- Opowiadanie: kasjopejatales - Bar

Bar

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Bar

Ethan nie miał wyboru. Musiał zdobyć pieniądze i to jak najszybciej. A jako że miał broń i był zdesperowany, skończyło się to tak, jak się skończyło. W więzieniu. Jednak zanim tam trafił, stało się wiele. O wiele za dużo jak na jego prosty, przeżarty alkoholem i narkotykami umysł. I może gdyby był mądrzejszy, to już w trakcie zauważyłby, że coś jest nie tak. Ale cóż, nie był ani mądry, ani trzeźwy. Już nie mówiąc o tym, że nie powinien ćpać przed napadem. Tylko co niby mogło pójść nie tak? Miał jedynie wejść do baru, który o tej porze i tak był zwykle pusty i zabrać pieniądze z kasy. Prosta robota, nawet jak na stan, w którym Ethan się znajdował. W przeszłości robił to już wiele razy i, mimo że czasem miał przez to kłopoty, to zawsze udawało mu się z nich wywinąć. Tym razem jednak nie wiedział, czy na pewno chciał. Bo w tej cichej, niewielkiej celi czuł się jakoś tak… bezpiecznie.

***

Ten bar był wręcz idealny. Na uboczu, więc niewiele osób do niego trafiało. W dobrej dzielnicy jednak nie na tyle, by mieć ścisłą ochronę. Ale co ważniejsze, na pewno były tam pieniądze. Właśnie dlatego, zaraz po otwarciu, we wczesnych godzinach wieczornych pojawił się w barze. Niezatrzymywany przez nikogo, Ethan wpadł do głównej sali i mierząc z broni do pierwszej osoby, którą zobaczył, wrzasnął ostrzegawczo.

– Nie ruszać się! – polecił, obserwując siedzącego przy barze mężczyznę. Jedyną osobę w zasięgu wzroku.

Klient zerknął na niego, potem na broń, po czym spokojnie wrócił do przerwanej czynności, a więc wpatrywania się w ekran komórki, którą trzymał w dłoni. I Ethan musiał przyznać, że reakcja mężczyzny na chwilę wytrąciła go z równowagi. A w stanie, w którym się znajdował, to naprawdę był wyczyn. Bo przecież nie tak zachowywali się ludzie, gdy ktoś mierzył do nich z broni! Nie, musiało mu się przywidzieć. Święcie przekonany, że ma omamy, podszedł szybko do mężczyzny, przyłożył mu broń do skroni i nie czekając na jego prawidłową reakcję, złapał komórkę. Nie chciał, żeby ten wezwał policję, czy… coś. Jednak mężczyzna nie tylko nie puścił telefonu, ale szarpnął nim w swoją stronę, jednym ruchem wyrywając mu go. I jak gdyby nigdy nic, wrócił do przeglądania na nim zdjęć.

A Ethan nie wierzył, że to się w ogóle dzieje. Nie tak ludzie powinni reagować na broń przy głowie! Może facet był naćpany? Tak jak i on był? Nie wiedział, ale wyczuwał od niego alkohol, więc może facet zwyczajnie był pijany i nie wiedział, co się dzieje. Dlatego na razie, Ethan zignorował fakt, że mężczyzna ignorował jego. Szybko jednak obszukał faceta, sprawdzając, czy nie ma broni. I dopiero gdy upewnił się, że nie ma, warknął zdenerwowany. Zrobił więc pierwsze co przyszło mu do głowy – zagroził mu bronią… bardziej.

Szturchnął go lufą w skroń, ale ponownie, niewiele tym uzyskał. Mężczyzna nadal nie zwracał na niego uwagi, wpatrzony w ekran telefonu. Palcem przesuwał zdjęcia, a na każdym z nich był on z jakąś kobitką. Całkiem ładną, Ethan musiał przyznać, ale chyba nie na tyle by facet stracił cały rozsądek? Przecież miał lufę przy głowie! Facet musiał być cholernie pijany. Tak, to musiało być to! Pewnie nawet nie rozumie, co się dzieje, pomyślał Ethan, krzywiąc się i szturchając go jeszcze raz. A facet od niechcenia tylko machnął dłonią, jakby odpędzając muchę. Jednak efekt był taki, że odsunął jego broń od swojej skroni, chyba nawet tego nie zauważając.

“No nie” – jęknął w myślach Ethan, odsuwając się od faceta. Jak głupek wpatrywał się w niego, próbując zebrać myśli i skupić się na tym, co miał zrobić. A co miał zrobić? A tak – pieniądze. Nie miał przecież czasu zajmować się tym wariatem. Nie było sensu tracić na niego czasu. I tak nie zamierzał nikogo krzywdzić. Chciał tylko pieniędzy. Niczego więcej. Dlatego zdecydował się zostawić faceta w spokoju i poszukać pieniędzy. I myśląc o tym, Ethan odruchowo zerknął za bar, gdzie może nie zobaczył barmana, ale zobaczył kasę. Szybko ruszył do niej, a obchodząc długą ladę, pobieżnie obejrzał pomieszczenie. I nie znalazł tam żywego ducha. Nikt nie ukrywał się pod stołem, czy za barem, jeżeli już o tym mowa. Zupełnie jakby jedyną osobą w tym barze był ten facet, który ze spokojem popijał swojego drinka. Jednak Ethan postanowił się już nim nie przejmować. Nie, gdy w końcu doszedł do kasy. Problem w tym, że ta okazała się być zamknięta. I nawet gdy szarpał za uchwyt, ta się nie otworzyła. Sfrustrowany spróbował uderzyć w zawiasy, ale nic tym nie uzyskał. Co za durne urządzenie!

I gdy już zastanawiał się, czy nie strzelić w zamek, nagle usłyszał za sobą poruszenie. Niespokojnie odwrócił się w tamtą stronę, od razu celując bronią w faceta. Ten jednak tylko otwierał metalową, masywną zapalniczkę i odpalał papierosa, którego miał w ustach. Ethan patrzył na niego tępo, czując się, jakby był w jakimś pieprzonym śnie. Płomień zapalniczki poruszał się wolno. Dym unosił się z papierosa, a potem z ust mężczyzny. Gasnący płomień zapalniczki i dźwięk jej zamykania. Ruch dłoni mężczyzny, gdy sięgał po szklankę. Płyn wolno oblewający jej ścianki, a potem w całości przepływający do ust mężczyzny. Błysk światła na krawędzi szkła, gdy szklanka stanęła na ladzie. Wszystko to, w zwolnionym, nierealnym tempie.

Potrząsając głową, Ethan skrzywił się boleśnie. Za dużo wziął! Nie powinien brać, ale tak cholernie tego potrzebował. Tak jak pieniędzy z tej, kurwa, zamkniętej kasy! Może ten facet ma pieniądze? Na pewno ma komórkę i zapaliczkę, która wyglądała na drogą. Mógłby je sprzedać… Nie! Potrzebuje gotówki. Poza tym ten facet to jakiś świr. Musiał być, bo zamiast na jego broń czy na niego, patrzył na wyświetlacz telefonu i zdjęcie na nim. Wolno paląc papierosa, zupełnie ignorował to, że Ethan tu stoi, ma broń i w sumie, to gdyby chciał, mógłby go zabić. Oczywiście nie chciał tego robić, nie tak naprawdę. Chciał tylko pieniędzy, a broń po prostu mu to zapewniała. Nigdy, nikogo nie zabił. Czasem kogoś postrzelił, pobił, ale nie zabił. Brał broń, bo z nią było łatwiej i zwykle wtedy uzyskiwał to, czego chciał. Zwykle.

– Klucz do kasy jest pod butelką z whisky – mruknął mężczyzna, wyjmując papierosa z ust i wydychając dym. – Druga półka, trzecia butelka od prawej. – Wskazał papierosem, ale jego wzrok nadal utkwiony był w telefonie.

– Co? – Ethan nie był pewien czy naprawdę to usłyszał. Mężczyzna jednak nie odpowiedział, a on w końcu powiódł wzrokiem tam, gdzie wskazywał.

Dalej celując w niego, sięgnął po butelkę i spojrzał na jej dno. Dno, do którego przylepiony był niewielki kluczyk. A on wpatrywał się w niego jak ostatni debil, nie rozumiejąc, na co patrzy. I gdy w końcu do jego otępiałego przez alkohol i narkotyki mózgu dotarło, że to klucz do kasy uśmiechnął się zadowolony. I nawet przez myśl mu nie przeszło, aby spytać, dlaczego facet mu o tym powiedział. Nie. On od razu wziął kluczyk, odstawił butelkę na bar i otworzył kasę. A widząc banknoty o wysokim nominale, uśmiechnął się do siebie, napychając sobie nimi kieszenie. I trzeba było przyznać, że było tego więcej, niż się spodziewał. Tyle szczęścia! To starczy mu…

– Wszystkie są takie same, prawda? – Usłyszał nagle. Odruchowo spojrzał na faceta, upychając sobie pieniądze w tylnej kieszeni spodni. Przednie były już pełne.

– Co?

– Kobiety – sprecyzował mężczyzna, uśmiechając się krzywo.

– A skąd ja mam wiedzieć?! – warknął Ethan, nie mając zamiaru o tym myśleć. Ma pieniądze, a to jedyne czego mu teraz było potrzeba. Za nie, można mieć kobiety. Więc może faktycznie są takie same. Nie, zaraz… Co? – Co?

