- Opowiadanie: MordercaBezSerca - Bajka popromienna: Czerwony Kapturek

Bajka popromienna: Czerwony Kapturek

Króciak napisany dla samej radochy z pisania ;]. Stara bajka wywrócona do góry nogami, z niewiele młodszym dowcipem jako puentą. Koniec świata! … i to dosłownie. 

 

Wersja audio na kanale YT Marek Sen 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Bajka popromienna: Czerwony Kapturek

 

 

– Obiecaj mi, że nie wyłączysz respiratora, póki nie wejdziesz do lasu.

Mama z wprawą dociągała paski mocujące kompozytową płytę napierśnika. Pancerz okrywał dziewczynkę aż po samą szyję. Ponad krawędź wystawała tylko ostrzyżona na krótko głowa. 

– Masz anty-rad i dezaktywator, w razie czego?

– Tak mamuś, nie martw się. – Czerwony Kapturek spojrzała ciepło i ujęła jej dłoń w swoje drobne paluszki. Serwomotory mruknęły cichutko. Zimny dotyk twardych, pancernych rękawic zupełnie nie pasował do dziecięcej twarzyczki.

– Przecież to nie pierwszy raz, kiedy idę sama do Babci, poradzę sobie. Jestem już duża!

Mama popatrzyła na nią smutno.

– Ja wiem – westchnęła. – Tak szybko rośniesz.

Objęła córkę i przytuliła mocno. Bardzo mocno. Dziewczynka ucałowała ją w policzek. Trochę z zakłopotaniem, bo przecież dzieciaki z bunkra widzą. Powolutku wyplątała się z matczynych objęć i stanęła wyprostowana z szerokim uśmiechem na bladej buzi.

– Poradzę sobie mamuś – powtórzyła, dobitnie akcentując początek zdania.  

– Masz wszystko? Zapasową baterię do detektora, krótkofalówkę…? – urwała pod karcącym spojrzeniem córki – …no dobrze już, dobrze. Tylko obiecaj mi, słyszysz? Obiecaj! Jeśli tylko zauważysz jeden jedyny, malusieńki ślad jakiegokolwiek mutanta, to wracasz od razu do domu, jasne?

Mała wcisnęła na głowę pękaty hełm i zasalutowała do uchylonej przyłbicy.

– Tak jest dowódco-mamo! – Wyszczerzyła białe ząbki w szerokim uśmiechu.

Matka długo stała w uchylonych wrotach śluzy. Pogoda była nienajgorsza, ale śnieg padał gęsto. Wielkie płatki spływały w ciszy na ziemię, okrywając wszystko grubą, zimną pierzyną. Dziewczynki nie było już widać. Ślady drobnych stóp, osłoniętych pancernymi buciorami, niknęły w oddali. Jeszcze przed momentem widziała między krzewami rąbek peleryny ochronnej, którą sama narzuciła jej na ramiona. Pancerz i tak doskonale izolował środowiskowo od wszelkiego skażenia, chłodu, a nawet ognia i radiacji, ale nie mogła się powstrzymać.

 – Mam złe przeczucia – mruknęła i pociągnęła dźwignię zamka.

Wrota syknęły siłownikami i stalowa pokrywa powoli nasunęła się na miejsce.

Czerwony Kapturek dotarła do lasu później niż zakładała. Niebo bezlitośnie więziło słońce w okowach ołowianych chmur. Żeby określić azymut marszu, musiała polegać tylko na komputerze wbudowanym w kombinezon. Przejechała pancerną rękawicą po panelu sterowania na lewym nadgarstku. Wizjer hełmu rozjarzył się zielono i wyświetlił mapę najbliżej okolicy. Czerwona kreska prowadziła zakosami z rodzinnego bunkra do schronu w głębi lasu. Koraliki kolejnych punktów nawigacyjnych podskakiwały nerwowo, a linia, na którą były nawleczone, falowała w rytmie pracy procesora. Komputer rozpaczliwie próbował triangulować pozycję na podstawie siatki coraz mniej licznych satelitów telekomunikacyjnych. Od lat nikt nie zastępował uszkodzonych jednostek nowymi, przez co nawigacja i łączność działały coraz gorzej.

Dziewczynka już miała ruszyć dalej, gdy jej uwagę przykuła mała ikona alarmowa, migająca w samym centrum mapy. Żółty trójkąt z czerwonym wykrzyknikiem pojawił się nagle, niecałe dwa kilometry od jej aktualnej pozycji. Wywołała okienko nadawcy i zmarszczyła brwi. Sygnał został nadany automatycznie, przez pancerz jednego z łowców leśnego schronu – Gajowego. Czerwony Kapturek dobrze go znała. Miał swoją celę na tym samym poziomie, co Babcia i dziewczynka widywała go często. Wielki, silny człek, z sumiastymi wąsami i wiecznie roześmianymi, bystrymi oczyma. Uwielbiała jego żarty, zresztą jak wszystkie dzieciaki. „Pewnie jakiś błąd czujnika” – pomyślała, ale dla pewności wywołała go na ogólnym kanale. Przez chwilę czekała na zgłoszenie. Dopiero po kilku sekundach sfatygowany komputer odrzucił połączenie i wyświetlił wiadomość zwrotną: ***ZAGROŻENIE ŻYCIA, KONIECZNA NATYCHMIASTOWA POMOC MEDYCZNA***.

Czerwony Kapturek biegła co tchu. Pękaty pojemnik z zaopatrzeniem i częściami zamiennymi kołysał się na plecach, wybijając z rytmu. Wspomagane serwomotorami buty grzęzły w głębokim śniegu. Na wizjerze hełmu wyświetliła się informacja o podwyższonym pulsie i ostrzeżenie o spadającej saturacji krwi. Elektryczny respirator pracował na pełnych obrotach, mimo to przed oczami latały jej ciemne plamy, a ręce i nogi zaczynały drżeć z niedotlenienia. Nie mogła teraz zwolnić! Sygnał alarmowy był coraz wyraźniejszy. Komputer wskazywał niecałe sto metrów do celu. Dziewczynka przystanęła dopiero przy ostatnich drzewach, na skraju polany. Na środku, przysłonięta przez padający śnieg, majaczyła wysoka, żylasta postać. Istota pochylała się nad czymś, co leżało na ziemi, a w ciszę wdzierał się chrzęst i suchy trzask łamanego plastiku. Nagle… stworzenie poderwało łeb i spojrzało prosto na dziewczynkę. Warknęło głucho, po czym skoczyło w bok, pod osłonę gęstych, iglastych zarośli. Kapturek wyplątała się z czerwonej peleryny i walnęła pięścią w klamrę uprzęży. Pojemnik transportowy opadł z jej pleców. Pozbywszy się ciężaru, skoczyła prosto przed siebie, w kierunku leżącego na polanie ciała. Z daleka rozpoznała zielony pancerz Gajowego. Człowiek leżał z twarzą wciśniętą w śnieg. Poprzeczne, łuskowate płytki chroniące plecy, były porozrywane, a z głębokich ran ciekła parująca na zimnie krew. Dziewczynka przypadła do rannego, jeszcze w biegu uruchamiając program medyczny. Komputer zapiszczał cicho, gdy udało mu się nawiązać połączenie z jednostką w kombinezonie mężczyzny. Na wizjerze hełmu zaczęły wyświetlać się instrukcje postępowania w przypadku konieczności udzielenia pierwszej pomocy przy ciężkim urazie.  Kapturek stuknęła w panel udowy, z którego wysunęła się apteczka z opatrunkami piankowymi i klejem tkankowym. Już miała zabrać się do tamowania krwotoku, gdy komputer pisnął ostrzeżeniem zbliżeniowym. ***UWAGA! INTRUZ***. Dziewczynka zamarła z otwartą apteczką w dłoniach.

– Jakie ja mam wielkie uszy! – ryknął gardłowo głos ukryty za zasłoną padającego śniegu. – Wszystko słyszę!

Dziewczynka gorączkowo próbowała zlokalizować źródło dźwięku. Komputer wyświetlał tylko ostrzeżenia o obecności intruza, ale nie mógł namierzyć jego pozycji.

– Jakie ja mam wielkie oczy! – Głos odezwał się gdzieś za jej plecami. – Wszystko widzę!

Zwróciła bransoletę komputera detektorem podczernieni w tamtą stronę.

– A jakie ja mam wielkie łapska! Na strzępy cię rozerwę!

Stwór krążył dookoła polany, wyraźnie ubawiony upiorną grą, napawając się strachem przyszłej ofiary.

– Ale oprócz tego mam jeszcze coś wielkiego. – Mlasnął obleśnie na samą myśl. – I najpierw wsadzę ci to głęboko, baaardzo, bardzo głęboko, prosto w…

Huk poniósł się echem, odbitym od ośnieżonych drzew. Kapturek wyrepetowała krótką strzelbę. Gorąca łuska upadła z sykiem na biały śnieg u jej stóp. Podeszła wolnym krokiem do ścierwa rozciągniętego na ziemi. Przez chwilę patrzyła, na krwawą miazgę mózgu, wypływająca z roztrzaskanej czaszki mutanta.

– Taaa, chyba w koszyczek, szmato… – mruknęła. 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Witaj!

Fajny szort, prosty, ale z humorem i ciekawym twistem. Twoje drugie opowiadanie i znowu mi się podoba ;) Też czasem myślę o przerobieniu takich klasyków, choć jednak wolę tworzyć własne uniwersa.

Co do uwag dotyczących szorta – możesz to w sumie zignorować, bo to tylko osobiste odczucie – ale czy nie lepiej zmienić padający śnieg na popiół? Jakoś tak bardziej mi pasuje do postapokaliptycznego świata i jego klimatu.

Pozdrawiam i powodzenia ;)

D.

,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind

Cześć Danielu!

 

Czasami nałożenie sobie pewnych ograniczeń wpływa dobrze na jakość tekstu, a przy okazji, jak wyjdzie coś fajnego, to człowiek ma podwójną satysfakcję. Napisałem na razie trzy bajki tego typu i miałem naprawdę sporo radochy, gdy udało mi się wszystko klimatycznie poprzeplatać. Kolejne dwie utknęły gdzieś w realizacji – czasem tak bywa. Może uda mi się je przepchnąć dalej, a może nie. 

 

Co do tych popiołów, to świetny pomysł. Powinieneś o tym napisać :P ! 

 

pozdrawiam 

  1.  

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Cześć!

Niezła wariacja na temat czerwonego kapturka, uśmiałem się. Ubranie wspomagane serwami, bunkry, antyrady. Pachnie Falloutem ;-) Nie skumałem tylko motywu z respiratorem. Czemu miał służyć?

Wystarczająco zarysowałeś bohaterów, świat też, choć przydało by się zdanie czy dwa, by lepiej to wszystko zobaczyć (imho). Zdjęcie na początku trochę to rekompensuje, ale nie poczułem klimatu mrocznego lasu. Zakończenie ciekawe, do końca nie wiedziałem, jak się to skończy (czy będzie tryumf, czy raczej wyżerka). Sumarycznie LRR okazała się zaprawiona w wojaczce z mutantami.

Poczekam do jutra/wtorku z nominacją do biblioteki, namyślę się i dam czas na doszlifowanie, i pewnie polecę twój szorcik.

 

Z kwestii edycyjnych następujące rzuciły mi się w oczy (może być ich więcej, bo ja nie jestem zbyt uważny):

Stwór krążył dookoła polany, wyraźnie ubawiony upiorną grą, napawając się strachem swojej przyszłej ofiary,.

Zbędny przecinek przed kropką.

I najpierw wsadzę ci to głęboko, baaardzo, bardzo głęboko, prosto w …

– Taaa, chyba w koszyczek szmato … – mruknęła.

Zbędna spacja przed wielokropkiem.

 

Tyle. Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Widzę, że lubisz przerabiać bajki, a w dodatku dorzucasz humor ze starych kawałów w formie puenty. Gdyby to był jakiś suchar, pewnie marudziłbym, ale ten kawał akurat jest dobry, a jeszcze lepszy, kiedy rozwinąłeś jego clue w postać szorta. Naprawdę dobrze to wyszło :) Podobało mi się.

Z kwestii edycyjnych:

 

– Tak mamuś, nie martw się (+kropka)– Czerwony Kapturek spojrzała ciepło i ujęła jej dłoń w swoje drobne paluszki.

 

– Masz wszystko? Zapasową baterię do detektora, krótkofalówkę…? – Urwała, pod karcącym spojrzeniem córki (+kropka) No dobrze już, dobrze.

Poczytaj poradnik dotyczący zapisywania dialogów, bo tutaj Ci się trochu posypało.

 

Mama popatrzył na nią smutno.

Literówka.

 

Uwielbiała jego żarty, z resztą jak wszystkie dzieciaki.

Zresztą. 

 

Na wizjerze hełmu wyświetlił się informacja o podwyższonym pulsie i ostrzeżenie o spadającej saturacji krwi.

Literówka.

 

lecz komputer wyświetlał tylko ostrzeżenia o obecności intruza, nie mogąc namierzyć jednak jego pozycji.

Źle to brzmi. → (…)nie mogąc jednak namierzyć jego pozycji.

 

Stwór krążył dookoła polany, wyraźnie ubawiony upiorną grą, napawając się strachem swojej przyszłej ofiary,.

Tutaj masz niepotrzebny przecinek przed kropką na końcu zdania.

 

Dziewczynka zamarła, z otwarta apteczką w dłoniach.

Literówka.

 

Jeśli lubisz przeróbki bajek, to może spodoba Ci się opowiadanie krara85 “Kolejne brzydkie kaczątko”. Sztafaż bajkowy, bez postapo, ale powinno Ci przypaść do gustu.

A skoro lubisz klimaty postapo rodem z Fallouta albo Metra, to może spodoba Ci się – Uwaga! Prywata! – mój szort świąteczny “Niespodziewany gość”.

Oczywiście do niczego nie zmuszam ani nie nakłaniam, tak tylko informacyjnie podrzucam :)

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

krar85, Outta Sewer, dzięki serdeczne za wychwycenie błędów. Niechlujny się zrobiłem na stare lata. Już poprawione, poza jednym:

 

– Masz wszystko? Zapasową baterię do detektora, krótkofalówkę…? – Urwała, pod karcącym spojrzeniem córki (+kropka) – No dobrze już, dobrze.

Poczytaj poradnik dotyczący zapisywania dialogów, bo tutaj Ci się trochu posypało.

 

Tutaj się nie do końca zgodzę. Mój ulubiony poradnik to: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/ 

I moim zdaniem jest to przypadek nr 26 

Prawidłowe są też poniższe wersje, ale raczej rzadko spotykane i niepotrzebne: czytelnik poradzi sobie z przerwaniem dialogu bez wskazania mu wielokropkami, że wypowiedź będzie/jest kontynuowana.

26) – Poczekaj… – podniósł do ramienia karabin i przez lunetę spojrzał na wiszącą nad basenem tarczę – …rzucę okiem.

To urwanie, wielokropek z pytajnikiem i zawieszenie na moment głosu, najbardziej mi zagrało z takim zapisem. Staram się używać rzadko i tylko w uzasadnionych przypadkach, bo rzeczywiście może na pierwszy rzut wyglądać dziwnie, ale IMHO jest poprawnie.

 

No chyba, że się mylę ;) 

 

Nie skumałem tylko motywu z respiratorem. Czemu miał służyć?

– Obiecaj mi, że nie wyłączysz respiratora, zanim nie wejdziesz do lasu.

Taki odpowiednik “ nie zdejmuj szalika, póki nie wejdziesz do budynku”. Respirator jako mechaniczny system filtracyjny. W kombinezonach chemicznych można pracować w trybie RESPRO(z filtracją), albo FLOW, czyli bez obiegu przez filtry, bez oczyszczania. 

 

Dzięki za rekomendacje – na pewno przeczytam.

 

Pytanie społeczne – czy za komentowanie opowiadań starszych niż miesiąc przyznają tu złotą łopatę ;P? Jest kilka starszych tekstów, które mi bardzo przypadły do gustu. I czy mogę przyznawać gwiazdki, bez uzasadnienia? Nie mogę znaleźć tego punktu w regulaminie. 

 

Pozdrawiam 

M

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Cześć Morderca:-)

Bardzo sympatyczny szorciak:-) Podoba mi się Czerwony Kapturek w wersji postapo. Zaradna dziewczynka:-) Spotkanie z intruzem i jego wyliczanka o wielkich oczach świetnie nawiązuje do bajki. Fajnie to wyszło. Świetna puenta. 

Przyczepię się do zbyt małej ilości akapitów (w środkowej części tekstu), takie bloki tekstu utrudniają lekturę. 

Niemniej, czytałam z zaciekawieniem.

Polecam do biblioteki

 

A co do Twoich pytań:

 czy za komentowanie opowiadań starszych niż miesiąc przyznają tu złotą łopatę ;P?

Można komentować każde opowiadanie na portalu, nawet sprzed kilku lat. Nic nie wiem o złotej łopacie:-)

I czy mogę przyznawać gwiazdki, bez uzasadnienia?

Niestety nie wiem jak jest to określone w regulaminie. Raczej gwiazdki przyznaje się jako ocenę dla tekstu razem z odpowiednim komentarzem. Sama gwiazdka niewiele mówi.

 

pozdrawiam

Cześć Olciatka,

 

Przyczepię się do zbyt małej ilości akapitów (w środkowej części tekstu), takie bloki tekstu utrudniają lekturę. 

Rzeczywiście, zniknęły mi gdzieś dwa entery. Już poprawione. 

 

Dzięki za miłe słowa i odpowiedzi na pytania. Z tymi gwiazdkami się na razie wstrzymam, a starocie poczytam i pokomentuję. 

 

pozdrawiam 

M

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Tutaj się nie do końca zgodzę. Mój ulubiony poradnik to: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/ 

I moim zdaniem jest to przypadek nr 26 

W zasadzie masz rację, ale nie wiem, czy ten pytajnik po wielokropku nie miesza za bardzo. Gdybyś go usunął, wtedy ten zapis miałby sens. Ale to moje prywatne zdanie, musiałbyś zapytać Reg albo kogoś innego, kto ma większego skilla ode mnie.

 

A gwiazdki możesz przyznawać do woli, raczej mało kto się nimi tutaj przejmuje. Bardziej liczą się komentarze, szczególnie jeśli są merytoryczne :)

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

Hej,

 

fajna historia, dobrze napisana. W zasadzie nie ma się do czego przyczepić :)

Zgłaszam do biblioteki.

Co do tych popiołów, to świetny pomysł. Powinieneś o tym napisać :P ! 

Haha :)

 

Jeszcze proponuję zapoznać się z wątkiem dotyczącym konkursu na “zamianę” oraz tekstów do antologii. Mimo, że sam konkurs już się zakończył, nadal jest miejsce na kilka tekstów do zbiorku.

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Outta Sewer – chyba jednak masz rację. Zapis z pytajnikiem jest błędny. Zmieniłem 

 

Ale mamy dyskusję :D – normalnie jak publicystyka w jednej lub drugiej telewizji:

-Ja się z Tobą zgadzam,

-Nie to ja się z Tobą zgadzam bardziej

-A nie, bo ja się zgadzam najbardziej 

:D

 

Przeczytałem “Niespodziewany gość”. Po naszemu Ci padom, że sakramencko mi się podoboło, hej! 

 

 

BasementKey Hej!

 Dzięki za zgłoszenie do biblioteki!

Do antologii raczej nie wyślę, bo za bardzo odstaje. Przeczytałem kilka tamtych opowiadań i moje jeszcze nie są na takim poziomie. Ale trzymam kciuki za pozostałych. 

 

pozdrawiam 

M.

 

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Przeczytałem kilka tamtych opowiadań i moje jeszcze nie są na takim poziomie.

Czy ja wiem… ;)

Che mi sento di morir

 

Ja tu po naukę, nie po ordery ;]. Za jakiś czas napisze coś, co będzie można pokazać, ale na razie to tylko warsztatówki pisane żeby nabyć trochę wprawy. 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Hej

Podobało mi się. Nie wiem, czemu twierdzisz, że słabo piszesz, bo dla mnie całkiem sprawnie tworzysz historię. 

Spotkanie z mutantem świetne. Obraz małej dziewczynki zakutej w pancerzu wspomaganym również dobry.

Pozdrawiam i klikam.

 

Hej Zanais,

 

Dzięki za miłe słowa. Cieszę się, że się spodobało.

 

Nie wiem, czemu twierdzisz, że słabo piszesz, 

Bo jak ktoś się przewraca na przecinkach, to jest koszyczek, a nie pisarz ;P.

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Gdyby pisarze wszystko robili bezbłędni, to po co byliby korektorzy? Trzeba pisać, aby się fajnie czytało, a niuanse techniczne z czasem się wyuczysz.

Krótkie, treściwe, niczego niepotrzebnego, klimat świetnie narysowany. Zwłaszcza podobają mi się opisy wszystkich technologicznych elementów, umiesz to dobrze przedstawić, jak w poprzednich Twoich bajkach. Przyjemne lektura!

Tylko ostatnie zdanie mi się nie spodobało:

 

– Taaa, chyba w koszyczek szmato… – mruknęła. 

 

Wolałbym je widzieć jako dziewczynkę silną i samodzielną, ale ta “szmata” na końcu brzmi jakoś sztucznie: raz “mamuś”, raz “szmata”. Chociaż postać jest Twoja i masz prawo zrobić z nią co chcesz, mi to po prostu zgrzytnęło, bo po wcześniejszych kwestiach inny obraz bohaterki miałem przed oczami. Poza tym brak przecinka przed szmatą ;)

Pozdrowienia,

K.

 

 

www.popetersburgu.pl

Z kwestii technicznych: tytuł masz trzy razy. Myślę, że raz wystarczy i robi to system sam ;)

 

Ponad krawędź wystawała tylko, (BEZ PRZECINKA) krótko ostrzyżona, (BEZ PRZECINKA) głowa.

Zastanawiam się, czy głowa może być krótko ostrzyżona. Niby wiem, o co Ci chodziło, ale… A szczególnie rzuca się to w oczy, kiedy ostrzyżoną głowę wydzielisz przecinkami ;)

 

Zimny dotyk twardych, pancernych rękawic, (BEZ PRZECINKA) zupełnie nie pasował do dziecięcej twarzyczki.

urwała, (BEZ PRZECINKA) pod karcącym spojrzeniem córki

Jeśli tylko zauważysz jeden, jedyny, (?) malusieńki ślad jakiegokolwiek mutanta, to wracasz od razu do domu, jasne?

Osobiście w miejscu pytajnika też zrezygnowałabym z przecinka.

 

Komputer rozpaczliwie próbował triangulować pozycję na podstawie siatki, (BEZ PRZECINKA) coraz mniej licznych, (BEZ PRZECINKA) satelitów telekomunikacyjnych.

Nagle, (BEZ PRZECINKA) stworzenie poderwało łeb i spojrzało prosto na dziewczynkę.

Kapturek, (BEZ PRZECINKA) wyplątała się z czerwonej peleryny i walnęła pięścią w klamrę uprzęży.

Matko i córko, a od kiedy to oddziela się podmiot od orzeczenia przecinkiem?!

 

Dziewczynka zamarła, (BEZ PRZECINKA) z otwartą apteczką w dłoniach.

lecz komputer wyświetlał tylko ostrzeżenia o obecności intruza, jednak nie mogąc namierzyć jego pozycji.

Dałabym: nie mogąc jednak.

 

Stwór krążył dookoła polany, wyraźnie ubawiony upiorną grą, napawając się strachem swojej przyszłej ofiary.

Wiadomo, że jedzonko miało należeć do niego, innego mutanta tam nie było ;)

 

Z reguły marudzę na brak przecinków, tu jest nadmiar ;) I nawet nie wiem, czy wszystko wyłapałam.

 

Tekścik fajny, Czerwony Kapturek w wersji posapokaliptycznej radzi sobie zdecydowanie lepiej, niż jej zwyczajny odpowiednik. Uśmiechnęło mi się parę razy. Fajny kontrast między dziecięcą twarzyczką, bladą buzią, drobnymi paluszkami i ogólnie wizerunkiem dziewczynki z początku tekstu z tym, co zrobiła i jak się zachowywała na końcu :)

Zrób coś z tymi przecinkami, to kliknę.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irka_Luz dzięki wielkie! :] 

 

Edytuję tekst na swoim pliku w wordzie i jak wklejam, to mi czasem wskoczy linia z tytułem. Zaraz posprzątam. 

 

Zastanawiam się, czy głowa może być krótko ostrzyżona.

Ok, koślawe. Zmienię na ostrzyżona na krótko

 

Osobiście w miejscu pytajnika też zrezygnowałabym z przecinka.

Tak zrobię. 

 

Komputer rozpaczliwie próbował triangulować pozycję na podstawie siatki, (BEZ PRZECINKA) coraz mniej licznych, (BEZ PRZECINKA) satelitów telekomunikacyjnych.

Zadam głupie pytanie ;] – wywalamy przecinki dlatego, że we wtrąceniu nie ma czasownika? 

 

Nagle, (BEZ PRZECINKA) stworzenie poderwało łeb i spojrzało prosto na dziewczynkę.

Rozumiem, ale podpowiedz proszę, jak założyć akcent po nagle, żeby wymusić tam pauzę? Wielokropek, średnik? 

 

Matko i córko, a od kiedy to oddziela się podmiot od orzeczenia przecinkiem?!

Inżyniery piszą po swojemu :D

 

lecz komputer wyświetlał tylko ostrzeżenia o obecności intruza, jednak nie mogąc namierzyć jego pozycji.

Dałabym: nie mogąc jednak.

A może już całkiem wyprostuję na : nie mógł jednak namierzyć jego pozycji?

 

Wiadomo, że jedzonko miało należeć do niego, innego mutanta tam nie było ;)

Jasne. Tnę bez żalu. 

 

Zrób coś z tymi przecinkami, to kliknę.

Jeszcze raz dziękuję za pomoc! Wieczorem poprawię i się zgłoszę po kliknięcie. 

 

pozdrawiam 

  1.  

 

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Zadam głupie pytanie ;] – wywalamy przecinki dlatego, że we wtrąceniu nie ma czasownika?

Wywalamy, bo to IMO w ogóle nie jest wtrącenie.

 

Rozumiem, ale podpowiedz proszę, jak założyć akcent po nagle, żeby wymusić tam pauzę? Wielokropek, średnik?

Hmm, a czemu chcesz tam wymuszać pauzę?

 

Inżyniery piszą po swojemu :D

:D

 

A może już całkiem wyprostuję na : nie mógł jednak namierzyć jego pozycji?

I to jest dobry pomysł :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Hmm, a czemu chcesz tam wymuszać pauzę?

Żeby to nie było takie makaronowe: ”Naglepotówórsiępopatrzyłiuciekł” 

Tylko wybite na ostro: “NAGLE! Potwór się popatrzył i uciekł. 

 

Tak sobie wykoncypowałem :D

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Nie średnik, jeśli już to wielokropek. Pomysł z wykrzyknikiem też nie jest zły ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ok, dałem (…), wykrzykniki są pretensjonalne ;]

 

Jeśli tylko zauważysz jeden, jedyny, (?) malusieńki ślad jakiegokolwiek mutanta, to wracasz od razu do domu, jasne?

Osobiście w miejscu pytajnika też zrezygnowałabym z przecinka.

A jak by zabrzmiało na odwrót? 

 

Jeśli tylko zauważysz jeden jedyny, malusieńki ślad jakiegokolwiek mutanta, to wracasz od razu do domu, jasne?

Ten jeden-jedyny ładnie się łączy fonetycznie, a przecinek wbija akcent przed malusieńki. Tak będzie po polsku? 

 

komputer wyświetlał tylko ostrzeżenia o obecności intruza, jednak nie mogąc namierzyć jego pozycji.

Dałabym: nie mogąc jednak.

 

Przemodelowałem oba zdania:

Dziewczynka gorączkowo próbowała zlokalizować źródło dźwięku. Komputer wyświetlał tylko ostrzeżenia o obecności intruza, ale nie mógł namierzyć jego pozycji.

Chyba tak jest bardziej płynnie. Mam nadzieję, że wszystko wyłapałem. Dziękuję jeszcze raz za poświęcony czas. Bardzo mi pomogłaś :D! 

 

Krzysztofie85, również dziękuję za wyłuskanie kiksa. Poprawione :]

Wolałbym je widzieć jako dziewczynkę silną i samodzielną, ale ta “szmata” na końcu brzmi jakoś sztucznie: raz “mamuś”, raz “szmata”.

Taki miałem pomysł na puentę – kontrast. Dzieci w oczach mam zawsze będą malutkie i bezbronne i to niezależne od tego, ile mają lat. Ale w brutalnym świecie, gdzie każdy może je skrzywdzić, muszą być twarde i walczyć o swoje. Nie wiem, czy mi się udało to pokazać, ale taki był zamysł tej sceny. ;]

 

pozdrawiam

  1.  

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Dzieci w oczach mam zawsze będą malutkie i bezbronne i to niezależne od tego, ile mają lat. Ale w brutalnym świecie, gdzie każdy może je skrzywdzić, muszą być twarde i walczyć o swoje.

 

Jasne, doskonale Cię rozumiem. To że idzie sama do babci, że reaguje na sytuację, kiedy trzeba ratować człowieka, że w końcu zachwouje zimną krew w obliczu zagrożenia i rozwala mutanta – to OK, zgrzytu nie widzę, to świat, gdzie albo Ty, albo Ciebie.

Ale jak się wysławia, maniera … Takie rzeczy wynosi się z domu i środowiska. Z rozmowy a matką wnoszę, że wszystko w tym układzie jest w porządku. Stąd ta “szmata” na końcu mi zgrzyta.

Pozdrowienia,

K.

www.popetersburgu.pl

Niezły retelling w postapokaliptycznym przebraniu. Jako że tekst powstał na kanwie Czerwonego Kapturka, ciężko czepiać się o niefrasobliwość rodziców bohaterki, wysyłających dziecko na atomowe pustkowie – choć nie ukrywam, że by się chciało ;)

Pomysłowy ten tekst i nieźle napisany. Sporo było zawirowań związanych z interpunkcją, ale widzę, że Irka już trochę wyłapała. Osobiście końcówka wydała mi się trochę nagła i urwana, no i akurat mnie nie rozbawiła szczególnie.

Ale ogólnie: dobry szorcik.

deviantart.com/sil-vah

A mnie się podoba ta “szmata”, rzucona do martwego mutanta. Kontrast kontrastem, ale to właśnie podkreśla brutalność tego świata, gdzie dziecko w pancerzu wspomaganym popierdziela przez atomowe pustkowia i naparza się z mutantami w razie potrzeby. Mało to dzieci, które dla mamuś i tatusiów są jak aniołki, a wśród kolegów z placu sypią rukwami i depałami na prawo i lewo?

Żyjemy w świecie, któremu daleko do ideału, a jeśli ten świat jeszcze ma przejść nuklearną zagładę, oddalającą go od ideału o kolejne lata świetlne, to czepianie się zachowań, które mogą się nie podobać, ale jak najbardziej występują – że tak powiem – w przyrodzie, dla mnie jest słabo uzasadnionym szukaniem dziury w całym. Oczywiście nie ujmując i nie obrażając przedpiśców – to po prostu moje prywatne zdanie.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Outta, czy to nie trochę przesada, nazywać czyjeś subiektywne odczucia “szukaniem dziury w całym”? Tym bardziej, że w komentarzach i tak widoczne są same zachwyty. Więc to, że ktoś na końcu pochwalnej opinii napisał, że przeszkadzał mu jeden szczegół, nie jest nie wiadomo jaką krytyką, żeby trzeba przybywać i dojeżdżać autorów takich opinii. ;)

deviantart.com/sil-vah

Ależ ja nikogo nie dojeżdżam, droga Silvo. Jeśli tak to zabrzmiało, tedy przepraszam, bowiem nie miałem niczego złego na myśli. Odłóż więc łopatę z powrotem nad kominek giermka Sir Rodrika, ponieważ ten smok nie zionął tutaj krytyką czyjejś opinii, a zaledwie kaszlnął, wypluwając kłaczek własnych myśli ;)

Known some call is air am

Mało to dzieci, które dla mamuś i tatusiów są jak aniołki, a wśród kolegów z placu sypią rukwami i depałami na prawo i lewo?

Miałem nadzieję, że trochę inaczej to zobaczycie ;]. To szmata nie znaczy, że Kapturek była dwulicowa – córunia mamuni, a jak nikt nie widzi to te rukwy i deptały [ dobre -kupuję ;)],  tylko że potrafiła być twarda, gdy sytuacja tego wymagała, a nie dać się zeżreć z koszyczkiem, tak jak oryginał z bajki dla dzieci. Do tego postać Mamy – z jednej strony okrywa szaliczkiem i pelerynką, a z drugiej granatów nasypała i dała załadowaną strzelbę :P. Ciężkie czasy wymagają tego, żeby dorosnąć i tyczy się to zarówno dzieci, jak i [przede wszystkim] ich rodziców. 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Ależ ja nikogo nie dojeżdżam, droga Silvo. Jeśli tak to zabrzmiało, tedy przepraszam, bowiem nie miałem niczego złego na myśli. Odłóż więc łopatę z powrotem nad kominek giermka Sir Rodrika, ponieważ ten smok nie zionął tutaj krytyką czyjejś opinii, a zaledwie kaszlnął, wypluwając kłaczek własnych myśli ;)

No dobra…

*odkłada łopatę*

Dzisiaj Ci się upiekło ;D

deviantart.com/sil-vah

Ufff. Ile to smo… tfu, człowiek się musi nakombinować, żeby po łbie nie zebrać :D

Known some call is air am

A mnie się podoba ta “szmata”, rzucona do martwego mutanta. Kontrast kontrastem, ale to właśnie podkreśla brutalność tego świata, gdzie dziecko w pancerzu wspomaganym popierdziela przez atomowe pustkowia i naparza się z mutantami w razie potrzeby.

Zgadzam się z Outta!:-)

Morderco: chciałeś pokazać twardą dziewczynkę i to Ci się udało. Przekonałeś. Nie czepiam się do tego. Ale można być twardym a nie trzeba być wulgarnym. Co by kto by nie mówił, ta szmata mi nie pasuje. Odczuwam dysonans. To nie słowa dziewczynki, którą przedstawiłeś. Wolałbym “brzydkego mutanta” albo coś w tym stylu ;)

Oczywiście to subiektywne odczucie, jeden szczegół w tym, niewątpliwie świetnym opowiadaniu.

Peace and Love ;)

www.popetersburgu.pl

Krzysztofie: masz pełne prawo widzieć bohaterkę po swojemu:]. Każdy odbiera słowo pisane subiektywnie i to jest właśnie w literaturze najfajniejsze. Zawsze, gdy czytam jakąś historię, to zastanawiam się, czy w głowie autora wyglądało to tak samo jak ja sobie wyobrażam.

Wracając do tematu: bardzo się cieszę, że podzieliłeś się ze mną swoim zdaniem :]. Takie subiektywne odczucia są dla mnie bardzo ważne, bo mogę lepiej dopasować swój sposób wypowiedzi. Tutaj nie do końca udało mi się uzyskać taki przekaz, jaki zamierzałem. Przedstawiłeś swój punkt widzenia w sposób jasny i uczciwy. Nie poczułem się w żaden sposób atakowany, czy potraktowany niewłaściwie. Mam nadzieję, że przy przyszłych tekstach również będę mógł na Ciebie w tej kwestii liczyć :D. I piszę to zupełnie szczerze! 

 

Na marginesie zaznaczę, że zastanawiałem się nad czymś bardziej dosadnym niż szmata, ale teraz wiem, że bym tym przedobrzył ;]. Jest wartość dodana. 

 

pozdrawiam 

 

 

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Klik i pyk masz pierwsze opko w Biblio :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irka_Luz otwieram szampana :D!

Dziękuję wszystkim głosującym.

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Pomysł bardzo prosty, ale wykonanie prima sort :) Jak ktoś wyżej napisał, zamiast śniegu mógłby padać radioaktywny osad i generalnie mógłby panować klimat zimy nuklearnej, ale i bez tego elementu jest fantastycznie.

Mam nadzieję, że nie gustujesz tylko w klimatach sci-fi, bo chętnie przeczytałbym jakieś dark fantasy Twojego autorstwa. 

Dzięki :] 

U mnie rządzi post-apo: S.T.A.L.K.E.R., Metro 2033, Łoking Dedy itp. ;] 

 

Jakbym miał coś napisać o rycerzach, magach, elfach, to by pewnie wyszła jakaś parodia :D. Zupełnie nie czuję klimatu. 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

@MBS – czytałeś “Drogę” Cormaca MacCarthy’ego? To jest IMHO najlepsze postapo jakie czytałem, ale mocno odstaje od wizji z Metra albo Stalkera.

Known some call is air am

Nie czytałem, ale przypadkiem nie nakręcili na tym filmu z Ch.Bale'em? Ojciec z synem idą nad morze z wózkiem dziecięcym i uciekają przed kanibalami?

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Nakręcili, spłycili, dodali wątki których nie było w książce. I nie z Balem, tylko z Vigo Mortensenem :)

To jedna z tych książek, które zacząłem i skończyłem czytając jednym ciągiem, bez przerw na cokolwiek innego oprócz szluga :)

Known some call is air am

No to trza przeczytać. A miałem w planach "Mistrza i Małgorzatę" :/. Nigdy się za to nie zabiorę.

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Masz chwilę? Może zechciałbyś zajrzeć na betę mojego tekstu? Nie ma postapo, jest lekka fantastyka osadzona w dzisiejszych czasach, wątek miłosny i trochę innych rzeczy. Podsyłam Ci zaproszenie.

Known some call is air am

Jasne:-) podbij zaproszenie

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Przyjemnie się czyta, przede wszystkim ze względu na klimat tego końca świata. I bohaterka też fajna, potrafi sobie poradzić dziewczyna. Dobrze wyszedł kontrast pomiędzy tym, jak mama troszczy się o córeczkę a zakończeniem :D

Cześć.

Short przypadł mi do gustu. Bardzo lubię mieszanie / wykorzystywanie znanych bajek i baśni. Przy odrobinie wprawy można z tego robić niezłe wariacje.

Skojarzenia z Falloutem murowane ;)

Brakło mi wręcz zgrabnie ukrytych słówek “VATS” albo “SPECIAL” ;)

 

Cześć Oluta. Cieszę się, że się podobało. Też jestem zadowolony z Kapturka. Udała mi się mała :D.

 

Cześć silvan.

Brakło mi wręcz zgrabnie ukrytych słówek “VATS” albo “SPECIAL” ;)

W pierwszej wersji Kapturek miała dostarczyć water chip, ale obawiałem się, że młodsze pokolenie może nie zrozumieć :D. 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Tam w water chipy się bawić miała. Od razu GECKa powinna ze sobą targać ;)

Known some call is air am

GECKa to w drugiej części! Czerwony-ch Kaptur-ków Dw-óch :D

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Niezłe są Twoje bajki.

Podoba mi się, że elementy starej bajki niezwykle pomysłowo wykorzystujesz we własnym dziełku, dzięki czemu nabiera ono zgoła nowego wyrazu, albowiem zachowując tradycyjny kształt, wypełniasz go nową treścią, dodajesz garść dobrego humoru i owszem, jest to Czerwony Kapturek, ale jakże odległy od swego pierwowzoru. ;)

 

i wy­świe­tlił wia­do­mość zwrot­ną : ***ZA­GRO­ŻE­NIE ŻYCIA, KO­NIECZ­NA NA­TYCH­MIA­STO­WA POMOC ME­DYCZ­NA*** . ―> Zbędna spacja przed dwukropkiem. Zbędna spacja przed kropką.

 

Nagle … stwo­rze­nie po­de­rwa­ło… ―> Zbędna spacja przed wielokropkiem.

 

 Już miała za­brać się za ta­mo­wa­nie krwo­to­ku… ―> Już miała za­brać się do tamowania krwo­to­ku

 

Kap­tu­rek wy­re­pe­to­wa­ła krót­ką strzel­bę. ―> Co to znaczy wyrepetować? SJP PWN nie zna takiego słowa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ten mój Kapturek jest odległy od pierwowzoru, bo to jest Kapturek na miarę naszych czasów :P.

 

Te zbędne spacje czem prędzej poprawiam i na marginesie gratuluję spostrzegawczości :D. Czy Szanowna przypadkiem nie rozważała oszałamiającej kariery w strzelectwie sportowym? Z takim okiem, to nie przymierzając… ;]  

 

Co to znaczy wyrepetować? SJP PWN nie zna takiego słowa.

Dlatego, że w PWNie sami pacyfiści i się nie znają ;]. 

 

Wyrepetować – przeładować broń powtarzalną (repetier) do połowy cyklu, czyli wyrzucając odstrzeloną łuskę, a nie podając nowego naboju do komory nabojowej. Obrazowo: Kapturek złapała strzelbę i zrobiła tylko jedno -czyk [onomatopeja], tym suwadłem pod lufą ( czółenkiem). Łuska wyleciała, a nowa breneka została na łyżce, gotowa w każdej chwili do załadowania. Mogła bezpiecznie odłożyć taką broń na ziemię i zabrać się do tamowania Gajowego :]. Jakby zrobiła -czyk-czyk ​[onomatopeja] to by zarepetowała, czyli wykonała pełen cykl i miała znowu nabitą broń, a takiej odkładać się nie powinno. Wychodzi na to, że ktoś dobrze tego Kapturka wyszkolił ;].

 

Już miała zabrać się za tamowanie krwotoku… ―> Już miała zabrać się do tamowania krwotoku

Całe życie nie po polsku mówiłem :D. Przy następnym szkoleniu BHP będę uważniej patrzył instruktorom na słowa :]. Również poprawiam. 

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Czy Sza­now­na przy­pad­kiem nie roz­wa­ża­ła osza­ła­mia­ją­cej ka­rie­ry w strze­lec­twie spor­to­wym? Z takim okiem, to nie przy­mie­rza­jąc… ;]

No niestety, nigdy nawet nie przymierzyłam oka do takiego pomysłu. ;)

 

…bo to jest Kap­tu­rek na miarę na­szych cza­sów :P.

Nie bójmy się dodać, że także na miarę możliwości, a te, tuszę, wykazują tendencję wzrostową. ;)

 

Wy­re­pe­to­wać – prze­ła­do­wać broń po­wta­rzal­ną…

Bardzo dziękuję za przystępne wyłożenie sprawy. ;)

 

Całe życie nie po pol­sku mó­wi­łem :D

Nie całe życie, a tylko tę jego część, którą do tej chwili przeżyłeś . Teraz wszystko przed Tobą. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczny tekst, lubię takie zaradne Kapturki.

Nie przeszkadzała mi szmata na końcu. Do rodziców mówi się inaczej niż do zastrzelonych wrogów. Sama pewnie włożyłabym małej w usta słowa “złamany mutasie”.

Czerwony Kapturek biegła co tchu.

W polskim kapturek jest rodzaju męskiego i powinno być biegł. Zaufaj mi, przerabiałam to przy własnej wersji kapturka.

Babska logika rządzi!

Postapokaliptyczny Kapturek strzelający do mutantów – udana reinterpretacja ubrana w przystępną formę. Czytało się dobrze, a rysy postapo nadają klimat. Podobało mi się. ;)

Witaj.

Mroczna, przerażająca do granic możliwości, nieprzewidywalna, a zatem – arcyciekawa! Ta opowieść to jedynie wspomnienie bajki, do jakiej śladowo nawiązuje (także przecież straszliwej!). 

Jestem absolutną fanką “Czerwonego Kapturka historii prawdziwej”, więc sądziłam, że niewiele może mnie zdziwić w tym temacie, a jednak!

Gratuluję niesamowitej pomysłowości i świetnego kontaktu z czytelnikiem – Twoje teksty czyta się z prawdziwą przyjemnością. :)

A – jeszcze edit: dodatkowy plus za wspaniałą, nastrojową ilustrację. :)

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

Ta nastrojowa ilustracja powstała zupełnie przypadkiem, podczas jednego z nocnych biegów terenowych. Chciałem sprawdzić dystans na telefonie, a ten zaczął robić serię zdjęć :P. Wyszło, jak jakiś obraz abstrakcyjny :]. 

 

Gratuluję niesamowitej pomysłowości i świetnego kontaktu z czytelnikiem – Twoje teksty czyta się z prawdziwą przyjemnością. :)

Miód na moje serce :D, dziękuję. Staram się pisać w taki sposób, jak sam chciałbym przeczytać. Ten kontakt z czytelnikiem, znalezienie wspólnego języka jest bardzo trudne i nie zawsze mi się udaje. Tu chyba rzeczywiście zagrało i bardzo się cieszę :D.

 

pozdrawiam

M. 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

@MordercaBezSerca

W moim odczuciu masz doskonały kontakt z czytelnikiem, szanujesz go i – tworząc teksty – starasz się wyjść naprzeciw oczekiwaniom każdego.

 

Opowieść o serii zdjęć na telefonie podczas biegu przypomniała mi popularny w sieci filmik biegacza, chyba amerykańskiego, którego nagle zaczęła gonić rozwścieczona pantera/puma (?), bo wszedł (ofkors, niechcący, podczas rutynowego samotnego treningu) w drogę jej i jej maluchom. Wszystko nagrał, cudem uszedł z życiem. Filmik robi niesamowite wrażenie. :)

 

Pozdrawiam. :)

 

Pecunia non olet

Fajne, podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Kapitalne. Uśmiechnęło. Ciekawe jak by to odebrało dziecko , takie ok. 10 ? Sam nie znam .

Bajka doczekała się wersji audio: https://www.youtube.com/watch?v=Kh4G104k0I0&t=76s

 

Polecam kanał Marek Sen na YT. Lektor poszukuje ciekawych testów do ćwiczeń, więc jeśli ktoś chciałby usłyszeć swój tekst, to za zgodą zgodą Pana Marka przekazuję serdeczne zaproszenie do współpracy. 

 

pozdro

M.

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Nowa Fantastyka