- Opowiadanie: dawidiq150 - Niefortunny trzynasty

Niefortunny trzynasty

Opowiadanie krótkie! Zapraszam do przeczytania. Jest to horror. Boję się, że osobom wrażliwym się nie spodoba :) Proszę o komentarze!!!

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Niefortunny trzynasty

13 grudnia 2019 roku. Islandia, Jaskinia lodowa nad wulkanem Katla.

 

– Ludzie!!! Nie uwierzycie co znalazłam! To niesamowite! Tam jest zamrożony człowiek, prędko chodźcie, musicie to zobaczyć! – Niezwykle podniecona kobieta pokazywała palcem w stronę, z której właśnie wróciła.

Grupa zainteresowanych badaczy chętnie ruszyła za nią korytarzem wyglądającym zwyczajnie, tak jak wszystkie inne, którymi do tej pory szli. Nic poza podekscytowanym zachowaniem badaczki nie wskazywało na to, że tam, gdzie idą znajduje się coś, co zapamiętają na całe życie. Tunel miał około piętnastu metrów i po chwili wszyscy znaleźli się w dużej pieczarze.

Jaskinia tak jak korytarz do niej prowadzący była jak najbardziej zwyczajna, jednak to co w niej się znajdowało wywołało olbrzymią euforię badaczy. Z otwartymi ustami w zdumieniu patrzyli na niezwykłe znalezisko.

W przeźroczystej bryle lodu, która z niewiadomego powodu zaczęła teraz topnieć znajdował się człowiek. Można się mu było dokładnie przyjrzeć. Miał długie, ciemne włosy, mocno zarośniętą twarz, a jego ubranie wskazywało, że mógł żyć może nawet parę tysięcy lat temu. Trudno było to od razu dokładnie określić. Grube futro nałożone miał w taki sposób, że widać było jego nagą klatkę piersiową i brzuch. Na biodrach miał drugą część ubioru sięgającą do kolan.

– Ten lód bardzo szybko topnieje – zauważyła kobieta, która znalazła zamrożonego człowieka. Inni robili zdjęcia swoimi telefonami komórkowymi.

Faktycznie po chwili lód stopniał prawie całkowicie.

– Może się obudzi – zażartował młody naukowiec wyróżniający się poczuciem humoru.

Jakież było wszystkich zdumienie, gdy mężczyzna otworzył oczy. Przez długą chwilę nie poruszał się, tylko patrzył w górę mrugając od czasu do czasu. Nagle jego twarz wykrzywił grymas, zaczął charczeć i krztusić się. Na ustach pojawiła mu się krew.

Jedna z kobiet, która była lekarką momentalnie zareagowała.

– Pomóżcie mi, on musi usiąść.

Mężczyzna nie poruszał rękami, ani nogami, wyglądało na to, że nie może. Podnieśli go, by mógł zwymiotować. Zaczął pluć krwią, po chwili widocznie mu ulżyło. Przytrzymywali go, by się nie przewrócił. On następnie spojrzał na palce u rąk i lekko je zgiął. Jednak wymiotowanie krwią powróciło z dużo większą siłą. Wszyscy zastanawiali się jak to możliwe, że on żyje. To było po prostu niemożliwe. Mózg z powodu braku tlenu powinien już dawno obumrzeć.

Nagle gałki oczne nieszczęśnika wybałuszyły się, następnie wyszły z orbit, by w końcu zostać wypchnięte z oczodołów. Trzymały się teraz na grubych żyłach, dotykając zarośniętych policzków.

Z dziur po oczach zaczęły się wydostawać dwie gąsienice, które przeciskały się by wyleźć na zewnątrz. Były ciemnoniebieskiego koloru, włochate. Widok był obrzydliwy, jednak niezwykle interesujący.

Puścili mężczyznę i odsunęli się a on przewrócił się na ziemię. Wyglądało na to, że był świadomy, jeśli tak rzeczywiście było, musiał bardzo cierpieć. Leżał chwilę przodem do ziemi, po chwili zaczął się podnosić na rękach.

Wszyscy patrzyli w zdumieniu jak wstaje. Ostatecznie usiadł i opierając się o ścianę, głośno westchnął. Niebieskie gąsienice nadal wydostawały się z jego oczodołów. Miały po pół metra długości każda, gdy wyszły całe.

Mężczyzna włożył palce dłoni w oba puste już oczodoły. Musiał mieć olbrzymią siłę albo kość stała się łamliwa, gdyż rozłupał czaszkę na pół.

Wewnątrz był obślizgły, galaretowaty mózg o nienaturalnym fioletowym kolorze. Oblepiała go krew i śluz. Nagle z porowatej, szarej ściany wyżej, nad półmartwym mężczyzną zaczęło się coś odlepiać. Był to jakiś olbrzymi, dziwny i niespotykany organizm. Znajdował się tam niezauważony, gdyż posiadał idealny kamuflaż. Część naukowców wpatrywała się w niego jak zahipnotyzowana a część cofnęła się z lękiem o parę metrów.

Odlepianie przedziwnego ciała od ściany trwało bardzo krótko. To niespotykane zwierzę, ten osobnik przypominający trochę gigantycznego komara, a trochę karalucha, opadł na podłogę mając liczne odnóża w nieładzie. Znaleziony mężczyzna, który nie mógł przecież żyć, chwycił dłońmi swój mózg i wyrwał go. Następnie umieścił go w miejscu gdzie kończył się wygięty w łuk kręgosłup wielkiego owada. Wtedy organizm odżył. Jego chude kończyny poruszyły się. Natomiast miejsce umieszczenia mózgu ożyło licznymi, grubymi włoskami. Włoski te wydłużały się i gdy oplotły cały mózg nie zostawiając żadnej szczeliny stwardniały.

Od momentu wejścia grupy badaczy do jaskini z zamrożonym człowiekiem, minęło już około dziesięciu minut. Dopiero teraz jednak dotarło do wszystkich, że mogą być w niebezpieczeństwie. To co się tu stało było niesamowite, nierealne a jednak się działo.

Wszyscy cofnęli się do wyjścia z jaskini. Natomiast przedziwny organizm odżył, podniósł się i stał teraz przed nimi w całej okazałości. Miał osiem patykowatych nóg, każde zgięte w dwóch miejscach. Połączone były z odwłokiem, o takim samym kolorze jak ściany jaskini. Jednak z każdą sekundą nabierał nieco innych odcieni, by ostatecznie stać się czerwonym, nakrapianym żółtymi plamkami. Wyglądał egzotycznie. Za ręce stanowiły mu dwie kończyny nieco grubsze od odnóży na których stał, zakończone czymś na kształt szczypiec raka. Najbardziej dziwna i jednocześnie przerażająca była jego głowa. To w niej znajdował się mózg, który przed chwilą zmienił właściciela. Głowa ta w stosunku do reszty ciała miała duże rozmiary.

Zwierzę albo się uśmiechało, albo tak po prostu było zbudowane. Samo patrzenie na ten grymas wywoływało lęk. Miało to w sobie coś sadystycznego i sprawiło, że przebiegł ich nieprzyjemny dreszcz a także poczuli obrzydzenie do tego stworzenia.

Wszyscy cofnęli się do korytarza. Gigantyczny owad, szybkim ruchem chwycił jedną z niebieskich gąsienic, która jeszcze parę minut temu znajdowała się w głowie zahibernowanego człowieka i zaczął ją jeść. Przestał się interesować ludźmi. Konsumował ruszający się, żywy posiłek. Widać było jego zaostrzone zęby którymi odrywał kawałki gąsienicy.

– Uciekajmy – krzyknęła kobieta, która ich tu przyprowadziła i czuła się odpowiedzialna za całą sytuację.

I wszyscy puściliby się biegiem jak najdalej od potwora, gdyby nie jeden młody naukowiec, który jak zawsze lekkomyślny zaczął nagrywać filmik telefonem komórkowym.

Nadal w jaskini działy się niesamowite rzeczy. Potwór odrzucił niedojedzoną gąsienicę, by mocno kichnąć. Kichnął drugi raz potem trzeci i czwarty. Jednocześnie ze zwłokami mężczyzny którego tu znaleziono w bryle lodu znowu zaczęło się coś dziać. W jego ciele musiało znajdować się jeszcze coś, co próbowało wydostać się na zewnątrz, gdyż ujrzeli duże poruszające się uwypuklenie na jego odsłoniętym brzuchu pod skórą.

W ślinie potwora, która została rozpylona w jaskini, gdy kichał musiała znajdować się jakaś trująca substancja, gdyż znajdujący się najbliżej młody naukowiec upuścił telefon i przewrócił się bez życia. Dwóch innych podbiegło i chwycili go pod ramiona następnie wlokąc opuścili pieczarę. Oglądając się za siebie, grupa naukowców uciekała chcąc jak najszybciej wydostać się z tego miejsca.

Błądzili korytarzami by po dłuższej chwili natrafić na dokładnie takiego samego potwora. Był zwrócony do nich tyłem. Lecz musiał ich usłyszeć gdyż, odwrócił się i kichnął.

To jednak były senne majaki. Pierwsza z kobiet, gdy się ocknęła przez kilka minut walczyła z sennością. W końcu otworzyła szerzej ciężkie powieki. Była oblepiona czymś, co musiało być bardzo mocną pajęczyna. Nie mogła się nawet poruszyć. Oprócz lekkomyślnego chłopaka, wszyscy przylepieni byli do sufitu jaskini. Poczuła mieszaninę żalu i olbrzymiego strachu, gdy ujrzała co dzieje się z jej znajomym. Był on jedzony przez dwa niezwykłe organizmy, o których istnieniu nie wiedział żaden człowiek. Niczym dwaj najlepsi przyjaciele, gigantyczny karaluch i takiż sam pająk ucztowali w najlepsze. Musiała istnieć między nimi jakaś przedziwna symbioza. Jeden osobnik odrywał kawałki ciała szczypcami i wkładał do otworu gębowego, natomiast włochaty pająk wysysał soki rurką wbitą w brzuch nieszczęśnika. Najgorsze jednak było, że naukowiec żył i był teraz świadomy. Patrzył spojrzeniem człowieka, który pragnie umrzeć.

Jakieś piętnaście minut potem, pozostali odzyskali przytomność. Ich sytuacja była beznadziejna. Zostali uwięzieni w miejscu, gdzie nikt nie mógł im łatwo przyjść na pomoc. Oni sami nie mogli się w żaden sposób wyzwolić.

Zagadkowy organizm, którego mózg był „przechowywany” w ciele zamrożonego człowieka, przez może nawet kilka tysięcy lat, musiał być inteligentny, gdyż opuścił jaskinię i nikt go już nigdy nie widział.

Po tygodniu rodziny zaczęły się martwić i zaczęto poszukiwać naukowców. Znaleziono ich martwych i wyjedzonych tam gdzie zostali uwięzieni pajęczyną gigantycznego pająka. Ci co ich poszukiwali byli zdumieni tym co ujrzeli, to jednak był dopiero początek nieprawdopodobnych rzeczy które znaleźli w nagraniach telefonów komórkowych.

Koniec

Komentarze

Cześć Dawidzie.

Przeczytałem to opowiadanie.

Niestety, nie bałem się :]

Wydaje mi się, że ułamkowo zbyt szybko odkryłeś karty.

Wiesz, może nie jestem największym fanem horrorów, ale najlepsze z nich w świetnej większości nie raczą nas od razu widokiem zjadającego ludzi potwora. Strach pojawia się, gdyż jest pełno niedomówień, niewiadomych, ludzie może i znikają, ale nie wiadomo dlaczego, co / kto za tym stoi.

Jeśli od razu przedstawiasz swojego potwora, pokazujesz go w akcji, to znika cała ta otoczka niepewności :)

 

!!!SPOILER!!!

Sam pomysł całkiem ciekawy, tak więc gratuluję Ci tego.

Natomiast całość wymagałaby dopracowania.

