- Opowiadanie: chalbarczyk - Mało zabawna historia

Mało zabawna historia

Poprawione nieco po uwagach w komentarzach, chociaż wciąż się trzymam swojego pomysłu na prawie wakacyjne opowiadanie z problemem fun w środku.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Mytrix, katia72

Oceny

Mało zabawna historia

 

Nowa wia­do­mość wy­świe­tli­ła się na me­sen­dże­rze: „co ro­bisz?”. Ję­drzej spoj­rzał z go­ry­czą na ekran. No tak, nie­któ­rzy to już mają wa­ka­cje, a on musi po­pra­wiać. „Cier­pię”. Za chwi­lę usły­szał zna­jo­my tupot nóg na klat­ce. Po­czła­pał do przed­po­ko­ju.

– Czego chce­cie? – za­py­tał przez drzwi, bo nie chcia­ło mu się otwie­rać.

– Przy­szli­śmy cię ura­to­wać – od­krzyk­nę­ła Werka.

Wpu­ścił przy­ja­ciół do środ­ka i po­wlókł się do sie­bie. Czerw­co­we słoń­ce wle­wa­ło się przez okna razem z po­krzy­ki­wa­niem bez­tro­skiej mło­dzie­ży szkol­nej, która zo­sta­ła już szczę­śli­wie skla­sy­fi­ko­wa­na.

Na biur­ku le­ża­ła pusta kart­ka pa­pie­ru.

– Słu­chaj, nie wy­glą­dasz za do­brze – Mi­ko­łaj przyj­rzał się ko­le­dze z tro­ską. – Po­trze­ba ci wi­ta­mi­ny de. Chodź­my do maka.

Ję­drzej siadł na krze­śle, chwy­cił dłu­go­pis i zmarsz­czył z bo­le­ścią czoło.

– Muszę na­pi­sać za­baw­ne opo­wia­da­nie.

– Dla­cze­go za­baw­ne?

– Aby szli­fo­wać formę ko­mi­zmu.

– To głu­pie! – Mi­ko­łaj dużo rze­czy uwa­żał za głu­pie.

– Na­pisz jakiś ro­mans! – Werka kla­snę­ła w ręce. – Na przy­kład taki: dziew­czy­na jest na­ukow­cem, który leci ostat­nim rej­sem w po­dróż mię­dzy­gwiezd­ną z oca­la­łą czę­ścią ludz­ko­ści, aby zna­leźć nową Zie­mię. Chło­pak, który jest strasz­nie przy­stoj­ny i jest żoł­nie­rzem, zo­sta­je po eko­lo­gicz­nej ka­ta­stro­fie na ro­dzin­nej pla­ne­cie, a dziew­czy­na musi wy­brać, szczę­ście ludz­ko­ści czy…

– Ech, nie znasz się! – Ję­drzej się znie­cier­pli­wił. – Nie cho­dzi o to, o czym to ma być, tylko żeby Psy­cho­ra uśmia­ła się do łez.

– Ale prze­cież… czy hi­sto­ria nie jest naj­waż­niej­sza? – Werka była zdez­o­rien­to­wa­na i tro­chę za­wie­dzio­na, bo chcia­ła wie­dzieć, czy żoł­nierz i pani na­uko­wiec się po­ca­łu­ją i czy będą razem.

Autor spoj­rzał na nią kar­cą­co i za­brał się do pi­sa­nia.

„Bab­cia i wilk pa­trzy­li sobie z na­pię­ciem w oczy. W lesie ginął od­da­la­ją­cy się głos my­śli­wych. Zo­sta­li sami. Bab­cia ob­li­za­ła się lu­bież­nie…”

Werka wy­wró­ci­ła ocza­mi.

– Prze­cież to w ogóle nie jest za­baw­ne!

– Eee… – Mi­ko­łaj spoj­rzał na kart­kę. – Jak dla mnie, może być.

– Ależ to się nie na­da­je!

