- Opowiadanie: fanthomas - Alamazer

Alamazer

Święty Mikołaj

Elf

Choinka

Prezenty

Karp

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Alamazer

 

 

Drzwi prowadzące do mieszkania Farona zniknęły. Macał po ścianie, próbując znaleźć jakiekolwiek racjonalne wytłumaczenie. Nic z tego. Jakby nigdy nie było tam żadnego wejścia. Mieszkanie go wyrzuciło, a miotanie przekleństw naprzemiennie z modłami do wszystkich świętych nie przyniosło oczekiwanego rezultatu. Musiał ochłonąć, zebrać myśli, potem je rozebrać, a na końcu jeszcze raz złożyć wszystko do kupy. Przed oczami stanęły mu straszne obrazki nocy spędzonych pod niebem dla bezdomnych.

Udał się do sąsiada, z którym urządził niejedną orgię, ale natrafił na pustą ścianę. Drzwi zniknęły.

Jego też mieszkanie wyrzuciło! Sprawa robi się podejrzana.

– No nie! – wykrzyknął Faron, mając nadzieję, że ktoś go usłyszy.

I usłyszał. Z ciemnego kąta wyłoniła się postać ubrana w czerwony strój i posiadająca najdłuższą brodę, jaką można zapuścić, nie przydeptując jej sobie co chwilę. Na plecach dźwigała spory worek.

– Jestem Alamazer – przedstawił się. – Może chciałby pan coś kupić? Mam tu prawdziwe specjały.

Alamazer pogrzebał w worku. Nagle coś w nim zapiszczało i ze środka wyskoczył karzeł w stroju elfa.

– Ałaaa! Złapałeś mnie za pisiorka! – zawył, łapiąc się za krocze. Po chwili jednak zmienił minę z zasmuconej na roześmianą, zrobił salto w przód, w tył i do boku i dodał: – Żartowałem! Naiwniak z ciebie!

– Wcale nie! – wykrzyknął Alamazer, po czym znów zwrócił się do Farona. – Ten mały nie jest na sprzedaż, ale mam dużo innych ciekawych rzeczy. Może świeżutki karp? Jeszcze rusza płetwami… Eee… To znaczy ruszał.

– Nie lubię ości.

Nieświęty Mikołaj jednak nie słuchał, tylko grzebał w przepastnym worze. Ze środka doleciał nieprzyjemny rybi odór.

– Przepraszam, to Cthulhu puścił bąka. On tak ma czasami, zwłaszcza jak się nażre wodorostów. No dobrze, a co by pan chciał dostać pod choinkę?

– Drzwi do mojego mieszkania.

– Oj, niedobrze. Chyba nie mam czegoś takiego.

– W zasadzie to chciałbym dostać z powrotem całe mieszkanie.

– Jeszcze gorzej. Ono nawet nie zmieści się pod choinkę. Musi pan wybrać coś znacznie mniejszego.

– A ile kosztują te cuda, które ma pan w worze?

– Niektóre są za darmo.

– Tam jest pełno śmieci, prawda? Zwykły z pana żul!

Alamazer zakrył uszy rękami i zaczął śpiewać kolędy, jakby chciał zagłuszyć napływające mu do głowy nieprzyjemne myśli.

– Niech pan tak nie mówi – wtrącił się elf. – On jest bardzo czuły na tym punkcie.

– W tym momencie za wiele się od siebie nie różnimy – westchnął Faron. – Też jestem bezdomny. A ty jak masz na imię, chłopcze?

– Feluś. Nie jestem chłopcem, tylko dorosłym facetem! Może tylko trochę niższym niż średnia krajowa.

– Mniejsza z tym. Idę do zarządcy tego budynku. Muszę wytłumaczyć całe zamieszanie.

– Pójdziemy z panem – zdecydował Feluś. Złapał za ubranie Alamazera, który przestał się mazgaić i pociągnął go za sobą.

Udali się na samą górę. Niestety na drzwiach wisiała kartka z napisem „OUT OF ORDER”, co znaczyło, że na czas Świąt nie przyjmowali żadnych zamówień, skarg ani zażaleń.

Feluś nie czekając na zaproszenie otworzył drzwi i wszedł do środka. Wnętrze było prawie puste, jakby ktoś powynosił ze środka całą zawartość. Pozostało jedynie biurko i krzesło oraz stojąca w rogu choinka.

– Nikogo nie ma – stwierdził Faron. – Co się stało z zarządcą?

– To chyba oczywiste. Udał się na Święta do rodziny.

– I zostawił budynek samemu sobie? To nieodpowiedzialne. Dlatego dzieją się takie dziwne rzeczy.

– To miejsce czeka na kogoś – stwierdził nagle Alamazer. –  Musimy zająć miejsce zarządcy.

– Co?

– Tu jest tyle wolnej przestrzeni do spania. Wprost ideał jak z pięciogwiazdkowego hotelu.

Faron zauważył kątem oka jak choinka drgnęła i przesunęła się o kilka centymetrów.

– Widziałeś to? – zapytał.

– Co niby?

– Może mi się zdawało.

Drzewko jednak zdecydowanie się poruszało. Kiedy Faron zrobił krok w kierunku wyjścia, zaczęło sunąć w jego kierunku. Spomiędzy igieł wysunęły się wirujące ostrza. 

 Feluś zrobił szybkie salto w przód, złapał choinkę od tyłu, wygiął i przetrącił na pół, jakby to była gałązka oliwna. W tym stanie drzewko nie miało szans się pozbierać.

– Wow, ale z ciebie siłacz – zdziwił się Alamazer. – Chyba uratowałeś nam życie. Znaczy… jeszcze chwila i sam bym to zrobił, ale chciałem zbudować suspens.

– Co to jest? – zapytał zdziwiony Faron.

– Wygląda jak choinka, ale zachowuje się co najmniej jak psychopata. Widocznie zostawili ją do ochrony tego pomieszczenia.

– Ale tu nic nie ma.

– To gabinet zarządcy. Już samo w nim przebywanie dodaje mi animuszu.

– Musimy się pozbyć tego paskudztwa – stwierdził Feluś.

Okazało się, że w podłodze jest klapa, której Faron wcześniej nie zauważył. Elf otworzył ją i wrzucił do środka choinkę.

– Teraz już mamy problem z głowy. Nie sądzę, żeby stamtąd wróciła.

– To bardzo niebezpieczne, taka klapa w podłodze. Można do niej przypadkiem wpaść.

– Niewykluczone, że tak właśnie się stało.

– Czy myślisz, że zarządca też tam skończył?

Nagle z klapy doleciał gruby głos.

– Ty ciulu ćwiekami nabijany! Tak, to wszystko twoja wina.

Faron wytrzeszczył oczy. Budynek do niego mówił.

– Pamiętasz tę dziurę w ścianie?  Tak, tę do której w przypływie alkoholowej werwy wepchałeś swojego kutasa! Zaraziłeś mnie syfilisem. Nie rób takiej głupiej miny. Tutaj ścian mają nie tylko uszy, ale też oczy.  Do tego ciągle tupaliście, pluliście na podłogę i urządzaliście orgie.

– Wcale nie – słabo bronił się Faron.

– Chlaliście alkohol, a ja musiałem wąchać wasze rzygi.

– To też nieprawda.

– Za późno. Teraz poniesiecie karę.

– Co mam zrobić, żebyś mi wybaczył? – zapytał Faron, jakkolwiek niedorzecznie to brzmiało.

– Wynoście się wszyscy, bo was choinką poszczuję!

Nagle cały budynek zaczął się trząść, na ścianach pojawiły się pęknięcia, a z wnętrza zaczęła wypływać krew.

– Chodu! – wykrzyknął Feluś.

Rzucili się do ucieczki. Cały budynek wydawał się rozpadać, tynk odlatywał ze ścian, pojawiało się coraz więcej pęknięć, a w powietrzu czuć było metaliczny zapach krwi.

Wybiegli na zewnątrz. Budynek kołysał się w agonii. Wszystkie szyby wypadły z okien, a gdzieś z wnętrza doleciał ich potworny wrzask, pełen bólu i smutku.

– Chodźmy, wszystko zaraz się zawali – powiedział Alamazer.

– Ale tam zostało moje mieszkanie…

– Naprawdę to robiłeś? Posuwałeś budynek?

– Ja…

– Nieważne. Możliwe, że robiłem w życiu gorsze rzeczy.

Po chwili budynek zamienił się w gruzowisko. Nie było do czego wracać. Faron udał się z Alamazerem i Felusiem do noclegowni, pełnej śmierdzących i brudnych osobników. Sam był sobie winien. Będzie musiał spędzić niejedną noc pod niebem dla bezdomnych. Przynajmniej śnieg na razie nie padał mu na głowę.

Alamazer powyciągał z worka różne fanty i po kolei rozdał je bezdomnym. Na koniec wręczył prezent Faronowi.

Była to prezerwatywa.

 

Koniec

Komentarze

Tutaj ścian mają nie tylko uszy, ale też oczy. – zjadło końcówkę.

 

Jest fanthomas, jest i bizarro. 

Na wstępie czepialstwa. Choinka z ostrzami chroni przed intruzami ale drzwi było od tak otwarte, że elf wszedł zwyczajnie bez żadnego problemu?

Nie do końca załapałem też motyw z prezerwatywą. Rozumiem, że Faron niejako posuwał budynek, i robił w nim wiele innych złych rzeczy, ale dlaczego otrzymał właśnie prezerwatywę? Czy gdyby posuwał ten budynek w prezerwatywie to coś by to zmieniło? 

– Za późno. Teraz poniesiecie karę.

– Co mam zrobić, żebyś mi wybaczył? – zapytał Faron, jakkolwiek niedorzecznie to brzmiało.

