Zegary wskazywały dwunastą pięćdziesiąt dziewięć. Dzień był upalny. Dwóch gadało o wszystkim i niczym, głównie o niczym. Lokalna opowiastka była z tych mrożących krew w żyłach.
– Powiesił się w wynajętym lokalu. Szalony. Tak go nazywali. Jego gnijące zwłoki policja odnalazła dopiero po miesiącu.
– Znam typa?
– Nie.
– To co mi głowę zawracasz umarłymi.
– Kiedy to zwyczajnie ciekawe. Posłuchaj! Po remoncie, lokum przy Ostatniej Godziny_13 wynajęto powtórnie.
– Chwila, właśnie tam żyje mamcia.
– A ty? Gdzie mieszkasz?
– He, wiadomo, u mamci jest najlepiej.
Trzynasta. Wybiła po raz ostatni. I stał się koniec. W ciszy. Tak po prostu. Obyło się bez trąb tym razem.
Hmmm. Nie bardzo rozumiem. Niektóre rzeczy sugerują apokalipsę, ale wyraźnie to nie wynika.
Trochę oszukujesz z adresem.
Babska logika rządzi!
Oszukuję. Ale swoją drogą to ciekawe, że adres (może gdzieś na świecie taki istnieje, kto wie) skrywa zakodowaną godzinę albo i nawet datę końca świata. Czarny humor tu widzę. No i oszukałem licznik wyrazów, choć na dobrą sprawę drabbelek to to nie jest, to znaczy zależy, jak potraktować zapis adresu.
Nie wiem, czy nie lepiej by zabrzmiało na koniec: “A mówili, że będą trąby” lub coś podobnego i także zabawnego.
Dzięki za wizytę oraz czujność, Finkla! :)
Równo 666 znaków. Tekst Szatana.
Mam niejasne wrażenie, że gdy rozmawiali o niczym, stało się wszystko…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dzięki za wizytę! Dobre spostrzeżenie: znaków jest dokładnie 666! Nie wiem, co mnie opętało, he, he. ;)
Mamcia żyje, a nie mieszka? Hmm?
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
O! Ale ładny ptaszek, taki… czarny. No i z fajnym małym dziobkiem. ;)
A jak ładnie zrzuca orzechy na głowy moich wrogów :D
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
No. Zmieściłeś dialog w tę ostatnią minutę. Sprawnie :)
Nie rozumiem :(
Przynoszę radość :)
Anet – tę samą treść zmieszczono już w jednej linijce: “not with a bang, but with a whimper”.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Chyba nie kumam :D Trąby Jerychońskie? Koniec świata? Nie kumam… :D
Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.
Ano, Jerychońskie, koniec świata, dwie straszne historie w jednej. I tylko tyle. Trochę śmiesznie, trochę dziwnie, nieco strasznie. Co tu kumać? Pozdrawiam! :)