- Opowiadanie: Pendrive - Skurwysyn w owczej skórze

Skurwysyn w owczej skórze

Wiel­kie po­dzię­ko­wa­nia oraz ukło­ny dla be­tu­ją­cych:

DO­GS­DUM­PLINGMOR­DER­CA­BEZ­SER­CAOIDRINOLUTA

 

Hasło kon­kur­so­we.

Przed­wiecz­ni budzą się – ko­smi­ta na po­kła­dzie.

 

Ps. Tekst po­wią­za­ny z moim wcze­śniej­szym opo­wia­da­niem: 

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/25967

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Skurwysyn w owczej skórze

***

Każ­de­go zwą, jak zwą, mnie na­zwa­no skur­wy­sy­nem w owczej skó­rze. Jed­nym z naj­nie­bez­piecz­niej­szych swego ga­tun­ku i tak się zło­ży­ło, że może ostat­nim. Nie­gdyś mój ro­dzaj na­zy­wa­no Po­że­ra­czem Świa­tów. Spu­sto­szył całą ga­lak­ty­kę. Był licz­ny ni­czym gwiaz­dy na noc­nym nie­bie.

Pew­nie za­sta­na­wia was, co się stało? Sam nie je­stem w sta­nie tego pojąć, a ist­nie­ję już prze­szło pięć­dzie­siąt ty­się­cy lat. Trud­no sobie to wy­obra­zić. Po­krót­ce przy­bli­żę wam to. Mam czas, w do­dat­ku długo będę jesz­cze cze­kał.

Ce­sto­dy, czyli pła­ziń­ce pa­so­ży­tu­ją­ce we­wnętrz­nie – tak naj­pro­ściej wy­ja­śnić fi­zjo­lo­gię na­sze­go ro­dza­ju. In­te­li­gen­cję, jak rów­nież dłu­go­wiecz­ność już nie tak łatwo. Garst­ka pierw­szych Po­że­ra­czy wie­dzia­ła o tym. Na szczę­ście znaj­do­wa­łem się w tej nie­licz­nej gru­pie. Szó­sty ge­ne­tycz­nie zmo­dy­fi­ko­wa­ny pła­zi­niec, wy­cho­do­wa­ny w ste­ryl­nym la­bo­ra­to­rium Kon­fe­de­ra­cji Uci­śnio­nych Pla­net. Stwo­rzo­ny po to, aby zdzie­siąt­ko­wać rasę Hy­pol­lan. Na te czasy ga­lak­tycz­nej po­tę­gi numer jeden.

Z setek pa­so­ży­tów wy­ho­do­wa­nych przez kon­fe­de­ra­cję, ofi­cjal­nie do­pusz­czo­nych, prze­pra­szam, wpro­wa­dzo­nych w obiek­ty te­sto­we, zo­sta­ło dwa­na­ście. 

Pa­mię­tam to jak dziś, swego pierw­sze­go ży­wi­cie­la. Wpusz­czo­no nas przez otwo­ry gę­bo­we. Z za­ło­że­nia na­ukow­ców, któ­rzy nas stwo­rzy­li, po­win­ni­śmy za­gnieź­dzić się w je­li­tach. Czę­ści ukła­du po­kar­mo­we­go hu­ma­no­idów sko­lo­ni­zo­wa­nych przez róż­ne­go ro­dza­ju bak­te­rie. Mie­li­śmy tam two­rzyć pa­to­ge­ny oraz nie­bez­piecz­ne wi­ru­sy.

Tak każdy z nas zro­bił. Jed­nak­że, gdy świa­tła zga­sły, a na­ukow­cy wró­ci­li do swych domów, ja – skur­wy­syn w owczej skó­rze, od nie­chce­nia wy­bra­łem się na wy­ciecz­kę po swoim ży­wi­cie­lu. Od­wie­dzi­łem wszyst­kie głów­ne na­rzą­dy, na deser zo­sta­wi­łem mózg. Gdy wpeł­złem do niego i do­tkną­łem jego sy­naps, coś się stało.

Prze­ją­łem każde wspo­mnie­nie ży­wi­cie­la, za­ab­sor­bo­wa­łem wszyst­kie umie­jęt­no­ści oraz całą do­tych­cza­so­wą wie­dzę. Był pi­lo­tem my­śliw­ca bo­jo­we­go, zdra­dzał żonę, ale ją ko­chał. Co naj­lep­sze, opra­co­wał plan uciecz­ki, ma­ją­cy cień szan­sy po­wo­dze­nia. Po­nad­to miał bar­dzo silny or­ga­nizm. Bez za­sta­no­wie­nia za­ab­sor­bo­wa­łem środ­ki odu­rza­ją­ce, po­zwa­la­jąc mu na wy­bu­dze­nie się ze śpiącz­ki.

Dzię­ki temu dziel­ny pilot Hal­lus zbiegł z je­de­na­sto­ma Hyp­pol­li­na­mi z pil­nie strze­żo­ne­go la­bo­ra­to­rium. Oczy­wi­ście bez mojej małej po­mo­cy pilot nie byłby w sta­nie wy­rwać ty­ta­no­wych drzwi z za­wia­sów, to tak na mar­gi­ne­sie.

Tego pa­mięt­ne­go dnia na­ro­dzi­ła się era Po­że­ra­czy Świa­tów. Po­nie­waż moi bra­cia, nie tak szyb­ko jak ja, też wpa­dli na po­mysł za­gnież­dże­nia się w mó­zgach swych no­si­cie­li. Do­dat­ko­wym plu­sem ta­kie­go umiej­sco­wie­nia było zy­ska­nie cał­ko­wi­tej kon­tro­li nad ży­wi­cie­lem.

To by wy­ja­śnia­ło kwe­stię na­szej in­te­li­gen­cji, a co z dłu­go­wiecz­no­ścią za­py­ta­cie? Już spie­szę z od­po­wie­dzią, bo mnie się nie spie­szy. Mała, mało śmiesz­na dy­gre­sja. 

Jak za­wsze, i w tej dzie­dzi­nie, ja, skur­wy­syn w owczej skó­rze, też mia­łem nie­ma­ły wkład, nawet klu­czo­wy. Jeśli ktoś nie wie, pła­ziń­ce, po­tocz­nie zwane ta­siem­ca­mi, roz­mna­ża­ją się po­przez odłą­cze­nie czło­nów, które na­stęp­nie wy­da­la no­si­ciel. W czło­nach umiej­sco­wio­nych jest mnó­stwo za­płod­nio­nych ja­je­czek. Ja­jecz­ka się roz­wi­ja­ją i tak po­wsta­je nowy ta­sie­miec, naj­pro­ściej wy­ja­śnia­jąc.

Z kolei ja po pro­stu prze­chwy­ty­wa­łem swymi ha­czy­ka­mi naj­bar­dziej obie­cu­ją­ce ja­jecz­ko z odłą­czo­ne­go czło­nu, za­trzy­my­wa­łem i sta­ran­nie ho­do­wa­łem. Ha! Tu pew­nie co bar­dziej by­strzy za­py­ta­ją, czy ro­bi­łem to w mózgu? No nie­ste­ty trze­ba było udać się na wy­ciecz­kę do jelit. Po ja­kimś cza­sie po­zwa­la­łem mło­de­mu, znacz­nie mniej­sze­mu Ce­sto­do­wi wpeł­znąć we mnie. On z kolei, do­ty­ka­jąc mo­je­go pro­glo­ty­du, sta­wał się mną, a nowy ja roz­szar­py­wał sta­re­go mnie od środ­ka. Czy to nie jest, kurwa, pięk­ne? Tro­chę za­gma­twa­ne, ale dzia­ła­ło.  

Jak pew­nie się do­my­śla­cie, resz­ta od­ga­pi­ła tę sztucz­kę. Je­de­na­ścio­ro Po­że­ra­czy, któ­rzy za­wsze dep­ta­li mi po pię­tach. Ce­stod Pierw­szy – tępy chuj. Przez niego je­stem, gdzie je­stem, a nasz ga­tu­nek jest pa­so­ży­tem. Resz­tę wy­mie­nię bez zbęd­nych ko­men­ta­rzy, gdyż nie da­rzy­łem ich nigdy sym­pa­tią. Roz­pru­wacz Fla­ków, Ostry Hak, Ce­stod Uzbro­jo­ny, Tok­sycz­ny Janek, Nie­ska­zi­tel­ny Dia­ment, Pła­zi­niec Nie­zwy­kły, Ce­stod Na­tchnio­ny, Ce­stod Krót­ki, Ta­sie­miec Długi, Gów­no­zjad.

Dzie­sięć lat po bra­wu­ro­wej uciecz­ce z la­bo­ra­to­rium nasza po­pu­la­cja na oj­czy­stej pla­ne­cie Hy­pol­lan wy­no­si­ła dzie­sięć mi­lio­nów. Praw­da, że im­po­nu­ją­ce ? Bar­dzo.  

W ciągu trzy­dzie­stu ty­się­cy lat rzu­ci­li­śmy ga­lak­ty­kę na ko­la­na. Ko­lej­ne ge­ne­ra­cje na­szych synów wie­rzy­ły ślepo w bo­skość na­szej dwu­nast­ki. Czcząc nas, pod­bi­ja­li ko­lej­ne pla­ne­ty, wy­pa­cza­jąc or­ga­nicz­nym isto­tom umy­sły.

Do czasu gdy po­ja­wił się nasz ar­cyw­róg. Sztucz­na in­te­li­gen­cja z innej ga­lak­ty­ki. Na­zwa­li­śmy ich Bla­cho­chuj­ka­mi. Na­stęp­ne dzie­sięć ty­się­cy lat spę­dzi­li­śmy na walce z nimi. Wy­gra­ną oku­pi­li­śmy ol­brzy­mi­mi stra­ta­mi ma­te­rial­ny­mi, a co gor­sza, ty­sią­ca­mi mi­liar­dów na­szych synów. Wojna ta wy­wo­ła­ła kry­zys, zwią­za­ny z do­stęp­no­ścią kwa­li­fi­ko­wa­nych ży­wi­cie­li. Po­zo­sta­ło nas za­le­d­wie kilka mi­lio­nów.

Myślę czę­sto o tam­tych cza­sach. Je­stem prze­ko­na­ny, że po­win­ni­śmy pod­jąć wtedy ra­dy­kal­ne de­cy­zje. Zre­du­ko­wać i utrzy­my­wać na sta­łym po­zio­mie po­pu­la­cję. Nie­ste­ty elita nie zgo­dzi­ła się ze mną. Ce­stod Pierw­szy wał­ko­wał, że my, Po­że­ra­cze Świa­tów, po­grom­cy Bla­cho­chu­jów damy sobie z tym radę.

Pró­bo­wa­łem prze­ko­nać wszyst­kich, iż nic nie trwa wiecz­nie. Nie­ste­ty nie po­słu­cha­li mnie – skur­wy­sy­na w owczej skó­rze, któ­re­mu za­wdzię­cza­li tak wiele. Ce­stod Na­tchnio­ny, głów­ny przy­du­pas Pierw­sze­go, uwa­żał, że ob­my­ślił zna­ko­mi­ty plan, we­dług niego. Bar­dzo sza­lo­ny a brzmiał on tak. 

 – Wszy­scy bez wy­jąt­ku zgru­pu­ją się na stat­ku arce, który po­le­ci na obie­cu­ją­cą pla­ne­tę, za­miesz­ka­łą przez pod­rzęd­ny ga­tu­nek hu­ma­no­idów, ma­ją­cy pre­dys­po­zy­cje do szyb­kie­go roz­mna­ża­nia. Po­że­ra­cze na arce prze­hi­ber­nu­ją od ty­sią­ca do dwóch ty­się­cy lat, a pod­rzęd­ne człe­ko­kształt­ne z lekką po­mo­cą będą nada­wa­ły się na przy­zwo­itych ży­wi­cie­li.

Dok­try­na ta zo­sta­ła na­zwa­na cy­klicz­ną.

Długo my­śla­łem nad tym pla­nem. W sumie nie był zły, ale nie był mój. Wi­dzia­łem słabe stro­ny tegoż roz­wią­za­nia. Mia­no­wi­cie kilka ostat­nich mi­lio­nów Ce­sto­dów na jed­nym stat­ku. Wielu na­szych synów się zbun­to­wa­ło, wielu zo­sta­ło uni­ce­stwio­nych. W końcu zdła­wi­li­śmy re­be­lię i wy­ru­szy­li­śmy na Nową Zie­mię. Ce­stod Na­tchnio­ny na tę cześć na­pi­sał nawet Kro­ni­kę Po­że­ra­czy Świa­tów. Tro­chę zmy­ślo­ną, nie­uwzględ­nia­ją­cą wielu ostat­nich wy­da­rzeń z do­brych dzie­się­ciu ty­się­cy lat. Na do­da­tek za­po­mniał ją za­brać z pla­ne­ty Noob, tym­cza­so­wej sto­li­cy Po­że­ra­czy. Co za tępy chuj…

Od tego mo­men­tu za­czę­ła się era upad­ku dum­nych i po­tęż­nych Ce­sto­dów.

Wszyst­ko przez nie­for­tun­ne wej­ście w at­mos­fe­rę i zbyt­nią pew­ność sie­bie. Do­dat­ko­wo fa­tal­ny zbieg oko­licz­no­ści. Spo­rej wiel­ko­ści me­te­oryt ude­rzył w sil­nik pod­świetl­ny. Warto nad­mie­nić, iż nie znaj­do­wa­li­śmy się w ży­wi­cie­lach, tylko sło­jach hi­ber­na­cyj­nych. Ko­lej­ny wy­śmie­ni­ty po­mysł. Włą­czy­ła się pro­ce­du­ra awa­ryj­na, wy­strze­li­wu­ją­ca wszyst­kie kap­su­ły. Po­ło­wa zo­sta­ła spa­lo­na w at­mos­fe­rze, a z drugą po­ło­wą do tej pory nie wiem, co się stało.

Tak za­czął się mój nędz­ny żywot na Nowej Ziemi. Po wielu mie­sią­cach cudem wy­do­sta­łem się ze słoja hi­ber­na­cyj­ne­go. Ko­lej­ny cud wy­da­rzył się, gdy wy­cień­czo­ny oraz umie­ra­ją­cy cze­ka­łem na za­koń­cze­nie mojej eg­zy­sten­cji. Przed­sta­wi­ciel ga­tun­ku ssaka dra­pież­ne­go z ro­dzi­ny pso­wa­tych na­chy­lił się nade mną, po­li­zał i po­łknął.

Za­czą­łem swoją tu­łacz­kę. Nie­ustan­ną walkę o prze­ży­cie, szu­ka­nie lep­sze­go ży­wi­cie­la. Setki lat nie mo­głem na­tra­fić na wspo­mi­na­ne­go przez Na­tchnio­ne­go hu­ma­no­ida. Ow­szem zda­rza­ły się mał­po­kształt­ne oraz małpy wła­ści­we. To mnie nie za­do­wa­la­ło, za­gnieź­dzi­łem się w ga­tun­ku ssaka z ro­dzi­ny sło­nio­wa­tych. Przy­pły­ną­łem z nim spory kawał morza, wy­do­sta­jąc się z prze­klę­tej wyspyna którą tra­fi­łem.

Zda­łem sobie spra­wę z mojej bez­na­dziej­nej sy­tu­acji. Mu­sia­łem coś z tym zro­bić. Pod­ją­łem dra­stycz­ne środ­ki. Do­tych­cza­so­wy spo­sób na moją nie­śmier­tel­ność za­stą­pi­łem ma­so­wą pro­duk­cją klo­nów. Do­kład­nie. Nie je­stem ory­gi­nal­nym skur­wy­sy­nem w owczej skó­rze, lecz ty­sięcz­ną kopią ty­sięcz­nej kopii. Stra­ci­łem przy tym moż­li­wość przej­mo­wa­nia cał­ko­wi­tej kon­tro­li nad ży­wi­cie­lem. Na szczę­ście dalej pod­le­gał mojej su­ge­stii, a słab­sze jed­nost­ki czę­ścio­wej kon­tro­li. 

Na­po­tka­ny wresz­cie hu­ma­no­id (Ne­an­der­tal­czyk), póź­niej Homo Sa­piens, oka­zał się kom­plet­nym kre­ty­nem. Na­tchnio­ny za­po­mniał dodać, że było wiele ga­tun­ków tych małp. I tak przez ty­siąc­le­cia po­ma­ga­łem im lepić garn­ki z gliny, stwo­rzyć re­wo­lu­cję rol­ni­czą, wy­ta­piać metal i tym po­dob­ne. W pew­nym mo­men­cie my­śla­łem, że to gor­sze od za­koń­cze­nia eg­zy­sten­cji. W ciągu ko­lej­nych setek lat oni sta­wa­li się in­te­li­gent­niej­si, a ja głup­szy

Może nie “głup­szy” – dzik­szy. Coraz czę­ściej scho­dzi­łem do ich jelit, ta­pla­jąc się w gów­nie i cze­ka­jąc. Po­wta­rza­łem jak man­trę

– Je­stem skur­wy­sy­nem w owczej skó­rze. Dam radę!

Cza­sa­mi tra­fia­ły się wy­bit­ne jed­nost­ki, pa­mię­tam takie. Alek­san­der Wiel­ki, Miesz­ko I, Czyn­gis Chan, Putin. Przy nich się nie nu­dzi­łem.

Do­brze, brnij­my do sedna, bo się roz­ga­da­łem. Wresz­cie na­sta­ła era ko­smicz­na, ja­kieś świa­teł­ko w tu­ne­lu. Wojny o układ sło­necz­ny. I w końcu wy­na­le­zie­nie pry­mi­tyw­ne­go na­pę­du nad­świetl­ne­go (WARP1). Pła­ka­łem ze szczę­ścia w prze­no­śni, ale nie­ste­ty utra­ci­łem zdol­ność kon­tro­li nad ży­wi­cie­lem. W oczy za­glą­da­ła mi za­gła­da, czyli re­wo­lu­cyj­na szcze­pion­ka dla ludzi uwal­nia­ją­ca od wsze­la­kich pa­so­ży­tów. Kto by po­my­ślał, że pry­mi­tyw­ne małpy dojdą do cze­goś ta­kie­go. Nie­ste­ty nie miał ich kto za­trzy­mać.

W roku 2221 szcze­pion­ka do­tar­ła nawet do kra­jów Trze­cie­go Świa­ta. Mię­dzy in­ny­mi USA, Wiel­kiej Bry­ta­ni i tym po­dob­nym. Nowa Pol­ska, naj­więk­sza ów­cze­sna po­tę­ga, zor­ga­ni­zo­wa­ła dla nich szcze­pie­nia.

 Ostat­nim ży­wi­cie­lem zo­sta­ła eko-ter­ro­ryst­ka Ali­cja Li­stek, jedną z ostat­nich anty szcze­pion­kow­ców. Po­łknę­ła świa­do­mie moje ja­jecz­ko do­stęp­ne na czar­nym rynku, na mar­gi­ne­sie warte 10BTC. Tylko po to, by uchro­nić ga­tu­nek Ce­sto­dów przed cał­ko­wi­tą eks­ter­mi­na­cją. Trze­ba przy­znać, była sza­lo­na. Wraz ze swą bandą wy­sa­dzi­ła Wawel w po­wie­trze. Bar­dzo pięk­ny, stary za­by­tek. W kon­se­kwen­cji zo­sta­ła ska­za­na na 400 lat lodu, czyli  hi­ber­na­cji. I tak sobie w niej żyłem do chwi­li gdy…

 

***

Wieść sek­to­ro­wa głosi: od­na­le­zio­no ar­te­fak­ty pra­sta­rej rasy pa­so­ży­tów. Pra­daw­ne isto­ty pu­sto­szy­ły ga­lak­ty­kę pięć­dzie­siąt ty­się­cy lat temu. Zwano ich Po­że­ra­cza­mi Świa­tów. Krą­żow­nik Czar­ne Słoń­ce wraz z Mi­strzem Eg­ze­ge­tą zo­sta­li skie­ro­wa­ni na pla­ne­tę Noob.

Sta­no­wi­sko ar­che­olo­gicz­ne może skry­wać nie­po­ję­te se­kre­ty, za­po­mnia­ne praw­dy, a więc ciesz­my się Bra­cia i Sio­stry, przy­cho­dzi czas oświe­ce­nia. Oku­pio­ne­go cier­pie­niem i obłę­dem. Wszak tylko jeden kie­ru­nek po­zna­nia prawd jest. Nie­ustan­ne próby.

 

***

 

Oso­bi­sty dzien­nik Mi­strza Hena Fall.

A może już wkrót­ce Ar­cy­mi­strza – po­my­ślał, czu­jąc pod­nie­ce­nie.

Od trzy­dzie­stu pię­ciu dni or­bi­tu­je­my wokół pla­ne­ty Noob. Od­kry­te sta­no­wi­sko ar­che­olo­gicz­ne, jak już wia­do­mo jest bez­pre­ce­den­so­we. Za­bez­pie­czo­no ponad dwie­ście ar­te­fak­tów zwią­za­nych z pra­sta­rą rasą Po­że­ra­czy Świa­tów. Za­pew­ne bę­dzie to ogrom­ny krok w stro­nę zgłę­bie­nia ich tech­no­lo­gii.

Jed­nak wszyst­kie te zna­le­zi­ska mają się nijak do tego, co od­kry­li­śmy dwa­na­ście dni temu. Świę­ty Graal współ­cze­snej ar­che­olo­gii, Kro­ni­ki Po­że­ra­czy. Los ob­da­rzył nas nie­praw­do­po­dob­nym szczę­ściem oraz szan­są, po­nie­waż, jak wia­do­mo, tylko no­si­cie­le bar­dzo rzad­kie­go pa­so­ży­ta Ce­sto­da, są w sta­nie od­czy­tać dia­lekt pra­sta­rej rasy. Czar­ne Słoń­ce w swych ko­mo­rach krio­ge­nicz­nych po­sia­da­ło tak uni­kal­ną osobę. Za­mro­żo­ną czte­ry­sta lat temu eko­te­ro­ryst­kę.

Nagle roz­legł się sy­gnał czar­ne­go alar­mu. Mistrz bez­zwłocz­nie wy­biegł ze swej ka­ju­ty.

 

***

Przy­znaj­cie, je­stem skur­wy­sy­nem w owczej skó­rze.

Koniec

Komentarze

Cześć Pendrive. Przeczytałem Twoje opko z satysfakcją. Egzegeza i Czarne Słońce nie są mi obce. Przecinkowo-kropkowo pewnie wyłapią Cię inni ale są kiksy. Opowieść może nie wstrząsnęła mną ale ma duży potencjał. Niestety chyba końcówka nawiązująca do wcześniejszego opowiadania jest najsłabsza. Ogólnie spodobało i nawet te wulgaryzmy były OK. Takie trochę inne podejście do Przedwiecznych ale dla mnie do przyjęcia. Czytając niestety zauważyłem że kilka moich pomysłów dotyczących konkursu jest podobnych. Co do scen i nazw. Na szczęście tylko podobnych i na szczęście nie zdążę (sic. znowu) zmieścić się w czasie, więc może ktoś zbetuje. Reasumując – widzę postępy a opko jest niczego sobie. Pozdrawiam.

Dobrzy wieczór, Peter Barton.