Wynoście się wszyscy, bo was choinką poszczuję!

Tutaj w jednej chwili budynek stwierdza, że poniosą karę, ale już sekundę później im odpuszcza i nakazuje im się wynosić. Dlaczego od tak odpuścił od wymierzenia kary?

Motyw żywego budynku, który pragnie zemścić się za czynione w nim okropieństwa oraz Nieświęty Mikołaj to coś, co mnie jednak przekonało mimo wyżej wymienionych, w subiektywnym odczuciu, nieścisłości. Klik i pozdrówka.

Bardzo trafiony prezent. Ten gość, nie skrzywdzi już żadnego budynku!

Alamazer pokazuje, że można sponiewierać i spotwarzyć każdy temat!;)

Lożanka bezprenumeratowa

Miś przeczytał. Powodzenia w konkursie.

Słowa “syf w domu” nabierają nowego znaczenia. ;-)

Misie. A facet rzeczywiście zaniedbał mieszkanko.

Babska logika rządzi!

Cześć, Fanthomasie!

 

Nie powiem, żeby mi podeszło – humor nie dla mnie, a może po prostu nie na dzisiaj. Muszę jednak przyznać, że to się kupy trzyma. Żarciki nie wplecione na siłę, tylko zlewające się z całością. Za to na pewno duży plus.

 

Pozdrawiam i powodzenia w konkursie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cześć!

 

Gdyby budynki potrafiły mówić, to pewnie niezłe historie mogłyby opowiedzieć. Zaczynasz mocno, od razu wrzucasz czytelnika w absurdalny świat i to świetnie działa na wyobraźnię. Znikające drzwi i mieszkania wyrzucające lokatorów na bruk, to naprawę ciekawy pomysł. Zakończenie wydaje mi się nieco pospieszne, miałam takie odczucie, że ta historia dopiero się rozkręca, a tu nagle koniec. Zastanowiło mnie też, dlaczego budynek pozwolił bohaterom tak łatwo wejść do pokoju zarządcy, ale ogólnie tekst mi się podobał. Zgłaszam do biblioteki.

Alicella historia miała być znacznie dłuższa, ale czas naglił, a w przyszłym tygodniu raczej nic bym nie zdążył dopisać. Uznałem, że tyle musi wystarczyć :)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Hej, hej! No, jazda bez trzymanki. Trochę smutno, że z braku czasu nie udało się czegoś dłuższego napisać, ale dobra dawka bizarro na święta jest. Niby masz tu każdy kawałek z innej parafii, ale sprawiłeś, że gra i buczy. Jak pozamiatasz literówki, to zgłaszam, gdzie trzeba. wink

Pozdrawiam

Oooo, świetny koncept :) Budynek zarażony syfilisem, bo koleś pchał, no, teges, od dzisiaj będę inaczej patrzył na filmiki z glory hole :D:D:D

Coraz bardziej przekonuję się do bizarro, zaczynam chyba rozumieć clou tego gatunku. A że w głowie mam często taki właśnie koncepcyjny bałagan, jaki przedstawiłeś, a który się w jakiś magiczny, niedorzeczny i całkowicie wykręcony sposób trzyma kupy. Bardzo mi się podoba Twój tekst, choć czepnąłbym się, że tytułowy Alamazer ma coś mało miejsca w szorcie i ostatecznie okazuje się być w zasadzie nieco zbędny, bo przygody Farona w budynku, gdyby pominąć obecność Alamazera, niewiele by straciły. Ale daję klika, bo świetnie się bawiłem czytając :)

Poniżej dwie uwagi:

 

Kiedy Faron zrobił krok w kierunku wyjścia, zaczęło sunąć w jego kierunku.

Powtórzenie.

Nie rób takiej głupiej miny. Tutaj ścian mają nie tylko uszy, ale też oczy.

Literówka.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Przeczytane.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Fanthomasie, rozwaliłeś struktury mej mózgownicy tym oraz innymi zdaniami:

Musiał ochłonąć, zebrać myśli, potem je rozebrać, a na końcu jeszcze raz złożyć wszystko do kupy.

Ja pierniczę, co się tutaj odjaniepawliło!

 

ze środka wyskoczył karzeł w stroju elfa.

Ciekawe: co by było, gdybyś napisał: wyskoczył elf w stroju karła? Albo Kaczora?

 

postać, posiadająca najdłuższą brodę, jaką można zapuścić, nie przydeptując jej sobie.

Przeczytałem “jaj”. Czy to celowa gra słów? Robisz se jaja, Facet, tak? No po prostu poezja!

 

Ok. Nie będę więcej macał karpia… znaczy: nie będę macał szczegółów anatomicznych Twojego dzieła, ale powiem jedno: jest wspaniałe! I tak, lubię bizarro! Kto mi zabroni, ten ma w… pizzarlo, w duparlo. Pogratulować talentu i poczucia humoru! 

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Nowa Fantastyka