- Opowiadanie: Eten - Iluzja

Iluzja

Cześć! To moja pierwsza praca umieszczana tutaj. Niedawno dołączyłem i chciałem stać się aktywnym członkiem tej społeczności. Jeśli coś pomyliłem z technicznych rzeczy, proszę o nie “zjadanie mnie” :D Tylko wskazanie właściwej drogi ku poprawie tego. Jeżeli chodzi zaś o tekst to jak najbardziej proszę o “zjedzenie”, bo chciałbym się dowiedzieć co mogę poprawić i czy historia ma sens :D

Oceny

Iluzja

Dzień pomału przemijał, słońce tliło się jeszcze ostatkiem sił na horyzoncie oświetlając korony drzew w pobliskim lesie. Brzegiem tegoż lasu spacerowała staruszka, mrucząc coś do siebie pod nosem. Niosła koszyk grzybów. Nie wiadomo, z jakiego powodu, nie wszystkie znalezione okazy, należały do jadalnych. Nie dalej jak dwieście stóp od granicy lasu znajdowała się wioska. Dotarłszy tam, kobieta zauważyła młodzieńca, wpatrzonego w ścieżkę przed nim, spokojnym krokiem samotnie podążającego przez wieś.

– Dokąd zmierzasz? – spytała zaciekawiona staruszka.  Ten nie wyglądał zbyt interesująco. Miał brudne przemoczone ubranie w iście zwyczajnym smagławym kolorze, przewieszoną na barku sakwę, kaptur na głowie, z pod którego delikatnie zarysowywała się młoda twarz, z jasnozielonymi oczyma i coś na kształt pochwy od sztyletu za pazuchą. Spojrzał zmieszany, jak gdyby wyrwany z zadumy. Kichnął i pociągnął nosem. Nie powiedział jednak nic.

– Słońce niedługo zajdzie – nie doczekawszy się odpowiedzi kontynuowała staruszka – Jesteś zapewne bardzo strudzony podróżą, nie daleko stąd znajduje się moja chata, mogłabym…

– Dziękuje. – Przerwał młodzieniec, spoglądając w stronę zachodzącego słońca. –Byłoby mi to bardzo na rękę.

Kobieta kiwnęła głową i uśmiechnęła się życzliwie.

– Proszę za mną, o tej porze roku poruszanie się tym traktem nie należy do bezpiecznych. – To mówiąc ruszyła wolnym krokiem w północnym kierunku. – Co taki młody chłopak robi w takim miejscu? Chłopak najwyraźniej nie był zainteresowany odpowiedzią, toteż staruszka kontynuowała. – Nie wygląda waszmość na kogoś, kto z własnej woli chciałby znaleźć się w takim miejscu. Bez oczywiście odpowiedniego doświadczenia, tak jak to jest w moim przypadku. Wyglądasz jakbyś nosił ze sobą smutną konsekwencje kaprysu losu. Niechże zgadnę. Jesteś sierotą? Czy może się mylę? Pochylił głowę wydając się nad czymś dumać.

– Rozumiem… przepraszam, zbyt długi język. – z goryczą w głosie kontynuowała staruszka – Możesz mi nie wierzyć, ale w tej okolicy która wydawałaby się spokojna, też nigdy nie było łatwo. Co zresztą mógłby potwierdzić mój mąż. Gdyby tylko Vovulus, nie odgryzł mu języka i połowy szczęki – stwierdziła ze smutkiem kobieta.

Po tej niewesołej kwestii nastrój nieznajomego udzielił się także jej. Szli w milczeniu.

Nie uszli daleko, choć dalej niż młodzieniec mógł się spodziewać, poza granice wioski, gdy w oddali ukazało się wzgórze. Staruszka z uśmiechem skinęła głową porozumiewawczo. U podnóża znajdowała się samotna chatka, przed którą, nieco niżej, rozciągał się las. Który mógł okazać się potwierdzeniem niedawnych słów, o niebezpieczeństwie czyhającym w okolicy. Młodzieniec spojrzał w dal. Na jego twarzy zaczął rysować się ledwo zauważalny grymas, coś na kształt… uśmiechu. Wiedział już wszystko co chciał wiedzieć.

Ułamek sekundy, błysk ostrza, pusta pochwa od sztyletu, ryk…

Ciało staruszki gruchnęło o błotnistą ścieżkę, po czym zniknęło. W jego miejsce pojawiło się inne, mniej przypominające ludzkie, a bardziej zwierzęco podobne truchło. Chłopiec nie dał się zwieść. Żaden człowiek nie zdołałby zbyt długo przeżyć w tej okolicy.

Wiedział, że to nie ze staruszką niedawno rozmawiał i że to nie są jej zwłoki. Trudno je było zresztą pomylić, nie należały do istoty humanoidalnej. Koszyk z grzybami okazał się jednak ku zdziwieniu chłopca prawdziwy.

– „Sprytnie – pomyślał. – Zebrał nawet rekwizyty“  

Złudzenie nie było wystarczające, żeby nie dało się go wyczuć. Tym bardziej przez osobę wprawioną w wykrywaniu manipulacji rzeczywistości, jaką nasz bohater niewątpliwie nie był. Był jednak szczęśliwie dla niego, uczulony na magię. Chata która jeszcze przed chwila wydawała się realna niczym problem depopulacji w Międzymorzu, zniknęła. W jej miejsce pojawiła się tajemniczo wyglądająca grota. Oczywiście jegomość wiedział, że tej chatki nigdy tam tak naprawdę nie było, podobnie jak wsi którą niedawno przemierzał. To wszystko działo się w jego głowie. Tamta bestia miała potężną moc, lecz niefortunnie dla niej, była niewystarczająco uważna i nie doceniła swojej niedoszłej ofiary.

Wiedział że jest blisko, bo tym razem jaskinia którą widzi to nie złudzenie. Żałował że nie miał takiej pewności, co do lasu przed nim. Niewykluczone przecież, że zagrożeń było więcej.

Gdy przekroczył granice kniei, od pierwszego postawienia stopy na leśnej ścieżce, jeszcze pilniej, niż do tej pory, obserwował otoczenie i zważał na ruchy. Gęste zarośla wokół ścieżki sprawiały, iż jedyną opcja na przebycie drogi, wydawało się brnięcie naprzód. Co jeszcze bardziej budziło w nim niepokój i podejrzliwość. Jednak wiedział już przynajmniej, że las jest prawdziwy. To "coś" nie potrafiło złudzić w tak realistyczny sposób, żeby komary mogły zależnie od tego czegoś kąsać.

Im bliżej był końca ścieżki, tym stawał się bardziej czujny. Wiedział co może się stać za sprawą chwilowej nieuwagi.

Idąc prosto, spostrzegł nagle że poziom jego wzroku względem jaskini naprzeciwko obniża się. Szybko zauważył co się dzieje. Zapadał się. Las był prawdziwy, ścieżka już nie.

Panicznie zaczął się rozglądając, szukając wyjścia z zaistniałej sytuacji, lecz pamiętał o tym, żeby nie wykonywać gwałtownych ruchów nogami. Wiedział, że to tylko pogorszy sprawę. Nagle, spostrzegł nad sobą gałąź. Nie była jednak w zasięgu jego rąk. Szczęśliwie nosił przy sobie sakwę, przewieszoną za pomocą pasa przez bark.

Zanim jeszcze jego kolana, znalazły się w grzęzawisku, prawdopodobnie z piasku – (Nie mógł być pewny, ponieważ iluzja wciąż działała.) – zarzucił pas na gałąź i modląc się o wytrzymałość drewna i solidne wykonanie sakwy, pociągnął z całej siły za rzemyk, żeby wydostać się z pułapki. Następnie, po fortunnym uwolnieniu nóg, wspiął się po nim aż do gałęzi.

Szybko zdjął sakwę i udał się po konarze w głąb drzew. Miał szczęście, był to zharmonizowany Dąb, najtrwalszy rodzaj drewna w Międzymorzu, rzadko spotykany i jeszcze rzadziej łamiący się.

Nie raz miał styczność z chodzeniem po drzewach, a konary i gałęzie tak bujnie wyrastały z pni, że trzeba by było bardzo się postarać, żeby spaść, toteż, bardzo szybko znalazł się na drzewie, najbliżej groty.

Zszedł najniżej jak mógł. Mając na uwadze niedawne wydarzenia, sprawdził delikatnie podłożę.

– „Twarde” – pomyślał.

Bez wahania zeskoczył na bezpieczny tym razem grunt. U zbocza wzgórza ku swojemu zaskoczeniu, zobaczył schody, prowadzące do groty. Udał się nimi upewniając się oczywiście wcześniej, co do ich prawdziwości. Podążając nimi nie napotkał żadnych niedogodności, co wbrew pozorom wcale dobrze nie wróżyło.

Teraz mógł dopiero w całej okazałości, ujrzeć wejście do jaskini i dostrzec jej ogrom. Bo samo wejście, było niemal tak wysokie, jak drzewa znajdujące się za nim. Wziął głęboki oddech i pewnym krokiem udał się do wnętrza groty. Nie czuł lęku. Był pewny siebie, najgorsze było już za nim a przynajmniej taką miał nadzieje.

Koniec

Komentarze

To krótki fragment, a nie doczytałem. Fatalny styl. Słońce się tli? I to ostatkiem sił? Serio? Powtórzenia i nieporadność językowa. Jest słabo, warsztat leży.

 

Powodzenia i pozdrawiam.

Etenie, debiutowanie króciutkim fragmentem jest bardzo złą strategią.

 

Z technikaliów – tekst jest źle sformatowany, postaraj się to poprawić, bo utrudnia lekturę.

 

Szybki rzut oka pokazuje, że jest źle na każdym poziomie. Przecinki szaleją. Kilka przykładów poważniejszych baboli:

 

horyzońcie → horyzoncie (ort)

 

Nie wiadomo czy to z niewiedzy, czy też z innego powodu, nie wszystkie należały do jadalnych.

Z tego zdania wynika, że to grzyby cechowała niewiedza lub inny powód.

 

Nie dalej jak dwieście stóp od granicy lasu znajdowała się wioska. Dotarłszy tam zobaczyła młodzieńca

Wioska zobaczyła?

 

– Dokąd zmierzasz? – Sspytała zaciekawiona staruszka.

Ów nie wyglądał jednak zbyt ciekawie.

Błędny zapis dialogu (nie tylko tu). Błędne użycie zaimka “ów”. Błędne użycie “jednak”, które musi się odnosić do czegoś wcześniejszego, czemu jest przeciwstawione.

 

Chłopak czuł się najwyraźniej lepszy w milczeniu niźli odpowiadaniu

Wut?

 

z pod → spod (ort)

 

uśmiechnęła się złociście

wut?

 

Młodzieniec spojrzał na przedstawiony krajobraz.

Znaczy tam wisiał jakiś obraz?

 

Ciało staruszki jakby zmieniło formę i gruchnęło o błotnistą ścieżkę. Chłopiec

nie dał się omylić. Żaden człowiek nie zdołałby przeżyć w tej okolicy.

Pierwsze zdanie dość kuriozalne. Drugie – niepoprawne użycie czasownika “omylić się”. On jest nieprzechodni. Trzecie zdanie budzi wątpliwości logiczne, bo chłopiec najwyraźniej w tej okolicy żyje.

 

Baboli jest mnóstwo, nie chce mi się przepisywać całego tekstu. Naprawdę, z takim językiem nawet trudno się zastanawiać nad treścią, a na dodatek, jak wspomniałam, fragment wiele o tej treści nie powie. Niemniej ten kawałek fabuły porywający nie jest, dramatyzmu też w nim tyle co trucizny w zapałce, by zacytować klasyka.

 

Nie desperuj, ale ten fragment nie powinien był ujrzeć światła dziennego, bo jest napisany fatalnie. Sugeruję, żebyś napisał nieduże zamknięte opowiadanko (fabuła z początkiem-środkiem-końcem), a ponieważ masz problemy z pisaniem poprawnych zdań, najlepiej będzie je wrzucić na betalistę – wtedy w komfortowych warunkach ktoś pomoże ci podszlifować tekst.

http://altronapoleone.home.blog

Dziękuje za odzew. Poprawiłem i zmodyfikowałem lekko tekst. Od niedawna interesuje się tym tematem i nie myślałem, że błędy będą tak rażące i utrudnią aż tak odbiór, ale rozumiem co jest na rzeczy. Zajmuję się nieco inną dziedziną sztuki jaką jest ilustracja, gdzie ścisłość zasad jest trochę bardziej rozmyta. Podejrzewam że dla wprawionych czytelników takich jak wy, forma jest jeszcze ważniejsza co np. kompozycja w malarstwie. Także przepraszam za niedopracowany tekst, w przyszłości postaram się poprawić. Nie wiedziałem jak działa betowanie i w sumie dalej nie wiem, ale sprawdzę tę możliwość. Podejrzewam, że w tej odpowiedzi też niefortunnie zamieściłem sporo “byków”. Ciesze się, że ktoś mi wyjaśnił mój problem i to, że jak się okazało na maturze rozszerzonej, nie trzeba nawet umieć poprawnie pisać zdań. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę z mojej gramatycznej (i nie tylko) niewiedzy, a myślałem po maturze że coś umiem :P

Ps Słońce naprawdę nie może się tlić? :P

Etenie, poprawki niestety niewiele dały. Np.

Nie wiadomo, czy to z jej niewiedzy, czy też z innego powodu, nie wszystkie należały do jadalnych.

Zmiana polega na tym, że teraz to niewiedza staruszki (a nie grzybów) spowodowała niejadalność grzybów, a między tymi zjawiskami także nie ma związku przyczynowo-skutkowego…

 

Co do ilustracji – czy jeśli nabazgrzesz na odwal bohomaz, to uznasz go za gotowe, dopracowane dzieło? Bo coś takiego właśnie dostaliśmy… To nie jest tylko kwestia sztywnych reguł, jak zapisać dialog czy gdzie postawić przecinek.

 

A co do tlącego się słońca – jak będzie już całkowicie gasnąć, jako umierająca gwiazda, to może. Wcześniej – nie.

http://altronapoleone.home.blog

Nie uważam, ani nie uważałem tego fragmentu za gotowy nawet przez moment. Po prostu trochę pomyliłem zamysł poczekalni. Myślałem, że to tutaj odbywa się powiedzmy korekta tych prac i że jeżeli już nawiązujemy do ilustracji, wstawia się tu przed gotowym dziełem nazwijmy to “szkic”. W każdym razie dziękuje za poświęcony czas, sporo się nauczyłem, powiedziałbym że w tej tematyce nawet więcej niż przez ostatnie 2 lata :D Jeszcze pytanko ostatnie (chyba). Czy tlić może się na przykład “nadzieja w sercach”? Wiem że uczepiłem się tego słowa, ale bardzo mi się podoba, to jest silniejsze ode mnie :D

Przeczytałam do końca w sumie tylko dlatego, że na początku dałeś znać, że zależy Ci na opiniach i że debiutujesz. Hmmm… Powyżej już pojawiło się wiele uwag odnoszących się do bardzo słabej strony technicznej. To co tu zaprezentowałeś, to nawet nie szkic, bo ciężko tu mówić o jakimś rozwinięciu fabuły, punkcie kulminacyjnym czy zakończeniu. Może warto by było właśnie o tej “kompozycji” poczytać sobie. Fabuła musi do czegoś dążyć, do jakiegoś finału. Zakończenia mogą być różne – otwarte, zamknięte, ale muszą być klamrą spinającą opowieść. Czytając, odbiorca musi mieć świadomość, że gdzieś “zaczął” i dokądś “dotarł”, a nie jedynie musnął jakiś świat. 

Zacznij sobie od planu, przemyśl sceny, przejścia między nimi, zapoznaj się z zasadami zapisu dialogów itp. A potem poszukaj bety, która pomoże z przecinkami, koślawymi zdaniami, szykiem itp. Powodzenia!

pomyliłem zamysł poczekalni

Etenie, w takim razie krótki kurs:

Poczekalnia – miejsce, gdzie wrzucamy teksty, które uważamy za gotowe

Biblioteka – miejsce, do którego wychodzi się z poczekalni, jeśli zbierze się pięć “klików” czytelniczych (nie wszystkie opowiadania tam trafiają, fragmenty i drabble w ogóle nie trafiają)

Betalista – miejsce, gdzie wrzucamy teksty niegotowe, które chcemy na spokojnie obgadać z kilkoma osobami, przed pokazaniem publicznie

 

Teksty w Poczekalni i Bibliotece są widoczne dla wszystkich, każdy je może przeczytać i skomentować.

Teksty na Betaliście są widoczne tylko dla betujących. Autor decyduje, kiedy przeniesie tekst do Poczekalni.

 

Umieszczanie tekstu na Betaliście nie jest obowiązkowe. Przenoszenie go do publikacji też nie jest obowiązkowe. Poczekalnia jest natomiast tym miejscem, w którym każdy opublikowany tekst się pojawi, w przeciwieństwie do Biblioteki.

 

Teksty wolno redagować, poprawiać, zmieniać na każdym etapie, nawet po wylądowaniu w Bibliotece. Niemniej w przypadku poczekalniowych najlepiej robić to natychmiast, wg wskazówek komentujących, bo w ten sposób kolejni czytający będą dostawać coraz lepsze dzieło, a to zwiększa szanse biblioteczne. Niektórzy czytający wracają do skomentowanych tekstów, żeby zobaczyć zmiany, ale są to raczej wyjątkowe sytuacje, a nie norma, więc w Twoim interesie jest opublikowanie jak najlepszego tekstu oraz jak najsprawniejsze go poprawianie.

 

Czy tlić może się na przykład “nadzieja w sercach”?

Tak, bo jest to metafora i na dodatek utarty związek frazeologiczny. Zasadniczo oznaczający, że ktoś ma resztki nadziei.

http://altronapoleone.home.blog

Nowa Fantastyka