- Opowiadanie: Arthur.Flowerks - Quo vadis, Custom?

Quo vadis, Custom?

Uwaga! Tekst zawiera zamierzone lokowanie produktu.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Quo vadis, Custom?

Przyszłość, nie z góry określona.

 

Dziś było mało kwaśne. Zawsze lubił kwaśne i zawsze takie jadał. Zawarł więc w umowie świadczenia usług adnotacje, aby  Hela, główna gospodyni lokalnego oddziału Korpo, zakwaszała całość przed podaniem. Lubił ten smak, a może tylko się przyzwyczaił. Nieważne – nie znał dotychczas innego smaku niż "kwaśne", a dziś było nie kwaśne,  więc uznał, że ma prawo być lekko poirytowany.

Chyba zadzwonię na recepcję i spytam się co im do dzbana strzeliło… – wziął smartfona i włożył we wpust wtopiony w lewej dłoni. Wydłużonym palcem prawej ręki wybrał emotikon   oraz   .

Wysłał. Może przebije się przez godziny WiFi Szczytu.

Dziś miał urlop, nie miał więc czym zająć czasu oczekiwania. Mógł oczywiście zalogować się do domeny, lecz pisanie złośliwych komentarzy i oczernianie w ramach hobby nie było płatne. A wynagrodzenie  miał niczego sobie – Prawicowa Partia Trollingu lepiej opłacała swych pracowników od konkurencyjnej Lewicy Jawnych Trolli. Wszystkich i tak kosiła Organizacja Ruskich FakeNewserów i Zjednoczonych Trolii, dysponująca ogólnoświatowym potencjałem, ale klauzula sumienia nie pozwalała – jej pkt. 23, głosił: możesz trolować dla dobra przynajmniej jednego sortu suwerenna. 

Chciał zadzwonić do Darka, pogadać o nowym, dostępnym na torrentach VR PornoWorld, lecz przypomniał sobie, że kolega ma dziś poranną zmianę. Stanowisko Kontrolera surogatek w Korpo500, plus dodatkowa robota visual merchandisera w wirtualnej sieci handlowej to nie byle co. Trud, odpowiedzialność, ale jedno napędza drugie – dużo dzieciaków, większe świadczenia, większy popyt i potrzeba psychologicznego ciągnięcia klienta za nos, by kupił to, czego nie potrzebuje. Istne perpetum mobile, tylko Darek musiał doglądać wszystkiego od kiedy rynek e-commerce stanowił 99% całego rynku. To jeden ze skutków ubocznych świadczeń, gdy nawet narzeczony Darka oznajmił, że nie będzie, za przeproszeniem, zapieprzał za 1500 na kasie, gdy dostanie 2500 na adaptowane dzieci.

Zaburczało mu w syntetycznym żołądku. Wiedział, że z głodu, gdyż niedawno go wymienił na nowy, nie mógł więc ulec awarii. Naturalny żołądek dawno musiał usunąć, ale przynajmniej mógł jeść plastikowe ryby i G Modyfikowane Kaszanki bez przeciwwskazań swych lekarzy i konsultantów psychologicznych.

Tylko dziś ryby nie były odpowiednio doprawione kwasotą. Myślał – co jest? Łowili w czystych akwenach? Gdzie, by takie znaleźli, gdy 99,9% mórz i oceanów jest minimalnie w 30% zanieczyszczone plastykiem, ropą, odchodami i innymi substancjami? Wczoraj wieczorem był też, zgodnie z prognozami meteorologów, opad kwaśnych deszczy. Wystarczyło wystawić talerz z moją plastykową rybą przez okno i już. Nawet uczeń z obecnego poziomu maturalnego, by to potrafił.

Z zamysłu wyrwał go dzwonek smartfona – Najnowszy trendowy kawałek z top chart tygodnia. Sam, oczywiście nie nazwałby siebie Trendowcem i nie przynależał do tej grupy, która wymieniała wszystko w swych organizmach według obecnego trendu. Nie chciał jednak być na końcu rankingów cool'owości. Ci z ostatnich miejsc rankingu mieli dość kiepski żywot, skazani przez Likerów na niższe standardy życia.

Bóg umarł, lud decyduje o twym życiu –  pomyślał rozbawiony i odebrał rozmowę.  