 

Przecinkowo-kropkowo pewnie wyłapią Cię inni ale są kiksy. 

Na pewno się coś znajdzie :)

 

Dziękuje za dobre słowo. Fajnie, że widać jakieś postępy to najważniejsze. 

 

Na szczęście tylko podobnych i na szczęście nie zdążę (sic. znowu) zmieścić się w czasie, więc może ktoś zbetuje. Reasumując 

Termin jest do 7 Kwietna albo osiągnięciu limitów 28 tekstów. Trzymam kciuki, żebyś zdążył.

(wyślij zapro do Bety :D może coś pomogę)

 

 

Dzięki, zaproszę nawet jak nie zdążę ;) Zwłaszcza że też wybrałem przedwiecznych.

Smarowałem już dłuższy komentarz, ale coś mnie tknęło i jeszcze raz sprawdziłem tagi.

„Absurd.”

To wiele tłumaczy. Dlatego teraz będzie krócej.

 

Po pierwsze, drogi Autorze, stosujesz jakieś karkołomne konstrukcje zdań które nie ułatwiają czytania, przez co miejscami miałem problemy ze zrozumieniem kontekstu.

Po drugie, ni to pies, ni to wydra. Ani to opowiadanie, ani to relacja. Brakuje emocji w tekście. Najbliżej co mi się nasuwa, to jakiś szkic do uniwersum RPG w formie potężnego „infodumpu” zamaskowanego pierwszoosobową narracją.

Dodatkowo, tym narratorem jest pasożyt. Robal. Fizycznie całkowicie inna nam istota. O konstrukcji umysłowej którą trudno nawet sobie wyobrazić. A tymczasem, miałem wrażenie że słucham jakiegoś kolesia, który przy piwku chwali się jaki z niego prze-kozak.

Po trzecie, kląć, to trzeba umieć. Nie mam nic przeciwko wulgaryzmom , ale tutaj miejscami raziło mnie użycie takowych. Ale, co kto lubi.

W sumie doczytałem do końca. Potraktuję to jako sukces.

 

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Cześć, Zalth.

 

Dodatkowo, tym narratorem jest pasożyt. Robal. Fizycznie całkowicie inna nam istota. O konstrukcji umysłowej którą trudno nawet sobie wyobrazić. A tymczasem, miałem wrażenie że słucham jakiegoś kolesia, który przy piwku chwali się jaki z niego prze-kozak.

Trochę za długo siedział w ludziach, wiec na pewno odbiło mu się to na psychice. 

 

W sumie doczytałem do końca. Potraktuję to jako sukces.

Dziękuje Ci bardzo, dużo to dla mnie znaczy oraz daję motywację. 

Witaj.

Rozumiem, że wulgaryzmy są to absolutnie niezbędne i podkreślają wymowę całości. 

A całość jest niesamowicie skonstruowana! Przerażeniem (czasem także odrazą) napawa fakt, że główny bohater jest tak nieprawdopodobnie nadinteligentny. Imiona jego plagiatorów zasługują na odrębne brawa. :) Podobnie jak historia jego życia. 

W czołówce wybitnych jego zdaniem postaci z dziejów ludzkości zabrakło Bruce’a Lee, ale można to przeboleć, zważywszy że mówimy jednak o pasożycie. :)

Gratuluję szokująco niezwykłego w moim odczuciu pomysłu.

Pozdrawiam. 

 

Pecunia non olet

Witam, bruce. 

Dziękuje za komentarz. Czasami tak mam, że wyobraźnia podsuwa mi dziwne pomysły. Trochę trudno to przelać na papier, ale pracuję nad tym.

 

W czołówce wybitnych jego zdaniem postaci z dziejów ludzkości zabrakło Bruce’a Lee, ale można to przeboleć, zważywszy że mówimy jednak o pasożycie. :)

Chuck norris i Bruace’a Lee są wyjątkami, których Cestody się nie imały :D (bo się ich bały :P ) nawet się zrymowało.

 

 

 

 

Pendrive:

Chuck norris i Bruace’a Lee są wyjątkami, których Cestody się nie imały :D (bo się ich bały :P ) nawet się zrymowało.

Tak to właśnie odebrałam i… odetchnęłam z ulgą. :)

Dziwne pomysły wyobraźni to najlepsze, co może nam się zdarzyć, zatem tego Ci raz jeszcze serdecznie gratuluję. :)

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Tak jak pisałam wcześniej, nie są to moje klimaty, a tekst plasuje się dla mnie gdzieś w okolicach bizarro. Za to sam pomysł na opko i bohatera obrzydliwy, ciekawy i oryginalny ;-) Powodzenia w konkursie.

 Dobrze byłoby wyjustować tekst.

It's ok not to.

Dzień dobry, dogsdumpling.

 

Jeszcze raz dziękuje za betę. Bardzo doceniam to, że mi pomogłaś oraz wyłapałaś masę błędów. Jeśli będziesz coś wrzucała na betę, deklaruję chęć pomocy.

 

 

 

Hm, tekst odbieram jako troszkę skrótowe przedstawienie pomysłu z potencjałem na dobre bizarro. Poszedłeś w rozbudowany opis świata przedstawionego zamiast w akcję, co nie jest moim ulubionym zabiegiem, niemniej wizja jaką tworzysz jest spójna i ciekawa. Myślę, że dobrym posunięciem byłoby tu skupienie się albo na czystym przedstawieniu wizji albo konkretnego epizodu. 

Pozdrawiam

Hejka :)

Pewnie powtórzę się trochę z bety, ale co tam. Ciekawa narracja, mi tam wulgaryzmy pasowały, że tak powiem, urozmaicają opowieść. Ciekawy pomysł z tymi pasożytami. Co prawda brakowało mi trochę akcji, żeby można było bardziej wczuć się w bohaterów (trochę to dziwnie brzmi zważywszy że bohaterem jest pasożyt xD), ale to już raczej kwestia moich upodobań, ponieważ opowiadanie, jak na taką historię przytaczaną z dystansu, broni się całkiem nieźle.

Pozdrawiam :)

Pendrive, dzięki smiley

It's ok not to.

Dobry wieczór, oidrin i Oluta.

 

Oczywiście wielkie wyrazy wdzięczności za pomoc przy becie. Jak wspominałem tam w jednym z postów, napisałem kilka akapitów skupiających na przedstawieniu konkretnego epizodu, ale jednak nie zdecydowałem się na operację oppka. Czy słusznie tego się już nie dowiemy :) Może po konkursie, wrzucę zmienioną wersje. Choć nie wiem, czy ma to sens.

Przeczytałem Twój tekst i rzeczywiście przypomnialo mi się Twoje poprzednie opowiadanie. Ale dla pewności jeszcze je sobie odświeżyłem. I widze tutaj podobne błędy, co tam, więc powtarzać się nie będę, gdzie mi zgrzytało. Odniosę się do fabuły.

Wulgaryzmy przeszkadzały mi tylko troszkę, ale skoro narrator dziczeje przez ludzi, to i zdziczałym językiem opowiada swoją historię. A sama historia nie jest najgorsza, jednak i jakoś szczególnie wciągającą też bym jej nie nazwał. Doceniam pomysł na starożytną rasę, bo w poprzednim tekście Pożeracze Światów wydawali się czymś potężnym, prastarym i obcym, tutaj natomiast okazuje się, że to zwykłe pasożyty. Fajnie połączyłes te dwie opowieści, uzasadniając zdolności Alicji do odczytywania księgi pożeraczy, jednocześnie skacząc pomiędzy absurdem a ironią losu. I w sumie niewiele więcej mogę o tej historii powiedzieć, bo zdecydowałeś się na formę narracji pierwszoosobowej, takiej kronikarsko-infodumpowej, w dodatku podpieranej co chwilę jakimiś ogólnikowymi retrospekcjami. Mocno mi nie siadł ten sposób prezentacji tekstu.

Nie jest źle, ale szlifuj warsztat, bo na razie trochę zębami zgrzytałem w niektórych momentach.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Cześć!

 

Całkiem przyjemna historia sf, choć nie ukrywam, że wulgaryzmy mi trochę odbiór zepsuły. Bo same w sobie nic to nie wniosły, nie budowały klimatu. Zachowanie bohatera jest do bólu logiczne, sensowne i doskonale wpisuje się w położenie pasożyta. Walka o władzę, chęć zemsty, nienawiść. Ok, ale gdzie tu “skurwysyństwo”? To pasożyt walczący o przetrwanie. Za mało intrygi czy nieoczekiwanych zdrad, by nazwać to zachowanie w taki sposób imho. Zamiast tego odniosłem wrażenie, że bohater jest konkretnie sfrustrowany i cyniczny.

Poprzedniego opka nie czytałem, ale zakończenie całkiem mi się spodobało (choć ludzie zachowali się dosyć naiwnie). Ale twist był, i czarny charakter ma pole do popisu.

Napisane znośnie, choć gawęda frustrata jakoś mnie nie zachwyciła (może zwyczajnie zbyt często trafiam na frustratów w realu, i nie tego szukam w opowiadaniach). Mocno skakałeś miedzy “teraz” a “kiedyś”, ale spokojnie dało się w tym połapać. Dzięki temu dosyć sprawnie przedstawiałeś historię bohatera, i zostawiałeś sobie miejsca na dygresję.

 

Pozdrawiam i powodzenia w konkursie!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Witam, krar85.

 

Dziękuje, że wpadłeś i skomentowałeś :)

 

Napisane znośnie, choć gawęda frustrata jakoś mnie nie zachwyciła.

To zasługa betujących, bo bez nich prawdopodobnie byłoby kiepsko. Także moje założenia zostały spełnione, aby czytelnicy, chociaż doczytali do końca :)

 

Ok, ale gdzie tu “skurwysyństwo”? To pasożyt walczący o przetrwanie. 

Oj tu zabiłeś mi ćwieka :D Na swoją obronę mam tylko definicję, do której się odnosiłem.

 

Skurwysynem nazywa się mężczyznę (w tym wypadku pasożyta), którego zachowanie się potępia i do którego czuje się silną niechęć; słowo wulgarne

 

Cześć, Outta Sewer.

 

Przepraszam, że nie powitałem w kolejności, ale jakoś mi to umknęło.

 

I w sumie niewiele więcej mogę o tej historii powiedzieć, bo zdecydowałeś się na formę narracji pierwszoosobowej, takiej kronikarsko-infodumpowej,

Zdecydowałem się na taki zabieg, ponieważ moje dialogi czasami są za bardzo przerysowane oraz źle skonstruowane. (oczywiście pracuję nad tym)

 

Nie jest źle, ale szlifuj warsztat, bo na razie trochę zębami zgrzytałem w niektórych momentach.

To niedobrze, bo dentyści nie chcą za bardzo przyjmować. ( o zgrozo już rok nie mam ściągniętego kamienia z zębów) 

Chillin :) Przerysowane dialogi można odrysować, musisz tylko podejść do nich tak, że przeczytaj je na głos po napisaniu i spróbuj ocenić, czy wypadają naturalnie.

Known some call is air am

Pomysł świetny, z potencjałem na coś dużego i cyklicznego. Mam jednak wrażenie, że trochę nie sprostałeś. Gawędziarska narracja pierwszoosobowa jest piekielnie trudna, Rybak potrafił to robić świetnie, tu jest jednak jedynie nieźle.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dzień dobry, Irka_Luz. 

 

Cieszę się, że pomysł się spodobał. Już od dłuższego czasu kiełkował w mojej głowie. 

 

Mam jednak wrażenie, że trochę nie sprostałeś. Gawędziarska narracja pierwszoosobowa jest piekielnie trudna, Rybak potrafił to robić świetnie, tu jest jednak jedynie nieźle.

 

Mnie się wydaję, że na obecną chwilę to było moje maksimum (może 95 % :D). Trzeba będzie jeszcze dużo poprawić i popracować nad warsztatem oraz starać się przekraczać swoje limity.

 

Outta Sewer

 

Chillin :) Przerysowane dialogi można odrysować, musisz tylko podejść do nich tak, że przeczytaj je na głos po napisaniu i spróbuj ocenić, czy wypadają naturalnie.

Nowe opko powstaje :) Często czytam na głos to, co piszę. Teraz będę dodatkowo nagrywał. Spróbuję wyeliminować błędy (albo chociaż się postaram :D )

Pomysł fajny, nastrój OK, na paru decyzjach autorskich, nawet mimo tagu ABSURD, się zawiesiłam (a najbardziej, przyznam, na tytułowych skurwysynie i owczej skórze, bo tak ziemscy mi się wydawali, że aż bez sensu dla bohatera). Ale potencjał w tekście widzę, zdecydowanie.

ninedin.home.blog

Cześć!

 

Skurwysynem nazywa się mężczyznę (w tym wypadku pasożyta), którego zachowanie się potępia i do którego czuje się silną niechęć; słowo wulgarne

Właśnie z tym podkreślonym mam problem, bo o ile zgodzę się z definicją, tak tutaj bohater jest z definicji pasożytem, nie mężczyzną, i z jego perspektywy to zachowanie jest “normalne”. Po to go zrobili w końcu.

 

Pozdrawiam!

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Dobry wieczór, ninedin. 

 

Dziękuję, że wpadłaś i skomentowałaś :D

 

na paru decyzjach autorskich, nawet mimo tagu ABSURD, się zawiesiłam (a najbardziej, przyznam, na tytułowych skurwysynie i owczej skórze, bo tak ziemscy mi się wydawali, że aż bez sensu dla bohatera)

Właśnie z tym podkreślonym mam problem, bo o ile zgodzę się z definicją, tak tutaj bohater jest z definicji pasożytem, nie mężczyzną, i z jego perspektywy to zachowanie jest “normalne”. Po to go zrobili w końcu.

Śpieszę z wyjaśnieniami dla Was obojgu :) Na początku opko miało mieć tytuł “Wilk w owczej skórze” Potem zmieniłem zdanie a żona mówiła nie dawaj tego skurwysyna :) No cóż, wychodzi na to, że żony trzeba słuchać :P 

 

Hmm. Jest tu pomysł, ale wykonanie chyba go pogrzebało. Tekst czyta się trudno, co rusz się człowiek potyka na niezbyt dobrze skonstruowanych zdaniach. Nie przepadam za nadmiarem wulgaryzmów w literaturze (jak jest dużo, tracą moc rażenia), ale tu od biedy ujdzie to, co jest.

Przydałaby się temu tekstowi solidna redakcja, żeby wydobyć zamysł autorski.

 

Niegdyś mój rodzaj nazywano Pożeraczem Światów.

A nie w liczbie mnogiej? To właśnie jedno z wielu zdań, gdzie coś szwankuje. Bo przecież powiesz “ten rodzaj zwierząt nazywamy psami”, a nie psem?

 

Tak zaczął się mój nędzny żywot na Nowej Ziemi. Po wielu miesiącach cudem wydostałem się ze słoja hibernacyjnego. Kolejny cud wydarzył się, gdy wycieńczony oraz umierający czekałem na zakończenie mojej egzystencji. Przedstawiciel gatunku ssaka drapieżnego z rodziny psowatych nachylił się nade mną, polizał i połknął.

Zacząłem swoją tułaczkę.

Zaimkoza też Cię trochę prześladuje. W zasadzie potrzebny jest tylko pierwszy z pogrubionych zaimków.

http://altronapoleone.home.blog

To by wyjaśniało kwestię naszej inteligencji, a co z długowiecznością zapytacie? Już spieszę z odpowiedzią, bo mnie się nie spieszy. Mała, mało śmieszna dygresja. 

To po co ją w ogóle umieszczać? 

 

Czy to nie jest, kurwa, piękne? Trochę zagmatwane, ale działało.

Obca istota mająca 50tys. lat a wypowiada się jak gimnazjalista z zagrożeniem z polskiego. 

 

Do czasu gdy pojawił się nasz arcywróg. Sztuczna inteligencja z innej galaktyki. Nazwaliśmy ich Blachochujkami.

Po co tyle wulgaryzmów? Czemu one służą? To kogoś bawi? 

 

Przy kolejnej dawce bezsensownych bluzgów odpadłem i już tylko przejrzałem pobieżnie, gdzie nas ten tekst prowadzi – nie prowadził do niczego interesującego.

Nie wiem, co autor chciał przekazać, o czym opowiedzieć. Widzę tu tylko pustoslowie i skleconą z różnych strzępków historyjkę, albo radosną twórczość pisaną zdanie po zdaniu bez zastanowienia i refleksji nad tym, o czym w ogóle chce się pisać. Nie mówiąc już o wyobrażeniu sobie swojego bohatera, bo – poza dawką bluzgów w co drugim akapicie – nic w nim nie ma.

To opowiadanie stanowi zaprzeczenie wszystkiego, co uważam za jakościowe w pisaniu. 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Dzień dobry, drakaina.

 

No niestety jest jeszcze ogrom mankamentów w moim warsztacie może kiedyś napisze coś dobrego :) 

 

Gekikara 

 

odpadłem i już tylko przejrzałem pobieżnie, 

Chyba nie wypada pisać coś takiego jako autora konkursu. Jaki by tekst nie był, zdeklarowałeś się, rzetelnie ocenić. 

 

A tu twoje słowa

Czy kiedyś przyszedł Wam do głowy pomysł na tak nietypowe zestawienie gatunków/tematów/światów, że aż zastanawialiście się, czy nie jest zbyt szalony, by go realizować?

Zmutowany wampir polujący na marsjańskie androidy? Smoczy jeźdźcy atakujący spodki obcych? Lokomotywa parowa pędząca przez Drogę Mleczną? Ninja organizujący zamach na królową wróżek?

Jeżeli tak, może będzie to okazja, by go zrealizować.

 

 Jeżeli nie… spokojnie, tu sami swoi, możecie przestać udawać poważnych i rozważnych.

W takim klimacie ten tekst miał być, niepoważny i nierozważny a tu taki komentarz. (stąd też te wulgaryzmy)

Nie wiem, co autor chciał przekazać, o czym opowiedzieć. Widzę tu tylko pustoslowie i skleconą z różnych strzępków historyjkę, albo radosną twórczość pisaną zdanie po zdaniu bez zastanowienia i refleksji nad tym, o czym w ogóle chce się pisać. Nie mówiąc już o wyobrażeniu sobie swojego bohatera, bo – poza dawką bluzgów w co drugim akapicie – nic w nim nie ma.To opowiadanie stanowi zaprzeczenie wszystkiego, co uważam za jakościowe w pisaniu. 

Sorry za reakcję, ale ten komentarz mnie zabolał. 

 

 

 

Chyba nie wypada pisać coś takiego jako autora konkursu. Jaki by tekst nie był, zdeklarowałeś się, rzetelnie ocenić.

Zgodziłbym się, gdybym sam umyślnie nie postawił się w pozycji takiej samej, jak każdy inny uczestnik konkursu. Nie posiadam żadnych szczególnych uprawnień, nie jestem uprzywilejowany, więc tekst odbieram tak, jak każdy inny uczestnik, a moja opinia dotyczy tylko moich głosów. 

Poza tym, tekst przeczytałem do jakiś 2/3, a resztę przejrzałem – stąd znam fabułę, widziałem fragmenty o taplaniu się w gównie i antyszczepionkowcach, stąd moje podejrzenia o wrzucenie w opowiadanie wszystkiego, co akurat przyszło autorowi do głowy. A, że nie przeszedłem przez tekst od deski do deski… fragment, z którym się zapoznałem, uważam za aż nader reprezentatywny i dalsza część nie pozostawiała mojej wątpliwości co do narracji i stylu. 

 

W takim klimacie ten tekst miał być, niepoważny i nierozważny a tu taki komentarz. (stąd też te wulgaryzmy)

Widać inaczej interpretujemy te określenia. Dla mnie nie wiążą się one z bezsensownym potokiem bluzgów. Podkreślam, dla mnie. Mój głos ma takie samo znaczenie jak każdy inny. 

 

Sorry za reakcję, ale ten komentarz mnie zabolał.

Myślę, że w dłuższej perspektywie, jeśli odpowiednio odbierzesz mój komentarz, możesz wynieść z niego korzyść. Nawet jeśli pozostaniesz przy tak wulgarnym stylu, to może zaprzęgniesz go do pracy, by z wulgaryzmami szedł ładunek emocjonalnyi znaczenie, a nie epatowanie dla epatowania. 

 

 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Cześć, Pendrive,

oj dziwne, dziwne opowiadanie, ale w zaskakujący dla mnie sposób również całkiem interesujące. Zapewne jest wiele takich książek, ale mi przyszedł do głowy Intruz, S. Meyer (proszę nie kierować się nazwiskiem, całkiem znośne. Nie doczytałam, ale tylko dlatego że dłuuuugie to i wielkie). Taka bardziej wulgarna wersja dla dorosłych. Faktycznie, w zasadzie zamiast pokazywać opisujesz, ale w tak małej formie da się czytać. Jakaś beta czy redakcja mogłaby wydobyć z tego tekstu naprawdę fajne opko.

 

Pokrótce przybliżę wam to.

Lepiej by brzmiało: “Pokrótce wam to przybliżę”

 

Zacząłem swoją tułaczkę.

 

W ciągu kolejnych setek lat oni stawali się inteligentniejsi, a ja głupszy[+.]

 

Powtarzałem jak mantrę[+.]

 

Powodzenia! 

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Widzę tu spory potencjał, który chyba nie został wykorzystany. Groteskowo wręcz wulgarny, cyniczny pasożyt, który towarzyszy ludzkości od zawsze i wpływa na bieg dziejów, to niezły punkt wyjścia na pokręcone, bizarne opowiadanie. Myślę, że wczułem się w styl narracji , ale jednak czegoś mi zabrakło.

Pozdrawiam!

Dzień dobry.

 

LanaVallen 

 

Poprawki naniosę już po konkursie. Będę próbował przeredagować tekst, żeby coś z niego jeszcze wycisnąć. ( zabieram się za kontynuację)

 

adam_c4

 

Dziękuję za dobre słowo. Z perspektywy czasu też myślę, że nie wykorzystałem tego potencjału. Teraz zostaje mi tylko praca nad warsztatem i dużo czytania :) 

Cześć!

Przeczytałam, ale nie powiem by porwało.

Większość tekstu sprawia wrażenie streszczenia. Urozmaicenia jest okraszone przekleństwami, które nie wiadomo skąd wynikają. OK, można zgadywać, że pasożyt nauczył się ich po latach siedzenia w ludziach, ale nie ma ku temu jasnych przesłanek.

 

Pozdrawiam.

Oryginalny bohater, spodobał mi się. Tekst trochę szalony, ale to raczej nie wada. Owszem, mógł być lepszy, ale nie od razu Kraków zbudowano.

Jak to ludzie potrafią wykończyć i ogłupić nawet tasiemce. Szczęście dla pasożytów, że głupota nie zna granic.

Babska logika rządzi!

Hej Finka :) To dla mnie historyczna chwila :P Nareszcie jest klik do biblioteki :D Motywacja wzrosła a mam coś na becie. 

Cieszę się, że dowaliłam Ci motywacji. No to twórz, publikuj i rozsławiaj imię NF. ;-)

Babska logika rządzi!

Szósty genetycznie zmodyfikowany płaziniec, wychodowany w sterylnym laboratorium Konfederacji Uciśnionych Planet.

Ups.

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka