- Opowiadanie: Jim - Nie wszystko zło co się święci

Nie wszystko zło co się święci

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy

Oceny

Nie wszystko zło co się święci

Dra­mat sa­ty­ro­wy w jed­nym akcie

 

Tam

O dys­pu­tach bogów pół­głu­chych

ale nie­ cał­kiem głu­pich

i co z tego wy­ni­kło

i z po­wro­tem

18+

 

Miej­sce:

Za­gra­co­ny pokój prze­chod­ni (drzwi po pra­wej i po lewej) z czer­wo­ny­mi ścia­na­mi, łóżko, sto­lik, dwa krze­sła, po­roz­rzu­ca­ne w nie­ła­dzie książ­ki, w pra­wym kącie po­ko­ju ko­ło­wro­tek. Na środ­ku okno za oknem wy­wie­szo­na flaga biało-czer­wo­na

 

Po­sta­cie:

 

Torebóg śmier­ci Pig­me­jów Bam­bu­ti, znad rzeki Ituri, znany jako Wrota Abys­sy. Ciem­no­skó­ry, nie­na­tu­ral­nie szczu­pły, łysy, z twa­rzą po­ma­lo­wa­ną na biało, nos ma kro­gul­czy, oczy prze­krwio­ne, dolną wargę dużo więk­szą od gór­nej

 

Mo­koszwschod­nio­sło­wań­ska bo­gi­ni płod­no­ści i uro­dza­ju, wil­go­ci i doj­rza­łej mi­ło­ści, piesz­czot i sa­mo­mi­ło­ści, opie­kun­ka ko­biet i dzie­ci. Ró­ża­no­skó­ra, ma dużą głowę, z wy­raź­nym nosem, du­ży­mi ocza­mi i wy­dat­ny­mi usta­mi, pełne ko­bie­ce kształ­ty, dłu­gie ręce i opa­da­ją­ce na pier­si, lekko fa­lu­ją­ce włosy

 

Momos (Qu­erel­la) – w mi­to­lo­gii grec­kiej i rzym­skiej bó­stwo drwin i iro­nii oraz uoso­bie­nie sar­ka­zmu, żar­tów i kpin, a także nie­za­słu­żo­nej kry­ty­ki, syn Nyks. Sta­rzec z maską w jed­nej ręce i laską bła­zna w dru­giej.

 

Chór wiłw po­sta­ci pięk­nych skrzy­dla­tych na­gich dziew­cząt o lek­kich i nie­mal prze­zro­czy­stych cia­łach – stoi w lewym, słabo oświe­tlo­nym kącie po­ko­ju

 

 

Scena I

 

Mo­kosz sama, sie­dzi na łóżku z lap­to­pem na ko­la­nach, obok te­le­fon ko­mór­ko­wy.

Ko­mór­ka dzwo­ni, Mo­kosz od­bie­ra

 

Tak. Tak. Po­wi­nien już być,

dalej go nie ma… Wiem. Nie. Nie wiem…

Nie wiem co się mogło zda­rzyć…

tak, po­cze­kam.

 

Chór wił

Mo­kosz ko­ło­wro­tek od­sta­wi­ła

ciem­na chmu­ra czoło jej spo­wi­ła.

Cicho wszę­dzie, głu­cho wszę­dzie

dziś każdy cien­ko przę­dzie.

 

Mo­kosz do sie­bie, pa­trząc na lap­top

Naj­lep­sza gra jaką mo­gła­byś sobie wy­ma­rzyć.

Dziew­czę­ta mogą grać za darmo.

Może się sku­szę… w końcu je­stem dziew­czę­ciem?

 

sły­chać pu­ka­nie do drzwi

 

Po­cze­kam z tym roz­po­czę­ciem.

 

w stro­nę drzwi

Otwar­te!

 

Scena II

Mo­kosz sie­dzi dalej z lap­to­pem

Tore wcho­dzi, roz­glą­da się

 

Tore

Chcia­łaś, to masz, je­stem, przy­wę­dro­wa­łem.

 

Mo­kosz

Je­steś, ow­szem, ale spóź­nio­ny!

 

Tore

Za­trzy­ma­ły mnie wasze, jak to wy zwie­cie?

 

Mo­kosz

Dzi­wo­żo­ny?

 

Tore

Pe-Ka-Pe?

 

Mo­kosz

Pe-Ka-Pe? Co to za bó­stwo nowe?

 

Tore

Nie bó­stwo, a pe­ro­ny!

 

Mo­kosz

Co ty ple­ciesz?

 

Tore

Ja nic, to twoja rola prze­cież…

Aaa… o to py­tasz – przy­je­cha­łem po­cią­giem.

 

Mo­kosz

Wy­cią­giem?

 

Tore po­wta­rza nie­przy­tom­nie

Wy­cią­giem? Co, jakim wy­cią­giem? W lecie?

 

Mo­kosz

Jesz­cze wio­sna.

 

Tore

Widzę, żeś w kwie­cie.

 

Mo­kosz

To wia­nek.

 

Tore

Dawno zgu­bio­ny.

 

Mo­kosz

Uwa­żaj, bo za­po­mnę żeś w gości!

 

Tore

Zmę­czy­li mnie ci lu­dzie,

daw­niej tacy pro­ści.

Wszy­scy w ka­gań­cach, każdy war­czy.

Huczy cały prze­dział

o źró­dła mo­ral­no­ści

niech im star­czy,

że to słusz­ne, com po­wie­dział!

Mów więc, po coś mnie wzy­wa­ła?

 

Mo­kosz

Bę­dzie dla cie­bie ro­bót­ka mała.

 

Tore

Czemu o usłu­gę nie po­pro­sisz lo­kal­ne bogi?

Weles prze­cież ci drogi.

 

Mo­kosz

Z miejscowych nikt się nie po­dej­mu­je.

Dla­te­go im­por­to­wa­ne­go boga po­trze­bu­ję!

 

Tore

Wi­dzia­łem, że jest już tu jeden bóg im­por­to­wa­ny.

 

Mo­kosz

Ale na krzy­żu. I za bar­dzo drew­nia­ny.

 

Tore

To bę­dzie kosz­to­wa­ło.

 

Mo­kosz

Jesz­cze nie wiesz co od cie­bie chcieć mogę!

 

Tore

Ale wiem, że nie mało!

I za­pła­ta musi być godna. Za fa­ty­gę i za drogę!

 

Mo­kosz wzdy­cha

No do­brze, wal śmia­ło

 

Tore

Wi­dzia­łaś pa­ra­dę fa­ra­onów,

te ty­sią­ce ko­biet, ry­dwa­ny,

mi­lio­ny świa­teł, la­se­rów, neo­nów

konie, złoto, zmy­sło­we tany?

 

Mo­kosz z roz­draż­nie­niem

Wi­dzia­łam, co z tego?

 

Tore

Chcę tak być tu wi­ta­ny!

 

Mo­kosz z jesz­cze więk­szym roz­draż­nie­niem

Ale jak, jak lu­dzie nie wie­dzą?

 

Tore

Do mu­zeum war­szaw­skie­go

przy­by­wa tu ma po­do­bi­zna.

Niech przez me­ga­fo­ny moje imię po­wie­dzą.

Niech prze­je­dzie mia­stem z asy­stą.

Niech każdy przy­zna

że Tore bo­giem, bo­giem ar­ty­stą!

 

Mo­kosz od­kła­da na chwi­lę lap­top

A co ty masz wspól­ne­go z sztu­ką?

Nie ścią­gnę­łam cię tu, byś mi ma­lo­wał…

tylko byś kogoś za­mor­do­wał!

 

Tore

Jam jest ar­ty­sta śmier­ci, duch za­świa­tów, Wrota Abys­sy!

 

Mo­kosz na stro­nie

Bóg cał­kiem łysy.

 

Tore

Co rze­czesz?

 

Mo­kosz

Że to się udać nie może prze­cież!

 

Tore

Czemu?

 

Mo­kosz bie­rze lap­top z po­wro­tem, spraw­dza coś na nim

War­sza­wa tonie w bło­cie!

 

Tore wy­glą­da przez okno

Prze­cież widzę, że po­go­da ładna,

bia­ło-czer­wo­na, wręcz pa­rad­na!

 

Mo­kosz

Błota uży­łam w sen­sie me­ta­fo­rycz­nym.

 

Tore

Zna­czy?

 

Mo­kosz

Kraj w sta­nie jest tra­gi­ko­micz­nym,

za­ra­za go szka­rad­na toczy.

 

Tore

Nie wiem o czym mó­wisz, ale jeśli w chwa­le nie prze­ja­dę,

mo­żesz za­po­mnieć, że uczy­nię coś swym ta­len­tem ma­gicz­nym!

 

Mo­kosz

Niech ci bę­dzie, bę­dziesz miał swoją pa­ra­dę!

 

Tore na stro­nie

Draż­ni mnie ta Pra­mad­ka.

 

Mo­kosz

Co tam szep­czesz duchu śmier­ci?

 

Chór wił

Co tam szep­czesz Mo­kosz chce wie­dzieć,

racz więc jej od­po­wie­dzieć!

 

Tore

Że kraj ten to dla mnie za­gad­ka

każdy coś knuje, każdy coś pod kimś kopie, wier­ci.

 

Mo­kosz

Dla mnie to już nudne, od stu­le­ci cią­gle te same wy­bry­ki.

Jed­nak dość szyb­ko się zgo­dzi­łeś na przy­by­cie?

 

Tore

Cóż tak… takie już życie.

Wy­nio­słem się z Afry­ki,

bo mnie tam cią­gle ob­ra­ża

Gu, ka­rzeł, bóg że­la­za…

 

Mo­kosz

U nas też taki u wła­dzy…

 

Tore

A co kuje?

 

Mo­kosz

Tak, knuje.

 

Tore

Ale co?

 

Mo­kosz

Gów­no­bu­rze głów­nie.

 

Tore

To jego mam z ziem­skie­go pa­do­łu za­wi­nąć?

O niego szło?

 

Mo­kosz

Nie, co za­siał już wzro­sło,

za­pu­ści­ło ko­rze­nie, w serca wrosło

ogrom­nie­je na kształt mo­lo­cha…

 

Tore

W serca? To może choć mu za­brać, co kocha?

niech cier­pi jakaś jedna, naj­droż­sza mu isto­ta.

 

Mo­kosz

Chciał­byś mu zabić kota?

 

Tore

Łatwa ro­bo­ta.

 

Mo­kosz

Bądź­my po­waż­ni.

Można?

 

Tore

Mosz­na.

 

Mo­kosz

Wo­la­ła­bym penis.

 

Tore

Pen is for wri­ting.

Wy­nio­słem z mi­syj­nej szkół­ki.

 

Mo­kosz

Nauki?

 

Tore

Pióro, dłu­go­pis i kred­ki

a Yeban…

 

Mo­kosz

nie bądź wul­gar­ny!

 

Tore

To mi­tycz­ne, przed­ludz­kie isto­ty, o skó­rze jak heban!

 

Mo­kosz

Wiel­cy Przed­wiecz­ni?

 

Tore

Stwo­rze­ni przez Ammę.

 

Mo­kosz

Annę? Ka­re­ni­nę?

 

Tore

Nie. Amma to też dziw­ka, ale męska.

 

Mo­kosz

Ale jak, że za pie­nią­dze?

Dolar Zim­ba­bwe?

 

Tore

Nie, nie sądzę.

Ale dziw­ne miał upodo­ba­nia…

 

Mo­kosz

Ku­li­nar­ne?

 

Tore

Ra­czej do wnu­ków ćwiar­to­wa­nia.

 

Mo­kosz

A to się nie zra­sta?

 

Tore

Bun­tow­ni­czy wnuk zrósł się niby,

lecz nie cały,

bo mu wcze­śniej ryby

człon­ka u…

 

Mo­kosz

Bez wul­ga­ry­zmów!

 

Tore

ugry­zły.

 

Mo­kosz

Dobra! Dość prze­ko­ma­rzań. Do rze­czy!

Nic mnie nie ob­cho­dzi że od wie­ków

mają rzą­dzą­cych, co nie po­win­ni od­sta­wiać leków.