– Dzień dobry, tu centrum obsługi klienta, jakie są Pana potrzeby odnośnie realizacji usług? – Usłyszał uprzejmy głos Uniwersalny. Większość korporacji taki wprowadziła, by zadowolić skarżących się konsumentów różnych ras i wyznań.

– Wysłałem przed chwilą wiadomość… – zaczął, lecz uprzejmy głos Uniwersalny włączył Uprzejmy Algorytm Usprawiedliwienia.

– Bardzo przepraszamy, Pańska wiadomość emotikonowa do nas nie dotarła z powodu awarii lokalnego smartfona.

– Jak więc domyśliliście się, że mam jakieś zastrzeżenia? – spytał.

– Pomiary Pana nastrojów nas zaniepokoiły – rzekł głos Uniwersalny, który brzmiał teraz dumnie.

No, tak… zapomniał, że dwa tygodnie temu wgrał  sobie u znajomego PrograTatuarzysty aplikację kontroli nastrojów. Była bezprzewodowo podłączona z lokalnym serwerem Korpo, z którą zawarł dożywotnią umowę świadczenia usług

– Dobrze. Chciałem jedynie was poinformować, że dzisiejszy plastyk był mało kwaśny. A właściwie to był wcale niekwaśny – dodał po chwili. A niech wiedzą, że nie przyłożyli się solidnie do roboty. Gdyby chciał partactwa zawarłby umowę z konkurencją. Ta Korpo miała solidny pakiet all exclusive, który Darek, gdy jeszcze dla nich pracował jako coach, bardzo chwalił.

– Bardzo Pana przepraszamy – Głos stał się przesadnie płaczliwy, jak z antycznej sztuki dramatycznej. – Zmiana standardów Najwyższej Kontroli wymusiła na nas zmniejszenie pH w akwenach hodowli plastyku.

– Jak to? – Zdziwił się bardzo. Od dziecka pamiętał, że zawsze jadł kwaśne. Zawsze było kwaśne. Jego matka jadła nawet jako dziecko kwaśne i wzmacniane różnymi E, ale to jeszcze w czasach, gdy było jedzenie naturalnego pochodzenia, sprzed tzw. Ery Syntetyków. O tym sam uczył się już w szkole.

 – Jak to? Nie będzie już kwaśne?

– Przykro nam raz jeszcze. Przez wiele dziesięcioleci, nasza Korpo, z usług której, mamy nadzieję jest Pan nadal zadowolony, unikała wieloma skutecznymi metodami zobowiązań narzucanych przez środowiska, organizacje i rządy wielu narodów. Teraz nadeszła zmiana. Staramy się nadal zaspokajać Państwa potrzeby. Życzymy miłego dnia.

Głos Uniwersalny dyplomatycznie wbił gwóźdź do przysłowiowej trumny. Albo urny i to na Księżycu, gdyż trumny nie ma gdzie, w tym przeludnieniu Ery Post500, chować w grobach.

Zawsze jadł kwaśne. Jak miał teraz zmienić odwieczne przyzwyczajenie? Pamiętał, że matka opowiadała, jak prapradziadek jadł zdrowe mięso istot żywych zwanych "końmi". Potem coś się zmieniło i uznali, że zdrowe, dobre mięso jest złe.

Teraz też COŚ się zmieniło. COŚ znów chcą mu wmówić, przekonać, że kwaśne jest złe, szkodliwe.

Bzdury, tyle lat je kwaśny plastyk i chwali Naród Zalewający Sobą Cały Świat, że swym nienasyceniem wytrzebili populacje tych paskudnych, morskich istot. Plastyk kwaśny najlepszy, jeszcze mu nie zaszkodził.

Bip! Bip! – Usłyszał dźwięk syntetycznym uchem.

Wyjął smartfona z dłoni i włączył go do ładowarki, przy okazji podłączając, jednym złączem, do niego swą lewą protezę mechaniczną.

Chciał zakląć na tych z Korpo, że poszli na ugodę, lecz zreflektował się, przypominając sobie, że mogą go podsłuchiwać aplikacją. Postukał się tylko w tył głowy, gdzie w płacie-ciemieniowym PrograTatuarzysta wszczepił mu dyskietkę. Mógłby wgrać ją sobie w tyłek, wtedy ogranicza możliwości pełnej kontroli, lecz w tyłku już od czterech lat ma zainstalowaną aplikację antyhemoroidową – praca Trolla wymaga wielu godzin siedzenia i zero bólu. Totalny brak czucia i współczucia. 

Przynajmniej w teorii, sam często przelewał jedynie swe żale i niezrozumienie, by świat cierpiący, cierpiał wraz z nim.

Włączył swego Tele, by pooglądać siedmiogodzinny blok reklamowy. W 12k prezentowało się to, niczym uczta kinomana.

"Zero cukru? Już nie. 100% cukru w cukrze. Nowy…" – komunikował głos w Tele.

Znów nowy podział się szykuje – pomyślał o Kościele Wyznawców Coca Coli. Schizma pijących z cukrem lub bez.

Kolejna była reklama zakładanych w jakichś nieznanych układach planetarnych, koloni. Tak sugestywna zachęta, że zaczął wątpić czy te kolonie faktycznie powstają. Czytał o dawnych próbach ludzkości…miasta w kosmosie, kolonie na Marsie, surowce wydobywane z asteroid. Nieudane próby ocalenia planety przed wyeksploatowaniem. Podjęte zbyt późno, gdy tyłek już się fajczył.

Wstał i wyszedł na balkon nie zakładając maski. Dziś miało być powietrze w miarę zdatne do oddychania. Planował też w najbliższej przyszłości, zamieszkać w lepszej dzielnicy, gdzie płacili nawet podatek od oddychania. Większość czasu spędzał w domu, gdyż nie miał oprogramowania antyfacebookowego. Obawiał się, że ktoś, kogo zbyt strolował, mógł go rozpoznać. W twarz powiedzieć, to zupełnie inna sprawa, niż napisać coś na jakimś forum, a oprogramowanie było warte majątek.

Sami sobie założyliśmy okowy braku prywatności – pomyślał i wypił puszkę czystych energetyków.

W tle usłyszał jak blok reklamowy został przerwany informacją o awarii lokalnego centrum smartfonowego. Kilku konsumentów również utraciło możliwości korzystania ze swych urządzeń.

Upił kolejny łyk i spojrzał na tłum ludzi idący lub jadący ulicą. Rzucił pustą puszką i kogoś trafił. Łysy facet z syntetycznym, wielkim brzuchem przeklął nieźle.

Od razu kilku przechodniów, przy pomocy swych smartfonów, obniżyło mu miejsce w rankingu za sianie publicznego zgorszenia.

Pogorszenie dobrobytu innych poprawiło mu humor. Gdy jednak wszedł z balkonu do mieszkania, znów poczuł irytację na myśl, że nigdy już nie zje kwaśnego plastyku.

Może spróbować u konkurencji? Kim jest ten "Najwyższy Kontroler"?

Ktoś na niższej kondygnacji również głośno narzekał na zerową kwasowość plastyku. Przez tandetne, wykonywane niskim kosztem jakościowym ściany dało się słyszeć strzępki: Sprzedaliśmy się za kwaśne, a oni robią nas… lub Niedługo myśleć samodzielnie zabronią.

Człowiek myśleć nie musi, może wgrać sobie oprogramowanie, które przejmuje funkcje myślenia. Ale jeść człowiek musi.

Przekaz informacyjny się skończył, znów leciało pasmo reklam.

Usiadł przed Komputerowym Asystentem i aktywował system.

– Dzień dobry Zed, kogo trolujemy dziś? – spytał głos, który skonfigurował by brzmiał jak ten Najlepszy, narodowy aktor wszech czasów – Karol…

– Dziś jedynie prywatne sprawy. Dzień wolny.

– Oczywiście. – Monitor Asystenta wyświetlił "Słoneczko".

Zed przejrzał pobieżnie wiadomości, z których 99% to reklamy. Jedna wiadomość była od Darka – serce, serce złamane, czerwona buźka i wykrzyknik.

Znów się kłóci z żono-mężem. Aż zachciało mu się nagle na miłą chwilę. Problemem było to, że nie mógł sobie nikogo ściągnąć – ustawy określały, że jak już chce, to  musi stworzyć stały związek prowadzący prosto do prokreacji i zwiększenia populacji. Wszedłby wtedy do grupy Ery Post500, polepszył pozycję w społecznym rankingu…

Nie chciał jednak związku na stałe, a sieciowe stosunki VR nie zapewniały odpowiednich doznań.

