- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Nieznośny ciężar bytu

Nieznośny ciężar bytu

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

kam_mod, Użytkownicy, Finkla, Użytkownicy II

Oceny

Nieznośny ciężar bytu

Gdy w zasięgu ręki nie znalazłam już nic, czym mogłabym w spektakularny sposób rzucić o ścianę, usiadłam na dywanie i zaczęłam szlochać. Po kilku minutach brakło mi łez. Tak jakoś, z kobiecego przyzwyczajenia poszłam do łazienki, aby doprowadzić się do porządku. Wzięłam prysznic, pomalowałam paznokcie, zrobiłam makijaż. Gdy wróciłam do gabinetu, byłam już prawie spokojna. Podniosłam z podłogi pogiętą, zabytkową lampkę oliwną i poszłam z nią do kuchni. Lampkę postawiłam na stole a sama zajęłam się procesem parzenia kawy.

Kiedy zapach czarnego, aromatycznego płynu rozszedł się po całym domu, pociągnęłam z filiżanki łyk gorącego napoju i usiadłam wpatrzona w zabytkowy przedmiot.

 

– Wiesz, że podczas naszego pierwszego spotkania miałam przez chwilę wrażenie, że czegoś ode mnie chcesz? – spytałam, zwracając się do stojącej przede mną lampy – teraz żałuję, że się tej myśli nie uczepiłam, że pozwoliłam, aby twoje gładkie słowa i gładka buzia, omotały mnie i uśpiły tak długo budowaną czujność. Przecież wiedziałam, że faceci zawsze czegoś ode mnie chcą. Na ogół seksu, ale to od razu widziałam w ich ociekającym śliną wzroku, chociażby nie wiem, jak starali się to ukryć. Czasami mieli nadzieję na pieniądze – to ci, którzy rozpoznawali we mnie wdowę po Marku Bonskym. W ich oczach widziałam przeskakujące, jak w dawnej maszynie liczącej, symbole dolara. Byli też tacy, którzy chcieli, abym się nimi zaopiekowała – różnego sortu artyści, wynalazcy i inni wizjonerzy, których miłość własna i wiara w swoją wyjątkowość daleko wyprzedzały rzeczywiste zdolności. W ich oczach widziałam zwykle monumentalne pomniki, katedry i łuki triumfalne.

Ty byłeś inny, nie interesowało cię ani moje ciało, ani pieniądze, ani wpływy. Pamiętam, że tego dnia był pierwszy, prawdziwie wiosenny dzień roku. Świeciło słońce i wiał lekki, ciepły wiatr, postanowiłam więc zrezygnować z samochodu i przespacerować się ulicami miasta. W którymś momencie zupełnie niespodziewanie zaczął padać deszcz. Nic poważnego, taka lekka wiosenna mżawka, spadająca z pogodnego nieba. Przechodziłam właśnie obok kawiarni i postanowiłam przeczekać tam deszcz. Zamówiłam kawę i usiadłam przy oknie, przypatrując się przechodniom i próbując odgadnąć ich pragnienia, bez spoglądania im w oczy. 

Wtedy zobaczyłam twoje odbicie w szybie. Widziałam, jak podszedłeś do stolika, przy którym siedziałam i stanąłeś, przypatrując mi się odrobinę dłużej niż wypadało. Już chciałam rzucić jakimś ciętym komentarzem, ale to ty odezwałeś się pierwszy.

– Przepraszam, czy to pani telefon? – zapytałeś, kładąc na stoliku najnowszy model i–phona w skórzanym etui z inicjałami LV, a ja wiedziałam, że ty wiesz – chyba wypadł pani przy wejściu do kawiarni.

Zupełnie nie przypominałam sobie, abym dała szansę smartfonowi na wyskoczenie z torebki. Nie używałam ani jego, ani niczego z torebki, jednak nie ulegało wątpliwości, że przyniosłeś właśnie mój telefon. Spojrzałam wtedy po raz pierwszy w twoje przecudnie niebieskie oczy i zobaczyłam w nich coś dziwnego, coś, czego nigdy przedtem nie widziałam u żadnego z mężczyzn. Zobaczyłam wielkie pragnienie, abym cię mocno przytuliła i pogłaskała. I to była jedyna chwila, kiedy miałam wrażenie, że czegoś ode mnie chcesz, nawet jeśli to “coś” było tak niewinne. Potem zajęłam się i–phonem. Odblokowałam go, co już było dostatecznym dowodem, że jest to moja własność, i sprawdziłam kontakty.

– Dziękuję panu. Zupełnie nie wiem, jak to się stało, ale jestem panu niezmiernie wdzięczna. Nie wiem, jak bym przeżyła następne godziny bez niego. – Uśmiechnęłam się i ponownie spojrzałam w twoje oczy, ale tym razem nie zobaczyłam w nich żadnych pragnień związanych z moją osobą. I to mnie zwiodło. “Skoro nic ode mnie nie chce, to mogę przecież przeczekać deszcz w jego towarzystwie”, pomyślałam. Ty draniu, jak ty się musiałeś wtedy cieszyć, przynęta zarzucona, a rybka zaczęła ją skubać. Tak pięknie opowiadałeś o swoich podróżach, dla niepoznaki zadałeś mi kilka neutralnych pytań, ale wszystko, co mówiłeś, miało sprawić, abym zainteresowała się, kim ty do cholery jesteś; miało mnie przygotować na następne spotkanie.

Gdy deszcz przestał padać, to ty podniosłeś się pierwszy, dopiłeś ostatni łyk kawy i powiedziałeś;

– Bardzo miło się z panią rozmawiało. – Nasze spojrzenia znowu się skrzyżowały, błękit nieba w twoich oczach nadal był nieskazitelny. – Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.

 

Och, jaki ty byłeś cierpliwy. Teraz to rozumiem, teraz wiem, jak to było możliwe, ale wtedy, gdy po kilku miesiącach znowu spotkałam cię w tej samej kawiarni, zupełnie uśpiłeś moją czujność. Tak, wtedy ciągle wydawało mi się, że jestem czujna. Siedziałeś przy tym samym stoliku, przy którym spotkaliśmy się po raz pierwszy. Podeszłam do baru, zamówiłam kawę i rozejrzałam się po sali w poszukiwaniu wolnego miejsca. Zamachałeś do mnie i zaprosiłeś gestem do swojego stolika.

– Jak miło panią znowu spotkać – zagaiłeś, gdy podeszłam do stolika – czy zechce pani wypić ze mną kawę?

Wcale nie czekałeś na moją odpowiedź, wiedziałeś, że usiądę i z ciekawością będę słuchać opowieści o twoich podróżach i poszukiwaniach. Przynęta była już zarzucona, teraz musiałeś tylko sprawić, abym zechciała ją połknąć razem z haczykiem.

– Wie pani, że będąc ostatnio kilka razy w Iranie, przeszukiwałem tamtejsze bazary w poszukiwaniu staroci i znalazłem wielce ciekawy okaz lampy oliwnej. Zapewniano mnie, że to jest identyczna lampa jak ta, z której Aladyn uwolnił Dżina. Pamiętam, że ostatnio wspominała pani, że posiada kolekcję lamp oliwnych z wielu krajów śródziemnomorskich.

Zupełnie nie przypominałam sobie, abym opowiadała ci podczas pierwszego spotkania o pasji, którą przejęłam po tragicznie zmarłym mężu, ale byłam ciekawa, do czego zmierzasz, zapytałam więc:

– Nie przypominam sobie, ale proszę powiedzieć, dlaczego pan o tym wspomina?

– Bo zakupiłem tę lampę specjalnie dla pani, i… chciałbym ją pani dać w prezencie. Nie była wcale droga, to pewnie współczesna podróbka, ale wykonana naprawdę z wielką pieczołowitością, na pewno się pani spodoba.

Spojrzałeś na mnie tymi obłędnie niebieskimi oczami, a ja zobaczyłam w nich usta składające się do pocałunku i pomyślałam “A właściwie, to czemu nie?”, od dłuższego już czasu nie miałam faceta i pod każdym względem odpowiadałeś mi jako potencjalny kochanek. A ty? Co wtedy pomyślałeś? Że rybka połknęła przynętę razem z haczykiem?

– Zgoda – odpowiedziałam – ale pod warunkiem, że nie będzie to prezent. Spojrzałam na ciebie badawczo. – Bo niby dlaczego miałby pan dawać prezenty jakiejś nieznajomej kobiecie.

Odpowiedziałeś wtedy w tym swoim szarmanckim stylu, że może właśnie po to, aby ją poznać. Tak, byłeś w tym naprawdę dobry. Pamiętam, że pomyślałam, że mógłbyś mieć każdą kobietę, której zapragniesz, ale nie zadałam sobie jednego podstawowego pytania “dlaczego ja?” – kompletnie straciłam czujność. Tak, wiem, powtarzam to w kółko i pewnie będę powtarzać do śmierci.

Tym razem to ja zakończyłam spotkanie. Wstałam od stolika, wyjęłam z torebki prywatną wizytówkę i zorientowałam się, że nie mam pojęcia jak ci na imię.

 

– Eugeniusz. Mam na imię Eugeniusz. – Spojrzałeś na mnie przepraszającym wzrokiem. – Ale wszyscy mówią do mnie Genie.

– To wpadnij do mnie na kawę, Eugeniuszu – odpowiedziałam, nie tylko wymawiając poprawnie twoje imię, ale również poprawnie je odmieniając – w sobotę o czwartej po południu. Bardzo jestem ciekawa tej lampy.

 

Przyszedłeś punktualnie, ubrany z dyskretną elegancją w sportową marynarkę i golf w odcieniach niebieskiego, idealnie pasujących do koloru twoich oczu. Włosy prosto od fryzjera, paznokcie świeżo po manicure, a roztaczałeś dookoła subtelny zapach hermesa. Pamiętam, że pomyślałam wtedy “czy on musi być taki idealny, aż do ostatniej kropki” i chwilę później potknąłeś się o pozostawione na środku przedpokoju buty i próbując zachować równowagę, zrzuciłeś z półki kilka gadżetów w tym również lusterko. Powinnam była cię wtedy wyrzucić razem z prezentem i całą twoją perfekcją, którą tak łatwo potrafiłeś manipulować. Ale nie, ja już wtedy całkowicie straciłam czujność i zamiast pokazać drzwi, zaprosiłam cię do środka. Wypiliśmy kawę, rozmawiając o mało istotnych sprawach, po czym wręczyłeś mi pakunek, z którego wyjęłam niezwykłej urody lampkę oliwną. Nie była to wcale jakaś tam tania podróbka, tylko autentyczne dzieło sztuki. Nie był to też antyk, ale już na pierwszy rzut oka oceniłam ją na dzieło dziewiętnastowiecznego tureckiego bądź perskiego rzemieślnika.

– Chodź, znajdziemy jej jakieś godne miejsce – powiedziałam, kierując się do gabinetu, którego jedną ścianę zajmowała biblioteka, a drugą imponująca (muszę to przyznać bez fałszywej skromności) kolekcja lamp oliwnych z całego świata i wszelkich epok historycznych, poczynając od liczących prawie cztery tysiące lamp egipskich, poprzez greckie, etruskie i rzymskie aż po chińskie i perskie arcydzieła sprzed tysiąca lat. Były tam też nowsze egzemplarze z całego świata, które umieściłam w kolekcji ze względu na ich wyjątkową formę. Lampa podarowana przez ciebie, wyjątkowo dobrze wpasowała się w tę część kolekcji.

Pamiętam, jak chodziłeś wzdłuż półek z eksponatami, przyglądając im się z nabożną prawie czcią. Stojąc przed jedną z lamp spojrzałeś na mnie pytając bez słów, czy możesz jej dotknąć. Skinęłam głową. Wziąłeś ją delikatnie w dłonie, obejrzałeś ze wszystkich stron i lekko pogłaskałeś. Obejrzałeś też pozostałe, muskając niektóre z nich opuszkami palców.

– Piękne są – powiedziałeś szeptem, jakbyś był w prawdziwym muzeum – nigdy nie widziałem czegoś tak spektakularnego jak ta kolekcja. Czy zdajesz sobie sprawę, ile w niej jest magii?

Pokiwałam głową, a ty spojrzałeś na mnie, tak jakbyś się ze mną nie zgadzał, a przecież zawsze się zgadzałeś.

Wypiliśmy jeszcze drinka, a ty w tym czasie opowiadałeś o świetle. O tym, że to ono i związane z nim nieodłącznie ciepło pozwoliły ludziom zbudować podstawy cywilizacji, dając możliwość tworzenia podczas długich zimowych nocy. Prowadziłeś mnie poprzez niezliczone wierzenia, w których światło jest symbolem i atrybutem bogów. Na pożegnanie, niby to przypadkiem, ale teraz wiem już, że całkowicie świadomie, musnąłeś moją dłoń w taki sposób, że przeszedł mnie dreszcz i już wiedziałam, że to nie było nasze ostatnie spotkanie.

W następnych dniach był teatr, romantyczna kolacja w knajpce na skraju urwiska i szalona wyprawa do lunaparku. A potem zaprosiłam cię na kolację do siebie. Wydawało mi się, że oboje wiemy, czym to się skończy. Teraz dopiero rozumiem, jak bardzo się myliłam. To ty wiedziałeś, a mnie się tylko wydawało.

 

Przyszedłeś jak poprzednio, elegancki, pachnący i roześmiany. Tym razem przyniosłeś wino z Sonoma Valley i przez całą kolację opowiadałeś, jak to się stało, że wina kalifornijskie zdobyły taką renomę i zaczęły konkurować z ideałem win francuskich. Nie zaniedbałeś przy tym wszystkich koniecznych gestów, spojrzeń, lekkich muśnięć dłoni i przypadkowych spotkań butów pod stołem. Gdy skończyliśmy ostatnie danie, nalałeś szampana i podając mi kieliszek, zapytałeś, czy mógłbyś raz jeszcze zobaczyć kolekcję lamp oliwnych.

To był ten ostatni moment, kiedy mogłam wykazać się czujnością, ale jak dobrze wiesz, czujność wtedy już dawno mnie opuściła. Przeszliśmy do gabinetu, a ty pobieżnie przeglądając inne eksponaty, podążyłeś do tej lampy, którą tak dokładnie oglądałeś poprzednim razem. Przyglądałeś się jej długo, po czym nie odwracając się, powiedziałeś.

– Wiesz Karolino, że ta lampa ma bardzo szczególną historię?

– To opowiedz mi ją – powiedziałam, podchodząc do ciebie i kładąc ci rękę na ramieniu.

Odwróciłeś się do mnie, spojrzałeś w oczy, po czym delikatnie wyjąłeś mi z dłoni kieliszek, aby odstawić na półkę.

– Nie teraz – odpowiedziałeś, obejmując mnie w talii. Przyciągnąłeś mnie lekko i musnąłeś usta w delikatnym pocałunku.

– Może później – dodałeś głosem, w którym wyczułam jakiś rodzaj smutku.

Pewnie gdybym spojrzała wtedy w twoje oczy, zobaczyłabym w nich to samo co podczas pierwszego spotkania. Może by mnie to ocaliło, a może nie, nigdy już się tego nie dowiem.

Pocałowałeś mnie mocno i namiętnie, a ja ten pocałunek oddałam i pozwoliłam ci zsunąć najpierw jedno, a potem drugie ramiączko sukni, pod którą nie miałam kompletnie nic. Powolutku rozpięłam ci koszulę i całując to szyję, to usta rozpięłam pasek i spodnie, z których zręcznie się wyplątałeś, przechodząc ze mną na środek gabinetu. Przytuliłeś mnie tak, że poczułam na brzuchu twoją męskość. Sięgnęłam ręką w dół, wsunęłam pod bokserki i delikatnie ujęłam dłonią dwie kulki.

A ty??? Ty po prostu i bezczelnie zniknąłeś. Ale nie tak zupełnie, o nie. To by nie było w twoim stylu. Unosiłeś się w powietrzu swoją górną połową, a dolna w formie zgrabnego ogonka (i nie był to ten ogonek, który chciałabym zobaczyć) tkwiła w twojej ukochanej, pieprzonej lampce. A przecież miała tkwić zupełnie gdzie indziej. I żebyś to wziął i po prostu zniknął, ale nie, ty zacząłeś opowiadać tym swoim ciepłym głosem, który zawsze roztapiał mnie jak loda.

– Wiem, Karolino, że mi tego nie wybaczysz. Znaczy nie tego co zrobiłem, lecz dlaczego to zrobiłem. Chociaż, nie. Zrozumiesz przecież dlaczego, ale nie pogodzisz się z tym, co zrobiłem. O rany, Karolino, to jest tak poplątane, że sam już nie wiem, jak ci to wytłumaczyć. Widzisz, jak wyglądam, prawda? I domyślasz się już, kim jestem, ale ciągle nie jesteś w stanie w to uwierzyć. Obiecałem ci przed chwilą, że opowiem historię tej lampy. Przed tysiącem lat należała ona do Saladyna, wielkiego i potężnego wezyra. Pewnego dnia, na jego polecenie musiałem zrobić coś złego – kazał mi ukraść najcenniejsze klejnoty sułtana i przenieść je do tajnego skarbca na pustyni. Gdy sułtan odkrył kradzież, jego wściekłość nie miała granic. Wynajął najpotężniejszego czarownika, aby odzyskać klejnoty i ukarać złodzieja. Niestety czarownik ów zamiast pojmać Saladyna, wtrącić do lochu i poddać osądowi sułtana, w swoim zapale po prostu go zabił. W ten oto sposób, najcenniejsze skarby sułtana zostały stracone na zawsze, ponieważ ja nie mogłem wyjawić, gdzie te klejnoty zostały ukryte, byłem bowiem związany odwieczną tajemnicą, która nakładana jest na każdego dżina. Rozwścieczony stratą sułtan nakazał czarownikowi, aby ten rzucił na mnie klątwę taką, że będę tułał się po tym świecie dopóty, dopóki właściciel tej lampy nie ujmie w dłoń moich najcenniejszych klejnotów. I wiesz co, moja ukochana? Jesteś pierwszą kobietą, która przejęła tę lampę na własność, a ja jestem tym światem bardzo zmęczony i obawiałem się, że drugiej okazji, aby go opuścić, mogę nie mieć przez następne tysiąc lat.

Stałam jak zaczarowana, nie mogąc się ruszyć i słuchałam cię jak zahipnotyzowana, ale gdy usłyszałam, jak mówisz do mnie “moja ukochana”, to coś we mnie pękło.

– Jesteś jednym wielkim tchórzem, który uciekł przed miłością do jakiejś starej śmierdzącej tysiącletnim zjełczałym olejem lampy – krzyknęłam i chwyciłam pierwszy napotkany duży i ciężki przedmiot (a przypadkiem była to porcelanowa waza z epoki Ming), po czym cisnęłam go w ten twój paskudny, bo tkwiący nie w tej dziurce co trzeba, ogonek.

Koniec

Komentarze

Aby była jasność, na wstępie: nie cierpię drugoosobówek!

Sam więc fakt, Anonimie, że zdołałeś mnie utrzymać przy lekturze, możesz sobie poczytywać jako rodzaj autorskiego sukcesu :) 

Opowiadanie napisane bardzo sprawnie. Domyślam się, że stoi za nim doświadczone pióro. Styl i zdolność prowadzenia akcji grubo powyżej mojego poziomu, więc niezręcznie mi komentować. Ktoś może wyłapać jakieś detale, ja nie zauważyłem. Niemniej – nie wyciągałbym pochopnych wniosków – jeśli lektura mnie wciągnie, tak jak tym razem, staje się mało uważny. Na betującego nadawałbym się mniej niż noga od stołu :D 

Humor przyzwoity, nie grubiański, o co łatwe poruszając się w podobnej tematyce. Końcowy twist szczerze mnie rozbawił. 

Więc jeśli to było wyjście ze strefy komfortu, to co by mogło się dziać wewnątrz tejże? :D 

Nie ma co roztrząsać – udany tekst. 

Dzięki silverheart

nie cierpię drugoosobówek! Sam więc fakt, Anonimie, że zdołałeś mnie utrzymać przy lekturze, możesz sobie poczytywać jako rodzaj autorskiego sukcesu :) 

Anonimo po cichu miało nadzieję na taki komentarz.

Humor przyzwoity, nie grubiański,

I to też jest coś, co Anonimo pragnęło osiągnąć tym tekstem, ale obawiało się, że…, no wiecie.

Styl i zdolność prowadzenia akcji grubo powyżej mojego poziomu, więc niezręcznie mi komentować.

O, nie, nie. – Anonimo czytało dzisiaj “Jajodziejów” i musi powiedzieć, że to bardzo dobry, rozrywkowy tekst i silver nie powinien mieć żadnych kompleksów.

 

Dzięki za tak szybkie przeczytanie i komentarz. Cieszę się, że coś się udało.

Witaj.

Zakochanie się w wyjątkowych oczach (do tego jeszcze – nieskazitelnie niebieskich!) doskonale rozumiem. :)

Zaskakujący, żartobliwy i mocno nasycony fantastyką tekst. :) Podejrzewam, że każdy czytelnik spodziewa się całkiem innego rozwoju wydarzeń. :) Umiejętnie prowadzisz całe opowiadanie, potęgując jego nastrój, aby błyskawicznie dokonać tak nagłego zwrotu. :)

 

Z technicznych:

 

Pamiętam, że ostatnio wypominała pani, że posiada kolekcję lamp oliwnych z wielu krajów śródziemnomorskich. – czy tu celowo jest ten wyraz, czy miało być wspominała?

Fryzura prosto od fryzjera, paznokcie świeżo po manicure (wstawiłabym tu przecinek) a roztaczałeś dookoła subtelny zapach Hermesa.

– Chodź, zajdziemy jej jakieś godne miejsce – znajdziemy

Przeszliśmy do gabinetu (tu także dałabym przecinek) a ty

Pocałowałeś mnie mocno i namiętnie (i tu) a ja ten pocałunek

Niestety czarownik ów i (przecinek zamiast litery i) zamiast pojmać Saladyna,

jak mówisz do mnie “moja ukochana” (i tu przecinek) to coś we mnie pękło.

po czym cisnąłem go w ten twój paskudny – cisnęłam

 

Pozdrawiam. :)

 

Ciekawa narracja. Niczym ta rybka z opowiadania, zaciekawilam sie przyneta i musialam chocby skubnac ;)

 

Kolejny retelling starej basni, tym razem z zartobliwym twistem. Nie spodziewalam sie go zupelnie, tekst rozpoczynasz dramatyczna, soap operowa nuta, by nagle wyskoczyc z tym humorem… Nie wiem, troche sie usmiechnelam, troche wywrocilam oczami. Ale nie jest zle.

 

Technicznie – oryginalna narracja, pare zgubionych przecinkow i literowek. Szkoda, ze tekstu nikt nie przeczesal przed publikacja.

 

Potem zajęłam się i–phonem.

iPhonem

spytałam zwracając się do stojącej przede mną lampy

przecinek

Mam nadzieje

zgubiony ogonek

zapytałam więc.

dwukropek zamiast kropki

Wiesz Karolino

przecinek

– A ty??? Ty po prostu

To chyba nie jest dialog.

czarownik ów i zamiast

zbedne i 

 

Mila lektura, klikam biblio :)

Bruce, bardzo Ci dziękuję, za tak wiele uśmiechów i jeszcze więcej miłych słów.

Kam_mod, fajnie jest złowić taką rybkę, która spełnia życzenie o bibliotece. Anonimo eksperymentuje, aby kiedyś złowić rybkę spełniającą życzenie o…

No i przeprasza, że przyszło na imprezę nieuczesane – obiecuje, że to przedostatni raz. 

I ja dziękuję, serdecznie Anonima pozdrawiam. smiley

Teraz się zacznie, kiedy chiński smok połączy się z dżinem…będzie się działo;)

Zabawna historia i przyprawiona ze smakiem odrobiną pieprzu;)

 

A jako dyżurna zgłaszam, że czuj jest w tekście nadużywane…harcereczko;)

Teraz to rozumiem, teraz wiem, jak to było możliwe, ale wtedy, gdy po kilku miesiącach znowu spotkałam cię w tej samej kawiarni, zupełnie uśpiłeś moją czujność. Tak, wtedy ciągle wydawało mi się, że jestem czujna.

Miły, Anonimie.

Napiszę krótko – znajomość kobitek – niespecjalna, choć do takiej pulpowej opowieści przydałaby się, oj, przydała. Tekst raczej mnie nie rozśmieszył. W zasadzie jedynie jestem fanką tytułu i jego odniesienia do treści opka oraz samego pomysłu. 

Poniżej troszkę rozszerzę komentarz.

 

Kobitka taka se, pokrótce rzecz ujmując. Szlochanie, makijaż, paznokcie, hmm, i skąd u boga ojca ona znalazła tę zabytkową oliwną lampkę. Wiem, potem uzupełniłeś info. Może nie przesadzaj z przymiotnikami w tym momencie – aromatyczna kafka i zajęcie się procesem jej przygotowywania. Eh. :P

Gdy czytam o dziewczynie, myślącej, że ktoś – facet, o obłędnie niebieskich oczach patrzy na nią i składa usta do pocałunku, jest szarmancki (nie żebym miała coś przeciwko szacunkowi) i nieskazitelny, a ponadto że ten facet mógłby każdą mieć, zaczynam zgrzytać zębami, nie śmieszy mnie. Czuję, że wciska mi się jakiś kit. Sorry, lecz cholernie wydumane. ;-)

W zasadzie, powiem/napiszę Ci wprost "takie jaja/niejaja", choć jestem z tych, którzy lubią pulpowe opowieści, o filmach nie wspominając. Ok, nie będę się dalej wyzłośliwiać. 

W każdym razie oliwna lampka niewiele pomogła. Sprawność warsztatu naprawdę duża, lecz ciuchy stanowiące treść opka są niemodne. Tyle.

A fantastyki mogłoby być więcej, poleciałeś "obyczajówką", którą chyba słabo w tym właśnie kontekście czujesz.

Sama jestem bardzo ciekawa, co napiszą inni, więc cieszę się, zarówno, że wstawiłeś, jaki i że eksperymentujesz. ;-)

 

Na wojnę się nie wybieram i przekazuję znak pokoju. :p Dla mnie to opko jest niekoniecznie ciekawe, choć, psia kostka, mogło nim być. ;-)

 

pzd

a

@Ambush

Dzieki za komentarz. Anonimo musi jednak ze smutkiem napisać, że nie wszystek komentarz zrozumiało. sad

Teraz się zacznie, kiedy chiński smok połączy się z dżinem…będzie się działo;) 

Oraz

…harcereczko;)

Gdyby Ambush zechciała wytłumaczyć, Anonimo byłoby wdzięczne.

Poza tum, dzięki za czujność w wyłapywaniu nadmiarowych “czujności”, zastanowię się, czy da się z tym coś zrobić.

 

@Asylum

Anonimo nie spodziewało się ciosów z tej strony więc bolą bardziej.

Wojny nie będzie, ale po kostkach możemy się trochę pokopać. Zacznijmy od tego:

znajomość kobitek – niespecjalna

Anonimo nie chce jeszcze zdradzać swojej płci, poszuka więc w komentarzu argumentów, które Asylum przytacza na poparcie swojej (lekko wątpliwej) tezy:

Szlochanie, makijaż, paznokcie, hmm

Asylum jest kobietą i nie przywiązuje wagi do takich czynności. Co więcej Asylum nie szlocha, nie maluje paznokci i paraduje bez makijażu, z czego wyciąga wniosek, że tak zachowuje się większość kobiet.

Otóż, mam dla ciebie przykrą wiadomość: Podobnie jak większość współczesnego społeczeństwa (w tym i ja) żyjesz w bańce informacyjnej. Badania statystyczne pokazują, że 52% Polek codziennie wykonuje makijaż, a jedynie 16% w ogóle się nie maluje. ->link 

I tak dalej i tak dalej, można by mnożyć statystyki dotyczące wspólczesnych Polek.

jest szarmancki (nie żebym miała coś przeciwko szacunkowi) i nieskazitelny, a ponadto że ten facet mógłby każdą mieć, zaczynam zgrzytać zębami, nie śmieszy mnie. Czuję, że wciska mi się jakiś kit. Sorry, lecz cholernie wydumane. ;-)

Ponownie, Asylum, żyjesz w "postępowej" bańce. Niestety w rzeczywistości to co jest, bardzo rozjeżdża się z tym co być powinno. :(

Sprawność warsztatu naprawdę duża, lecz ciuchy stanowiące treść opka są niemodne. Tyle.

I znowu, wypowiadasz się ze środka swojej bańki w której disco polo jest obciachem, jest niemodne – ale jak podliczysz, ile ludzi nosi modne ciuchy, a ile disco polo, to możesz się zdziwić.

poleciałeś "obyczajówką", którą chyba słabo w tym właśnie kontekście czujesz.

Ale w jakim kontekście? Tego co modne i niemodne? Tego co popularne i elitarne?

Pomyśl, jak to się dzieje, że wyniki sondaży politycznych są jakie są i daj prawo do życia i podglądów (nawet bzdurnych) wszystkim – tym wykształconym i tym, którzy nie rozumieją wpływu inflacji na wartość nabywczą pieniądza.

Ja również nie wybieram się na wojnę i przekazuję znak pokoju. :p

I w ogóle, lubię z Tobą dyskutować. angel

 

PS.

No, byłoby zapomniało. Wielkie dzięki, za poniższy komentarz:

W zasadzie jedynie jestem fanką tytułu i jego odniesienia do treści opka oraz samego pomysłu. 

Zasadniczo piszesz, że jesteś fanką tego opowiadania, tylko jego niemodne ciuchy Ci się nie podobają. Dzięki wielkie – mimo że w takich łachmanach, to jednak piękne. laugh

Miłe, Anonimo.

O, jo, jo jo jo joj. ;-)

Asylum skróciła do minimum czas porannych, świętych ablucji przy toaletce. Szybkimi ruchami pokryła twarz podkładem, pufnęła pachnącym pudrem i najwięcej uwagi poświęciła precyzyjnym muśnięciom kości policzkowych, aby uzyskać pożądany kształt twarzy. Krytycznie przyjrzała się oczom, lecz permanentny makijaż trzymał się jeszcze całkiem nieźle. Z kolekcji błyszczyków wybrała jagodowy, nałożyła kapkę na wargi i nie odmówiła sobie przyjemności pocmoktania dla chwili niebiańskiej przyjemności smaku rozgniatanych owoców. 

Wstała, przeciągnęła się, nasłuchując, czy coś nie pęka w bluzce i wąskiej, stylowej spódnicy. Lekko przymknęła jedno skrzydło toaletki, potem drugie. Wizerunek był idealny, brakowało tylko zapachu. Dłuższą chwilę grzebała w chińskiej wiszącej szafce. Odrzuciła od razu perfumy z nutką cytrusową, przebierając wśród tych cięższych. Mugler za słodki, w Chanel się udusi, Black Opium i Obssesion zbyt oczywiste, Decadence i Velvet Orchid może by się i nadały, lecz za bardzo eleganckie. Nagle zauważyła stojące w rogu, lekko przykurzone, złoto-czarne opakowanie Jicki, Guerlaina. Jak mogła o nim zapomnieć? Popsikała się w strategicznych miejscach i wtedy przynaglił ją do pośpiechu dzwonek ze smarfona. Przy dźwiękach "Ojca Chrzestnego" z upodobaniem zerknęła ostatni raz na swoje odbicie w kryształowym lustrze.

– Zatem "go to the mattresses… but it's not personal, 'amigo'. It's strictly business… But leave the gun. Take the cannoli". ;-)

Starannie zamknęła różowe drzwi wejściowe, założyła sztabę blokującą jej uroczy apartamencik, w kłódce zmieniła szyfr. Jak wicher zbiegła po schodach, by przypadkiem nie oddać spotkania walkowerem.

 

*

Niezależnie od pozycji, którą Anonimo sobie wybierze na kontinuum, argument pozostaje jedynie argumentem, "tożsamościowym czuciem", więc z prawdą czy prawidłowością może niewiele mieć wspólnego. ;-) Czy prawdą jest przekonanie Anonimo?

W tym przypadku Asylum poleca czytanie ze zrozumieniem wyników badań statystycznych, zwłaszcza tych fantastycznych, nie wyciąganie pochopnych wniosków oraz przy takich okazjach wzięcie pod uwagę notki opisującej rodzaj badania i wielkość próby. O takich drobiazgach, jak: miejsce i czas przeprowadzenia badania, charakter zadawanych pytań, kontekst samego portalu, nawet nie wspomni. Szczęściem, w przytaczanym przez Anonimo doniesieniu podano kilka info na ten temat. Czy Anonimo doczytał artykuł do końca?

Bańki, bańki, bańki i inne soap opery. Asylum dostrzega wspólne upodobanie jej i Anonimo do baniek mydlanych oraz wszelakich pianek z ptasiego mleczka i piwa (z piwem ostrożnie, bo lepsze bez pianki :p). A zapas świec aromatycznych został kupiony? Przydałyby się też płatki róż, może damasceńskich?

Boskie disco polo. "Sięgnij tam, gdzie wzrok nie się sięga" i rozwiąż kokardę z paczki "powinno być", Anonimo. "Hej! ramię do ramienia! spólnemi łańcuchy opaszmy ziemskie kolisko". devil

Elitarność i moda. Nie za dużo, Anonimo, przypadkiem się raczy jak miodkiem, kafką z sojową latte do poczytywania tego i owego z iluzorycznego światka społecznościowych portali i współczesnych arbitrów elegancji, influencerów i celebrytów różnej maści? W dużych dawkach zdecydowanie szkodzi.

A bańki, Asylum uwielbia przekłuwać. Pyk i już jej nie ma. 

Czyżby Anonimo był ździebko zadufany, choć może, może… ma rację? Niech wykona mini eksperyment: rozejrzy się wokół siebie, podpyta różne kobietki, a zagadnie i mężczyzn o ich doświadczenia. laugh

Tymczasem jedno canneloni, żeby nie wyjść z wprawy i kręgu przyzwyczajeń, częstuję tymi z serem ricotta i szpinakiem. Naturalnie, co nie. ;-)

 

*

Pora przypudrować sobie nosek. xd

 

PS. O mały włos Asylum zapomniałby o doprecyzowaniu. Lubi przenośnię z “nieznośną lekkością bytu” i pomysł z lampką oliwną, a czy ciuchy zbyt modne? Łachmany pieczołowicie stylizowane jak  te dżinsy z dziurami, aby ładnie wyglądały w kadrze i pod założoną tezę?

Pa, pa. ;-)

Asylum, szkoda, że komentarzy nie można zgłaszać do piórka, bo ten niewątpliwie zasługuje.

Nie będąc w stanie wznieść się na takie wyżyny erystyki, pozostaje mi tylko jedno: crying

(można też posłuchać)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Anonimo, raczył sobie zażartować. ;-) Asylum nie zna się erystycznych sprawkach, za to przypomniała sobie podobne ruchome obrazki z muzyką, dalibóg, nie oprze się temu, by ich nie wstawić.

W pirwszym utożsamia się z kobietą w pomarańczowym dresie z lampasami – ciągle kocha ten film i reżysera, drugi zna tylko z teasera, więc drży z niepewności i trzęsie się jak osikowe drzewo (nie mylić z kołkiem), czy fragment został właściwie dobrany.wink

A w ogóle i szczególe, srd 

 

Kill Bill

 

KJ_zwiastun

Anonimo

 

Wyobraziłam sobie, że dżin połączy się ze smokiem, bo właśnie ze smokiem wyobraziłam sobie wazę z dynastii Ming:)

A harcereczka, bo za dużo było czuj. Czuj, czuj czuwaj;)

Anonimo to stare ramolo już jest i kropek nie łączy. crying

Dzięki Ambush za eksplanejszyn. 

Fajny pomysł na zamieszanie z dżinem, misie.

Taka kolekcja antycznych lampek (i chińskich waz) w prywatnym mieszkaniu? Niby możliwe, ale mało prawdopodobne. Chociaż nie rozpoznaję nazwiska męża bohaterki, może to jakiś trop.

Statystyki dotyczące makijażu. Artykuł nie wzbudził mojego zaufania. Przede wszystkim – ciągle pada fraza “X % Polek”. A na końcu dopisano, że badanie na próbie w wieku 15-50. Przecież i noworodek może być Polką. W samym tekście jest informacja, że przed 14 rokiem życia dziewczynki raczej się nie malują. Nie znam się, ale tak pi razy drzwi to pewnie będzie około 20% Polek za młodych na makijaże. Nie wiemy, co z drugiej strony krzywej, ale wydaje mi się, że matrony 80+ też nie nakładają sobie namiętnie barw wojennych. Reumatyzm, parkinson i niska emerytura nie sprzyjają takim rozrywkom. I jak to się ma do podanego w tekście “16% Polek w ogóle się nie maluje”? Nierzetelność i tyle.

I jak definiujemy to niemalowanie się w ogóle? Jeśli dobrze pamiętam, w 2021 robiłam sobie makijaż dokładnie raz. Czy jestem w grupie “w ogóle”, czy jakiejś innej, o której istnieniu nic nie wiemy?

Dzięki, Finklo za przeczytanie i komentarz.

Nazwisko, do pewnego stopnia jest tropem – to znaczy sam fakt, że jest znane a nie jego brzmienie, ma sugerować jakiegoś Jobsa, czy Gatesa.

Co się tyczy makijażu, to Anonimo dało się zapędzić Asylum w ślepy zaułek i się poddało.

Wszystkiego najlepszego dla wszystkich czytelników na Twoje ręce Finklo. :)

Znane nazwisko to jest jakiś trop, ale można go różnie interpretować. Znane nazwiska to, oprócz miliarderów z samego szczytu, politycy, nobliści, aktorzy, piosenkarze, sportowcy, pisarze, skandaliści czy instytucje typu Religa lub Owsiak. Mogą być bogaci, ale nie muszą.

Za życzenia bardzo dziękuję, zaraz podzielę się nimi z czytelnikami. Myślę, że wszyscy odwzajemniają. :-)

Ileż to już różnych historii o dżinach dane mi było przeczytać i byłam przekonana, że w tej materii nic nowego się nie wymyśli, a tu proszę – trafiła się zacna i zabawna opowiastka z lekkim wątkiem erotycznym i nieco zaskakującym zakończeniem. Bardzo miła lektura. ;)

 

omo­ta­ły mnie i uśpi­ły moją tak długo bu­do­wa­ną czuj­ność. → Czy oba zaimki są konieczne?

 

Pa­mię­tam, że tego dnia był pierw­szy, praw­dzi­wie wio­sen­ny dzień tego roku. → Czy to celowe powtórzenie?

 

roz­ta­cza­łeś do­oko­ła sub­tel­ny za­pach Her­me­sa. → …roz­ta­cza­łeś do­oko­ła sub­tel­ny za­pach her­me­sa.

 

po­zwo­li­ły lu­dziom stwo­rzyć cy­wi­li­za­cję, dając moż­li­wość two­rze­nia pod­czas… → Nie brzmi to najlepiej.

Jak zwykle niezawodna, docierasz do najdalszych zakątków opowiadaniowego uniwersum.

Dzięki Reg za łapankę, a przede wszystkim za miłe słowa – jakaż to przyjemna odmiana po bęckach od Asylum. laugh

Bardzo proszę, Anonimie. I mnie jest niezwykle miło, że sprawiłam Ci przyjemność. ;)

Zabawne. Dobre na odtrutkę po horrorach.

Bardzo mi się podobało! Ciekawy byłem co ten tajemniczy mężczyzna knuje. Moment przemiany w dżina był zaskakujący. Końcówka okraszona humorem dobrze zamknęła zabarwioną romansem atmosferę wcześniejszej części opowiadania.

 

Kilka drobiazgów:

– Zgoda – odpowiedziałam – ale pod warunkiem, że nie będzie to prezent. Spojrzałam na ciebie badawczo. – Bo niby dlaczego miałby pan dawać prezenty jakiejś nieznajomej kobiecie.

Czy w tym zdaniu nie brakuje myślnika po słowie “prezent”?

Fryzura prosto od fryzjera,

Przed dotknięciem jednej z lamp spojrzałeś na mnie pytając bez słów, czy możesz jej dotknąć.

Wziąłeś ją delikatnie w dłonie, obejrzałeś ze wszystkich stron i delikatnie pogłaskałeś

Powtórzenia.

 

Dzięki Kronos za komentarz. Trochę późno, ale ostatnio jakoś rzadziej tu bywam. Cieszę się, że się podobało.

Nowa Fantastyka