- Opowiadanie: Tesseanor - Paradygmat Aksjomatyczny

Paradygmat Aksjomatyczny

Kolega opowiedział historię i jakoś tak mnie zainspirował.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Paradygmat Aksjomatyczny

Przedwczoraj zanurkowałem. Znów. I nie powiem, choć jest to zakazane paragrafem szóstym Paradygmatu Aksjomatycznego, to lubię to. Zajebiście lubię. Choć złamanie prawa może skazać mnie na śmierć, to nie umiem się powstrzymać. Adrenalina, ale nie tylko. Pod powierzchnią nie muszę być strażnikiem–rewolwerowcem, mogę być sobą.

Tak. Znalazłem kolejny przerębel w rzeczywistości i zanurkowałem. Nie po raz pierwszy i nie ostatni. Jestem uzależniony od tego. Lubię wstrzymywać oddech. Dzięki temu mogę oddychać nad powierzchnią pełną piersią. To jest jak narkotyk i nie mogę się powstrzymać. Chcę żyć. Inaczej nie potrafię. Bycie rewolwerowcem na powierzchni wysysa z człowieka wszystkie soki życia. By żyć muszę nurkować. Na szczęście nie jestem sam.

 

*

 

Ona jest moim wspólnikiem. Nie, nie jest rewolwerowcem. Jest moim współprawołomcą. Bez wspólnika nie da się złamać zapisów paragrafu szóstego. Tak, nurkujemy razem. Pod powierzchnią stworzyliśmy swój świat. Czy czekamy aż jakiś strażnik–rewolwerowiec nas zastrzeli? Nie, nie czekamy. Cieszymy się każdą wspólną chwilą pod powierzchnią. Po wynurzeniu poddajemy się szczegółowej psionicznej dekontaminacji i jakoś udaje się bez konsekwencji żyć na powierzchni. Od ponad dekady. Czy rutyna nas zabije? Kiedyś… oby nie, jednak wszystko jest możliwe. Świat na powierzchni to 99,99 procent naszego niewspólnego życia, reszta to wspólny czas pod powierzchnią. Czy w razie wpadki te 0,01 procent będzie okolicznością łagodzącą? Nie sądzę. Paradygmat Aksjomatyczny nie zna litości. Interpretacje prawne nie pozostawiają złudzeń. Nurkowanie równa się śmierć.

 

*

 

Wczoraj dostałem zlecenie. Żartuję. Sam sobie je zleciłem. On w moim wieku, ona trochę młodsza. Prawołomcy, tak jak ja, ale dali się złapać. Tuż po wynurzeniu zastrzeliłem ich bez mrugnięcia okiem. Proste. Tak trzeba. Porządek świata regulowany przez Paradygmat Aksjomatyczny nie dopuszcza wyjątków. Trup gęsto zalega na obrzeżach przerębli. My rewolwerowcy nie mamy litości. Wniosek: sam powinienem się zastrzelić – też jestem prawołomcą. Nic z tego. Nie wolno. Autodestrukcja, tak jak nurkowanie, też jest zakazana. Paradoks, nieprawdaż?

 

*

 

Stałem nad ich zakrwawionymi ciałami. Lód, jak gąbka, chłonął ich krew. Nie roniłem łez, choć powinienem. Wiem przecież jaką radość daje wspólne nurkowanie. Cóż… taka praca. Nie, kurwa, tak nie wolno. Prawo prawem, życie życiem. Schowałem pistolet, żałując że nie mogę cofnąć czasu. Chwyciłem jej ciało za nogi i głową w dół wepchnąłem je do przerębla. On drgnął. Otworzył oczy. Niemożliwe. Pochyliłem się nad nim. Pulsu nie miał. Patrzył błagalnie na mnie. Zapytałem czy chce bym wepchnął go do przerębla. Mrugnął. Wepchnąłem go, tak jak ją. Głową w dół. Krew wokół przerębla zniknęła, tak jakby tutaj nic się nie wydarzyło. Dziwne. Wróciłem do domu. Whisky pomogła zapomnieć o sprawie.

 

*

 

Dziś moja wspólniczka zaproponowała nurkowanie. Zgraliśmy kalendarze i daliśmy nura. Wspólny czas szybko minął. Wystawiłem głowę z przerębla. Zamarłem. Nade mną stał ten, którego wczoraj zabiłem. Kurwa, on też był rewolwerowcem. Gdzie popełniłem błąd? Uśmiechnął się widząc moje zakłopotanie. Skinął dłonią uzbrojoną w rewolwer. Wygramoliłem się. Na szczęście z moją wspólniczką uzgodniłem wcześniej, że ona wyjdzie na powierzchnię innym przeręblem. Stałem zmarznięty. Trzęsło mną z zimna. Co teraz? Jego wspólniczka, ta którą wczoraj… Ja pierdolę! Jego wspólniczka stała kilka kroków dalej. Spojrzał w jej stronę. Wzruszyła ramionami i podeszła do przerębla, którym miała wyjść moja wspólniczka. Wyjęła rewolwer. Czekała.

 

*

 

Staliśmy razem. Ja i moja wspólniczka a naprzeciw nas, ci których wczoraj zastrzeliłem. Patrzeliśmy sobie w oczy. Schowali rewolwery. Odeszli. Zniknęli, pewnie zanurkowali. Moja wspólniczka złapała mnie za rękę. Drżała. Zyskaliśmy nowe życie? Nie, ale ustaliliśmy nowy termin wspólnego nurkowania. Rozstaliśmy się. Wieczorem zrozumiałem. Paragraf szósty nie jest dla wszystkich tak twardo oczywisty. Podarłem kontrakt. Opróżniłem bębenek rewolweru, naboje wyrzuciłem przez okno. Czekam na kolejne zanurzenie.

Koniec

Komentarze

No cóż, Tesseanorze, nie wiem jaką historię opowiedział Ci kolega, ale z opowiadania nią zainspirowanego, nic nie zrozumiałam. :(

 

Pod po­wierzch­nią nie muszę być straż­ni­kiem – re­wol­we­row­cem… ―> Pod po­wierzch­nią nie muszę być straż­ni­kiem-re­wol­we­row­cem

W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy; bez spacji.

 

Nie pierw­szy i nie po raz ostat­ni. ―> Nie pierw­szy i nie ostat­ni raz. Lub: Nie po raz pierw­szy i nie  ostat­ni.

 

Czy cze­ka­my aż jakiś straż­nik – re­wol­we­ro­wiec nas za­strze­li? ―> Czy cze­ka­my, aż jakiś straż­nik-re­wol­we­ro­wiec nas za­strze­li?

 

Świat na po­wierzch­ni to 99,99% na­sze­go… ―> Świat na po­wierzch­ni to 99,99 procent na­sze­go

Nie używamy symboli.

 

Lód chło­nął ich krew. ―> W jaki sposób lód chłonie krew?

 

Ja i moja wspól­nicz­ka a na prze­ciw nas, ci któ­rych wczo­raj za­strze­li­łem.  ―> Ja i moja wspól­nicz­ka,naprze­ciw nas ci, któ­rych wczo­raj za­strze­li­łem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, dziękuję.

Poprawione.

 

Paragraf szósty znasz ;) pozostałe dziewięć pewnie też.

To ja mam podobnie. Choć chciałbym napisać tu coś więcej, to przez fakt, że tekstu kompletnie nie zrozumiałem – nie mogę. 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Kluczem do zrozumienia jest rozszyfrowanie treści paragrafu szóstego (co nie powinno nastręczać trudności) wtedy i czynnosć nurkowania rozszyfruje się samoistnie. Generalnie, szort jest o hipokryzji.

To samo u mnie. Nie czaję o co kaman. Pozdrawiam. :)

Paragraf szósty znasz ;) pozostałe dziewięć pewnie też.

Mylisz się, Tesseanaorze, nie mam pojęcia, co masz na myśli. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, znasz. ;)

Jest taki katalog zasad. Jest ich dziesięć.

Dla ponad dwóch miliardów ludzi te dziesięć zasad to paradygmat aksjomatyczny postępowania. 

 

Ps.

A jak robisz coś, co zakazane to raczej z tym się chowasz (np. pod powierzchnią), nie?

Jest taki katalog zasad. Jest ich dziesięć.

Dla kilku miliardów ludzi te dziesięć zasad to paradygmat aksjomatyczny postępowania.

Dla wielu ludzi może i tak, ale nie dla mnie. Poza tym obawiam się, że nie umiałabym poprawnie i w należytej kolejności wymienić przykazań dekalogu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wspominając wspaniałą bajkę – czuję… czuję… coś jakby tu kiedyś był salceson.

Zrozumiałem o co chodzi, poza motywem zastrzelonej i cudem przywróconej do życia pary rewolwerowców (a może to przywidzenie spowodowane wyrzutami sumienia?).

Całkiem przystępny tekst jak dla mnie. Trochę krótki i może przez to czuję jakiś niedosyt, a inni jakieś zagubienie.

Pozdrawiam.

Peter, dzięki :)

No właśnie, przywidzenie było, czy nie było, to już tylko wie bohater opowiadania.

Też odpadłam od tego tekstu. Nie mam pojęcia, co chciałeś w nim opowiedzieć, nie mam pojęcia, o co chodzi postaciom. Ukryte znaczenie takoż mi umyka, mimo Twoich wyjaśnień w komentarzach. To chyba jeden z tych tekstów, który rozumie autor oraz jakiś tam promil ludzkości nadający na tych samych falach co autor. Najwyraźniej podobnie jak większość przedpiśców nie należę do tego promila.

 

Aha, usiłowałam wykombinować, dlaczego niektóre litery są wyboldowane, i jakkolwiek schemat jest regularny, to nie układa się nic sensownego, więc darowałam sobie dalsze rozkminy.

http://altronapoleone.home.blog

@drakaina

W boldowaniu nie ma żadnej filozofii. Przedwczoraj, wczoraj, dzisiaj. Nic więcej. 

A co do promili, nie powiem, czasem lubię: tak na trzy palce bez lodu 

Pozdrawiam.

Cóż, ja nie przepadam, a chwilowo nie powinnam. Może do zrozumienia tego tekstu potrzeba takich promili i w tym problem ;) Zostanę więc w drużynie, która się od niego odbiła.

 

PS. Im bardziej tłumaczysz, o co chodzi w tym tekście, tym bardziej nie ma w nim fantastyki…

http://altronapoleone.home.blog

Szóste przykazanie musiałam sprawdzić. Nie rozumiem nagłego zmartwychwstania zabitej pary. Czy nurkowanie jest tutaj metaforą seksu?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Gdyby nie komentarze, raczej bym się nie domyśliła, że chodzi o szóste przykazanie. Nie wspominasz o innych, a bez kontekstu, wyłapanie że akurat o nie chodzi może być trudne. I jak już się ma klucz do tekstu, to mamy historię dwóch romansujących ze sobą osób, gdzie wyjście na jaw romansu grozi śmiercią, ale że romansują także ci, którzy mają pilnować przestrzegania prawa, to do wyroku nie dochodzi. I w sumie moment, w którym bohater uświadamia sobie względność czy pewną płynność praw rządzących jego światem, jest ciekawym punktem kulminacyjnym tekstu. Tylko że niewiele z niego wynika. Motyw drugiej pary (drugiego rewolwerowca) i pewnego zapętlenia motywu zdrady ciekawy, tylko że, znowu, nie do końca wiadomo, o co chodzi, bo z jednej strony przez większośc tekstu sugerujesz, że śmierć osób postępujących wbrew prawu jest rzeczywista, a ten moment sprowadza wszystko do metafory i trochę się to zaczyna sypać.

It's ok not to.

@Irka_Luz

1. Czy umarli czy nie, to wcale nie jest takie oczywiste. Zauważ, bohater sam sobie zlecił zadanie. Czemu? Tylko on wie. Dodam jeszcze, że od słów raczej się nie umiera. Zabójstwo nie wchodzi w grę (paragraf 5). Istnieją różne rodzaje śmierci oprócz tej definitywnej

2. Raczej zdrady. Ale masz rację. Bardzo często zdrada powiązana jest z seksem.

 

@dogsdumpling

1. W sprawach moralnych nie wszystko jest oczywiste a tym bardziej rzeczywiste.

 

Pozdrawiam.

 

Ps.

Cieszę się, że pojawiła się dyskusja. O to przecież chodzi.

Tesseanorze, “dyskusja” o tym, że czytelnicy nie zrozumieli tekstu, powinna być dla autora raczej ostrzeżeniem, że coś nie działa. Dzielnie tłumaczysz swoje intencje, ale to wszystko, co wykładasz w komentarzach, powinno być w tekście. Być – w taki sposób, że czytelnik to odnajdzie bez podpowiedzi. Bo tu czytelnik może zapytać, ale gdybyś to opublikował normalnie, to po prostu wzruszy ramionami i po nic więcej nie sięgnie. A i tu, jeśli będziesz pisał wyłącznie rzeczy, które rozumiesz Ty sam, bo założenia fabularne i motywacje bohaterów są w Twojej głowie, a nie w tekście, to też popularność będzie marna, ponieważ użytkownicy mają własne życie, własną twórczość, no i aż za dużo tekstów do czytania…

Muzeum w rodzaju krakowskiego MOCAK-u może sobie pozwolić na pisanie sążnistych wyjaśnień do tego, co artysta miał na myśli, ale, zauważ, jest z tego powodu wyśmiewane nawet przez wielbicieli sztuki współczesnej. Autor, który musi tłumaczyć, co jest w tekście – niedobrze.

http://altronapoleone.home.blog

Drakaina. Dziękuję. Bardzo!

Opinię twoją biorę jako wysublimowany komplement.

 

Daleko mi i to kosmicznie daleko do tych co piszą i publikują. Nie marzę nawet by się do nich porównywać, ale… Czy wszystkie opowiadania Dicka, Piekary, Grzędowicza, Pilipiuka, Ziemiańskiego (kolejność nieprzypadkowa a lista niepełna) są tak oczywiste po pierwszym przeczytaniu? 

Nie, to nie był komplement. Są różne stopnie i rodzaje niezrozumiałości. Takie, które wciągają i takie, które nie. Jak dla mnie wciągająca niezrozumiałość to np. Dukaj, a nie ci, których wymieniłeś. No, może z wyjątkiem Dicka, ale też bardzo wybiórczo i raczej preferuję opowieści o wyraźnej fabule.

Oraz: EoT, bo naprawdę nie mam czasu na tego rodzaju przegadywanki (zwłaszcza z kimś, kto komentuje w zasadzie wyłącznie własne teksty) ani mnie one nie bawią. Od Twojego tekstu odbiłam się i żadne wyjaśnienia tego nie zmienią. Oraz, jak napisałam, od tych wyjaśnień znika w nim fantastyka, a to jej szukam na tym portalu.

http://altronapoleone.home.blog

Przeczytałem wczoraj na smartfonie i nawet dość szybko załapałem o co chodzi. Rzeczywiście, łatwo wytykać błędy u innych, np. gdy ktoś grzeszy tak czy inaczej albo w taki lub inny sposób nagina normy moralne, ale gdy sami robimy coś niestosownego, nie mamy z tym większego problemu, najwyżej boimy się, że ktoś nas nakryje. :)

Nurkowanie jest w porządku, szczególnie gdy za nie nie płacimy. Są tacy, którzy wystrzegają się nurkowania aż do czasu uzyskania pozwolenia, aby je zalegalizować. Ci często żałują, że nie nurkowali wcześniej, bo im się jezioro szybko nudzi i chcieliby ponurkować w innym, a tu klops, już za późno. Oczywiście są tacy, którzy próbują nurkować w nielegalnych przeręblach mimo wszystko, ale potem właściciel jeziora może ich pogonić i miewają przez to kłopoty.

Można też nurkować w trójkę, a nawet więcej osób, ale takie zbiorowe nurkowanie nie zawsze wychodzi wszystkim na zdrowie. Można się przeziębić albo coś…

Jak już napiszesz, o jaki zbiór zasad Ci chodziło, to po chwili, od nieużywania większości w teorii, a pierwszych trzech w praktyce od lat, przypomniałam sobie ten, o którym mowa. Niewiele mi to pomogło.

A tak poza tym to mogę podpisać pod opiniami Dogsdumpling oraz Drakainy.

Całkiem przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka