- Opowiadanie: dawidiq150 - Szachiści wszechświata

Szachiści wszechświata

Opowiadanie dla szachistów i nie tylko!!! Jak w przyszłości będzie wyglądała ta gra?

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Szachiści wszechświata

Pamiętam, gdy miałem sześć lat, był wtedy rok dwa tysiące dwieście trzydziesty drugi, po całym globie rozeszła się wieść o niezwykłym wynalazku, którego dokonał pewien naukowiec. Badał on przez dwadzieścia cztery lata mózgi, najpierw szympansów potem ludzi. Pod narkozą otwierał ich czaszki i robił eksperymenty. Wszystko zgodnie z obowiązującym prawem, choć pacjenci zawsze doznawali poważnych, nieodwracalnych szkód najważniejszego organu. Potem nie mogli już normalnie żyć, dlatego wielu decydowało się na eutanazję. Naukowiec słono płacił tym ludziom. A oni żyjąc wcześniej w nędzy mieli okazję zdobyć pieniądze dla swoich bliskich, niestety kosztem swojego zdrowia.

Wynalazkiem były dwie namagnesowane płytki wielkości karty kredytowej każda, które wszczepione w odpowiednie miejsce do mózgu pobudzały pewne jego obszary, tym samym optymalizując zdolności umysłowe. Po takiej operacji iloraz inteligencji wzrastał o około czterdzieści pięć procent, poprawiała się pamięć i były jeszcze inne pozytywne efekty, które tylko czekały by je dokładnie zbadać. Nie minęło wiele czasu jak zaczęto masowo wszczepiać owe implanty.

Nie trudno było przewidzieć, że ludzkość na tym skorzysta. I tak przez następne trzydzieści lat o wiele zdolniejsi naukowcy odkryli mnóstwo wspaniałych wynalazków, technologia w każdej dziedzinie rozwinęła się niebotycznie. Największym sukcesem, było skonstruowanie napędu do statku kosmicznego pozwalającego podróżować o miliony lat świetlnych od Ziemi.

Nikt nie przypuszczał, że w kosmosie istnieją inne cywilizacje, bardziej lub mniej rozwinięte. Okazało się też, że wszechświat jest ograniczony. Olbrzymi, różnorodny, ale ograniczony. Kiedy dotrze się do jego końca jest się jednocześnie na jego początku.

 

&&&

 

Od zawsze byłem dzieckiem żywym i tryskającym energią, więc gdy miałem siedem lat rodzice zaprowadzili mnie do klubu szachowego, bym miał dodatkowe zajęcie. Gra bardzo mnie zafascynowała, więc zacząłem uczęszczać na treningi. Okazało się, że mam predyspozycje. Po jakimś czasie wystąpiłem w pierwszym poważnym turnieju i od tego czasu odnosiłem sukces za sukcesem.

Po niespełna roku zostałem mistrzem świata juniorów.

Właśnie wtedy ukończono kompleksowe badania nad wszczepami do mózgu i wiedziano już, że są one w pełni bezpieczne. Zaczęto masowo je instalować. Nie było to obowiązkowe, ale zdecydowana większość chciała je mieć. Ci co nie chcieli po niedługim czasie przekonali się, że intelektualnie odstają od „ulepszonych” i że tak nie da się żyć.

Po czterech miesiącach kiedy implanty posiadało dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzkości jak na dłoni widać było, że życie na Ziemi bardzo się zmienia i to oczywiście na lepsze.

Wtedy szachy, moja ukochana gra stała się przestarzała. Dla „ulepszonych” ludzi była prosta jak „kółko i krzyżyk”.

Fenomen szachów jednak nie mógł umrzeć. Wystarczyło tylko trochę zmodyfikować zasady i niezwłocznie to zrobiono. Arcymistrzowie dumali, rozpatrując pomysły swoje, a także szachistów z całego świata. W końcu ustalono takie zmiany:

Nowa plansza miała mieć dwanaście na dwanaście pól. Dodano dwa rodzaje figur. „Samolot” poruszający się jak goniec i skoczek a także „Czołg”, który z kolei łączył ruch skoczka z wieżą.

Gra stała się tysiąckrotnie bardziej popularna niż kiedykolwiek podstawowa wersja.

 

&&&

 

Kilkanaście lat później, statek z nowym napędem opuścił Ziemię. Ekspedycja udała się lepiej niż się spodziewano, nie doszło do żadnej awarii i odkryto zamieszkaną planetę.

Tubylcy okazali się inteligentni i bardzo przyjaźnie nastawieni. Te istoty o dziwnej, skomplikowanej i trudnej do opisania w kilku zdaniach budowie ciała przekazały załodze mnóstwo informacji. Okazało się, że w kosmicznej przestrzeni istnieje czternaście odmiennych cywilizacji dysponujących technologią podróżowania na nieograniczony dystans. Niestety niektóre prowadziły ze sobą wojny.

 

&&&

 

Dwa lata później zostaliśmy przyjęci do Unii gwarantującej obronę wspólnych granic. Członkostwo dawało nam też wiele wspaniałych korzyści, jak na przykład wymiana naukowa.

Wtedy pewna wielka korporacja zbudowała na Saharze olbrzymi, supernowoczesny port kosmiczny. A w jego pobliżu hotele, restauracje, baseny, kina, wszystko dla turystów z innych światów. Niewielki skrawek największej pustyni na Ziemi wyglądał teraz jak olbrzymia metropolia. Ale wszystkie wydatki zwracały się dziesięciokrotnie.

Zmierzam jednak do tego, że nowe szachy bardzo szybko stały się popularne w niemal każdym zakątku uniwersum. Jedna z ras zajmująca aż trzy wielkie planety zorganizowała międzygwiezdny turniej, a mnie jako najlepszego wtedy szachistę na Ziemi wytypowano jako reprezentanta ludzi.

 

&&&

 

Nikogo chyba nie zdziwi informacja, że podróż do któregoś z innych światów była bardzo droga. Mogli na nią sobie pozwolić jedynie bogacze.

Oczywiście mój przelot był darmowy. Jako osobę towarzyszącą zabrałem mamę, której też opłacono podróż z tą różnicą, że leciała trzecią klasą a nie jak ja pierwszą.

Spakowani wsiedliśmy do prywatnego samolotu, który przetransportował nas na zurbanizowany fragment Sahary. Gdy z powietrza ujrzałem olbrzymie lądowisko, przeszedł mnie dreszcz fascynacji. Nieco zdziwiłem się, że nigdzie nie było międzygwiezdnego statku. Wszystko miało się za chwilę wyjaśnić.

Po wylądowaniu i opuszczeniu samolotu zaczęliśmy wypakowywać bagaże, w około kręciło się mnóstwo osób.

Już zacząłem się martwić, gdy nagle podszedł do nas mężczyzna ubrany w garnitur w czarne i białe kwadraty imitujący szachownicę. „Zabawne i praktyczne rozwiązanie” – pomyślałem.

– Witajcie, mam na imię Marek – odezwał się z uśmiechem, ukłonił mojej mamie, następnie podał mi dłoń a ja ją uścisnąłem i potrząsłem. – Zaprowadzę pana do kajuty. Pani natomiast leci trzecią klasą, to znacznie mniejszy statek i wylatuje godzinę później. Zapraszam do baru, za darmo może pani zjeść co tylko chce. Mamy też niespodziankę; ma pani dostęp do budynków obsługujących przyjezdnych turystów. Można tam na żywo ujrzeć istoty z całego wszechświata. Proszę tylko wziąć ten nadajnik – mężczyzna wręczył mojej mamie nieduży czarny bloczek. – O odpowiedniej porze pracownik obsługi panią znajdzie. Czy to wszystkie bagaże? Proszę rozdzielcie je.

Gdy odsunąłem moje torby od maminych oznaczył każdy przylepiając jakieś podłużne dyskietki.

– Zostawcie to tutaj zaraz ktoś przyjdzie i zabierze wszystko do ładowni.

Pożegnałem się z mamą i poszedłem z Markiem.

– Grasz? – zapytałem by zainicjować rozmowę

– Jak wszyscy – zaśmiał się

– Słuchaj mam trochę pytań, właściwie to bardzo dużo. W czasie lotu tutaj sporo myślałem.

– Pytaj o co chcesz, jeśli tylko będę w stanie, to odpowiem.

Podczas podróży długo rozmawialiśmy z mamą i w głowie zrobiłem sobie listę rzeczy, które najbardziej nas ciekawiły. Teraz zacząłem o tym mówić z Markiem.

Spytałem jak działa napęd międzygwiezdnego statku, co jest jego paliwem, ile wynosi koszt jednego rejsu, ile jest miejsc dla pasażerów, czy istnieje jakieś niebezpieczeństwo podczas podróży, ile kosztują bilety..?

Marek prowadząc mnie do windy, która zjechała pod ziemię odpowiadał bardzo dokładnie na każde pytanie. Właściwie to rozwiał wszystkie moje wątpliwości.

Przeszliśmy krótki korytarz, na którego ścianach były różnorakie zdjęcia czy to olbrzymich metropolii należących do obcych cywilizacji, czy samych istot je zamieszkujących. Na końcu znajdowały się rozsuwane drzwi a nad nią niewielka kamera.

Gdy podeszliśmy na odpowiednią odległość, drzwi rozsunęły się, ukazując ładnie zaprojektowaną dalszą część korytarza. Miał on rurowaty kształt. Podłoga wyścielona była gumową, niebiesko-złotą wykładziną z wzorem w kształcie plastrów miodu. Ściany i sufit były białe, a światło dawały cienkie lampy umieszczone na owych ścianach prostopadle do podłoża w mniej więcej półmetrowych odstępach.

Weszliśmy do środka i Marek widząc, że mi się tu bardzo podoba powiedział zadowolony:

– Jesteśmy już wewnątrz statku.

Potem prowadząc dalej zarzucił mnie wieloma informacjami dotyczącymi statku i podróży:

– W czasie startu wszyscy pasażerowie będą zamknięci w specjalnym pomieszczeniu, jest to absolutnie konieczne, w innym przypadku nikt by nie przeżył. Jeśli chcesz znać naukowe szczegóły zapraszam do naszej elektronicznej biblioteki. Podróż potrwa osiem dni. Do dyspozycji jest niewielka osobista sala kinowa, wspólny basen, a także pola do mini golfa. W swojej kajucie masz nawet konsolę do gier, posiadamy wszystkie najnowsze tytuły. Posiłki można spożywać na stołówce bądź u siebie. Menu jest bardzo różnorodne, jednak dania zamawiamy z wyprzedzeniem minimum czterech godzin. Wielką atrakcją jest taras widokowy. Odwiedzenie go jest niezwykłym przeżyciem, sam się przekonasz.

Korytarzem, który w kilku miejscach się rozwidlał dotarliśmy do celu. Marek rozłożył ręce i powiedział:

– Moja rola tu się kończy. To pomieszczenie o którym ci mówiłem na początku. Musisz w czasie startu się w nim znajdować. Czeka cię tam pewien, nie ukrywam niezbyt przyjemny zabieg, ale to tylko raz, a potem gwarantuję, będzie super. Powodzenia na turnieju.

Potem nacisnął guzik na ścianie, uścisnęliśmy sobie dłonie i udał się w drogę powrotną.

Chwilę później drzwi rozsunęły się i ukazała się w nich niska, tęgawa lecz sympatycznie wyglądająca kobieta ubrana w jasnozielony uniform.

– Dzień dobry – powiedziała – proszę, zapraszam!

Wszedłem do pomieszczenia, drzwi za mną się zamknęły a ja zacząłem lustrować otoczenie, które okazało się być dość osobliwe. Ściany i drzwi z tej strony pokryte były niebieskimi poduszkami niczym w szpitalu psychiatrycznym. Pokój był rozległy i znajdowały się tu przeróżne sprzęty, a także komputerowe stanowiska. Jednak to co zwróciło moją największą uwagę to wysokie na dwa i pół metra szklane słoje ustawione w rzędzie pod ścianą. W trzech z jedenastu słojów były nagie ludzkie ciała zanurzone w jasnozielonej cieczy. Ludzie ci na twarz założone mieli maski z kablem jak się domyśliłem dostarczającym powietrze. Ich oczy były zamknięte, niewątpliwie zostali poddani narkozie.

– Musi się pan rozebrać – powiedziała grubaska w uniformie przerywając moje rozmyślania.

Gdy to zrobiłem, ona wcisnęła przycisk na konsoli i jeden ze słojów otworzył się, następnie zmieniając swoją pozycje na poziomą ustawił tak, że mogłem do niego wejść. Potem dostałem zastrzyk w rękę i kazano mi się położyć w środku klosza. Założono mi maskę i poczułem jeszcze bardzo zimną ciecz, w której zanurzało się moje ciało. Potem zasnąłem.

 

&&&

 

Jak wróciła mi świadomość początkowo myślałem, że leżę w łóżku w swoim domu. Potem otwarłem oczy i wszystko sobie przypomniałem.

Po dziwnym zabiegu czułem się bardzo zmęczony jakbym rozegrał wyjątkowo długą partię szachów. Zdjęto mi maskę dostarczającą powietrze a korpulentna kobieta zwróciła się do mnie i do innych wybudzających się czy już wybudzonych.

– Mam przyjemność wam ogłosić, że statek bezpiecznie wystartował z Ziemi i przebył już ponad sto milionów kilometrów a wasze organizmy zniosły to perfekcyjnie. Możecie teraz iść zmyć bioniczną masę. Natryski są za tamtymi drzwiami! – wskazała dłonią – Potem cały statek jest do waszej dyspozycji.

– Umyjcie się prędko, zanim żel konfusjonalny stwardnieje i będzie trudny do usunięcia, chyba, że chcecie spędzić cały dzień na szorowanie ciała pumexem – dodał mężczyzna ubrany w taki sam uniform jak grubaska.

Cała nasz dziewiątka, trzy kobiety i sześciu mężczyzn wykonaliśmy polecenie, potem ubraliśmy się i rozeszliśmy się, jedni do swoich kajut inni zwiedzić statek.

 

&&&

 

Na wyświetlaczu umieszczonym w ścianie pojawił się pulsujący napis ze strzałką i napisem „do kajut w tę stronę”. Tam ruszyłem. Okazało się, że czterech pasażerów, w tym trzech mężczyzn i jedna kobieta jest zapalonymi szachistami, lecącymi by mi kibicować. Konieczne chcieli ze mną zagrać. Obiecałem, że jutro się zmierzymy.

Idąc tam, gdzie prowadziły migające strzałki po chwili dotarłem razem z moimi nowymi znajomymi do korytarza z rzędem drzwi. Na półeczkach w ścianie obok każdych leżała karta-klucz. Wybrałem pokój numer trzy i zrobiłem użytek z karty. Drzwi stanęły przede mną otworem a ja wszedłem do środka.

„Ależ przygoda” – pomyślałem. Czułem się świetnie.

W niewielkim pokoju było bardzo przytulnie. Gdzieś czytałem, że nad rozmieszczeniem mebli, wyborem tapety, nawet doborem zapachu odświeżaczy powietrza w pokojach hotelowych pracuje cały zespół psychologów i naukowców.

Znajdowało się tu wszystko czego potrzebowałem i oczekiwałem. Pierwsze co zrobiłem to rzuciłem się na łóżko. Na ścianie w zasięgu ręki był rząd przycisków, okazało się, że można wybrać twardość łóżka a także inne buzery. Wybrałem podgrzewanie i po chwili czując przyjemne ciepło bijące od materaca zasnąłem.

 

&&&

 

Obudził mnie hałas wybuchów i mocne wstrząsy. Usiadłem na łóżku zaniepokojony. Pierwsze co pomyślałem to, że zderzyliśmy się z czymś. To jednak był atak. Wpadliśmy w zasadzkę zastawioną przez rasę, która prowadziła wojnę z Unią. Mieli oni swoich szpiegów i dzięki nim wiedzieli kiedy i gdzie ustawić pole siłowe, które unieruchomiło nasz statek. Potem ostrzelali doczepione z tyłu zbiorniki paliwa co wywołało eksplozję i całkiem uniemożliwiło ucieczkę. Następnie agresorzy przytwierdzili do naszego okrętu liny i wciągnęli nas do ładowni olbrzymiego krążownika.

Czworonożne istoty, dwukrotnie wyższe od ludzi, o brązowej skórze, dłoniach o wielu długich, chudych palcach. Posiadających w rogatej głowie troje oczu a na plecach skrzydła, które po rozłożeniu miały rozpiętość pięciu metrów u samców i siedem u samic wtargnęły do międzygwiezdnego wehikułu ludzi.

Od dawna nie było problemu z komunikacją między rasami, które mówiły czasami bardzo różniącymi się od siebie językami. Służyły do tego urządzenia natychmiast tłumaczące z jednego dialektu na inny.

Po tym jak nas uwięziono obcy wypytywali, kto jest zawodnikiem mającym wystąpić w szachowym turnieju. Nie widziałem sensu ukrywać, że to ja. Gdy się tego dowiedzieli zaczęto mnie bardzo dobrze traktować, zostałem zaprowadzony do jednoosobowego apartamentu. Chwilę później przyszedł do mnie osobnik, który musiał być jakąś ważną osobą o czym świadczył jego elegancki, odmienny ubiór i zaczął do mnie mówić. Urządzenie do tłumaczenia zawieszone na jego szyi przetwarzało obcy język na mowę ludzką.

– Przepraszamy za stres którego doznałeś. Nie dało się tego uniknąć. Pozwól, że ci wszystko wytłumaczę. Gdy nasi szpiedzy dowiedzieli się, że organizowany jest turniej o mistrzostwo wszechświata, w którym wystąpią wszystkie cywilizacje oprócz naszej poczuliśmy żal. Uwielbiamy tą grę i chcielibyśmy pokazać innym rasom kto jest najlepszy. Nasz przywódca wpadł więc na pomysł by porwać kilku zawodników i zaszantażować Unię z którą prowadzimy wojnę. Jak na razie mamy dwóch ale akcja trwa dalej choć chyba nawet dwójka wystarczy by wymusić żeby turniej odbył się z naszym udziałem na jednej z planet, gdzie mamy olbrzymi rezerwat przyrody.

 

&&&

 

Mieszkałem w wielkim krążowniku przez tydzień i trzy dni piekielnie się nudząc. Porywacze chcieli bym zmierzył się z najlepszym z nich. Nie zgodziłem się argumentując, że to będzie nie do końca fair jeśli ma dojść do turnieju.

Wreszcie nadszedł czas końca tego mojego aresztu. Wsadzili mnie na malutki statek, w którym było miejsce jedynie dla mnie i pilota.

Podejrzewałem, że turniej się odbędzie, porywacze bowiem mieli wspaniałe humory. Minęła może godzina jak ujrzałem przez okno cel naszej podróży. Czerwona planeta przypominająca Marsa z tym wyjątkiem, że posiadała wielką zieloną plamę. Szybko zbliżaliśmy się do planety i do tej plamy.

Potem zaparło mi dech w piersiach gdy z bliska ujrzałem wspaniałą dziewiczą przyrodę. Nad lasem latały gromady kolorowych ptaków. Po łąkach biegały dziwaczne zwierzęta. Gdy przelatywaliśmy nad jeziorem w krystalicznie czystej wodzie ujrzałem olbrzymią rybę pływającą blisko powierzchni.

Miałem chwilę by się temu wszystkiemu poprzyglądać potem dolecieliśmy do celu tej krótkiej podróży. Była to ogrodzona stacja. Pilot wylądował na przeznaczonym do tego placu. Drzwi stateczku otwarły się a ja wysiadłem. Przy pobliskim budynku czekał obcy ubrany w złotą szatę z pionowymi czarnymi pasami. Podszedł i zwrócił się do mnie a jego zachowanie i ton głosu zdradzały dobry humor. Aparat wiszący na jego szyi zaczął tłumaczenie.

– Witamy na pierwszym międzygalaktycznym turnieju szachowym! Mam przyjemność zaprowadzić cię do twojego apartamentu. Czeka tam na ciebie cieplutki posiłek. Wyśpij się dobrze i przygotuj psychicznie bo jutro o tej porze prawdopodobnie będziesz już grał pierwszą partię. Pewnie masz jakieś pytania, ale w sprawach nie dotyczących turnieju na razie nie udzielimy ci żadnych odpowiedzi, nasi psycholodzy stwierdzili, że zawodnicy nie mogą się w żaden sposób stresować. Masz skupić się wyłącznie na partii.

– Na jaki czas będziemy grać? – spytałem bo to mnie ciekawiło.

– Cztery godziny na partię dla zawodnika.

Nic więcej nie mówiąc pozwoliłem zaprowadzić się do pokoju. Potem zjadłem przygotowaną kolację. Muszę przyznać, że była naprawdę smaczna, choć nie wiem co mi podano. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie jadłem.

Drzwi za mną zamknięto, byłem więc więźniem i pozostało mi czekać. Ale muszę przyznać aż trząsłem się z podekscytowania.

 

&&&

 

Gdy się obudziłem, na stole czekał już posiłek. Czułem się wspaniale, wyspany i z dobrym samopoczuciem. Niezwłocznie zabrałem się za jedzenie. Nie wiem co to było, ale smakowało wyśmienicie tak jak wczorajsza kolacja. Pomyślałem sobie, że ci co mnie więzili są doskonałymi kucharzami albo po prostu się postarali.

Z wiadomego powodu czekanie strasznie mi się dłużyło. Kochałem grać w szachy i byłem podniecony przed każdym turniejem a przecież obecna sytuacja była stokrotnie bardziej ekscytująca.

W końcu zamek w drzwiach szczęknął co oznaczało, że wreszcie opuszczę mój pokój. Na zewnątrz stał ten sam obcy, który mnie tu wczoraj przywitał. Zagadnął mnie jak się czuję, a potem poprowadził korytarzem na zewnątrz. Przeszliśmy plac, na którym stały trzy samolociki, takie jak ten którym mnie tu przywieziono, potem minęliśmy inne zabudowania, aż doszliśmy do bramy. Za nią znajdował się las. Właśnie tu miały odbywać się partie. Porywacze bardzo mnie tym pomysłem pozytywnie zaskoczyli. Usunięto część drzew a w ich miejsca na wyrównanej ziemi ustawiono stoły z rozłożonymi szachami. W około słychać było świergot ptaków i szum wiatru, do tego pachniało żywicą i korą.

Po chwili zebrali się tu wszyscy zawodnicy. Każdy pochodzący z innego świata, najinteligentniejsi przedstawiciele swoich ras. Najlepsi szachiści we wszechświecie. Wszyscy różnili się mniej lub bardziej budową ciała. Ujrzałem wysokiego na zaledwie metr osobnika, przez którego białą skórę prześwitywały czerwone żyłki, posiadał łysą głowę w której znajdowało się jedno wielkie oko. Kawałek dalej stał następny szachista, wyższy od poprzedniego o niebieskiej skórze. Na jego łysej głowie znajdowały się przypominające kratery na księżycu liczne znamiona. Posiadał kilkanaście oczu rozmieszczonych wydawałoby się losowo na owej głowie.

Potem spojrzałem na następnego. Ten był podobnego do mnie wzrostu. Posiadał trzy ręce zakończone takimi jak u ludzi dłońmi i grubą, długą szyję, z której wyrastały olbrzymie skrzydła. Dalej znajdował się niewiele wyższy osobnik, który nie posiadał nóg. Zamiast nich miał sześć mechanicznych odnóży. Jego ciało było opasłe. Nie był ubrany i widoczne były zwały tłuszczu na jego brzuchu. W głowie z trzema podbródkami znajdowało się dwoje oczu a zamiast włosów miał długie na kilkanaście centymetrów kryształowe igły.

Zlustrowałem wszystkich. W międzyczasie każdy otrzymał aparat tłumaczący. Następnie ubrany w bardzo elegancki, błyszczący strój osobnik z rasy, która wymusiła organizację turnieju na planecie do siebie należącej zaczął otwierającą to wielkie wydarzenie mowę.

Nie trwała ona długo. Serdecznie wszystkich przywitał i przedstawił sprawy organizacyjne. Ile rund będzie trwał turniej, ile czasu na partię ma każdy z zawodników. Jakim systemem turniej będzie rozgrywany. Potem, gdy skończył, ogłosił kojarzenie pierwszej rundy.

Przypadła mi czwarta szachownica a moim przeciwnikiem okazał się Bitsumianin, osobnik budową ciała bardzo podobny do człowieka, jednak jego skóra była niebieskiego koloru a głowa czterokrotnie większa.

W końcu turniej się rozpoczął.

 

&&&

 

Rywalizacja była zajadła, partie odbywały się co drugi dzień z jedną dwudniową przerwą na półmetku. Trzy pierwsze pojedynki wygrałem, potem przeciwnik okazał się lepszy. Następne dwie znowu wygrałem a siódmą partię zremisowałem. Potem naprzemiennie wygrywałem i przegrywałem.

Z liczbą siedmiu i pół punktu zająłem piąte miejsce.

W ostatniej rundzie toczyła się niesłychanie interesująca partia o mistrzostwo między zawodnikiem z rasy, która toczyła wojnę z Unią a niedoszłymi organizatorami. Po siedmiu godzinach zakończyła się remisem. Zawodnicy nie chcieli oderwać się od szachownicy wnikliwie analizując końcówkę.

Mistrzostwo zdobył przedstawiciel rasy Sollonów, tej która wpadła na pomysł międzygalaktycznego turnieju i chciała podjąć się jego organizacji.

 

&&&

 

Potem szczęśliwe wróciłem do domu. Cztery dni później na Ziemie przyszła wspaniała wiadomość. Galaktyczna wojna zakończyła się. Podpisano pokój. Dowiedziałem się jeszcze jednej fantastycznej wiadomości; zaczęto planować kolejny międzygalaktyczny turniej.

Koniec

Komentarze

Nie wiem czemu, ale pomyślałem o https://www.chessvariants.com/historic.dir/enochian.html

 

Masz duży talent do tworzenia kosmitów i światów w kosmosie.

 

Co do historii, to mam wrażenie trochę niedoskonałego rozłożenia akcentów – ciekawe sceny są opowiedziane ogólną relacją (np. porwanie, matka z biednej rodziny lecąca w kosmos – tu jest potencjał na fajny dialog), za to czasem mniej istotne dość szczegółowo (np. zanurzanie w cieczy i mycie się), ale to już czepianie z mojej strony.

 

Duży postęp stylistyczny, interpunkcja czasem nieco szwankuje.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Hej GreasySmooth !!!

 

Bardzo się cieszę, że jest komentarz :) Ja wpadłem jeszcze poczytać opowiadania konkursowe a tu pozytywny komentarz! Dzięki!!!

 

Pozdrawiam serdecznie :)))

Jestem niepełnosprawny...

Muszę powiedzieć, że raczej dotąd unikałem Twojej twórczości, gdyż sposób postrzegania i przez to opisu świata masz dosyć szczególny – zapewne próżno byłoby próbować go zmieniać, zresztą ten odmienny ogląd może stanowić wartość poznawczą dla odbiorcy, ale mnie osobiście ogromnie przeszkadza, bo zbyt dotkliwie mi przypomina o moich wczesnych próbach literackich, które właśnie wyglądały podobnie, zanim znacznym wysiłkiem udało mi się zbliżyć do metod narracji głównego nurtu. Jednak do opowiadania szachowego nie mogłem nie zajrzeć. Przejrzę więc przynajmniej pierwsze kilka akapitów pod kątem redakcyjnym i interpunkcyjnym, abyś przecież miał z tego jakiś pożytek, a potem odniosę się do kwestii szachowych.

po całym globie rozeszła się wieść

Wyrażenie niezręczne, wieść donikąd nie pójdzie, bowiem kaleką jest i nóżek nie ma. “Rozniosła się wieść”.

najpierw szympansów potem ludzi.

Przecinek przed “potem”.

Pod narkozą otwierał ich czaszki i robił eksperymenty.

Lepiej “przeprowadzał eksperymenty”. A swoją drogą – operacji mózgu nie przeprowadza się nieraz pod pełną narkozą, lecz tylko w znieczuleniu miejscowym.

A oni żyjąc wcześniej w nędzy mieli okazję

Napisałbym raczej: “A oni, żyjący dotychczas w nędzy, mieli okazję…”.

zdobyć pieniądze dla swoich bliskich, niestety kosztem swojego zdrowia.

Przecież wiadomo, że swoich bliskich, niczyich innych, i zdrowia też swojego. Nadużywanie zaimków osobowych to przykra tendencja przeniesiona z angielskiego.

Po takiej operacji iloraz inteligencji wzrastał o około czterdzieści pięć procent

Przepraszam? Abstrahując już od wad samej koncepcji ilorazu inteligencji, jest on miarą położenia na krzywej Gaussa, więc jakże mógłby wzrosnąć procentowo?

i były jeszcze inne pozytywne efekty, które tylko czekały by je dokładnie zbadać.

Po pierwsze – skoro w tym momencie ich jeszcze nie zbadano, nie można twierdzić, że “były”, co najwyżej “spodziewano się”. Po drugie – przecinek przed “by”.

Nie minęło wiele czasu jak zaczęto masowo wszczepiać owe implanty.

“Jak” to spójnik-wytrych, należy go zastępować innymi, służącymi do konkretnych celów, gdzie tylko się da: nie nadużywaj cierpliwości jaka, bo przyjdzie i Cię stratuje. “Nie minęło wiele czasu, zanim” – i koniecznie z tym przecinkiem.

Nie trudno było przewidzieć

“Nietrudno było przewidzieć” lub “nie było trudno przewidzieć”.

Największym sukcesem, było skonstruowanie napędu

Nigdy nie oddzielaj przecinkiem podmiotu od orzeczenia! Poza tym – osobiście – niewątpliwy rozwój medycyny uważałbym w takim przypadku za niepomiernie większy sukces.

Kiedy dotrze się do jego końca jest się jednocześnie na jego początku.

Przecinek przed “jest”. Swoją drogą, co tu próbujesz przekazać? Wyrażenie zbyt niejasne, aby miało namacalny sens. Jak Ty postrzegasz przestrzeń, aby miała dla Ciebie początek i koniec? Wyobraź sobie, że tłumaczysz małemu dziecku, iż kula ziemska nie jest nieskończona. Czy mówiłbyś o początku i końcu?

 

Rzetelna analiza całości pod kątem językowym zajęłaby pewnie długie godziny, ale już z tego fragmentu możesz wyciągnąć wiele cennych wniosków. A teraz przechodzimy do szachów. Tutaj też będę miał uwagi, zapewne ciekawe dla Ciebie, skoro pasjonujesz się szachami…

Po jakimś czasie wystąpiłem w pierwszym poważnym turnieju i od tego czasu odnosiłem sukces za sukcesem. Po niespełna roku zostałem mistrzem świata juniorów.

Kwestionuję realizm szybkości rozwoju: najlepszym juniorem świata jest w tym momencie znany Ci zapewne Alireza Firouzja z rankingiem ponad 2800, a drugi Jesipienko ma ponad 2700. Zakładając nawet, że są zbyt mocni, aby chcieli w ogóle startować w mistrzostwach świata juniorów, dwudziestu następnych ma rankingi powyżej 2600 – i tak dalej. Do takiego poziomu miałby Twój bohater dojść po niespełna roku gry turniejowej?

Wtedy szachy, moja ukochana gra, stała się przestarzała. Dla „ulepszonych” ludzi była prosta jak niczym „kółko i krzyżyk”.

Naprawdę uważasz, że wzrost możliwości intelektualnych o niespełna połowę (cokolwiek dokładnie przez to rozumiesz) pozwoliłby Ci widzieć od razu wszystkie możliwe warianty aż do głębokiej końcówki? Nie wiem, czy sobie w pełni zdajesz sprawę ze złożoności obliczeniowej szachów.

Nowa plansza miała mieć dwanaście na dwanaście pól. Dodano dwa rodzaje figur. „Samolot” poruszający się jak goniec i skoczek a także „Czołg”, który z kolei łączył ruch skoczka z wieżą.

Pozwolę sobie wspomnieć ubocznie, że taka gra nie byłaby dobrze zbalansowana, mnogość ciężkich figur odebrałaby znaczenie lekkim, osobliwie skoczkom (rozmiar planszy!), zabezpieczenie króla przed atakami byłoby praktycznie niemożliwe. A poza tym – skąd wziąłeś te nazwy? Wieża + skoczek to chancellor / marshal / empress, a goniec + skoczek to archbishop / princess. Zdaje mi się, że widziałem czołgi i samoloty w jakimś wariancie szachów, ale zupełnie innym.

Są to zresztą całkiem ciekawe figury. Co do siły, kanclerza uważa się za porównywalnego z hetmanem, może marginalnie słabszego, ale czasem o większych możliwościach obronnych (w czystej końcówce figurowej niekiedy daje się kanclerzem forsować remis przeciw amazonce – hetman + skoczek – hetmanem nie masz szans). Księżniczka też zaskakująco mocna, pewnie blisko 8 standardowych punktów. Ciekawe są końcówki przeciw wieży: kanclerz przeciw wieży to końcówka podobna do wieży i gońca przeciw wieży – około 75% pozycji teoretycznie wygranych, ale i atak, i obrona skrajnie trudne; księżniczka przeciw wieży, niczym w bajce, trudny remis z ciągłymi obustronnymi groźbami. Co ciekawe, kanclerz i księżniczka – inaczej niż hetman – zawsze wygrywają przeciw dochodzącemu pionowi. Możesz zresztą sam pobawić się analizą albo rzucić okiem na strony https://greenchess.net/endgame.php?type=fairy (bardzo przyjemnie ujęte) oraz https://www.chessvariants.com/misc.dir/endgame3.html (mnóstwo wiedzy, ale paskudnie trudne w lekturze).

Jeżeli Cię taka literatura interesuje, może chciałbyś rzucić okiem na moje opowiadanie o tematyce szachowej, mianowicie https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/26764 – nie twierdzę, że jest jakieś wybitne, ale może ujmie Cię przedstawieniem królewskiej gry. Zresztą gdybyś miał kiedyś ochotę zagrać partię, bynajmniej tego nie wykluczam.

Życzę dużo zdrowia i przyjemności z pisania!

Zabawne jako opowiadanie, w którym gra mogłaby być dowolna, ale nie szachy. W przypadku szachów miś chyli głowę przed komentarzem Ślimaka. Problemy z interpunkcją zauważył nawet miś. Myśli, że to działania wrednego chochlika. smiley Powodzenia.

Cześć Ślimak Zagłady !!!

 

Super, ale długi komentarz! Z uwagą przeczytałem poprawki.

Bardzo mnie cieszy to, że potraktowałeś mnie tak poważnie :) Twoje uwagi są jak najbardziej właściwe, jak teraz sobie to analizuję.

Na pewno przeczytam, twój tekst.

Dzięki za życzenia!!!

 

Pozdrowienia!!!

Jestem niepełnosprawny...

Odniosłam wrażenie, że jak na opowiadanie o szachistach wszechświata, stosunkowo mało tu szachów, bo całość została zdominowana przez opisy podróży i porwania, tudzież mnóstwo wszelkich wrażeń, które stały się udziałem bohatera.

Ciekawi mnie, jakie wrażenia z wyprawy odniosła mama naszego szachisty.

 

Nie trud­no było prze­wi­dzieć… → Nietrud­no było prze­wi­dzieć

 

stat­ku ko­smicz­ne­go po­zwa­la­ją­ce­go po­dró­żo­wać o mi­lio­ny lat świetl­nych od Ziemi. → …stat­ku ko­smicz­ne­go, po­zwa­la­ją­ce­go po­dró­żo­wać do miejsc oddalonych mi­lio­ny lat świetl­nych od Ziemi.

Podróżuje się dokądś, nie o odległość.

 

w około krę­ci­ło się mnó­stwo osób. → …wokoło krę­ci­ło się mnó­stwo osób.

 

a ja ją uści­sną­łem i po­trzą­słem. → …a ja ją uści­sną­łem i po­trzą­snąłem.

 

Gdy od­su­ną­łem moje torby od ma­mi­nych ozna­czył każdy przy­le­pia­jąc… → Piszesz o torbach, które są rodzaju żeńskiego, więc: Gdy od­su­ną­łem moje torby od ma­mi­nych, ozna­czył każdą przy­le­pia­jąc

 

…ile kosz­tu­ją bi­le­ty..?…ile kosz­tu­ją bi­le­ty?

Wielokropek ma zawsze trzy kropki.

 

Na końcu znaj­do­wa­ły się roz­su­wa­ne drzwi a nad nią nie­wiel­ka ka­me­ra.Na końcu znaj­do­wa­ły się roz­su­wa­ne drzwi, a nad nimi nie­wiel­ka ka­me­ra.

 

Miał on ru­ro­wa­ty kształt. Pod­ło­ga wy­ście­lo­na była gu­mo­wą, nie­bie­sko-zło­tą wy­kła­dzi­ną z wzo­rem w kształ­cie pla­strów miodu. → Powtórzenie.

Proponuję w drugim zdaniu: …nie­bie­sko-zło­tą wy­kła­dzi­ną, z wzo­rem przypominającym pla­stry miodu.

 

We­szli­śmy do środ­ka i Marek wi­dząc, że mi się tu bar­dzo po­do­ba… → We­szli­śmy do środ­ka i Marek, wi­dząc że bar­dzo mi się tu po­do­ba

 

a także pola do mini golfa. → …a także pola do minigolfa.

 

 …zmie­nia­jąc swoją po­zy­cje na po­zio­mą… → Literówka.

 

Jak wró­ci­ła mi świa­do­mość→ Kiedy wró­ci­ła mi świa­do­mość

 

Na­try­ski są za tam­ty­mi drzwia­mi! – wska­za­ła dło­nią – Potem cały sta­tek jest do wa­szej dys­po­zy­cji. → Na­try­ski są za tam­ty­mi drzwia­mi! – wska­za­ła dło­nią – potem cały sta­tek jest do wa­szej dys­po­zy­cji.

Dawidzie, przypomnij sobie wiadomości o zapisywaniu dialogów.

 

– Umyj­cie się pręd­ko, zanim żel kon­fu­sjo­nal­ny stward­nie­je… → Co to jest żel kon­fu­sjo­nal­ny?

 

na szo­ro­wa­nie ciała pu­me­xem… → …na szo­ro­wa­nie ciała pu­me­ksem

 

po­ja­wił się pul­su­ją­cy napis ze strzał­ką i na­pi­sem „do kajut w tę stro­nę”. → Brzmi to fatalnie.

Proponuję: …po­ja­wił się pul­su­ją­cy napis ze strzał­ką wskazującą drogę do kajut.

 

Oka­za­ło się, że czte­rech pa­sa­że­rów, w tym trzech męż­czyzn i jedna ko­bie­ta jest za­pa­lo­ny­mi sza­chi­sta­mi→ Oka­za­ło się, że czworo pa­sa­że­rów – trzech męż­czyzn i jedna ko­bie­ta, są za­pa­lo­ny­mi sza­chi­sta­mi

 

Idąc tam, gdzie pro­wa­dzi­ły mi­ga­ją­ce strzał­ki… → Idąc tam, dokąd pro­wa­dzi­ły mi­ga­ją­ce strzał­ki

 

można wy­brać twar­dość łóżka a także inne bu­ze­ry. → Co to są buzery, które można wybrać kładąc się do łóżka?

 

Czwo­ro­noż­ne isto­ty, dwu­krot­nie wyż­sze od ludzi, o brą­zo­wej skó­rze, dło­niach o wielu dłu­gich, chu­dych pal­cach. Po­sia­da­ją­cych w ro­ga­tej gło­wie→ Czwo­ro­noż­ne isto­ty, dwu­krot­nie wyż­sze od ludzi, o brą­zo­wej skó­rze, dło­niach o wielu dłu­gich, chu­dych pal­cach, mające w ro­ga­tej gło­wie

 

Uwiel­bia­my grę… → Uwiel­bia­my grę

 

Miesz­ka­łem w wiel­kim krą­żow­ni­ku przez ty­dzień i trzy dni pie­kiel­nie się nu­dząc. → A może prościej: Miesz­ka­łem w wiel­kim krą­żow­ni­ku dziesięć dni, pie­kiel­nie się nu­dząc.

 

Wresz­cie nad­szedł czas końca tego mo­je­go aresz­tu. → A może wystarczy: Wresz­cie nad­szedł koniec mo­je­go aresz­tu.

 

Mi­nę­ła może go­dzi­na jak uj­rza­łem→ Mi­nę­ła może go­dzi­na, gdy uj­rza­łem

 

Czer­wo­na pla­ne­ta przy­po­mi­na­ją­ca Marsa z tym wy­jąt­kiem, że po­sia­da­ła wiel­ką zie­lo­ną plamę. Szyb­ko zbli­ża­li­śmy się do pla­ne­ty i do tej plamy. → Nie wydaje mi się, aby plama była czymś, co planeta może posiadać. Powtórzenia.

Proponuję: Czer­wo­na pla­ne­ta przy­po­mi­na­ją­ca Marsa, ale z wiel­ką zie­lo­ną plamą. Szyb­ko zbli­ża­li­śmy się niej.

 

Czeka tam na cie­bie cie­plut­ki po­si­łek. → Czy przewodnik mówi do dziecka?

 

w spra­wach nie do­ty­czą­cych tur­nie­ju… → …w spra­wach niedo­ty­czą­cych tur­nie­ju

 

Nie­zwłocz­nie za­bra­łem się za je­dze­nie. → Nie­zwłocz­nie za­bra­łem się do jedzenia.

 

W około sły­chać było świer­got pta­ków… → Wokoło sły­chać było świer­got pta­ków

 

znaj­do­wa­ły się przy­po­mi­na­ją­ce kra­te­ry na księ­ży­cu licz­ne zna­mio­na. → Raczej: …znaj­do­wa­ły się licz­ne zna­mio­na, przy­po­mi­na­ją­ce kra­te­ry na księ­ży­cu.

 

Z licz­bą sied­miu i pół punk­tu za­ją­łem piąte miej­sce. → A może: Z wynikiem sied­miu i pół punk­tu za­ją­łem piąte miej­sce.

 

na Zie­mie przy­szła wspa­nia­ła wia­do­mość. → Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witaj regulatorzy.

 

Fajnie, że znowu jesteś :) Ale dużo błędów zrobiłem… Czemu ja tego nie widzę??? Takie wydają się proste te błędy. 

 

Pokazałem mamie twój komentarz bo akurat weszła do pokoju. :) A babcia z mamą dzisiaj rozmawiały, że fajnie, że mam takie hobby.

 

Pozdrawiam !!!

 

Jestem niepełnosprawny...

Pomysł na szachy odjazdowy. Podróże mnie trochę znudziły, zwłaszcza że Mama wyleciała do gorszej klasy. 

Lożanka bezprenumeratowa

Hejka. Fajny pomysł z tym że szachy to taka przyszłościowa gra w kółko i krzyżyk. Zawsze wymigiwałam się tym argumentem ażeby nie grać. Prawda jest taka że jestem fatalna szachistką. Wiem, wiem… Ilość pól, postęp geometryczny i tak dalej… Jednak coś w tym jest. Żyjemy w dobie komputerów kwantowych, raczkujących, ale już realnie działających. Jesteśmy u progu osobliwości;) Jak mnie już ktoś namówił na partyjkę, to zazwyczaj byłam tak porobiona wódką i canabisem że ze znajdującym się w takim samym jak ja stanie, przeciwnikiem. Zapominaliśmy kto ma czarne a kto białe bierki i po wielokrotnym obróceniu szachownicy, ustalaliśmy że jest remis:). Co do opka to masz rozmach jak u Dicka. Ale to tylko szkielet, w dodatku wydaje mi się że gdyby go obciążyć mięśniami opisów, to nie zniósłby tego najlepiej. Warto by poczytać Harry Harrisona. Cykl "stalowy szczur" albo "planeta śmierci" jako ciekawostkę mogę podać że zdaje się, autor obu wyżej wymienionych serii walczył w Wietnamie. Dawno bardzo czytałam, zdaje się jak miałam lat naście i pamiętam że strasznie to to było fajne. Aż z ciekawości sobie jakiegoś jego audiobooka na dobranoc odpalę. Pozdrawiam :D

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Naprawdę widać duży postęp w Twoich opowiadaniach! Wyobraźnię pokazywałeś już wcześniej, a teraz obrazy nieco lepiej składają się w całość. Myślę, że GreSmo ma rację: bardzo dużo miejsca poświęcasz warunkom, w jakich przebywa główny bohater, natomiast akcja potraktowana jest bardzo zdawkowo – należałoby to lepiej wyważyć.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Ambush dzięki!!! Ogromnie się cieszę :)))

 

AstridLundgren fajowo, że czytasz moje teksty :) Dzięx.

 

Anoia dzięki. Niezmiernie mi miło, ale muszę powiedzieć, że gdyby nie ten portal i ludzie którzy tu są to stałby w miejscu.

 

Wszyscy sprawiliście, że czuję ogromną radość, bardzo wam za to dziękuję. 

Jestem niepełnosprawny...

OK, jest szalona przygoda bohatera.

Nie wydaje mi się, że wszczepki w mózg mają jakieś znaczenie dla fabuły, a poświęcasz im dużo miejsca.

Alternatywne szachy wyglądają interesująco.

Też mam wrażenie, że dużo miejsca poświęcasz opisom statku (jak sen nastolatka – te wszystkie gry komputerowe), a mało rzeczom kluczowym dla fabuły – porwaniu, rozgrywce…

Wspólne wyjęcie nagich pasażerów z pojemników i zagnanie ich pod prysznic wydaje mi się uwłaczać godności, prywatności itp. Wysłanie matki zawodnika innym statkiem i o wiele gorszą klasą – też mi się nie spodobało. Ja na miejscu bohatera chyba wolałabym lecieć trzecią klasą, ale razem z osobą towarzyszącą.

Mało prawdopodobne, żeby wszystkie rasy inteligentne grały w jedną i tę samą grę. Nawet na Ziemi w różnych cywilizacjach i na różnych kontynentach bawiono się w odmienne gry.

Samo to, że mogą przebywać w jednym pomieszczeniu bez skafandrów już wydaje się niewiarygodne.

Ale stworzyłeś ciekawą opowieść.

dwie namagnesowane płytki wielkości karty kredytowej każda, które wszczepione w odpowiednie miejsce do mózgu pobudzały pewne jego obszary,

Nie wydaje mi się, że w czaszce jest wystarczająco dużo wolnego miejsca na takie wielkie wszczepki. Jeśli już, to może sieć cienkich drucików i elektrody?

Po czterech miesiącach kiedy implanty posiadało dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzkości

Nie wierzę. Od jak dawna mamy szczepionkę przeciw Covid i ilu ludzi się zaszczepiło? A to prościutki zabieg, nie wymagający hospitalizacji, chirurga, anestezjologa…

na razie nie udzielimy ci żadnych odpowiedzi, nasi psycholodzy stwierdzili, że zawodnicy nie mogą się w żaden sposób stresować.

No, mnie by takie stwierdzenie “nic ci nie powiemy, bo odpowiedź by cię zestresowała” straszliwie zestresowało.

Edycja: Istnieją mniej inwazyjne metody badania mózgu niż otworzenie czaszki – różne tomografie, rezonanse. I można przy tym obserwować reakcje żywego, przytomnego pacjenta.

Babska logika rządzi!

Hej ! Finkla !!!!

 

Oj jak się cieszę, że zdecydowałaś się przeczytać i skomentować mój tekst. Długo nad nim pracowałem.

 

Z tą nagością w czasie zabiegu to miałem zagwozdkę bo nie chciałem nudzić jakimiś przebieralniami czy coś podobnego. Ostatecznie, miałem myśl, że w tej przyszłości podejście do takich spraw się zmieniło.

 

Inne uwagi jak najbardziej są poprawne o ile nie zmieniają mojego pomysłu :)))

 

Pozdro!

Jestem niepełnosprawny...

Niezła przygodówka :) Momentami trochę przesadzałeś z opisami, ale czytało się nieźle. Chętnie natomiast zobaczyłabym więcej szachów w Twoim opku. Próbowałeś stworzyć takó planszę z dodatkowymi figurami? Może to pomogłoby Ci lepiej opisać, jak zmieniła się gra.

Podobało mi się, jak szachy doprowadziły w końcu do pokoju we Wszechświecie :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dzięki!!

 

Bardzo, bardzo się cieszę!!! Pamiętam czasy kiedy nie było takich komentarzy :)))

Jestem niepełnosprawny...

Hej!

 

Strasznie to Twoje pisanie skacze, Dawidzie. Raz jest gorzej, raz lepiej, raz kanciasto i na chybcika, kiedy indziej zdania są bardziej okrągłe i dajesz tekstowi pooddychać. I tym razem jest właśnie to lepiej, bo choć nie ustrzegłeś się błędów, Twój tekst czyta się płynnie i bezboleśnie. Trochę szkoda, że mało szachów w tym opowiadaniu o szachach, a więcej opisów i przygód bohatera, jednak skoro taką miałes koncepcję, to ja się czepiać nie będę – tym bardziej, że nie bardzo potrafię grać w szachy ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Dzięki

 

Nic tylko się cieszyć :) I to właśnie robię (zamiast spania) :)))

 

Dużo dla mnie znaczy taka pochwała.

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka