- Opowiadanie: Flos - Córka lasu

Córka lasu

Cześć! Poniżej załączam opowiadanie, które jest pierwszym ukończonym pisarskim treningiem. Po konsultacjach z najbliższymi, chętnie skonfrontuję je z szerszym gronem. Będę wdzięczna za każdą krytykę i wskazówki :)

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Córka lasu

Eryk wybrał się na popołudniową przechadzkę po pobliskim lesie. Maszerował kilkadziesiąt minut, gdy nagle ujrzał coś, co wzbudziło w nim potężne przerażenie. Cały dygocząc, próbował opanować nerwy. Na próżno. Jego wzrok tkwił uparcie na bladym, przybrudzonym ciele jakiejś dziewczyny. Był to pierwszy raz, kiedy Eryk widział trupa, a przynajmniej tak myślał, do momentu, gdy domniemane zwłoki wydały z siebie stłumiony dźwięk. Cofnął się. Jego oczy powędrowały do czegoś, co przypominało twarz. Wśród przegniłych liści dał radę dojrzeć spore, zielone oczy wpatrujące się w niego. Przełknął głośno ślinę.

– K..Kto? – z trudem wyszeptał trup. Chłopca ogarnęła trwoga. Nagle przed jego oczyma, niczym błyskawica, przemknęło całe jego ośmioletnie życie. Widział uśmiechnięta mamę głaszczącą jego potarganą czuprynę, widział ojca, który powtarzał mu, że musi być odważny. Odważny.

– Jestem Eryk – odparł chłopiec próbując z całych sił nie zająknąć się. Postanowił wykrzesać z siebie jeszcze trochę odwagi i podejść bliżej, lecz było to wyzwanie nieco ponad jego siły. Stał nadal bez ruchu wpatrując się w półżywe zielone oczy. – A ty, kim jesteś? – zapytał.

Zwłoki poruszyły się. Spod ściółki leśnej zaczęła się wyłaniać postać dziewczyny. Wyglądała na jakieś piętnaście lat, choć Eryk nie był tego pewien. W końcu brud i burza splątanych, czarnych włosów robiły swoje. Dziewczyna usiadła przed nim. Dopiero teraz zauważył dziurawą, cienką sukienkę, która najpewniej kiedyś była biała. Zdziwiło go to. Był marzec, było stanowczo za zimno na takie ubrania. Ale ona przecież jest duchem, pomyślał.

– Nie wiem – odpowiedziała już trochę silniejszym głosem. – Ale chyba jestem Konstancją.

– Miło mi cię poznać, Konstancjo – chciał być jak najbardziej uprzejmy. W końcu nigdy nie wiadomo co takiemu duchowi strzeli do głowy. Jednakże, coś mu nie pasowało. W jego świecie duchy były przezroczyste i unosiły się nad ziemią, a Konstancja była taka troszkę jakby za bardzo realna.

– Jesteś martwa? – zapytał w końcu.

Dziewczyna zacisnęła wargi. Zaczęła się gorączkowo rozglądać, aż dorwała kawałek gałęzi. Obejrzała uważnie swoją rękę, gdy nagle z całej siły wbiła sobie w nią niedawno zdobyty patyk. Po jej przedramieniu potoczyła się strużka krwi.

– Wątpię – odrzekła beznamiętnie.

– Więc jesteś żywa – stwierdził Eryk już weselszym tonem.

Konstancja wyciągnęła niezranioną rękę ku niebu i zamrugała kilka razy.

– W to też wątpię.

Chłopiec nie bardzo rozumiał co do niego mówiła. Biedna dziewczyna, pomyślał. Pewnie uderzyła się w głowę, nic nie pamięta, a teraz mówi dziwne rzeczy.

– Hmm… A może… – zaczął. – Może byśmy stąd wyszli? Zapytalibyśmy kogoś o pomoc… – przerwał widząc, że dziewczyna niemal całkowicie straciła zainteresowanie jego wywodem.

– Wątpię bym mogła opuścić to miejsce – powiedziała.

Poczuł jak jego wnętrzności zajęły się wściekłym płomieniem. Jego mięśnie zaczęły drgać, a on sam nie mógł już opanować swej złości.

– TY WE WSZYSTKO WĄTPISZ! – krzyknął, a właściwie wrzasnął. Swym dziecięcym głosem spłoszył ptaki siedzące w koronach drzew. Ruchy gałęzi sprawiły, że światło słoneczne obejmowało chwilami inne miejsca niż dotychczas. W tym migotliwym, bladym świetle przyjrzał się uważniej dziewczynie. Miała owalną, nieco zapadniętą twarz. Jej ogromne oczy sprawiały wrażenie pustych. Cała w ogóle wydawała się jakaś obca, beznamiętna. Skojarzyła mu się z posągiem, jakie widywał w muzeach. Patrzyła się na niego spojrzeniem niewyrażającym zupełnie niczego. Bał się. Sam nie wiedział czego, ale się bał.

– Przestraszyłeś ptaki – rzekła po chwili, tym samym, jednostajnym, obojętnym głosem.

– Wiem, przepraszam – odparł skruszony.

– W porządku.

Postanowił do niej podejść. Chciał jej dotknąć, sprawdzić, czy ona faktycznie istniała. Dziewczyna zauważywszy zbliżającego się chłopaczka, natychmiast wstała. Był od niej sporo niższy. Spoglądała na niego z góry, wlepiając weń swe olbrzymie oczy.

– Ale jesteś duża – zawołał z nieco udawanym podziwem.

– A ty mały.

Dzieciak skrzywił się na te słowa. Bardzo nie lubił, gdy ktoś nazywał go małym.

– Nie jestem mały – kategorycznie zaprzeczył. – Jestem jeszcze niedorosły.

– Mały – stwierdziła.

Eryk nie widział sensu w dalszej wymianie zdanie na ten temat. Nie myśląc wiele wyciągnął palec i dotknął jej ramienia. Konstancja szybko odskoczyła, zmarszczyła lekko brwi. Ooo, wreszcie jakaś odmiana, pomyślał.

– Przepraszam, chciałem tylko sprawdzić, czy jesteś prawdziwa – wytłumaczył się.

– Nie jestem ani mniej, ani bardziej prawdziwa niż ty – jej ton w dalszym ciągu pozbawiony był emocji.

– No, ale – zaczął nieco spanikowany. – Nie jesteś ani martwa, ani żywa… No to jaka jesteś?

– Właśnie taka – odparła twardo. – Moje ciało być może jest jeszcze żywe, ale moje myśli już dawno umarły. Wszystkie. Jestem sobą, Konstancją. To powinno ci wystarczyć.

Niczego już nie rozumiał. To było zdecydowanie zbyt wiele, jak na jego dziecięcą głowę. Westchnął i usiadł na pobliskim pniaku. Dziewczyna kucnęła przy nim, nieustannie patrząc się na niego z niebywałą wręcz intensywnością.

– Dlaczego się tak na mnie gapisz? – zapytał.

– Bo widzę cię po raz pierwszy.

– To głupi powód – żachnął się.

– A jednak działa – mówiąc to, uśmiechnęła się. Eryk odetchnął z ulgą. Konstancja nareszcie zaczęła zachowywać się normalnie. Przynajmniej na tyle normalnie, na ile normalnie może zachowywać się dziewczyna z lasu cierpiąca na amnezję.

– Dziwna jesteś – wycedził.

– Nie jestem dziwna – zaprotestowała. – Za to ty jak najbardziej. Nigdy nie widziałam kogoś takiego jak ty. W sumie… Niewiele widziałam. Nie wiem nawet czym jestem.

Wyraźnie posmutniała. Jej oczy właśnie analizowały leśny grunt. Eryk czuł się zakłopotany. Nie do końca wiedział co odpowiedzieć swojej towarzyszce. W jego głowie nie działo się zbyt wiele, krążył tam może jeden neuron, zachęcający go do wypowiedzenia na głos dwóch, jakże prostych słów:

– Jak to?

Spojrzała w jego bursztynowe oczy. Uśmiechnęła się. Wyciągnęła ku niemu rękę i pogładziła po brunatnej czuprynie.

– Sama tego nie rozumiem – zaczęła. – Sądzę, że nie pochodzę stąd. Nie pytaj skąd, bo nie wiem. Ważne, że nie pasuję tu. Nie jestem taka jak ty, prawdopodobnie. Nigdy nie będę Erykiem, ani nikim podobnym tobie, ani komukolwiek, kogo znasz. Czuje się jak ogień i woda, jak ciemność i światło. Nie wiem, które z nich jest mi bliższe, może oba są mi bliskie tak samo? Rozumiesz?

Tym razem to on wlepiał w nią swoje oczy.

– Ani trochę – wyszeptał.

Westchnęła. Przysunęła się do niego i ujęła w swe brudne dłonie jego dziecięcą twarz. Patrzyła mu głęboko w oczy.

– W każdym razie, jestem bardzo samotna i smutna – powiedziała spokojnie. – Może nawet trochę wściekła. Widzisz, ty jesteś Erykiem, chłopcem, który kiedyś stanie się mężczyzną. Wiesz kim jesteś, gdzieś w środku nawet wiesz kim będziesz. Zmienisz się. A ja jestem inna. Nie wiem czym. Wiem jedynie, że jestem Konstancją. I zawszą nią będę. Zawsze będę jedna i ta sama, niezmiennie. Nawet nie wiesz, mój drogi, jak bardzo boli, gdy nie wiesz czym jesteś.

Puściwszy go, usiadła na kamieniu nieopodal jego pniaka. Wbiła wzrok w ziemię. W tym czasie, chłopak starał się znaleźć dobrą odpowiedź na potok niezrozumiałych słów, który do niego przywędrował. Wytężał myśli, próbował znaleźć idealne słowa, gdy niespodziewanie go olśniło. Spojrzał na nią i łagodnie się uśmiechnął.

– Ja wiem czym jesteś – rzekł. – Jesteś Konstancją, córką lasu.

Dziewczyna zwróciła wzrok na swojego rozmówcę i zmarszczyła czoło.

– Właśnie to wymyśliłeś, prawda?

Chłopiec zmieszał się i delikatnie się zarumienił. Miała rację, zwyczajnie to zmyślił. Zrobiło mu się bardzo głupio, zastanawiał się, czy przypadkiem jej nie uraził.

Konstancja, zauważywszy zakłopotanie chłopaka, uśmiechnęła się i pogłaskała go po głowie.

– W porządku – zaczęła. – Mogę być córką lasu. Myślę, że to nawet do mnie pasuje. Dziękuję.

– Nie ma za co! – odpowiedział z ogromną ulgą.

– Myślę, że powinieneś już wracać tam, skąd przyszedłeś. Za jakiś czas może się tutaj zrobić niebezpiecznie.

Racja! Pomyślał. Zauważył, że wokół niego zaczęło się robić już nieco ciemniej, a nie był jeszcze gotowy na nocną wędrówkę po lesie.

– To cześć! – pożegnał się i ruszył w stronę swojej wioski.

– Zaczekaj! – zawołała Konstancja i ruszyła w jego kierunku. Eryk był nieco zdziwiony, ale postanowił się zatrzymać. Dziewczyna podeszła do niego i mocno go przytuliła.

– W zamian za to, co dziś zrobiłeś będę twoją przyjaciółką. Jeśli będziesz mnie potrzebował, przyjdź do tego lasu, pomogę ci.

Chłopiec wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i przytaknął. Pożegnał się jeszcze raz ze swoją nowo poznaną przyjaciółką i pobiegł w stronę wsi.

 

***

 

Eryk udał się na skraj lasu. Bacznie obserwował drzewa osnute jesienną mgłą. Widok zapierał dech w piersiach, szkoda tylko, że chłód przeszywał całe jego ciało. Nagle w kieszeni poczuł wibracje. Wyjął telefon – dzwonił nieznany numer. Odbierać czy nie? Zastanowił się chwilę i odrzucił połączenie. Wziął głęboki wdech i ruszył w leśne gęstwiny.

Spacerował wśród drzew kilkanaście minut, gdy w końcu usłyszał hałas. Rozejrzał się, aż wreszcie ujrzał ją – zielonooką dziewczynę w białej sukience z burzą czarnych włosów.

– Długo cię nie było – rzekła spokojnie.

– Wiem, minęło 30 lat.

– Zapomniałeś o mnie.

– Nigdy o tobie nie zapomniałem, tylko… – zaciął się na chwilę.

– Tylko?

Mężczyzna westchnął. Nie wiedział od czego miał zacząć. Czuł się jak gówno, całe jego dotychczasowe życie było w rozsypce, był załamany.

– Zjebałem swoje życie, Konstancjo.

Dziewczyna milczała przez dłuższą chwilę, po czym podeszła blisko niego i spojrzała mu w oczy.

– Potrzebujesz pomocy?

– Pomocy? Pewnie tak, ale nie jestem pewien, czy akurat możesz mi pomóc.

– To po co tu przyszedłeś?

– Chciałem cię zobaczyć… chyba… – zatrzymał się na moment. Właśnie, po co do niej przyszedł? Wybuchł histerycznym śmiechem. Przez większość życia wydawało mu się, że dziwaczna dziewczyna z lasu była jedynie snem. Po tych wszystkich latach, gdy doprowadził swoje życie do ruiny, chciał to ostatecznie potwierdzić. I znów ją zobaczył, tylko czy ona była prawdziwa? Może z tego wszystkiego miał urojenia?

– Chciałbym nie istnieć – wycedził w końcu.

Konstancja uśmiechnęła się

– To mogę zrobić. Jeśli chcesz, mogę zabrać ci twoją egzystencję, rozproszyć i zniszczyć. Przestaniesz być sobą, zapomnisz o sobie, będziesz wolny od wszystkiego co znasz. Z czasem i cały świat zapomni o tobie i uwolni się od ciebie. Czy tego właśnie chcesz?

Eryka na moment zmroziło. Wielokrotnie myślał dokładnie o tym, o czym mówiła, ale dopiero słysząc to od niej, poczuł silny lęk.

– Nie wiem… Ja chyba… nie… – nie zdążył skończyć zdania, gdy nagle poczuł silny ucisk. Konstancja przywarła do niego i oplotła swoje ramiona wokół niego, była niepokojąco silna, czuł, że się dusi.

– Co ty robisz? Przestań! Puść! – zaczął się szamotać, ale na próżno.

– W porządku – zaczęła spokojnie Konstancja. – Nie bój się. Czekałam na ten dzień, wiedziałam, że wrócisz. Nie bój się. Będziemy razem. Już nie będę sama. Dziękuję.

Eryk próbował się oswobodzić, ale nie dawał rady. Czuł, że zapada się pod ziemię. Jego siły słabły, a myśli stawały się zamglone, aż w końcu poczuł silny przypływ energii. Zaczął szybko oddychać, złapanie tchu nie było łatwe.

– Więc jednak nie chcesz? – dziewczyna zapytała wyraźnie poirytowana.

– Nie – odrzekł dysząc.

– To po co tu przyszedłeś? Odkąd tylko twoja stopa stanęła między drzewami, ja już czułam, czego chcesz. Cieszyłam się, że będę mogła ci pomóc, że będziemy razem.

– Przepraszam – wyszeptał zdezorientowany.

– Jak możesz mi to wszystko odbierać?! – tym razem wrzasnęła na niego. – Obudziłeś mnie lata temu, dałeś mi znaczenie! Wiedziałam, że wrócisz, że będziesz mnie potrzebował! Chciałam ci pomóc, chciałam cię zabrać a ty? Ty przychodzisz i nagle zmieniasz zdanie!

Przestała na chwilę i zaczęła płakać.

Mężczyzna z niedowierzaniem spoglądał na swoją leśną przyjaciółkę.

– Wiedziałaś?

– Tak – odparła łkając. – Widziałam to, gdy przytuliłam cię po raz ostatni. Całe twoje życie wśród ludzi, które miało skończyć się ze mną. Cieszyłam się, nie chciałam być już sama, a ty? A ty mnie jednak zostawiasz. Dlaczego?

W Eryku zagościło nieco pokręcone poczucie winy.

– Przepraszam, ja nie chciałem…

– Odejdź! – wykrzyczała przez łzy. – Odejdź i już tu nie wracaj! A jeśli kiedyś tu wrócisz to cię zabiję! Najboleśniej, jak tylko umiem! Chyba, że… – zaczęła już spokojniej. – Chyba, że zmienisz zdanie i będziesz chciał do mnie wrócić. Wtedy cię zabiorę.

Mówiąc ostatnie zdanie, Konstancja obdarowała go delikatnym uśmiechem. Mężczyzna odpowiedział jej tym samym i skierował się ku wyjściu z lasu.

 

***

 

Minęły dwa lata, Eryk powrócił na skraj lasu. Wiedział, że nie może tam znowu wejść, nie chciał dołączyć do świata Konstancji, wolał trwać w swoim. Oglądał zielone drzewa skąpane w słońcu, czuł spokój i wdzięczność, że owe leśne połacie pojawiły się w jego życiu, że Konstancja pojawiła się w jego życiu.

Postanowił podejść bliżej. Był już bardzo blisko drzew, ale doskonale pamiętał słowa swej niecodziennej przyjaciółki. W końcu, wśród zieleni i brązów udało mu się dostrzec czarnowłosą dziewczynę w białej sukience. Jej zielone oczy obdarzyły go intensywnym spojrzeniem. Dziewczyna wyglądała na silnie skupioną.

– Przyszedłem ci podziękować – zaczął. – Gdyby nie ty, nie zrozumiałbym… Wiesz, czuję się dobrze, czuję, że chcę istnieć.

– Dobrze dla ciebie – odrzekła chłodno.

Mężczyzna uśmiechnął się. Nigdy mi nie wybaczysz, co? Pomyślał.

– Mogę coś dla ciebie zrobić – zapytał w końcu.

– Chcesz odkupić swoją winę. Nie sądzę byś mógł cokolwiek zrobić poza przyjściem do mnie.

Eryk zaśmiał się.

– Nie dzisiaj, moja droga przyjaciółko. Aczkolwiek, będę o tobie pamiętał. Może za dwadzieścia lat.

– Nie obiecuj. I tak ci nie wierzę.

– Nie dziwię się – przyznał gorzko. Obrzucił jeszcze raz spojrzeniem wnętrze lasu i Konstancję. Wiedział, że będzie tęsknił. Wiedział, że będzie chciał z nią porozmawiać. Wiedział też, że to jeszcze nie był ten czas.

Koniec

Komentarze

Opowieść zaczęła się jak horror, ale potem, jak dla mnie, ugrzęzła w filozoficznych rozważaniach o sensie życia. 

Dużo błędów i powtórzeń, wiec na przyszłość sugerowałabym Ci skorzystania z opcji betowania.

 

Cały dygocząc, próbował opanować nerwy.

Albo dygocząc, albo cały dygotał.

Był to pierwszy raz, kiedy Eryk widział trupa, a przynajmniej tak myślał, do momentu, gdy domniemane zwłoki wydały z siebie stłumiony dźwięk.

To zdanie mówi nam, że Eryk widział już kiedyś trupa, ale to tym nie wiedział????

 

Wśród przegniłych liści dał radę dojrzeć spore, zielone oczy wpatrujące się w niego.

Dał radę brzydkie. Dostrzegł, wpatrujące się w niego duże, zielone oczy.

 

Chłopca ogarnęła trwoga. Nagle przed jego oczyma, niczym błyskawica, przemknęło całe jego ośmioletnie życie. Widział uśmiechnięta mamę głaszczącą jego potarganą czuprynę, widział ojca, który powtarzał mu, że musi być odważny. Odważny.

Chłopca od nowego akapitu.

Troszkę jegoza wyszła.

 

W końcu brud i burza splątanych, czarnych włosów robiły swoje.

Jak brud i czarne włosy wpływają na ocenę wieku?

 

Dziewczyna zacisnęła wargi. Zaczęła się gorączkowo rozglądać, aż dorwała kawałek gałęzi. Obejrzała uważnie swoją rękę, gdy nagle z całej siły wbiła sobie w nią niedawno zdobyty patyk. Po jej przedramieniu potoczyła się strużka krwi.

 

Dorwała psuje nastrój.

Po co uważnie oglądała rękę?

 

Chłopiec nie bardzo rozumiał[,] co do niego mówiła.

 

Zapytalibyśmy kogoś o pomoc…

Raczej się prosi o pomoc, a nie pyta.

 

Poczuł jak jego wnętrzności zajęły się wściekłym płomieniem. Jego mięśnie zaczęły drgać, a on sam nie mógł już opanować swej złości.

 

Trochę infantylny opis i, jak dla mnie, nie adekwatny do sytuacji.

 

Chciał jej dotknąć, sprawdzić, czy ona faktycznie istniała. Dziewczyna zauważywszy zbliżającego się chłopaczka, natychmiast wstała. Był od niej sporo niższy. Spoglądała na niego z góry, wlepiając weń swe olbrzymie oczy.

 

Raczej dziewczyna widzą, że idzie w jej stronę. Bo dostrzec zbliżającego się mogłaby, gdyby wyszedł zza zakrętu.

Jej oczy właśnie analizowały leśny grunt.

Po co?

 

W jego głowie nie działo się zbyt wiele, krążył tam może jeden neuron, zachęcający go do wypowiedzenia na głos dwóch, jakże prostych słów:

 

Chłopiec był aż tak głupie głupi?

 

Tym razem to on wlepiał w nią swoje oczy.

 

Przysunęła się do niego i ujęła w swe brudne dłonie jego dziecięcą twarz. Patrzyła mu głęboko w oczy.

Jak są we dwoje, to raczej wiemy, że to jej ręce i jego głowa????

 

Czuł się jak gówno, całe jego dotychczasowe życie było w rozsypce, był załamany.

byłoza delikatna.

Lożanka bezprenumeratowa

Fajne. Jeśli to pierwsze opko, w co wierzę. To fajne jak nieskażona rusznikarskim manieryzmem broń, wykonana z tego co było pod ręką. Każde słowo, każdy element ma swoje miejsce. Taka broń, niby kopie, ale nie ma to wpływu na celność. Raz złożona z unikalnych elementów nie da się już ponownie rozebrać i złożyć z powrotem. Sztuka:)

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Interesujące, ale posłuchaj wskazówek Ambush i zastosuj. Pomysł ciekawy, misiowi się podoba.

Cześć!

 

Ciekawa jest kreacja Konstancji i to, że w sumie nie wiadomo, kim jest. Pierwsza rozmowa jest nieco monotonna i nie licząc początku niewiele tu grozy, szybko okazuje się, że dziewczyna nic Erykowi nie zrobi. Napięcie wzrasta, gdy bohater wraca do lasu po latach i jak dla mnie to powinno być zakończenie, bo ostatnia scena wydaje mi się zbędna. Myślę, że trochę tu za mało grozy jak na horror. Styl jest trochę kanciasty, ale jeśli to początki, to nie jest źle.

Mam trochę sugestii technicznych

Eryk wybrał się na popołudniową przechadzkę po pobliskim lesie.

Aliteracja.

Maszerował kilkadziesiąt minut, gdy nagle ujrzał coś, co wzbudziło w nim potężne przerażenie.

Samo “przerażenie” jest już mocne, dodając taki przymiotnik, tak naprawdę osłabiasz rzeczownik.

Chłopca ogarnęła trwoga.

To powinno być od nowego akapitu.

Nagle przed jego oczyma, niczym błyskawica, przemknęło [mu] całe jego ośmioletnie życie.

oczami

Moim zdaniem troszkę za późno wprowadzasz informację, że Eryk jest dzieckiem. 

– Jestem Eryk – odparł chłopiec[+,] próbując z całych sił nie zająknąć się.

“Się” nie powinno kończyć zdanie.

– Miło mi cię poznać, Konstancjo[+.] – cChciał być jak najbardziej uprzejmy.

W końcu nigdy nie wiadomo[+,] co takiemu duchowi strzeli do głowy.

W jego świecie duchy były przezroczyste i unosiły się nad ziemią, a Konstancja była taka troszkę jakby za bardzo realna.

Przesadzona konstrukcja i osłabia napięcie.

Obejrzała uważnie swoją rękę, gdy nagle z całej siły wbiła sobie w nią niedawno zdobyty patyk.

a potem

Po jej przedramieniu potoczyła się strużka krwi.

Aliteracja

Chłopiec nie bardzo rozumiał[+,] co do niego mówiła.

Jego mięśnie zaczęły drgać, a on sam nie mógł już opanować swej złości.

– TY WE WSZYSTKO WĄTPISZ!

Wykrzyknik wystarczy, nie ma potrzeby pisać wielkimi literami.

Swym dziecięcym głosem spłoszył ptaki siedzące w koronach drzew.

Jej ogromne oczy sprawiały wrażenie pustych.

Patrzyła się na niego spojrzeniem niewyrażającym zupełnie niczego.

Spoglądała na niego z góry, wlepiając weń swe olbrzymie oczy.

Nie myśląc wiele[+,] wyciągnął palec i dotknął jej ramienia.

Dziewczyna kucnęła przy nim, nieustannie patrząc się na niego z niebywałą wręcz intensywnością.

Nie wiem nawet[+,] czym jestem.

Nie do końca wiedział[+,] co odpowiedzieć swojej towarzyszce.

W jego głowie nie działo się zbyt wiele, krążył tam może jeden neuron, zachęcający go do wypowiedzenia na głos dwóch, jakże prostych słów:

To niezbyt ma sens.

Tym razem to on wlepiał w nią swoje oczy.

Wiesz[+,] kim jesteś, gdzieś w środku nawet wiesz[+,] kim będziesz. Zmienisz się. A ja jestem inna. Nie wiem czym. Wiem jedynie, że jestem Konstancją. I zawszą nią będę. Zawsze będę jedna i ta sama, niezmiennie. Nawet nie wiesz, mój drogi, jak bardzo boli, gdy nie wiesz[+,] czym jesteś.

Podejrzewam, że mogą to być celowe powtórzenia, ale nie czyta się tego dobrze.

Puściwszy go, usiadła na kamieniu nieopodal jego pniaka.

– Ja wiem[+,] czym jesteś – rzekł.

Konstancja przywarła do niego i oplotła swoje ramiona wokół niego, była niepokojąco silna, czuł, że się dusi.

ramionami

– Co ty robisz? Przestań! Puść! – zZaczął się szamotać, ale na próżno.

Mi się podoba niepokój zbudowany w pierwszej scenie, na początku zastanawiałem się, czy dziewczyna nie zje Eryka. Potem długi dialog nieco to popsuł.

 

Kłótnia jakby-małżeńska z zazdrosnym upiorem ma swój nieco absurdalny urok.

 

Maszerował kilkadziesiąt minut, gdy nagle ujrzał coś, co wzbudziło w nim potężne przerażenie.

W kilku miejscach emocje chłopca są trochę za bardzo wprost podane, jak dla mnie.

 

Aczkolwiek, będę o tobie pamiętał. Może za dwadzieścia lat.

Nie wiem czemu, ale dla mnie to osłabia puentę, w sensie “poużywam sobie życia, a potem wrócę na emeryturę do mojego upiora, z którym mam magiczną więź”.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Cześć!

 

Gratuluję publikacji pierwszego opowiadania. Nie wgniata w fotel, ale nie od razu Kraków zbudowano. Pokazujesz kilka scenek z dwójką bohaterów, z których jeden jest nieco niecodzienny. Konstancja to zagadka, element fantastyczny (można tylko gdybać kim/czym jest), natomiast Eryk wdaje się być człowiekiem, i w zasadzie na tym koniec, bo nie wiemy o nim nic konkretnego, znamy jedynie jego stany emocjonalne.

Na początku udało Ci się stworzyć całkiem intrygująca atmosferę tajemnicy i spotkania z nieznanym, ale szybko poszło to w stronę spekulacji i nieco sztucznego dialogu, a wtedy klimat przysiadł.

Technicznie, jest co robić, a tu się nie będę rozpisywał, bo kilka osób powyżej wskazało trochę potknięć, a nic z tym jeszcze nie zrobiłaś (a zwyczaj portalu nakazuje, by poprawiać wskazane błędy, tak by kolejni czytelnicy mogli czerpać większą radość z lektury)

Zapraszam też do poradnika dla początkujących.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Flos, przedstawiłaś trzy scenki, dość odległe w czasie, ale nie potrafię się domyślić, co miałaś nadzieję opowiedzieć.

Wykonanie jest bardzo złe, ale skoro do tej pory nie raczyłaś odpowiedzieć na żaden komentarz i nie poprawiłaś palcem wskazanych błędów, odstąpiłam od łapanki, bo pewnie i tak do niczego Ci się ona nie przyda.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Będę wdzięczna za każdą krytykę i wskazówki :)

Eryk wybrał się na popołudniową przechadzkę po pobliskim lesie.

Przeczytaj to zdanie głośno. Po-po-po, nie?

Maszerował kilkadziesiąt minut

Dobrze, i co z tego? Do czego potrzebujemy tej informacji?

ujrzał coś, co wzbudziło w nim potężne przerażenie. Cały dygocząc, próbował opanować nerwy

Organizacja opisu. Zaczynamy od tego, co bohater widzi/słyszy/odczuwa innymi zmysłami jako pierwsze. Potem idą szczegóły. Po szczegółach – reakcja emocjonalna. Interpretacja na koniec. Bo tak – obiecujesz coś, ale na wyrost. To początek tekstu. Nie wiem, co Eryk ujrzał (swoją drogą, bardzo formalne słowo, ale jeszcze nie wiem, w jaki ton celujesz, więc nie wiem, czy to błąd), bo mam za mało danych, żeby się domyślić. Nic jeszcze nie wiem o świecie, o którym opowiadasz. Mógł zobaczyć smoka (jesteśmy na forum fantastów), latający spodek albo mordercę z widłami. Nigdy nie wychodź od abstrakcji, bo są, no, abstrakcyjne. Mało dotykalne.

 Jego wzrok tkwił uparcie na bladym, przybrudzonym ciele jakiejś dziewczyny

Wzrok można utkwić w czymś, ale czy on sam może tkwić? I to uparcie? Nie wiem. Ponadto – przybrudzonym? Ekhm? Pomijając sugestię, że panna jest nieubrana (znaczy się, w tym lesie grasuje morderca-gwałciciel?) – czy to właściwie słowo? Czy "przybrudzone" sugeruje to, co chcesz pokazać?

Był to pierwszy raz, kiedy Eryk widział trupa, a przynajmniej tak myślał, do momentu, gdy domniemane zwłoki wydały z siebie stłumiony dźwięk.

Pogmatwane. Przeredagowałabym: Eryk po raz pierwszy w życiu widział trupa. Nagle zwłoki wydały z siebie stłumiony dźwięk.

Jego oczy powędrowały do czegoś, co przypominało twarz.

Wyskoczyły z oczodołów i sobie poszły? I – przypominało twarz – czy nią było? Skoro panna jest żywa, nie możesz się nawet zasłonić świętym Tomaszem ;)

Wśród przegniłych liści dał radę dojrzeć spore, zielone oczy wpatrujące się w niego.

Dziwnie to brzmi. "Dał radę dojrzeć"? Czyli wypatrywał? Przecinek możesz wyciąć.

Chłopca ogarnęła trwoga. Nagle przed jego oczyma, niczym błyskawica, przemknęło całe jego ośmioletnie życie.

No, właśnie. Ja już sobie wyobraziłam dorosłego faceta, a tu nagle – nie, sorki, on ma osiem lat, zapomniałam. No, Autorko. Pokaż mi od początku ośmiolatka, a nie będę się czepiać. Eryk "maszerował" – czy dzieci maszerują? Czy wychodzą na przechadzkę (zamiast spaceru)? Same? Porównaj, proszę, obrazy myślowe, które Ci nasuwają takie zdania:

Eryk dziarsko maszerował przez las.

Eryk szedł przez las, wypatrując kałuż, w które mógłby wskoczyć.

Eryk szedł przez las, ostrożnie wymijając korzenie.

Każde coś mówi o bohaterze, nie? Poza tym nadmiar zaimków, kliszowata błyskawica.

Widział uśmiechnięta mamę głaszczącą jego potarganą czuprynę, widział ojca, który powtarzał mu, że musi być odważny.

Literówka. Mogłaś, swoją drogą, wprowadzić rodziców naturalniej, pokazując ich na początku. Na przykład – Eryk mógłby ich namawiać na wspólny spacer, ale byliby zbyt zajęci. I powiedziałabyś coś o Eryku, i o jego sytuacji – nie byłby taką pustką.

– Jestem Eryk – odparł chłopiec próbując z całych sił nie zająknąć się.

Nie odparł, bo to nie dyskusja. Odpowiedział po prostu. Resztę zdania poprzestawiałabym: powiedział chłopiec, usiłując się nie zająknąć.

Stał nadal bez ruchu wpatrując się w półżywe zielone oczy.

 Stał nadal bez ruchu, wpatrując się w półżywe zielone oczy. Rozdzielaj orzeczenia. Półżywe?

A ty, kim jesteś?

Przecinek zbędny.

Spod ściółki leśnej zaczęła się wyłaniać postać dziewczyny.

Używasz dość książkowych wyrazów i szyku, co nie pasuje do centralnej postaci – ośmiolatka. Może i narrator jest wszechwiedzący, ale mimo wszystko.

W końcu brud i burza splątanych, czarnych włosów robiły swoje.

Dlaczego? Po czym poznajemy wiek człowieka?

Dopiero teraz zauważył dziurawą, cienką sukienkę, która najpewniej kiedyś była biała.

W jaki ton celujesz? Kim jest Twój narrator? Myślałam, że będzie nim Eryk, ale wyraźnie nie. Ma go być widać? Bo używając wysokich słów, zwraca na siebie uwagę. Spójrz tutaj: https://warsztatpisarza.pl/2019/08/20/cztery-rodzaje-narratora/

Zdziwiło go to. Był marzec, było stanowczo za zimno na takie ubrania.

Gdybyś wcześniej pokazała, jaka jest pora roku, nie musiałabyś teraz o tym zapewniać. Zdziwienie Eryka też wynikłoby naturalnie, dodałabyś może jakąś myśl czy dialog i byłoby super.

odpowiedziała już trochę silniejszym głosem

Szyk: odpowiedziała, głosem już trochę silniejszym.

– Miło mi cię poznać, Konstancjo – chciał być jak najbardziej uprzejmy.

Interpunkcja: – Miło mi cię poznać, Konstancjo. – Chciał być jak najbardziej uprzejmy. Czy dzieci tak mówią?

W końcu nigdy nie wiadomo co takiemu duchowi strzeli do głowy.

W końcu nigdy nie wiadomo, co takiemu duchowi strzeli do głowy.

Jednakże, coś mu nie pasowało.

"Jednakże" to bardzo, bardzo wysokie słowo, którego ośmiolatek raczej by nie użył. I nie powinno po nim być przecinka.

W jego świecie duchy były przezroczyste i unosiły się nad ziemią

Tak, i? Balonik też może być przezroczysty i unosić się nad ziemią. "W jego świecie" za to jest obiecujące.

Zaczęła się gorączkowo rozglądać, aż dorwała kawałek gałęzi.

"Dorwała" znowu bardzo kolokwialne. Pasuje do bohatera i sytuacji, ale wyróżnia się na tle poprzednich, bardzo wysokich słów. Reakcja Konstancji dość gwałtowna – oczekuję, że stało się coś naprawdę strasznego.

Obejrzała uważnie swoją rękę, gdy nagle z całej siły wbiła sobie w nią niedawno zdobyty patyk.

Niezręczne. "Niedawno zdobyty patyk"? Skąd wniosek, że zapomnieliśmy o tym patyku? Zresztą "zdobywa się" twierdze i serca kochanek, ale patyki? "Gdy nagle" nie oznacza wynikania. Ogólnie zdynamizowałabym: Uważnie obejrzała własną rękę. Nagle z całej siły wbiła w nią patyk.

potoczyła się strużka krwi

Kropla może się toczyć – ale strużka tylko spływa.

odrzekła beznamiętnie

I znowu – narrator zwraca na siebie uwagę.

Chłopiec nie bardzo rozumiał co do niego mówiła.

Chłopiec nie bardzo rozumiał, co do niego mówi. Zaraz, zaraz – jej słowa zrozumiał. Nie rozumiał, co Konstancja ma na myśli. Tak czy owak, za chwilę pokazujesz myśli Eryka, wiec komentarz narratorski jest zbędny. Czytelnik (zasadniczo) nie lubi być prowadzany za rączkę. Nie zapewniaj, tylko pokazuj.

Biedna dziewczyna, pomyślał. Pewnie uderzyła się w głowę, nic nie pamięta, a teraz mówi dziwne rzeczy.

Niezbyt naturalnie to brzmi. Zwłaszcza u ośmiolatka.

Może byśmy stąd wyszli?

Wychodzi się z pomieszczenia. A oni są w lesie.

przerwał widząc

Przerwał, widząc.

Zapytalibyśmy kogoś o pomoc…

Po polsku o pomoc się prosi.

zainteresowanie jego wywodem

Jakim wywodem?

Wątpię bym mogła opuścić to miejsce

Wątpię, bym mogła opuścić to miejsce. Średnio naturalne.

Poczuł jak jego wnętrzności zajęły się wściekłym płomieniem. Jego mięśnie zaczęły drgać, a on sam nie mógł już opanować swej złości.

Zaraz, ale dlaczego? Dlaczego on się złości? I to aż tak? Nie widzę po temu powodów. Przecież domyśla się, że Konstancja może być duchem, czy innym aes sidhe – czemu miałaby robić to, co on chce? Gdybyś wcześniej pokazała, że Eryk ma problemy tego rodzaju, to może. Językowo jest nadal za wysoko, poza tym: Poczuł, jak jego wnętrzności zajmują się wściekłym płomieniem. Mięśnie zaczęły mu drgać, nie mógł już opanować złości.

Swym dziecięcym głosem spłoszył ptaki siedzące w koronach drzew.

Tak, już wiem, że jest dzieckiem. Nie musisz mi przypominać. Ptaki też możesz pokazać (wrony, tak? Niech kraczą.).

Ruchy gałęzi sprawiły, że światło słoneczne obejmowało chwilami inne miejsca niż dotychczas. W tym migotliwym, bladym świetle przyjrzał się uważniej dziewczynie.

Złość Eryka jest nienaturalna – pojawia się bez powodu i ustępuje natychmiast. A ten opis, który po niej następuje – powolny, potoczysty, poetycki (a przynajmniej taki chyba miał być, bo nie jest zbyt zręczny) – pasuje do niej jak pięść do jeża.

Patrzyła się na niego spojrzeniem niewyrażającym zupełnie niczego.

Patrzyła na niego spojrzeniem niewyrażającym zupełnie niczego. Nadal jest rym. Opisałabym Konstancję wcześniej, w końcu jest dzień i było ją widać od początku.

Sam nie wiedział czego

Sam nie wiedział, czego.

tym samym, jednostajnym, obojętnym głosem.

Grupa nominalna: tym samym jednostajnym, obojętnym głosem. Chodzi o to, że rzeczownik ze swoimi przydawkami tworzy jakby jedną całość. Wstawiamy przecinki, jeśli wyliczamy cechy czegoś, ale nie, kiedy wychodzimy poza tę grupę.

Postanowił do niej podejść.

Jak to brzmi?

sprawdzić, czy ona faktycznie istniała

Sprawdzić, czy faktycznie istnieje. W polszczyźnie nie ma następstwa czasów – nie kalkuj go.

Dziewczyna zauważywszy zbliżającego się chłopaczka, natychmiast wstała.

Wtrącenie: Dziewczyna, zauważywszy zbliżającego się chłopaczka, natychmiast wstała. Przecież chłopaczek stoi parę kroków od niej?

Spoglądała na niego z góry, wlepiając weń swe olbrzymie oczy.

Mało naturalne: Spoglądała na niego z góry olbrzymimi oczami.

zawołał z nieco udawanym podziwem

Dlaczego?

Nie myśląc wiele wyciągnął palec

Może lepiej tak: Niewiele myśląc, wyciągnął palec.

Ooo, wreszcie jakaś odmiana, pomyślał.

To już jest explicite myśl Eryka. Który, przypominam, ma osiem lat. Czy tak myśli ośmiolatek?

– Nie jestem ani mniej, ani bardziej prawdziwa niż ty – jej ton w dalszym ciągu pozbawiony był emocji.

Interpunkcja: – Nie jestem ani mniej, ani bardziej prawdziwa niż ty. – Jej ton w dalszym ciągu pozbawiony był emocji. Dlaczego miałby się zmienić? Nie mogę znaleźć wątku z poradnikiem, więc tu jest inny, równie dobry (może nawet bardziej przejrzysty: https://www.ekorekta24.pl/interpunkcja-w-dialogach-czyli-jak-poprawnie-zapisywac-dialogi /)

zaczął nieco spanikowany

Nie można być nieco spanikowanym, bo panika to przeogromny, wykręcający flaki strach.

No to jaka jesteś?

No, to jaka jesteś?

Moje ciało być może jest jeszcze żywe, ale moje myśli już dawno umarły. Wszystkie.

A mimo to gada i się obraża. Wiem, że o coś Ci tu chodzi, ale co nie myśli, to nie gada (chyba, że w telewizji).

To było zdecydowanie zbyt wiele, jak na jego dziecięcą głowę.

Wiemy, czyją. Nie traktuj czytelnika jak głupka.

usiadł na pobliskim pniaku

Nie mógł przecież usiąść na pniaku odległym?

nieustannie patrząc się na niego z niebywałą wręcz intensywnością.

Patrząc na niego. Skróciłabym do minimum i usunęła zaimkozę: nieruchomo wpatrując się w chłopca.

– A jednak działa – mówiąc to, uśmiechnęła się.

Powód nie działa.

zaczęła zachowywać się normalnie

Zaczęła się zachowywać normalnie; albo zaczęła się normalnie zachowywać. Poprzednio zachowywała się nienormalnie?

– Dziwna jesteś – wycedził.

Dlaczego? To słowo ma określony wydźwięk emocjonalny, a ta emocja zupełnie mi tu nie pasuje.

takiego jak ty

Takiego, jak ty.

Nie wiem nawet czym jestem.

Nie wiem nawet, czym jestem.

Jej oczy właśnie analizowały leśny grunt.

Matko boska, supergirl ze spektrografem w oczach… Nie, ale serio – nie używaj słów, jeśli nie wiesz, co znaczą.

Nie do końca wiedział co odpowiedzieć swojej towarzyszce.

Nie do końca wiedział, co odpowiedzieć. Albo w ogóle wyrzuć.

W jego głowie nie działo się zbyt wiele, krążył tam może jeden neuron, zachęcający go do wypowiedzenia na głos dwóch, jakże prostych słów:

Bardzo ironiczne, uszczypliwe, wręcz złośliwe wobec bohatera zdanie – co ono tu robi? Dlaczego nagle przestałaś lubić Eryka? Ty, albo narrator, kimkolwiek jest.

Spojrzała w jego bursztynowe oczy.

Czy kolor oczu bohatera ma znaczenie? Jeśli tak, to czemu nie wspomniałaś o nim wcześniej?

taka jak ty

Taka, jak ty.

Nigdy nie będę Erykiem

Zawsze bądź sobą. Inni są już zajęci.

nikim podobnym tobie, ani komukolwiek, kogo znasz

Gramatycznie prawidłowe, ale stylistycznie – tak sobie.

Czuje się jak ogień i woda

Literówka. Znaczy się, normalna nastolatka?

Tym razem to on wlepiał w nią swoje oczy.

Zaimkoza – "swoje" wytnij.

ujęła w swe brudne dłonie jego dziecięcą twarz

No, nie wiem. Na pewno wycięłabym "swe".

W każdym razie, jestem bardzo samotna i smutna

Tu bez przecinka.

Wiesz kim jesteś, gdzieś w środku nawet wiesz kim będziesz

Wiesz, kim jesteś, gdzieś w środku nawet wiesz, kim będziesz.

Nie wiem czym

Nie wiem, czym… i dalej?

nie wiesz czym jesteś

Nie wiesz, czym jesteś. Jest tu jakaś filozofia, ale na razie nie wiem, jak ją ocenić. Poczekamy.

Puściwszy go, usiadła na kamieniu nieopodal jego pniaka.

Nie jest to w zasadzie błędne, ale nie brzmi za dobrze.

W tym czasie, chłopak starał się znaleźć dobrą odpowiedź na potok niezrozumiałych słów, który do niego przywędrował.

Pierwszy przecinek koniecznie wytnij, ale w zasadzie całe zdanie jest mocno zapewniające i niepotrzebne.

Ja wiem czym jesteś

Ja wiem, czym jesteś.

Dziewczyna zwróciła wzrok na swojego rozmówcę

Zbędny zaimek.

– Właśnie to wymyśliłeś, prawda?

No, przedstawiła mu się. Ale serio, czego ona oczekuje?

Chłopiec zmieszał się i delikatnie się zarumienił

Chłopiec lekko się zarumienił. Resztę akapitu wycięłabym – przekazuje w zasadzie to samo. Wiemy, o czym świadczy rumieniec. "Delikatnie" unikaj – to nadużywane słowo.

Konstancja, zauważywszy zakłopotanie chłopaka, uśmiechnęła się i pogłaskała go po głowie.

ZAuważywszy ZAkłopotanie – to źle brzmi. Chłopaka – czy chłopca?

Zauważył, że wokół niego zaczęło się robić już nieco ciemniej, a nie był jeszcze gotowy na nocną wędrówkę po lesie.

No, nie wiem. Zauważył, że powoli robi się ciemno? Chyba nie.

W zamian za to, co dziś zrobiłeś będę twoją przyjaciółką

W zamian za to, co dziś zrobiłeś, będę twoją przyjaciółką. A co zrobił? Nadał jej tytuł, czy imię – to duża rzecz, ale nie ma umocowania w tekście. Konstancja wie, jak ma na imię, wie, że jest niezmienna – coś tam o sobie wie. Nie potrzebuje formy z zewnątrz.

Pożegnał się jeszcze raz ze swoją nowo poznaną przyjaciółką i pobiegł w stronę wsi.

Szyk, pustosłowie: Jeszcze raz pożegnał nową przyjaciółkę i pobiegł w stronę wsi.  

Bacznie obserwował drzewa osnute jesienną mgłą.

A co one robiły? Obserwowanie sugeruje, że obiekt obserwacji coś robi.

szkoda tylko, że chłód przeszywał całe jego ciało

Mało to zręczne.

ruszył w leśne gęstwiny

W gęstwinę – to singularis tantum.

Spacerował wśród drzew kilkanaście minut

Ani to dokładne, ani nie – po co te minuty? "Spacerował" też konotuje co innego niż, chyba, chcesz pokazać. Beztroskę i hopsasa, a Eryk nie jest beztroski. Nie?

Rozejrzał się, aż wreszcie ujrzał ją

Nie stawiaj enklityk na końcu. https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842857

zielonooką dziewczynę w białej sukience z burzą czarnych włosów

Sukienka nie ma włosów. Opisy powinny być organizowane z głową.

– Wiem, minęło 30 lat.

Liczebniki piszemy słownie. I – naprawdę możesz pokazać, że Eryk jest już dorosły. Niekoniecznie przekleństwami.

Nie wiedział od czego miał zacząć.

Następstwo czasów: Nie wiedział, od czego ma zacząć. "Ma" możesz zresztą wykreślić.

Dziewczyna milczała przez dłuższą chwilę, po czym podeszła blisko niego i spojrzała mu w oczy.

Przeredagowałabym: Dziewczyna milczała przez dłuższą chwilę, zanim podeszła blisko, żeby mu spojrzeć w oczy.

– Chciałem cię zobaczyć… chyba… – zatrzymał się na moment.

Interpunkcja dialogu.

Wybuchł histerycznym śmiechem.

Wybuchnął śmiechem. Wybuchła bomba. Subtelne rozróżnienia.

Po tych wszystkich latach, gdy doprowadził swoje życie do ruiny

Powtórzone "życie".

I znów ją zobaczył, tylko czy ona była prawdziwa?

I znów ją zobaczył, tylko czy była prawdziwa?

Może z tego wszystkiego miał urojenia?

Ale z czego? Nie podałaś nam żadnych konkretów, Eryk jest zbyt abstrakcyjny, żebyśmy mogli się nim przejąć.

mogę zabrać ci twoją egzystencję

Wykreśl jeden zaimek. Dowolny.

od wszystkiego co znasz

Od wszystkiego, co znasz. Doobra, uwaga filozoficzna. Istota Eryka nie jest, oczywiście, jego istnieniem. Eryk może (pomijając ontologiczne subtelności wynikłe z faktu, że analizujemy fikcję) być czysto intencjonalnie, choć i to byłoby jakieś bycie. Ale czy istota Eryka na pewno jest niezależna od jego otoczenia? No man is an island…

Z czasem i cały świat

"I" wyrzuciłabym.

Wielokrotnie myślał dokładnie o tym, o czym mówiła, ale dopiero słysząc to od niej, poczuł silny lęk.

Pokaż mi to. "Poczuł silny lęk" brzmi mocno telewizyjnie, nienaturalnie.

poczuł silny

Nie lubię tej zbitki, ale jest faktem, że ją powtarzasz.

Konstancja przywarła do niego i oplotła swoje ramiona wokół niego

Bardzo niezręczne: Konstancja przywarła do niego i oplotła go ramionami.

była niepokojąco silna

Trzecie "silny" w dwóch akapitach. "Była niepokojąco silna" nic mi nie mówi – "czuł, że się dusi" mówi. Pokazuje, nie zapewnia. Idź w tę stronę.

Będziemy razem. Już nie będę sama.

Ale wcześniej przeszkadzało jej to, że nie wie, kim jest? Oczywiście, skoro już wie, mogła jej zacząć przeszkadzać samotność (w końcu jest się kimś tylko w kontekście innych, patrz wyżej), ale nijak tego nie zapowiadasz. Zresztą – ona ma kontekst. Eryka. Może go nie widywać, ale wie, że jest. Że ma przyjaciela, na ile to, co między nimi było, można nazwać przyjaźnią.

Jego siły słabły

Oksymoron, który pasowałby w poezji albo poetyckiej prozie, ale nie tu.

myśli stawały się zamglone

Co to znaczy?

aż w końcu poczuł silny przypływ energii

Dlaczego? Skąd ten przypływ? I – znowu "silny"?

– Więc jednak nie chcesz? – dziewczyna zapytała wyraźnie poirytowana.

Szyk: – Więc jednak nie chcesz? – zapytała dziewczyna, wyraźnie poirytowana. I pokaż tę irytację, tonem głosu, gestem. Pamiętaj, że widzę tylko to, co mi pokażesz.

– Nie – odrzekł dysząc.

Brak przecinka. "Odrzekł" jest dostojne i książkowe – czy można dostojnie dyszeć?

Odkąd tylko twoja stopa stanęła między drzewami

Nie jestem przekonana, że to sformułowanie tu pasuje.

tym razem wrzasnęła na niego.

Duża litera!

Obudziłeś mnie lata temu, dałeś mi znaczenie!

Aha, czyli jednak potrzebowała tej formy. Dobra, ale on jej nie wymyślił! Nie szedł sobie, fantazjując, nie wydobył Konstancji z niebytu, tylko natknął się na coś, co istniało niezależnie od niego. Męska decyzja, Autorko. Kim (czym?) jest Konstancja?

chciałam cię zabrać a ty

Chciałam cię zabrać, a ty.

Przestała na chwilę

Co przestała? Skoro przestała na chwilę, to zaraz zaczęła od nowa, nie?

Mężczyzna z niedowierzaniem spoglądał na swoją leśną przyjaciółkę.

Niezbyt naturalne zdanie.

odparła łkając.

Odparła, łkając. Co takiego wiedziała? Znała jego przyszłość? Skąd?

miało skończyć się ze mną

Miało się skończyć u mnie, jeśli dobrze rozumiem, co masz na myśli.

W Eryku zagościło nieco pokręcone poczucie winy.

Czy poczucie winy może gościć? Co konotuje to słowo?

A jeśli kiedyś tu wrócisz to cię zabiję!

A jeśli kiedyś tu wrócisz, to cię zabiję!

zaczęła już spokojniej

Podjęła, bo to dalszy ciąg jej wypowiedzi.

będziesz chciał do mnie wrócić

Nigdy z nią nie był…

Mówiąc ostatnie zdanie, Konstancja obdarowała go delikatnym uśmiechem.

Powtarza się "zdanie". Trudno mówić i uśmiechać się jednocześnie.

skierował się ku wyjściu z lasu

Może być droga, która wyprowadza z lasu, ale wyjście?

czuł spokój i wdzięczność, że owe leśne połacie pojawiły się w jego życiu

To jest po prostu kiczowate. Ponadto: połać to raczej nie to, co myślisz.

Postanowił podejść bliżej.

Po-po.

W końcu, wśród zieleni i brązów udało mu się dostrzec czarnowłosą dziewczynę w białej sukience.

Bez przecinka.

Jej zielone oczy obdarzyły go intensywnym spojrzeniem.

Tak same z siebie?

Dziewczyna wyglądała na silnie skupioną.

"Silnie"?

– Dobrze dla ciebie – odrzekła chłodno.

Kalka z angielskiego. Unikaj.

Nigdy mi nie wybaczysz, co? Pomyślał.

"Pomyślał" małą literą, to dalszy ciąg zdania.

– Mogę coś dla ciebie zrobić – zapytał w końcu.

A gdzie pytajnik?

– Chcesz odkupić swoją winę.

Ona może tak myśleć, ale, uch. Wprawdzie skazał ją na samotność (tak?) ale nie pokazałaś tego wcale.

Nie sądzę byś mógł cokolwiek zrobić poza przyjściem do mnie.

Nie sądzę, byś mógł zrobić cokolwiek poza przyjściem do mnie.

Aczkolwiek, będę o tobie pamiętał.

"Aczkolwiek" nadaje się tylko do przyklejania na pralkę. I nie powinno po nim być przecinka.

to jeszcze nie był ten czas.

Że jeszcze na to nie pora.

 

 

Ja też lubię Gaimana, ale wiem, że nie dałabym rady go naśladować. A Ty nie wiesz. Filozoficznie tekst obiecuje… no, coś obiecuje, ale się nie wywiązuje. Nie bardzo rozumiem, kim jest Konstancja (najpierw sugerujesz, że mściwym duchem a’la japoński horror, potem, że Eryk – jakoś – powołał ją do istnienia, ale chyba jednak nie?), ani czego chce od Eryka, patrz wyżej. Dużą część winy za to ponosi wysoki poziom abstrakcji – Konstancja powinna być tajemnicza (ale nie aż tak…), natomiast Eryk, jako ten "zwyczajny", potrzebuje jakiegoś tła, kontekstu – ale go nie ma. Bierze się znikąd, jego nieszczęściem nie mogę się przejąć, bo nie wiem, co go spotkało (może jest histerykiem, który chce się zabić, bo mu chomik uciekł?), nie bardzo ma osobowość. Oboje bohaterowie to histeryzują, to są całkiem obojętni. Bluzgi niekoniecznie dodają realizmu i słabo charakteryzują postać (słyszałaś, jak ludzie ostatnio rozmawiają?) – powodów ich użycia może być sporo, a ja nie wiem, o który chodzi.

 

Językowo i stylistycznie tekst jest dość typowy dla początkującego – za dużo zaimków, to raz. Przedłużone zdania, trochę kłopotów z doborem słów, ale przede wszystkim z organizacją opisu. Wyobraź sobie scenę, zanim ją opiszesz.

 

No i cóż.

 Nie wiem czemu, ale dla mnie to osłabia puentę, w sensie “poużywam sobie życia, a potem wrócę na emeryturę do mojego upiora, z którym mam magiczną więź”

No, tak trochę…

Łapanka powstawała od ‏‎10:24:00 do 13:14:18.:16.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka