszością, bo kto by się tam przejmował przyszłością. Nie zatrzymał ludzi nawet znak, poszli dalej. Wniosków nie wyciągnęli. Nie uwierzyli, nie słuchali, przechodzili obojętnie. Nawet nie wiem, co gorsze, czy mijanie przechodnia żywego, czy pozostawienie w krzakach martwego. Dla mnie to drugie. ‚Było-jest-będzie’ traktuję jako jedną sferę. W Twoim opowiadaniu więzy są rozerwane, pozostało tylko ,teraz’. 

Wiadomości sobie dawkuję, lecz od nich nie uciekam, bo przynależą do czasu, w ktorym żyję.

 

Dobrego czasu, Tarnino. heart

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Tarniny zabawy słowem. Tak można w skrócie streścić formę.

I czyta człowiek, i widzi, że jest tu coś nie halo (ten nieszczęsny drewaniany bruk), ale znając autorkę, domyśla się, że to jednak nieprzypadkowe.

Więc czyta dalej. Widzi dialogi bez myślników… czyta dalej… 

 

Podsumowując, ciekawy eksperyment, historia prosta, opowiedziana już na setki sposobów, ale mimo wszystko człowiek chce wiedzieć, do czego to tym razem zmierza.

 

PS.

Machnij kiedyś tekst “banalny”, bez eksperymentów i bez skomplikowanych logiczno-filozoficznych fikołków, taki z przerysowanymi postaciami i Tarninowym humorem. To będzie bomba :). 

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Żebyś się nie zdziwił…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dialogi bez myślników utrudniają? Nie wszystkim. Na pewno nie tym czerpiącym wzory językowe z Internetu, z mediów społecznościowych. Ze serwisów info też. Obcy dla wielu dziennikarzy język polski…

Gorzej z wybrukowaniem placu drewnem. Albo trzeba zganić językoznawców za wąską definicję bruku i czynności brukowania, bo się do kamieni ogranicza owa definicja, a bez trudu można ją rozszerzyć o inne materiały, nadające drodze / placowi / dowolnemu obszarowi gruntu pożądaną gładkość i twardość, albo napisać to samo inaczej, jak brzmi dawniej często powtarzana w komentarzach porada. Plac wyłożony drewnianą kostką, deskami, płytkami, i cześć.

Co w tytule robi Zaratustra, nie wiedziałem i nadal nie wiem, ale wcale mnie to nie smęci. Finał, czyli prorok utonął, w sam raz. Smętnie skończył, ale bez samosądu się obyło.

Pozdrawiam – Adam

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Fajnie napisane, ale czy chodziło o napisanie takiej moralizatorskiej opowieści? Tzw. dziad boloński przyszedł się wymądrzać jak Noe, ale zamiast budować z drewna Arkę, gada, że budować trzeba przestać, bo przyroda jest ważna. Oj, biedny mądry staruszek. A potem właściwie łączy się z naturą i zapowiada się, że racja będzie po jego stronie.

 

Końcówka niby ckliwo-mdława, ale estetycznie dobra. To jest paradoks tego szorta. Estetycznie jest do przyjęcia i się fajnie czyta, a fabularnie wydaje się być taką bajeczką bez cienia ironii.

 

Ja dopiszę sobie własne zakończenie, bo jeszcze spać nie idę:

 

Nagle z nieba chmury uciekły i już święto się zaczęło. Wspaniały to dzień był, gdy lud w swej większej części był mądry, a nie jakiś dziad zaprzeszły, mieniący się oszukańczo znanym fałszywym prorokiem. Wszyscy w radości patrzyli, jak przy zwłokach dziada bolońskiego tańcuje córka młynarza. Najpiękniejsza dziewoja w całej okolicy. Lecz nagle płacz wszędzie się ujawnił. Z oczu łzy płynęły, jakby potokom oddano wszelkie pola i lasy. Krzyk najgorszy wydarł się z gardeł. Córka młynarza twarz całą we krwii, padając skryła w błocie przed światem. Uciekło jej ciało sztywne i zimne z oczu płaczliwych. Nikt nie odważył się podnieść ciała z ziemi. Nagle dziad ów, co padł i umarł niby, objawił się jako potężny młodzieniec. Choć zmarszczki na twarzy głębokie wrzynały się w skórę, jakby siatka rybacka wśród porów ciała miała służyć obfitym połowom. On wstał, z twarzą czerstwą, ale ciałem Boga i przemówił potężnie:

– Na nic wasze płacze, bo mi nie o dobro natury szło. Nic mnie nie obchodzi ta ziemia, co po niej takim podłym bytom dano stąpać. Przyszedłem z misją spoza świata, nieść wam śmierć i zniszczenie. Córka młynarza niech będzie przykładem, że ludzi nie można omijać, a mierzyć się z nimi. Jak rolnik uprawia ziemię, jak młóci zboże, jak mieli ziarno młynarz… Idąc za symbolem kolejności ludzkiej pracy i potrzeby rozrodku, tę krew przelewam na zapowiedź żniw.

Dziad boloński śmiał się i rzekł jeszcze:

– Choć śmiech widzicie na mojej twarzy, o wy płaczliwi i słabi. Znajcie, że to tylko moja słabość, by wam pokazać, że Nadczłowiek zawsze dąży do doskonałości. Ujawniam więc mój śmiech, jako moją słabość, choć samych tu dostrzegam wrogów, gotowych umrzeć, by odmówić mi choćby opatrzenia drobnej rany, gdybym był w potrzebie.

 

Poszedł dziad dalej, a widząc, że młynarz biegnie do ciała córki, rąbnął go kijem w tył głowy i starał się nie zaśmiać. Z trudem utrzymywał powagę, widzą jak dostojna postać ułozonego mężczyzny ląduje twarzą w błocie, opryskując jasne szaty zgromadzonych. Pomyślał sobie: “obym tu się na pewno zaśmiał po raz chociaż przedostatni”.

… he? heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tak.

Aha.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka