- Opowiadanie: maciekzolnowski - Szczęście obojga, czyli krótka historia siostry Ludmiły

Szczęście obojga, czyli krótka historia siostry Ludmiły

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Szczęście obojga, czyli krótka historia siostry Ludmiły

„Baśka miała fajny biust, Ania styl, a Elka całowała cudnie”, mówią słowa znanej piosnki. No cóż, może i miała fajny biust, ale to nie była Baśka, tylko Ludmiła, i to na długo zanim została zakonnicą. Znalazła się w parafii Wszystkich Świętych (i Nieświętych) jakiś czas temu, ale jej talent muzyczny do wyszukanych improwizacji awangardowych dojrzał bez wątpienia za kadencji nowego duszpasterza, który okazał się być dla swych parafian prawdziwym sadystą i szatankiem w ludzkiej skórze, a o którym to opowiemy sobie przy innej okazji. Z początku gruntownie wyedukowana organistka grała po bożemu, i to nie tylko songi „Big Cyca”, jednak z czasem sfiksowała na punkcie dodekafonii serialnej, produkując całą masę niestrawnych dla ucha i jakby rodem z taniego horroru dźwięków, które znakomicie wpisywały się w konwencję muzycznych tortur dusz(no)pasterskich.

Siostra była płaska jak oceaniczna płaszczka. Nie zawsze tak jednak było i wiąże się z tym osobliwa historia, a nawet męska histeria. Mianowicie dawno, dawno temu, jeszcze w ogólniaku, w high school musicalu Ludmiła doskonaliła się w grze w chińczyka, na klawiszach, lirze oraz w tańcu na róży, na krzaku róży. Grała na wyżej wymienionych chordofonach wszystkimi palcami zarówno prawej, jak i lewej ręki, a dodatkowo też – uwaga – cycuszkami. Wymiona zastępowały jej po prostu palce: jedenasty i dwunasty, przy czym wyraz „zastępowały” nie jest najszczęśliwszy. Zaprawdę, było na co popatrzeć i sądzę, że sam Chopin, gdyby mógł, toby sobie wstał z grobu i rzucił w diabły zimną jak głaz George Sand o męskim na dodatek imieniu (w sumie ona i tak nie żyje) dla tych paru impromptu mniszki-artystki. Przedstawiciele męskiej części ciała pedagogicznego, zwani w skrócie członkami, nigdy nie opuszczali egzaminów ani przesłuchań, jako że chcieli poczuć ją, ujrzeć jej wspaniałą grę. Kiedy zatem wykonywała wibrato, oni dygotali i zachowywali się nad wyraz seksualnie, kiedy z kolei osiągała ostatnie akordy kadencji wielkiej, oni finiszowali wraz z nią, mówiąc nieco bardziej ordynarnie.

Niestety, jak to często w życiu bywa, utalentowany biust, ewenement w skali światowej i XL, zbuntował się i obnażył swe niesamowite ambicje, niczym czarny łabędź bądź koń, oczywiście też czarny. Albowiem zuchwałe toto zamarzyło o karierze baletowej, level rosyjski, a ponieważ mu było z Ludką nie po drodze, toteż rychło zażądało separacji, na co i sama zainteresowana wyraziła zgodę. Wolna, pozbawiona balastu niewiasta mogła nareszcie bez przeszkód kroczyć ścieżką kontemplacji i celibatu. Skorzystali też chirurdzy plastyczni, kapłani nowej wiary w wieczną młodość, którzy ją odciążyli, naturalnie za srebrniki.

Od tej pory wyemancypowany gruczoł mlekowy toczył się, kiwał, bujał, przetaczał z boczku na boczek, podskakiwał, pląsał, esował, radośnie wibrował, a nawet koziołkował. Słowem: roztańczył się tak, że daj Boże zdrowie! Musiał jeszcze tylko nauczyć się cyrylicy. I przestać wydzierać się jeden cyc przez drugiego w ojczystym języku Puszkina: „Ech, marzenia i lata nie powracają”. Problem został rozwiązany w taki oto sposób, że podczas gdy lewa pierś artykułowała rzeczowniki, prawa miała swobodę wypowiedzi co do innych części mowy: przymiotników, czasowników, przysłówków i tym podobnych. W sumie mogłyby też te sutki paplać na zmianę, tak zdanie po zdaniu, gdyby tylko chciały, jednak abstrahując od wszelkich detali najważniejsze, że kompromis – pierwsze na świecie porozumienie między gruczołami – został wypracowany i notarialnie przypieczętowany. Dla wyemancypowanych pomponów nastała wieczna wiosna, wiosna radosna. Powiało optymizmem, LGBT i Maderą (tam zawsze jest tak ciepło i przyjemnie). Teraz należało już tylko piąć się po szczeblach kariery, a po schodach Teatru Bolszoj kicać, no i trzymać się zawsze razem, co zważywszy na anatomię każdego biustu wydawało się być proste i oczywiste i oczywiście prowadzić mogło jeno do szczęśliwego zakończenia zwanego tak z hamerykańska happy endem. Sama zaś siostrunia żyła długo i szczęśliwie.

Koniec

Komentarze

Najpierw przeczytałam szort, a potem przedmowę. Teraz nie wiem, czy powinnam się do tego przyznać, skoro to nie był tekst dla mnie, ale cóż, chyba mogę powiedzieć, Maćku, że Twój niecodzienny pomysł umilił mi poranek. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cieszę się, że umilił poranek, ale mimo wszystko wstydzę się tego szorta. No cóż, czasem trzeba odreagować i napisać coś głupiego, niegrzecznego i trywialnego, by poczuć się bardziej człowiekiem. ;-)

"Kto nie dotknął ziemi ni razu ten nigdy nie może być w niebie".

Wstydzić się nie masz czego, ot, …czasami człowiek musi;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tak jest, święte nieświęte słowa, człowiek musi czasem… 

Maćku, Twój styl pisania jest bardzo przyjemny. Twojego szorta czytało się płynnie.

A co do fabuły – mam ambiwalentne odczucia. Z jednej strony swobodnie i humorystycznie z drugiej… no cóż to po prostu nie mój klimat. No i chyba nie mieszczę się w kryteria całkowicie niewrażliwych facetów. Jedno jest pewne : potrafisz zaskoczyć!

Pozdrawiam ;)

miency – A no.. potrafi.

A co do tekstu to powiem, że nie spodziewałem się ujrzeć tu czegoś takiego, ale dobrze, że przełamałeś barierę wstydu ;p Całkiem zabawne. 

“Grała na wyżej wymienionych chordofonach wszystkimi dziesięcioma palcami zarówno prawej, jak i lewej ręki, a dodatkowo też – uwaga – cycuszkami.” → :O

Sam też czegoś takiego doświadczyłem – z tym wstydem. Niekiedy narodził mi się jakiś pomysł, który mi się podobał, a wstydziłbym się, albo po prostu w jakiś stopniu bał, zamieszczać takie elementy na portalu, więc doceniam Twą odwagę ;p 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

@ Dzięki za szczerą opinię, Miency. Dobrze jest czasem zaskoczyć. 

 

@ NearDeath, dziękuję również. Kilka luźnych refleksji:

Sam wiesz, jak to jest z odwagą. Napisałem żartobliwie na temat duchowieństwa i wcale mnie to nie zabolało, bo znam swoje poglądy i wiem, że nie jestem antyklerykałem.

Zauważyłem, że poruszając tematy tabu, oswajamy się z nimi. Gdyby to ktoś inny, nie ja, napisał coś podobnego o piersiastych zakonnicach, duszpasterzach-sadystach czułbym się albo mógłby poczuć się zgorszony. Prawda, że to dziwne? Dziwne, ale jednak zrozumiałe i do uzasadnienia. 

Spłodziłem kilkanaście tekstów, które nigdy nie ujrzą światła dziennego, w tym jeden może nawet niezły. Przedstawić ich nie mogę nawet anonimowo, ponieważ istnieje ryzyko, że po stylu zostanę rozpoznany (Reg by mnie rozpoznała), a tego bym nie chciał. ;-)

Hm, z pewnością nie należę do niewrażliwych facetów ;) ale przeczytałam i na dodatek mi się spodobało :) Fajny, odważny, dobrze napisany tekst. Pozdrawiam.

Dzięki serdeczne, Katiu. Z pewnością nie należysz do niewrażliwych facetów, z pewnością jesteś bardzo, ale to bardzo wrażliwa. :-)

Za wrażliwa ;)

Nie jestem niewrażliwym facetem, ale przeczytałam, bo krótkie. Zabawna historyjka, nie czuję się nią zgorszona. Mam tylko wrażenie, że to nie do końca jest historia Ludmiły, tylko jej biustu. Przydałaby mi się tu jakaś klamra – najpierw historia zakonnicy, potem biustu, a potem znowu powrót do jego właścicielki. Bo tak jak jest teraz, to wydaje mi się, że short się trochę rozlazł.

Siostra była płaska jak oceaniczna płaszczka.

oni dygotali i zachowywali się nad wyraz seksualnie

Twój styl jest świetny!

Wiesz co, jest dobre, odważne i nie przekraczasz moim zdaniem cienkiej czerwonej linii!:) Wygląda na to, że jesteś jednym z nielicznych użyszkodników, który penetruje nowe rejony, słowa, przekracza granice, czyli pisze po swojemu.

Bardzo lubię Twój sposób pisania. Niektóre eksperymenty podobają mi się bardziej, inne mniej, ale bardzo sprawnie posługujesz się słowem i kontekstem, a to mnie zawsze zachwyca!

Naturalnie poskarżę się w bibliotece:)

pzd srd:)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Maćku, nie przestajesz zaskakiwać. Dobre to było. :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Skoro przeczytałem, wypada coś napisać. Hm… Odważne? Bo ja wiem? Śmieszne? Nie dla mnie. Przekracza granice? Z tym się zgodzę – dobrego gustu.

Z żalem oświadczam, że biust Ludmiły nie poruszył we mnie żadnych strun :P

Trochę mi się z króciakami Rolanda Topora skojarzyło. Jeśli lubisz podobne klimaty, polecam :-).

It's ok not to.

Przeczytałam, chociaż nie jestem targetem. Znalazłam bizarro, absurd, surrealizm – pod tym względem eksperyment się udał. Sposób narracji nawiązuje do innych Twoich opowiadań.

 

O, ciekawy eksperyment. Nareszcie fantastyka widoczna bez lupy. Fabuły nadal jak kot napłakał, ale niech Ci będzie.

Bizarro i absurd są, niektóre wizje interesujące.

Grała na wyżej wymienionych chordofonach wszystkimi dziesięcioma palcami zarówno prawej, jak i lewej ręki,

Tak tylko się upewniam – chciałeś napisać, że miała po dziesięć palców u każdej ręki?

Babska logika rządzi!

Dzięki, Finkla. Ludmiła miała łącznie dziesięć palców (u rąk). Jest to niezręczność, którą należy poprawić. 

Wielkie dzięki, Sonata. Cieszę się, że podoba Ci się mój styl. :-) I słusznie prawisz, klamra by się przydała, a życiorysy jak byk powinny być dwa.  

Wygląda na to, że jesteś jednym z nielicznych użyszkodników, który penetruje nowe rejony, słowa, przekracza granice, czyli pisze po swojemu.

A to jest spory komplement, Asylum, na który nie zasłużyłem. Dzięki, że poskarżyłaś się na mnie bibliotece. :-)

@ Dzięki, Irka, za wizytę. Na Twoje opinie zawsze czekam z niecierpliwością. A zgadnij, dlaczego? Bo jesteś dla mnie zawsze (aż nazbyt) łaskawa. ;-)

 

@ Nikolzollern, dzięki za życzenia. Życzmy sobie gustu!

 

@ ANDO, dzięki, właśnie na bizarro zależało mi tym razem najbardziej. 

 

@ Dogsdumpling, dzięki za szczerość i za polecenie mi króciaków Topora. 

To teraz z Twojego komentarza wynika, że u nóg nie ma palców. Coś nie ma kobita farta do rachmistrza Maćka. ;-)

Babska logika rządzi!

Kobity, nie mają szczęścia do rachmistrzów;) 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dopisałem: u rąk. Zadowolona z rachunków? ;-)

Coś nie ma kobita farta…

To nie jakaś tam kobita, tylko zakonnica pełną gębą (płci kapucyńskiej, ma się ruzumieć). 

Kapucyn z muzykalnymi cycuszkami… ;-)

Babska logika rządzi!

Mnie nie porwało :(

Przynoszę radość :)

Przeczytałem, nawet lekko się uśmiechnąłem. Jakiś deficyt wyobraźni nie pozwolił mi zwizualizować sobie tańczących gruczołów. No bo jak? Z nóżkami? Łatwo się czytało, łatwo też pewnie zapomni. smiley

PS:

Tak to leciało:

Baska miała fajny biust

Ania styl, a Zośka coś, co lubię

Ela całowała cudnie

Nawet tuż po swoim ślubie

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Baska miała fajny biust

Ania styl, a Zośka coś, co lubię

Ela całowała cudnie

Nawet tuż po swoim ślubie

Pamiętałeś lepiej, dzięki za przypomnienie i odwiedziny.

 

Anet, nie porwało, nie porwało, ale bizarro było. Następnym razem spróbujemy zrobić tak, ażeby porwało i było – jak Ty to mówisz – fajnie. ;-) 

Dzięki za kolejne kliknięcia. Zawsze w cenie, wiadomo.

Faktycznie tekst typowo męski, co jeszcze by u mnie uszło. Niestety za bizzaro nie przepadam. Ale choć koncert fajerwerków nie dla mnie, doceniam za lekkie wykonanie.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dobrze, że jesteś facetem, NWM. Ale masz rację – jeśli bizarro, to nie dla wszystkich. Dzięki i pozdrawiam! 

Nowa Fantastyka