- Opowiadanie: chalbarczyk - Czterech mędrców i robot

Czterech mędrców i robot

Autor zachęcony uwagami w komentarzach rozwinął nieco dyskusję mędrców, którzy jednak nie przestają być filozofami, więc pojawia się tu kilka ważkich zagadnień i trudnych dla nich słów.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Czterech mędrców i robot

– Ach, zobacz tylko mój Apollodorze, co za wynalazek!

– Naprawdę, dziwię się tobie, że jeszcze ci się nie znudziło.

Apollodor zrobił uwagę na temat, że cierpliwość przyjaciół też jest ograniczona. Na wewnętrznym dziedzińcu, tuż obok warsztatu stało monstrum wykonane z płatów brązu, jako żywo przypominające umięśnionego hoplitę, szczelnie okutanego w rozmaite części pancerza.

– Nie mów tak! Tamte wersje były niedobre.

– Archimedesie, po co ci to?

Wynalazca podrapała się w łysą głowę.

– Jeszcze nie wiem, ale jego rozwijająca się samoświadomość otwiera wiele możliwości.

– Eee…

Potem jeszcze przyszli Arystokles, zwany pieszczotliwie Kleosiem i Demokryt. Arystokles przyszedł w jednym celu, a mianowicie, aby wyjaśnić tym nieukom, że puste rzemiosło nie zrobi z nich uczonych, a Demokryt, i tak już niezadowolony, tylko szukał zaczepki.

Kleoś obszedł hoplitę i postukał w pancerz. Ten odezwał się głucho.

– Tak jak myślałem – mruknął. – Pustka!

Demokryt nawet się zainteresował.

– Czy twój wynalazek będzie miał jakieś zastosowanie w filozofii? – zapytał. W życiu interesowała go bowiem tylko filozofia. Nie bacząc w ogóle na to, że przyprawia go o ból głowy i materialistyczną depresję, wydawał na nią wszystkie pieniądze. Nie zamierzał oczywiście potomnym zostawić nawet złamanego obola, tylko jakieś swoje teorie, a próżnia była jednym z jego wiekopomnych i ulubionych odkryć.

– Przyjacielu! – zakrzyknął Archimedes, w którym nagle odezwała się chciwość i, niestety, przebiegłość. – Może chciałbyś go ode mnie kupić? Jest to wynalazek, któremu możesz nadać dowolną interpretację. – Uśmiechnął się chytrze.

– To tylko atomy – Demokryt z pogardą wzruszył ramionami.

– A ten swoje! – Kleoś się zirytował. – Nic nie dociera do tego zakutego łba! Te twoje atomy są tak samo głupie jak ty!

Demokryt zrobił się purpurowy z wściekłości i już miał Kleosiowi dać fangę w nos, ale tamten zwinnie uskoczył.

– I próżnia też jest głupia! – dokończył Arystokles złośliwie.

– Podyskutujmy – zaproponował zrezygnowany Apollodor.

Rozścielił sobie czystą chustkę na stołku i usiadł. Reszta mędrców też usiadła, chociaż byli wciąż obrażeni.

– Mój wynalazek… – rozpoczął Archimedes.

Wszyscy odwrócili się i przez chwilę nieruchomo wpatrywali w hoplitę, skoro jednak nic się nie działo, a hoplita nie okazywał oznak życia, odwrócili się z powrotem.

– Mój wynalazek jest mądry!

– Phi!

– Serio! Zaraz wam pokażę! On umie mówić!

Archimedes zakręcił małą korbką na plecach hoplity, a ten zazgrzytał i zaczął chaotycznie poruszać rękami. Wynalazca stuknął go pięścią w hełm, lecz nic się nie zmieniło i wynalazek dalej wymachiwał. Archimedes już nieźle rozeźlony wziął spory młotek i porządnie zdzielił tamtego przez łeb, aż zadźwięczało. Tym razem hoplita się uspokoił, wyjął zza pazuchy tabliczkę z rylcem i… niewątpliwie zaczął coś pisać. Wszyscy zaciekawieni zajrzeli mu przez ramię.

– Onoonoma… – sylabizowali, bo monstrum pisało niewyraźnie i z błędami. – Onomaj! Onomaj co? So… sops…, a nie, sof… Sofos!

– No proszę, proszę – poczynił uwagę Arystokles, który był nie w sosie. Skrzywił się z pogardą. – Jakąś mimezę rozumności tu widzę. Co za uzurpacja! Lepiej go przeegzaminujmy.

I już ochoczo miał się zabierać do rozkręcania blach, ale w tym momencie twórca zawył:

– Sam sobie hoduj mimezę! Drugi raz mnie nie naciągniesz! – Archimedes wciąż pamiętał, jak przyjaciel pożyczył od niego maszynę nawadniającą, którą nawet nie zdążył się nacieszyć, „bo mi strasznie potrzebna”, tak jęczał obłudny lis, a potem oddał zwłoki! – Nie dam!

Podbiegł do hoplity i objął go mocno w pasie, w razie gdyby któryś postanowił na wynalazek się zamierzyć.

– Nie desperuj! – Poldek pocieszająco poklepywał go po plecach, próbując znaleźć dobre strony mechanicznego hoplity. – Rozumny–nierozumny, ważne, że ma dobry kształt.

– Co ty się znasz! Przecież widzisz, że Sofos wykazuje oznaki racjonalności. – Demokryt najlepiej wiedział, co to są oznaki.

Kleoś zazgrzytał zębami.

– Jaka racjonalność?! Racjonalność jest integralna z duszą. Dusza-rozum, dusza-rozum, dusza…

– A idźże razem ze swoją duszą!

– Po co ja z głąbami rozmawiam!?

– Samżeś głąb!

Wszyscy oprócz Sofosa zrobili się purpurowi na twarzy.

– Zaschło mi w gardle.

– Mnie też.

Gdy mędrcy poszli się czegoś napić i pijąc kontynuować swoją wymianę zdań, na dziedzińcu zjawiła się Jokasta z miotłą. Nie zdziwiła się hoplitą stojącym pośrodku, bo różni odwiedzali ich pana, Archimedesa.

– Czy żołnierzowi nie gorąco?

Sofos pokręcił przecząco głową.

– Wody może dać?

Też pokręcił.

– Nudzi mu się?

Potaknął.

– Hm. – Zastanawiała się chwilę. – Może chce pozamiatać?

Rozumny Sofos jeszcze raz potaknął.

Jokasta wręczyła mu miotłę, a sama zaczęła sprzątać narzędzia i kawałki blachy, które walały się wszędzie. Tymczasem Sofos zabrał się do zamiatania, czasami pozgrzytując wewnątrz brązowego pancerza.

 

 

Koniec

Komentarze

Przeczytane i tyle. Humor niesłychanie subtelny, zaryzykowałbym że nieuchwytny.

Opko spoko, fajnie się czytało. Przyjemnie było wydłubywać historyczno-naukowo-filozoficzne rodzynki. Jednak zadanie jakie postawił przed sobą autor było iście herkulesowe, bowiem wydobycie odrobiny humoru z dyskusji czterech filozofów jest ponad ludzkie siły.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Czytałam z nadzieją, że z ust któregoś mędrca w końcu wymsknie się coś zabawnego, ale, niestety, nie doczekałam się.   :(

 

Apol­lo­dor zro­bił minę na temat, że cier­pli­wość przy­ja­ciół też jest ogra­ni­czo­na. –> Jak można zrobić minę na temat???

 

-A idźże razem ze swoją duszą! –> Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

 

Tym­cza­sem Sofos za­brał się za za­mia­ta­nie… –> Tym­cza­sem Sofos za­brał się do za­mia­ta­nia

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Błędy poprawione, ale “mina na temat” została, bo wydaje mi się, że tak jest lepiej niż “minę wyrażającą jego niedawno nabyte przekonanie, że cierpliwość nawet przyjaciół też się gdzieś kończy etc.” Ech, dla mnie oni cały czas mówią trochę śmieszne rzeczy… ale widać, że nie są tak o s t e n t a c y j n i e zabawni.

Anonimie, nie robi się min na temat.

Gdybyś napisał: Apollodor zrobił minę, mówiącą że cierpliwość przyjaciół też jest ograniczona. – rzecz byłaby jasna.

No, ale to jest Twoje opowiadanie i wyłącznie Ty odpowiadasz za to, jakimi słowami jest napisane.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Czy nie można byłoby potraktować “miny na temat” jako kolokwializmu i parafrazę składni “uwagi na temat” czy “dygresji na temat”?

Zwłaszcza, że mędrcy zbyt wysokim stylem to oni nie mówią…

Anonimie, powtarzam: To jest Twoje opowiadanie i wyłącznie Ty odpowiadasz za to, jakimi słowami jest napisane.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przeczytawszy, bez uśmiechu. 

Kleoś to Platon?

 

Niby moje klimaty, ale nie do końca zajarzyłam, o co tu chodzi i gdzie humor. Przeczytałam bez bólu, ale i bez zachwytów. Może to pomysł na dłuższą humoreskę, gdzie postacie będą miały więcej charakteru? A ich poglady filozoficzne może by bardziej ohrać?

Pointa nawet jako taka, aczkolwiek nie wiem, czemu tak mocno nacechowane imię Jokasta… Ergo, w sumie się nieco pogubiłam, mimo że tekst prosty i krótki.

http://altronapoleone.home.blog

Hm, no tak, Kleoś to Platon oczywiście. Gdyby nie byli takimi egocentrykami, to mogliby podyskutować na temat myślącej materii, zabłysnąć wiedzą i mądrością, lecz nigdy do tego nie dojdzie. Bo: Demokryt interesuje się tylko swoimi atomami i próżnią, Archimedesa ciekawi tylko, jak coś działa, Apollodoros nic nie rozumie, a z Platonem nie ma żadnej dyskusji, bo jak osioł się upiera, że trzeba koniecznie mieć duszę, żeby myśleć, więc wynalazku nawet nie zaszczyca uwagą.

Całkiem możliwe, że opowiadanie jest za mało szczegółowe (za krótkie?) by jasno pokazać ich zaimpregnowanie wobec odkrycia, które zachwieje podstawami ich nauki.

I to zaimpregnowanie jest dla mnie zabawne, no, ale to może kwestia gustu…

Wiesz, może to wszystko pozostało w umyśle i zamiarze autora, bo jak mi to powiedziałeś/aś, to dobra, dostrzegam. Ale nie zostało to jasno pokazane w samym tekście.

Jeśli jesteś bywalcem, to wiesz, że nad tekstem można pracować w trakcie konkursu, jeśli świeżynką – też już wiesz :) Więc w razie czego szlifuj, dodawaj, żeby to wyszło nie w komentarzach ;)

http://altronapoleone.home.blog

Dzięki za zachętę i cenny komentarz!

Pomysł wcale dobry, bo mędrcy świetnie nadają się (przynajmniej moim zdaniem) do humorystycznych opowiadań, zwłaszcza, jeśli dać im filozofować nad najprostszymi sprawami/ zajęciami, ale tutaj niestety tego spodziewanego humoru za wiele nie znalazłem. Inna rzecz, że jestem typem czytelnika, który lubi mieć wszystko podane na tacy, więc jeśli “skryjesz” ten humor nieco głębiej, to jest więcej niż pewne, że go nie znajdę.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Przeczytawszy.

Finkla

lozanf@fantastyka.pl

Jest w tym jakiś pomysł do wykorzystania, ale niestety nie zadziałał. Kłócący się mędrcy to nośny temat. I można z tego dużo wyciągnąć, tym razem troszkę zabrakło. Robot fajny.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Zgadzam się, że chyba postawy mędrców zostały przedstawione nazbyt skrótowo, bo czekałam i czekałam, aż coś mnie rozbawi… i czekałam… i się nie doczekałam ;)

Podzielam zdanie reg na temat “min na temat” ;)

Trochę bym na Twoim miejscu jeszcze nad tekstem pomajstrowała… Może uda się zbudować zabawniejszego hoplitę ;)

Przyjemny tekst, choć nie jestem pewien, ile żartów zrozumiałem, a ile nie.

Choćbym się zmuszał uśmiechu nie widać.

Cóż mam napisać. Szczególnie mi trudno, bo filozoficzną jest powiastka i spaprałeś ją Raz na wozie, raz pod wozem. Napiszę dlaczego – moim zdaniem i to są tylko odczucia.

 

Zapis opowieści

Ach, zobacz tylko mój Apollodorze, co za wynalazek!

– Naprawdę, dziwię się tobie, że jeszcze ci się nie znudziło.

Apollodor zrobił uwagę na temat, że cierpliwość przyjaciół też jest ograniczona. Na wewnętrznym dziedzińcu, tuż obok warsztatu stało monstrum wykonane z płatów brązu, jako żywo przypominające umięśnionego hoplitę, szczelnie okutanego w rozmaite części pancerza.

– Nie mów tak! Tamte wersje były niedobre.

– Archimedesie, po co ci to?

Wynalazca podrapała się w łysą głowę.

– Jeszcze nie wiem, ale jego rozwijająca się samoświadomość otwiera wiele możliwości.

1/ Zdanie wyboldowane jest a/ niepotrzebnym wyjaśnieniem b/ opisem tell zamiast show c/ niezrozumiałe, nie wiemy jak długo monstrum tam stało i czy utyskiwania były permanentne – zakładam, że „tak”, jednakże z dalszej wymiany zdań dowiadujemy się, że to kolejna odsłona monstrum d/ przerywasz szybki dialog, który mógłby być interesujący

2/ Drugie wyboldowane – czy Appolodor, czy Archimedes jest kobietą. Mogłoby to nawet być zabawne, ale po przeczytaniu wiem, że wszyscy są płci brzydkiej.

3/ Trzecie wyboldowane – ładne sformułowanie, ale puste w kontekście treści opka. Jak to rozumieć, czy ilość płatów brązu, ubrań (zewnętrza) ma rozwijać świadomość hoplity? Patrzę na to z prawej, z lewej, z każdej dostępnej strony i nie rozumiem. Przenośnia so-so.

Gdybym miała coś konstruktywnego zaproponować to, wyrzuciłabym na początek opis hoplity „Na wewnętrznym dziedzińcu… części pancerza”, a potem dałabym dialog z dołączającymi się doń postaciami Kleosia i Demokryta.

– Czy twój wynalazek będzie miał jakieś zastosowanie w filozofii? – zapytał.

Kto zapytał? Demokryt, który się nie zainteresował pogawędką?

 

Mamy czterech mędrców: Appolodor, Archimedes (obejście jak rozumiem do niego należy i również jego tworem jest hoplita), doszli doń Arystoteles (Arystokles) i Demokryt. Potem jeszcze hopplita– żołnierz imieniem Sofos i Jokastę. Sześć postaci na niecałe pięć tysięcy znaków – dużo. Poglądy dla filozofów – niereprezentatywne, ani słabości też, albo ich nie wyłapałam. Najbardziej czytelne odnoszą do Demokryta, ale pudło z tymi atomami (tzn. ok, że atomy, ale ich deprecjacja?). Jokasta budzi określone skojarzenia, czy są pożądane, bo zdają się pozbawione kontekstu.

 

Przepraszam, że opinia tak krytyczna, ale nic mi się nie spina, natomiast pomysł bardzo dobry.

pzd srd:), a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dla wyjaśnienia konteksty filozoficzne (ale takie podręcznikowe): Demokryt zainteresował się mechanicznym hoplitą, gdy tylko usłyszał słowo pustka, lecz żaden problem samoświadomości i rozumnej materii go nie interesuje, bo istnieją jedynie atomy i próżnia, a reszta się tylko wydaje. Platona również nie interesuje robot, bo z definicji rozumność musi być związana z duszą, a skoro hoplita jej nie ma, to nie trzeba zaprzątać sobie nim głowy. Cóż więc zostaje hoplicie? Na cóż się przyda jego rozumność? Takie niewesołe pytania towarzyszyły mi podczas pisania.

Podręcznikowe są dobre, nie ma co na nie narzekać:) No właśnie, kiedy wyjaśniasz  sprawa staje się czytelniejsza, ona w opko nie wybrzmiała, moim zdaniem. "Niewesołe pytania”, o których piszesz są fajne, rozwijająca sie świadomość miesza, jeśli łączona jest duszą i rozumnością. Zakończenie podoba mi się, jest symboliczne to sprzątanie przez hoplitę, po wizycie mędrców:) Gdybym miała napisać podobne opowiadanie chyba najpierw napisałabym na poważnie, aby poglądy zagrały i wtedy spróbowała przerobić na zabawne.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Pomysł był, wykonanie mnie niestety nie przekonało – może dlatego, że tego typu humorystycznych dialogów filozofów, opartych o kpiarskie interpretacje ich poglądów, przeczytałam już w życiu o parę za dużo.

ninedin.home.blog

Pomysł niezły, ale zabrakło mi tu jakiejś większej lekkości, przez co niespecjalnie rozbawiło.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Pomysł niezły, ale coś nie wypaliło.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Całość niezbyt zabawna, chociaż potencjał pewnie jest. Musiałoby być jednak mniej subtelnie, przynajmniej jak na mój gust. Ale rozczuliła mnie końcówka z propozycją zamiatania. Jakieś to takie urocze :)

W tym wypadku nie przekonuje mnie pomysł, więc mniejsza już z wykonaniem (czytałem wersją chyba już z poprawkami po komentarzach i niby to jest ok napisane, ale historyjka jakoś w pamięć nie zapada). Natomiast wielkim walorem tekstu jest przywrócenie mojemu osobistemu słownikowi pięknego słowa “hoplita”, którego w po cichu i tak nazywam “hipolitą”:)

Całkiem dobry pomysł jak na opowiadanie humorystyczne, dobrze mi się czytało, tak czy inaczej, myślę, że tekst dużo by zyskał, gdyby go trochę rozbudować :)

To jak widzę ten rodzaj hermetycznej opowiastki, która bawi głównie Autora (a od czytelników wymaga zbyt wiele). Wynika to pewnie z tego, że Autor jest przekonany, iż czytelnicy spragnieni są wyrafinowanego humoru na temat starożytnych myślicieli, którzy (tutaj dla efektu klepnąłem się w uda, jakbym pokładał się ze śmiechu, ale się nie pokładałem) są (i tu uwaga!) impregnowani wobec odkrycia, ponieważ ich światopoglądy ograniczają zdolność pojmowania i zrozumienia jego wagi i znaczenia.

Okazuje się jednak, że to czytelnicy są zaimpregnowani na takie poczucie humoru i mają bardzo ograniczoną zdolność pojmowania lub też zrozumienia takiego żartu. Mówiąc krótko – nikt, oczywiście poza Autorem, się nie śmieje! Zapewne Autor obarczy winą za ten stan niski poziom pojmowania u czytelników lub, patrząc z przeciwnej strony, wysoki poziom ich zaimpregnowania. Ale może zwyczajnie i po prostu tekst nie jest zabawny, a jego humor jest za to ciężki i przekombinowany? Bo cóż z tego, że tekst dobrze i składnie napisany, skoro rozmowa owych myślicieli zdaje się nad wyraz zagmatwana, lecz przy tym ani porywająca, ani błyskotliwa (rzekłem jako laik)? I nic to, że odwołuje się do jakichś tam określonych światopoglądów i filozofii, skoro nie błyszczy polotem, nie zachwyca zaskakującym skojarzeniem i nie iskrzy dowcipem? Najwidoczniej kiepscy z nas (ze mnie), czytelników erudyci i słabi koneserzy, skoro nawet kącik ust nie drgnął podczas lektury.

Z dowcipów o filozofach zdecydowanie wolę piłkarski skecz-mecz w wykonaniu Monty Pythona. Może i absurdalny, może i mniej wyrafinowany, ale przynajmniej śmieszny.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Z dowcipów o filozofach zdecydowanie wolę piłkarski skecz-mecz w wykonaniu Monty Pythona. Może i absurdalny, może i mniej wyrafinowany, ale przynajmniej śmieszny.

Ot i prawda. W pewien sposób to najlepsze podsumowanie tego tekstu.

Nie rozbawiło zbytnio, ale końcówkę można uznać za puentę, czuć ślad humoru. Jokasta robi swoje i ratuje tekst.

Element fantastyczny wyraźny.

Fabuła mogła być interesująca, gdyby ją trochę dopracować. Spodobał mi się pomysł na starożytnego robota-hoplitę.

Bohaterowie. Hmmm, posługujesz się znanymi imionami, ale w ślad za nimi idzie niewiele. Ok, Archimedes zajmuje się majsterkowaniem, Demokryt jest materialistą… Ale to wszystko jakieś powierzchowne, stereotypowe. Aha, panowie żyli w różnych czasach, a Archimedes chyba nie był łysy.

Pomysł na plus, starożytny robot wydaje się oryginalny.

Z wykonaniem tak sobie, jakby zabrakło ostatniego szlifu. Przecinki, gdzieś tam literówka, „tobie” w miejscu „ci”, mina na temat…

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka