- Opowiadanie: Światowider - Nie klasyki, nie gotyki, a sarmackie limeryki (nadto z kroplą fantastyki)

Nie klasyki, nie gotyki, a sarmackie limeryki (nadto z kroplą fantastyki)

Dyżurni:

brak

Biblioteka:

Użytkownicy V, Finkla, drakaina

Oceny

Nie klasyki, nie gotyki, a sarmackie limeryki (nadto z kroplą fantastyki)

Pan podstoli, pragnąc zgłębić poezyi cne arkana,

Nurzał nos w ksiąg czarów toni od wieczora aż do rana.

Raz wywołał z księgi ducha,

Któren prośby gdy wysłuchał,

Wnet się ogniem tak rozjarzył niby odpalony granat.

 

Był to duch nie w ciemię bity, taką stawił kondycyją:

„Trza ci jeden mój warunek, mocium panie, pierwej przyjąć.

Lubo groźne amfibrachy,

Nie będą to dla cię strachy,

Jeśli jeno mnie napoisz z żył krwi czyich małmazyją”.

 

Bez namysłu pan podstoli pognał hen, na wschód, co żywo.

Chciał moskiewskiej juchy uszczknąć, wierząc w gwiazdę swą szczęśliwą.

Choć to dziwno, dajcie wiarę,

Został na Kremlinie carem!

Odzian w przednie carskie szuby rzucił precz poety żywot.

 

Koniec

Komentarze

Kto zaś zaśmie o Sarmatach

Wspisać szpetny tu moskalik,

Temu, po pięciuset batach,

Szablą w czerep się przywali!

Witaj.

Szablą?

Mamże wracać w progi,

Które pewnie z przyszłą dobą

Zrówna z ziemią wyrok srogi? -

Wolę jeńcem iść za tobą.

:)))

Doskonały zbiór konkursowych limeryków, świetne zestawienie rubaszności, dowcipu i konceptu; język, a także puenta również zasługują na brawa, zatem: BRAWO! :)

Pozdrawiam. ;)

Pecunia non olet

Bardzo dziękuję za miły komentarz!

Choć muszę nadmienić, że groźba ma jest dużo większej wagi i powagi niźli te Papkina ;)

muszę nadmienić, że groźba ma jest dużo większej wagi i powagi niźli te Papkina ;)

Nie wątpię. laugh

Pecunia non olet

Cześć, Światowider!

Muszę na wejściu zaznaczyć, że ująłeś mnie już samym tytułem. :D Dobre to, dobre! Trochę się wbiłeś z tymi klimatami, bo dopiero co skończyłam oglądać rosyjski serialik o Borysie Godunowie, w którym oczywiście również występują wątki polskie odnośnie Dymitriad. :D

Pozdrawiam! ;)

Witaj, Utrapienico*!

Cieszę się, że utrafiłem w dobry moment do lektury. Przy okazji spytam, czy serial godny polecenia? Wprawdzie ja nie gawari pa ruski, ale chętnie bym zerknął na coś w tych klimatach.

 

*nick w tym wypadku niezbyt adekwatny, bo bardzo się cieszę z Twojej wizyty ;)

 

 

 

@Światowider

Oczywiście! Gra aktorska na wysokim poziomie! Jak na serial wyprodukowany przez państwową stację telewizyjną to wyszło zacnie! (seriale produkowane u nas przez państwówkę przy tym to… hm, no, moglibyśmy się od nich uczyć ;) ) Naprawdę nie sądziłam, że to będzie aż tak dobre. W odmętach internetu można znaleźć sezon 1 z polskim lektorem, niestety sezonu 2 nie znalazłam, więc oglądałam w oryginale na YT ;) Co prawda nie mówię po rosyjsku (tylko udaję ;) ), ale przecież to nie chiński, a jak się osłuchasz to idzie zrozumieć wiele. No i sam obraz też wiele pomaga! ;D Nie wiem dokładnie ilu polskich aktorów tam wystąpiło, ale chociażby rolę Maryny Mniszech gra polska aktorka. :) Tak więc polecam!

