- Opowiadanie: Marcin Hołowacz - Detektyw Wiewiór

Detektyw Wiewiór

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Detektyw Wiewiór

Przyjąłem tę robotę, choć jestem wiewiórką. Próbuję zająć umysł pracą, żeby uwolnić go od wspomnień, od tego, co mnie spotkało. Popadłem w różne uzależnienia i nie mogę przestać myśleć o alkoholu, orzechach i szyszkach. W końcu będę musiał wziąć się w garść.

– Weź się w garść, Wiewiór! – wykrzyczałem z całych sił, stojąc przed lustrem.

Moje nagie ciało było piękne. Szpiczaste uszy, ogon, futro o zdrowym włosiu, to atrybuty zdradzające wiewiórcze pochodzenie, lecz humanoidalna sylwetka nie pozwalała zapomnieć o nienaturalnej przemianie. Nie byłem już malutki i nie miałem uroczych, małych ząbków czy ślicznych maleńkich łapek. Nie… to należało do przeszłości, albowiem teraz byłem rozmiarów dorosłego mężczyzny.

– Tfu! Brzydzę się sobą! – krzyknąłem, aż rozbolało mnie gardło.

Znów zacząłem płakać. Dlaczego? Dlaczego mnie to spotkało? Dlaczego musiałem znaleźć się w okolicy laboratorium oddziaływania promieniowania laserowego z materią? Dlaczego zostałem ugryziony przez napromieniowanego człowieka?

– Byłeś w złym miejscu, w złym czasie. Wiesz, Wiewiór? Po prostu… miałeś… kurwa… pecha…

Siedziałem oparty o lustro z butelką whisky w łapce, zastanawiając się, czy powinienem nazywać to łapką? A może dłonią? Tak jak u tych przeklętych ludzi. Nieważne. Kolejna porcja trunku szczęścia spływała już do mojego gardła i nie obchodziło mnie, że jest grubo przed południem. Nie obchodzi mnie też fakt, że zjadłem już kilogram orzechów. Wszystko mam w głębokim poważaniu. Chcę tylko przyjąć nowe zlecenie i rozwiązać zagadkę Rufusa. Właścicielka tego biednego psa jest przekonana, że ktoś dokarmia zwierzę przez płot, gdy ta jest w pracy. Bestia robi się za gruba, a to z kolei sprawia, iż nie można zabierać jej na psie konkursy, w których liczą się nie tylko umiejętnie wykonywane sztuczki, ale i wygląd. No właśnie… wygląd. Jak widać w ludzkim świecie ma duże znaczenie.

– Przecież byłem tak piękną, małą wiewiórką – powiedziałem, szlochając.

Wstałem i udałem się w stronę biurka, gdzie czekała na mnie sterta orzechów. Na miejscu przyłożyłem butelkę do ust i z nieukrywaną przyjemnością wciągnąłem kilka sowitych łyków whisky. Gdy skończyłem, wydałem z siebie dźwięk satysfakcji i cisnąłem pustym szkłem o ścianę. Teraz mogłem zabrać się do konsumpcji. Konsumpcji orzechów, które były moje i nie mogły zostać odebrane przez jakiegoś napromieniowanego człowieka, chcącego mnie bez powodu ugryźć i przemienić w zmutowane monstrum. Nie, to już mnie kiedyś spotkało, więc nikt nie mógł mi tego ponownie zrobić. Postanowiłem oddać się bezwstydnej konsumpcji. Czyż nie o to chodzi w tym całym ludzkim kapitalizmie? Skoro należę do ich świata, to mogę zachowywać się jak oni!

Upychałem orzechy w pyszczku i starałem się nie zwracać uwagi na łzy cieknące po moich policzkach. Próbowałem udawać, że wszystko jest w porządku, a moje beztroskie wiewiórcze życie nie zostało zrujnowane przez jedno ugryzienie napromieniowanego człowieka.

– Jestem detektyw Wiewiór! – powiedziałem z trudem, mając usta wypchane ogromną ilością orzechów.

Koniec

Komentarze

Dobry początek konkursu :)

Pastiszo-parodia, bez wielkiego śmieszkowania, najbardziej ogranych cech bohatera czarnego kryminału. Plus radioaktywny pająk napromieniowany człowiek jako origin story. Innymi słowy, mnie się podobało :)

ninedin.home.blog

Ciekawy tekst. Niby o tragedii wiewiórki (jak to w ogóle brzmi :/ ) ale przedstawionej lekko i humorystycznie.

Dlaczego musiałem znaleźć się w okolicy laboratorium oddziaływania promieniowania laserowego z materią?

Zatrzymałem się na tym zdaniu. Jakoś mi ta wzmianka o laboratorium nie pasuje. Nie wiem, może nazwa za długa i dlatego zgrzyta?

dźwięk satysfakcji

A jaki to dźwięk?

ugryzienie napromieniowanego człowieka

Rzuca się w oczy, że w tak krótkim tekście aż trzy razy to powtarzasz. Ale sam pomysł zacny.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Lekkie, przyjemne, choć nie słodkie. Detektyw Wiewiór ze wszystkim da sobie radę :) Mnie się podobało. 

Kliczek i powodzenia w konkursie :)

Ubawiłam się nieźle :) Klik.

http://altronapoleone.home.blog

Sympatyczne bolączki egzystencjalne nietypowego detektywa. :)

Łatwo się to czyta, tylko jakoś ciężko mi było wykrzesać współczucie dla Wiewióra. W końcu sobie poradził, prawda? wink

 

Drobiazg:

Weź się w garść Wiewiór!

Tu chyba można dodać przecinek przed “Wiewiór”.

 

yantri, masz rację tam trzeba dodać przecinek przed wołaczem :D

 

Autorze, niedosyt. Fajny wstęp do opowiadania. Przez chwilę myślałem, że to detektyw Wiewiór przyczynia się do tego, że pies tyje. Np. wyrzuca odpadki przez okno… No nic. Ugryzienie przez człowieka wygrało. Tylko jak ten człowiek dopadł wiewiórkę o.O

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Bardzo fajne :)

Hi, hi, zabawne. Chciałabym zobaczyć człowieka, gryzącego wiewórkę :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Spoko pomysł, zwłaszcza to ugryzienie przez napromieniowanego człowieka, ale zgadzam się z Mytrixem, że brakuje zakończenia.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Pragnę anonimowo i serdecznie podziękować wszystkim za komentarze :) Bardzo mi miło, że szort spotkał się z pozytywnym odbiorem, a wyróżnienie w postaci biblioteki jest dla mnie podwójnie pozotywnym zaskoczeniem.

 

Zobaczyliśmy wiewiórkę, która upadła bardzo nisko. Widzieliśmy ją w trudnych chwilach zwątpienia oraz braku samokontroli. Uznałem to za odpowiednie zakończenie, chociaż faktycznie mogło pozostawić lekki niedosyt :)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Drogi Anonimie! Nie niedosyt – apetyt na więcej! 

ninedin.home.blog

Wy tak na poważnie?

Sympatyczny tekst. Wizja napromieniowanego człowieka (podejrzewam, że świecił na zielono) uganiającego się za wiewiórką w celach kąśliwych – interesująca, trochę kreskówkowa.

Zabrakło mi uzasadnienia dla “detektywa”. No, zgłosiła się jakaś klientka, ale gdzie sukcesy, gdzie ściganie przestępców (po drzewach?), gdzie rozwiązywanie zagadek? Czy gdyby bohater był hydraulikiem – czy to by dużo zmieniło?

Babska logika rządzi!

Pomysł fajny, ale tekst wydaje mi się trochę dziwny kompozycyjnie, jakby niedomknięty. Pojawia się zalążek akcji w postaci śledztwa, ale zostaje zepchnięty w tło przez wewnętrzną rozpacz bohatera, która potem jest przekonstruowywana w puentę.

 

Dlaczego musiałem znaleźć się w okolicy laboratorium oddziaływania promieniowania laserowego z materią? Dlaczego zostałem ugryziony przez napromieniowanego człowieka?

O, nawiązanie do Spider-Mana ;)

 

 

Sugestie poprawek:

 

od tego[+,] co mnie spotkało.

Brakujący przecinek.

 

powiedziałem[+,] szlochając.

Jw.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Zastanawiam się, co sprawiło, że Wiewiór w nowym wcieleniu został akurat detektywem…

 

Na miej­scu przy­ło­ży­łem bu­tel­kę do ust… ―> Myślę że Wiewiór powiedziałby: Na miej­scu przy­ło­ży­łem bu­tel­kę do pyszczka

 

Teraz mo­głem za­brać się za kon­sump­cję. Kon­sump­cję orze­chów…―> Teraz mo­głem za­brać się do konsumpcji. Kon­sump­cji orze­chów

 

Upy­cha­łem pysz­czek orze­cha­mi… ―> Upychałem orzechy w pyszczku

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Odpowiada mi tak szarciak o bolączkach detektywa Wiewióra. Niby jest niedosyt, ale tyle chyba wystarczy. Udany kawałek prozy. 

To zdanie mnie rozbawiło i byłam ciekawa jak po nim wszystko się potoczy:

Popadłem w różne uzależnienia i nie mogę przestać myśleć o alkoholu, orzechach i szyszkach.

Uzależnienie od szyszek to poważna sprawa :D

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Prawie równie poważna, jak pociąg do ludolfiny. ;-)

Babska logika rządzi!

;D

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Haha! Zabawny tekst, chociaż jak dla mnie o przynajmniej raz za dużo podkreślone było, że został ugryziony przez radioaktywnego człowieka. Ten dowcip był zabawny tylko raz, ale bardzo mi się podoba, że nawet w tak krótkim i dowcipnym tekście znalazło się miejsce, dla pewnych przemyśleń odnośnie kapitalizmu i ogólnie ludzkiego społeczeństwa. Bardzo fajnie to wyszło. 

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Ubawiłem się :), ale trochę nie pasuje mi tu ten detektyw. Tytuł sugerował mi jakieś śledztwo, jakąś akcję, tajemnicę do rozwiązania, a tutaj właściwie niczego takiego nie ma. Coś się zaczyna, ale właściwie nic nie wnosi, jedynie rozpalając nadzieję. Fajna jest jego rozpacz i to, że popadł w uzależnienie od orzeszków – mógłby kupować takie słone w puszce :D, ale nie poczułem tego, że jest detektywem i trochę mnie to rozpraszało od tego co w tekście najfajniejsze, czyli jego urocza, wiewiórcza rozpacz. 

Mało czytam kryminałów, to jakoś nie trafiło…

Jak dla mnie trochę za dużo tu jojczenia – “ach-jak-mnie-życie-bije”. Ale może dlatego, że nigdy nie byłem wiewiórką ;)?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ciekawy, zabawny tekst, który czyta się błyskawicznie. Jeśli się głębiej zastanowić, biedna ta wiewiórka. ;)

Hmm, pomysł przemiany (pomijając jak do niego doszło, przy czym ugryzienie było ok) jest dobry, tj. spodobał mi się. Natomiast już mniej opowieść o „lustrze”, wolałabym poznać to w wersji detektywistycznej, zwłaszcza że problem podobnej kategorii, więc się sam narzuca. Szkoda, że krótkie. Trochę streszczasz.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Sugerowane poprawki naniesione. Dziękuję za wszystkie komentarze!

 

Dlaczego Wiewiór został akurat detektywem? Bo idealnie pasował mi obraz detektywa z nałogami, który mógł być wykorzystany do stworzenia czegoś zabawnego. Można też powiedzieć, żę tochę z przypadku, ponieważ było ogłoszenie, on chciał zająć czymś myśli i po prostu wziął sprawę.

 

Szort nie zawiera żadnych scen z faktycznym śledztwem, bo chciałem pokazać jedynie rozpacz wiewiórki, która nie może się pogodzić ze swoją przemianą.

 

Odnośnie kapitalizmu, widzę to tak, że Wiewiór rozumie to tylko powierzchownie, bo jeszcze niedawno był zwierzęciem. Nie dostrzega zalet kapitalizmu i spłyca temat wyłącznie do przesadnej konsumpcji.

Ten tekst wywołał u mnie ciekawy dysonans pomiędzy smutną u podstawy historią a rozbawieniem wywołanym samą koncepcją Squirrel-Mana, który przemienił się z wiewiórki w hybrydę. Fajnie to rozegrałeś, Anonimie. :)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

OK, fajny żarcik.

to już mnie kiedyś spotkało, więc nikt nie mógł mi tego ponownie zrobić

Obawiam się, że to nadmiar optymizmu ze strony Wiewióra. Następny radioaktywny człowiek może go zamienić w jeszcze gorszego monstera ;)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Też bym się upił, gdyby ktoś przerobił mnie z pięknej wiewiórki na człowieka. sad

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Nowa Fantastyka