- Opowiadanie: MPJ 78 - Zakręćmy kołem fortuny

Zakręćmy kołem fortuny

Swoista polemika z opowiadaniem fizyka111 O tym jak król Artur Okrągły Stół odzyskał i co z tego wynikło

 Teraz parę ostrzeżeń. Uwaga jest w tym: polityka, spiskowa teoria dziejów i bolesne wyrównanie  prywatnych porachunków wielką nadzieją Polaków. Sorki za ewentualne niedoskonałości techniczne.   

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Michał Pe

Oceny

Zakręćmy kołem fortuny

 Dawno, dawno temu, w czasach kiedy nie było smartfonów, tylko budki telefoniczne, komputery miały pamięć na taśmach magnetycznych, na jednej stronie płyty mieściły się tylko trzy piosenki, mięso było na kartki a marzeniem nastolatka był walkman, lub choćby radio tranzystorowe, pewna wróżka cieszyła się zasłużoną sławą. W wiosenny deszczowy wieczór, gdy akurat skończył się dziennik telewizyjny, do drzwi jej mieszkania zapukał mężczyzna. Na pierwszy rzut oka wyglądał całkiem zwyczajnie, miał na sobie niczym niewyróżniający się szary ortalionowy płaszcz, kapelusz fedorę i ogólnie był jakiś taki szary. Strój gościa sprawił, że serce wróżki zaczęło bić szybciej. Nie była to jednak miłość od pierwszego wejrzenia, a jedynie świadomość, iż ma przed sobą funkcjonariusza służby bezpieczeństwa. Przeczuwała jednak, że jest to ktoś więcej. Kiedy tylko rondo kapelusza się uniosło, odkryła, iż nie był to zwykły tajniak, tylko sam minister od tych spraw.

– Dobry wieczór – rzekł spokojnie przybysz.

– Dobry wieczór – odrzekła przestraszona wróżka.

– Powróży mi pani. – Stal w głosie przybysza sugerowała, że to jest rozkaz, a nie pytanie.

– Ależ oczywiście.

– W takim razie, nie traćmy czasu.

Chwilę później gość zasiadł przy stoliku nakrytym ceratą udającą obrus. Zapłonęła woskowa świeca, a wróżka zaczęła tasować karty.

– O co mam spytać tarota?

– To ja będę zadawał pytania. Wy – zwrócił się do kobiety – jedynie objaśnicie znaczenie kart.

– Skoro tak, proszę zadać pytanie i wyciągnąć kartę – mówiąc to rozłożyła na stole talię w wachlarz.

– No to zaczynajmy. – W głosie przybysza po raz pierwszy pojawiła się ciekawość. – Czy przetrwa? – Zapytał enigmatycznie i wyciągnął z kartę z symbolem śmierci.

– Ta karta wbrew pozorom nie jest aż tak straszna. O cokolwiek pan, znaczy się towarzysz minister pytał – nerwowo szukała właściwej formuły – przestanie istnieć. Nie musi to być jednak zagłada, karta nie jest bowiem w położeniu odwróconym. Koniec będzie więc zarazem początkiem czegoś nowego. W mojej ocenie to, o co towarzysz minister pytał podda się transformacji.

– Interesujące. – Przybysz nie wyglądał na zmartwionego wróżbą.

– Towarzysz minister, życzy sobie pytać dalej?

– Wystarczy zwykłe pan. Jestem tu prywatnie. Rozumiecie, że służbowo nie wolno mi wierzyć w takie rzeczy. – Gość uśmiechnął się do kobiety.

– Ależ oczywiście.

– Wolałby też uzyskać bardziej konkretne odpowiedzi?

– Skoro nie znam i jak rozumiem nie powinnam poznać kontekstu pytania… – Wróżka popatrzyła pytająco na ministra.

– Słusznie rozumujecie.

– Powinno pomóc, jeśli pan będzie wyjmował po dwie karty. – Minister skinął głową na znak, iż rozumie.

– Kto tego dokona? – To mówiąc wyciągnął z tali mnicha i maga.

– Mnich to asceta, samotnik, ma olbrzymią wiedzę i jeszcze większe pokłady samodyscypliny. Dokładnie analizuje każdy swój ruch, i jego konsekwencje, co sprawia, że gdy działa jest wyjątkowo skuteczny. Może to być ktoś z episkopatu, ale raczej wątpię…

– I macie rację. – Przybysz przerwał jej, wydawał się rozbawiony sugestią o episkopacie. – Powiedz mi lepiej co oznacza ta karta wskazał na maga.

– Czarodziej to również posiadacz wiedzy, często jest to wiedza tajemna, dostępna jedynie nielicznym. W tym przypomina mnicha. Jednak w przeciwieństwie do niego czasem stosuje proste kuglarskie sztuczki by manipulować innymi. Zawsze jest to indywidualista, który wybiera rozwiązania nietypowe. Potrafi czerpać z chaosu i kreować rzeczywistość…

– Znam już odpowiedź na moje pytanie – stwierdził gość.

– Czas więc na następne.

– Czego będziemy potrzebować? – Na stole pojawiły się cesarz i głupiec.

– Pierwsza naprawdę zła karta w układzie. Odwrócony cesarz to człowiek mający wielką władzę. Jest słaby, boi się podejmować decyzje, popełnia wiele błędów, traci więc autorytet, a czasem i tron. To może być problem, chyba, że ktoś tego oczekuje. – Spojrzała poważnie w oczy przybysza.

– Wy mnie lepiej nie pytajcie o takie rzeczy. Powiedzcie lepiej, co to za sowizdrzał na tej drugiej karcie?

– To głupiec. Nazwa karty jest trochę myląca. Owszem, jest lekkomyślny, do tego trudno uznać go za tytana intelektu, ale to się może zmienić, ponieważ przed nim jest droga. W zależności od tego gdzie nią pójdzie może stać się magiem, czy kapłanem poruszającym tłumy. Jeśli jednak na drodze nie zbierze wiedzy, choćby zaszedł daleko i wysoko, wszystkie jego negatywne cechy jedynie się wzmocnią, lekkomyślność, przekonanie o własnej nieomylności, pycha, od której tylko krok w śmieszność. W mojej ocenie ta karta w połączeniu z odwróconym cesarzem sugeruje, iż właśnie złe cechy głupca zatriumfują.

– Ciekawe, bardzo ciekawe rzeczy mówicie. – Minister zdawał się nad czymś głęboko zastanawiać.

– Aby zamknąć rozdanie trzeba wyjąc jeszcze dwie karty. – Wróżka spojrzała poważnie na swego rozmówcę.

– W takim razie chcę wiedzieć, czym to się skończy. – To mówiąc wyciągnął wieżę i koło fortuny.

– Wieża to symbol zmiany, i chaosu, upadku tego co było filarem dotychczasowego porządku. Może przerażać, ale często ten upadek w dłuższej perspektywie ma pozytywne skutki. Co nawet dobrze współgra z następną kartą, którą jest koło fortuny, czyli symbol zmian, niektórzy stracą inni mogą zyskać władzę i pieniądze. Jednak trzeba pamiętać, iż koło jest w ciągłym ruchu…

– Wystarczy wiem co chciałem wiedzieć. Tu wynagrodzenie za wasza wróżbę. – Minister położył na stole kilka banknotów.

– Trudno będzie, coś za nie kupić, przez te chwilowe trudności aprowizacyjne – rzekła smutno wróżka.

– Rozumiem. – Mężczyzna sięgnął do kieszeni i do banknotów dołożył miesięczną kartkę na mięso. – Jak się wasza wróżba sprawdzi to dorzucę wam za parę lat talon na fiacika.

– Panie ministrze jak się sprawdzi, to za parę lat kupię sobie samochód i bez talonu.

– Podziwiam waszą wiarę. – Gość podszedł do drzwi. – Do widzenia – rzucił wychodząc.

– Żegnaj – odpowiedziała kobieta.

Wróżka miała bowiem graniczące z pewnością przeczucie, iż dziwny gość już więcej do niej nie wróci.

 

Minister wszedł do gabinetu towarzysza Mnicha, oczywiście nie było to jego prawdziwe nazwisko. Po prostu z uwagi na niechęć do alkoholu i wstrzemięźliwość, wobec typowego dla ludzi władzy gromadzenia dóbr materialnych, taką ksywkę nadali mu współpracownicy. Mnich siedział sztywno, a z jego biurka asystentka kończyła zbierać podpisane dokumenty.

– Witajcie towarzyszu ministrze.

– Witajcie towarzyszu pierwszy sekretarzu. – Minister znał swego szefa na tyle długo, by wiedzieć, iż do czasu aż zostaną sami w gabinecie będzie on sztywny i formalny do bólu.

– Dziękuję, możecie wyjść – Mnich skinieniem głowy odprawił asystentkę.

– Melduję, że wszystko gotowe.

– Czesiu, jesteś pewien, że on będzie właściwym człowiekiem?

– Tak.

– Mam co do niego wątpliwości. Sprawia wrażenie drobnego cwaniaczka, a tacy nigdy nie dotrzymują umów.

– Masz rację, to wsiowy głupek, ale właśnie ktoś taki jest nam potrzebny. Obstawiłem go odpowiednimi doradcami. Wierz mi, tak długo jak oni myślą za niego, będzie brany za męża stanu, gdy jednak w wydam rozkaz. – Pstryknął palcami dla większego efektu. – Oni odejdą, a on zacznie działać w pełni samodzielnie.

– Przecież on wówczas będzie mówił z głowy, a tam ma sieczkę i trociny.

– Dokładnie tak

– Tylko wiesz, damy ludziom możliwość wyboru. Na początku niewielką i sami dopilnujemy pewnych spraw, ale później będą wybierać kogo zechcą. Obawiam się, że on się za szybko zużyje.

– Tak ma być. Ludzie go najpierw wybiorą, a potem odrzucą. My zaś będziemy cały proces kontrolować z tylnego siedzenia. Nasi ludzie mają dobre pozycje i obsadzą wszystkie kluczowe miejsca w nowych, bankach, mediach, przemyśle, sądach. Powiemy ludziom co mają myśleć i powiemy im to tak, by wierzyli, że sami tego chcą. Martwię się raczej towarzyszami za Buga.

– Nie masz czym. Rozmawiałem wielokrotnie z ich pierwszym. Zgadza się na nasz eksperyment, choć chyba nie zdaje sobie sprawy jakie będą jego konsekwencje.

– Generałowie?

– Afganistan wyssał z nich moc. Nawet jak sprawy wymkną im się spod kontroli, nie dadzą rady poderwać wojska i ludu.

– W takim razie pozostaje nam sprawdzić nasze polisy… – Czesław znacząco zawiesił głos – i możemy zakręcić kołem fortuny.

 

 

Jak postanowili tak zrobili. Koło fortuny wyniosło jednych na szczyt, innych zmiażdżyło. Mnich i minister spokojnie i dostatnio dożyli końca swoich dni. Co się stało z wróżką? Zaczęła pracować w nowo powstałej telewizji. Kupuje też sobie samochody, ostatnio był to kabriolet jaguara.  

Koniec

Komentarze

Bardzo fajny tekst, lubię takie zabawy. Zresztą nie będę słodził, daje klika i cześć;) Z mankamentów: rozmowa towarzyszy jest mało subtelnym wyłożeniem kawy na ławę, ale że po drodze do niej zostałem już kupiony to przymknąłem oko. Obrazek niepotrzebny, świetnie by to zagrało, gdyby oddać rzecz słowami. Rzucone wprost imię też niepotrzebne, kto miał się domyślić ten już to zrobił, a młodzież i tak raczej tego nie kupi:) No i fajne by było, gdyby wróżka od razu dostała zapłatę w kartkach. Dosadność jest u mnie w cenie:)

A czy jest sens czytać przed inspiracją?

Babska logika rządzi!

Nie wiem czy to do mnie, ale nie rozumiem pytania :P

Nie, to do Autora. Twojego komentarza w ogóle nie czytałam, nie chcę sobie nic zaspoilerować przed lekturą.

MPJ, jeśli też nie rozumiesz, to daj znać.

Babska logika rządzi!

Finkla, zacznij od inspiracji. Ostrzegam, że odbiór inspiracji jest zależny od tego, ile masz lat.

 

MPJ, w przeciwieństwie do opka fizyka, twojemu nie dam klika. Ponieważ, w przeciwieństwie do opka fizyka, twój jest tylko prezentacją poglądów politycznych i niczym więcej.

Wybacz, ale żeby skomentować twojego opka, muszę najpierw napisać kilka słów o twojej inspiracji.

W komentarzu pisałeś, że

 Facet, który był idolem, który kojarzył się ze zmianą na lepsze, bo w moje podstawówce zamiast oranżady w foliowych torebkach pojawiła się coca cola, a z nią gumy turbo.

Widzisz, moje historyczne wspomnienia z podstawówki, to czołgi na ulicach. Na domiar złego tego dnia pamiętnego byłam daleko od domu, z grupą innych dzieciaków i wszystkim nam się wydawało, że to wojna. Wychowawcy nie potrafili nam wyjaśnić, co się dzieje, bo sami nie wiedzieli. Pamiętam jedną z wychowawczyń, która próbowała nas uspokoić, a po twarzy płynęły jej czarne od tuszu do rzęs łzy. Wracaliśmy do domu i co dziesięć kilometrów była blokada i żołnietrze z karabinami pchali się do autobusu pełnego i tak już spanikowanych dzieciaków. Na miejscu okazało się, że kilkoro kolegów nie ma dokąd wracać, wychowawcy wezwali milicję, bo nikt po nich nie przyszedł, sam sobie dopowiedz dlaczego.

Potem były lata szare i nudne, jak PRL-owski papier toaletowy. Dorastaliśmy z przekonaniem, że nic nas nie czeka. I nagle bum, mury runęły i pogrzebały stary świat. Nagle cały świat stał przed nami otworem, mogliśmy wszystko. Przez chwilę mieliśmy Graala w ręku. Zanim przyszły kłótnie, zniechęcenie, cynizm mieliśmy Graala i nic nie było niemożliwe. Czułam się, jakbym uczestniczyła już nie tylko w Historii, ale wręcz Legendzie. To był Camelot. Byliśmy na tyle dorośli, żeby świadomie przeżywać to, co się działo, a jednocześnie na tyle młodzi, że wierzyliśmy bez zastrzeżeń i nie mieliśmy wątpliwości. I to nie była cola w szkolnym sklepiku, tylko wolność.

I tę właśnie krótką, ulotną chwilę zawarł w swoim opku fizyk.

Zwróć uwagę na stylizację językową tego opka, która buduje dystans do tych wydarzeń. A jednocześnie jest jak stara średniowieczna kronika, w której fakty mieszają się z fikcją. Dodatkowo ja tu poczułam też osobisty dystans do tego czasu. Pomyślałam sobie, gdzie, do cholery, podziała się ta dziewczyna, która myślała, że zawojuje świat.

Można oczywiście dyskutować o zakończeniu opka fizyka, ale ja tam widzę starania, żeby komentarza wydarzeń było jak najmniej. Osobiście skończyłabym na wielkiej sławie, którą się okryli i dała komentarz czytelnika z bardzo odległej przyszłości o tym, że reszta rękopisu jest zniszczona. Przypuszczam jednak, że nawet ito wywołałoby komentarze. Generalnie jednak, po przeczytaniu opka fizyka, nie wiem, jakie są jego poglądy polityczne, przypuszczam jedynie, jakie nie są.

 

Ty natomiast przyszedłeś, przeczytałeś i nawet nie próbowałeś się zastanowić, czy tam przypadkiem nie ma jakiegoś drugiego dna. Nie poczekałeś na komentarze innych, nie zapytałeś nawet o co chodzi. Po prostu poleciałeś i napisałeś tekst, w którym bez żadnych subtelności, w bardzo ostrym tonie wykładasz własne poglądy polityczne. Twoje święte prawo. Nazywasz to jednak polemiką, ale wydaje mi się, że polemizujesz jedynie ze wspomnieniem z młodości. Metaforycznie rzecz ujmując, zasadzasz się z armatą na motyla.

I jest mi cholernie przykro, że poglądy polityczne zasłaniają ci zwykłe zrozumienie uczuć innych ludzi. Próbę zastanowienia się, co w realnym czasie mogli czuć ludzie ciut od ciebie starsi.

O ile opek fizyka sprawił, że znów przez chwilę byłam tamtą osiemnastolatką, to twój mi to poczucie odebrał. I o ile uważam, że opek fizyka zasługuje na Bibliotekę, to twój budzi jedynie mój niesmak.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Przyjrzałabym się przecinkom i literówkom. Gdzieś w dialogu wstawiasz kropkę w środku zdania, gdzieś nie stawiasz na końcu zdania. 

Przynoszę radość :)

Najbardziej podobała mi się sama wizyta u wróżki. Mnich, cesarz, głupiec, wąż i koło fortuny. Ciekawe. Mnich od razu skojarzył mi się mocno z Wojtyłą. Głupiec oczywiście z Wałęsą. Wąż i koło fortuny z postransformacyjnym burdelem, którego skutki odczuwamy do dzisiaj. Końcówka niestety pokazała, że się pomyliłem. Szkoda :(

 

Generalnie nawet spoko. Taki tekścik na pięć minut, aby przeczytać jednym okiem. Błędów, literówek itd. nie szukałem. Mimo to w kilku miejscach zabrakło mi przecinków.

Irka_Luz ostrzegałem że w tekście jest polityka. Dla mnie stan wojenny do brak teleranka i wyłączenia prądu wieczorem. Na prowincji skąd pochodzę nie było czołgów na ulicach, nawet jak kogoś internowano to rodzice trzyletniemu smarkaczowi o tym nie mówili.

Moje poglądy ewoluowały, tak jak napisałem na początku lat 90 ten kogo symbolizowała karta z głupcem był idolem. Może nawet IDOLEM i WIELKĄ NASZIEJĄ POLAKÓW. To, że rozmieniał się na drobne kawał czasu nawet słabo do mnie trafiało. Potem na studiach uczyłem się ekonomi i dowiedziałem się, że transformacja systemu bankowego w stronę tego komercyjnego zaczęła się w 1982 roku. To co symbolizuje koło fortuny z opowiadania przygotowywano przez co najmniej 7 LAT.

Czytałem biografię człowieka, którego w opowiadaniu symbolizuje karta mnicha. To nie jest Wojtyła. To wzorcowy oportunista. Jako nastolatek uczył się w szkole otwierającej dostęp do kariery w armii i administracji II RP, ale w klapie miał mieczyk Chrobrego bo sanacja za to nie ścigała ale rówieśnikom to imponowało. Po 1939 na zsyłce błyskawicznie robił kursy konsomolskie, ale gdyby nie choroba to pewnie wyrwałby się z Rosji z II Korpusem. Nie udało się, więc zrobił karierę w PRL. W wszystkich źródłach jakie przeczytałem przewija się fakt, iż był mocno powściągliwy co gromadzenia kasy i picia wódy. Z wiekiem, tego typu podejście zaczęło na swój sposób budzić we mnie pewien specyficzny rodzaj szacunku. Jakby to dobrze opisać? Powiem w ten sposób. Za wybrzeże 70 powinien dostać czapę. Jednak powinno się go nie powiesić w więziennym drelichu, ale w mundurze galowym postawić przed pluton egzekucyjny. Tu pomijam ten drobny zaiste fakt, że on i tak nie żyje, więc są to rozważania czysto akademickie. Tak na marginesie, przed śmiercią zdążył jeszcze raz potwierdzić moją tezę o wzorcowym oportunizmie i przyjąć ostatnie namaszczenie. W sumie po co robić sobie po tamtej stronie wrogów ;)

W opowiadaniu fizyka111 tak naprawdę nie podobało mi się, że sprawcą dania ludowi demokracji miał być Lecu. To nie jest zarzut do opowiadania. Tak jak pisałem wcześniej jak mam ogromny żal do tego, kto z idola zjechał do roli wsiowego głupka. To jest mój prywatny wielki zawód polityczny. W sumie jedyny porównywalny przypadek z podobną skalą rozczarowania to chyba dziewczyna będąca moją pierwszą wielką miłością. Nota bene ją też w niektórych opowiadaniach obsmarowuje :D jako wielką miłość admirała Hakelbera ;)

Co do wolności, to dziś uważam, że dostaliśmy złudzenie wolności, a nie ją samą. I nawet te złudzenie jest nam dziś odbierane wraz z np. ACTA 2, poprawnością polityczną, i coraz bardziej zaciskającą się pętlą podatków. 

Wracając jednak do opowiadania fizyka111 z mojego punktu widzenia ono jest w pewien sposób polityczne, bo opisuje co najmniej jedną osobę wciąż politycznie aktywną. I może na tym skończę bo rozgadałem się jak kołchoźnica w polu przy robocie.  

Czytałam fizyka111. Tamta historia średnio mi podeszła. Ta również nie wywołała zachwytu, ale… Widzę, co próbowałeś przekazać. Znam tę spiskową teorię, ale jak to z wielkimi teoriami spiskowymi bywa, wierzy się w nie lub nie. Jesteśmy za maluczcy, żeby dane nam było poznać prawdę. ;)

Kurczę, czuję niedosyt. Tematyka mi się podoba, ale ten temat można by bardziej rozwinąć, albo choćby ozdobić opowiadanie. 

Wróżka była ok. Może później za szybko poszło? Z drugiej strony byłoby bez sensu opisywać historię, tylko inaczej. 

Widzisz, ja nie odbieram tego tekstu tak emocjonalnie jak np. Irka_Luz. Urodziłam się już po roku 1989. Pamiętam walkmany i gumy turbo, oranżadki w torebkach, zabawy na podwórku, nie przed komputerem, ale kartek na mięso na oczy nie widziałam, w kolejkach nie stałam. 

Podobają mi się natomiast Twoje przemyślenia zawarte w komentarzu:

 

“Co do wolności, to dziś uważam, że dostaliśmy złudzenie wolności, a nie ją samą. I nawet te złudzenie jest nam dziś odbierane wraz z np. ACTA 2, poprawnością polityczną, i coraz bardziej zaciskającą się pętlą podatków.”

 

Oczywiście, zgadzam się. Co prawda w każdym społeczeństwie muszą panować jakieś zasady i prawo, samowolka doprowadziłaby do katastrofy, ale na chwilę obecną, moim zdaniem, największym wrogiem wolności jest ta pieprzona (przepraszam za wyrażenie) poprawność polityczna. Na ten temat mogłabym tu napisać naprawdę długi wywód, ale nie chcę wkurzać ludzi. ;)

 

Wracając do opowiadania: jest ok, ale czuję niedosyt. I trzeba się przyjrzeć babolkom. Może później wpadnę (teraz jestem w pracy). Specjalistka ze mnie żadna, ale niektóre błędy rzucają się oczy. 

 

Pozdrawiam. :)

Ze swojej strony dodam, że nie widzę ani jednej pozytywnej postaci tej całej transformacji. Ot układzik solidaruchów z pezetpeerowcami przy aprobacie wuja Sama. Może do miana pozytywnych, przynajmniej w moim mniemaniu, mogliby aspirować Jacek Kuroń, Bronisław Geremek czy Karol Modzelewski, ale popełnili takie błędy, że nie można tych ludzi dobrze ocenić.

 

“Solidarność” nie musiała być tym, czym jest. Na samym początku była dość mocno lewicująca, wręcz anarchosyndykalistyczna. W końcu w 1981 opracowano coś takiego jak program “Samorządna Rzeczpospolita”, który nigdy nie wszedł w życie, dlatego, że BARDZO SZYBKO “Solidarność” zatruł element kato-narodowo-neoliberalny. To z niego wywodzą się tak skłóceni dzisiaj Wałęsa i Kaczyński.

Łatwo jest pisać zabawne opowiastki wyszydzające dawne wydarzenia, choć rozumiem, że czas wizyty ministra u wróżki został wymuszony chęcią odpowiedzenia na opowiadanie Fizyka111.

No cóż, tak jak nie spodobało mi się opowiadanie Fizyka, tak i Twoje kręcenie kołem fortuny nie przypadło mi do gustu.

 

ni­czym nie wy­róż­nia­jąc się szary or­ta­lio­no­wy płaszcz… – …ni­czym niewy­róż­nia­jący się szary or­ta­lio­no­wy płaszcz

 

Nie była to jed­nak mi­łość od pierw­sze­go wej­rze­nia, a je­dy­nie świa­do­mość, iż ma przed sobą funk­cjo­na­riu­sza służ­by bez­pie­czeń­stwa. Nie była to jed­nak do końca praw­da. Kiedy tylko rondo ka­pe­lu­sza się unio­sło, od­kry­ła, iż nie był to zwy­kły… –> Czy to celowe powtórzenia?

 

– Ta karta wbrew po­zo­rom nie nie jest aż tak strasz­na. –> Dwa grzybki w barszczyku.

 

– Mnich to asce­ta, sa­mot­nik, ma ol­brzy­mią wie­dzą… –> Literówka.

 

– Cie­ka­we bar­dzo cie­kaw rze­czy mó­wi­cie. –> – Ciekawe, bardzo ciekawe rzeczy mówicie.

 

– W takim razie chcę wie­dzieć czym to się skoń­czy. –> – W taki razie chcę wie­dzieć, czym to się skoń­czy?

 

inni mogą zy­skać wła­dze i pie­nią­dze. –> Literówka.

 

Cięż­ko bę­dzie, coś za nie kupić… –> Trudno bę­dzie, coś za nie kupić

 

– Po­dzi­wiam waszą wiarę. – Gość pod­szedł do drzwi – Do wi­dze­nia… –> Brak kropki po didaskaliach.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wskazane poprawki naniosłem, 

;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tekst – no w zasadzie to prezentacja poglądów ubrana w bardziej lekki język. Tematyka więc nie porusza mnie jakoś mocno, a innych rzeczy do zapamiętania braknie. Krótko mówiąc – koncert fajerwerków czasem i uśmiechnął, ale raczej długo w pamięci nie zagości.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Powiedzmy, że nad fantastą wziął górę dawny zadymiarz z politycznych forów. Na przyszłość postaram się go mieć pod kontrolą

;)

 

 

 

 

MPJ78

Zapraszam do mnie, bo też mam sporo polityki, chociaż może takie z innej strony :)

Wróżba bardzo mi się podobała, a konkretnie jej dwuznaczność. Wróć, wieloznaczność. Ja też myślałam, że Mnich to Wojtyła.

Natomiast druga część wypada znacznie słabiej. Nie przekonuje. Wierzyć, że będzie w stanie kontrolować innego człowieka (nawet swojego) wydźwigniętego wysoko w górę, może tylko idiota albo geniusz. A rozmówców nie zaliczam ani do jednych, ani do drugich.

Najsłabiej, tradycyjnie, z interpunkcją.

Babska logika rządzi!

Długo zastanawiałem się na odpowiedzią. Dla mnie prywatnie Jaruzelski i Kiszczak to ludzie obdarzeni olbrzymią inteligencją, inna sprawa do czego ją wykorzystywali. Jaruzelski z uwagi na pochodzenie – szlachecka herbowa rodzina z powstańczymi tradycjami i majątkiem ziemskim, to ktoś kto powinien być w PRL gnojony jako wróg klasowy, a nie robić zawrotną karierę. Tymczasem rzucony na sam dół ciągle awansował i de facto został dyktatorem PRL, na dodatek “umiał zejść ze sceny” i bez większych problemów z prawem dożyć sobie do naturalnej śmierci. On musiał być więcej niż bystry. 

Kiszczak to już bardziej ktoś kto w PRL z uwagi na pochodzenie powinien awansować, ale skala i szybkość tego awansu tez wskazują, na to że to nie był przeciętny politruk.

W ich biografiach fascynuje mnie kilka kwestii. Obydwaj intensywne się kształcili, nawiązując do ideału elit II RP. Mieli żony z tytułami naukowymi, i to nie z jakiejś katedry łąkarstwa, wyższej szkoły Marksizmu Leninizmu, ale normalny Uiwerek do tego żona Kiszczaka była pisarką.

Może to efekt popkultury, ale w moim odczuciu, tacy ludzie niczym zbiorowy Joker z Batmana mogli stworzyć najbardziej szalony plan i na dodatek go zrealizować.

Aprops “Mnicha” swego czasu co nieco czytałem o Jaruzelskim i biorąc pod uwagę realia PRL, gdzie często w pracy dzień zaczynano od setki na poprawę krążenia zamiast kawy facet który nie pił był ewenementem. Do tego może po zesłaniu nie miał on jakiś specjalnych ciągotek do robienia kasy. Ogólnie jakoś tak kojarzył mi się z mnichem. Co ciekawe nawet sugestia z filmu o Wisłockiej “Sztuka kochania”, że miał skłonności sadystyczne, nie zmieniły tego skojarzenia.  

;)  

No właśnie. Inteligentni, ale nie na miarę Einsteina albo Leonarda.

A IMO, każdy, kto kiedykolwiek pilnował dwulatka, wie, że brzdąc jest nieprzewidywalny. A jeśli taki maluch, to i każdy inny człowiek.

Babska logika rządzi!

Sorki edytowałem post jak odpowiadałaś  

 

 

tzn nie zmieniłem jego sensu, ale dodałem akapit z tym że widzę ten duet jako zbiorowego Jokera

;) 

A mnie się wydaje, że na prawdziwie szalony plan byli zbyt cwani. I jakoś nie kojarzą mi się z Jokerem. Ale to już Twoja autorska wizja. :-)

Babska logika rządzi!

Pewnie masz rację, ale kto wie ….. ;)

Nowa Fantastyka