 

Tore

For­tu­na czę­sto ro­zu­mo­wi prze­czy.

 

Sły­chać pu­ka­nie do drzwi

Mo­kosz

Po­cze­kaj. Otwo­rzę…

Od­kła­da lap­top, wsta­je i pod­cho­dzi do drzwi

 

Chór wił

Ufać każ­de­mu – szla­chet­nie

nie ufać ni­ko­mu – bez­piecz­nie

któż za drzwia­mi czeka?

Spo­tka­my boga czy czło­wie­ka?

 

 

Scena III

Ci sami, wcho­dzi Momos

Mo­kosz

Momos!

 

Tore

Co to za po­czwa­ra?

 

Momos w stronę Tore

Mów o sobie. Twarz moja może stara,

ale nie szpe­ci ją żadna przy­wa­ra

a o two­ich war­gach…

nawet się nie wy­po­wiem!

 

w stronę Mokoszy

A twoje wargi, droga Mo­ko­szy,

za­wsze wil­got­ne,

bar­dzo chęt­nie do­tknę

i za­bio­rę na ścież­kę roz­ko­szy!

 

Mo­kosz

Je­steś za wcze­śnie! Jesz­cze nie­usta­lo­ne!

 

Momos

To nie wpro­wa­dzi­łaś jesz­cze na­sze­go afry­kań­skie­go ko­le­gi

w swe po­my­sły sza­lo­ne?

 

Tore

Nie po­czu­wam się do ko­le­żeń­stwa

z po­czwa­rą, głup­kiem i bo­giem bła­zeń­stwa!

 

Momos

To nie po­czu­waj, drę­two­du­chu ciem­ny,

jak usły­szysz czego ona chce i tak zro­zu­miesz,

że cały twój trud da­rem­ny

bo tego zabić nie umiesz!

 

Tore

Chło­pa kor­cem nie mie­rzą,

a boga ko­lo­rem skóry.

We mnie przy­naj­mniej jesz­cze lu­dzie wie­rzą

więc moje u góry!

 

Momos

Nie wni­kam. Chcesz z sie­bie robić idio­tę

 

Tore

Gdy mnie pa­ra­dę urzą­dzą, ty bę­dziesz drep­tał na pie­cho­tę

 

Momos

Śnij dalej, ciem­ny bożku.

 

Tore

Czy on mnie ob­ra­ża?

 

Mo­kosz wzru­sza ra­mio­na­mi

 

Momos

Tak po trosz­ku,

cza­sem mi się zda­rza.

Cóż mam lep­sze­go do ro­bo­ty?

Odkąd przy­pły­ną­łem stat­kiem, wy­sia­dłem w Gdyni,

go­ściem je­stem na­szej pięk­nej go­spo­dy­ni!

Je­dy­nie do­brze czuję się, gdy plotę głu­po­ty.

 

Mo­kosz

No już nie ma­rudź, Mo­mo­sie,

tu zaraz nam się uro­dzi roz­wią­za­nie

zo­ba­czysz, dzię­ki Tore uda się,

wszyst­ko lep­szym od razu się sta­nie!

Cze­muś tak wcze­śnie? Spać nie mo­żesz?

 

Momos

Nie śpię bo wciąż od­świe­żam!

Słu­cham krzy­ku bogów boksu.

 

Mo­kosz

O żeż…

Po­trze­ba ci de­tok­su!

 

Momos

De­tok­su od tego kraju, bo w kraju tym

naj­więk­szym szczę­ściem jest się nie uro­dzić.

 

Tore

Twój kraj teraz ob­ra­ża!

 

Mokosz

Nie­ste­ty. To co wy­ra­ża

od­po­wia­da rze­czy­wi­sto­ści.

 

Tore

I to mó­wisz ty, bo­gi­ni płod­no­ści?

 

Mokosz

Nie ma dla mnie więk­szej ra­do­ści

niż uśmiech na twa­rzy matek.

Gwar we­so­ły, gło­sów piesz­czo­ta

sło­necz­ny blask w oczach dzia­tek

cen­niej­sze mi niż ofia­ry ze sre­bra i złota,

lecz żem ich opie­kun­ką i straż­nicz­ką su­mie­nia

nie ma nic dla mnie gor­sze­go

niż lata cier­pie­nia

bez­na­dziej­ne­go.

 

Tore

Wróć­my do za­da­nia i Momos daruj sobie uwagi.

A Ty, Mo­ko­szy droga,

Po­wiedz­że wresz­cie, na­bierz od­wa­gi:

Czego chcesz od śmier­ci boga?

 

Momos

Uśmie­jesz się, gdy to usły­szysz, Tore

bo to jest na­praw­dę – cał­ko­wi­cie chore!

 

Tore

Dość już żar­tów! Po­wa­gi!

 

Mokosz

Do­brze że tego do­ty­kasz.

 

Tore

Męczy mnie, że szcze­gó­łów uni­kasz!

I cią­gle ja­kieś żarty, nie­do­mó­wie­nia,

a tu po­wa­gi trze­ba i sku­pie­nia!

 

Mokosz

Tak, wła­śnie o po­wa­gę cho­dzi­ło.

 

Tore

To zna­czy?

 

Mokosz

Chcia­ła­bym… żeby ją coś za­bi­ło!

Widzę już przez ko­lej­ne lata i wieki,

po­nu­ra po­wa­ga, cięż­ka ża­ło­ba, smu­tek wiel­ki

trójgłowy robak duszę toczy

i od świę­ta i na co ­dzień

do krwi wypłakują oczy

I ten smu­tek duszy, tę po­wa­gę i po­nu­rac­two

chcia­ła­bym byś zabił w tym na­ro­dzie!

 

Tore

Toż to wa­riac­two!

 

Momos

Mó­wi­łem!

To po­wa­ga nas za­bi­je!

 

Mo­kosz

O co cho­dzi? Czyż pa­ra­dy ci nie obie­ca­łam?

Chcesz wię­cej, za­chłan­ny boże?

 

Tore

I dzie­sięć parad tu nie po­mo­że!

I w Pa­ry­żu

nie zro­bią z owsa ryżu!

Nie wy­le­czysz smut­ku, nie za­bi­jesz po­wa­gi!

 

Mo­kosz

Co stoi na prze­szko­dzie?

 

Tore

Dusza. Sło­wiań­ska dusza w tym na­ro­dzie!

Jeśli ze smut­ku ule­czysz tych po­nu­ra­ków,

za­bi­jesz w nich sedno, za­bi­jesz w nich Po­la­ków!

 

Chór wił

Jeśli ze smut­ku ule­czysz tych po­nu­ra­ków,

za­bi­jesz w nich sedno, za­bi­jesz w nich Po­la­ków!

 

Koniec

Komentarze

Niezłe :) dobrze się czytało

no i rymy, a to już niemało

sięga do słowiańskiej duszy

Mokoszy losem serce poruszy

Po specjalistów sięga z daleka

gdy rozwiązanie tu już czeka

 

Anonimowa osoba,

co za tym utworem stoi,

rada, że utwór się podoba,

i choć się boi,

że się odanonimizuje

za komentarz ślicznie dziękuje!

 

entropia nigdy nie maleje

Witaj.

Mocna i niezwykle ostra krytyka naszego narodu w tej komedii. Faktycznie, akurat teraz u nas pogoda biało-czerwona. :)

Ciekawy pomysł, doskonały język, świetne rymy i polemika bóstw, które – jak widać – dostrzegają małe przywary śmiertelników, nie przyznając się do dużo większych własnych, jak to z mitologicznymi zazwyczaj bywa. :) Cóż, bogowie tak mają, im wszystko wolno. :)

 

Pozdrawiam, Anonimie. :)

Pecunia non olet

 

Dzięki, za komentarz błogi

i za odwiedziny karatece

niech wszystkie bogi

mają Cię w opiece!

:)

 

entropia nigdy nie maleje

laugh

Karateka wielce wdzięczny,

Anonimowi dziękujekiss,

Humoru, talentu, pomysłu

Gratuluje i winszuje! yes

Pecunia non olet

Podziękowania płyną znów anonimowe 

za miłą z Bruce’m rozmowę

:)

 

entropia nigdy nie maleje

heartlaugh

Pecunia non olet

Mam trochę mieszane uczucia. Z jednej strony podoba mi się, że to satyra. W niektórych miejscach uśmiechnęłam się lub pokiwałam ze smutkiem głową. Ale chwilami wydaje mi się przegadane humorem, który nie trafia do mnie, np. tu:

Tore

Stworzeni przez Ammę

 

Mokosz

Annę? Kareninę?

 

Tore

Nie. Amma to też dziwka, ale męska.

 

Mokosz

Ale jak, że za pieniądze?

Dolar Zimbabwe?

 

Tore

Nie, nie sądzę

Ale dziwne miał upodobania…

 

Ale to pewnie rzecz gustu.

 

Powodzenia w konkursie :).

Anonimo za przegadanie przeprasza czytelniczkę drogą,

i za uczucia zmieszane, co jednoznacznie dobrymi być nie mogą,

za humor nietrafiony i chybione satyry strzały,

które tak bardzo się nie udały

 

a w ramach przeprosin gorliwych,

ponieważ “Amma” wieloznaczny, wyjaśnia o bogach prawdziwych:

 

Amma – w mitologii Dogonów stwórca świata. Amma stworzył pierwszą po nim żywą istotę, boga Nommo, która z kolei dała początek wielu kolejnym istotom. Jedna z tych istot, zwanych Yebanami, zbuntowała się przeciw Ammie. Buntownik za karę został poćwiartowany, a jego szczątki rozrzucone po świecie. Poćwiartowany zrósł się co prawda potem, ale już bez członka – zjedzonego przez ryby.

 

 

entropia nigdy nie maleje

Nie dramatyzujmy wink. Dzięki Tobie dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy :).

nie dramatyzujmy, choć to dramat satyrowy

anonimka jest rozanielona cała,

że do Moniqowej głowy

cegiełka wiedzy dołożona została!

 

entropia nigdy nie maleje

Czyli kobieta? wink

 

Czy przesiąknięte gwałtem i zdradą

dramaty, genitaliami się tworzy?

Czy twór wielopłciowy dziwną jest szkaradą,

co tropy gubi, szlaki pląta, odpowiedzi mnoży

i zwodzi raz męskim, raz żeńskim rodzajem?

 

Idźcie za moją więc radą:

któż wie, jakiej płci jest to anonimowe zwierzę,

po cóż pytać się – i stwora i siebie nawzajem

jakim stwór spółkuje zwyczajem,

ja – jej czy jemu – i tak w nic nie wierzę! :)

entropia nigdy nie maleje

Wow! Ale masz talent, Anonimie! 

Pecunia non olet

laughheart

entropia nigdy nie maleje

Niestety, nie przekonało. Rymy nie przypadły mi do gustu, a humor okazał się, delikatnie mówiąc, raczej niewyszukany.

 

ale nie­cał­kiem głu­pich ―> ale nie ­cał­kiem głu­pich

 

za oknem wy­wie­szo­na flaga biało czer­wo­na ―> za oknem wy­wie­szo­na flaga biało-czer­wo­na

 

To jego mam z ziem­skie­go po­do­ła za­wi­nąć? ―> Co to jest ziemski podoł?

A może miało być: To jego mam z ziem­skie­go pa­do­łu za­wi­nąć?

 

O rzesz ―> O żeż

 

i od świę­ta i na co­dzień ―> i od świę­ta i na co­ dzień

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witaj, Reg! Bardzo dziękuję za wizytę i za łapankę. Czym prędzej usuwam babole, które coś mi się rozpleniły w tekście :)

 

Pozdrawiam!

entropia nigdy nie maleje

Bardzo proszę, Anonimie. Cieszę się, że mogłam pomóc. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zaintrygował mnie nietypowy dobór postaci mitologicznych, ale po takiej mieszance spodziewałam się, że fabuła będzie w większym stopniu nawiązywać do tożsamości bóstw czy odmiennych kręgów kulturowych. Dlatego trochę mnie jednak rozczarowało, że tekst okazał się satyrą na sytuację w Polsce, czyli to, co jest już nam wszystkim (aż nazbyt) dobrze znane. Od strony formalnej wydał mi się też nieco przegadany. Ale jeśli ktoś lubi takie klimaty, to zapewne doceni nawiązania na czasie.

Ogólnie myślę, że wybrane postacie miały większy potencjał; a jeśli trzymać się obecnego zamysłu, lepiej byłoby moim zdaniem pozostać przy bóstwach słowiańskich (z ewentualnym występem gościnnym postaci z innego panteonu).

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Oryginalne, na pewno przykuwa uwagę ze względu na formę. Przyjęty tutaj rytm, oparty bardziej na akcencie zdaniowym niż na wierszu miarowym, współczesnemu odbiorcy wydaje się szorstki, nieporadny nawet, ale w jakiś sposób nawiązuje do najdawniejszych korzeni poezji i dramatu, więc można by to uważać za zaletę z punktu widzenia konkursu. Męczy jednak niespójny zapis, miejscami poprawna interpunkcja, miejscami same małe litery. Znalazłyby się też błędy językowe, na przykład jako wołacz raz występuje “Mokoszy” (dobrze), a raz “Mokoszo” (źle). Niektóre dygresje, przynajmniej moim zdaniem, trochę zbyt odległe od sedna.

I wreszcie – wniosek z całości wydaje się zbyt wąski jak na taki panteon bóstw z rozmaitych stron świata, a przy tym i nieprzekonujący. Takie próby krótkiej syntezy ducha narodu są prawie zawsze chybione, wystarczy sobie przypomnieć, jak wykpiwał to Mickiewicz:

Śpiewać, na przykład, wiejskich chłopców zalecanki,

Trzody, cienie – Sławianie, my lubim sielanki.

Dramat broni się jednak, w mojej opinii, płynnością rozmowy, humorem językowym, niektórymi znakomitymi frazami, jak choćby:

chłopa korcem nie mierzą

a boga kolorem skóry

Dziękuję za przedstawienie miłej lektury i pozdrawiam!

Bądź błogosławion o zacny Ślimaku 

Twoja obecność zawsze w cenie,

więc dzięki, za obecnością zaszczycenie,

i (o)błędów, pomyłek i braków,

zasygnalizowanie

co pozwoliło na ich poprawianie :)

 

 

entropia nigdy nie maleje

Jeśli chodzi o rytm, to mi – wbrew ślimakowym przewidywaniom – czytało się całkiem przyjemnie:) Dialogi wypadły nawet naturalnie.

Historia w istocie trochę zawodzi – nie błędami, raczej niewykorzystaniem potencjału, bo w istocie podejmujesz wąski temat i niezbyt odnosisz się do wykorzystywanych bóstw. Powiedziałbym nawet, że koniec końców niewiele się w opowiadaniu dzieje:/ Mimo wszystko nadrabiasz trochę końcówką – może oklepaną, ale na swój sposób przewrotną:P – oraz tu i ówdzie zawartymi żartami:)

Слава Україні!

Cześć, postanowiłem się przyznać do tego niezbyt udanego wierszowanego dziełka :)

entropia nigdy nie maleje

 

Czytam, widząc już autora. 

Na widok talentu rośnie ma pokora.

Czekał tekst w kolejce,

teraz Twa odwaga raduje me serce,

 bo tu na portalu wiersze

nie są w lidze pierwszej

umieszczane, ani doceniane.

Koala75

Wdzięcznym za Twe odwiedziny,

i słowa pokrzepiające,

bo te poezji krainy…

…niczym bagna – wciągające

 

entropia nigdy nie maleje

Hmmmm. A mi się lektura dłużyła. Gadają i gadają, dowcipkują, ale nie mówią, o czym mówią. Nic z tego nie wynika, żadnych zwrotów, przełomów. Przyzwyczaiłam się do innych dramatów, gęściejszych.

Babska logika rządzi!

Finkla

Dzięki za odwiedziny, rzeczywiście mało dramatyczny ten dramat mi wyszedł :)

 

entropia nigdy nie maleje

Nowa Fantastyka