Pomyśl, czy nie lepiej byłoby, gdyby naukowcy odkryli tego człowieka i wróciliby tam następnego dnia. Nie byłoby lodu, głowy, ciało siedziałoby w zupełnie innym miejscu, zostałyby jakieś robaki, krew, resztki – i nagle zaczęliby znikać. To tylko luźna myśl, ale sam fakt, że nie wiadomo, co się stało, mogłaby budzić większy niepokój, niż pojawienie się potworka :)

 

Co do strony technicznej, jest trochę braków. Popracuj nad przecinkami. Budowa zdań także gdzieniegdzie mogłaby być dużo lepsza.

 

Kilka innych uwag:

 

Zachowanie naukowców nieco mało wiarygodne. Tak sobie stali i patrzyli, jak ten stworek wyłazi, zamiast spieprzać :D

 

Zagadkowy organizm, którego mózg był „przechowywany” w ciele zamrożonego człowieka, przez może nawet kilka tysięcy lat, musiał być inteligentny, gdyż opuścił jaskinię i nikt go już nigdy nie widział.

Czy fakt, że opuścił jaskinię i nikt go nie widział, świadczy o inteligencji?

 

W ślinie potwora, która została rozpylona w jaskini, gdy kichał musiała znajdować się jakaś trująca substancja, gdyż znajdujący się najbliżej młody naukowiec upuścił telefon i przewrócił się bez życia. Dwóch innych podbiegło i chwycili go pod ramiona następnie wlokąc opuścili pieczarę.

To jak to? Potwór coś rozpylił w jaskini, ten co stał obok padł, ale ci, co podbiegli sekundę później… Nic im się nie stało? To co się stało z trucizną / patogenem w ciągu tej sekundy? Zniknęła?

 

Takich uwag nazbierałoby się więcej, ale – wybacz – nie mam już teraz czasu.

Powodzonka!

silvan dzięki!!! Jeszcze nie doszedłem do siebie po tym co mi napisała regulatorzy rzadko kiedy czuję się takie szczęście :)))

Jestem niepełnosprawny...

Hej,

bardzo lubię klimaty horroru, być może dlatego podeszłam do tego tekstu z nutką sympatii na start. Jednak do wywołania w czytelniku strachu temu opowiadaniu trochę zabrakło. Tak, jak napisał komentator wyżej – zabrakło stopniowania napięcia, które w tego typu tekstach jest szczególnie ważne. Nie było tajemnicy, niepewności. Tekst zawierał za to dużo krwi, brutalności i fantastycznych stworzeń. Może odrobinę za dużo?

Przez brak przecinków w wielu miejscach czytało się dosyć chaotycznie. Zachowanie naukowców także wydawało się nienaturalne, a ich postacie płytkie, żadnego z nich nie dało się lepiej poznać. Co miały na celu ich badania w jaskini? Czy byli daleko od domu, dla pracy oddalili się od domu i rodziny? Co czuli, o czym myśleli, widząc potwora? Ich przeżycia mogłyby być świetnym środkiem do stopniowania napięcia!

Widać, że masz dużą wyobraźnię, jednak czeka cię wysiłek okiełznania jej, ponieważ aby tekst był wiarygodny i nie brzmiał nienaturalnie, potrzeba mu jednak trochę realizmu i ludzkich przeżyć : )

Shin_ dzięki!!! Miło mi czytać takie słowa :) Wszystkie rady staram się zapamiętać i w przyszłości stosować. 

 

Przecinków i ortografii nie ogarniam. Zawsze biłem rekordy na dyktandach. Powiem ci, że nadal poszukuje odpowiedzi jaki jest tego powód. Czy słaba pamięć wzrokowa? Czy dysleksja? Jakaś inna niepełnosprawność? Niskie IQ? :-)

 

Piszesz coś młoda osobo? Chciałbym być w tym wieku co ty, tym bardziej, że tę młodzieńczy okres przechorowałem :(

 

Pozdrawiam!!! :)

 

 

Jestem niepełnosprawny...

 

Hej,

 

ciekawy pomysł na stwora przechowującego mózg w ciele zamarzniętego człowieka. Nie wiem, co na to biologia, ale mi się podoba :) Na pewno jest to bardzo oryginalny koncept.

 

Jak pisali poprzednicy, przydałoby się trochę stopniowania napięcia, naukowcy mogliby trochę pochodzić po jaskiniach,przeprowadzić swoje badania, potem znaleźć zamarzniętego człowieka, zabrać go do obozu, ożywieniec z obozu uciekłby do jaskini, naukowcy poszliby za nim i tam rozegrałby się dramat ze złowieszczym stworzeniem przyklejonym do ściany.

 

Przydałaby się też jakaś mocniejsza końcówka – może jedna osoba mogłaby zostać przy życiu i badanie lekarskie wykazałoby, że ma w głowie obcy organizm zamiast mózgu?

 

Jeszcze kilka uwag do tekstu:

 

…musicie to zobaczyć!- Niezwykle podniecona kobieta pokazywała palcem w stronę, z której właśnie wróciła.

Potrzebna spacja po wykrzykniku.

 

Faktycznie po chwili lód stopniał prawie całkowicie.

Tutaj przydałoby się info, co się stało z uwięzionym wewnątrz człowiekiem – czy jego ciało upadło na kamienne dno pieczary, czy leżał na plecach, na brzuchu? Dodatkowo reakcja badaczy powinna być inna, wg mnie powinni być blisko obiektu badań – nie wiem, badać mu puls, temperaturę.

 

Zaczął pluć krwią, po chwili widocznie mu ulżyło. Przytrzymywali go, by się nie przewrócił. Po chwili spojrzał na palce u rąk i lekko je zgiął.

Powtórzenia.

 

Nagle z porowatej, szarej ściany wyżej, nad półmartwym mężczyzną zaczęło się coś odlepiać. Był to jakiś olbrzymi, dziwny i niespotykany organizm. Znajdował się tam niezauważony, gdyż posiadał idealny kamuflaż.

Dużo tych niespodzianek, najpierw zamarznięty koleżka, a teraz obcy organizm ukryty w pieczarze.

 

Wtedy organizm jakby ożył. Jego chude kończyny poruszyły się. Natomiast miejsce umieszczenia mózgu ożyło licznymi, grubymi włoskami.

Powtórzenia.

 

I wszyscy puścili by się biegiem jak najdalej od potwora, gdyby nie jeden młody naukowiec, który jak zawsze lekkomyślny zaczął nagrywać filmik telefonem komórkowym.

“Puściliby”.

Trochę nielogiczne, że zatrzymali się bo młody zaczął nagrywać filmik komórką. Bardzie prawdopodobne mi się wydaje, że młody by został, a reszta by uciekła.

 

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

@dawidiq piszę, nawet całkiem dużo, jednak przed opublikowaniem czegoś tutaj chcę się najpierw trochę obyć z tutejszym forum :) Ale wkrótce na pewno coś się pojawi!

BasementKey dzięki fajnie, że pomysł się spodobał.

 

Wczoraj sięgnąłem po moją książkę i przeczytałem dwa opowiadania. Naprawdę uważam, że to jest dobre :))) A w tej książce na pierwszej stronie są podziękowania dla “znajomych z portalu fantastyka” i że “wasza pomoc była ogromna”

 

Patrz jak to ludzie mogą wpływać na życie innych.

Jestem niepełnosprawny...

Cieszę się laugh

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Wpadnę wieczorem, Dawidzie :ł @BK – a czo to za avatara nowego masz?

Known some call is air am

@OS, a takiego mam, takiego po urodzeniu dostałem ;)

Che mi sento di morir

Znaczy że to Ty? :)

Known some call is air am

Ano ja :)

Che mi sento di morir

Hej, Dawidzie.

No niestety nie porwało, no ale nie jestem fanką horrorów, więc też mało się na nich znam. Jednak zdecydowanie lepsze są te polegające na strachu, poczuciu osamotnienia i osaczenia, bezradności niż obrzydzenia. Zazwyczaj masz fajniejsze pomysły, dzięki którym potrafię dotrwać do końca. Z twoich horrorów dużo lepsza była Szatańska sztuczka, co prawda gorzej napisana, ale sam pomysł w konwencji horroru bronił się lepiej ;)

Powinieneś skupiać się bardziej na emocjach, szczególnie w horrorach, żeby tekst był bardziej naturalny. Od zawsze uważam, że niektórzy chcą w swoich tekstach zbyt wiele akcji, no ale często się tego wymaga.

 

Powodzenia w dalszym pisaniu! :)

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Dobra, przeczytałem.

 

Zacznę może od tego, że zbyt wielu błędów nie zauważyłem, więc to już jest na plus. Niestety brakuje tutaj jakiejś płynności, potrzebnej do gładkiego posuwania się wraz z opowiadaną historią. Czytało mi się nieźle, ale cały czas miałem wrażenie, że czytam wypracowanie szkolne a nie pełnoprawne opowiadanie. Jak już napisała Ci powyżej Lana, najprawdopodobniej wynika to z braku emocji u postaci, które przez ten ubytek są zbyt płaskie. To samo tyczy się scen, w których opisujesz zachowania bohaterów, zamiast pokazywać emocje jakie nimi targają na widok obserwowanych dziwów.

 

Co się tyczy fabuły, to zacząłeś od schematu “czegoś zamrożonego w lodzie” i grupki odkrywców. Od siebie dodałeś szybkie topnienie lodu. Potem poleciałeś kolejnym schematem, jakim jest wychodzenie czegoś z ciała nosiciela – przykładów użycia tego typu zagrania chyba nie muszę podrzucać. I to jeszcze byłoby OK, gdyby nie zabieg dodania kolejnych, wychodzących z ciała dziwów, bo okazuje się nagle, że ten zmrożony koleś był istnym bankiem niebezpiecznego cholerstwa (glisty, mózg komaropotwora, wielki pająk) – czyżby jakiś plejstoceński antyszczepionkowiec? Potem się na dodatek okazuje, że poza ciałem zamrożonego gościa, na ścianie od tysięcy lat siedział sobie jakiś komaropotwór, który… no właśnie, co? Czy on sobie wpuścił jakieś larwy do ciała nosiciela, wsadził do niego swój mózg, zastygł na ścianie, a koleś z jego mózgiem spokojnie sobie zamarzł? I nagle, kiedy przybyli po kilku tysiącach lat naukowcy, nosiciel wszedł w tryb auto-defrost, jak lodówka, a komaropotwór zlazł ze ściany, żeby odebrać swój mózg? W dodatku zeżarł dwie glisty, które też były w nosicielu, a potem z nosiciela wyłazi pająk, kumpel komarokaralucha i obaj ucztują sobie na naukowcach. Niestety ja tego nie mogę kupić, jako spójnej historii, ponieważ zbyt wiele rzeczy się tam dzieje naraz, ledwo połączonych jakąś nicią logiki, albo zupełnie tej nici pozbawionych, dorzuconych z kapelusza bo to fajne motywy.

No i właśnie – motywy… One są spoko i rozumiem, Dawidzie, że miewasz okresy, kiedy do głowy wpada kilka takich ciekawych, wartych obudowania fabułą motywów. Sęk w tym, żeby wykorzystać je rozważnie i nie próbować upychać do jednego opowiadania. Lepiej coś zachowac na później, zanotować, połączyć z jakimś innym pomysłem. Tutaj jest tego zbyt wiele – ten tekst jest przeładowany motywami, a jednocześnie fabularnie ubogi.

I tutaj chyba zakończę to mendzenie i marudzenie.

 

Pisz dalej, Dawid, nie poddawaj się – zarówno takim narzekaczom jak ja, jak również swojej chorobie :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

 

Known some call is air am

czyżby jakiś plejstoceński antyszczepionkowiec?

 

: DDD

najprawdopodobniej wynika to z braku emocji u postaci,

Wydaje mi się, że jest to charakterystyczny rys pisarstwa Dawida. Czasami mnie to lekko uwiera, ale generalnie mi się podoba, bo podkreśla inne aspekty historii. Trochę mi to przypomina Lovecrafta, którego historie są także mocno specyficzne.

 

czyżby jakiś plejstoceński antyszczepionkowiec?

Piękne! Że też nie chciałeś do tej Loży, jakie piękne komentarze piórkowe być pisał laugh

Che mi sento di morir

Trochę mi to przypomina Lovecrafta, którego historie są także mocno specyficzne.

O ile postacie u HPLa rzeczywiście nie są zbyt mocno nakreślone pod kątem emocji, to ładunek emocjonalny jest przenoszony na czytelnika. Chodzi mi o to, że styl Lovecrafta wywołuje emocje, chociaż w fabule tych emocji u postaci wiele nie ma. U Dawida emocji jest jak na lekarstwo, a samo opowiadanie też ich nie wywołuje.

 

A do Loży nie chciałem z dwóch powodów. Po pierwsze, to za cienki jeszcze jestem, żeby autorytatywne opinie na temat czyichś tekstów pisać. A po drugie, to czas mi jakoś jeszcze bardziej ostatnio stopniał i nie mógłbym rzetelnie pełnić narzuconych lożanom obowiązków :)

 

PS. A ciekawe jest to, że przywowałeś, BK, Lovecrafta. Czytając opowiadanie Dawida miałem przez moment flashbacki z “W górach szaleństwa” – ale to pewnie przez te lodowe jaskinie, korytarze i dziwy jakie się w nich ukrywają.

Known some call is air am

Outta Sewer bardzo dziękuję za rady i refleksje! Masz absolutną rację, że to nie trzyma się kupy ta fabuła. I o ile z emocjami mogę mieć problemy to pozostałe błędy mogę zmienić. Nawaliłem tyle dziwnych rzeczy w krótkim tekście. Będę miał to w przyszłości na uwadze.

 

Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!!!

Jestem niepełnosprawny...

LanaVallen dziękuję za rady, również zwróciłaś mi uwagę na brak emocji i w przyszłości postaram się to poprawić.

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Nawaliłem tyle dziwnych rzeczy w krótkim tekście.

Może wystarczy to lepiej umotywować. Fakt jest tego sporo, ale te dziwności są także, wg mnie, dość oryginalne, nie rezygnuj ze wszystkiego ;)

Che mi sento di morir

Zgadzam się z BK.

Jak pisałem wcześniej – uwiarygodnić pewnie wydarzenia, nieco stopniować napięcie, nie odkrywać od razu wszystkich kart, a jest szansa, że po pewnych zmianach opowiadanie się obroni ;)

No cóż, Dawidzie, ty razem nie podobało mi się. Lubię horrory, ale nie wydaje mi się, aby opisanie makabrycznej sytuacji, nie mającej żadnego wyjaśnienia, można nazwać horrorem.

Podpisuję się pod wszystkimi zarzutami wcześniej komentujących.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy nic nie szkodzi. Dobrze, że jest źle bo może być lepiej i żeby jeden mógł się śmiać inny musi płakać :)))))

Jestem niepełnosprawny...

Szczególne masz podejście do sprawy, Dawidzie…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy ja sobie tak powtarzam gdy źle się czuję albo mam jakiś bardzo duży problem (na przykład wynikający z mojej choroby), “a jakbym był przykuty do łóżka?” “albo jak bym nie posiadał kończyn jak ten znany chłopak Nick Vujicic?” niby to banalne ale jednak jest mądre i muszę powiedzieć, że taki sposób myślenia pomaga.

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, miałam na myśli opowiadanie, ale jeśli to jest Twój sposób, aby radzić sobie z chorobą, to zupełnie inna sprawa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zgadzam się z przedmówcami, że naukowcy zachowują się dziwnie. Raczej jak nastolatki na wycieczce niż naukowcy. Po co im była lekarka do badania jaskini?

Potwory bardziej widowiskowe (to obrastanie mózgu włosami musiało nieźle wyglądać) niż straszne.

a jego ubranie wskazywało, że mógł żyć może nawet parę tysięcy lat temu.

A co konkretnie to sugerowało? Znamy modę sprzed paru tysięcy lat? (Znaczy, egipską znamy całkiem nieźle, ale to nie ten przypadek). Świat nie rozwija się równomiernie. Ciągle mamy łowców-zbieraczy, którzy nie noszą garniturów. Dzisiejsi Inuici mogą ubierać się tak samo jak przed milleniami (i ich stroje są rewelacyjnie dostosowane do klimatu).

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka