- Opowiadanie: Corrinn - Horror w Krakowie

Horror w Krakowie

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Horror w Krakowie

Ulicami, o tak pradawnej genezie, że ich pierwotne nazwy zagubiły się we mgle niepamięci kolejnych pokoleń, kroczą potwory ziejące oparami rozkładu, podtlenkiem węgla, siarkowodorem i wszelkimi innymi zdradliwymi gazami, których zabójcze, gęste chmury unoszą się ponad ciałami bestii, powodując zatrucie powietrza, będące przyczyną chorób i śmierci każdej nieprzystosowanej istoty, jaka znajdzie się w pobliżu trasy wędrówki tych obrzydliwych mutantów, choć na tyle odważnych stworzeń, aby podejść bliżej, jest niewiele, zważywszy, że sam wygląd wspomnianych paskudztw (których zewnętrzna powłoka, pomimo metalicznego blasku, zdaje się ociekać różnego rodzaju śluzem, zostawiającym za ich czarnym pochodem ślad, wypalający w asfalcie ciemne smugi, podobne do zabliźnionych zadrapań na skórze) budzi odrazę i uzasadniony, niewypowiedziany lęk, mogący mieć związek także z ponurymi, chrapliwymi głosami, dobywającymi się z ich wnętrza, zupełnie nienaturalnie, ponieważ paszcze pozostają zastygłe w obleśnym grymasie, czekające na odpowiedni czas, aby pożreć wszechświat, a wraz z nim cały Kraków, po którym rozpanoszyły się, siejąc spustoszenie, popłoch i wzniecając pożary, z powodu których nad miastem unoszą się kłęby dymu, mieszające się z odorem rozkładających się śmieci i odchodów gołębi, ptaków mocno związanych z miejscem, gdzie niedługo nie pozostanie nikt żywy, jeśli profesor Adam Zarzycki, wykładowca na Uniwersytecie Jagiellońskim, specjalista od kosmologii i istot pozaziemskich, nie dokona przełomu w swoich badaniach, i to w trybie natychmiastowym, ponieważ czasu pozostało niewiele, a on, ostatnia deska ratunku dla miasta i całego świata, pracując bez wytchnienia, z bólem głowy i nasilającymi się problemami z właściwą percepcją, znajduje się na granicy obłędu, pocieszając się tylko myślą, że maska przeciwgazowa nadal pozostaje hermetyczna i że potwory, jak dotąd nie dotarły do bram Wawelu, gdzie uczony schronił się, by zyskać na czasie i móc dokończyć swój wynalazek, mający odesłać złowrogie istoty tam, skąd przybyły, do wymiaru, którego nikt poza nimi nie zna i nigdy nie pozna, gdyż dla zwykłego śmiertelnika wejście do niego musiałoby zakończyć się zgonem, o czym profesor Zarzycki doskonale wie, dlatego zaprojektowany przez niego mechanizm, o ile będzie działał, ma oddziaływać jedynie na potwory, pozostawiając materię naszego wszechświata na miejscu, co jest przejawem geniuszu konstruktora, który, gdy wreszcie odpalił swoje dzieło, dla pewności uciekł na względnie bezpieczną odległość, a pojąwszy, że wszystko idzie zgodnie z planem, dostał histerycznego napadu śmiechu, trwającego do czasu, aż ustrojstwo zepsuło się i zaczęło przekształcać rzeczywistość na swój sposób, pochłaniając profesora Adama, cały Kraków oraz resztę wszechświata, co zakończyło się resetem i cofnięciem wszystkiego o tysiąc lat, dokładnie do roku dwa tysiące dziewiętnastego.

 

Tylko od nas zależy, czy powyższa historia wydarzy się ponownie, zapętlając czas i umieszczając ludzkość w pułapce. Mamy dziesięć wieków na zastanowienie, jak tego uniknąć. Wykorzystajmy te lata mądrze.

Koniec

Komentarze

Corrinnie, gratulacje, to jest najdłuższe zdanie, jakie go tej pory zdarzyło mi się przeczytać w języku polskim. Niestety długość zdania jest odwrotnie proporcjonalna do moich możliwości zrozumienia i zapamiętania tekstu. Obawiam się, że nie bardzo wiem, co przeczytałam. :(

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

E tam, Andrzejewski pisał dłuższe.

Jeśli dobrze zrozumiałam, w Krakowie był jeden wielki horror i profesor Adam Zarzycki, który chyba nie byłby dobrą ilustracją powiedzenia, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Rozumiem, że to miał być eksperyment, cóż, mnie się nie podoba :(

Przynoszę radość :)

“Ludzi nieba” chwaliłem. W przypadku tego tekstu poczekam z czytaniem, aż zawita do niego klawisz enter.

To się nie doczekasz, bo to jest jedno zdanie.

Przynoszę radość :)

Przez moment chciałem użyć ctrl+F w poszukiwaniu kropki, ale boję się, ze to może być prawda… 

Bądź dzielny, to tylko 3k znaków, dasz radę ;)

Przynoszę radość :)

E tam, Andrzejewski pisał dłuższe.

Ech, no to już chyba starość, bo Andrzejewskiego jakoś rozumiałam, a tu pod koniec już zapomniałam, co było na początku. ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Rozumiem, że zdanie nieco rozbudowane, ale tak naprawdę nie ma tu nic skomplikowanego. Co prawda streszczenie tego zdania wymagałoby kilku zdań, ale dałem wczoraj do przeczytania mojej mamie i od razu załapała. Myślę, że parę słów można by tu jeszcze zmienić, ale może na razie zostawię tak jak jest.

Horror powinien szokować, przerażać. Jeśli czujecie się zniesmaczeni, zaszokowani, zdezorientowani, to chyba osiągnąłem zakładany efekt. :)

Pozdrawiam i dziękuję za szybki feedback.

 

Mnie nawet bez czytania tak długi akapit przeraża. Przerażałby nawet gdyby zawierał więcej niż jedno zdanie :P 

No cóż… Ani Andrzejewski, ani nawet MacCormack to to nie jest.

Zmęczyło mnie to jedno zdanie.

Ani Andrzejewski, ani nawet MacCormack to to nie jest.

I chwała Bogu.

Zastanawia mnie tylko jedna rzecz, która dzieli się właściwie na dwie. Jeśli przekształcony wszechświat wchłonął profesora Adama, to pojawi się jeszcze geniusz zdolny do zbudowania kolejnej maszyny? Zresztą nawet jeśli, to prawdopodobieństwo wystąpienia identycznych zdarzeń w przeciągu tysiąca lat, wydaje się mało prawdopodobne, więc Zarzycki może się wcale nie urodzić. 

Aaa… dobra…

Zmęczyłem się pisząc ten komentarz, więc go nie usunę. Dopiero pod koniec cofnąłem się do początku i chyba zrozumiałem. :P

Fajne to jedno zdanie. 

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Dzięki, fajnie że wpadłeś.

Co do tekstu, nie jest w nim zawarte, skąd wzięły się te potwory, czyli tak naprawdę nie wiadomo, czy to błąd jakiegoś szalonego naukowca? A może one same przyszły? Czy to nieuniknione? Jeśli tak się stanie, jak temu zaradzić, nie powodując kolejnego resetu? A może już jesteśmy w pułapce?

Pozdrawiam. :)

Dużo tych pytań, ale podoba mi się taki motyw. 

Również pozdrawiam. :)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Ciekawy eksperyment. Choć niezbyt komfortowo czyta się taki natłok informacji w jednym zdaniu. Jednak przyjąłem, iż taka była koncepcja i przebrnąłem, nawet bez problemu zrozumiałem, bez żadnych zatrzymywań mimo braku kropek. 

Zatem jako eksperyment może być, a jeśli chodzi o tekst zakwalifikowany jako horror – nie wzbudził we mnie ani przerażenia, ani żadnego szoku. Ale, jak rozumiem, nie to było w tym tekście kluczowe, jeno jego inność :)

Pozdrawiam

Ciekawy eksperyment.

Dziękuję, niestety nie ja pierwszy na taki pomysł wpadłem, ale chciałem zobaczyć co mi z tego wyjdzie.

Pozdrawiam :)

 

Jedno mi w tym imponuje, nikt nie zarzucił ci że masz przecinki nie tam gdzie trzeba, lub tego że ich nie masz, co mi zdarza się nagminnie. 

Corrinne, dla mnie podjąłeś ciekawy eksperyment i choć ja zwykle idę w stronę krótkich (ułomność) to uwielbiam/podziwiam długie, to jak są skonstruowane oraz zapisane, aby nie zmęczyć czytelnika. Twoje jest dla mnie ok i za to duży plus:D, ajednak nie wciąga, nie opowiada historii. Chyba skłaniałabym się w stronę tego, że jest statyczny – opis

Budowanie “cholernie” długich zdań to sztuka (naturalnie, nie może – moim zdaniem być sama dla siebie. Musi być to niezauważalna (chyba?) dla czytelnika, jednak to trudno zrobić w tak krótkim tekście. Ostatnio zauroczyła mnie (długie zdania) – “Wola nieba”, Lundkvista, dopiero po przeczytaniu jednej czwartej zorientowałam się, że zdanie czasami ciągnie się przez kilka stron. Wielkie pokłony dla tłumacza i redakcji:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Jedno mi w tym imponuje, nikt nie zarzucił ci że masz przecinki nie tam gdzie trzeba, lub tego że ich nie masz, co mi zdarza się nagminnie. 

Cieszę się, że w moim zdaniu spodobały Ci się przecinki. :D Choć zawsze może pojawić się ktoś, kto znajdzie błąd. Może po prostu nikt nie szukał.

 

Budowanie “cholernie” długich zdań to sztuka (naturalnie, nie może – moim zdaniem być sama dla siebie.

Asylum – Tak, nie jest to łatwe i jestem świadom, że prawdopodobnie mogło mi to wyjść lepiej. Nawet na pewno mogło mi to wyjść lepiej. Ale na razie piszę na poziomie Corrinna, nie wielkich pisarzy, którzy byli w komentarzach przywoływani, więc musi być tak jak jest. :) Zresztą prozą zająłem się kilka tygodni temu, wcześniej wiele lat pisałem głównie wiersze, nie licząc paru tekstów epickich napisanych, gdy byłem nastolatkiem.

Pozdrawiam i dziękuję za przeczytanie.

 

No jakże to tak szorcika o moim mieście nie przeczytać. Co się zaś tyczy wrażeń ogólnych, cóż – przebrnąłem. Fabuła jakaś jest, przyznać to trzeba, nawet z potencjałem na coś ciekawego, jednak forma odrobinę za krótka, przez co na koniec pozostaje nam więcej znaków zapytania, aniżeli odpowiedzi. No właśnie, forma – jak zapewne słusznie zauważyła Anet, to miał być pewnie eksperyment. Jeżeli mogę coś zasugerować – nie rób tak więcej, proszę. Czytanie prozy winno być moim zdaniem przyjemnością, nie zaś wewnętrzną walką czytelnika z potrzebą rzucenia pozbawionego kropek tekstu, którego fabuła po paru linijkach zaczyna się zlewać w bezkształtną masę. Mimo wszystko nie było najgorzej.

PS: No właśnie i gdzie ten horror? Żadnego napięcia ani przez chwilę nie poczułem.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Mówcie co chcecie, ale forma ma znaczenie :) Byli już tacy co próbowali (chociażby wymienieni w komentarzach), ale czy to gra warta świeczki? Tutaj to tylko 3 tysie i było ciężko ;) Pisz dalej!

Piszę dalej! :) Nie, nie to zdanie. Nowy tekst. Z podziałem na zdania i akapity, więc bez obaw.

Dziękuję za komentarze, nie spodziewałem się takiego odzewu. :D

No, forma definitywnie eksperymentalna. Niestety mnie nie zachwyciła, ale może koneserzy się znajdą ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dziękuję za przeczytanie. Tak się zdarza, że czasami ma się ochotę na eksperyment, a wiadomo jak to z nimi jest. Raz się udają, raz nie, ale wnioski trzeba wyciągnąć zawsze.

Pozdrawiam. :)

Poskładałeś to zdanie sprawnie, rekord jednak należy do Jerzego Andrzejewskiego, który w dodatku kilkudziesięciostronicowe pierwsze zdanie w “Bramach raju” przeciwstawił drugiemu, które składa się z pięciu słów (“I szli przez całą noc”), co dodatkowo wzmacnia siłę przekazu formy.

Plus – takie eksperymenty / prowokacje zazwyczaj mają sens raz. Wąsy domalowane portretowi tracą na atrakcyjności, jak się je domaluje wszystkim portretom, a podpisywanie zwykłych przedmiotów, że nie są tym, czym są, też zasadniczo udaje się raz ;)

 

 

http://altronapoleone.home.blog

Dziękuję, Drakaino. To ja, Corrinn z przyszłości. Przypominam, że jeszcze mamy trochę czasu! :)

Horrory omijam dużym łukiem, ale o/w Krakowie musiałem przeczytać i spodobało mi się długie zdanie, którego treść i klimat podkreślają końcowe trzy krótkie zdania, w tym jedno chyba złożone, bo nie mając wykształcenia filologicznego nie jestem pewny mojego osądu, podczas gdy jestem całkowicie przekonany, że tekst i forma mi się podobały i jak widać, wywarły znamienny wpływ na formę mojej wypowiedzi, która jest dla mnie nietypowa, ponieważ zwykle posługuję się krótkimi pojedynczymi zdaniami. Howgh!

Dziękuję, Koala75

 

Cieszę się, że się podobało. :)

Nowa Fantastyka