- Opowiadanie: Morgiana89 - Gdy umiera las

Gdy umiera las

Dziękuję, Zygfrydzie za pomoc. :)

 

 

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Tu był las” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl.

 

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot: https://pracownia.org.pl.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Gdy umiera las

– Świerk, świerk, świerk… Szszszsz…

– Dąb, dąb, dąb… Szszsz…

Drzewa szeptały do siebie ledwo słyszalną pieśń, która unosiła się wraz z koronami ku niebiosom. Cały las mruczał, leśna muzyka trwała, a drzewa przekazywały sobie wieści. Szczęśliwe, spokojne, wieczne…

 

1965

 

– Stasiek, co robisz? Zwariowałeś? Jak się matka dowie, to spierze mnie na kwaśne jabłko!

– Cicho, nikt się nie dowie, będzie fajnie. Zresztą, jak jesteś pizda, to spadaj.

Stasiek groźnym wzrokiem trzynastolatka spojrzał na kolegę. Krzysiek aż się skulił, ale nie uciekł.

Przez chwilę słychać było tylko szum drzew i silniejsze podmuchy wiatru, który próbował przebić się prze sitowie.

– Dawaj te zapałki – rzucił Stasiek, mlaskając z niezadowoleniem, gdy chuderlawy chłopak zaczął grzebać w kieszeniach. – Grzebiesz się jak baba, nie wiem, po co cię zabrałem.

Stasiek chwycił zapałki, odpalił jedną i wsunął pod kopczyk usypany z gałęzi i suchych liści. Dmuchał delikatnie, by wzniecić ogień. Zapałka jednak zgasła. Musiał powtórzyć cały rytuał kilkukrotnie, bo za każdym razem podmuch wiatru udaremniał wysiłek. Las trzeszczał, gdyby tylko chłopaki wiedzieli…

Drzewa wydawały niemy protest. W końcu jednak się udało, a suche gałęzie i liście stanęły w ogniu.

– Dorzucaj, na co się gapisz? – syczał Stasiek.

Krzysiek posłusznie wykonywał polecenia, ale nerwowo rozglądał się na boki, jakby czuł czyjeś wrogie spojrzenia.

– Szybciej! Szybciej!

Ogień pożerał kolejne suche liście, aż podwoił siłę i zaczął się rozprzestrzeniać. We wzroku Staśka próżno było szukać czegoś dobrego. Dziki uśmiech na twarzy chłopaka rozświetlały rozchodzące się po ziemi płomienie.

– Chodź! Spadamy – syknął Krzysiek, ale nastolatek ani drgnął. – No, już!

– Dobra, dobra, idziemy… – Podrostek z żalem odwrócił wzrok od ognia, który ogarniał już pobliskie drzewa, ziemię i krzewy.

Uciekli, pozostawiając po sobie tylko śmierć.

 

***

 

1995

 

Młoda dziewczyna biegła przez las, którego drzewa nachylały się nad ścieżką, lekko muskając jej włosy, jakby chciały dosięgnąć stałego gościa.

Część lasu, koło której biegła ścieżka od wielu lat była zniszczona, pojedyncze drzewa przebijały się przez jałową ziemię. Kiedyś wybuchł tu ogromny pożar. Dziewczyna skrzywiła się, gdy tylko jej spojrzenie padło w tamtą stronę.

Jednak teraz las na nowo odżywał. Korony cicho szeptały liściastą pieśń. Dawno nikt ich nie przycinał, drzewa nachodziły na siebie, można by pomyśleć, że się tulą. Śpiew ptaków niósł się w koronach.

Dziewczyna skręciła z głównej ścieżki. Las zaszumiał, ostrzegał, ale ona nie zrozumiała, biegła dalej.

Wpadła prosto na kilku podchmielonych mężczyzn, którzy na jej widok poruszyli się.

– Co jest? – zawarczał jeden.

Wokół nich leżało pełno pustych puszek i butelek. Dziewczyna skrzywiła się na widok góry wyrzuconych śmieci. Nie pierwszej zresztą. Wiedziała od lat, że niektórzy traktują las jak wysypisko.

– Lala, coś ci się nie podoba? – zachrypiał jeden i wysunął się do przodu.

Dziewczyna odwróciła się na pięcie, ale nie zdążyła uciec, bo ktoś chwycił ją, a przy jej uchu i twarzy poczuła powiew alkoholu zmieszanego z papierosami.

– Jesteś tu sama, dziecinko?

Próbowała się wyrwać, ale byli silniejsi, złapali ją za szyję. Jeden z pijusów szybkim ruchem ściągnął jej spodnie i majtki. Cała ekipa zarechotała z zadowoleniem, dziewczyna próbowała się wyrwać, ale parę razy mocno oberwała w głowę, plecy i brzuch. W końcu tylko łzy płynęły po jej policzkach, ledwo łapiąc dech. Pierwsze pchnięcie było najgorsze, nie potrafiła powstrzymać krzyku, który wydarł się z jej gardła.

Krzyczała nie tylko dziewczyna, ale i las. Po wszystkim rzucili nią jak kukłą i odeszli.

 

2035

 

– Do roboty, panowie! – krzyczał zarządca. – Czas zaczynać wycinkę!

Mężczyzna trzymał plany, na których przedstawiono nowe osiedle, jedno z najnowocześniejszych rozwiązań technologicznych dwudziestego pierwszego wieku. Planowali wykorzystać system opracowany ponad dekadę temu z inteligentnego domu. Osiedle będzie osadzone na łonie natury, szczegół, że tak naprawdę z tego łona zostaną wyrwane trzewia. Oj, tak, mieli pozbyć się praktycznie całego lasu, a resztę przerobić na parkowe alejki. Oczekiwania były ogromne, ale ostatnio właśnie za to płacono krocie. Choć potencjalni klienci nie wiedzieli, że takich osiedli ma powstać zdecydowanie więcej i ich leśna otoczka z czasem zniknie. Kasa musi się zgadzać. Na samą myśl budowlaniec oblizał usta i uśmiechnął się.

Ludzie z piłami, koparki zmierzały w stronę lasu.

 

***

 

– Koniec! To koniec! Walczmy! – zawyła brzoza.

– Na pohybel, skurwysynom – skandował świerk.

Drzewa złowrogo zatrzęsły się, ale ludzie niczego nie zauważyli. Jeśli nie teraz to już nigdy.

Pierwsze korzenie wydarły się z życiodajnej ziemi, ból dla drzew był ogromny, ale musiały się bronić, jeśli tego nie zrobią, to nikt ich nie ochroni.

Teraz wystarczyło przeć do przodu.

– Wygramy!

– Wygramy!

– Wygramy…

 

Koniec

Komentarze

Cześć!

 

Najbardziej podobała mi się perspektywa lasu, który się porozumiewa i próbuje protestować albo ostrzec przed czymś. Troszkę żałowałam, że ten motyw nie był tu jeszcze mocniej zarysowany.

Przy scenie z chłopcami poczułam napięcie, bo było wiadomo, co planują i jak straszne skutki to wywoła, ale do końca się łudziłam, że może jednak nie rozpalą ognia.

Mam za to mieszane uczucia jeśli chodzi o scenę gwałtu, bo przy takiej ilości znaków to jakoś nie wybrzmiewa. Niezbyt spójne wydaje mi się też zachowanie gwałcicieli, bo to tak jakby przyszli do lasu na popijawę, ale że się przypadkiem napatoczyła dziewczyna to ją zgwałcili. Myślę, że mocniej by to wybrzmiało, gdy dziewczyna była śledzona i nie dostrzegała ostrzeżeń lasu. 

Zakończenie mnie zaskoczyło, więc za to plus, choć przeklinające drzewa trochę mi nie zagrały. I nie narzekałabym, gdyby scena ataku była nieco dłuższa. Ogólnie cała koncepcja bardzo fajna.

Mam trochę sugestii technicznych.

Drzewa szeptały do siebie ledwo słyszalną pieśń, która unosiła się wraz z koronami ku niebiosom.

To mi troszkę zgrzytnęło, bo korony się nie unoszą.

Cały las mruczał, leśna muzyka trwała, a drzewa przenosiły sobie wieści.

Raczej “przekazywały”

Krzysiek aż się skulił, ale się nie ruszył.

Grzebiesz się, jak baba, nie wiem, po co cię zabrałem.

Gdy Stasiek chwycił zapałki, odpalił jedną i wsunął pod kopczyk usypany z gałęzi i suchych liści.

To brzmi tak, jakby odpalił zapałkę, w momencie gdy ją chwycił. Usunęłabym “gdy”.

Dziki uśmiech rozświetlany przez płomienie pełgał po jego twarzy.

Raczej płomień pełgał a nie uśmiech, a do tego z kontekstu wynika, że tam już się raczej mocno pali.

Młoda dziewczyna biegła przez las, którego drzewa nachylały się nad ścieżką[+,] lekko muskając jej włosy, jakby chciały musnąć stałego gościa.

Część lasu, koło której biegła ścieżka od wielu lat była zniszczona, pojedyncze drzewa przebijały się przez jałową zniszczoną przez pożogę ziemię.

Dziewczyna odwróciła się na pięcie, ale nie zdążyła uciec, gdy ktoś chwycił ją, a przy jej uchu i twarzy poczuła powiew alkoholu zmieszanego z papierosami.

To jest raczej przyczyna, więc zamieniłabym “gdy” na “bo”.

Mężczyzna trzymał plany, na których piętrzyło się nowe osiedle, jedno z najnowocześniejszych rozwiązań technologicznych dwudziestego pierwszego wieku. Planowali wykorzystać rozwiązania opracowane ponad dekadę temu z inteligentnego domu.

Osiedle raczej nie mogło się piętrzyć na planach. Coś jest nie tak w końcówce.

Pierwsze korzenie wydarły się z życiodajnej ziemi, ból dla drzew był ogromny, ale musieli się bronić, jeśli tego nie zrobią, to nikt ich nie ochroni.

musiały

 

W przedmowie brakuje linków i informacji o tym, że opowiadanie uczestniczy w konkursie.

Siemka, podobał mi się pomysł z żywym, czującym lasem, trafiło to w punkt. Całość niestety już mnie nie uwiodła, zbiór kilku scenek, z zakończeniem obnażającym ludzką chciwość; plusik za leśny zryw. I nigdy, ale to przenigdy, nie słyszałem by ktoś powiedział na głos słowo: lala.

 

tyle ode mnie, pozdrawiam.

Zawsze coś da się poprawić

Hej Morgiana.

 

Dzięki za opko.

 

Pierwszy fragment spoko, przewidywalny, prawdopodobny, ale pasuje, myślę, że opowieść trzeba powtarzać – ku przestrodze.

Drugi fragment – mocny, ale trochę niespójny z pierwszym i trzecim. Tam człowiek niszczył las na pierwszym planie, tu te butelki i śmieci nikną pod ciężarem głównego wątku.  

Trzeci – niby też przewidywalny, ale stanowi fajną klamrę z pierwszym.

Pomysł na daty super, drugi poziom dramatu – nic się nie zmieniło i niestety raczej się nie zmieni.

Zgadzam się Allicellą, pomysł na porozumiewające się drzewa jest dobry, niby nienowy, ale brzmi świeżo.

Na pohybel… to już utarty zwrot, a drzewa są wściekłe, więc klną. Jak dla mnie – ok. Zryw drzew w odpowiedzi na zrywkę drzew.

 

Propozycje delikatnej szlifierki:

 

prze si­to­wie – zjadło „z”.

 

się sku­lił, ale się nie ru­szył oprócz powtórzenia („ale”), jeżeli się skulił, to się ruszył. Może nie ruszył się z miejsca.

 

Dmu­chał de­li­kat­nie […] zapałka zgasła – zwykle tak się to kończy. Rozumiem, że po podpaleniu ściółki, to ją próbował rozdmuchać, a nie zapałkę . Zapałka tu już była niepotrzebna.

 

po­dmuch wia­tru krzy­żo­wał mu szykizbyt epicko i chyba zwrot występuje tylko w formie dokonanej: „pokrzyżować komuś szyki”. Może: podmuch wiatru udaremniał wysiłek?

 

wie­dzie­li… Drze­watu proponuję nowy akapit.

 

idzie­my… – pod­ro­stek – wielką literą.

 

Dziki uśmiech roz­świe­tla­ny przez pło­mie­nie peł­gał po jego twa­rzy. – zdanie wtrącone, proponuję oddzielić przecinkami. (Pełgający uśmiech już wyłapany wcześniej przez czujne oko Alli smiley)  

 

Ko­ro­ny cicho szep­ta­ły li­ścia­stą pieśń. Dawno nikt ich nie przy­ci­nał, drze­wa na­cho­dzi­ły na sie­bie, można by po­my­śleć, że się tulą. Śpiew pta­ków niósł się w ko­ro­nach

liściasta pieśń – ekstra (powiało L. Staffem), ale przeredagowałbym cały fragment.

Jeżeli koron nikt nie przycinał, to przecinek (lub myślnik) po pieśń i kropka po przycinał.

Jeżeli chodzi tu o nieprzycinane drzewa, to całe zdanie o nieprzycinaniu powinno być na końcu fragmentu.

No i chyba o jedną koronę za dużo.

 

po­wiew al­ko­ho­lu zmie­sza­ne­go z pa­pie­ro­sa­mi –  chyba zbyt neutralnie jak na okoliczności, może smród. Chyba też nikt alkoholu z papierosami nie mieszał (np w garnku). Proponuję: smród alkoholu i papierosów.

 

Pla­no­wa­li wy­ko­rzy­stać roz­wią­za­nia opra­co­wa­ne ponad de­ka­dę temu z in­te­li­gent­ne­go domu – rozwiązania z inteligentnego domu nie brzmią dobrze. Wiadomo, o co chodzi, ale może: Pla­no­wa­li wy­ko­rzy­stać, opra­co­wa­ne ponad de­ka­dę temu, roz­wią­za­nia stosowane przy budowie in­te­li­gent­nych domów?

 

na łonie na­tu­ry, szcze­gół, że tak na­praw­dę – dynamicznie, ale nie jestem pewien czy poprawnie. Przeszłoby w mowie potocznej. Może: na łonie natury. To, że z tego łona […] to już (nieistotny) szczegół.

 

Dobre, domknięte, dynamiczne i mocne.  

 

Powodzenia, trzymam kciuki.

 

Zdravim

Al

Miś przeczytał. Nie widzi powodu do umieszczenia sceny gwałtu. Przysłoniła problem zaśmiecania lasu.

Cały las mruczał ← Może szumiał? Mruczenie kojarzy się misiowi ze zwierzęciem.

 

Cześć,

 

Dzięki za odwiedziny sugestie, praktycznie wszystko zmieniłam. Zostawiłam mruczące drzewa i korony, resztę poprawiłam. Bardzo dziękuję.

 

Generalnie wiem, że sama końcówka różni się od początku i bardzo uczłowieczam drzewa, ale z drugiej strony ta ich bierna postawa na początku i sposób porozumiewania nie chroniły ich. I chciałam to pokazać, że w raz z latami, aby zawalczyć o siebie musiały się zmienić.

 

Kulosławie, może żyję w innym świecie, ale kilkukrotnie słyszałam to słowo z czyichś ust i strasznie mnie irytowało (żeby nie powiedzieć wkur*****).

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Zwracam honor w takim razie; byłem pewny ze takie okreslenie to relikt z lat 40 i trudno mi uwierzyć ze jakikolwiek facet mógłby go uzyc z pełna premedytacja. A jednak ludzie zaskakują…

Zawsze coś da się poprawić

Cześć, Morgiano!

 

Hmm… brakuje mi czegoś co powiązałoby te scenki bardziej niż sam fakt niszczenia przyrody (do tego ten gwałt jest chyba niepotrzebny, bo przysłania śmiecenie).

Scenka pierwsza najlepsza. W drugiej miałem wspomniany wyżej zrzut, natomiast w trzeciej nie spodobał mi się ten długi akapit. Był nie tylko infodumpowy, ale również jednoznacznie oceniający i to mocno mi nie spasowało.

Finał natomiast mógłby być ciekawy – szturm niczym armia entów. I tu bym chciał więcej :P Także marudny ze mnie czytelnik :P

 

Pozdrawiam i powodzenia w krokusie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Wiązanka kilku scenek, mocnych, zmyślnych, lecz – dla mnie – nie ma opowieści. Ludzie ludziom i innym czynią zło, nie zważając zbytnio na konsekwencje swoich działań, nie zatrzymując się nawet na mgnienie oka; nie mogą, nie potrafią, nie chcą.

Dlaczego na początku są świerkowe i dęby, a pod koniec brzozy i świerki?

Warsztatowo – porządnie!

 

Powodzenia w konkursie!

 

Fot. A.Wajrak. Połowa wszystkich leśnych organizmów jest związana właśnie z martwymi drzewami i ich częściami. Koronkowe grzyby.

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Początek skojarzył mi się z “ja brzoza, ja brzoza, grab, jak mnie słyszysz?”. ;-)

Też mi się wydaje, że gwałt niepotrzebny – nie dotyczy drzew. Gdyby dorwali dziewczynę w zaułku, skończyłoby się tak samo. Za to chętnie poczytałabym więcej o walce drzew. Bo dowiadujemy się tylko, że wyszły z siebie. Może jakiś plastyczny opis kęsim zrobionego ludziom? Albo wykorzystać ten gwałt (wtedy miałby sens) i zrobić ludziom gałęziami to samo? Ale to już byś się nie zmieściła w limicie.

W końcu tylko łzy płynęły po jej policzkach, ledwo łapiąc dech.

W zdaniach tego typu nie wolno zmieniać podmiotu, bo wychodzi, że łzy nie mogły oddychać.

Babska logika rządzi!

Dzięki za odwiedziny i opinie. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Ciekawy pomysł – drzewa mające świadomość, obserwujące otoczenie. Końcówka opowiadania bardzo dobra, idealnie zamyka opowieść. Poniżej garść uwag do rozważenia:

 

Jest w tekście:

Przez chwilę słychać było tylko szum drzew i silniejsze podmuchy wiatru,

który próbował przebić się prze sitowie.

(Trzeba poprawić: Przez, zamiast prze)

 

W tekście napisałaś:

Ogień pożerał kolejne suche liście, aż podwoił siłę i zaczął się rozprzestrzeniać. We wzroku Staśka próżno było szukać czegoś dobrego. Dziki uśmiech na twarzy chłopaka rozświetlały rozchodzące się po ziemi płomienie.

 

Podwoił siłę brzmi sztucznie. Proponuję napisać:

Ogień pożerał kolejne suche liście, aż spowił całe drzewo – a później kolejne – i dalej rozprzestrzeniał się w leśnej gęstwinie. We wzroku Staśka próżno było szukać czegoś dobrego, a jego dziki uśmiech rozświetlały rozchodzące się po ziemi płomienie.

 

W tekście napisałaś:

Część lasu, koło której biegła ścieżka od wielu lat była zniszczona, pojedyncze drzewa przebijały się przez jałową ziemię.

Może lepiej: Część lasu, przez którą biegła ścieżka, była od wielu lat zniszczona, a pojedyncze drzewa z trudem wyrastały na jałowej ziemi.

 

W tekście jest:

Ludzie z piłami, koparki zmierzały w stronę lasu.

Proponuję zmienić na: Ludzie uruchamiali łańcuchowe piły, a koparki zmierzały w stronę lasu.

 

Powodzenia w konkursie i pozdrawiam!

Dzięki za sugestie, Geeogrraafie, rozważę poprawki po zakończeniu konkursu. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Cześć!

 

Jakoś średnio mi podeszło. Pomysł na ożywający las, który rusza, by walczyć jest spoko, jednak wykonanie pozostawia sporo do życzenia. A całość to zlepek kilku scen, które dzieli kilkadziesiąt lat, więc nie ma bohaterów, są tylko postacie. Gdyby ten chłopak z początku okazał się jednym z pijaczków, a na końcu na przykład jednym z budowlańców, to jakoś lepiej by mi się to spinało. Niestety to teraz zlepek scen, mających pokazać w odsłonie numer jeden i trzy tragedię, jaką jest niszczenie lasu, a w przypadku numer dwa, w sumie nawet nie wiem, co on ma do rzeczy w kontekście reszty opowiadania.

Żeby nie być gołosłownym a propos tego warsztatu, poniżej dwie uwagi, choć miałbym ich więcej:

 

W końcu tylko łzy płynęły po jej policzkach, ledwo łapiąc dech.

Czyli wychodzi na to, że łzy, płynąc po policzkach, ledwo łapały dech.

 

Młoda dziewczyna biegła przez las, którego drzewa nachylały się nad ścieżką, lekko muskając jej włosy, jakby chciały dosięgnąć stałego gościa.

Część lasu, koło której biegła ścieżka od wielu lat była zniszczona

Masz tutaj powtórzenie słowa, a co gorsza w dwóch różnych kontekstach ich używasz, przez co mozna sie zgubić.

 

Pozdrawiam serdecznie :)

Q

 

Known some call is air am

Opisałaś trzy scenki dziejące się w lesie i, jak rozumiem, krzywdzące go spaleniem w pierwszej i wycinką w ostatniej. Jednak nie bardzo wiem, jaki wpływ na kondycję lasu ma  zbiorowy gwałt, opisany w drugiej scence.

 

pró­bo­wał prze­bić się prze si­to­wie. → Literówka.

 

Młoda dziew­czy­na bie­gła przez las… → Zbędne dookreślenie – dziewczyna jest młoda z definicji.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za przeczytanie i opinie.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Bardzo proszę, Morgiano.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć Morgiana89 !!!

 

Naprawdę bardzo dobry tekst. Bardzo mi się spodobał. Może nawet jeden z lepszych.

 

Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

Nie porwało mnie, ale czytało się przyjemnie :)

Przynoszę radość :)

Proste scenki, mówiące o ludzkiej destruktywnej naturze i braku myślenia o przyszłości. Mam jednak spory problem, żeby napisać coś więcej, scenki wydają się bardzo oddzielone, niemające ze sobą łączności, a choć przemyślenia na temat ludzi mam podobne, mam odczucie, że można tu było nadać jakiegoś wymiaru kontrastu ludzkich emocji i posępnego tła.

 

 

Tekst bardzo nastawiony na przekazanie przesłania – mimo że jest słuszne, widać wyraźnie, że cała historia została mu podporządkowana. Ucierpiała na tym ciągłość fabuły – w tekście występują duże skoki czasowe, a poszczególne scenki są ze sobą dość luźno powiązane. Konflikt na linii człowiek–natura został przedstawiony w dużym uproszczeniu, mamy bardzo ostre kontrasty, a brakuje niuansów czy jakichś nieoczywistych spostrzeżeń. Literacko lepiej by to wyglądało, gdyby dodać trochę odcieni szarości, a wtedy czytelnik mógłby do pewnych wniosków dojść samodzielnie. Dobrze byłoby też mocniej podkreślić element fantastyczny, bo jednak poza wstawkami na początku i na końcu tekstu perspektywa lasu jest mało wyeksponowana.

Podobał mi się natomiast sam pomysł na las obdarzony świadomością i pamięcią, który przez lata (wieki?) jest świadkiem wielu tragedii i okrucieństw, aż w końcu w wyniku przesytu złem przechodzi mroczną przemianę.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Bardzo dziękuję za odwiedziny i za zostawione opinie. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Nowa Fantastyka