Taka głupawa historyjka o próbach pozbycia się bestii z kopalni. Zapraszam do wyrażenia opinii :)
Dzięki jeszcze raz NearDeath za betę,
Pozdrawiam
Taka głupawa historyjka o próbach pozbycia się bestii z kopalni. Zapraszam do wyrażenia opinii :)
Dzięki jeszcze raz NearDeath za betę,
Pozdrawiam
W monarchicznym państewku, Rębniecku, do największej kopalni złota wprowadziło się smoczysko. Górnicy uciekli w popłochu, a mieszkańcy żyli w strachu przed bestią. Władca królestwa zatrudniał najemników do likwidacji gada, lecz nie było to z dobroci serca, oj nie, życie ludzi nic dla niego nie znaczyło. Król cenił tylko swoją córkę Anielę, ale jeszcze bardziej złoto, którego teraz nie można było wydobyć. Odważnemu śmiałkowi, w nagrodę za pozbycie się nieproszonego lokatora kopalni, obiecał rękę księżniczki.
Pewnym krokiem do sali tronowej wmaszerowała łowczyni nagród Łucja. Przez ramię przewiesiła długi łuk, a burza rdzawych włosów opadała na plecy. Zbliżyła się do podestu i przyklękła przed marmurowym tronem.
– Łowczyni Łucja melduje się, by upolować bestię! – ogłosiła dumnie.
Król skinął głową, po czym przemówił.
– Nie spodziewałem się witać kobiety. Czyżbyś zatem pragnęła za zgładzenie smoka innej nagrody, niż ręka mej córki?
Rude dziewczę pokręciło głową z lekkim uśmiechem.
– Nie, królu. Twa córka jest najpiękniejszą damą w królestwie i chcę właśnie ją – rzekła z łobuzerskim błyskiem w oku.
Na twarzy króla pojawił się wyraz zmieszania.
– No dobrze… Jeśli wykonasz zadanie, dotrzymam danego słowa. Wyślę z tobą kogoś, kto poprowadzi cię do kopalni, w której zalęgło się bydlę. – Odprawił ją gestem dłoni.
***
– To tutaj, łowczyni – rzekł przewodnik, wystawiając głowę zza skały. – Wejście znajduje się przed nami.
– Możesz wracać do zamku. Przekaż królewnie Anieli, że już może wybierać suknię. – Dziewczyna ruszyła ku jaskini. – Niech na mnie czeka! – dodała przez ramię.
Przewodnik nie posłuchał. Obserwował, jak Łucja znika w czeluściach kopalni i nasłuchiwał w ciszy. Nie trwało to długo. Dobiegł go przerażający smoczy ryk. Błysk płomieni rozświetlił wejście jaskini, a po chwili rozległ się donośny wrzask łowczyni, który szybko się urwał. Wtedy posłaniec pośpieszył z wiadomością do króla – klęska.
***
Tydzień później.
Do sali tronowej wkroczył Faustyn. Należał do najsilniejszych arcymagów w gildii Ognia i Róży. Legendy o jego potędze znane były nawet w najdalszych zakątkach królestwa.
– Witaj, Faustynie! – powitał król. – Cieszę się, że wieści o zagrożeniu dotarły także do herosów Ognia i Róży.
Mag skłonił się.
– Wasza wysokość, gdzie zalęgła się bestia?
– W kopalni Złotecnik, przewodnik cię poprowadzi. – Po chwili dodał. – To prawda, że jesteś eunuchem?
– Tak, jak wszyscy magowie w gildii – odparł oschle.
Skonsternowany król milczał przez moment.
– Nie przybywasz zatem po rękę mej córki?…
– Przybywam właśnie z tego powodu. – Lekko skłonił głowę.
– Rozumiem. Idź zatem! Pokonaj bestię, a Aniela będzie na ciebie czekać.
***
Faustyn zmierzał do kopalni, prowadzony przez przewodnika.
Kiedy wezmę księżniczkę za żonę, będę mógł w końcu dokonać rzeczy, na które wcześniej nie mogłem sobie pozwolić, głupi król nie ma nawet pojęcia, co go czeka – pomyślał mag, uśmiechając się paskudnie. Gdy dotarli do pieczary, Faustyn rozpoczął przygotowania. Nałożył na siebie kilkanaście barier ochronnych i odprawił rytuał wzmacniający – zaklęcie smoczej łuski, które ochroni go przed płomieniami. Dodatkowo sięgnął do torby po eliksir odporności na ogień. Śmiało ruszył na spotkanie ze smokiem, rozmyślając, jak wykorzysta w przyszłości nową pozycję.
Przewodnik odprowadził Faustyna wzrokiem i wyczekiwał. Jego uszu dobiegły odgłosy eksplozji, smoczy warkot i krzyk przerażonego mężczyzny. Po chwili nastała cisza.
Porażka. Po raz kolejny.
***
Jakiś czas później.
– Witaj, Nestorze! – powitał król, mierząc wzrokiem potężnego mężczyznę. – Zgładź dla mnie smoka, a oprócz ręki księżniczki otrzymasz hojną nagrodę w złocie!
Nestorowi właśnie o to chodziło. Nie zależało mu na Anieli, jego celem było jedynie wzbogacenie się kosztem głębokich kieszeni władcy.
– Spokojna głowa, wasza wysokość – przemówił twardym głosem. – Nie takie już stwory ubijałem, bestia dzisiaj zginie – zapewnił najemnik.
Król miał nadzieję, że tym razem historia potoczy się inaczej. Tak się nie stało. Wszystko wyglądało identycznie jak dotychczas – śmiałek wkraczał do kopalni i już z niej nie wychodził.
***
Przez najbliższe tygodnie, rycerze, magowie i najemnicy, nachodzili mieszkającego w jaskini smoka, atakując go z zaskoczenia. Zdarzyło się nawet, że wysłano mu owcę pełną prochu, a ten, zniesmaczony nędznym podstępem, podpalił ją i wyrzucił z jaskini, ku przerażeniu ludzi. Próby zabicia bestii kosztowały króla znaczne uszczuplenie zasobów skarbca i utratę połowy armii. Zdesperowany i zrezygnowany, nie wiedział jak sobie z problemem poradzić.
Chłop Błażej wkroczył do sali tronowej. Przyszła jego kolej na audiencję u władcy. Chciał poprosić o wyjaśnienie sprzeczki z sąsiadem, który przywłaszczył sobie część jego ziemi.
Nagle z wrót po prawej wypadł goniec. Król wezwał go gestem ręki do tronu. Zdyszany młodzieniec wdrapał się po stopniach podestu i zdał raport.
Wściekły władca zerwał się z tronu, ściągnął z głowy koronę i cisnął nią w posadzkę.
– Niech to szlag! Pieprzony smok! Czy już nikt w królestwie nie potrafi wykonać zleconego zadania?! – Spojrzał teraz na chłopa, wchodzącego frontowymi drzwiami.
– Ty! – Wskazał palcem. – Idź zgładzić bestię!
– Co? Królu, jak ja żem przyszedł w sprawie sporu o ziemię! – odparł zmieszany mężczyzna.
– Milczeć! Jak nie pozbędziesz się smoka, przypłacisz to głową! Odmaszerować! – rozkazał.
***
Błażej wślizgnął się do jaskini potwora bez żadnego planu. Co ten szalony król sobie myśli? Wojownikiem nie jestem, magiem też nie, jak do licha ciężkiego mam pokonać smoka, widłami czy cepem? – ironizował. W mroku kopalni ukazała się mu ogromna, przeraźliwa bestia. Dwa wielgachne jak żagle statków skrzydła. Zębiska jak szable, kolce na grzbiecie niczym pale, a ciało pokrywały szkarłatne, błyszczące łuski, tworzące nieprzebijalny pancerz. Błażej zbliżył się nieznacznie. Smok wyczuł przybysza i uniósł górną wargę, ukazując śmiercionośny arsenał białych ostrzy. Chłopa przebiegł dreszcz przerażenia i zatrząsł się jak osika. Nie miał bladego pojęcia jak zgładzić potwora. Zrezygnowany, po prostu przemówił.
– Witaj! O, smoku, wielki i potężny! Jam jest Błażej, przysyła mnie król! – Skłonił się nisko. Ciszę przerwał jedynie szum wypuszczonego z nozdrzy gada powietrza, w którym dało się wyczuć silny zapach siarki. Mężczyzna, cały zlany potem, zamknął oczy. Poddał się. Odliczał sekundy do swojej nieuniknionej, jak mniemał, śmierci.
– A witam, witam. W końcu wychowany człowiek! Borys jestem! – przemówił smok dziarskim tonem.
Chłop wyprostował się oniemiały, widząc, jak smoczysko przyjaźnie kłapnęło zębami.
– Eee…
– Rejna, chodź no tutaj! Patrz, gościa mamy, Błażej się zowie!
Małżonka przyczłapała z sąsiedniej groty, stąpając kruszyła skały pazurami.
– Przyjemna odmiana – rzekła łagodnie smoczyca. – Dawno nie widziałam cywilizowanego człowieka. Miło cię poznać Błażeju, może zjesz z nami? Właśnie zapiekam wołu na rożnie.
– Yyy… Nie dziękuję – odparł zdumiony chłop. Żołądek nadal miał zaciśnięty ze strachu, poza tym i tak nie przepadał za wołowiną.
Mierząc wzrokiem obie bestie – czy na pewno bestie? – zrozumiał, że nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. W końcu zebrał się na odwagę, by przemówić ponownie.
– Król przysłała mnie z prośbą…
– Nie krępuj się. Zamieniamy się w słuch – zachęcił Borys.
Błażej przełknął ślinę.
– Czy moglibyście opuścić kopalnię? Odkąd tu zamieszkaliście, gospodarka kraju leży i kwiczy.
– Oh, nie miałem pojęcia – odparł zaskoczony smok. – Nikt nas o tym nie poinformował…
– Dwunogi po prostu wbiegały tu z mieczami, to ich zjadaliśmy – dokończyła Rejna.
Borys potrząsnął łbem, a tysiące łusek zalśniło. Następnie zwrócił się do gościa:
– Skoro tak, polecimy z małżonką w góry.
– Aha… – Chłopu zabrakło słów.
– Miło było cię poznać, Błażeju.
– Tak, bardzo miło – dodała smoczyca, kiwając pyskiem.
– W-Was również – wydukał nadal wstrząśnięty mężczyzna.
Po wymianie uprzejmości para opuściła jaskinię i odfrunęła.
Najwidoczniej nie wszystko da się rozwiązać przemocą – pomyślał chłop.
***
Rozradowany król przywitał Błażeja z otwartymi ramionami i przemówił:
– Śmiałkowi, który pozbędzie się smoka, obiecałem rękę księżniczki, a zatem dotrzymuję słowa! Błażeju, oto moja córka Aniela. – Wskazał dłonią osobę stojącą przy tronie.
Piękna dziewczyna o długich blond włosach, pełnych czerwonych ustach i błyszczących szmaragdowych oczach ruszyła w kierunku chłopa. Nosiła bogato zdobioną białą suknię. Skłoniła się powabnie, posyłając przepiękny uśmiech bohaterowi, który uwolnił królestwo spod jarzma bestii. Wystawiła rękę, by mógł ucałować wierzch jej dłoni.
Błażej ujął ją delikatnie.
– Zawsze marzyłem o ręce księżniczki. – Po tych słowach wyciągnął tasak i zamachnął się, ucinając Anieli rękę przy barku. Dziewczyna zawyła przeraźliwie i zemdlała, zalewając się krwią.
– Dziękuję, królu! Rodzina się naje na dwa dni!
Taka głupawa historyjka, zapraszam do wyrażenia opinii :P
Dzięki jeszcze raz NearDeath za betę,
Pozdrawiam
.
Filipele, wrzucanie trzech tekstów jeden po drugim to słaba strategia ;) Z telefonu nie wkleję linka do Portalu dla żółtodziobów, ale powinien być wysoko w Publicystyce, tam jest również o tym
http://altronapoleone.home.blog
Portal dla żółtodziobów o którym wspomina drakaina.
Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.
Jeden z tekstów usunąłem, przez brak fantastyki :P Te dwa zostawiam, może komuś sie spodoba czerstwy humor, choć nie wiążę z tym żadnych nadziei :)
A co do ,,słabej strategii” to sprostowując – nie było żadnej :P Po prostu wrzuciłem wszystko co miałem, o czym kiedyś zapomniałem.
.
Opowiadanie napisane sprawnie, choć nie bez pewnych potknięć. I nawet tę okropną schematyczność udało Ci się złamać, choć w nieco szokujący sposób;)
Lożanka bezprenumeratowa
Szokujący finał, a już miś chciał pochwalić za nietypowe bezkrwawe ‘rozprawienie’ się ze smokami. Miś lubi smoki. Pełne zaskoczenie. Makabra. Miś przestraszony. Brr
Dziękuję bardzo Ambush i Koala75 za komentarze :D
Cieszę się, że udało się zaskoczyć :D
.
Koala75 dziękuję za ostrzeżenie przed triggerem. Nie przeczytam, jako smoczyca stoję po stronie smoków!
http://altronapoleone.home.blog
@drakaino
GreasySmooth -w opowiadaniu "Jak dzielny rumak Ser Symonda prawie pokonał smoka"
zmienił zakończenie pod wpływem opinii czytelników. Może i tu będzie więcej takich jak miś, i autor weźmie to pod uwagę
Drakaino, ja też jestem po stronie smoków ^^ Skoro nie przeczytasz, to chyba mogę zaspoilerować – spokojnie, smokowi się nic nie stało. :D
.
Witamy na forum :)
W monarchicznym państwie, Rębniecku, do największej kopalni złota wprowadziło się smoczysko.
"Monarchicznym państwie"? Nie jest to błąd, ale nie wiem, czy pasuje do reszty. Zobaczymy. Nazwa brzmi raczej jak miasto, i to takie mniejsze.
Górnicy uciekli w popłochu, a mieszkańcy żyli w strachu przed bestią.
Streszczasz.
Władca królestwa zatrudniał najemników do likwidacji gada, lecz nie było to z dobroci serca, oj nie, życie ludzi nic dla niego nie znaczyło.
Oj, nie. A dlaczego miałoby? Kompresujesz tę historię, mam wrażenie, maksymalnie.
Król cenił tylko dwie rzeczy: swoją córkę Anielę, a jeszcze bardziej złoto, którego teraz nie można było wydobyć.
Aniela nie jest rzeczą, a za złoto zawsze można coś wymienić.
Odważnemu śmiałkowi, w nagrodę za pozbycie się nieproszonego lokatora kopalni, obiecał rękę księżniczki.
Tej jedynej ukochanej, hmm? Miał w zamkowej bibliotece "Podręcznik bajkowego króla" czy co?
Pewnym siebie krokiem, do sali tronowej, wmaszerowała łowczyni nagród Łucja.
Krok nie może być siebie pewny, nie jest bowiem osobą. "Do sali tronowej" nie jest wtrąceniem i nie trzeba go wydzielać.
Przez ramię przewiesiła długi łuk, a burza rdzawych włosów opadała na plecy.
Mało praktycznie.
Łowczyni Łucja
… serio?
Czyżbyś pragnęła zatem innej nagrody za zgładzenie smoka, aniżeli ręki mojej córki?
Mało to wymowne, spróbuj przeczytać na głos. Można przestawić na przykład tak: Czyżbyś zatem pragnęła za zgładzenie smoka innej nagrody, niż ręka mojej córki?
Twa córka najpiękniejszą damą w królestwie
Przydałoby się "jest".
Na twarzy króla pojawił się zmieszany wyraz.
Wyraz zmieszania, jak już.
bydle
Bydlę.
rzekł przewodnik, wystawiając czubek głowy znad skały
Od chce stracić ten czubek? Bo innego powodu do wystawiania go nie widzę.
Przekaż księżniczce Anieli
Goniec nie posłuchał.
Goniec przenosi wiadomości, nie przeprowadza kozackich lesbijek przez góry…
przerażający, smoczy ryk
Nierównorzędne określenia, bez przecinka.
Błysk płomieni rozświetlił jaskinię
Ale on jest na zewnątrz…?
po chwili rozległ się donośny wrzask łowczyni, który szybko się urwał
Jeśli się upiekła, to wątpię, czy miała czas na wrzaski.
Legendy o jego potędze, i czynach dokonanych dzięki niej, znane były
Czyny są świadectwem potęgi. Nie musisz tego dodatkowo podkreślać.
Witaj Faustynie!
Witaj, Faustynie!
Cieszę się, że wieści o zagrożeniu dotarły także do herosów Ognia i Róży.
Bo nie mógł ich sam zawiadomić?
To prawda, że jesteś eunuchem?
Nie ma to, jak uprzejmość i niewtrącanie się w cudze sprawy…
– Przybywam właśnie z tego powodu. Umocni to mą pozycję społeczną.
A ja nie rozumiem. Dlaczego miałoby to "umocnić jego pozycję społeczną"? I w jakiej bajce tak mówią?
Kiedy wezmę księżniczkę za żonę, będę mógł w końcu dokonać rzeczy
Dwa słowa: non consummatum.
wykonał rytuał
Dokonał rytuału, albo odprawił rytuał.
Dodatkowo sięgnął do torby po eliksir odporności na ogień – tak dla pewności.
Poza tym sięgnął do torby. Poza tym – wkradł się rym.
Śmiało ruszył na spotkanie ze smokiem, rozmyślając, jak wykorzysta w przyszłości nową pozycję.
I dlatego został skwarką. Trza się skupić na robocie.
Witaj Nestorze!
Oddzielaj wołacz przecinkiem.
jego celem było jedynie wzbogacenie się, sięgając do głębokich kieszeni władcy
Nie po polsku. Może być tak: jego celem było jedynie wzbogacenie się kosztem głębokich kieszeni władcy.
Tak się nie stało. Wszystko wyglądało identycznie jak dotychczas – śmiałek wkraczał do kopalni i już z niej nie wracał.
Mocno streszczasz. W każdym razie nie brzmi to zgrabnie.
Przez najbliższe tygodnie, rycerze, magowie, czy najemnicy, nachodzili mieszkającego w jaskini smoka, atakując go z zaskoczenia
Przez najbliższe tygodnie rycerze, magowie i najemnicy nachodzili mieszkającego w jaskini smoka. Ale smok jest samoświadomy? Bo na to wskazuje "nachodzenie".
Zdesperowany i zrezygnowany, nie wiedział jak sobie z problemem poradzić.
Nie wiedział, jak. Zdanie zbędne, już pokazałeś, że król ma Problem.
Wściekły władca zerwał się z tronu, ściągnął z głowy koronę i cisnął nią w posadzkę.
Nagle zmieniłeś ton. Celowo?
Milczeć! Jak nie pozbędziesz się smoka, przypłacisz to głową!
Mhm. Trzeba kogoś naprawdę wielkiego w de kopnąć, żeby się szczęście do ciebie uśmiechnęło…
ironizował w myślach
Telewizyjne to.
W mroku kopalni ukazała się mu ogromna, przeraźliwa bestia
Tak, o?
tworzące nieprzebijalny pancerz
Poza kwestiami stylu, skąd on to wie?
Błażej, stąpając cicho, zbliżył się nieznacznie.
Skróć to, chaotyczne.
ukazując śmiercionośny arsenał białych ostrzy
Purpurowe.
Zrezygnowany po prostu przemówił
Zrezygnowany, po prostu przemówił.
przemówił smok dziarskim głosem
Dziarski jest smok, nie jego głos.
Patrz gościa mamy, Błażej się zowie!
Patrz, gościa mamy, Błażej się zowie!
stąpnięciami krusząc skały pod pazurami
Rym bardzo się rzuca w oczy.
rzekła miękko smoczyca
Mogła rzec łagodnie, cicho, ale nie "miękko" – to anglicyzm.
Mierząc wzrokiem obie bestie – czy na pewno bestie? – zrozumiał, że nie wszystko jest takie, jakim się wydaje.
Nie, żebym się nie zgadzała, ale nie tak się pisze opowiadania. O tym na końcu.
W końcu zebrał odwagę
Idiom: zebrał się na odwagę.
rzekł zachęcająco Borys.
A może po prostu: zachęcił?
Czy moglibyście opuścić kopalnię? Odkąd tu zamieszkaliście, gospodarka kraju leży i kwiczy.
Mało naturalne.
W takim wypadku, polecimy z małżonką w góry.
Raczej: skoro tak, polecimy z małżonką w góry.
Po wymianie uprzejmości, para opuściła jaskinię i odfrunęła.
Tu bez przecinka.
Najwidoczniej nie wszystko da się rozwiązać przemocą – pomyślał chłop.
Tak, tylko… o tym na końcu.
postać, stojącą
Nie dość, że przecinek bez sensu (wywal!), to jeszcze "postać", wrrr :P
Piękna dziewczyna o długich, blond włosach, pełnych, czerwonych ustach i błyszczących, szmaragdowych oczach, ruszyła w kierunku chłopa.
Nie rozdzielaj nierównorzędnych określeń, a tym bardziej nie oddzielaj podmiotu od orzeczenia: Piękna dziewczyna o długich blond włosach, pełnych czerwonych ustach i błyszczących szmaragdowych oczach ruszyła w kierunku chłopa.
Nosiła bogato zdobioną, białą suknię.
Miała na sobie bogato zdobioną białą suknię.
Skłoniła się powabnie
Czyli jak?
Po tych słowach, wyciągnął
Bez przecinka.
zemdlała, zalewając się krwią
?
Dziękuję królu
Dziękuję, królu.
No, fajnie. Jak na pierwszy raz, do przeżycia. Końcówka spada znikąd – ludożerstwa chłopa nie zapowiedziałeś nijak, chyba, że przyjaźnią ze smokami, choć to mocno naciągane. Ale mniejsza. Najpoważniejszy problem tego tekstu jest taki, że nic tu z niczego nie wynika. Pojawiają się elementy, ale nie mają wpływu ani na rozwiązanie, ani na przesłanie. Bo – co chciałeś tu powiedzieć? Że nie trzeba zaraz biec z mieczem, można do smoka kulturalnie zagadać? Świetnie, to po co chociażby orientacja Łucji? Tekst jest nieuporządkowany, po prostu. To powszechne na początku, więc nie wystraszaj się na razie, po prostu następny tekst przemyśl bardziej. Jeśli o wartość komediową chodzi, nie dostrzegłam jej za dużo, a chyba chciałeś, żeby było śmiesznie. Komedia jest trudna. Polecam wzorzec: https://www.youtube.com/watch?v=VVUDv1xrfR0
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Dziękuję za komentarz! Zaczynam nanoszenie poprawek. :D
Edit: Dużo z wymienionych błędów poprawiłem, ale niektóre nie wiem jak obejść.
Jeśli chodzi o losowość, tak jakoś wyszło przez brak pomysłu. Nie mam też pojęcia jak zapowiedzieć preferencje kulinarne chłopa bez zdradzenia głupawego finału. ^^
Skrótowość wzięła się z próby zmieszczenia historyjki w granicach shorta, by nie znęcać sie zbyt długo nad czytelnikiem. :D
.
Ale jak to? Do czego to podobne, żeby chłop był kanibalem i karmił się ludziną?
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Miś potwierdza. że smokom nic złego się nie stało, ale zakończenie jest, jak sam autor określił, głupawe. Miś widzi w nim perfidię żartu, ale kanibalizm jest ‘niesmaczny’. Czy mógłbyś Autorze po prostu zrezygnować z ostatniej linijki?
Dużo z wymienionych błędów poprawiłem, ale niektóre nie wiem jak obejść.
Spokojnie, wszystkiego się nauczysz. Tylko trzeba trochę więcej czytać. Więcej i różnorodniej.
Jeśli chodzi o losowość, tak jakoś wyszło przez brak pomysłu.
Ano, widać.
Nie mam też pojęcia jak zapowiedzieć preferencje kulinarne chłopa bez zdradzenia głupawego finału. ^^
A smoki chciały go poczęstować swoim obiadem. Może coś z tej strony?
Skrótowość wzięła się z próby zmieszczenia historyjki w granicach shorta, by nie znęcać sie zbyt długo nad czytelnikiem. :D
Podziwu godna litość wobec czytelnika :D
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Hah! Końcówka mnie rozbroiła i zrobiła robotę, bo wcześniejsze przygody śmiałków próbujących zgładzić smoka były średnio ciekawe. Za puentę masz propsa :) Pozdrawiam serdecznie – Q
Known some call is air am
Dziękuję wszystkim serdecznie za komentarze! :)
Koala75, wydaje mi się, że jedyne co może zaskoczyć, lub ewentualnie rozbawić, to właśnie ta końcówka. Jeśli jej zabraknie, zostanie taka nudnawa opowiastka. Chyba. xd
.
IMO zmiana w ostatniej linijce na przykład na uwagę, że ręka królewny będzie miłą pamiątką/powodem dla podziwu sąsiadów nie zepsułoby żartu, a kanibalizm by odpadł :) . Inne rozwiązanie widzę takie, że to król odcina rękę córce i oddaje chłopu. Chłop dobry, król zły, ale dotrzymuje słowa. :) Pozdrawiam
Hmm, chłop najpierw zastanawia się, jak zaciukać smoka: widłami czy cepem, a potem nagle okazuje się, że miał przy sobie tasak. Przyszedł do króla w sprawie ziemi, której część przywłaszczył sobie sąsiad. Skoro część, to coś tam jednak miał, a skoro miał… No, wiesz, chłop jak rząd sam się wyżywi. Po co mu więc ręka księżniczki, która na tydzień dla całej rodziny by nie starczyła, chyba że księżniczka tęgie babsko. Już nie wspomnę o tym, że smok proponował mu wołu, skoro Błażejowi tak dobrze szła rozmowa ze smokiem, mógł poprosić o żarcie na wynos dla rodziny.
Krótko mówiąc nawet żart powinien trzymać się kupy, a tu ociupinkę przeszarżowałeś.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Dzięki za komentarz Irka_Luz!
Faktycznie, durne to w całości :D
Może po prostu dodam, że żołądek jeszcze miał zaciśnięty ze strachu, a i tak nie przepadał za wołowiną. Zapowie to trochę gust chłopa na końcu.
Co do samego aktu kanibalizmu – taki Hannibal też nie jadł, bo musiał, po prostu lubił. ^^
.
Zapowie to trochę gust chłopa na końcu.
Mało jednoznacznie. Ja bym tam zostawiła i pojechała dalej ;)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Wiem, że to nie wypada, ale końcówka mnie konkretnie rozbawiła :)
Aż żona zapytała, dlaczego się śmieje. Jak jej przeczytałem, to popukała się w czoło. Zły ja :D
Przy czym rozbawiła mnie nie makabra, ale mocno zaskakujący absurd :)
Za to przy scenie, podczas której smoki się wyprowadzają, poczułem silny zawód. Ogólnie short zupełnie przeciętny (ocena neutralna, ale nie zła), tymczasem ta scena po prostu nie wyszła. Aby odzyskać wiarygodność, potrzeba by tam odrobiny oporu, dyskusji, przekonywania – chłop tu najwyraźniej nie czuje powagi sytuacji (walczy o życie, jakby nie patrzyć), zaś smoki prezentują zachowanie biegunowo odległe od tego, co robiły wcześniej… Trudno to uzasadnić po prostu uprzejmością.
Dzięki za komentarz Silver_advent!
Co do smoków to też miało być absurdalne, że zamiast brać smoki za nieinteligentne bestie i wlatywać z agresją machając mieczem, jednak wystarczyło tylko pogadać i grzecznie zapytać xd Choć faktycznie przez brak pomysłu na dialog wyszło skrótowo i po najmniejszej linii oporu.
Cieszę się że Ciebie i Outta sewer końcówka rozbawiła :D
.
Należał do najsilniejszych arcymagów
To trochę czepialstwo, ale jeśli chodzi o maga, to osobiście bardziej od “najsilniejszego” pasuje mi “najpotężniejszy”.
Nagle z wrót po prawej wypadł goniec
Osobliwa dokładność, biorąc pod uwagę, że czytelnikowi nic nie wiadomo ani na temat wyglądu, ani rozplanowania sali tronowej. Może lepiej “z bocznych wrót”?
Dwa wielgachne jak żagle statków skrzydła.
Hmm. Mogą być żagle inne, niż statków?
Przyjemnie napisana historia, może ociupinę przeciągnięta, z – w moim odczuciu – zbijającym z tropu zakończeniem. Bo o ile dosłowność “ręki księżniczki” jako nagrody jest niezła, to nagły kanibalizm chłopa… no, powiedzmy, że przyprawił o uniesienie brwi ;) Poza tym – całość jest żartobliwa, ale nawet w takim kostiumie trochę ciężko mi uwierzyć, by król zgodził się wydać córkę za kobietę albo eunucha. Na plus postaci smoków i rozwiązanie ich wątku.
deviantart.com/sil-vah
Spodobał mi się sposób rozwiązania problemu przez Błażeja i kontrast, jakim jest kulturalne podejście do smoka, a potem odcięcie ręki księżniczce. Rozwiązywanie spraw bez przemocy, ot co. Czytało się całkiem przyjemnie, szczególnie, kiedy tekst był już “zwarty”, bo początkowe krótkie fragmenty są niezbyt dobre technicznie – powinieneś skorzystać z podrzuconych przez poprzednich czytających poprawek, to polepszyłoby odbiór kolejnych czytelników.
Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.