Mężczyzna, jak zawsze z bólem w nadwyrężonych mięśniach, po przepracowanym dniu wracał rowerem do domu. Nie miał nawet ukończonej podstawówki, mimo to zatrudniono go jako robotnika najniższej rangi na budowie. Posiadając bardzo niską inteligencję nie potrafił wykonywać skomplikowanych czynności, wymagających myślenia. Nosił więc cegły i robił tym podobne rzeczy. Ceniono go bo swoją robotę wykonywał sumiennie.
Czekał na niego pusty dom. Żona z pięcioletnią córką opuściły go, bo je krzywdził.
&&&
Gdy dojechał na miejsce, oparł rower jak zawsze o niewidoczną z ulicy ścianę domu, przestał go już chować do piwnicy uznając to za zbędne. Otworzył kluczem drzwi i wszedł do mieszkania. Potem podgrzał sobie zamrożoną pizzę w mikrofalówce. Gdy była gotowa, usiadł w wygodnym fotelu, z puszką piwa w dłoni i włączył telewizor.
Przez kilkanaście minut rozkoszował się błogim odpoczynkiem. Wtedy nagle na zewnątrz coś bardzo głośno rąbnęło. Przestraszony nie na żarty pospiesznie wstał i w samych pantoflach wyszedł z domu.
„Ale jaja” pomyślał, gdy ujrzał, że coś przeorało jego ogród niszcząc wiele drzew. Zaledwie kilka metrów od budynku, w którym mieszkał ciągnął się teraz szeroki jak czteropasmowa autostrada ślad. Drzewa były powalone, ziemia wyglądała jakby przejechał po niej gigantyczny pług. To co spadło z nieba znajdowało się za domem, poza zasięgiem jego wzroku.
„Na mojej ziemi rozbił się samolot. Mam prawo wszystkich zastrzelić” – pomyślał, bo gdzieś słyszał, że właściciel ma taki przywilej. Następnie pobiegł po strzelbę.
Szybko załadował naboje i gdy już dzierżył gotową broń, skierował się za dom, tam, gdzie ciągnęły się powalone drzewa i zryta ziemia. Zauważył też kawałek dalej strzępy oderwanej srebrzystej blachy.
Tak jak się spodziewał, ujrzał samolot. Wrak był srebrzystego koloru bardzo pognieciony. Z jednej strony unosił się czarny, śmierdzący dym.
Nagle z środkowej części, na górze powietrznego pojazdu, wyjrzał dziwnie wyglądający osobnik. Miał zieloną skórę i dużą jajowatą głowę z wielkim okiem pośrodku niej. Oko było w kształcie idealnej pięcioramiennej gwiazdy i zdawało się, że jest w niej oprócz dużej białej źrenicy usytuowanej centralnie jeszcze pięć mniejszych źrenic na każdym ramieniu jedna.
Mężczyzna bez zastanowienia wymierzył strzelbą i nacisną spust. Trafił. Głowa zielonej istoty rozprysła się na kawałeczki.
Dopiero po chwili pojął, że to co zrobił było bardzo, bardzo głupie. Prędko pobiegł by zadzwonić na policję.
&&&
Badawczy statek obcej cywilizacji, zbierający dane o Ziemi doznał awarii. Spadając wystrzelił drona, który monitorował kraksę od początku do samego końca. Była to standardowa procedura. Dron zarejestrował wszystko, razem z morderstwem pilota, następnie przesłał materiał do bazy.
&&&
Jedenaście dni później.
O czwartej trzydzieści dwie rano, w Amazońskiej dżungli doszło do atomowej eksplozji. Największy w historii nuklearny grzyb uniósł się tam gdzie rósł deszczowy las. Eksplozja miała wielokrotnie większą moc, niż te którymi dysponowała aktualnie ludzkość. Dlatego ci co się na tym znali byli przekonani, że jest to zemsta obcych. Wszyscy jednak zastanawiali się dlaczego nie zaatakowano jakiegoś wielkiego miasta. Niedługo po pierwszej eksplozji nastąpiło kilka kolejnych, identycznych zawsze na obszarach lasów równikowych.
W wiadomościach telewizyjnych i internecie można było zobaczyć zdjęcia olbrzymich kraterów, jakie zostały po wybuchach. Eksperci twierdzili, że obcy celowo zaatakowali „płuca Ziemi”.
Ludzkość ogarnął strach. Ludzie bali się, że kolejna bomba może uderzyć w jakieś miasto. Nikt nie chciał wojny, tym bardziej z przeciwnikiem, o którym nie wiadomo było prawie w nic.
Na mężczyźnie, który był wszystkiemu winny dokonano linczu.
Tymczasem nie było więcej ataków. Zamiast tego jakaś choroba zaatakowała drzewa i inne rośliny, które zaczęły masowo usychać. Plaga rozprzestrzeniała się z zawrotną szybkością. Nikt nie potrafił jej powstrzymać.
&&&
Minęły dwa miesiące i dla naukowców stało się jasne, że ludzkość już długo nie przetrwa. Osiemdziesiąt procent roślinności obumarło. W miejscach gdzie wcześniej rosły lasy teraz był tylko szary pył.