Świetnie, w takim razie mam czego szukać, dzięki!

A co do polskich seriali, cóż, osobiście bardzo żałuję, że nasza polityka historyczna, także w filmografii, opiera się wciąż na kultywowaniu jedynie martyrologii, w dodatku w kiepskim wydaniu. A chociażby okres dymitriad to przecież także z polskiej perspektywy świetny materiał na serial: nieostry podział na dobrzy-źli (w końcu Polacy niezbyt humanitarnie zachowywali się w tej wojnie), rajdy lisowczyków z egzotyką Syberii i południowych stepów w tle, intrygi polityczne w Moskwie i w obozie pod Smoleńskiem, wątek szpiegowski z Aleksandrem Gosiewskim, silny motyw feministyczny w postaci wspomnianej Maryny, wyzywającej do walki na czele garści ludzi kozackich watażków… Ech, rozmarzyłem się… ;D

 

Zaczęłam tutaj wpisywać poprzednio komentarz, zrezygnowałam, aby nie zaśmiecać niepotrzebnie, ale skoro mowa jeszcze o tej tematyce, to dopowiem tylko, iż Rosjanie mocno przeżyli zajęcie Moskwy przez “znienawidzonych Polaków”. Dzień ich wygnania uznano po wiekach za święto narodowe kraju. ;)

Zgadzam się całkowicie. Mamy sporo ciekawych kart z historii, całkiem nieznanych. Dymitriady to oczywiście klasyczny przykład. Dużo lepiej byłoby uczyć w szkołach historii w ten sposób. 

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

@Światowider

Serial nazywa się po prostu “Godunow”. Nawet jak wpiszesz po polsku na YT to wyskoczy. A jakbyś miał problem ze znalezieniem 1 sezonu po polsku, to napisz do mnie, a podeślę link. ;) Ogólnie Polaków uczy się tylko tej historii, która pokazuje nasze męczeństwo, pomijając wątki wielce chwalebne w naszych dziejach. No ale przecież “Polska Chrystusem narodów” – niestety… Albo to, że wciąż celebrujemy porażki pod płaszczykiem walki o “honor”. Taka pedagogika wstydu. ;) Ale wszystko jest po coś, nie ma przypadków. Tak więc takim podejściem chcą coś osiągnąć. Co? Niech każdy sam sobie odpowie. ;)

PS Maryna to była sprytna babka. Właśnie z tego serialu dowiedziałam się o niej paru rzeczy, które potem zgłębiałam. :D

 

@Bruce

Myślę, że przeżywanie Rosjan polskiego panowania nad Moskwą to dla nas istny komplement. :D Skoro “wypędzenie” Polaków z Moskwy to dla nich święto narodowe, to mnie to cieszy. :D Napoleon nie dał rady, Hitler nie dał rady, a Polaki dały. ;)

 

PS Przepraszam za spam! Ale musiałam odpowiedzieć. :D

 

Utrapienica:

 

Napoleon nie dał rady, Hitler nie dał rady, a Polaki dały. ;)

Otóż to! :)

Pecunia non olet

Proszę się nie wstrzymywać przed robieniem spamu, takie dyskusje na marginesie tekstu są jak najbardziej pożądane!

Rosjanie mocno przeżyli zajęcie Moskwy przez “znienawidzonych Polaków”.

Po prawdzie, to z ich strony pewne uproszczenie, bo w końcu sami (a przynajmniej znaczna ich część) nas do tej Moskwy zaprosili.

Myślę, że przeżywanie Rosjan polskiego panowania nad Moskwą to dla nas istny komplement. :D

Tym bardziej, że ostatecznie Polska w tej wojnie zwyciężyła, bo oczywiście utrzymanie Moskwy się nie udało (to od początku zresztą nie było zbyt realne), ale pokój w Dywilinie był bardzo korzystny, a może nawet, jak twierdził choćby prof. Wisner, najkorzystniejszy w historii polskiej dyplomacji.

Napoleon nie dał rady, Hitler nie dał rady, a Polaki dały. ;)

Będąc ścisłym Napoleon do Moskwy doczłapał, ale raz, że nie była wtedy stolicą, dwa, że była spalona.

Bardzo zgrabna opowieść o ciekawej karcie naszej historii. Nie całkiem spełnia założenia formalne limeryków, ale o to zawsze trudno. Rytm, jak na limeryk, nietypowo szybki (można to opisać od strony sylabotonicznej – trochej ośmio– i czterostopowy – albo sylabicznej – 4+4+4+4/4+4), ale za to jest prawie wszędzie idealnie utrzymany (jedyny pechowy wyjątek: “Nie będą to dla cię strachy”). Zgadzam się, że dymitriady są niedopowiedzianym w naszej kulturze i powszechnej świadomości okresem, ale może nic dziwnego, bo chwały (moim zdaniem) przynoszą niewiele. W porównaniu do powstań… Cóż, nie będę decydował, czy lepiej być skutą orlicą, czy świnią na swobodzie, w porządku? Jeszcze jedno:

 

Kto by twierdził, że Sarmaci

mają pewien dryg do pióra,

temu sznur zawiążą kaci

tuż u wrót Świętego Jura.

 

Pozdrawiam,

Ś.

Historycznie i lirycznie się tu dzieje. :))

Pecunia non olet

Witaj, Ślimaku!

Nie całkiem spełnia założenia formalne limeryków, ale o to zawsze trudno. Rytm, jak na limeryk, nietypowo szybki (można to opisać od strony sylabotonicznej – trochej ośmio– i czterostopowy – albo sylabicznej – 4+4+4+4/4+4), ale za to jest prawie wszędzie idealnie utrzymany (jedyny pechowy wyjątek: “Nie będą to dla cię strachy”).

Niestety jako poeta mocno domorosły piszę głównie na czuja, a moja umiejętność utrzymania rytmu ogranicza się wyłącznie do pilnowania liczby zgłosek w wersach. Bardzo mi jednak pochlebia informacja, że ten “czuj” zawiódł tylko raz.

Zgadzam się, że dymitriady są niedopowiedzianym w naszej kulturze i powszechnej świadomości okresem, ale może nic dziwnego, bo chwały (moim zdaniem) przynoszą niewiele. W porównaniu do powstań… Cóż, nie będę decydował, czy lepiej być skutą orlicą, czy świnią na swobodzie, w porządku?

Myślę, że trzeba by tutaj dla dyskusji przyjąć, co definiujemy jako “chwałę” ;) Okres Wielkiej Smuty był niewątpliwie bardzo okrutny ze strony wszystkich zaangażowanych stron. Jednak jeśli chodzi o udział Polaków trzeba po pierwsze rozróżnić regularne wojska Rzeczypospolitej w czasie jej oficjalnej interwencji od ochotników służących obu Dymitrom. O zasadniczej różnicy świadczy fakt, że po przejściu części tych drugich na służbę króla, Żółkiewski usilnie starał się oddzielić ich obozowiska od regularnych żołnierzy, a by ich nie zdemoralizować. Z podymitrowym żołdactwem był zresztą problem także później, gdy przeniosło się na Litwę, są nawet doniesienia o porywaniu przez nich i handlu dziećmi. Niemniej trudno też nie zauważyć, że pomimo wątpliwej moralnie działalności Aleksander Lisowski i Jan Piotr Sapieha zostawili po sobie, nazwijmy to, nimb polskich konkwistadorów, a szczególnie pisarzowi trudno przejść obok tego obojętnie. Natomiast na pewno nie określiłbym świniami na swobodzie hetmanów Żółkiewskiego i Chodkiewicza, króla Zygmunta czy hetmana Sahajdacznego!

Co do powstań, przecież też mają swoją ponurą kartę, by wymienić tylko mord na generałach w czasie nocy listopadowej, więc z tą skutą orlicą też bym polemizował.

Tak czy owak bardzo dziękuję za komentarz!

Jedno jest pewne, historia ma sporo niedomówień, kart nieznanych lub niedostatecznie odkrytych i wspaniale byłoby poznać je nieco bliżej. :)

Pecunia non olet

I ja bardzo dziękuję za obszerną odpowiedź, Światowiderze!

Zawsze trudno mi ocenić, jak daleko mogę posunąć się w uogólnianiu zjawisk historycznych, aby z jednej strony ująć swoje myśli możliwie zwięźle i zrozumiale, a z drugiej – nie wzbudzić podejrzeń co do potencjalnej niewiedzy. Chociaż i ta może się przydarzać, w historii jestem tylko hobbystą; widzę, że już wiele pisałeś o dymitriadach, więc na pewno orientujesz się w nich lepiej ode mnie.

Pisząc o świni i orlicy, miałem na myśli tylko krańce całego spektrum stworzeń w różnym stopniu zdehumanizowanych. Ustrój RON praktycznie uniemożliwiał toczenie wojny napastniczej. Całe szczęście, w przeciwnym razie Władysław IV z pewnością byłby się wplątał w próbę przekraczania Dunaju i oswobadzania Bałkanów, mało realną przy ówczesnym układzie sił.

W rezultacie walki w Rosji z początku XVII wieku były aktem najbliższym agresji na ościenne państwo, jaki przydarzył nam się w tym okresie dziejowym. Masz rację, warto uściślić, że rozpoczęcie walk wynikało z samowoli królewiąt kresowych, a siły Rzeczypospolitej były zmuszone włączyć się do walki dopiero w odpowiedzi na wymierzony przeciw niej sojusz rosyjsko-szwedzki. Zresztą siły, które sprowokowały ten kontratak, składały się w znacznej mierze z byłych rokoszan Zebrzydowskiego. Można więc powiedzieć, że cała sytuacja była koniecznością dziejową wynikłą z ogólnego braku dyscypliny i sprawnej władzy centralnej w Polsce i na Litwie.

Nie zamierzam więc wrzucać wszystkich do jednego worka. Nie odczuwam dumy z tego, że nasi przodkowie wtargnęli zbrojnie do Rosji i wyrządzili wiele krzywd ludności cywilnej, po czym (niektórzy z powyższych) zostali wzięci głodem na Kremlu. Nie wątpię jednak, że zdarzyło się podczas tych walk wiele przykładów sumiennego wypełniania obowiązków dowódczych i żołnierskich oraz bezprzykładnego męstwa. Wymienieni przez Ciebie wodzowie zapewne nie zasługują na taki epitet. Czytałem kiedyś nawet – choć nie wiem, ile w tym prawdy – że podstawowym celem wypraw antytureckich Sahajdacznego nie były łupy, lecz oswobadzanie niewolników. Kiedy bez oblężenia, pierwszym szturmem zdobył Kaffę (bronioną zresztą przez znacznie liczniejsze siły), podobno wyzwolił ich 60000. “Podobno”, bo mam trudności z wyobrażeniem sobie tego od strony technicznej. Tak czy inaczej, należałby mu się za to spory szacunek.

A potem powstania? Jakże. Również nie brakowało przypadków zwyrodnienia moralnego. Podczas insurekcji kościuszkowskiej notorycznie zdarzało się mordowanie próbujących się poddać żołnierzy (próbowano to tłumaczyć nieuświadomieniem mas chłopskich i kłopotami lingwistycznymi). Noc listopadowa i mord na generałach, oczywiście (”trzech zabito za odmowę objęcia dowództwa, dwóch za dawne grzechy i jednego przez pomyłkę”). Wreszcie powstanie styczniowe: rywalizacja “czerwonych” i “białych” dochodząca momentami do jawnego wyrzynania się (niestety nie zębów mlecznych), na domiar złego oddziały sztyletników i szalejący terror indywidualny, a w niektórych obozach powstańczych “czapa” za lada wykroczenie albo i kaprys dowódcy. Profesora Chałubińskiego podobno własna żona ogłosiła zdrajcą, bo podczas masakry 8 IV doprowadził do wstrzymania ognia, a mógłby pójść na czele pochodu i zginąć za ojczyznę. Czyste szaleństwo.

Kiedyś byłbym skłonny myśleć, że trudno przebić polskie powstania pod względem braku profesjonalizmu i ogólnej beznadziei, ale mi przeszło, kiedy poczytałem o powstaniu kwietniowym w Bułgarii. Marne pocieszenie, nieprawdaż? Wróćmy jednak do zjawisk zasadniczych i tej metafory ze skutą orlicą. Otóż w polskich powstaniach brało udział mnóstwo młodych ludzi (chociaż z młodością różnie bywało – niektóre oddziały były jak gra planszowa Granny – “od lat 6 do 106”), którzy nie pojawili się tam z zaciągu czy poboru, z przymusu, żądzy zysku – oni uważali, że tak trzeba. Że ryzykują zdrowie, życie i spokój sumienia, ale to ich definiuje jako ludzi. Za to należy się i współczucie, i szacunek. Po prostu: wszędzie zdarzają się odchyły, jednostki uduchowione i wykolejone, ale wydaje mi się, że przeciętny powstaniec jest zjawiskiem znacznie bardziej rozwiniętym moralnie niż przeciętny najemnik. A po powstaniu styczniowym rozpowszechniła się moda na biżuterię w formie żelaznych łańcuszków…

Jeżeli masz ochotę się odnieść, oczywiście jestem ciekaw, co sądzisz o tym wywodzie, czy masz coś do dodania i czy nie wkradły mi się jakieś nieścisłości. Naprawdę miło się rozmawia!

Ustrój RON praktycznie uniemożliwiał toczenie wojny napastniczej.

Nie tyle ustrój, co filozofia polityczna szlachty. Rzeczpospolita była chyba jedynym nowożytnym krajem, w której nie uważano pokoju za stan nadzwyczajny czy za przerwę między konfliktami, ale właśnie wojna była odstępstwem od normy. Oczywiście, brak stałych podatków i podejrzliwość szlachty wobec prób wprowadzenia takowych mocno utrudniało tworzenie planów wojny zaczepnej, niemniej, jeśli król był w stanie przekonać sejm do konieczności takiej wojny, znajdowały się na nią pieniądze. Tu oczywiście przykład wojen Batorego, ale myślę, że mistrzem przygotowywania wojen napastniczych był Zygmunt III. Wojny w Inflantach i lądowanie w Szwecji (trzeba przyznać, niezbyt udane) były możliwe dzięki oficjalnemu przyłączeniu do Polski Estonii, przez co wojna z osobistego konfliktu króla z poddanymi stała się sprawą Rzeczypospolitej. Podobnie interwencja w Rosji nastąpiła przecież wbrew prawu, za zgodą wyłącznie senatu, a mimo to izba poselska nie odważyła się nie uchwalić na jej kontynuację podatków, poprosiła tylko grzecznie króla, żeby raczył w przyszłości zapytać ją o zdanie. Co więcej, jak już wyżej pisałem, wojna ta zakończyła się pełnym sukcesem. Sojusz rosyjsko-szwedzki nie dość, że został rozerwany, to zamienił się w oddzielną wojnę, odzyskaliśmy kontrolę nad Bramą Smoleńską, a dodatkowymi bonusami było utrzymanie roszczeń Władysława do tronu carskiego i spustoszenie Rosji, które wyeliminowało ją z gry międzynarodowej na kilkanaście lat. No i trudno też nie wspomnieć, że w 1635 r. sama groźba agresji ze strony Rzeczypospolitej zmusiła Szwedów do rozejmu w Sztumskiej Wsi.

Oczywiście, wojska polskie cierpiały na chroniczne pustki w skarbie, ale do połowy XVII w. nie było to nic wyjątkowego. W czasie wojny trzydziestoletniej Hiszpanie zdołali raz rozgromić Francuzów na linii Renu (przepraszam, nie pamiętam teraz nazwy tej bitwy) i otworzyć sobie prostą drogę do niebronionego Paryża. Jednak ostateczne zwycięstwo uniemożliwił brak żołdu, przez co cała armia zwyczajnie się rozlazła. Jedynym krajem w tym okresie, który był w stanie zachować ciągłą wypłacalność, były Niderlandy.

Tak więc podsumowując ten długi wywód, problemem w wojnach agresywnych Rzplitej był nie tyle ustrój, co autorytet i osobiste umiejętności polityczne królów, którzy niestety po Batorym i Zygmuncie ich raczej nie posiadali.

Kiedy bez oblężenia, pierwszym szturmem zdobył Kaffę (bronioną zresztą przez znacznie liczniejsze siły), podobno wyzwolił ich 60000.

No, to trochę przesadzona liczba, było ich pewnie kilka tysięcy. Wyzwolonym przez Kozaków niewolnikiem był też przecież pochodzący ze Szkocji, a porwany prawdopodobnie przez berberyjskich piratów ataman Krzywonos. Przy czym nie przeceniałbym tej bezinteresowności Kozaków, bo z drugiej strony atakowali czambuły tatarskie zawsze w ich drodze powrotnej, żeby móc je odrzeć z łupów.

Po prostu: wszędzie zdarzają się odchyły, jednostki uduchowione i wykolejone, ale wydaje mi się, że przeciętny powstaniec jest zjawiskiem znacznie bardziej rozwiniętym moralnie niż przeciętny najemnik.

Ale uczestnicy dymitriad też nie byli wszyscy przeciętnymi najemnikami :) Sam Lisowski musiał być jak sądzę niezwykłą postacią, skoro walczący przez jakiś czas u jego boku inżynierowie angielscy poprosili go, by wypisał im listy polecające do króla Jakuba Stuarta. W czasie już oficjalnej interwencji wśród polskiej szlachty panowało silne przekonanie, że podbicie Moskwy jest w istocie wyzwoleniem jej z okowów samodzierżawia. A ponieważ powszechnie uważano, ze polski ustrój (zgodny ze wskazaniami starożytnych myślicieli!) i kultura są idealne i najlepsze, to nie brano nawet pod uwagę, że Moskwicini mogą odrzucić ofertę zjednoczenia. Zresztą, propozycje unii składano już Godunowowi. Jak pisał w pamiętnikach Maskiewicz:

W rozmowach z nimi nasi zalecali im wolność, aby się z nami spoiwszy, tejże nabyli, a oni po prostu: „wasza wolność wam dobra, a nasza niewola nam”

Niestety ta różnica poglądów budziła w naszej szlachcie pogardę wobec Moskali (polecam na ten temat ciekawy artykuł), co również przekładało się na bezlitosne ich traktowanie. Przy czym, trzeba nadmienić, że również Rosjanie nie pozostawali dłużni. Jak pisał Niemojewski:

Dziwnego morderstwa i okrucieństwa nad naszemi ci barbary zażywali, a zwłaszcza nad poddającemi się, zabijając ich zwyczajem bestyjalskim kijmi albo obuchami w głowy, nad drugiemi ukrzyżowaniem i do ściany przybijaniem, jako nieboszczyka pana Gołuchowskiego. Pana Lipnickiego, wypruwszy, na stole w sztuki rozsiekali, więc innem głowy i inszych członków ucinaniem, krwią się pastwiąc.

Tak więc, kończąc, również w tej wojnie Polacy mieli pewne poczucie misji ;)

Dziękuję za ciekawą, obszerną wiadomość; sporo się dowiedziałem, a podlinkowany artykuł także zajmujący. Widać, że interesujesz się tą częścią naszych dziejów. Jeszcze szczegóły…

Przy czym nie przeceniałbym tej bezinteresowności Kozaków, bo z drugiej strony atakowali czambuły tatarskie zawsze w ich drodze powrotnej, żeby móc je odrzeć z łupów.

Bezinteresowność Kozaków. To się uśmiałem. Wiadomo, że łupy należały do istotnych źródeł ich utrzymania. Poza tym Tatara można zgonić w stepie tylko wtedy, gdy jest obciążony łupami i jasyrem, stąd była to często jedyna sensowna strategia, nieprawdaż? Czytałem gdzieś natomiast, że właśnie ataman Sahajdaczny cechował się osobliwym zapałem do ratowania niewolników, ale teraz sobie nie przypomnę, co to było za źródło i na ile wiarygodne.

Niestety ta różnica poglądów budziła w naszej szlachcie pogardę wobec Moskali

“Różnica poglądów” w sensie, że nie chcieli, aby władca stał ponad wszelkim prawem, był panem ich życia i śmierci? Jakoś wcale się nie dziwię, że takie chętne uniżenie bojarów budziło pogardę. Pamiętajmy, że solidna teoria dobrowolnej uległości i niewolnictwa z ochoty to dopiero XIX wiek i von Sacher-Masoch (notabene podwójny (!) wnuk lwowskiego lekarza Franciszka Masocha), który też nie został od razu i powszechnie zrozumiany. Może trochę nieostrożnie mieszam pobudki – osobiste korzyści emocjonalne a państwowe korzyści polityczne – myślę jednak, że widać ideę. Człowiek dbały o swoją wolność odczuwa mimowolną, instynktowną odrazę do tego, kto ją porzuca dla zachcianki – i trzeba wiele wysiłku, aby to przezwyciężyć na drodze wyrozumowania.

Tak więc, kończąc, również w tej wojnie Polacy mieli pewne poczucie misji

Rosjanie pod Maciejowicami i na Pradze też – po krwawych, często barbarzyńskich walkach miejskich z początku powstania. Za Warszawu! Pomnisz Warszawu?

Lepiej mamić wiersza czarem 

niźli miziać się z Moskalem!

 

XD

 

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ślimaku,

Poza tym Tatara można zgonić w stepie tylko wtedy, gdy jest obciążony łupami i jasyrem, stąd była to często jedyna sensowna strategia, nieprawdaż?

Oj, Koniecpolskiemu udało się rozbić Tatarów pod Ochmatowem gdy dopiero wkraczali do Rzplitej. Był to wprawdzie jedyny taki wypadek, ale niewątpliwie było to możliwe.

“Różnica poglądów” w sensie, że nie chcieli, aby władca stał ponad wszelkim prawem, był panem ich życia i śmierci? Jakoś wcale się nie dziwię, że takie chętne uniżenie bojarów budziło pogardę.

Ale zarzut Moskwicinów, że “polska wolność to swawola” też miał pewne podstawy ;)

 

Świrybie,

Lepiej mamić wiersza czarem 

niźli miziać się z Moskalem!

Choć na mrocznych wierszy czary

Były czułe nawet cary ;)

 

Lepiej śmignąć stroną jasną

niż carowi dawać ciasną…

 

;-)

 

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Lepiej popijać arszenik wyciągiem z cykuty

niż Światowidra i Ślimaka przegapić dysputy

;-)

 

entropia nigdy nie maleje

Niezłe :) Przede wszystkim świetny pomysł

Jimie,

Pokazują nam dobrze starożytne księgi,

Jak Sokratesa żywot wziął obrót nietęgi,

Że uczone dysputy

Prowadzą do cykuty.

 

Oluto, dzięki za wizytę!

Jim:

 

Lepiej popijać arszenik wyciągiem z cykuty

niż Światowidra i Ślimaka przegapić dysputy

;-)

 

@Jimie, przypomniałeś mi tym wpisem “Arszenik i stare koronki” z Kwiatkowską i Ludwiżanką. :)

Pecunia non olet

Ależ tutaj się dysputy

toczą, zewsząd argumenty

za i przeciw, a ja tylko

widzę smutny los poety!

 

Trochę mi się skojarzyło

z Mickiewicza krotochwilą.

Zostanie carem uważasz Adamie za smutny los? ;)

Bardzo smakowita historia alternatywna. 

Lożanka bezprenumeratowa

Zostanie carem uważasz Adamie za smutny los? ;)

Demoniczne inkantacje

rozbudziły żądzę władzy!

W głębi serca

żywot mędrca

a nie carat mu się marzy!

Demoniczne inkantacje

rozbudziły żądzę władzy!

W głębi serca

żywot mędrca

a nie carat mu się marzy!

<3

:D

 

Ambush, dzięki za komentarz, cieszę się, że wierszyk smakowity!

Lepiej przegrać z amfibrachem,

Niźli wino pić ze strachem,

Pisać anapesty głupie,

Niż umierać z nożem w plecach.

;) ;) 

 

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Kto powiada, że być carem

Gorszy od poety los.

Ten się spotka wnet z kanarem,

By mu oddać suty trzos.

Z pana Podstolego  tęgi był chwat,

czy gdy porzucił poezyję – psubrat? ;-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Trochę nie moje klimaty, aczkolwiek świetny język. No i bardzo pouczająca dyskusja w komentarzach!

deviantart.com/sil-vah

Co do naszej miłej rozmowy zakończonej na Koniecpolskim pod Ochmatowem, przypomniał mi się właśnie w charakterze pointy satyryczny rysunek Jujki, który kiedyś widziałem. Składają hetmana do grobu, ogólny smutek rzewny, charakterystyczna sarmacka ceremonia z portretem trumiennym – i jeden spośród żałobników komentuje z boku:

– To koniec Polski!

Do klasycznych limeryków to tym strofom rzeczywiście daleko. Ale są fantyzyjnie stylizowane i mają całkiem przyjemną melodię. Niezły twiścik w ostatniej zwrotce. A piszę ten dodatkowy komentarz, żeby z czystym sumieniem móc zgłosić "Nie klasyki…" do biblio :)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Lepiej nie wtrącać się do debaty,

Niż ryzykować tak liczne baty.

 

Bardzo ciekawy pomysł. Oparty na historii, ale z fantastycznym pazurem. Misie.

Babska logika rządzi!

Zbiorczo – bardzo dziękuję wszystkim za komentarze i kliki!

Ślimaku, tego typu żarty pojawiały się już w czasie powstania Chmielnickiego (bodajże nawet sam Chmielnicki wygrażał, że zmarł Koniecpolski, więc nam zrobi “koniec Polski” właśnie).

 

 

http://altronapoleone.home.blog

Bardziej do treści pasowałby książę Moskwy ;)

Zacne :) Choć zwykle od nadmiaru staropolszczyzny cierpię na ból głowy, tu się obyło bez niego :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

W takim razie lepiej będzie dla dla Twojej, Irko, głowy, nie zaglądać do moich dłuższych tekstów :P

Choć z drugiej strony widzę, że pod moim “Obrzydłym nietoperzem” chwaliłaś stylizację, więc może jednak ta alergia na staropolszczyznę nie jest aż tak poważna ;)

Nowa Fantastyka