 – Hello, handsome – Usłyszał nieznany głos.

Asystent jakby odczytał jego pragnienia – głos Najlepszego Aktora Wszechczasów znikł, a na wyświetlaczu piękna, naga niewiasta czule gładziła swój biust.

You want some? You very crazy, little boy…

Wybór językowy był dość ograniczony, a na swe nieszczęście Zed nie znał żadnego obcego dialektu – wszystko tłumaczył mu Asystent Translator.  

Odszedł od wyświetlacza, na którym nieskromna niewiasta ściskała swe duże piersi. Informacja na dole ekranu zapewniała, że są w 90% naturalne.

Sąsiad nadal narzekał, lecz już nie na jedzenie i dwulicowość Korpo, a na uchodźców z Dystryktu 10.

Jeden nic nie może, ale tłum dużo… – głos sąsiada słabł. Potem nastąpił atak kaszlu.

Wielu dużo może – myśl, która nie raz zmieniała bieg dziejów. Nie zawsze na lepsze, ale zawsze na inne.

Zed znów zasiadł przed monitorem. Niewiasta znikła, był jedynie komunikat o najwyżej cenzurze Najwyższego Kontrolera. Zed włączył Sieć i wklikał hastagiem jedno zdanie. Zdanie, złożone z trzech słów. Zdanie, które jest banalne, którego artyści by się wstydzili, lecz nigdy by go na głos nie rzekli. Zdanie, które ludzie zniewoleni przez Korpo, odczytają jako znak. Znak, że oni też mają głos. Głos ich wstrząśnie murami Olimpu, siedziby Korpo i zburzy Jerycho Braku Woli.

Jedno zdanie. Zapisane powszechnym językiem emotikonowym, używanym na co dzień.

  ,  , ,

"Za mało kwaśne".

 

Dzień później.

 

Darek siedział, ze wszystkimi sześćdziesięcioma palcami syntetycznych protez dłoni wystukującymi, klikającymi, szurającymi po wyświetlaczach dziesięciu smartfonów, na kanapie i uśmiechał się ironicznie.

– Zapoczątkowałeś rewolucję, kolego – powiedział latając oczyma po smartfonach.

Zed wzruszył jedynie ramionami.

– Wszyscy chcą jednego. By było kwaśne. A oni idą dalej…I nie cofną się, jeśli nic nie powiemy.

Wskazał na ekran Tele. Przerwali ciekawy spot reklamowy i transmitowali na żywo akcję wyławiania z akwenu morskiego należącego do Korpo, plastyku. Szef Korpo, w niemal stu procentach zbudowany z syntetycznych organów ciała, zapewniał, że wszystko to dla zadowolenia konsumentów. Zamierzają od teraz hodować naturalne istoty morskie, z przeznaczeniem do konsumpcji.

– Zabronią jeść plastyk. Danie ludzi na całym gównianym świecie! Nic innego od urodzenia nie jadłem. Niedługo zaczną manipulować naszymi snami, wszczepiać koncepty… Zaczniemy śnić o elektrycznych owcach lub czymś…– Zed był zirytowany.

– Potrzebna ci inna osoba. – Darek schował dwa smartfony i operował już tylko na ośmiu. – Może nawet dorzucę ci dzieciaka z mojej fabryki. Zapotrzebowanie wzrasta, w ostatnich dniach zapłodniliśmy naturalnie dwadzieścia nowych sur…

Zed mu przerwał.

– Jak "naturalnie"? Przecież to jest proces mechaniczny. Syntetyczny fiut w mechaniczną cipę. Inspirowaliście się przy organizacji tej metody, tym audiowizualnym zapisem psychicznego transu człowieka zwanego "niedoszłym twórcą Diuny".

– Najwyższy Kontroler. – Darek nagle stał się poważny. – Nowe normy. Wszystko musi być natu…

– Pieprzyć! Jak w świecie prawie skończonych zasobów, coś może być naturalne!? Wszystko utrzymuje się poprzez popyt niezaspokojony, napędzany środkami na dzieci, podażą, która musi popyt zaspokoić. Więcej, więcej, by było, Korpo naturalizm zniszczyło. Synteza, plastyk, kwas, sztuczny fiut – to jedyne, co otrzymaliśmy przez niezaspokojone rządze.  

– Kur…!

Darek spojrzał na jeden ze smartfonów, który niespodziewanie przestał działać.

 – To drugi od wczoraj. Mojemu asystentowi również szwankuje. – Darek schował inny smartfon, którego wyświetlacz był ciemny jak otchłań. 

Usłyszeli najpierw szum, który przerodził się po chwili w głos.

Głos krzyczący jedno słowo:

 – Kwaśne! Kwaśne!  Kwaśne!

Zed wyszedł na balkon i spojrzał w dół.

 Setki…tysiące osób na ulicy. Niebo było zakryte chmurami. Zapowiadali opady kwaśnego deszczu na dziś. Lecz lud się zebrał na jego wezwanie, które ledwie wczoraj posła w eter Wszechwielkiej Sieci.

– Kwaśne ! Kwaśne! Mało kwaśne!

– Można zmienić mózg w papkę. Lecz nie można zmienić ludzkich przyzwyczajeń.

Darek stanął obok. Wszystkie dłonie miał wolne, a smartfony schowane w kieszeniach. Zed nigdy go takiego nie widział, zawsze był zajęty pisaniem.

Darek położył swą naturalną dłoń z wydłużonymi w wyniku ewolucji, jak u większości ludzi, prawym palcem i kciukiem.

– Nadchodzi zmiana. Lecz czy naturalne jest lepsze?

Tłum skandował hasło przewodnie coraz głośniej. Zed nie wiedział, co dokładnie zrobić.  Zapoczątkował jednym kamykiem lawinę – na jaki tor ją skierować?

Usłyszał głos. Tele był włączony. Wszedł z powrotem do mieszkania i ujrzał na krystalicznym ekranie człowieka, który wie co i jak.

To będzie nasz zbawca. Ja się na to stanowisko nie nadaję – pomyślał Zed. Był mocny tylko w anonimowości Sieci, w rzeczywistości nie potrafił się odnaleźć. Zawsze poniżany i gorszy…

Nadarzyła się teraz szansa. Może jednak dać społeczeństwu coś innego poza swym hejterskim z zawodu, żalem. Może dać ludziom konformizm, który Najwyższy Kontroler chce odebrać.

Darek…znajdź numer do tego faceta. – Zed wskazał ekran Tele.

Darek schylił głowę zawstydzony.

 – Wybacz Zed…Jak raz odłożyłem smartfony…na razie ich nie wezmę do żadnej dłoni. Teraz widzę świat. Gówniany, ale zawsze jakiś.

 Zed zrozumiał kumpla.

– Spytamy kogoś z tłumu.

 I wyszli na balkon, Zed wzniósł ramiona w górę, udzielając światu swego Habemus Papam.

 

 

Omiótł wzrokiem tłum, który z dnia na dzień się zwiększał.

– Konformizm. Tego pragnie każdy z nas. Każdy chce istnieć jedynie w swoim świecie. Tam Cię nie zranią. Tam jesteśmy swymi Bogami. To pierwsze przykazania Dekalogu Matrixowców. Drugim jest, łyżka nie istnieje…Ale! Nawet jeśli nie istnieje, to ją czujemy, gdy trzymamy w dłoni! Ciała nasze możemy zastąpić stalą, sztucznymi protezami, ale czujemy. Wizja i sen mogą być naszym światem, tą iluzją, którą wybierzemy. Konformizm. W swym śnie jesteśmy bezpieczni, możemy być jak Neo Bogiem tego świata. Nie ma Boga jednak bez czucia. Bez przyjemności, ekstazy. A cóż daje nam tą ekstazę? Co czyni miłym żywot nas, jako Bogów? Co jest naszą ambrozją? To.

Starzec wyjął ukrytą za amboną butelkę coli.

– A oni…Oni każą nam pić nasz nektar bogów bez cukru! Otóż nie…Nie, mówię! Piliśmy, pijemy, będziemy pić! Jak nasi przodkowie, z cukrem!

Owacja była głośna. Transmisja live się zakończyła i akurat zadzwonił jego smartfon wbudowany w lewe ucho.

Hallo? Nie, nie potrzebuje pan pomocy Translatora…Tak. Tak. Yes. Nie, to znaczy tak. Globalizacja wymusza na naszej wspólnocie łącznie kultur. Nie jesteśmy jednak Korpo. My mamy wizję i większy cel. Oczywiście, że mogę poprowadzić pana ideę ku ostatecznemu celowi. Do zobaczenia.

Starzec wyłączył lewe ucho i uśmiechnął się. Uniósł cały czas trzymaną w dłoni butelkę coli i obrócił ją oraz lekko wstrząsnął.

Zbliżył do sztucznego prawego oka.

 – Konformizm. Zmiany dla ludu są złe, zwłaszcza gdy grożą utratą ich pozycji. Często jednak zastój, stanie w jednym miejscu, może stać się początkiem ewolucji.

Potrząsnął jeszcze raz butelką. W bąbelkach dostrzegał coś, co na pierwszy rzut oka mogłoby być jakąś grudką, pestką, która znalazła się w butelce z nieznanych przyczyn. Starzec wyostrzył ostrość prawego oka i widział to, czego zwyczajny obserwator by nie dostrzegł.

Niewielkie istoty budujące swe królestwo na kryształach syntetycznego cukru, który nie uległ rozpuszczeniu.

Życie. Rozwijające się w butelce coli.

Nowa ewolucja i nowy świat w tym wymierającym. I każdy konsument może być nieświadomym żywicielem tego życia.

– Zadbam o was. Jestem waszym Bogiem.

 

Wszystko było zaplanowane. Szturm, krótkie negocjacje z szefem Korpo, w których głównym argumentem będzie groźba zniszczenia wszystkiego w cholerę, na koniec wspólne świętowanie i zajadanie plastyku zakiszonego w świeżutkim kwasie.

Aż oblizał swe syntetyczne wargi. Jutro wielki dzień, lecz dziś pozwolił sobie na krótki pobyt w klubie. Potańczył trochę, dzięki nowemu programowi, który wgrał sobie popołudniu, poznał nawet uroczą dziewczynę. Jej syntetyczny biust utkwił mu w pamięci.

– Niech żyje kwas! Niech żyje świat! – krzyknął i skręcił w boczną uliczkę. Nabrał już trochę odwagi, aby przebywać w tłumie, choć nadal nie mógł sobie wyobrazić, jak przebiegłoby spotkanie z jedną z ofiar jego zawodowego trollowania.

Taka praca, co poradzić – pomyślał jak zacząłby rozmowę. Każdy chce przetrwać, utrzymać swą pozycję, niszczy więc innych, poniża, nienawiścią doprowadza do śmierci. Dla przyjemności, własnego  dowartościowania, dla siebie, gdyż czuje, że poglądy innych mogą zburzyć świat jego wyobrażeń. Kształtuje swój obraz władcy, który ból musi skierować w innych, by nie obalili go w jego własnych oczach. Często zły wpływ innych go niszczył i przekonywał, że coś jest złe. To prowadziło często do rozpaczy, bólu innych…

I jego współcierpienia.

– Gdybym mógł, przeprosiłbym – szepnął i stanął.

Ból w głowie i ręce z uchwytem na smartfon znów się pojawił. Dręczy go już od jakiegoś czasu.

Zatrzymał się i wykonał kilka wdechów zanieczyszczonego powietrza, które powinno zrobić mu dobrze.

Wtedy spostrzegł, że nie jest sam.

Stał przed nim mężczyzna – ani młody, ani stary. Zed wiedział jednak, że jest on INNY.

– Jesteś z Korpo? Nie powstrzymasz naszego jutrzejszego oblężenia siedziby Jerycha. Mamy ludzi i sprzęt nagłaśniający, który w razie oporu wywoła falę dźwiękową, która…

Mężczyzna coś powiedział.

– Co? – Zed był opakowany.

– Dokąd idziesz? – spytał mężczyzna, ale jakoś inaczej.

 – Do domu? Obejrzeć blok spotów, przespać się, zaktualizować system…– Zed nie udawał specjalnie idioty. Zawsze gdy był naturalny,  dobrze mu to wychodziło.

 – Twierdzisz, że naturalne jest złe. – Mężczyzna uniósł do góry swe ręce. – Przyjrzyj mi się, chłopcze. Dostrzegasz coś?

Otóż nic. – Zedowi człowiek ten wydawał się normalny. Głowa, ręce, nogi…

Zaraz.

 – Jestem naturalny. Nie ma we mnie nic syntetycznego, żadnego oprogramowania, kabelka w mózgu.

 – Niemożliwe. W tym świecie, nie jest możliwe…nie da rady żyć bez…– Zed nie mógł tego pojąć.

 – Człowiek zapomniał, że nie może tylko brać. Gromadził wszystko, więcej, więcej i stał się niewolnikiem. I ty, chłopcze, z tą twoją krucjatą przeciwko Korpo, dowodzisz, że chcecie cały czas być niewolnikami. Nie chcecie widzieć alternatywy, gdyż zniszczy ona wasze wygodne życie. Dotarliście już do krańca. Przekroczenie doprowadzi do upadku. Nie czekaliście na jakiekolwiek zabezpieczenie…eksploatacja asteroid, innych planet, inne źródła energii. Potrzeby, wiem, każdy musi żyć. Ale z umiarem, dawać nie tylko brać. Chcieliście wydobyć nieskończoność ze skończoności.

Zed znów odczuł ból w głowie. Upadł na kolana.

 – Cena jest wysoka. – Mężczyzna nachylił się nad nim. – Najwyższy Kontroler nie jest złem. Dawno nie interweniował, lecz nie może już patrzeć na cierpienie ludu Jego, który sam się niszczy.

– Przepraszam – powiedział Zed. Wiedział, że nie ma ratunku. Dla niego nie ma, ale może dla innych. – Ty, kimkolwiek jesteś ocalałeś, możesz ocalić Darka…innych?

– Tylko jeśli sami tego chcą. Nadciąga zaćmienie. Wojny i inne cywilizacje. Świat do tego sam doszedł, więc nie wiem czy nie za późno na pytanie: "Dokąd idziesz?"

Zed z bólem na niego spojrzał. Oprócz niego, czuł też coś innego, czego w tym świecie nie można było poczuć.

Nadzieję.

– Nigdy nie jest za późno. Kurwa…aplikacja wyświetla mi komunikat, że to banalny slogan z dawnych bajeczek.

– Banalny, ale aktualny.

Ostatnie zdanie, jakie Zed usłyszał. Mężczyzna wstał i doszedł. Zaczął cicho szeptać, aż szept przeobraził się w pieśń:

 

All around me are familiar faces

Worn out places, worn out faces

Bright and early for their daily races

Going nowhere, going nowhere

Their tears are filling up their glasses

No expression, no expression

Hide my head I want to drown my sorrow

No tomorrow, no tomorrow

And I find it kind of funny

I find it kind of sad

The dreams in which I'm dying are the best I've ever had

I find it hard to tell you 'cause I find it hard to take

When people run in circles it's a very, very

Mad world

Mad world

Mad world

Mad world

 

 

Koniec

Komentarze

Arthurze.Flowerks, termin nadsyłania prac na Absurdalny Konkurs minął 31 maja 2016 roku. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hibernator się zepsuł? Mój też kiedyś nawalił i zaspałem do pracy. Dwa lata spóźnienia miałem i szef nie był zadowolony.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Mam nadzieję, że nie przygotowywałeś tekstu specjalnie na konkursik ;)

Szlag… To nie absurdalny świat. On jest tak możliwy, że absurdem byłoby go nie uznać za możliwy ;)

Sporo jadu. Współczesność obśmiana w krzywym zwierciadle naszych słabości skomasowana w zbiorku wielu ciekawych pomysłów. Całkiem ciekawe :)

Taki, Gary Joiner na proszkach :)

 

Czwartkowy Dyżurny

Ha, ha. Wiec czemu jeszcze widnieje ta opcja? Uszczypliwość pewnych osób na tej stronie sie nie zmieniła.

Rozumiem, Arthurze, że przystąpiłeś do konkursu, którego regulaminu w ogóle nie przeczytałeś…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Usiłowałam przebrnąć, niestety bezskutecznie – nijak nie byłam w stanie wciągnąć się w fabułę albo przejąć losem bohaterów. Na dodatek po zjechaniu na dół zobaczyłam ostatni akapit i tu się nieźle uśmiałam:

 

Mężczyzna wstał i doszedł.

Czeski błąd czy freudian slip?

http://altronapoleone.home.blog

No, chyba nie zostało przejrzane przed zamieszczeniem :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka