- Opowiadanie: tymoteusz123 - Agar

Agar

Opo­wia­da­nie uczest­ni­czy w kon­kur­sie „Tu był las” pro­jek­tu Za­po­mnia­ne Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli po­do­ba Ci się ta ini­cja­ty­wa, roz­waż da­ro­wi­znę na sto­wa­rzy­sze­nie Pra­cow­nia na rzecz Wszyst­kich Istot: https://pracownia.org.pl
 

Dawno nic nie wsta­wia­łem, bę­dzie pew­nie ze 3 lata.
Usły­sza­łem wczo­raj o kon­kur­sie, spodo­ba­ło mi się i mia­łem chwi­lę by coś po­peł­nić.

Dzię­ki wszyst­kim czy­ta­ją­cym za po­świę­co­ny czas.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy IV, Finkla, Użytkownicy

Oceny

Agar

Płyń w górę rzeki przez trzy dni, prze­krocz bramę małp i mia­sto gdzie kro­ko­dy­le po­dró­żu­ją na lek­ty­kach. U wej­ścia do Czar­ciej pasz­czy po­kłoń się przed sta­tuą boga ka­ra­lu­chów i złóż mu w ofie­rze odro­bi­nę słod­kie­go oudu, jego dzie­ci prze­pro­wa­dzą cię przez la­bi­rynt bez­piecz­nie.

Tak do­trzesz do Od-a-od. Miej­sca, gdzie ptaki przy­by­wa­ją wydać ostat­ni dech, by ich dusze mogły spleść się z ga­łę­zia­mi, wro­snąć w pień i plą­ta­ni­ną ko­rze­ni po­wró­cić do wiecz­nie bi­ją­ce­go serca wszyst­kich serc.

Ze­tnij takie drze­wo, a od­kry­jesz sre­brzy­ste ślady, żyły cierp­kiej, ole­istej ży­wi­cy po­zo­sta­wio­ne przez naj­wspa­nial­szą z po­śmiert­nych dróg.

Drew­no oczyść i pod­pal ży­wi­cę od żagwi wy­ko­na­nej z drze­wa, które zro­dzi­ło agar.

Dym z ka­dzi­dła zsyła za­wsze praw­dzi­we wizje, a de­sty­lo­wa­ny oud od­ga­nia złe sny i me­lan­cho­lię.

 

***

 

Ce­sar­ska straż przy­by­ła przez Czar­cią pasz­czę o świ­cie i nie pro­si­li o pomoc – oj nie – prze­cie je­dy­ne co po­tra­fią przy­by­sze to żądać.

– De­ka­dę temu ule­czy­łeś ka­dzi­dłem jego ojca, a teraz przy­szedł czas, by ule­czyć i mło­de­go ce­sa­rza – po­wie­dział straż­nik nawet nie w po­ło­wie moich lat.

Spoj­rza­łem ponad głowy przy­by­szy, na aga­ro­wy za­gaj­nik w od­da­li, gdzie spo­koj­ne ga­łę­zie miały dać schro­nie­nie córce. Po czym prze­nio­słem wzrok z po­wro­tem na żoł­da­ka. W oczach przy­by­szów od­na­la­złem je­dy­nie lód.

– Wiemy, że po­tra­fisz. Od­mo­wa ozna­cza…

– Zdra­dę – do­koń­czy­łem za niego.

– A zdra­da ozna­cza…

– Śmierć – wy­szep­ta­łem. – Śmierć ludzi i śmierć lasu.

Przy­tak­nął nie­znacz­nie i za­ci­snął rękę na włócz­ni.

– To jak bę­dzie? Po­dej­mu­jesz się?

Ski­ną­łem głową i od­da­li­łem się do domu po na­rzę­dzia.

Nie mia­łem in­ne­go wy­bo­ru.

 

***

Od­na­la­złem ją po­chy­lo­ną nad gro­bem matki u stóp wiel­kie­go, uschnię­te­go drze­wa z ki­ku­ta­mi ob­cię­tych ga­łę­zi.

– Ojcze? – za­py­ta­ła zdzi­wio­na.

– Spo­koj­nie dziec­ko. Pro­szę, chodź ze mną.

Za­pro­wa­dzi­łem ją do po­la­ny gdzie oczysz­czam drew­no i wska­za­łem by usia­dła na pła­skim ka­mie­niu w cie­niu sil­ne­go aga­row­ca. Miej­sca kon­tem­pla­cji i pracy.

– Obcy przy­szli, bo pe­wien młody chło­piec jest bar­dzo chory. 

Odło­ży­łem na ka­mień rzeź­bio­ne dłu­to-sym­bol na­sze­go rze­mio­sła. Do­sta­łem je od ojca, a on od swo­jej babki, a ona od wsła­wio­nej w całym ce­sar­stwie matki i tak od ponad dwu­na­stu po­ko­leń.

– Co się mu stało Ojcze?

Spoj­rza­łem w brą­zo­we oczy córki, oczy tak łu­dzą­co po­dob­ne do spoj­rze­nia jej matki i uśmiech­ną­łem się, pró­bu­jąc po­wstrzy­mać łzy.

– Za­mknął się we wła­snych snach. Je­dy­nym le­kar­stwem jest szkar­łat­ny agar, który od­ga­nia złe sny nie­za­leż­nie kto lub co je spro­wa­dzi­ło, nawet ty sam.

– Nie ro­zu­miem, po co tutaj przy­szli – od­po­wie­dzia­ła. – Mó­wi­łeś, że taki agar skoń­czył się lata temu i nie zna­la­złeś ko­lej­ne­go źró­dła.

– Nie zna­la­złem, bo w całym lesie było tylko jedno drze­wo, które ro­dzi­ło taki agar. To gdzie po­cho­wa­łem twoją matkę – od­po­wie­dzia­łem i odło­ży­łem na ka­mie­niu mło­tek cie­siel­ski, do­kład­nie tuż obok dłuta.

– Po­wie­dzia­łeś im to? Że nie mo­żesz ule­czyć chłop­ca?

– Uwierz mi, nie in­te­re­su­je ich taka od­po­wiedź, Po­przed­nio nie ode­szli, póki nie do­sta­li le­kar­stwa. Kar­czo­wa­li drze­wa pra­wie do ostat­nie­go, tor­tu­ro­wa­li mieszkańców wioski na moich oczach, a póź­niej i mnie. To wszyst­ko, bo sły­sze­li, że nasza ro­dzi­na lata temu po­wstrzy­ma­ła epi­de­mię złych snów wła­śnie dzię­ki mocy szkar­łat­ne­go ka­dzi­dła. Na nasze nie­szczę­ście te po­gło­ski są praw­dzi­we. – Zro­bi­łem krót­ką pauzę, słowa nie mogły przejść mi przez gar­dło.

– Trze­ba zna­leźć od­po­wied­nie drze­wo – kon­ty­nu­owa­łem – nie­za­sie­dlo­ne przez dusze ptaka i po­świę­cić przed nim… I po­świę­cić przed nim… coś waż­ne­go. – Od­wró­ci­łem twarz, by nie wi­dzia­ła łez na­pły­wa­ją­cych do oczu. – Mu­sisz uciąć gałąź drze­wa i oczy­ścić, jak zwy­kły agar. To tyle. – Od­pią­łem za­pię­cie na po­chwie noża i ob­na­ży­łem dłu­gie ostrze.

– Je­steś naj­lep­szym, co mnie w życiu spo­tka­ło – wy­szep­ta­łem i zbli­ży­łem się o krok w kie­run­ku córki.

– Tato? – za­py­ta­ła.

– I ko­cham cię, bar­dziej niż co­kol­wiek in­ne­go. Je­steś zdol­ną, pra­co­wi­tą młodą ko­bie­tą. – Po­stą­pi­łem ko­lej­ny krok, jakby obca dla mnie ręka za­ci­śnię­ta na rę­ko­je­ści noża za­czę­ła się trząść.

– Tato, co ro­bisz? – Córka cof­nę­ła się i jej plecy do­tknę­ły aga­ro­we­go drze­wa, wzrok bie­gał na boki, szu­kał od­po­wie­dzi albo po­mo­cy.

Sta­ną­łem tuż przy niej, opar­łam wolną rękę o pień drze­wa i wy­szep­ta­łem:

– Prze­pra­szam.

Chłód noża wszedł głę­bo­ko w moją szyję, go­rą­cy szkar­łat jed­no­cze­śnie chlu­snął na korę i za­lał mi płuca, ciało de­spe­rac­ko wal­czy­ło o od­dech. Wie­dzia­łem, że to nic nie da.

Po pro­stu wy­pu­ści­łem z sie­bie ostat­ni świst po­wie­trza i spo­koj­nie wznio­słem się ponad mar­twą sko­ru­pę, przy­wi­tać zie­leń ga­łę­zi, pew­ność pnia i tętno świa­ta pły­ną­ce w ko­rze­niach.

Mój nowy dom.

 

***

Zanim od­sze­dłem wi­dzia­łem jesz­cze, że pod­no­si na­rzę­dzia i nadal szlo­cha­jąc ścina pierw­szą z wielu moich ga­łę­zi.

Je­stem z niej taki dumny i wiem, że będę tę­sk­nił.

Za­wsze będę tę­sk­nił.

Koniec

Komentarze

Cześć,

 

Płyń w górę rzeki przez trzy dni, przekrocz bramę małp i miasto gdzie krokodyle podróżują na lektykach

To przekrocz miasto mi się gryzie + chyba powinno być w lektykach.

 

– Dekadę temu uleczyłeś kadzidłem jego ojca, a teraz przyszedł czas by uleczyć i młodego cesarza – powiedział strażnik nawet nie w połowie moich lat.

Brak przecinka przed by + nawet nie w połowie moich lat nie brzmi najlepiej.

 

Spojrzałem ponad głowy przybyszy, na agarowy zagajnik w oddali gdzie spokojne gałęzie miały dać schronienie córce. Po czym przeniosłem wzrok z powrotem na żołdaka.

Brak przecinka przed gdzie + nie rozdzielałabym tych dwóch zdań kropką lub zmieniłabym po czym na coś zgrabniejszego

 

mocy szkarłatnego kadzidłu

kadzidła

 

Chłód noża wszedł głęboko w moją szyję, gorący szkarłat jednocześnie chlusnął na korę i zalazł mi płuc

Zalazł? 

 

Jest sporo innych potknięć, brak przecinków, jakieś niezgrabności itd. Widać, że tekst nie odleżał.

 

Sama historia z lekkim twistem, ale z powodu wykonania nie wciągnęłam się odpowiednio. Mimo wszystko życzę powodzenia w konkursie :)

 

Mimo wszystko życzę powodzenia w konkursie :)

 

Dzięki,

 

Zalazł?

Zalał, nie wiem skąd to “z” się tam wzięło, po 3 czytaniu nie zauważyłem.

 

Co do interpunkcji po prostu używam oprogramowania poprawiajacego, bo sam nie jestem wstanie tego wyłapać, nieważne jak długo bym nie czytał, patrzył, wracał do tekstu po miesiącu, to i tak i tak tego nie wyłapie.

Poprawiam to co jestem wstanie, ale moje teksty nigdy nie będą poprawne gramatycznie i interpunkcyjnie, a staram się jak tylko mogę.

 

chyba powinno być w lektykach.

 

Nie wiem, widziałem to jako spesłe krokodyle na platformach z drewna, bez baldachimów, ciężko mi stwierdzić, czy w takim wypadku to jest lektyka i czy krokodyl byłby na niej czy w niej.

 

Dzięki za wyłapanie błędów, sugestie i poświęcony czas!

 

 

Hm, zaskoczyłeś mnie pod koniec. Jest opowieść, choć gładko się jej nie czyta, jednak może ze mną tylko tak jest, gdyż marny ze mnie czytelnik fantasy. 

 

Kilku rzeczy nie rozumiem. Na przykład piszesz, że ostatnio wykarczowali cały las zanim nie otrzymali lekarstwa, wiec skąd agarowy zagajnik na który spogląda i czego się obawia, jeśli niczego już nie ma, a w dodatku prowadzi ją na polanę pod silne agarowe drzewo. skąd ona wiedziała, co zrobić? Ojciec nauczył ją tego? Po co, jeśli już nie było takiego drzewa?

Pomysł ciekawy, jednak za dużo dla mnie niewiadomych.

 

Drobiazgi:

,miasto(+,) gdzie krokodyle podróżują na lektykach.

Brakujący przecinek.

,Spojrzałem ponad głowy przybyszy,(-,) na agarowy zagajnik w oddali, gdzie spokojne gałęzie miały dać schronienie córce. Po czym przeniosłem wzrok z powrotem na żołdaka. Miały dać, czy dawały obecnie?

Połączyłabym te dwa zdania, stawiając przecinek.

 

Powodzenia w konkursie!

 

Fot. A. Wajrak. Wysuszony las, ten się odrodzi.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Drzewa agarowe szybko rosną, plus wspomnenia ojca są zniekształcone przez czas i traumę.

(córka nie pamięta tych wydarzeń, a teraz jest młodą kobietą)

Tak naprawdę wycieli sporo lasu w poszukiwaniu szkarłatnego agaru, ale nie cały, pewnie nawet nie wiekszość, ale nie mamy w opowiadaniu wszechwiedzącego narratora, tylko perspektywę ojca.

Z jego perspektywy to był absolutny armagedon.

 

Jego jedyna córka, jest też jego jedynym czeladnikiem, rzemiosło było przekazywane z pokolenia na pokolenie, ojciec wspomina o tym, że córka da radę / musi ściąć gałąź i oczyścić je jak zwykły agar + scena kładzenia dłuta na kamieniu wspomina o linii rzemieślniczej w rodzinie trwającej od 12 pokoleń, po stronie męskiej jak i żeńskiej. Nie chciałem wszystkiego wykładać na talerzu, stawiałem bardziej na operację sugestią, ale rozumiem, oczywiście, że dało się to zrobić tak, aby nie było watpliwości.

 

Dzięki za przeczytanie i feedback! To cenne wskazówki.

Jak się moje czytanie do czegoś przydało, to ok, cieszę się.  Widzę, że trochę zostało w głowie. ;-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Czytało się dobrze, fabuła prowadzona płynnie. Na początku trochę nie mogłem się połapać, o co chodzi, lecz później w środku tekstu wszystko się rozjaśniało. Opoowiadania ciekawa i zasługuje na punkt do biblioteki, zaraz prześlę zgłoszenie.

Proponuję zmienić następujące fragmenty:

Jest:

Karczowali drzewa prawie do ostatniego, torturowali wioskowych na moich oczach

 

Lepiej napisz:

Karczowali drzewa prawie do ostatniego, torturowali mieszkańców osady na moich oczach …

 

Jest: … wzrok biegał na boki, szukał odpowiedzi, albo pomocy.

Usuń przecinek przed albo.

 

Pozdrowienia i powodzenia w konkursie.

 

Dzięki!

Jak na razie miałem tylko jedną opinię, że opowiadanie jest jako takie, drugi głos, że jest spoko wiele dla mnie znaczy.

Dzięki też za poprawki, to dobre sugestie.

Hej!

 

Jakiś pomysł tutaj widać, świat fantasy, w którym mamy jakichś feudałów, są zbrojni, magiczne drzewa, te klimaty. Szkoda, że z wykonaniem gorzej, bo ta historia jest wcale niezła, choć podejrzewałem, że raczej poświęci siebie niż córkę :) Ten warunek Avengersami mi zaleciał, ale to w sumie nie zarzut, tylko spostrzeżenie. Masz mnóstwo niezgrabności językowych, miejscami poprzestawiany szyk, brakuje przecinków, no i warsztatowo to jeszcze nie to, ale tworzywo jest w porządku, warto nad nim popracować. Poniżej wypisuję kilka większych potknięc, choć to nie wszystkie, które mnie zatrzymały.

 

Płyń w górę rzeki przez trzy dni, przekrocz bramę małp i miasto gdzie krokodyle podróżują na lektykach.

Zdecydowanie “w lektykach”.

 

Cesarska straż przybyła przez Czarcią paszczę o świcie i nie prosili o pomoc – oj nie – przecie jedyne co potrafią przybysze to żądać.

To zdanie jest do przeróbki. Źle się je czyta, jest niepoprawnie skonstruowane.

 

– Dekadę temu uleczyłeś kadzidłem jego ojca, a teraz przyszedł czas, by uleczyć i młodego cesarza – powiedział strażnik nawet nie w połowie moich lat.

Fatalne określenie na kogoś o połowę młodszego.

 

– Obcy przyszli, bo pewien młody chłopiec jest bardzo chory. 

Niepotrzebne dookreślenie, bo chłopcy z reguły są młodzi.

 

Spojrzałem w brązowe oczy córki, oczy tak łudząco podobne do spojrzenia jej matki i uśmiechnąłem się, próbując powstrzymać łzy.

Oczy nie mogą być podobne do spojrzenia, tak jak słowa nie mogą być podobne do wypowiadających je ust.

 

Postąpiłem kolejny krok, jakby obca dla mnie ręka zaciśnięta na rękojeści noża zaczęła się trząść.

Do przeróbki, bo to po przecinku jest niezrozumiałe.

 

Córka cofnęła się i jej plecy dotknęły agarowego drzewa, wzrok biegał na boki, szukał odpowiedzi albo pomocy.

Kolejne fatalne określenie, tym razem na rozbiegany wzrok. Poza tym jak wzrok mógł szukać odpowiedzi?

 

Pozdrawiam serdecznie :)

Q

 

Known some call is air am

Interesujący pomysł. Powodzenia.

Podoba mi się historia o uzdrawiającej mocy drzew agarowych i choć sporo tu smutku, to czytało się całkiem nieźle. :)

 

Za­pro­wa­dzi­łem ją do po­la­ny… → Raczej: Za­pro­wa­dzi­łem ją na polanę

 

Miej­sca kon­tem­pla­cji i pracy. → W miej­scu kon­tem­pla­cji i pracy.

 

Odło­ży­łem na ka­mień rzeź­bio­ne dłu­to-sym­bol na­sze­go rze­mio­sła. → Odło­ży­łem na ka­mień rzeź­bio­ne dłu­to – sym­bol na­sze­go rze­mio­sła.

 

– Co się mu stało Ojcze?– Co mu się stało, ojcze?

Formy grzecznościowe piszemy wielka literą kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

odło­ży­łem na ka­mie­niu mło­tek cie­siel­ski… → …i odło­ży­łem na ka­mie­ń mło­tek cie­siel­ski… Lub: …położyłem na ka­mie­niu mło­tek cie­siel­ski

 

Od­pią­łem za­pię­cie na po­chwie noża i ob­na­ży­łem dłu­gie ostrze. → Nie brzmi to najlepiej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej tymoteusz123 !!

 

Ale wyciskacz łez stworzyłeś :) To co wzrusza jest zawsze świetne, na tym to wszystko polega. Tak więc, podobało mi się.

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

@Q

Dzięki za feedback! Niepotrzebnie eksperymentowałem z opisami, to mój stały numer.

 

@Koala

dzięki za powodzenia

 

@Regulatorzy

Jak zobaczyłem, że skomentowałaś moje opowiadanie, to trochę mi zajęło zebranie się za przeczytanie komentarza, poprzednim-nienajlepszym moim opkom się oberwało, ale bardzo się ciesze, że to czya się nieźle.

 

@dawid

Dzięki za komentarz :) Ciesze się, że się podobało.

Tymoteuszu, i ja się cieszę, że jednak zebrałeś się w sobie i przeczytałeś komentarz. Cieszę się też, że Ty się cieszysz. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Mnie też się podobało. Sporo historii się zmieściło w limicie.

A napastnicy zawsze są wredni.

Babska logika rządzi!

Historia mająca potencjał, spójna, dająca pewien dramatyzm. Zaczyna się tak, że człowiek spodziewa się historii w stylu connanowskim, ale chwilę później już idzie w zupełnie inną stronę. Jest i twist na końcu i wcześniej posmak surowości świata. Potrafisz układać scenariusz, z wykonaniem co prawda słabiej, ale technika to coś, czego z czasem można się nauczyć – do czego zachęcam, bo zawsze wolałem czytać teksty ludzi, którzy do pomysłu dokładają umiejętności, a nie serwują sam tylko styl, bez niczego „pod maską”. Tak więc ocena na plus, pomimo że jest tu trochę do pracy pod kątem dodawania klimatu.

 

BTW, agar wytwarza się z glonów, ale tu się trochę czepiam, bo wiem, że w tekście to tylko zbieżność nazw.

 

@Anet @Finkla

Dzięki!

 

@wilk-zimowy

Dzięki, popracuje nad klimatem w tekście – nie tylko tym, ale ogólnie, jako kategorii

Co do agaru, to zbieżność nazw, bo jest to też żywicze drewno (https://pl.wikipedia.org/wiki/Agar_(drewno)), zapomniałem, że to też substancja żelująca pochodząca od roślin, opowiadanie oparłem na tradycjach południowo-wschodniej Azji i procesie hodowców Agaru, na tyle na ile pozwolił mi limit.

A to przepraszam – to się czegoś przy okazji nauczyłem :-)

 

Bardzo obiecujący początek, który zarysowuje atmosferę obcości, tajemniczości i mistycyzmu; zaostrzył mi apetyt na historię rozgrywającą się w mocno nietypowym settingu. Dalej światotwórstwo ustępuje już fabule – ta sama w sobie zainteresowała mnie i poruszyła, jest to pełnoprawna (acz dość skompresowana) opowieść poprowadzona od początku do końca, niemniej chętniej widziałabym ją w dłuższej formie. Tutaj fabuła została bardzo szybko zawiązana i rozwiązana, przez co miałam wrażenie pewnej skrótowości. Zabrakło mi też budowania poczucia napięcia – może dlatego, że główny bohater podjął decyzję bardzo szybko i nie zdążył się wywiązać żaden konflikt. W tekście pojawiło się też trochę błędów utrudniających odbiór (frazeologia, interpunkcja).

Całość odbieram jako udany, ciekawy szkielet fabularny, któremu jednak przydałoby się pewne rozwinięcie i doszlifowanie warsztatowe. Być może zresztą jest to po prostu historia na „pełnometrażowe” opowiadanie.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Nowa Fantastyka