– Nieważne co im dasz, one i tak szukają czegoś innego. Zawsze czegoś innego. Nie ważne co mają – zauważył mężczyzna, zaciągając się papierosem i wskazując na telefon. – Błagała, abym dał jej wszystko. Była gotowa oddać mi wszystko, co miała, czym była. Więc dałem jej wszystko. Pieniądze, dom, miłość. Wszystko, co chciała – dostawała. I co? Zachciało jej się zdrady. Nie dlatego, że jej nie zaspokajałem – żachnął się, nawet chyba nie będąc złym. Ethan’owi wydawało się raczej, że jest rozżalony. – Chciała po prostu spróbować czegoś innego. Ekscytującego. – Mężczyzna zakreślił w powietrzu bliżej nieokreślony kształt, a dym z papierosa zawirował wolno. – Chciała, żebym był zazdrosny. I trzeba przyznać, że się jej to udało. Byłem zazdrosny. – Skrzywił się boleśnie, gasząc papierosa na lśniącym blacie. – Dostała to, na co zasłużyła.

– Co? – zapytał Ethan nie bardzo przytomnie. Myślami już był daleko, tam, gdzie była kolejna dawka. Jednak na tyle zdziwiło go nagłe ożywienie mężczyzny, że aż przestał pakować pieniądze do kieszeni. – Co dostała?

– Chcesz wiedzieć? – A gdy Ethan kiwnął głową, wpatrzony w niemal czarne oczy mężczyzny, ten uśmiechnął się.

– To zerknij tam. – Wskazał Ethan’owi tę część sali, która nie była widoczna z miejsca, gdzie byli. I nie powiedział nic już więcej, tylko sięgnął po butelkę, którą on wcześniej zdjął z półki i uzupełnił swoją szklankę.

Za to Ethan chyba przestawał kojarzyć, co się dzieje. Obraz przestał być wyraźny, a powietrze stało się jakby cieplejsze. Powinien się położyć, po wzięciu ostatniej działki, a nie napadać na bar. Co go w ogóle podkusiło, żeby to robić? Nie mógł chwilę poczekać? No ale teraz i tak nic na to nie poradzi. Problem w tym, że nie myślał przez to jasno. Dlatego, zamiast olać faceta, zabrać kasę to jak głupek poszedł we wskazane miejsce. I przez naprawdę długą chwilę nie wiedział, na co patrzy. Aż do momentu, gdy zrozumiał i wtedy w sumie było już za późno. Ale przecież było już za późno, gdy wszedł do tego baru. Prawda?

Właśnie dlatego, patrzył teraz prosto w oczy kobiety ze zdjęcia. Wielkie, wystraszone, wypełnione łzami, błękitne oczy kobiety, która pokryta była krwią niemal od stóp do głowy. Cała jej przykrótka sukienka była przesiąknięta krwią, jej twarz opryskana posoką, a usta nią umazane, ale najgorsze były dłonie. Te, które drżały i od których nie dało się oderwać spojrzenia. W jednej z nich kurczowo trzymała wielki tasak, pokryty krwią i fragmentami mięsa. W drugiej, równie drżącej, kawałek surowego mięsa. A dla Ethan’a czas znowu zwolnił. I jak zahipnotyzowany patrzył na kobietę, gdy ta podniosła mięso do ust i wgryzła się w miękką, surową tkankę. Jej drobne, białe zęby wolno odgryzły kawałek, zmieliły go w ustach, a zaraz potem kobieta przełknęła go.

A Ethan nie mógł uwierzyć w to, co widział. We łzy, które spływały po jej twarzy, żłobiąc ścieżki w świeżej i zakrzepłej krwi. Kobieta drżała, płakała a mimo to nadal jadła surowe mięso, które miała w ręku. A gdy skończyła, sięgnęła za siebie i nawet nie patrząc tam, wzięła kolejny kawałek. Tym razem z kością. Jednak wzrok Ethan’a tam już pozostał. Bo to, co znajdowało się na stole za kobietą, bardziej przykuwało wzrok. A jego przeżarty alkoholem i narkotykami umysł, zupełnie nagle stracił możliwość logicznego myślenia i działania. Dlatego patrzył tylko na ciało na stole, a raczej jego resztki. Bo to, co tam leżało może i było kiedyś człowiekiem, ale teraz nie było już niczym więcej niż kupką mięsa i kości. Wszystko to wyglądało, jakby rzeźnik amator próbował podzielić zwierzę, ale nigdy tego nie robił. I był pijany. I naćpany. Tak jak on teraz.

I właśnie w tej chwili, gdy było już dużo za późno, jego umysł na dosłownie sekundę odzyskał jasność. Z pełną świadomością, ale bez udziału swojej woli, a prowadzony dłonią mężczyzny za nim, uniósł broń i wycelował w twarz kobiety.

– Strzelaj – szepnął mu do ucha mężczyzna, ciepłym, ale nieznoszącym sprzeciwu głosem.

Kobieta przed nimi pisnęła przerażona, jednak huk wystrzału całkowicie zagłuszył ten dźwięk. A Ethan czuł, jakby czas ponownie zwolnił i jego umysł nie był już w stanie rejestrować więcej bodźców. Wydawało mu się raczej, że oglądał zdjęcia, klatki filmu na kliszy… fragmenty, układające się w całość. Patrzył, ale nie myślał. Po prostu patrzył. Patrzył… jak kula zagłębia się w twarz kobiety. Jak kolejne pięć trafia w nią. Jak jej ciało upada. Jak tasak wypada z jej martwej dłoni. Jak on sam upuszcza broń. Jak pada na kolana. Jak wpatruje się w to, co zrobił. Jak…

Ethan nie rozumiał, co się dzieje. Jak to się stało, że tu przyszedł? Dlaczego to zrobił? Jak…

– Dobrze się spisałeś – kolejny szept tuż przy jego uchu. A on mógł przysiąc, że mężczyzna się uśmiecha. Musiał się uśmiechać. Przecież nie było innej możliwości. Tylko to miało sens. – Czy jest coś, co mogę ci ofiarować? Czy jest coś, co chcesz, abym ci dał? Czy czegoś ode mnie chcesz? – A on, mimo że naćpany i chyba już niespełna rozumu wiedział, że odpowiedź może być tylko jedna.

– Nie – odpowiedział Ethan z pełnym przekonaniem, słysząc zbliżające się syreny wozów policyjnych.

– Mądry wybór – odpowiedział mężczyzna, a jego głos dochodził już z bardzo daleka.

Koniec

Komentarze

Nie uważasz, Kasjopejatales, że to bardzo egoistyczne wrzucać cztery teksty jednego dnia?

Po przeczytaniu spalić monitor.

Dzień dobry, akurat miałam chwilę czasu, więc zrobiłam to za jednym posiedzeniem. Nie wiedziałam, że obowiązują jakieś zasady, które określają tę kwestię. Będę na przyszłość wiedziała, żeby wrzucać nie więcej niż jeden tekst na dzień? Tydzień?

Dziękuje za zwrócenie mi na to uwagi, poprawię to najszybciej jak się da.

Nie wiedziałam, że obowiązują jakieś zasady, które określają tę kwestię.

Nie tyle zasady formalne, ile nieformalny savoir-vivre. Wysyłając wiele tekstów jednego dnia, bardzo ograniczasz sobie zasięg, bo o ile pierwszy nie okaże się wybitnym, to pozostałe raczej nie znajdą zbyt wielu czytelników, tym bardziej że jesteś tu nowa, więc nie zadziała mechanizm wzajemności (komentarz za komentarz).

Druga sprawa to, że wrzucając wszystkie teksty jednego dnia, przymuszasz niejako dyżurnych do przeczytania wszystkich. I o ile jeden tekst mógłby im sprawić przyjemność, o tyle cztery już mogą kojarzyć się z orką na ugorze.

Każdy dzień ma innych dyżurnych, więc publikowanie tekstów w kilkudniowych odstępach jest lepiej widziane.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Aha, już rozumiem. Bardzo dziękuje za informacje, w przyszłości zastosuję się do tych rad.

Ponieważ pod tylko jednym tekstem (chyba trzecim z rzędu) masz komentarz merytoryczny, możesz rozważyć wycofanie pozostałych i wrzucenie za jakiś czas. Uwaga: wycofanie do “kopii roboczych” nic nie zmieni.

http://altronapoleone.home.blog

Ja przez trzy lata wrzuciłem z 15 tekstów… Skromność nie pozwala mi męczyć portalowiczów swoją nieporadną twórczością z większą częstotliwością. Ale myślę, że jeden tekst na tydzień brzmi sensownie.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Ja przez trzy lata wrzuciłem z 15 tekstów… Skromność nie pozwala mi męczyć portalowiczów swoją nieporadną twórczością z większą częstotliwością.

Oczywiście rozumiem ten punkt widzenia. Piszę od dawna, ale do tej pory nie miałam pewności czy jest to coś, czym warto się dzielić (i nadal nie wiem, ale chciałam się dowiedzieć, dlatego założyłam tu konto). Wyjaśniłam też, dlaczego wrzuciłam cztery na raz i zrozumiałam, dlaczego tak nie powinnam robić (dziękuje Chrościsko). Od tej pory będę wrzucała tekst nie częściej niż raz na tydzień.

To teraz jeszcze komentarz merytoryczny:

Ethan nie miał wyboru. Musiał zdobyć pieniądze i to jak najszybciej się dało.

Niepotrzebne słowo.

Jednak zanim tam trafił, stało się wiele.

Podobnie. Zastanów się, czy brak tego zdania cokolwiek zmieni. Jeżeli nie, to znaczy, że jest ono zbędne. Niektóre informacje wynikają z kontekstu, wówczas nie trzeba ich pisać wprost.

Im mniej zbędnych zdań, tym lepszy tekst.

I może gdyby był mądrzejszy, to już w trakcie zauważyłby, że coś jest nie tak, jak powinno być.

Już nie mówiąc o tym, że na pewno nie powinien ćpać przed napadem.

j.w. (To oczywiście nie są błędy same w sobie, a jedynie sugestie optymalizacji tekstu.)

 

to zawsze jakoś udawało mu się z nich wywinąć. Tym razem jednak nie wiedział, czy na pewno chciał. Bo w tej cichej, niewielkiej celi czuł się jakoś tak… bezpiecznie.

Powtórzenie to raz, poza tym samo słowo “jakoś” jest bardzo bezpłciowe. Radzę go unikać.

Ten bar był wręcz idealny, by zdobyć pieniądze. Ethan wiedział to i zamierzał uszczknąć trochę z jego przychodów.

(Wiemy już z poprzedniej sceny, do czego bohater potrzebuje tego baru i co zamierza. Nie trzeba przypominać tego czytelnikowi :))

 

Jednak mężczyzna nie tylko nie puścił telefonu, ale nawet sam szarpną[+ł] nim w swoją stronę. I tym jednym ruchem wyrwał mu ją z drżącej dłoni i jak gdyby nigdy nic, wrócił do przeglądania na nim zdjęć.

Dlaczego ręka napastnika drżała?

Nie wiedział, ale na pewno wyczuwał od niego alkohol, więc może facet był zwyczajnie pijany i nie wiedział, co się dzieje. Na razie więc, Ethan starał się ignorować fakt, że mężczyzna go ignorował.

Znowu dużo niepotrzebnych słów. “Na pewno” (dlaczego zakładasz, że czytelnik wątpi), “zwyczajnie pijany” (A można być pijanym niezwyczajnie?) “Na razie”.

 

I dopiero gdy upewnił się, że nie ma, warknął zdenerwowany. Bo w sumie nie bardzo wiedział co zrobić. Właśnie dlatego zrobił pierwsze co przyszło mu do głowy – zagroził mu bronią… bardziej.

Tłumaczysz zachowanie bohatera. Lepiej jest pokazywać, niż tłumaczyć. Lepiej, by czytelnik domyślał się emocji bohatera z jego zachowania i dialogów. Informowanie o tym przez narratora jest mniej atrakcyjne.

Chcąc mu pokazać, że to jednak on tu ma władzę, Ethan szturchnął go lufą w skroń, ale niewiele tym uzyskał.

Podobnie jak wyżej. A co będzie, gdy nie wyjaśnisz pobudek, a po prostu Ethan go szturchnie? Zyskujesz, bo czytelnik jest zaintrygowany, i zastanawia się, o co chodzi temu gościowy z lufą. Wzbudzasz ciekawość. Od razu chcę wiedzieć co było dalej.

Również początkowa scena, gdy informujesz, że trafił do więzienia spoiluje trochę całość. Bo już wiem, od początku, że mu się nie uda, więc napięcie nie wzrasta. Czekam tylko na moment kiedy go złapią. (Dalej już nie analizowałem tekstu tak dokładnie, ale myślę, że wiesz o co chodzi.) 

Ethan patrzył na niego tempo

tępo

– Czy jest coś, co mogę Ci ofiarować? Czy jest coś, co chcesz, abym Ci dał? Czy czegoś ode mnie chcesz?

małą literą

 

Podsumowanie:

 

Pomijając wspomnianą wyżej manierę pisania zbyt wielu niepotrzebnych słów i dokładnego objaśniania czynów głównego bohatera (choć tutaj rozumiem, że miało to być jakieś studium psychologiczne i mogło to być istotne), to zdania tworzysz ładne. Klimat w barze, szczególnie w końcówce, też rokuje, że masz niezły potencjał.

Samo opowiadanie… tu trochę się skrzywię… czy miało jakieś przesłanie? Co konkretnie chciałaś pokazać?

Mamy narkomana napadającego na bar. Mamy barmana ze złamanym sercem. I mamy jego kochankę jedzącą ludzkie zwłoki. Co z tego wynika? Ile z tego to halucynacje lub narkotyczne majaki?

No, nie bardzo mi podeszło.

 

Rekomendacja. Zostań tu z nami na dłużej, czytaj dużo opowiadań, oraz komentarzy pod nimi, łatwiej się uczyć na cudzych błędach, bo wtedy krytyka nie dotyka Cię osobiście, a nauczysz się równie dużo i szybko.

Co do publikowania tekstów, to już chyba wszystko wiesz. Teraz jest wielki chaos na portalu, bo odbywa się kilka konkursów, a to nie jest dobry czas na dodawanie tekstów, bo zwykle ludzie preferują teksty konkursowe, więc niewiele osób tu zajrzy. 

Pod koniec lutego konkursy się skończą i powinno być już lepiej.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Pod koniec lutego konkursy się skończą i powinno być już lepiej.

W przygotowaniu kilka nowych :P

 

Skądinąd, warto brać w nich udział, bo to najlepsza arena ćwiczebna ;)

 

A poza tym może Ci się przydać ten poradnik:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676

http://altronapoleone.home.blog

Chrościsko

Bardzo dziękuje za zwrócenie mi uwagi m.in. na techniczne aspekty (wiem, że muszę nad jeszcze tym popracować i będę się starała robić to na bieżąco). Mam np. okropny nawyk, powtarzania słów w kolejnych zdaniach (jak mogłeś zauważyć).

 

Jeżeli chodzi o samo opowiadanie i jego sens: miałam nadzieję, że czytelnikom spodoba się jako całość, lub znajdą w nim jakieś interesujące elementy (a jeżeli nie to może spodobają się im inne moje prace). Mnie podobało się przedstawienie człowieka, który (jak zauważyłeś) jest narkomanem i który nie do końca jest w stanie ocenić czy to, co widzi, jest prawdziwe, czy nie. A co więcej sprawić, żeby czytelnik też nie był pewien czy to, co widzi to omamy, czy może, co ciekawsze, prawda.

 

Ponadto nigdzie nie jest napisane, że mężczyzna siedzący w barze to barman. To, że wie, gdzie jest ukryty klucz do kasy, może mieć inne, bardziej nienaturalne wytłumaczenie. Co więcej, nie chodzi jedynie o złamane serce mężczyzny. Ale o to, że to właśnie jemu zostało ono złamane. Bo jeżeli założymy (prawidłowo, bądź nie), że Ethan nie ma zwidów i to dzieje się naprawdę, to kobieta zadarła z niewłaściwą osobą. Taką, która miała możliwość odpłacenia się jej za to, w bardzo bolesny i nienaturalny sposób. Jeżeli to nie zwidy Ethana, to mężczyzna przy barze musiał kontrolować jej zachowanie (groźbą lub w bardziej nienaturalny sposób) bo ona na pewno nie robiła tego z własnej woli. Może po prostu nie umiałam do końca przedstawić dokładnie swojej wizji (w tym aspekcie).

Również początkowa scena, gdy informujesz, że trafił do więzienia spoiluje trochę całość. Bo już wiem, od początku, że mu się nie uda, więc napięcie nie wzrasta. Czekam tylko na moment kiedy go złapią. (Dalej już nie analizowałem tekstu tak dokładnie, ale myślę, że wiesz już o co chodzi.) 

Rozumiem ten argument, jednak to, że trafił do więzienia, nie było dla mnie najważniejsze. A raczej to, że z powodów, które zostaną przedstawione dalej w tekście, czuje się tam bezpieczny.

 

Jeszcze raz dziękuje za komentarz i postaram się wziąć je pod uwagę przy następnych tekstach!

 

drakaina

Bardzo dziękuje za informację – na pewno się przydadzą!

Ponadto nigdzie nie jest napisane, że mężczyzna siedzący w barze to barman. To, że wie, gdzie jest ukryty klucz do kasy, może mieć inne, bardziej nienaturalne wytłumaczenie. Co więcej, nie chodzi jedynie o złamane serce mężczyzny. Ale o to, że to właśnie jemu zostało ono złamane. Bo jeżeli założymy (prawidłowo, bądź nie), że Ethan nie ma zwidów i to dzieje się naprawdę, to kobieta zadarła z niewłaściwą osobą. Taką, która miała możliwość odpłacenia się jej za to, w bardzo bolesny i nienaturalny sposób. Jeżeli to nie zwidy Ethana, to mężczyzna przy barze musiał kontrolować jej zachowanie (groźbą lub w bardziej nienaturalny sposób) bo ona na pewno nie robiła tego z własnej woli.

Rozumiem. Choć tekst jest na tyle niejednoznaczny, że trudno to z niego wywnioskować.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Chrościsko

I trochę o to chodziło :)

Czytałem mocno zaciekawiony, bo początek istotnie był świetny. Bardzo fajnie budowane napięcie, aura niepewności, ciekawy klimacik – bardzo fajnie. 

Natomiast zakończenie trochę mnie rozczarowało. Spodziewałem się czegoś bardzo mocnego, szokujacego wręcz. Przyznam szczerze, że czytając o tej kobiecie jedzącej mięso nawet trochę się uśmiechnąłem myśląc sobie „Teraz się zacznie najlepsze!”, a tu nagle opowieść się skończyła, szkoda :(.

Muszę natomiast pochwalić styl pisania, bo piszesz bardzo fajnie, a przynajmniej mi dość lekko i przyjemnie się czytało. 

Pozdrawiam serdecznie ;)

dovio

Miło mi, że przeczytałeś mój tekst. 

Jeżeli chodzi o zakończenie, to bardziej skupiłam się na Ethanie, bo i on był dla mnie najbardziej interesujący w tej opowieści. Jednak rozumiem, że nie każdy może tak to odbierać i wolałby trochę inaczej poprowadzić tę historię. Choć muszę przyznać, że pierwszy raz spotykam się ze stwierdzeniem, że kobieta jedząca ludzkie mięso nie jest szokującym (mocnym) elementem ;) Oczywiście rozumiem, o co Ci chodzi, tak tylko żartuję. A jeżeli chodzi o długość tekstu, to preferuję krótsze formy, dlatego opowieść tak szybko się kończy.

Jeszcze raz dziękuje i polecam się na przyszłość :)

Chrościsko

Już poprawiłam błędy i uwzględniałam sugestię poprawy tekstu. Jeszcze raz dzięki za zwrócenie na to uwagi :)

Brnęłam przez opowiadanie, próbując zrozumieć, co masz nadzieję opowiedzieć, a skończywszy lekturę, niestety, nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie.

Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia.

Mam nadzieję, Kasjopejotales, że Twoje przyszłe opowiadania będą znacznie ciekawsze i zdecydowanie lepiej napisane.

 

więc nie wiele osób do niego tra­fia­ło. ―> …więc niewiele osób do niego tra­fia­ło.

 

wpa­try­wa­nia się w ekran ko­mór­ki, którą trzy­mał w swo­jej dłoni. ―> Zbędny zaimek. Czy mógł trzymać komórkę w cudzej dłoni?

 

i nie cze­ka­jąc na jego pra­wi­dło­wą re­ak­cję, zła­pał za ko­mór­kę. ―> …i nie cze­ka­jąc na jego pra­wi­dło­wą re­ak­cję, zła­pał ko­mór­kę.

 

Nie chciał, żeby ten we­zwał po­li­cję, czy… coś. ―> Co?

 

Jed­nak męż­czy­zna nie tylko nie pu­ścił te­le­fo­nu, ale szarp­nął nim w swoją stro­nę, jed­nym ru­chem wy­ry­wa­jąc mu . ―> Piszesz o telefonie, a ten jest rodzaju męskiego, więc: …jed­nym ru­chem wy­ry­wa­jąc mu go.

 

nie na tyle by facet stra­cił cały swój roz­są­dek? ―> Zbędny zaimek – czy mógł stracić cudzy rozsądek?

 

No nie, jęk­nął w my­ślach Ethan, od­su­wa­jąc się od fa­ce­ta. ―> Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać myśli: http://www.jezykowedylematy.pl/2014/08/jak-zapisac-mysli-bohaterow/

 

Jak głu­pek wpa­try­wał się w niego, pró­bu­jąc ze­brać swoje myśli… ―> Zbędny zaimek.

 

Brał broń, bo z nią było zwy­czaj­nie ła­twiej i zwy­kle wtedy uzy­ski­wał to, czego chciał. Zwy­kle. ―> Czy to celowe powtórzenia?

 

nie mając za­mia­ru teraz my­śleć o tym, co się dzie­je. Ma pie­nią­dze, a to je­dy­ne czego mu teraz było po­trze­ba. Za pie­nią­dze można… ―> Powtórzenia.

 

Nie, zaraz… Co? – Co? ―> Wypowiedź dialogową zapisujemy w nowym wierszu.

Nie, zaraz… Co?

– Co?

 

Nie ważne co im dasz… ―> Nieważne co im dasz

 

Nie ważne co mają… ―> Nieważne co mają

 

Męż­czy­zna spoj­rzał na niego. A gdy on kiw­nął głową, wpa­trzo­ny w jego nie­mal czar­ne oczy, ten uśmiech­nął się. ―> Czy wszystkie zaimki są konieczne?

 

bu­tel­kę, którą on wcze­śniej zdjął z pułki… ―> …bu­tel­kę, którą on wcze­śniej zdjął z półki

Poznaj znaczenie słowa pułki.

 

co się dzie­je. Obraz przed ocza­mi za­czął mu się roz­ma­zy­wać i wy­da­wa­ło mu się, że po­wie­trze robi się cie­plej­sze. Po­wi­nien się po­ło­żyć… ―> Czy oba zaimki są konieczne? Siękoza.

 

Ale prze­cież było już za późno, gdy wszedł do tego baru. Praw­da? ―> Do kogo jest skierowane pytanie?

 

Te, które drża­ły i od któ­rych nie dało się ode­rwać spoj­rze­nia. W jednej z nich kur­czo­wo trzy­ma­ła wiel­ki tasak, po­kry­ty krwią i frag­men­ta­mi mięsa. W dru­giej, rów­nie drżą­cej, trzy­ma­ła ka­wa­łek… ―> Czy to celowe powtórzenia?

 

Jej drob­ne, białe zęby wolno od­gry­zły ka­wa­łek, zmie­li­ły go w ustach, a zaraz potem ko­bie­ta prze­łknę­ła go. A on nie mógł uwie­rzyć w to, co wi­dział. ―> Z tego wynika, że pogryziony i przełknięty kawałek mięsa nie mógł uwie­rzyć w to, co wi­dział.

 

W łzy, które spły­wa­ły… ―> We łzy, które spły­wa­ły

 

-Strze­laj – szep­nął mu do ucha męż­czy­zna… ―> Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

 

ale nie zno­szą­cym sprze­ci­wu gło­sem. ―> …ale niezno­szą­cym sprze­ci­wu gło­sem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy

Bardzo dziękuje za uwagi! Większość poprawek naniosłam (pozostawiłam tylko te powtórzenia, które były celowe).

Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia.

Mam nadzieję, Kasjopejotales, że Twoje przyszłe opowiadania będą znacznie ciekawsze i zdecydowanie lepiej napisane.

Tak, będą :) Jestem świadoma tego, ile błędów popełniam i staram się je eliminować. Z każdym tekstem będę pozbywała się kolejnych. Dzięki komentarzom już wiem, że mam duży problem z zaimkami (zbyt wiele ich stosuje i to niepotrzebnie), z powtórzeniami (i to nie tymi, które stosuje celowo) oraz z "nie" łącznie i rozłącznie (w tej kwestii jestem całkowicie ślepa, ale będę na to zwracała baczniejszą uwagę).

 

Dodatkowo poniżej kilka pytań/wyjaśnień:

Nie chciał, żeby ten wezwał policję, czy… coś. ―> Co?

Taki zapis miał sugerować, że mężczyzna nie jest zbyt inteligentny i sam nie wie, co się dzieje (zapewne przez narkotyki).

Nie, zaraz… Co? – Co? ―> Wypowiedź dialogową zapisujemy w nowym wierszu.

Nie, zaraz… Co?

– Co?

Rozumiem, jednak to jest dalsza część wypowiedzi tej samej osoby (Ethana):

– A skąd ja mam wiedzieć?! – warknął Ethan, nie mając zamiaru o tym myśleć. Ma pieniądze, a to jedyne czego mu teraz było potrzeba. Za nie, można mieć kobiety. Więc może faktycznie są takie same. Nie, zaraz… Co? – Co?

Może powinnam wziąć ten fragment (Nie, zaraz… Co?) w cudzysłów? Skoro są to jego myśli?

Ale przecież było już za późno, gdy wszedł do tego baru. Prawda? ―> Do kogo jest skierowane pytanie?

Ethan sobie zadaje to pytanie. Jest zdezorientowany i niepewny tego, co się dzieje.

Brnęłam przez opowiadanie, próbując zrozumieć, co masz nadzieję opowiedzieć, a skończywszy lekturę, niestety, nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie.

Zależało mi na opowiedzeniu historii człowieka, który znalazł się w sytuacji z pozoru normalnej, ale która z każdą chwilą staje się coraz bardziej irracjonalna. Ethan nie jest w stanie odróżnić prawdy od majaków i nawet gdy trafia do więzienia, nie jest pewien, co tak naprawdę się stało. Czuje jedynie niepokój, którego nie umie wyjaśnić. 

Chciałam opowiedzieć jego historię w taki sposób, żeby czytelnik też nie był w stanie powiedzieć, co tak naprawdę się stało. Opowiadanie miało przedstawić niepokój i zagubienie bohatera (stąd jego chaotyczne myśli i pytania zadawane samemu sobie). I tak naprawdę nie ma znaczenia czy spotkał diabła, czy sobie to wszystko uroił.

Mnie się podobało :)

Przynoszę radość :)

Dzięki Anet! Bardzo mi miło z tego powodu :)

Nowa Fantastyka