– Dla­cze­go nie ścią­gniesz cze­goś z netu? – Za­pro­po­no­wał dobry ko­le­ga Mi­ko­łaj.

– Psy­cho­ra ostrze­gła, że ma w gło­wie jakiś pro­gram an­ty­pla­gia­to­wy. – Ję­drzej wes­tchnął.

– Serio? To są już takie czipy?

We­ro­ni­ka po­sta­no­wi­ła, że weź­mie ini­cja­ty­wę w swoje ręce.

– Nawet nie myśl o ścią­ga­niu! Bez wła­ści­wej in­spi­ra­cji nie po­pra­wisz tego kołka. Idzie­my! – Za­rzą­dzi­ła.

***

Na Li­tew­skim było tłum­nie. Emeryci karmiący gołębie, gawiedź szkolna ze znudzeniem gapiąca się w telefony… Słowem nic interesującego, a tym bardziej zabawnego. Poszwendali się bez celu, a potem siedli na murku.

 – Moja poprawka będzie arcyśmieszna – Jędrzej zauważył ponuro.

– Mamy ostatnią szansę. – Werka pokazała na schowane za krzakami banery reklamowe.

Zna­leź­li się w da­le­kim kącie placu przed białym na­mio­tem z nie­ko­niecz­nie zro­zu­mia­ły­mi na­pi­sa­mi: „male AI”, „Vir­tu­al as­si­stant” i „de­mon­stra­te the as­sump­tion”. W środ­ku nie było ga­piów, tylko za sto­li­kiem sie­dział męż­czy­zna w nie­okre­ślo­nym wieku, z oku­la­ra­mi na nosie i w bia­łym far­ma­ceu­tycz­nym far­tu­chu.

– Pre­zen­tu­je­my pań­stwu an­dro­ida nowej ge­ne­ra­cji, SI, która łamie wszel­kie nasze wcze­śniej­sze ste­reo­ty­py, prze­cho­dzi bez pro­ble­mu test Tu­rin­ga, a nawet, tak! roz­wi­ja życie emo­cjo­nal­ne! Co wię­cej, speł­nia wszyst­kie wa­run­ki eks­pe­ry­men­tu Con­dil­la­ca i śmiem po­wie­dzieć, że po­sia­da byt du­cho­wy! Za­pra­sza­my do bez­płat­nej pre­zen­ta­cji!

Mi­ko­łaj zro­zu­miał z tego tylko słowo „an­dro­id”.

– Czy to zna­czy, że bę­dzie­my mogli go wy­pró­bo­wać? – spy­ta­ła przy­tom­nie Werka.

– Oczy­wi­ście – Ap­te­karz uśmiech­nął się za­gad­ko­wo. – Pro­szę sza­now­nych pań­stwa za mną.

Mło­dzież stre­mo­wa­na tym, że zo­sta­ła na­zwa­na „pań­stwem”, nie­pew­nie udała się za prze­wod­ni­kiem. Prze­szli ko­ry­ta­rzem, zro­bio­nym z bia­łej folii, któ­re­go zu­peł­nie wcze­śniej nie do­strze­gli i zna­leź­li się w nie­wiel­kim po­miesz­cze­niu o gład­kich, bia­łych ścia­nach, takim samym su­fi­cie i pod­ło­dze. Na środ­ku, w pozie wy­ra­ża­ją­cej non­sza­lan­cję, sie­dział na stoł­ku hu­ma­no­id. Ap­te­karz gdzieś znik­nął.

– Co to? – Szep­tem za­py­tał Mi­ko­łaj.

– Sztucz­na in­te­li­gen­cja. – Tak samo szep­tem od­po­wie­dzia­ła We­ro­ni­ka.

Wszy­scy wga­pia­li się w ro­bo­ta. Wy­glą­du nie miał po­wa­la­ją­ce­go, był ra­czej kan­cia­sty i to­por­ny. Przy­po­mi­nał ko­stiu­my z fil­mów SF, na­kła­da­ne przez ak­to­rów, gdy uda­wa­li ma­szy­ny człe­ko­kształt­ne.

– Nie przy­po­mi­na ro­bo­ta. – Ję­drzej scep­tycz­nie po­krę­cił głową.

– Za­py­taj go o coś.

– Dla­cze­go ja?

– Bo to ty masz kołka z pol­skie­go.

Chło­pak pod­szedł bli­żej i od­chrząk­nął.

– Jak na­pi­sać śmiesz­ne opo­wia­da­nie? – Nie­pew­nie za­py­tał ro­bo­ta.

– Bul, bul – od­po­wie­dzia­ła bez sensu ma­szy­na.

– A nie mó­wi­łem? To jakaś ście­ma! Sztucz­na in­te­li­gen­cja! Iks de! – Od­wró­cił się na pię­cie i chciał odejść, ale robot po­wie­dział:

– Śmiesz­ność jest bez sensu.

– O! Ty je­steś jed­nak ro­zum­ny! – zdzi­wi­ła się Werka.

Robot prych­nął.

– Ro­zum­ność. Też coś! Dziś nawet małpa może być ro­zum­na!

– Czy mo­że­my cię za­py­tać o wszyst­ko?

– OK – od­po­wie­dział nieco me­ta­licz­nym gło­sem. A potem dodał już bar­dziej zwy­czaj­nym:

– Ale jak nie będą się wam po­do­bać od­po­wie­dzi, to nie miej­cie do mnie pre­ten­sji. Je­stem tylko wir­tu­al­nym asy­sten­tem.

– Chciał­bym, pro­szę pana, po­znać ta­jem­ni­cę śmiesz­no­ści – Ję­drzej po­wie­dział to już bar­dziej od­waż­nie. – Taka praca do­mo­wa.

Werka wy­wró­ci­ła ocza­mi. „Praca do­mo­wa”, aku­rat! Po­pra­wa se­me­stru!

– Nie warto po­szu­ki­wać hu­mo­ru – po­wie­dział na to robot. – Pusta we­so­łość może za­do­wo­lić pro­ste umy­sły, ale pi­sarz po­wi­nien się jej wy­strze­gać. Bo dla­cze­go się śmie­je­my? Bo coś jest praw­dzi­we, czy dla­te­go, że nie jest?

– Ale chyba przy­jem­nie się czyta coś we­so­łe­go…

– Ję­druś – Robot wes­tchnął. – Czy­ta­łeś Opo­wie­ści o pi­lo­cie Pi­rxie?

Chło­pak ski­nął głową.

– Wy­da­je się wam lu­dziom, że to ja­kieś za­baw­ne opo­wiast­ki. Taka kro­to­chwi­la. Taka beka. A to, pro­szę was, po­waż­na li­te­ra­tu­ra.

Ję­drze­jo­wi zdało się, że sły­szy z wnę­trza ro­bo­ta chru­pa­nie. Może to ja­kieś czę­ści?

– Czy ja też mogę o coś za­py­tać? – Mi­ko­łaj nie znał się na czy­tel­nic­twie, ale chciał rów­nież się włą­czyć.

– Wal.

– Ten an­dro­id przy­szło­ści, czy może pan robot mi go wgrać?

Podał mu swój te­le­fon, a hu­ma­no­id spraw­nie za­czął stu­kać w ekran swo­imi me­ta­lo­wy­mi pal­ca­mi i in­sta­lo­wać opro­gra­mo­wa­nie. Mówił dalej.

– Za­po­mnij o for­mie. To pu­łap­ka post­mo­der­ni­zmu. Znajdź swoją wiel­ką nar­ra­cję, opo­wiedz o czymś istot­nym dla cie­bie i dla świa­ta!

– Ale ja… to zna­czy… chyba ja nie mam nic do opo­wie­dze­nia.

Robot chwilę milczał.

– Czy to byłoby zabawne, gdybym teraz przerobił was na sztuczne inteligencje?

Wstał ze stołka i kroczył w ich stronę na metalowych nogach. Dzieci zaczęły się powoli cofać ku ścianie.

– Prze… przerobił?

– O, zapewniam was, że dla mnie byłoby to cholernie zabawne. Ludzka natura zamknięta w materii, przeżywająca swoje życie jako maszyna do rozwiązywania problemów, ba! Nawet nieśmiertelna! Ha! Ha!

– Ale nie zrobi nam pan nic złego, prawda? – Weronika była już porządnie wystraszona.

Wirtualny asystent jakby zawiesił się, bo znieruchomiał na chwilę, a potem znów siadł na stołku i wzruszył kanciasto ramionami.

– No widzisz, napisz, jak to jest być człowiekiem, a nie jakieś tam inne bzdury… – Tu chyba ziewnął, przynajmniej tak się im zdawało.

Robot po­wie­dział, żeby już szli i że włą­czy teraz tryb śpią­cy, bo się zmę­czył. Na co Mi­ko­łaj się zdzi­wił, bo jed­nak do tej pory żył w prze­ko­na­niu, że ma­szy­ny się nie męczą. Na co robot od­parł, że ow­szem się męczą i żeby nie gadał głu­pot.

– Czy on był prawdziwy? – spytała Werka, gdy opuścili już dziwny namiot. – No rozumiecie, czy to była myśląca maszyna?

– No pewnie – odparł Mikołaj. – Ale nie myślicie, że naprawdę chciał nas zaczipować i zrobić z nas roboty?

– Eee, niemożliwe – rzekła Werka, ale niezbyt pewnie.

Ję­drzej, gdy wró­cił do domu, wie­dział już co ma na­pi­sać. Może jego opo­wia­da­nie nie bę­dzie za­baw­ne, trud­no. Wydął usta. Nie wszyst­kie pro­ble­my ludz­ko­ści da się za­ła­twić pu­stym śmie­chem! Pod­jąw­szy de­cy­zję, roz­po­czął swoją opo­wieść: „Ostat­ni sta­tek opu­ścił Zie­mię w po­szu­ki­wa­niu no­we­go domu. Byli Zie­mia­nie, każdy za­mknię­ty w od­dziel­nej kap­su­le hi­ber­na­cyj­nej, nie przy­po­mi­na­li już wię­cej ani ro­dzi­ny, ani na­ro­du, ani ludz­ko­ści, a ra­czej sa­mot­ne siew­ki dmu­chaw­ca za­gu­bio­ne we wszech­świe­cie… „

 

 

 

Koniec

Komentarze

Na początek dwa słowa branżowo.

w białym farmaceutycznym fartuchu.

Słowo, którego szukasz, to kitel. Farmaceuci nie noszą jakichś specjalnych fartuchów, które odróżniałyby się od tych noszonych przez np. lekarzy.

Oczywiście – Aptekarz uśmiechnął się zagadkowo

Może się czepiam, ale ten pan ewidentnie nie jest aptekarzem, kitel czy nie.

 

Tytuł uważam za adekwatny, co oczywiście niekoniecznie oznacza, że tekst jest zły. Niemniej nie całkiem rozumiem stojący za nim zamysł. Ironia? Post-ironia? Nie mam pojęcia.

 

Czytało się w porządku, choć niewiele tu fabuły, a i postacie raczej pretekstowe. Dialogi trochę mi skrzeczały, ale może i dzieciaki gadają teraz w ten sposób? 

 

Na końcu masz chyba trochę zbędnych enterów.

 

Podsumowując – po lekturze pozostałem nieporuszony. Nic mnie nie uwierało, ale nic mnie nie zainteresowało. O wzbudzeniu uśmiechu nawet nie wspominając. Żałuję, że nie potrafię powiedzieć o tym tekście czegoś konkretniejszego, ale wydał mi się zwyczajnie nijaki.

No cóż, tytuł odzwierciedla faktyczny stan rzeczy i na pewno nie jest reklamą opowiadania.

W szorcie nie znalazłam nic śmiesznego, jedynie garść błędów i usterek, a to, niestety, wcale nie jest zabawne. :(

 

– Słu­chaj, nie wy­glą­dasz za do­brze – Mi­ko­łaj przyj­rzał się ko­le­dze z tro­ską. –> Brak kropki po wypowiedzi.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-dialogow

 

Nie­opo­dal ce­le­bry­ta ju­tu­ber w ró­żo­wym swe­ter­ku… –> Nie­opo­dal ce­le­bry­ta-you­tu­ber w ró­żo­wym swe­ter­ku

 

a nawet, tak!, roz­wi­ja… –> Po wykrzykniku nie stawia się przecinka.

 

Mi­ko­łaj nie znał się na czy­tel­nic­twie… –> Co to znaczy znać się lub nie znać się na czytelnictwie?

 

hu­ma­no­id spraw­nie za­czął stu­kać w ekran swo­imi me­ta­lo­wy­mi pal­ca­mi… –> Zbędny zaimek. Czy istniała możliwość, by stukał cudzymi palcami?

 

Robot po­krę­cił swoją kwa­dra­to­wą głową. –> Jak wyżej.

 

„Ostat­ni sta­tek opu­ścił Zie­mię w po­szu­ki­wa­niu no­we­go domu. Byli Zie­mia­nie… –> Dlaczego byli? Choć opuścili Ziemię, nie przestali być Ziemianami. Czy jeśli Polak wyjedzie do Australii, przestanie być Polakiem?

 

sa­mot­ne siew­ki dmu­chaw­ca za­gu­bio­ne we wszech­świe­cie… „ –> Zbędna spacja przed zamknięciem cudzysłowu. Cudzysłów zamykający powinien znajdować się na górze.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to opowiadanie na konkurs humorystyczny… pozbawione tagu humor. :) I wiesz, Anonimie, wbrew pozorom nie uważam tego wcale za taki zły pomysł. Nie wiem, na ile pewnie czujesz się przy pisaniu zabawnych tekstów, ale czasem takie nieoczywiste pomysły potrafią się świetnie sprawdzać. Zwracają uwagę, wyróżniają się oryginalnością, mogą stanowić wartość dodaną, a czasem pozwalają także na swój sposób zamaskować (choć częściowo) pewne braki (oczywiście jeśli autor takowe posiada), więc takie próby są jak najbardziej warte podjęcia.

Tyle że za tym wszystkim musi jednak stać konkretny pomysł. Uciekam od głównej formy/tematyki, ale daję też w zamian coś, co mogłoby stanowić wartość opowiadania. Tę oryginalność, nieszablonowość, być może i pewną absurdalność. Słowem coś, co jednak dany tekst w jakiś sposób wyróżni, co pozwoli mu się obronić. Tutaj dostajemy w zasadzie zwykłe opowiadanie, ani zabawne (a więc nie wpisujące się w tematykę), ani zaskakujące, co z kolei pozwoliłoby Ci wybronić się ciekawym pomysłem na udział w konkursie. Nie jest to złe opowiadanie, ale takie, które nie potrafi zrobić na czytelniku większego wrażenia.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Przeczytawszy.

Finkla

lozanf@fantastyka.pl

CM, a po co tag humor, jak mamy tag fun-tastyka? Raczej zbędny! Im mniej tagów tym lepiej. Teksty powinny mieć tylko te kluczowe, ale takie które nie zaspojlerują zbyt wiele.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Ale zdarza się, że ktoś szuka lektur po tagach. Wtedy teksty bez tagu nie pojawią się na liście. A sam “humor” chyba niewiele spojleruje.

Babska logika rządzi!

Skomentowałaś jako Ty!

Masz, Finklo, rację! Kajam się :D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Zaiste, niekiedy komentuję jako ja. Świadomie i z premedytacją. W celu upodobnienia się do szeregowego konkursowicza. Toć i Wy niektóre teksty konkurencji komentujecie jako Wy.

Babska logika rządzi!

No właśnie muszę przestać, bo jak tylko pod moim zabraknie komentarza, to będzie zbyt oczywiste :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

No, ale jeśli wszyscy wyjdą z podobnego założenia, to w końcu pod opowiadaniami będą się pojawiać wyłącznie komcie mnie jako Loży i Reg. ;-(

Pamiętajmy, że aby zagłosować na jakiś tekst, trzeba go skomentować.

Babska logika rządzi!

None: Post-ironia mi pasuje. Doceniam takie odczytanie mego tekściku, gdzie mało co się dzieje. Wprawdzie Finkla nie wymienia w regulaminie ironii, ale chyba jedynie zjadliwą satyrę, to może jednak chociaż trochę opowiadanie zmieści się w konkursie ;)

Tak sobie myślę, czy oczekiwanie, że czytelnik będzie się tarzał ze śmiechu przy każdej jednej opowiastce, nie jest trochę na wyrost?

P.S.

Pojęcia “kitel” szkolna młodzież nie zna i nie ma znaczenia jej poziom edukacji. Niektórzy myślą, że to coś do włosów.

Dlaczego mieliby nie znać słowa kitel o.O

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Wszystko, co śmieszne, się nada. Ironia też. Lista w regulaminie nie jest zamknięta. Jeśli ktoś potrafi opowiedzieć dowcip w postaci haiku, to też może być…

Babska logika rządzi!

Offtop, offtopem, ale co do opka to:

Mi się podobało, bo jest lekkie, wiec jest funtastyka. A wybuchanie śmiechem nie jest jedynym kryterium. No i jest z przesłaniem i z puentą i z niedopowiedzeniem (tożsamość SI).

Gdyby tak tylko Jędrzej zamiast wydąć usta, wydął wąsa – dziewiczego wąsa.

 

klik

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Czytałam, spodziewając się jakiegoś zabawnego momentu, ale się nie doczekałam. Owszem, jakaś nauka z tego tekstu wynika i to jest na plus. Jednak jako całość, ta historia ani mnie nie urzekła, ani nie rozbawiła.

Tytuł adekwatny do treści, bo humoru to tu ze świecą szukać (no, coś tam się tli przy okazji SI, ale reszta strasznie naiwnie przegadana i papierowe postacie). Nie porwało. Technicznie też tak sobie.

 

– Słuchaj, nie wyglądasz za dobrze[+.]

 

– Moja poprawka będzie arcyśmieszna – Jędrzej zauważył ponuro.

→ – Moja poprawka będzie arcyśmieszna – zauważył ponuro Jędrzej.

 

 

http://altronapoleone.home.blog

Mam tylko taką ogólną refleksję dotyczącą opowiadań, w których ludzie rozmawiają ze sztuczną inteligencją:

 

SI zbyt łatwo przechodzą w nich test Turinga. Ale takie opowiadania niczego nie wnoszą do problemu możliwości jej zaistnienia.

 

Czekam teraz na opowiadanie, którego autor pokaże mi sztuczną inteligencję, która nie imituje człowieka, ale wiadomo, że faktycznie jest inteligentna, ma swoiste dla siebie uczucia i rzeczywiście może w pewnych granicach naśladować człowieka (jeżeli jej się zachce).

 

 

Marcin Robert: szybko zdecydowałeś, że tutaj to sztuczna inteligencja imituje człowieka, a może jest na odwrót i człowiek imituje sztuczną inteligencję? Nie bez kozery humanoid wspomina Opowieści o pilocie Pirxie, uśmiechając się złośliwie…

Może coś w tym tekście jest ale chyba nie o to chodziło aby coś w nim było. On miał być smieszny przede wszystkim a nie jest.

O, Anonimie, jakiś Ty mądry i głęboki, jak ten stawek na Cygańskiej Górze, co to w nim ponoć Malucha utopili :P

 

(Komentarz sponsorowany przez Wewnętrzne Dziecko Tarniny)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ech, anonim próbuje obronić sztuczną inteligencję, że mało prawdziwa…

Może mało prawdziwa, ale jaka oczytana.

Pisanie na zabawny konkurs nieśmiesznego tekstu, w którym jeden z głównych motywów to bezsens pustej śmieszności, wydaje się wyjątkowo zabawnym pomysłem. Niestety coś nie wyszło – czy to ze względu na próby zawarcia w nim zbyt wielu ważkich i głębokich myśli, poruszenia zbyt wielu istotnych tematów, przedobrzenia z ironią, która przestała nawet być gorzka, a zmieniła się w coś, co ktoś ładnie określił "post-ironią" (czyli niewiele mającą z ironią wspólnego) – wyszedł tekst, który miał coś ważnego przekazać, który ze wszech miar powinien być głęboki, ale nie jest w stanie wzbudzić zainteresowania wystarczająco dużego, by chciało się owej głębi, owej mądrości przekazu doszukiwać. 

Ale może to tylko ja jestem zbyt leniwy i mi się nie chce myśleć. 

Pozdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Jesteś tylko energooszczędny :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Fajne imiona, fajne dialogi (niektóre atrybucje można dopracować). Trochę zabawne, ironia nie wprost. Z Turingiem trochę racji ktoś miał, wcześniej w komentarzach, ale ładnie zestawione my i oni.

 

‚w pozie wyrażającej nonszalancję

ok, ale tzn. jak siedział?, po czym poznać, że nonszalancko

‚słyszy z wnętrza robota chrupanie

zastanawiam się nad chrupaniem?

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

zastanawiam się nad chrupaniem?

To rdza go zżera ;)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Pomysł, paradoksalny, a przez to ciekawy, był. Wykonanie mnie osobiście nie do końca przekonało: przedzierałam się przez dialogi młodych bohaterów i przemowy asystenta bez jakiegoś specjalnego poczucia, że chciałabym wiedzieć, co dalej.

ninedin.home.blog

Tekst, który jeszcze w czasie lektury wrzuca się do przepastnego worka ze średniakami. Są tu momenty bardzo sympatyczne, ale wykonanie aż piszczy o doszlifowanie, a sam pomysł sprzedany jest tak, że nie urzeka – można jedynie odnotować jego pojawienie się. No i ten tytuł, niczym strzał w kolano. No szkoda, jakby nad tym posiedzieć, mógłby z tego wyjść naprawdę dobry szort. 

Tekst z potencjałem, oparty na całkiem ciekawym pomyśle, dobrze mi się czytało, ale moim zdaniem jeszcze wymagający dopracowania. Tak czy inaczej, ode mnie kliczek na zachętę.

Na swój sposób to zabawne, jako komentarz do konkursu i starań, aby rozśmieszyć. Jednak wyjęte z kontekstu śmieszne już nie będzie, raczej trochę marudne.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nie czytało się źle, ale jakoś nie rozbawiło. A po tytule spodziewałam się raczej humoru w stylu Poniedzielskiego, bo on akurat tak potrafi :D

Chociaż sam pomysł na dekonstrukcję śmieszności uważam za trafiony. lub koncept tego, jak postrzega humor AI – to byłoby warte rozwinięcia.

Cóż, faktycznie, nikogo śmiechem nie zabije. Wspominasz o śmiesznym tekście, ale tylko o nim mówisz, nie pokazujesz.

Z fantastyką właściwie podobne. Niby mamy SI, ale tylko dlatego, że ty tak mówisz. Na miejscu androida mógłby się znaleźć szkolny pedagog, klaun z cyrku albo jakikolwiek niegłupi człowiek i nic by się nie zmieniło. No, może człowiek nie krytykowałby humoru aż tak.

Konieczność poprawienia pały to dość oryginalny temat, plusik za niego.

Bohaterowie raczej sztampowi i niewiele o nich wiemy. Jeden jest zagrożony, a pozostali ratują kolegę, jak umieją, głównie przed przepracowaniem.

Czasami miałam problem z zawieszeniem niewiary. Kto pozwoliłby dzieciakom bawić się z prototypem androida? I to jeszcze za darmo?

Nie zauważyłam usterek warsztatowych.

 

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka