- Opowiadanie: Nirred - Wysokokaloryczny satelita

Wysokokaloryczny satelita

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Wysokokaloryczny satelita

Ofi­cer przy­szedł na od­pra­wę do sali kon­fe­ren­cyj­nej stat­ku ba­daw­cze­go „Oku­lus”. Za­stał tam swoją za­ło­gę w opła­ka­nym sta­nie. Głów­ny na­uko­wiec wy­pra­wy sie­dział za­ła­ma­ny, opie­ra­jąc głowę na rę­kach. Po­kła­do­wa na­wi­ga­tor­ka pa­trzy­ła tępo w dal, na bli­żej nie­okre­ślo­ny punkt. Na­to­miast szef zwia­du po­wierzch­nio­we­go wy­glą­dał, jak gdyby miał się zaraz roz­pła­kać.

– Do­brze – po­wie­dział ofi­cer – pro­szę o przed­sta­wie­nie spra­woz­da­nia z prac ba­daw­czych na księ­ży­cu SHR czy­sta czter­dzie­ści dwa.

Wszy­scy zgro­ma­dze­ni wy­da­li z sie­bie obo­la­ły jęk. Może pra­wie wszy­scy. Szef zwia­du za­czął wszyst­ki­mi si­ła­mi wal­czyć z ata­kiem śmie­chu.

– Czy mogę wie­dzieć co się stało? – za­py­tał ofi­cer.

– Widzi pan – od­po­wie­dział na­uko­wiec – nie wiem czy jest pan go­to­wy, my na pewno nie by­li­śmy.

– Co pan przez… Fel­don, do ja­snej cho­le­ry, pro­szę się uspo­ko­ić, to roz­kaz!

Szef zwia­du prze­pro­sił, lecz nie był w sta­nie się opa­no­wać.

– Pro­szę spró­bo­wać – po­wie­dział na­uko­wiec wska­zu­jąc ta­lerz na stole.

Na ta­le­rzu leżał chleb z gru­by­mi pla­stra­mi sera. Ofi­cer zbity z tropu się­gnął bez słowa po jeden z nich i za­czął jeść.

– No i jak? – za­py­tał na­uko­wiec.

– Dobry – od­po­wie­dział ofi­cer – nawet bar­dzo dobry, tata taki robił, ale to nie tłu­ma­czy…

– Je pan prób­ki grun­tu.

Na­sta­ła cisza. Nawet szef zwia­du był cicho, bo się za­po­wie­trzył.

– Prób­ki grun­tu? – po­wie­dział ofi­cer.

– Tak. SHR czy­sta czter­dzie­ści dwa jest w ca­ło­ści zro­bio­ny z sera.

Ofi­cer stał bez słowa. My­ślał. W końcu coś po­ja­wi­ło się w jego umy­śle: słowa, ade­kwat­ne, fa­cho­we.

– Do­brze, więc układ jest zdat­ny do ko­lo­ni­za­cji.

– Ale ofi­ce­rze…

– To dobry ser – po­wie­dział się­ga­jąc po ko­lej­ną ka­nap­kę. – Han­del bę­dzie kwit­nąć. Nawet na Exo­ta­rii, czy Wal­to­rii ta­kie­go nie mają. Pro­szę tylko za­zna­czyć w uwa­gach, że lu­dzie z nie­to­le­ran­cją lak­to­zy…

– Lu­dzie z nie­to­le­ran­cją lak­to­zy mogą jeść żółty ser.

– A, to nie­waż­ne.

Ofi­cer ugryzł ka­nap­kę i po­wie­dział z peł­ny­mi usta­mi.

– Jest może żu­ra­wi­na na po­kła­dzie?

Koniec

Komentarze

Nirredzie, popraw tytuł. Winno być: Wysokokaloryczny satelita.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Poprawiłem zaraz po dodaniu, ale dzięki za czujność. Jesteście szybcy jak… nie wiem, coś szybkiego.

Jesteście szybcy jak… nie wiem, coś szybkiego.

Przypadek, Nirredzie, ale określenie szybkości wyjątkowo trafne. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

…czysta czterdzieści dwa? I "a" raczej bez kreseczki przed.

Zabawne, trochę błędów. Sprawdź co znaczy tempo i tępo. Ser żółty przecież ma laktozę, choć można kupić i taki bez.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Generalnie żółty ser, jogurty, kwaśne mleko itp. laktozy nie mają. Bakterie przerabiają ją na inne związki. Więc jeśli ktoś sprzedaje jogurt bez laktozy po wyższej cenie, to nabija klienta w butelkę.

Taki sobie, lekko absurdalny szorcik. Zastanawiam się czym się zajmuje główny naukowiec? Fizyką, biologią, lingwistyką? Ciekawe też komu szefuje szef zwiadu? 

Oficer przyszedł na omówiona

Umówioną?

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Czy taki księżyc mógłby w ogóle istnieć? Jest planeta cała z diamentu. Ale ser różni się tym od diamentu, że nie występuje naturalnie, tylko muszą go zrobić ludzkie ręce. Więc w tym opowiadaniu ktoś musiał wykonać olbrzymią grudę sera i w jakiś sposób wprowadzić go na orbitę. Hmm…

Jako humoreska ujdzie, choć czterech liter nie urywa, no i może powinno się okazać, że cały statek jest z żurawiny? ;) Zabawne jest to z próbkami gruntu, ja bym tu zresztą poszła na całość – w bardzo typową reakcję, że w pierwszej chwili oficer wypluł to, co miał w ustach, a dopiero potem zajarzył, że to jadalne.

Realistycznie oczywiście sensu nie ma, co już wytknęli przedmówcy.

 

gotowy na tą wiedzę → tę wiedzę

 

Parę innych błędów ciągle jeszcze jest.

 

http://altronapoleone.home.blog

Sympatyczny tekst z interesującym pomysłem. Trochę zabrakło mi kontekstu tej historii, przez co trudno było sobie wyobrazić statek i całą sytuację. Za to ciekawie opisałeś reakcje bohaterów. Moim zdaniem, to opowiadanie jest lepsze od poprzedniego (”Rozgrywka wśród gwiazd”).

Lekkie to. Pomysł fajny, może warto go gdzieś rozwinąć?

Księżyc z sera od razu skojarzył mi się z RPG-ową kampanią science fiction, którą rozgrywałam kilka lat temu, gdzie sama taki posiadałam w układzie planetarnym, więc od razu uderzyła mnie nostalgia.

Generalnie fajny, absurdalny szort, chociaż mam wrażenie, że na początku język jest bardzo niezgrabny, przez co przedstawienie tego, że obecni usiłują nie pęknąć ze śmiechu nie wychodzi zbyt dobrze moim zdaniem.

 

PS – Powiedz oficerowi, żeby poszukali na księżycu hipopotama. Na moim serowym taki był, ział ogniem i pluł żurawiną.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Żurawina? (W głowie się od tej nieważkości przewróciło). Majonez! o! 

Taki absurdalny żarcik, niestety, pozostawił mnie zupełnie obojętną. Pewnie dlatego, że w ogóle nie jadam serów.

 

po­wie­dział na­uko­wiec wska­zu­jąc na ta­lerz na stole. ―> Dwa grzybki w barszczyku.

Wystarczy: …po­wie­dział na­uko­wiec, wska­zu­jąc ta­lerz na stole.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

OT: w ogóle nie jadasz serów, nawet twarogu? OMG, ja mam ambicję skosztować jak najwięcej z tych tysięcy francuskich serów, a i innymi nacjami nie gardzę… Mogłabym prowadzić bloga serowego i nie wiem, jak można żyć bez serów XD

http://altronapoleone.home.blog

Tak, Drakaino, i nie wiem dlaczego. Kiedy mama przestała mnie karmić i zaczęła podawać to, co zwykle podaje się malutkim dzieciom, dostawałam też twarożek, ale nigdy nie chciałam go jeść i nigdy nie zjadłam. I tak jest do dzisiaj ― żadnych serów, jogurtów, zsiadłego mleka itp. Z nabiału jem wyłącznie jajka, masło i chude surowe mleko; śmietanę, tę najchudszą, tylko w zupie lub sosie.

Mąż twierdzi, że to ciężki przypadek. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To, że ktoś nie lubi sera, nie jest znowu aż tak dziwne. Istnieją np. osoby, które nie lubią fantastyki. To jest dopiero dziwne.

Zgodzę się, że jest to równie dziwne jak nielubienie sera, a społecznie na pewno bardziej szkodliwe XD

http://altronapoleone.home.blog

Choć poprawnie napisane, jakoś mnie nie rozbawiło.

A ja dla odmiany parsknęłam śmiechem. Realistyczne to nie jest, ale zabawne owszem. I to szybka reakcja kapitana. To na pewno był statek badawczy, a nie handlowy? ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Przyjemnie się czytało. Ser chyba sporo kosztuje w tym wszechświecie, bo kapitan nie wahał się zbyt długo. XD

Mocą szortów jest nowatorski pomysł. Tutaj mamy żart z brodą do pasa. Jednak zupełnie przyzwoite wykonanie nieco broni całokształtu; na tyle, że w ogólnym rozrachunku nie rzucę pierwszy kamieniem ;)

Lekko się uśmiechnąłem. Jest znośnie ;)

Rzeczywiście, pomysł oparty na wiekowych rymowankach dla dzieci jest brodaty, jak krasnoludka po menopauzie, ale wykonanie specjalnie nie zgrzytało, więc czytało się nieźle. Fakt, chętnie zobaczyłbym ten absurd pociagnięty dalej, niechby i były tam owe hipopotamy kupkające żurawiną, ale co tam… 

Szorcik jest w sumie całkiem okej. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Dowcip spalony przedwcześnie odkrytą puentą, której można się domyślić w momencie, gdy główny naukowiec podsuwa dowódcy talerzyk z zawartością do spróbowania. Reszta opka to już tylko rozciągnięcie tej puenty. Znacznie zabawniej pomysł ten wykorzystany został w filmie “Podróż na Księżyc” z cyklu “Wallace i Gromit”.

Sympatyczny żarcik.

Fakt, główne założenie stare, ale podanie kapitanowi próbek gruntu – no, ten obraz przemawia do mojej wyobraźni. :-)

Babska logika rządzi!

czysta czterdzieści dwa

???

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka